Powoli zbliżamy się do końca... Ostatnio byłam w romantycznym nastroju, więc i spory kawałek opowiadania będzie romantyczny ;)
Historia pewnego nieporozumienia (VI)
– Więcej
dostaniesz, gdy zostaniesz moją żoną – powiedział z wyraźną drwiną w głosie.
To kawał drania. W
jednej chwili odzyskałam zdrowe zmysły. Podniosłam się i pchnęłam go na fotel
znajdujący się za jego plecami. A potem usiadłam okrakiem na kolanach i
ściągnęłam bluzkę. W pierwszym momencie chciał zaprotestować, ale wtedy
błyskawicznie pozbyłam się stanika i przyciągnęłam jego głowę tak, że wtulił
twarz pomiędzy moje piersi. Od razu przeszła mu ochota na protesty. Byłam teraz
całkiem naga i delikatnie zaczęłam się poruszać, ocierając się o twardą
męskość, doskonale wyczuwalną przez materiał jego spodni. Gabriel jęknął, choć
dźwięk był stłumiony i dłońmi ścisnął moje pośladki.
Ale z mojej strony to był
zaledwie pierwszy ruch.
– Przyszła
narzeczona na ciebie czeka – powiedziałam wrednie, zataczając delikatne kręgi
pupą.
– Narzeczona? –
Uniósł lekko głowę i spojrzał na mnie nieprzytomnym wzrokiem.
– Ewelina.
– Jaka Ewelina?
O, słodki smak zwycięstwa!
Ale bynajmniej nie zamierzałam na tym poprzestać.
– Ta, której
zamierzałeś się oświadczyć. – Ujęłam jedną pierś w dłoń i stwardniałym sutkiem
musnęłam jego wargi. Łapczywie chwycił go zębami i zaczął pieścić, ssąc i
przygryzając na zmianę. Jednocześnie lekko mnie uniósł i rozpiął rozporek.
– O, nie! Nie tak
szybko mój kochany – mruknęłam, wspominając jego pogardliwe słowa o tym, że
sama do niego przyjdę. Odepchnęłam go i osunęłam się na kolana. Drżącymi dłońmi
zsunęłam spodnie, a Gabriel lekko uniósł biodra, umożliwiając przy tym również
zdjęcie bokserek.
Moim oczom ukazał się
nabrzmiały, gruby członek. Był ogromny, twardy jak kamień, sterczący w pełnym
wzwodzie.
Pochyliłam się i
musnęłam go czubkiem języczka. Potem delikatnie wsunęłam pomiędzy wargi i zaczęłam
ssać, jednocześnie zakreślając wewnątrz niewielkie kółka. Podniosłam wzrok,
napotykając spojrzenie szarych oczu Gabriela. Chciałam by dokładnie zapamiętał
ten widok, moich ust obejmujących jego członka. Nie całego oczywiście, na to
był zbyt ogromny, ale przynajmniej znacznej części.
Widziałam w jego wzroku
fascynację i pożądanie. Zapomniał o tym, że obok czekają na niego goście, że w
każdej chwili ktoś może tu wejść. Liczyłam się tylko ja i przyjemność, której
mu w tej chwili dostarczałam.
Wplótł dłonie w moje
włosy, czułam jak się napręża, słyszałam jego świszczący oddech. Do finału nie
było daleko. Ale bynajmniej nie zamierzałam dać mu tej satysfakcji…
Jeszcze kilkakrotnie przesunęłam
ustami po gorącym, wilgotnym od mej śliny penisie, pieszcząc jednocześnie
dłonią wnętrze ud i nabrzmiałe jądra. Później czule pocałowałam czubek i
przerwałam.
Podniosłam się, a gdy
napotkałam nieco zdezorientowany wzrok Gabriela, bezczelnie się roześmiałam.
– Więcej dostanie
tylko ktoś, kto będzie mnie kochał – powiedziałam drwiąco, zapinając stanik.
Sięgnęłam po bluzkę, a on wciąż siedział w milczeniu, patrząc na mnie z
oszołomieniem.
– I co ja mam
teraz zrobić? – wskazałam na podarte dżinsy. Chyba czekała mnie podróż do domu
w samych tylko majtkach.
– Ida! Ty mała, podła…
Masz natychmiast dokończyć to, co zaczęłaś! – Miał schrypnięty, pełen złości
głos.
