sobota, 26 października 2013

W mojej głowie, w twoim sercu (I)

Mały psikus. Jednak nie spodziewajcie się, że będę dodawała część za częścią. Raczej chcę wybadać czy spodoba Wam się klimat.

        W mojej głowie, w twoim sercu (I)
Było późne czerwcowe popołudnie. Nika wolnym krokiem szła wąską uliczką, zręcznie omijając nieliczne kałuże, które pozostały jeszcze po porannej ulewie.
Z goryczą wspominała swoją wczorajszą porażkę. Tak bardzo doszukiwała się szczegółów, których nie było, że nie zauważała żadnych innych faktów. Dopiero kiedy ujrzała Mikołaja, mizdrzącego się z tą wywłoką, dotarło do niej, że tak naprawdę od samego początku nie miała żadnych szans. Impreza, co do której snuła tyle planów, okazała się kompletnym niewypałem, a dodatkowo popsuła jej humor na cały weekend.
Zamyślona, nie spostrzegła auta, które nagle wynurzyło się zza zakrętu. Jego kierowca także zajęty był rozmową przez telefon, więc zdołał wyhamować dosłownie w ostatnim momencie. Usłyszała tylko głośny pisk opon i nagle zorientowała się, że siedzi w dziwnej pozycji na poboczu drogi, trzymane jeszcze przed chwilą w dłoni kwiaty, rozsypały się barwnym wachlarzem na mokrym asfalcie, a tuż obok stoi jakiś duży, sportowy i lśniący czarnym lakierem samochód.
Cichutko jęknęła, a potem na próbę poruszyła wszystkimi kończynami. Ręce w porządku, szyja też, tylko prawa noga była jakaś dziwna.
– Do jasnej cholery! – usłyszała nad sobą wściekły głos. – Czy musiałaś pchać mi się prosto pod koła?!?
Uniosła głowę i zobaczyła pochylającego się nad nią mężczyznę. Bardzo rozzłoszczonego mężczyznę, musiała przyznać.
– Pokaż! Coś cię boli? – Kucnął obok i z uwagą się przyjrzał.
Nika zarumieniła się. Boże! Że też istnieją w realnym świecie tacy faceci! Był…
Idealny!
Wysoki, muskularny, o ciemnej, nieco egzotycznej karnacji i czarnych, połyskujących granatem włosach. Doskonale zielone oczy otaczały ciemne rzęsy, a twarz miał szczupłą, przystojną, niemal piękną w swej wyrazistości. W dodatku ubrany był białą luźną koszulę i idealnie skrojone spodnie.
– Chyba noga… – wyszeptała, starając się nie gapić na niego tak nachalnie.
– Ta? – Z tłumionym zniecierpliwieniem zsunął z prawej stopy ogniście różowy kalosz, z nieznacznie już zdartym rysunkiem słodkiego misia i z uwagą przyjrzał się drobnej, zgrabnej nóżce.
– Tak. Ale tylko trochę. Nic mi…
– Cicho bądź. Teraz nic, a za kilka dni dostanę wezwanie na komendę.
– Nieprawda! – Uznała za słuszne się oburzyć.
Uśmiechnął się nagle, a ona po prostu poczuła jak odpływa. Ten uśmiech… Przestały jej nawet przeszkadzać coraz bardziej palące gorącem policzki.
– Dobra dzieciaku, tylko ją zbadam. Znam się na tym, więc jeśli naprawdę wszystko będzie w porządku, podwiozę cię do domu. I będę trzymał za słowo, w sprawie wezwania z komendy – mrugnął porozumiewawczo okiem.
– Nie jestem dzieckiem! – odważyła się zaprotestować oburzona.
Uniósł kpiąco jedną brew, a później w skupieniu, delikatnie zaczął obmacywać lekko drżącą stopę. Najpierw kostka, potem łydka. Przesuwał dłonie wyżej i wyżej, jakby nie zauważając, ze posunął się już o wiele za daleko. Dotyk całkiem nieoczekiwanie zamienił się w pieszczotę…
Dominika siedziała oniemiała, podpierając się dłońmi, nie czując chłodu bijącego od ziemi, czy deszczu, który ponownie zaczął mżyć. Letnia, kusa sukienka stanowiła jednak słabą ochronę przed chłodem i dziewczyna po chwili zaczęła dygotać, zarówno z zimna, jak i z narastającego podniecenia.
Jeszcze nikt, nigdy, w całym życiu, nie dotykał jej w ten sposób.
