Zrobimy tak - będę dawała co drugi, trzeci dzień dłuższy kawałek tekstu (tak na 10 stron). Dziś kolejna część Pomyłki, ostatnia taka krótka, następne będą znacznie obszerniejsze.
Jutro lub pojutrze kawałek wyczekiwanego, alternatywnego zakończenia dla Dżina :)))
"Pechową dziewczynę" na razie zakończyłam, ciąg dalszy będzie za dwa, trzy tygodnie.
Pomyłka (IV)
Jednak zawahała się, tuż przed furtką okazałej, nowoczesnej willi. A
jeśli to nie Dominik otworzy, tylko ta jego Marina? Kompletnie o tym nie
pomyślała.
- Zamierza pani nacisnąć ten dzwonek? – Rozległ się znienacka za jej
plecami głęboki, męski głos,
Odwróciła się i zmieszana spojrzała na wysokiego, postawnego mężczyznę.
- Nie, ja… W zasadzie tak. Ale nie wiem czy to odpowiedni moment. –
Czuła, że mówi bzdury, na dodatek policzki oblał niespodziewany rumieniec.
Nieznajomy patrzył na nią bez słowa, z uśmiechem na ustach i rozbawieniem
w oczach. Anna była zbyt niedoświadczona, by zrozumieć co oznacza jego
spojrzenie, oraz to, że ma przed sobą kogoś, kto przysłowiowo, takie
dziewczątka jak ona zjada na śniadanie.
- Myślę, że zawsze jest odpowiedni moment na drinka w dobrym
towarzystwie.
- Żadnego alkoholu!
- To na kawę – nadal się nie poddawał. Potem wystukał kod na domofonie
przy furtce i szarmanckim gestem zaprosił ją do środka.
- No proszę wejść! I tak miała pani zamiar odwiedzić mojego syna, prawda?
Zapatrzyła się na niego zdumiona. Co prawda nie wyglądał na
młodzieniaszka, ale żeby był ojcem Dominika?... Z drugiej strony, gdzież ona miała oczy! Ten
sam uśmiech, ten sam kolor oczu, te same wyraziste, lekko surowe rysy twarzy.
Chyba wracał po joggingu, bo był ubrany na sportowo, a na czole wciąż perlił mu
się pot.
Bez słowa weszła do środka,
usiłując uspokoić bijące jak szalone serce. Intuicja podpowiadała, by jak
najszybciej obróciła się na pięcie i salwowała ucieczką. Ale Anka uciekała
przez całe życie, więc właśnie teraz pomyślała buntowniczo, że czas z tym
skończyć.
- Proszę się rozgościć w salonie, tam jest barek. Ja tylko skoczę pod
prysznic i zaraz będę z powrotem. Chyba że ma pani ochotę na wspólną kąpiel?
Podniosła na niego zdumiony i wystraszony wzrok.
- Żartowałem! – roześmiał się, widząc jej minę. – Niech pani nie patrzy
na mnie w ten sposób, bo poczułem się niczym smok wawelski pożerający dziewice.
- Nie jestem… - zaczęła i od razu przerwała, rumieniąc się gwałtownie.
Nie wiadomo dlaczego jego niewymuszona swoboda ją krępowała.
Uniósł obie ręce w górę i z rozbawioną miną stwierdził:
- O, nie! Z pewnością nie! Znikam i wracam za kwadrans.
Siedząc na straszliwie niewygodnej i z pewnością piekielnie drogiej
kanapie, rozglądała się dookoła, z jednej strony podziwiając wnętrze niczym z
ilustrowanego magazynu, z drugiej zastanawiając się, jak można żyć w tak
idealnie nieskazitelnym miejscu. Z melancholią pomyślała o rodzinnym domu,
pełnym nadprogramowych mebli, rozgardiaszu i kwiatów, porozstawianych we
wszelkich dostępnych wazonach. Uśmiechnęła się na to wspomnienie. Potem pomyślała,
że woli jednak ten malowniczy bałagan, niż wymuskany co do najdrobniejszego
szczegółu wystrój.
- Naprawdę przepraszam, że tak długo to trwało – drgnęła, wyrwana z
zamyślenia.
- Nie szkodzi. Czy wie pan może, kiedy Dominik wróci do domu?
- Mój niepoprawny syn chadza własnymi ścieżkami. I właśnie wyjechał
na szalone wakacje z nową ukochaną.
- Ale w takim razie…
- Nie. Zaprosiłem panią na kawę, więc proszę, niech pani zostanie. –
Usiadł naprzeciwko i bez skrępowania mierzył ją spojrzeniem. – I przestańmy być
tak oficjalni. Jestem Eryk.
- Ania – z wahaniem podała mu dłoń. Nie uścisnął jej, tylko szarmancko
przycisnął do ust, patrząc na nią nieodgadnionym wzrokiem. Poczuła się
zdecydowanie nieswojo. Czego ten facet od niej chciał? Miała na sobie zwykła
białą sukienkę, prawie szczątkowy makijaż i włosy związane w niedbały węzeł na
karku. Daleko jej było do ideału piękności, którą mógłby się zainteresować taki
mężczyzna jak on.