Zrezygnowałam z
owinięcia się resztkami spodni. Jak najszybciej należało się ewakuować. W pośpiechu
chwyciłam torebkę porzuconą na podłodze, machnęłam ręką na buty i ruszyłam w
kierunku drzwi. Chyba się zorientował w moich zamiarach, bo zerwał się z fotela
i pobiegł za mną.
Na szczęście udało mi
się wymknąć z pokoju. Gabriel ryknął rozwścieczony, ale głupio mu było gonić
mnie tak bez spodni, z członkiem w pełnym wzwodzie. Za to ja umykałam niczym
spłoszony źrebak, w samych gaciach, na bosaka, w ramionach piastując resztę
dobytku.
W dodatku zataczałam
się ze śmiechu i skręciłam nie w kierunku wyjścia, tylko salonu.
Przystopowało mnie
dopiero, gdy znalazłam się w pomieszczeniu pełnym wytwornie ubranych ludzi, gdzie
w tle grała cicha jazzowa muzyka, a kelner pod muchą serwował szampana i
kawior.
Stanęłam jak wryta. Oni
gapili się na mnie, ja na nich.
– Ida!!! – rozległ
się ryk nad moim uchem. Na placu boju ukazał się Gabriel, co prawda w
spodniach, ale za to nie dopiętych. Nie mówiąc już o tym, że nic nie
zamaskowało by ogromnej wypukłości w okolicach jego krocza.
Zgorszone i
zaciekawione spojrzenia przeniosły się na niego.
W tym momencie dostałam
takiego napadu śmiechu, że zgięło mnie w pół, a z oczu popłynęły łzy.
Odwróciłam się i w tej pozycji, racząc szanowne grono widokiem wypiętej pupy, w
przejrzystych koronkowych majtkach, uciekłam.
Uspokoiłam się dopiero
siedząc w aucie. Przez całą drogę pokwikiwałam ze śmiechu. Ponadto
zastanawiałam się, czy Gabriel skręci mi kark przy następnym spotkaniu?
– Boże! Ida! Co
się stało? – Od progu powitała mnie przerażona siostra.
– Nic. Hi, hi!
Jakoś udało mi się
opowiedzieć całość, oczywiście bez wdawania się w szczegóły. Nie chodziło mi o
demoralizację smarkatej, tu akurat byłabym spóźniona, ale o intymność
niektórych wydarzeń.
Irmina choć rozbawiona,
wydawała się jednocześnie zgorszona moim postępowaniem.
– Teraz to już na
pewno z ciebie zrezygnuje!
– No i co z tego?
Niech rezygnuje.
– Zostaniesz starą
panną, która do końca życia będzie broniła swoje świętego dziewictwa.
– Bredzisz babo. A
Gabriel do mnie wróci, jestem gotowa założyć się o miesięczne sprzątanie
łazienki.
Irmina zrobiła dziwną minę,
ale propozycji zakładu nie przyjęła.
***
Daniel wrócił z
Barcelony i od razu przybiegł do mnie.
– To musiał być
jednak ten alkohol – powiedział zamiast powitania, posyłając mi promienny
uśmiech.
Ziewnęłam przeraźliwie,
bo była to siódma rano w niedzielę i gestem zaprosiłam go do środka.
– Najpierw kawa,
potem będziemy rozmawiać.
– A propos kawy.
Przywiozłem paczuszkę twojej ulubionej.
– Dałabym ci za to
całusa, ale jeszcze nie myłam zębów.
Roześmiał się radośnie
i wygodnie rozsiadł przy kuchennym stole.
– Jak tam kwiatki
od ukochanego?
– Nijak –
mruknęłam poirytowana. No tak, plotki szybko się roznoszą. – W połowie padły, reszta
dzielnie się trzyma.
– Wygarnęłaś
gburowi to, co zamierzałaś?
– Ty się ze mnie
nie śmiej. W sumie to tak, choć…
Zerknęłam na Daniela. W
zasadzie był jak przyjaciółka. No dobrze, powiem mu, choć bez pikantnych
szczegółów.
– Oj, Ida, Ida –
powiedział, wysłuchawszy wszystkiego. – Oboje pękacie. Zaprosisz mnie na ślub?
– szepnął błagalnie.