Mężczyzna nie wydawał się zdumiony takim rozwojem wydarzeń. Spojrzał na nią spod opuszczonej głowy, lecz bynajmniej nie było to przyjazne wejrzenie. Raczej pełne mrocznych, ukrytych pragnień. Nie spodobało się jej.
– Masz śliczne nogi – wyszeptał i pochylił się jeszcze bardziej, dotykając wargami pokrytej gęsią skórką łydki. Patrzyła na to zafascynowana, niezdolna do jakiejkolwiek reakcji.
A przecież to było tak nierealne, tak absurdalnie niespodziewane.
Jego dłonie dotarły do wewnętrznej strony ud, wywołując coraz to nowsze doznania. Za nimi podążyły usta i do zaskoczonej dziewczyny dotarło naraz, że siedzi na poboczu drogi, z włosami w nieładzie, z nieprzyzwoicie podwiniętą sukienką i z mężczyzną, którego głowa za chwilę znajdzie się dokładnie pomiędzy jej udami, a ręce już dawno przekroczyły wszelkie dopuszczalne granice.
A w dodatku zaczynało coraz mocniej padać…
Wzdrygnęła się i z całej siły odepchnęła nieznajomego. Nie zaprotestował, tylko podniósł się nie spuszczając z niej wygłodniałego wzorku. Potem nieoczekiwanie się roześmiał.
– Na moje oko, nic ci nie dolega. Wstań – rozkazał, a następnie sam jej pomógł, chwytając za łokcie i podciągając ku górze. Przestraszona tą ponowną bliskością, dała gwałtowny krok w tył. Gdyby nie jego silna dłoń, znów upadłaby na ziemię.
– Ostrożnie i bez strachu. Przecież cię nie zjem – powiedział wciąż rozbawiony, patrząc jak ponownie się rumieni i zakłopotana odwraca głowę.
– Już dam sobie radę. – Marzyła by jak najprędzej zostawił ją samą.
– Coraz mocniej pada, grzmi, a ty masz obolałą kostkę. Myślę, że lepiej będzie, jeśli cię podwiozę do domu.
– Nie, nie! – niemal wykrzyczała te słowa. – To nie problem…
– Mam cię siłą wsadzić do auta, czy zrobisz to sama?
Otuliła się ramionami jakby w geście samoobrony.
– Naprawdę nie trzeba… – Nawet nie zdążyła skończyć, gdy chwycił ją w ramiona, bez wahania podniósł i posadził w samochodzie. Potem sam wskoczył na miejsce kierowcy, robiąc to dosłownie w ostatniej chwili, bo z nieba spadł istny potop. Otoczyła ich wysoka, nieprzenikniona ściana wody, a szum padającego deszczu zagłuszał nawet myśli.
– Tak, pewnie – powiedział z sarkazmem. Przeczesał dłonią mokre włosy i odwrócił się przodem, kładąc ramię na oparcie fotela, na którym siedziała. – Powinniśmy po drodze kupić jakieś kwiaty.
– Zbierałam je dla przyjemności – po raz pierwszy odważyła się uśmiechnąć, podnosząc wzrok i spoglądając mu prosto w oczy. Ze świstem nabrał powietrza do ust, zaciskając dłonie w pięści. Mało brakowało, a po raz drugi w przeciągu ostatnich minut, straciłby panowanie nad samym sobą. Cóż było w niej takiego, że zachowywał się niczym nieopierzony młokos, spragniony pierwszej kobiety w swoim życiu?
– Im szybciej odwiozę cię do domu, tym lepiej – mruknął, zapalając silnik. – Powiedz tylko gdzie mam jechać.
– Prosto do końca, w prawo, dalej druga w lewo.
Przez całą drogę milczeli, oboje pogrążeni w myślach. Nika machinalnie nawinęła na palec kosmyk włosów, wciąż niepomiernie zdumiona tym, co ją spotkało. Nigdy wcześniej nie odważyła się nawet na bardziej niewinne pieszczoty, wszystko kończyło się zazwyczaj na pocałunku. A teraz, zupełnie bez sprzeciwu, pozwoliła kompletnie obcemu mężczyźnie, dotykać się w tak intymnych miejscach. I to w dodatku takiemu, który w normalnych warunkach, minął by ją na ulicy, nie zaszczyciwszy ani jednym spojrzeniem. Akurat tego była stuprocentowo pewna. Co więc się stało, tam na wąskiej uliczce, pośród kwitnących akacji?
Nagle jęknęła. Te jej stare, wysłużone kalosze! W dodatku w taki intensywnym, rzucającym się w oczy kolorze. Co też on sobie o niej pomyślał? Nic dziwnego, że nazwał ją dzieciakiem, choć miała już prawie dwadzieścia lat.
