Wiem, że mało. Ale nie
zdążyłam przygotować więcej. Mam nadzieję, że uda mi się dodać coś w tygodniu,
ale nie obiecuję, bo ostatnio mam nawał obowiązków :-)
Czas poświęcony zemście (V)
Aby zabić czymś nudę,
zajrzała w każdy, nawet najmniejszy zakamarek. Bastian beztrosko drzemał w
łóżku. Była jednocześnie zła i zawiedziona jego zachowaniem. Tylko czy powinna?
Trudno powiedzieć o nim „sprzymierzeniec”.
Prócz chłodni, w której
leżał trup grubasa, ogromnej sali, będącej zarówno centrum dowodzenia jaki i
sypialnią, odkryła jeszcze mały schowek, istną rupieciarnię pełną śmieci. Nie
zabawiła tam długo. Kichając pod wpływem nagromadzonego kurzu, wróciła przed
mrugający fiołkowym światłem pulpit. W zadumie przewertowała zawartość komputera.
Lecz nie znalazła ani słowa na temat tego, kim mógł być tajemniczy pan X. Pozostawał całkowicie anonimowy.
– Chcesz pospać?
Odstąpię ci łóżko na kilka godzin?
– Nie jestem
śpiąca.
– A ze mną?
– Daj mi spokój –
warknęła z niechęcią.
– Myślisz, że
znajdziesz coś ciekawego?
– Jak masz mnie
denerwować, to lepiej idź dalej spać.
Bastian przeciągnął się
i ruszył w kierunku automatu z kawą. Potem czekając na napełnienie kubka,
wyciągnął z kieszeni papierosy.
– Musisz tym
smrodzić? – spytała poirytowana Sara.
– Muszę – odparł
krótko i zaciągnął się, patrząc na nią z nieco drwiącym uśmieszkiem. –
Poczęstować cię?
Zirytowana prychnęła,
przewracając oczyma. Powodem była również świadomość, że będzie musiała spędzić
z nim najbliższe kilka godzin. Miała nadzieję, że tylko tyle i pomoc nadejdzie
wystarczająco szybko. Zadbała o to, jeszcze przed całą akcją.
– Niepotrzebnie
się denerwujesz – ciągnął Bastian. – Z danych w systemie wynika, że pan X
przybędzie za trzy dni. Po towar. Mamy więc mnóstwo wolnego czasu i siebie
nawzajem.
Udała, że nie dotarła
do niej ta aluzja. Ze zmarszczonymi brwiami, przeglądała listę klientów, którą
przed chwilą wypluł z siebie komputer. Ileż było na niej znanych nazwisk! Sama
śmietanka towarzyska. Kilka osób działających w organizacjach dobroczynnych.
– Zobacz – Bastian
niezauważalnie stanął za plecami Sary. – Sam komendant główny Straży. I wiceprezydent
– wskazał palcem.
– Widzę –
mruknęła, po raz kolejny dziękując w duchu, że nie było na niej Iana. Nie
wiedziała, co by zrobiła gdyby… Nie, lepiej o tym nawet nie myśleć.
– Nic dziwnego,
mało kogo stać na takie rarytasy.
– To nie rarytasy,
to kanibalizm – odparła z naciskiem. – A ty? Też jesteś w spisie?
– Nie. Ja wolę to
– podniósł do góry paczkę z papierosami. – Oraz zabijanie i seks.
– Zamknij się. Te
aluzje są niesmaczne. Zwłaszcza w tym miejscu.
– To co chcesz
robić?
– Zwolniłeś
miejsce, więc idę spać.
Zanim zdążył
odpowiedzieć, zsunęła wysokie, skórzane buty i dosłownie padła na rozgrzebane
łóżko.
– Obudź mnie w
razie konieczności – powiedziała i zamknęła oczy, próbując nie zwracać uwagi na
obcy, niezbyt przyjemny zapach koca i poduszki.
Bastian długo jeszcze
stał w miejscu, mieszając kawę i w zadumie patrząc przed siebie. Potem powoli
się uśmiechnął. Sara bardziej wydawała się być poirytowana jego towarzystwem
niż przerażona sytuacją, w jakiej się znaleźli.
Poza tym, jego
dziecinka myślała, że ma przed nim sekret. O nie, nie z nim takie numery! Za
długo chodził po tym świecie, żeby wyzbyć się wrodzonej ostrożności, tylko
dlatego, że przeciwnik miał zbyt piękne oczy.