– Prędzej na
pogrzeb mych zawiedzionych nadziei…
– Jaki tam
pogrzeb. Daję mu tydzień, góra miesiąc.
Prychnęłam. Gabriel był
twardy. Uparty. Osobiście nie dałabym głowy za moje przyszłe szczęście.
– O ile nie udusi
cię przy następnym spotkaniu.
– Coś w tym musi
być – powiedziałam w zamyśleniu, stawiając przed Danielem talerz pełen ciastek
i kubek z kawą. – To nie jest normalne.
– Słodkie? Tak od
rana?
– Mogę ci zrobić
kanapkę. Nie marudź.
– Ale sernik lub
placek na śniadanie?
– Jesteś irytujący.
Co to ja chciałam?... A, wiem! Inny na jego miejscu powiedziałby to, co chcę
usłyszeć i problem z głowy. A ten się zaparł niczym osioł. Wniosek – nie kocha
mnie.
– Oboje się
zaparliście. Wniosek – jesteście parą idiotów.
– Bredzisz. Powiem
ci tylko, że już i tak jest lepiej. Na samym początku to arogancja i pycha, aż
mu uszami parowały. Bardziej ludzki zrobił się dopiero po kilku spotkaniach.
– Nic dziwnego,
zakochał się.
– Daniel! Nie
wkurzaj mnie!
Na moment zapadła
cisza.
– Nie mogłabyś
trochę odpuścić? Wiesz doskonale, że mu na tobie zależy. Może z czasem wydusi z
siebie dwa magiczne słowa.
– A może wcale nie?
Po prostu jestem wyzwaniem, czymś co samo nie wpadło w jego ręce, tylko musi to
zdobyć. Wiesz, instynkt łowcy i tak dalej.
– Ida! Jaka ty
potrafisz być denerwująca. To dorosły, dojrzały facet. Dla niego jesteś
dzieciak, który na dodatek pyskuje i stawia go w niezręcznej sytuacji.
– To niech sobie
znajdzie starszą! – Ze złością walnęłam kubkiem z kawą o blat stołu.
– Chciałem
powiedzieć, że życie nauczy cię kiedyś sztuki kompromisu. Zasady to jedno, a
bezsensowny upór to drugie.
– Zdrajca!
Pokiwał głową zrezygnowany
i nałożył sobie na talerz kawał sernika.
– Całe szczęście,
że ja z Carlosem nie mam takiej skomplikowanej sytuacji.
– Też masz –
powiedziałam z nagłym smutkiem. – Chyba rozumiemy się o co chodzi?
– Tak –
odwzajemnił mój uśmiech. – A pomyśleć, że na początku wziąłem cię za ciasną i
ograniczoną w swych poglądach, rozhisteryzowaną babę.
– Za każdą ideą
stoją ludzie. A oni cierpią i chcą być szczęśliwi. A tego nie wolno potępiać.
Obrócił w dłoniach
kubek, wbijając wzrok w ciemny blat stołu.
– Ida, zgódź się.
Wyjdź za niego. Bo jeśli tego nie zrobisz, będziesz żałować. – To były ciche,
spokojne słowa.
– Jeśli zrobię,
również.
– Jak ktoś tak
mądry może być jednocześnie tak głupi?
– Widocznie
jeszcze wszystkiego się nie nauczyłam.
Wyciągnął dłoń i
pogładził mnie po policzku.
– Mimo to będę
trzymał kciuki.
***
Bałam się, że Gabriel
wpadnie do mego domu i zrobi mi awanturę za ten felerny wieczór. Zrobiłam go w
balona, a na dodatek skompromitowałam przed gośćmi.
Gdy opadły emocje,
pozostał wstyd.
Może faktycznie
przesadziłam?
Ech! Dlaczego życie
bywa takie skomplikowane?
Całą niedzielę
spędziłam otulona kocem, na łóżku z książką. To znaczy na początku, bo później różnorakie
myśli do tego stopnia nie pozwoliły skupić się na czytanym tekście, że
rzuciłam lekturę w kąt. I zadumałam się.
Gabriel nigdy nie
wspominał o swojej rodzinie. Bliższej czy dalszej, rodzicach, przyjaciołach.
Miał tylko znajomych, no i Ewelinę.
Nigdy nie wymknęło mu się
nawet słówko o przeszłości. W necie znalazłam jakieś ochłapy, niewarte
uwagi.