– Gdzie teraz? – mężczyzna ze zniecierpliwieniem przerwał te rozterki moralne.
– W prawo. Numer czterdzieści dziewięć.
Nie była zadowolona z faktu, że dowiedział się gdzie mieszkała. Ale z drugiej strony, na co ona właściwie liczyła? Po samym jego wyglądzie, ubraniu, samochodzie, było wyraźnie widać, że pochodził z kompletnie obcego świata. Nie mówiąc już o wieku, bo przypuszczała, że dawno miał rozpoczęty trzeci krzyżyk.
– Tutaj? – spytał, zatrzymując się pod klockowatą willą, ze ścianami obrośniętymi bluszczem.
– Tak. Dziękuję za podwiezienie. – Chciała po prostu wysiąść, ale powstrzymał ją, chwytając za łokieć i przyciągając ku sobie. Poczuła, że serce zaczyna bić jej jak oszalałe, a całe ciało drętwieje. Mimowolnie oblizała spierzchnięte wargi czubkiem języka.
– Lepiej już idź – powiedział dziwnie schrypniętym głosem, wbijając głodne spojrzenie w jej usta.
– To mnie puść!
– Naprawdę… – nie skończył, tylko pochylił się raptownie, całując ją z żarem, który zaskoczył ich oboje. Odpowiedziała z taką samą namiętnością, choć wyraźnie wyczuł, że brakowało jej wprawy. Absurdalnie, podnieciło go to jeszcze bardziej.
Gdyby nie głośny huk pioruna, nie wiadomo czym by się to skończyło. Oboje podskoczyli gwałtownie, jednakowo zaskoczeni i zdezorientowani. Przez długą chwilę siedzieli tak nieruchomo, mierząc się w milczeniu wzrokiem. Potem dziewczyna w pośpiechu wysiadła z auta. Nie obchodziło jej to, że wyglądało to tak, jakby salwowała się ucieczką. Akurat teraz był to niczym nie znaczący szczegół.
Po prostu czuła, że jeśli tego nie zrobi, to z zupełnie niepodobną do niej pazernością, rzuci się na nieznajomego, by kontynuować przerwany pocałunek.
I właśnie to ją tak przeraziło.
***
Miał przed sobą dwa ważne spotkania, jedno zebranie i całą masę innej pracy. Ale akurat dziś nie potrafił się na niczym skupić.
I to wyłącznie dlatego, że wciąż widział przed sobą ogromne, podobne do sarnich, przestraszone oczy, patrzące na niego ze szczupłej, wyrazistej twarzy. I także dlatego, że nadal czuł smak miękkich ust, aromat skóry, pachnącej malinami.
Co on u diabła wyprawiał?
Jak to możliwe, by całkiem przeciętna, kompletnie nieznajoma dziewczyna, tak zaprzątała jego myśli?
Raczej powinien być wściekły, że przez nią spóźnił się na z dawna wyczekiwaną randkę. O mało co, przeszłoby mu koło nosa takie piękne bzykanko.
I co on na to? Nic, zupełnie nic.
Zacisnął zęby i zdecydowanie przysunął ku sobie dwie obszerne teczki. Jako prezes i główny udziałowiec tak dużej firmy, nie mógł sobie pozwolić na bezsensowne marnowanie czasu. Za wszelką cenę musiał się skupić.
Odreaguje później. Dziś wieczór spotkań w klubie, a on spodziewał się sporej niespodzianki. Zresztą doskonale się składa, bo czuł jak w środku wrze, jak wszystkie myśli koncentrują się wokół jednego tematu. Pragnął seksu i właśnie do tego służyły mu kobiety.
Tylko, że ona podobała mu się ze względu na swą świeżość, niewinność, jakąś dziwną nieśmiałość, z którą spoglądała na niego spod długich rzęs.
Czuł jak spodnie wybrzuszają się pod wpływem wspomnień wczorajszego zdarzenia, jak puls przyspiesza, a oddech staje się coraz bardziej urywany. Zamknął oczy i przywołał obraz nagich, smukłych nóg, delikatnej skóry i odurzającego zapachu. Na reakcję swego ciała nie musiał długo czekać. Rzadko kiedy miewał tak wspaniałą erekcję…
Jasna cholera! Stanowczo musi się dziś wyszumieć. Widocznie zrobił sobie zbyt długą przerwę, ale z drugiej strony nie miał wyboru. Praca, praca, praca. Nawet ostatnia noc nie zaspokoiła w pełni wszystkich zaległości..
Po kwadransie z hukiem zamknął teczkę. Przeczesał palcami włosy i westchnął.