- A do mego syna w jakiej sprawie?
- Osobistej. – Bynajmniej nie zamierzała zdradzać jakichkolwiek
szczegółów.
- Osobistej? Pewnie nie powiesz nic więcej?
- Wolałabym nie. Wybacz, ale jeśli go nie ma… - zaczęła podnosić się z
kanapy. – Przyjdę innym razem.
- Nie ma mowy. Zaprosiłem cię na kawę, prawda?
Popatrzyła na niego z rezerwą. Z jednej strony pokusa stawała się zbyt
silna… Poczuła nagłe rozbawienie. Wstała i spojrzała mu w oczy, z odrobiną
bezczelności.
- A jeśli nie, to co? Zatrzymasz mnie siłą?
Padł przed na kolana i zaskoczył ją tym tak bardzo, że zaniemówiła.
- W takim razie błagam! Jedna godzinka na tarasie, w twoim uroczym
towarzystwie, okraszonym filiżanką wybornego espresso i czekoladowych
ciasteczek.
- W takim razie zgadzam się – powiedziała wciąż zaskoczona.
Chwilę później siedziała w wygodnym fotelu, podziwiając bajeczny widok
roztaczając się na ogromny ogród.
- Dominik kiedyś wspomniał, coś o jakiejś pomyłce na imprezie u
koleżanki. Bez szczegółów oczywiście – dodał, widząc jej przerażony wzrok. –
Ale to ty, prawda? Mój syn niezwykle dokładnie cię opisał.
Całe szczęście, że najwyraźniej zapomniał opowiedzieć o krótkiej
przygodzie w bibliotece. Inaczej chyba spaliłaby się ze wstydu na miejscu.
- Właśnie dlatego nie chciałam drinka. Alkohol mąci mi w głowie.
- Proszę, przestań! Jak pomyślę, czego to mącenie dotyczy, to aż żałuję,
że nie otwarłem szampana.
- Nie mam zwyczaju rzucać się ramiona każdego napotkanego mężczyzny –
odparła urażona. Potem z wyrzutem pomyślała o scenie sprzed kilku tygodni…
- Wyjątki potwierdzają regułę, moja piękna. Ciasteczko?
- Nie dziękuję, wystarczy. Wyjątkowo mam ochotę na coś konkretnego.
- To kolacja?
Co za uparty facet! Nie rezygnował, nie poddawał się, a w dodatku mierzył
ją bezczelnym, pełnym pewności siebie spojrzeniem.
- Jesteś dla mnie za stary – wypaliła, lekko już zdenerwowana takim
zachowaniem.
- Do czego? – spytał się z nagłym błyskiem w oku. – Do zjedzenia wspólnej
kolacji?
- Nie to chciałam powiedzieć.
- A więc do czego?
- Pójdę już. – Zarumieniona pod wpływem tych niedwuznacznych aluzji,
ruszyła w kierunku wyjścia.
- Tchórz! – usłyszała za sobą.
- Dobrze, niech będzie. Jestem tchórzem!
- Pięknym tchórzem – mruknął, stając tuż obok i wpatrując się prosto w
jej zawstydzone oczy. – Proszę, zgódź się!
- Ale…
- Mam czterdzieści trzy lata. To chyba nie, aż tak wiele?
Przygryzła wargę i spojrzała na niego z zastanowieniem. Siedemnaście lat
starszy od niej? Myślała, że więcej. Że młodzieńczy wygląd, to po prostu sprawa
zdrowego trybu życia i takie tam.
A może by tak faktycznie zamienić syna na ojca? To była niezwykła,
kusząca swym szaleństwem myśl.
I dlatego w końcu się zgodziła.
***
Drzwi wejściowe zadrżały pod wpływem silnych ciosów. Ktoś bardzo chciał,
by jak najszybciej otworzyła.
Poirytowana Ania odłożyła czytaną lekturę. Kto mógł tak bezczelnie
domagać się wpuszczenia go?
Spojrzała w judasza i gwałtownie się zarumieniła.
Dominik?
Co on tu u diabła robił?
- Zachowujesz się, jakbyś myślał, że stoję na progu wyczekując twego przyjścia
– powiedziała poirytowana na powitanie.
- Musimy porozmawiać. – Bez zbędnych tłumaczeń, wszedł do środka i ciężko
opadł na stojący w salonie fotel. - Jesteś sama?
- Tak. – Zajęła miejsce naprzeciwko, tuż na kanapie. Nie miała ochoty
proponować mu ani poczęstunku, ani niczego do picia.
- To dobrze. Powiem bez ogródek – oszalałaś?
- Dlaczego? Twój ojciec, bo z pewnością o to chodzi, to niewątpliwe
bardzo atrakcyjny mężczyzna.
- Natychmiast masz przestać!
- Co ty sobie wyobrażasz? Że to zemsta na tobie?