I ta noga. Dlaczego
kulał? Skąd blizna na twarzy?
Cholera. Coś dużo tych
niewiadomych.
Z optymizmem zasiadłam
przy laptopie. Wbiłam jako hasło jego imię i nazwisko, ale wyskoczyło to samo
co poprzednio. Wszystko dość świeże, najwyżej pięć lat do tyłu.
Zadumałam się. Co
prawda z zawodem wykonywanym nie miał już do czynienia, ale dlaczego jest tak
mało wiadomości o dziennikarzu? Chyba, że był nim bardzo dawno temu? Albo był bardzo kiepski?
Poszłam spać z zamętem
w głowie.
Oczywiście śnił mi się
Gabriel, a raczej wspaniały, wyuzdany seks z nim. Obudziłam się tak podniecona,
że nie było mowy o natychmiastowym wstaniu z łóżka. Najpierw musiałam sama
siebie zaspokoić.
Właśnie przez to
spóźniłam się do pracy.
Minęło kilka dni.
Spokojnych, zwyczajnych, nudnych…
Czyżby naprawdę się na
mnie obraził?
Tego wieczora jak
zwykle zakopałam się w pościeli z moją ulubioną lekturą. Obok postawiłam kubek
z herbatą, a czubek nosa posmarowałam pastą do zębów, bo wychodził na nim jakiś
wredny pryszcz.
Wtedy usłyszałam
leciutkie pukanie do drzwi, a po chwili ukazała się głowa mojej siostry.
– Nie śpisz? To
dobrze. Przyniosłam ci czekoladę na gorąco.
– Teraz? –
jęknęłam. – I w dodatku największy kubek!
– Nie ma rodziców,
a z rozpędu zrobiłam na cztery osoby.
– Dawaj! – W życiu
bym nie pogardziła takim rarytasem. Tym bardziej, że moja siostra przyrządzała
go wyśmienicie.
Chwilę jeszcze
poplotkowałyśmy, choć Irmina wydawała się odrobinę nieswoja, jakby czymś
podekscytowana. W przypadku nastolatki, powodów mogło być tysiąc, nie zadawałam
więc głupawych pytań.
Potem smacznie
zasnęłam, nawet nie wiem w którym momencie.
Obudziłam się i
ziewając szeroko otworzyłam oczy. Po czym zamarłam w tej pozycji, gapiąc się w
niedowierzaniu w krajobraz rozciągający się tuż przede mną.
Przetarłam oczy raz i
drugi, poszczypałam ramię, ale sen nadal trwał. Bo to musiał być sen!
Zamiast znajomych
czterech ścian, bieli zimowego krajobrazu za oknem, ujrzałam coś niesamowitego.
Leżałam na ogromnym łożu, pośrodku minimalistycznie urządzonego pokoju. Ale nie
w tym rzecz. Zamiast jednej ściany, miałam otwarty widok na błękit nieba, lazur
wody i oślepiającą biel piasku.
Za to wciąż byłam w
piżamie, z odrobiną pasty do zębów na czubku nosa.
– Co do jasnej
cholery?! – zaklęłam soczyście i zerwałam się z miejsca.
Potem zamilkłam, bo
piękno roztaczające się przed moimi oczyma, zapierało dech w piersiach.
– Wybrałem
Seszele, bo kiedyś o nich wspominałaś – rozległ się nieoczekiwanie za moimi
plecami kpiący głos.
– Gabriel, ty
wampirze jeden! Gadaj mi zaraz co się stało? – Chwyciłam go za poły białej
koszuli i potrząsnęłam.
– Nie domyślasz
się króliczku. Chciałaś romantycznej kolacji…
– Ale jak?...
– Wziąłem na
wspólnika twoją siostrę. A ona wiedziała, że uwielbiasz czekoladę.
– Uduszę smarkatą!
– Przestań.
Naprawdę ci się nie podoba?
Jedno z najbardziej
romantycznych miejsc, w dodatku z mężczyzną mych marzeń i pokojem z widokiem na
morze. Jak mogło mi się nie podobać?
– Ale odprawa
celna, wiza, granice?
– Powiedzmy, że
nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych.
– Trudnisz się
przemytem ludzi, czy co?
– Mam wiele
starych znajomości. I chyba wspominałem kiedyś, że wszystko można kupić? To
tylko kwestia ceny.