Nie, tak się nie da.
Albo urwie się dziś na cały dzień z pracy, albo wsiądzie do auta i pojedzie pod adres, gdzie wczoraj zawiózł nieznajomą. Pierwsze odpadało, pozostało drugie.
Rzucił zdumionej sekretarce kilka słów i nie czekając na windę, zbiegł po schodach. Tak się spieszył, że ruszył z miejsca z wizgiem opon. Całe szczęście, że to nie była długa droga, zaledwie dziesięć minut.
Zatrzymał się niedaleko odrapanej furtki.
Siedział w samochodzie i zastanawiał się, co ma powiedzieć? Czuł się jak idiota wymyślając różne preteksty, ale żaden z nich nie był wystarczająco dobry.
I wtedy ujrzał smukłą sylwetkę nieznajomej. Jej jasnozłote włosy lśniły w promieniach popołudniowego słońca, a na nogach wciąż miała te zabawne kalosze.
Zamyślona zamknęła za sobą furtkę i ruszyła w przeciwnym kierunku, nawet nie zwróciwszy uwagi na stojący nieopodal samochód. Wsadziła dłonie w kieszenie zbyt obszernej kurtki i spuściła głowę.
Co miał zrobić?
W pośpiechu wysiadł z auta i ruszył za nią.
Kiedy już prawie ją doganiał, stanęła nagle i odwróciła się.
Oboje zamarli w bezruchu. W końcu zdecydował się odezwać pierwszy.
– Cześć.
– Cześć – odpowiedziała, rumieniąc się. Miała delikatną cerę, bladą i gładką, twarz w kształcie serca i ogromne fiołkowe oczy. Jak to możliwe, że wczoraj tego nie zauważył?
Nie wiadomo skąd, nadeszło porównanie z laleczką.
Dokładnie. Była tak samo słodka, doskonała w każdym szczególe.
I te usta, wyraziste, cudowne…
Cholera! Kompletnie mu odbiło!
– Znalazłem w aucie kasę na wycieraczce. Myślałem, że może ty ją wczoraj zgubiłaś?
Najpierw na niego spojrzała. A potem zaczęła się śmiać. To był cudowny dźwięk, budzący w nim dość mroczne pragnienia.
– To najgłupszy pretekst jaki słyszałam – odparła, ocierając załzawione oczy. – Masz minus jeden punkt za brak szczerości.
Nie spodziewał się po tak kruchej i eterycznej istocie, takiej stanowczości. Stał pośrodku ulicy, niczym stremowany nastolatek, czując tylko narastającą złość. I pożądanie.
– Dlaczego pretekst? – wzruszył ramionami. – Robię to z dobrego serca. Nie wyglądasz na kogoś, kto może sobie pozwolić na jakąkolwiek finansową stratę.
Zaledwie wypowiedział te słowa, a już ich pożałował. Ale dziewczyna nie rozzłościła się, choć wyraźnie widział, że ją uraził.
– Minus dwa punkty za kolejne kłamstwo. A teraz mów! Czego chcesz?
Z niesmakiem pomyślał, że wczoraj sprawiała wrażenie bardziej niewinnej. I bezbronnej.
Mierzyła go z ciekawością wzorkiem, zastanawiając się co odpowie. To było nawet zabawne, gdy taki mężczyzna, wił się pod ciężarem jej spojrzenia, usiłując wymyślić kolejny, głupi pretekst, zamiast wyznać prawdę.
Ale tacy jak on, nigdy jej nie mówili. Woleli kłamać, mamić, obiecywać, a potem, gdy już dostali, to co chcieli, po prostu odchodzili.
Był zbyt przystojny, zbyt bogaty i zbyt doskonały. Wczoraj wyglądał bosko, ale dzisiaj… W eleganckim garniturze, pod krawatem, z tym swoim posępnym wzorkiem, zielonymi oczyma, mógł po prostu zaczarować.
Dzieląca ich odległość, jej pozorne opanowanie, stanowiło coś w rodzaju przeciw czaru. Musiała zachować chłód w oczach, choć całe jej ciało płonęło, niemo błagając o kolejny pocałunek, o następny dotyk.
– Ciebie – odpowiedział cicho, podchodząc znacznie bliżej niżby chciała. Odruchowo cofnęła się do tyłu, zahaczając nogą o krawężnik. Przeraził ją widok prawdziwego głodu w jego ciemnych źrenicach i reakcja własnego ciała, gdy tylko się zbliżył.
– Czy tym razem zasłużyłem na plusowe punkty za szczerość?
Stał tuż obok, wysoki, potężny, hipnotyzujący spojrzeniem i uśmiechem. Chyba zorientował się jak mocno była speszona i jak trudno było jej zachować zimną krew.