Usiadł przy pulpicie i
położył nogi na blacie. Małymi łyczkami pił kawę, zapalił kolejnego papierosa i
zastanawiał się, co powinien dalej zrobić. Na zewnątrz, w ukrytym hangarze,
stał mały transporter. Już na samym początku, wykasował informacje o nim, aby
Sara była przekonana, że nie mogą wydostać się stąd bez pomocy. Można go było
uruchomić zdalnie, za pomocą odpowiedniego kodu. Bastian był pewien, że ten troglodyta,
który tu mieszkał, musiał mieć go gdzieś zapisanego. Przez godzinę myszkował
wśród plików, aż w końcu znalazł to, czego potrzebował.
Sara chyba faktycznie
zasnęła, bo leżała na wznak, z rozrzuconymi ramionami, z włosami rozsypanymi na
poduszce, a jej piersi podnosiły się rytmicznie i opadały.
Podszedł bliżej i
przykucnął. Wciąż zamyślony przechylił głowę na bok i delikatnie dotknął
miękkiego policzka kobiety.
Powinien był ją zabić.
A on co robi? Pomaga, by to ona mogła później zabić jego. Absurdalna, wręcz
kuriozalna sytuacja.
Potem wstał i ruszył na
mały rekonesans. W zasadzie nie było tego wiele. Wyszedł na zewnątrz i
sprawdził hangar. Przy okazji stwierdził, że zapowiada się spore załamanie
pogody.
Planeta, którą wybrali
na swój dom, była miejscem mało zaskakującym, o monotonnych krajobrazach.
Wszędzie piasek, skały, skały i piasek. Ale kilka razy do roku, przetaczały się
przez kontynenty ogromne nawałnice, podczas których przez kilka godzin intensywnie
padał deszcz i szalały burze.
Właśnie nadchodziła
jedna z nich. Bastian uwielbiał widok skłębionych na horyzoncie, potężnych
granatowo-czarnych chmur, które co rusz przecinała jasna wstęga błyskawicy.
Roześmiał się
zadowolony.
Biedna Sara. Będzie
musiała jednak znosić jego towarzystwo, przynajmniej przez następne dwie doby.
Wrócił do środka i
skierował się ku chłodni. Ale tam nie znalazł nic ciekawego, więc szybko
przeniósł się do małego pomieszczenia, jakby magazynu czy coś w tym rodzaju.
Nie włączył światła,
wystarczyła mu mała, podręczna latarka, wisząca na haku tuż przy wejściu. A
potem zaczął metodycznie przeglądać cały bałagan w tej graciarni. Nie wierzył,
że nie znajdzie niczego ciekawego.
I faktycznie, w samym
rogu, stała nieduża skrzynia, tak gładka, że wyglądała na wykonaną z jednolitego
kawałka. Ale mężczyzna delikatnie przesunął po niej opuszkami palców. Wiedział
z czym do czynienia i wiedział jak to otworzyć.
Wieko odsunęło się z
cichym sykiem, a wewnątrz zapaliły się dwie lampki, podświetlające zawartość. Prócz
lekarstw, kilku sztuk broni było coś jeszcze, co wyglądało jak mało ciekawa
szmata do podłogi. Ale tylko wyglądało.
Bastian w zastanowieniu
przyglądał się temu, co przed chwilą znalazł. To była bardzo droga rzecz,
używana jedynie przez jednostki specjalne lub przez niektórych decydentów,
bezcennych w swym własnym mniemaniu.
Ściągnął koszulkę i na
nagie ciało założył coś, co przypominało cienki, cielisty bezrękawnik.
Wiedział, że jest w stanie powstrzymać każdy pocisk broni ręcznej. Kamizelka
idealnie dopasowała się do jego ciała, tworząc coś w rodzaju drugiej skóry.
Potem ponownie nałożył
koszulkę, ubrał sweter, a na końcu płaszcz. Żałował, że nie znalazł drugiej,
dla Sary.
Wyszedł ze składziku i
spojrzał na śpiącą kobietę. Poczuł nieopanowaną chęć, by ją pocałować. To było
tak silne, że pomimo całego swojego opanowania, nie potrafił temu zaradzić.
Bardzo ostrożnie się
pochylił i dotknął wargami jej ust. Pachniała czymś wyjątkowo przyjemnym, choć
nie umiał określić czym. Uśmiechnął się i pogłębił pocałunek.