Stałam na zewnątrz,
wciąż z niedowierzaniem wpatrując się w te wszystkie wspaniałości. Gabriel
podszedł od tyłu, objął mnie w pasie i wyszeptał do ucha:
– Wszystko co
zachcesz króliczku. Czekam na kolejne życzenia.
To był dobry moment, by
powiedzieć, że chcę jego miłości. Ale jednocześnie nie chciałam się kłócić,
psuć nastroju, a już najbardziej wracać do domu.
– Nie mam się w co
ubrać.
– Masz. Irmina
spakowała twój bagaż.
– Od kiedy
jesteście na ty? – spytałam z sarkazmem.
– Od niedawna.
– Zdrajcy –
mruknęłam i podeszłam do elegancko spakowanej torby podróżnej. – Idź sobie,
muszę się wykąpać i przebrać. Gdzie jest łazienka?
Bez słowa wskazał drzwi
za moimi plecami. O ile to liche przepierzenie można było nazwać drzwiami.
Co to było za cudowne
miejsce! Na luksus byłam odporna, na rajskie widoki jednak nie i po godzinie,
już uczesana i ubrana, w zwiewną czerwoną sukienkę i rzemykowe sandały, wyszłam
na zewnątrz, sycąc oczy widokiem.
Gabriel siedział przy
stoliku, w cieniu rozłożystej palmy i przyglądał mi się z aprobatą.
Spojrzałam na niego i
serce boleśnie mnie zakuło. Był idealny – z tą śniadą cerą, rozwichrzonymi
włosami, boso, ubrany w jasną koszulę i lniane spodnie. Chociaż może powinnam
była powiedzieć, że byłby idealny, gdy nie lekko ironiczny uśmiech i triumfujący
wyraz szarych oczu.
– Siadaj. Zjemy
obiad – zaprosił mnie gestem. Co więcej, kiedy podeszłam, zerwał się z miejsca
i szarmancko podsunął mi krzesło.
I chyba w tym momencie
postanowiłam poważnie z nim porozmawiać. Chociaż może nie teraz, bo byłam
nieziemsko głodna i burczało mi w brzuchu.
– Co w menu?
– Miejscowe
specjały czyli owoce morza, wyborne wino i na sam koniec niezwykły deser z
tutejszych owoców.
– Romantyczny
obiad?
– Nie, romantyczna
to będzie kolacja. Zobaczysz – dodał kuszącym tonem.
– A co potem?
– Potem będę się z
tobą kochał.
cdn...
CU-DOW-NE :) Tylko znowu takie krótkie, wiec juz z niecierpliwoscią czekam na kolejną część:) I mam nadzieję że Gabriel wreszcie wyzna miłość Idzie. Zrobi to, prawda Babeczko? Musi to zrobić. Jesli stanie się inaczej to więcej ni przeczytam żadnego Twojego opowiadania i wcale nie kupię Twojej książki.
OdpowiedzUsuńP. S. Oczywiscie żartuję. Nie mogę żyć bez Twoich opowiadań :)
A gdyby Gabriel wieczorem opowiedział Idzie o swojej przeszłości ? Było by wspaniale !!
OdpowiedzUsuńPs. Mam ochotę Cię udusić za przerywanie w takich momentach ;)
An...
Ja też, w takim momencie... :D
OdpowiedzUsuńŚwietne. :D
OdpowiedzUsuńPoleciłam znajomej Twojego bloga i już wertuje wszystkie opowiadania po kolei.
Pozdrawiam.
Uważam, że masz ogromny talent i absolutnie zabraniam Ci przerywać pisania, bo nie możesz go zmarnować!:) Samej zdarzało mi się pisać co nie co, jednak nie umywa się to do Twoich opowiadań.
OdpowiedzUsuńStrasznie mi się podoba, że Twoi bohaterowie nie są jednowymiarowi. Najczęściej jeśli bohaterką jest kobieta, to jest albo samowystarczalną femme fatale, która chce wszystkich pozagryzać, albo jest sierotką, którą się trzeba ciągle opiekować, bo się zgubi we własnym domu. A Twoje bohaterki łączą w sobie jedno i drugie - są dzielne, a jednocześnie nie ukrywają, że są tylko ludźmi i nie wstydzą się płakać. Może przez to są takie wiarygodne - w końcu to czyni nas ludźmi:)
Pozdrawiam i czekam na kolejne części:)
Oj dziewczyny przesadzacie :D Zawsze lepszy jest niedosyt niż przesyt, ja tam wolę gdy opowiadanie kończy się w takim momencie i w ciągu dnia mogę o tym rozmyślać. Potem nocą ciekawiej mi się czyta.