– Na jeden, owszem. – Cofnęła się tak bardzo, że za plecami poczuła kłujący żywopłot sąsiadów. – Jednak nie rozumiem, skąd to zainteresowanie moją skromną osobą?
– Minus jeden punkt za nieszczerość – odpowiedział, a jego dłoń niemal bezwiednie powędrowała do gładkiego, pokrytego rumieńcem, policzka dziewczyny. – Nikt, nigdy nie mówił ci, że jesteś piękna?
– Nie w ten sposób.
– W takim razie otaczali cię sami zimnokrwiści głupcy. – Nie wytrzymał się i pochylił, szukając wargami jej ust. Poczuł, jak jego ciało opanowuje gorączka, podniecenie tak wielkie, że całkiem stracił zdrowy rozsądek.
Z początku poddała się temu nieco biernie, jakby zdziwiona postępowaniem, którego się nie spodziewała. Potem odepchnęła go i wyrwała się z uścisku silnych ramion.
– Zwariowałeś? Jesteśmy na ulicy!
– Możemy jechać w każde miejsce, w które zechcesz.
– W żadne nie chcę! – rozzłościła się nieoczekiwanie. Drażniła ją ta pewność siebie, własne fizyczne zauroczenie i odrobina bezczelności w jego głosie.
– Chcesz – powiedział cicho, wyraźnie akcentując to słowo.
– Nika! Halo!
Odwróciła głowę, dziękując niebiosom, że zesłały ratunek w postaci nadbiegającej truchtem sąsiadki.
– Kochaniutka, mam te książki dla twojej mamy. A to kto? – Starsza pani zmierzyła, uważnym, nieco wścibskim spojrzeniem, znieruchomiałego mężczyznę.
– Komiwojażer – skłamała dziewczyna na poczekaniu, z całej siły unikając wzorku nieznajomego.
– Komiwojażer? – zdziwiła się sąsiadka. – A co on sprzedaje?
– Dywany. – W głosie Dominiki można było wyczuć niejaką desperację.
– To ja bym chętnie obejrzała. Potrzebuję taki mały do salonu.
– Ale to są takie dywaniki do modlitw dla wyznawców islamu, pani Rogalska.
W tym momencie znieruchomiały mężczyzna prychnął pogardliwie. Kobieta ponownie zmierzyła go spojrzeniem, znad opuszczonych na nos okularów.
– A faktycznie. On urodą nawet przypomina araba. To straszne, co się dzieje na tym świecie…
Zanim na dobre zaczęła biadolić, Nika powiedziała grzeczne do widzenia i biegiem ruszyła z powrotem do domu. Udało jej się zatrzasnąć furtkę, tuż przed nosem goniącego ją faceta. W oddali, osamotniona sąsiadka wylewała gorzkie żale, nad nieuprzejmą młodzieżą, przepowiadając rychły upadek ludzkości i nadejście apokalipsy.
– Otwieraj! – warknął z wściekłością. – Musimy porozmawiać!
Wyglądał na wysportowanego. Nie czekała, aż zdecyduje się przeskoczyć przez płot. Najzwyczajniej w świecie ewakuowała się do wnętrza domu, przekluczając drzwi i dziękując przypadkowi, który sprawił, że była dziś całkiem sama. Przynajmniej uniknęła kłopotliwych tłumaczeń.
Nie przeskoczył przez ogrodzenie. Domyślił się, że dziewczyna nie chce z nim w tej chwili rozmawiać. Co za uparta, nieznośna… Klnąc w duchu, wrócił do auta i wystukał pewien numer. Gdy po drugiej stronie odezwał się aksamitny, kobiecy głos, sucho wyjaśnił o co chodzi. A potem walną telefonem o kokpit z wściekłością.
– Będziesz moja – wysyczał, ruszając gwałtownym zrywem do przodu. – Jeszcze będziesz moja!
Opanowały go mroczne myśli, marzenia o tym co z nią zrobi, gdy już całkowicie znajdzie się pod jego urokiem. Marzenia pełne brutalności i upokorzeń.
Bo Dawid tylko taki seks uznawał. Uwielbiał strach w oczach swoich ofiar, ich bezbronność i bezradność. Stąd zauroczenie nieznajomą. Jej niewinnością, czystym spojrzeniem, delikatnością.
Jeszcze wczoraj chciał się tylko pozbyć wspomnienia o niej.
Dziś snuł skomplikowany plan zwabienia jej w pułapkę.
I wiedział, że nie spocznie, dopóki tego nie dokona. Bez względu na wszystko.
Będzie jego.