Sara wymruczała coś i
leniwym ruchem zarzuciła mu ręce na ramiona. Wciąż jeszcze zaspana, lekko
nieprzytomna, chyba nie do końca zdawała sobie sprawę z tego co robi?
Wszystko nagle zrobiło
się takie zmysłowo wilgotne, leniwie pożądające. Miała wrażenie, że znajduje
się w środku cudownego, erotycznego snu.
Z wdzięcznością
przyjęła ciepło drugiego ciała, prężyła się pod natrętnym dotykiem gorącej
dłoni, która wślizgnęła się pod jej bluzkę i pieściła nabrzmiałe piersi.
Nie, nie! Jeśli to był
sen, to nie chciała się budzić!
A potem otworzyła oczy
i zamarła.
Bastian przerwał
pocałunek i uniósł głowę. Ciężko oddychał, jak po niesamowicie intensywnym
wysiłku, a w jego wzorku dostrzegła coś zupełnie nowego, coś, czego nigdy
przedtem nie widziała.
To nie było
rozbawienie, drwina czy chłód. To było pożądanie, bezkresne jak pustynia, która
ich otaczała.
– Co robisz? –
jęknęła, próbując go od siebie odepchnąć.
– Całuję cię –
odparł schrypniętym głosem.
– Jak śmiesz! –
odsunęła się mierząc go gniewnym wzorkiem.
– Przecież tego
chciałaś?
– Niczego nie
chciałam! Byłam zaspana i nieprzytomna, a ty wykorzystałeś sytuację!
Gwałtownie wstał. W
ciemnych źrenicach ukazała się tłumiona złość.
– Chciałaś. Pragnęłaś
tego tak samo mocno jak ja, dopóki nie zorientowałaś się, z kim masz do
czynienia.
– A nawet gdyby,
to co? Jeszcze raz spróbujesz takich sztuczek…
Oboje zamarli, gdy od
zewnątrz dało się słyszeć jednostajny warkot.
– Pan X? – spytał
Bastian z powątpiewaniem.
Sara tylko zerwała się
z łóżka, usiłując doprowadzić do porządku bluzkę i włosy. Potem ruszyła pędem w
kierunku wyjścia.
– Stój! Gdzie
idziesz? – Zastawił jej drogę.
– To pomoc.
– Jesteś tego
pewna?
– Jestem! A teraz
przepuść mnie.
Widział w jej oczach resztki
gniewu, a nade wszystko ekscytację. Zacisnął usta, zdając sobie sprawę na co
liczyła i jak niebezpieczna może być ta nadzieja.
Drzwi otwarły się, więc
błyskawicznie się odwrócił, osłaniając Sarę własnym ciałem.
Do środka wszedł
wysoki, postawny mężczyzna, z szerokim uśmiechem na ustach.
– Ian! Nareszcie!
Chciała do niego
podbiec, przytulić się, w końcu poczuć się bezpiecznie, ale Bastian brutalnie
chwycił ją za ramię i przytrzymał.
– Puszczaj! –
szarpnęła się ze wściekłością.
– Co on tu robi?
Ian uśmiechnął się
tylko, unosząc w górę ręce. Wciąż miał się na baczności, widząc wycelowany
wprost w siebie czubek fazera.
– Przybyłem na
ratunek pani mego serca. A tak serio, to dlatego, że moja najlepsza
przyjaciółka potrzebowała pomocy.
Sara ponownie się szarpnęła.
– Wysłałam do
niego wiadomość, w której wszystko opisałam i podałam kod nadajnika, który
wzięłam ze sobą.
– Nadajnika?
– Tak. Dlatego nas
znalazł. Myślisz, że jak inaczej trafiłby na to pustkowie? Telepatycznie? –
zadrwiła. – Zadowolony z wyjaśnień? A teraz mnie puść! Już nie potrzebuję
twojej pomocy!
– Saro… – głos
Bastiana był tak cichy, że swoje imię odczytała niemal z ruchu jego warg.
Zmierzył się wzrokiem ze stojącym naprzeciwko nich mężczyzną. I z całą siłą
ścisnął trzymany w dłoni fazer. – Saro… Wiedziałem o tym, dlatego zniszczyłem
ten nadajnik. A potem, zanim zamknąłem się w skrzyni, wrzuciłem jego resztki do
rzeki…
Bardzo długo nie
docierał do niej sens tych słów. Pobladła tak bardzo, że zaczął się obawiać, iż
zemdleje.