- Nie chodzi o to Aniu. – Pochylił się do przodu, zatapiając w jej twarzy
poważne spojrzenie. – Eryk nie jest złym człowiekiem. Moja matka zmarła, gdy
miałem siedem lat. A on naprawdę był wspaniałym ojcem. Jest też uczciwym,
porządnym człowiekiem.
- Ale?
- Jakby to delikatnie ująć… Ma dość szczególne upodobania w strefie
erotycznej.
- Szczególne? – zadziwiona uniosła do góry brwi. – Co masz na myśli?
- Nie chciałbym wdawać się w detale. Mówiąc krótko, lubi twardy seks.
Zagryzła wargi, czując jak zdradliwy rumieniec znów wypełza na policzki.
- Aniu, nie chodzi o to, by cię zniechęcić. Owszem, jestem zazdrosny, ale
to również nie jest powód. Jesteś zbyt delikatna, zbyt niewinna. A wierz mi,
kiedyś przez przypadek byłem świadkiem tego, co wyczyniał ze swoją kochanką.
Przez najbliższy rok trudno mi było nawet pomyśleć o kobietach…
Jego słowa tchnęły szczerością. Ale ona nadal zamiast obawy, czuła
jedynie narastającą ciekawość.
- Co w takim razie mam zrobić?
- Zadzwoń i powiedz, że się rozmyśliłaś.
- Tak po prostu? I z pewnością nie powinnam wspominać o tobie?
Dominik przeczesał ręką włosy. Potem spojrzał na nią zakłopotany.
- Z ojcem również muszę porozmawiać.
Patrzyła na niego bez emocji. Nagle poczuła, że urok, który roztaczał,
przestał na nią działać. Incydent w bibliotece nie był już znaczącym
wydarzeniem, powodem do wstydu.
- A co jeśli nie zrezygnuję?
- Aniu! – spojrzał na nią błagalnie.
- To tylko kolacja.
- To nie tylko kolacja – wybuchnął, poirytowany jej uporem. – To zręcznie
zastawiona pułapka, na bezbronną, niczego nieświadomą ofiarę.
- Przecież jestem szybka i łatwa – odparła z goryczą.
- Aniu! To co między nami było… Dlaczego kazałaś mi wtedy odejść?
Też tego żałowała. Przynajmniej kilka dni temu. Teraz stało się to
obojętne.
- Zastanowię się – powiedziała, milczeniem pomijając jego ostatnie
pytanie. – Być może umówię się na to spotkanie i zapytam wprost.
Nawet przed samą sobą nie umiała przyznać, że zafascynowały ją słowa
„twardy seks”. Choć ich znaczenie było nie do końca jasne i zrozumiałe.
- Nawet nie wiesz jak bardzo chciałem wtedy zostać, umówić się na
prawdziwą randkę, znów cię pocałować.
- Dość szybko się pocieszyłeś.
- Może za szybko? – Wstał i skierował się ku wyjściu. – Przemyśl sobie
moje słowa Aniu.
Bardzo długo siedziała zadumana, wpatrując się nieruchomym wzrokiem we
wciąż lekko drżące dłonie.
cdn... i następnym razem obiecuję długiiii kawałek ;)link do części V - klik
A tego to już się nie spodziewałam. Ojciec? Twardy seks? Kobieto, na prawdę potrafisz zaskakiwać ;)
OdpowiedzUsuńTrzeba trochę zakręcić bohaterami, by nie mieli zbyt łatwego życia :)))
UsuńZe zniecierpliwieniem czekam na następną część ;)
OdpowiedzUsuńŚwietne i czekam na dalszy ciąg!
OdpowiedzUsuńTak! Tak!
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł z tym hot tatuśkiem!! ;D
Ależ mi się podoba!
Ten Dominik to taki trochę szczyl:P działa mi na system...
Komentuję dzisiaj hurtem, bo czytam zwykle na telefonie, łykam w biegu na poprawę humoru:) a teraz dosiadłam laptopa i tak się dzielę tymi emocjami :)
POZDRAWIAM, już dzisiaj (chyba) ostatni raz:)
LIA.
:D wyjdzie w praniu, na kogo panna Anna się zdecyduje...
UsuńMoże być hurtem :) ja też czasami jestem zmuszona tak odpowiadać :)))
poczekaj coś mi się tutaj "matematyka nie zgadza". skoro ojciec miał 43 lata jest storszy od Anki o 17 lat z tego wynika, że Ania ma 26 lat, wcześniej pisałaś że Dominik jest o 3 lata starszy od Ani, czyli ma 29 lat, czyli Eryk został ojcem w wieku 14 lat? sory, może się czepiam, ale mnie to zaintrygowało..
OdpowiedzUsuńMłodszy o 3 lata a nie starszy;)
OdpowiedzUsuńAno właśnie. Wcześniej nie zauważyłam wpisu :-)
OdpowiedzUsuńBo Eryk nie jest prawdziwym ojcem Dominika
OdpowiedzUsuńCzy ja już wspominałam, że mam słabość do imion Twoich bohaterów ?
OdpowiedzUsuńWspomniałaś :-D
Usuń