link do części II - klik

22 komentarze:

  1. Ja z chęcią przeczytam dalsze części . Prosze wstaw je szybko.

    OdpowiedzUsuń
  2. O nie... Ja nie chcę żeby on byl taki brutalny i bezwzględny, nie... Proszę... Cudne obiecujące opowiadanie ale niech ona się nie da. Proszę...

    OdpowiedzUsuń
  3. Baaaardzo fajne opowiadanko! Deberwuje mnie tylko imię nika, mam właśnie z taką na pieńku... Ale moja prywatna uwaga

    OdpowiedzUsuń
  4. Ah Babeczko, mi wszystko co piszesz pasuje :D! Uwielbiam Twój styl i pomysły :) dlatego nie ma się co dziwić, że napiszę DAJ NAM WIĘCEJ!!!!! ale nie zapominaj o czasie, 3metrach i reszcie !! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A szczególnie o czasie! :D

      Usuń
    2. 3 MILACH a nie metrach !!!!!!!

      Usuń
    3. Ech, bo też sobie wymyśliłam tytuł. Mogłam chociaż dać pięć mil, przynajmniej byłoby mniej skojarzeń...

      Usuń
    4. Sorki... Ale wtopa!

      Usuń
  5. no w koncu sie doczekalam :) bo juz myslalam ze nigdy nie bedziesz konczyla tego opowiadania :) mozesz mi nie wierzyc ale okropnie sie ucieszylam kiedy prezczytalam tytul dzisiejszego opowiadania. Tylko mam prosbe niech on nie bedzie taki brutalny tylko np. zrozumie ze sie zakochal a ona niech tak latwo mu sie nie daje :d takie moje uwagi do kotrych oczywiscie nie musisz sie dopasowywac tylko prosze cie PISZ TO DALEJJJJJ :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Początek jest praktycznie taki sam jak w opowiadaniu "Przejście przez pasy" miki_kamaka. Za to daje duży minus, ale reszta jest w porządku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem więcej - specjalnie przeczytałam opowiadanie Miki i wykasowałam część podobieństw. Jednak zdziwię Was, ale nie to opowiadanie (choć bardzo je lubię i jest dla mnie ósmym cudem świata ;-) nie było inspiracją.

      Usuń
  7. Fajnie się zapowiada. Tak sobie myślę, że w tym przypadku dobrze by było trochę facetowi "utrudnić" życie... :-) może podczas prób zdobywania Dominiki w celu jej wykorzystania on się zakocha, a ona w nim nie, bo zorientuje się, że to gra i zawalczy jego własną bronią doprowadzając go do zakochania i zostawiając samego. I dopiero, gdy facet zrozumie, co zrobił, co stracił, trochę pocierpi i zacznie walczyć szczerze i wszystko skończy się happy endem... tak w skrócie, mam nadzieję, że się nie poplątałam się w tym opisie :-)
    Pozdrawiam ciepło
    Frania

    OdpowiedzUsuń
  8. No no Babeczko co opowiadanie to lepsze :) Czekam z niecierpliwością na dalsze części :) Oby były szybko!!! xD

    OdpowiedzUsuń
  9. znowu ten sam schemat.. zimny drań i nieuświadomiona dziewica. Ale to tylko taka moja cicha obserwacja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ja tak lubię akurat ten schemat ;-) Cóż poradzić...

      Usuń
  10. Oj zakręcę Wami jutro, zakręcę... Hi, hi!
    Bo nic nigdy nie jest proste i oczywiste...

    OdpowiedzUsuń
  11. błagam o dalsze części!!! ale nie krzywdź za mocno głownej bohaterki! bo happy endy tez są nam czasem potrzebne :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Właśnie napisałam zakończenie i sama się przy nim popłakałam ze wzruszenia. Ale nic nie powiem, poczytacie, podumacie, ocenicie...

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.