Ian przestał się
uśmiechać.
– Widzisz do czego
doprowadziło twoje wścibstwo? – wybuchnął. - A mogłaś sobie teraz leżeć w
komorze hibernacyjnej, beztrosko śniąc o lepszym świecie.
– Ja wciąż nie
rozumiem…
– Nie bądź głupia.
Wiesz ile po tych kilku miesiącach mam na swoim rachunku?
– Przecież jesteś
bogaty? Byłeś!
– Ale teraz mam
znacznie więcej.
Patrzyła na człowieka,
którego wydawało jej się, że tak dobrze zna. Na człowieka, którego nadal
kochała, choć złamał jej serce. Na wyraz jego twarzy, wykrzywionej pod wpływem
złości i chciwości.
– Poza tym Saro,
kochanie. Nie masz pojęcia jak doskonała jest kuchnia oparta na mięsie. Takim
prawdziwym, nie syntetycznym.
Uśmiechnął się, jakby
na wspomnienie czegoś niesłychanie przyjemnego. Nic już nie mówiła, tylko wlepiała
w niego wzrok, w którym obok oszołomienia, pojawiła się rozpacz, a następnie
złość i gniew. Bastian obserwował ich w milczeniu, czując tylko, jak dłoń Sary
kurczowo zaciska się na jego ramieniu. Tak mocno, że stawało się to bolesne.
– Saro, kocham
cię, ale takich jak ty mogę mieć na pęczki. Dlatego przykro mi bardzo, zostanę
przy tym co mam. Przy poważnym, dochodowym biznesie. A teraz panie Novak załatw
ją. Trzeba skończyć tę zabawę, zamówienia czekają.
Obojętność na twarzy
Iana była najgorszą rzeczą jaką widziała w całym swoim życiu. Gorzej, to nie
była obojętność. To był prawdziwy chłód, wyrachowanie i odrobina szaleństwa. I
pomyśleć, że to tego drugiego nazwała psycholem…
– Niestety panie
X, wydaje się, że nie mam ochoty tego zrobić – powiedział cicho Bastian.
– Co?! – Ian
uniósł w zdumieniu brwi. – Ty też masz do niej słabość? Ha, ha! To nawet
zabawne.
– Handel ludzkim
mięsem? – wyszeptała Sara zdrętwiałymi wargami.
– Nie kochanie. To
jest całkiem poważne. Jak będzie? Mam zabić was oboje czy tylko ją?
– Na razie to ja
do ciebie mierzę – odparł ze spokojem Bastian.
Jakby w odpowiedzi na
niesłyszalne wezwanie, ponownie otwarły się drzwi wejściowe i za plecami Iana
stanęło trzech potężnych, uzbrojonych mężczyzn.
– Trzy do jednego,
chyba mam przewagę?
– Możliwe.
– Dobrze, zróbmy
tak. Opuść broń i porozmawiajmy.
– Nie.
Chciał nacisnąć spust,
ale nie zdążył Dłoń Sary podbiła lufę i wytrąciła mu fazer z ręki. W tym samym
momencie Ian wystrzelił. Pierwsze pociski odrzuciły Bastiana do tyłu, tak, że
upadł na plecy.
Jeszcze próbował się
podnieść, ale Ian błyskawicznie do niego doskoczył, a potem strzelił dwukrotnie
z bliska w tułów. Sara krzyknęła i usiłowała mu w tym przeszkodzić, ale
odepchnął ją w kierunku jednego z umięśnionych osiłków, który unieruchomił jej
ramiona.
Przez chwilę patrzyła z
przerażeniem na to, jak konwulsyjnie drgały kończyny Bastiana. Później jego
ciało zamarło w bezruchu.
Sara wrzasnęła, z
wściekłością usiłując się wydostać z żelaznego uścisku. Myślała, że zna już
wszelkie odcienie złości. Ale teraz…
Gdyby mogła, zamordowałaby
Iana gołymi rękoma! Za wszystko! Za Sala, za każde kłamstwo, za to, że przez
tyle lat żyła wspomnieniem o człowieku, który nie był tego wart. I za Bastiana,
który chcąc jej pomóc, musiał zginąć.
Jej eks chyba wyczuł tę
złość, bo roześmiał się lodowato i kopnął nogą martwe ciało przeciwnika.
– Szkoda. A swoją
drogą, tak mu zawróciłaś w głowie, że stracił zdrowy rozsądek. I wrodzoną
ostrożność. A teraz – podszedł bliżej. Splunęła mu w twarz, ale on odpłacił silnym
uderzeniem. – A teraz, kolej na ciebie kochanie. Najpierw się zabawimy, tak na
pożegnanie. I wiesz co? Mogę ci jedno obiecać. Nie zjem cię – szepnął jej na
ucho wyraźnie rozbawiony.
Czekam z niecierpliwością na kontynuację *.*
OdpowiedzUsuńOoh, za krótkie. Uwielbiasz budować napięcie, co? ;D Juz sie nie moge doczekać kolejnej części, gdzie cudownie ocalały (przez kamizelkę) Bastian bedzie jej szukał. Coś czułam, ze Ian to pan X. ;P Oj, Babeczko, zrób nam niespodziankę i wstaw cd dzis lub jutro ;D
OdpowiedzUsuńK.
Krótko, ale niesamowicie! Tylko Ty tak potrafisz. Mam nadzieję, ze mimo nawału pracy dasz rade dodać kolejna część jak najszybciej ;) niecierpliwie czekam na więcej !
OdpowiedzUsuńBoze Babeczko.. To opowiadanie jest jednym z twoich najlepszych! Najlepsze jest to ze nie chodzi o sama historie milosna miedzy bohaterami ale tez o inny watek ktory mnie wciagnal jak zaden na tym blogu! jedno takie ale, ze o tym ze Bastian ubral kamizelke powinnismy dowiedziec sie w nastepnej czesci, to trzymaloby w napieciu! I ze pan X to Ian? Nigdy bym sie tego nie spodziewala, genialne! //Nicola.
OdpowiedzUsuńProszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę babeczko nie zwlekaj z dodaniem kolejnej cześci za długo!
OdpowiedzUsuńZdecydowanie mogę napisać, że jest to jedno z Twoich najlepszych opowiadań, ba chyba nawet najlepsze! :) zaskakujące zwroty akcji, bardzo ciekawe wątki, poza tym opowiadanie trzyma w napięciu do samego końca, a bohaterowie niejednoznaczni co tylko dodaje "smaczku" całej historii :) moge powiedzieć,że śmiało możesz pisać thrillery i kryminały bo w opowiadaniach tego typu wypadasz po prostu genialnie! czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg! :D pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBabeczko,z racji na krótki tekst proszę - wstaw jutro kolejny kawałek! ;)
OdpowiedzUsuńNie mam. Dopiero piszę :( Będzie trzeba poczekać...
Usuńbabeczko cudnie!!!!!!!!!!!!!porostu genialne opowiadanie, boskie, zaje.... :D nie każ nam za długo czekac na następną część ! proszę :)
OdpowiedzUsuńdobre, super, rozkręca się!
OdpowiedzUsuńZdecydowanie tego typu opowiadania wychodzą Ci najlepiej, Babeczko:) Świetny, wielowymiarowi i naturalni bohaterowie, bardzo pomysłowy wątek pozamiłosny:P no i genialnie poprowadzona narracja - nic tylko czytać! W sumie wolę, żebyś dała sobie czas na pisanie kolejnych części - wtedy każda kolejna będzie jeszcze lepsza:) Na takie opowiadanie mogę czekać i miesiąc! Pozdrawiam gorąco:)
OdpowiedzUsuńA gdzie ma ukochana pechowa.............................n
OdpowiedzUsuńWłaśnie wg. planu miało być dzisiaj
UsuńNie no miesiąc to przesada :D wtedy to juz wszystkie Twoje czytelniczki Babeczko uschną z tęsknoty:) dlatego nie każ nam czekać za długo na kolejna część :) najlepiej oczywyscie w tym tygodniu !:)
OdpowiedzUsuńDlaczego miesiąc? "Czas" będzie w przyszłą sobotę, aż do zakończenia.
OdpowiedzUsuńA ile przewidujesz części "Czasu..."?
OdpowiedzUsuńTak tylko próbuję się zorientować ile jeszcze przyjdzie mi poczekać zanim będę mogła przeczytać całość, bo postanowiłam sobie że nie będę czytała po kawałku, tylko jak opublikujesz ostatnią część to przeczytam wszystkie po kolei aby nie tracić wątku ;-)
S.