OdpowiedzUsuńBabeczko jest błąd w numerowaniu, ta cześć powinna mieć numer VII.
Pozdrawiam K.
Babeczko, robi się coraz ciekawiej, uwielbiam Cie :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że w końcu z ust Gabriela padną dwa magiczne słowa i że nie zepsuje tej cudownej chwili żadnym głupim numerem...
Czekam z niecierpliwością na cd.
W.
no no no... faktycznie jest coraz ciekawiej, dlatego coraz cięższe stają się godziny oczekiwania na kolejną część...już nie mogę się doczekać.
OdpowiedzUsuńRany uwielbiam twoje opowiadania,już nie mogę się doczekać kolejnej części. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńEch... coś pięknego... Przepadam za Twoimi bohaterkami. A na te chwilę za Idą. Czytam wielokrotnie wszystkie części, a zasypiając mam je przed oczami. Wiem... banalne, ale lubię uciekać w ten świat od tego co mnie otacza. Dziękuję
OdpowiedzUsuń"Kiedyś starannie wyreżyserowałam przebieg pierwszej randki – nocą, podczas burzy z piorunami, w ciemnym lesie, z ognistym brunetem… Choć diabli wiedzą, dlaczego wszystko miało być tak atramentowo czarne?"
OdpowiedzUsuńKopiowaniu Chmielewskiej mówmy nie.
A szkoda bo reszta smakowity owoc, a ty nagle robak.
Całkiem możliwe, bo Chmielewską uwielbiam, ale chyba nie udało mi się trafić słowo w słowo??? To by było straszne, bo zacznę się bać czytania cudzych książek :)
Usuńsłowo w słowo może nie, ale blisko. Chmielewską także uwielbiam, i w czasach szczeniackiej młodości niemalże mogłabym książki cytować z pamięci :P Dlatego też mnie jako zraziło, jako obsesyjną fankę ....:P
UsuńSzczerze mówiąc, zauważyłam, że brzmi podobnie... Muszę przemyśleć jak by to inaczej ująć, by pomysł pozostał, a treść się zmieniła.
UsuńAle to później, bo teraz nie mam do tego głowy :)
Czytając Twoje opowiadania relaksuję się po 8 godzinach w pracy - super że jesteś, życzę wszystkiego naj i kolejnych czytelników :)
OdpowiedzUsuńDziś po północy nie będzie następnej części, bo akurat ten kawałek mam na papierze i nie zdążyłam przepisać :)
OdpowiedzUsuńWybaczcie mi, jutro na pewno dam VIII...
o jezu umre przez to:) zawsze budze sie w nocy i lapie za tel zeby przeczytac choc ledwo kontaktuje:D:D no ale coz poczekam:)
OdpowiedzUsuńBabeczki gdzie ty pracujesz że na wszystko znajdujesz czas i do tego piszesz mega opowiadania
OdpowiedzUsuńTak spędzam czas wolny. No i przede wszystkim całkowity brak telewizji!!! To daje sporo czasu na tworzenie ;)
UsuńIdealnie byłoby zarabiać na pisaniu - wtedy można byłoby tylko pisać, pisać, pisać... Ech!
A ja tu się nawet boję pomyśleć o kolejnym utworze, bo tyle mam do dokończenia czy poprawienia...
Może znacie inne fajne blogi do poczytania między kolejnymi opowiadaniami babeczki
OdpowiedzUsuńJeśli są na poziomie, to nie mam nic przeciwko polecaniu tu takich miejsc. Jak coś mi się nie spodoba, to po prostu usunę komentarz.
UsuńZe swojej strony polecam pokatne.pl i opowiadania Miki. Wierzcie mi, jest co poczytać. Ale znajdzie się tam dużo innych, trzeba tylko dobrze trafić i oddzielić ziarna od plew.
Świetne opowiadanie,nie mogę się już czekać kolejnej części (mam nadzieję że będzie happy end lubię takie zakończenia)oraz twojej książki
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
to moze cos innego dodasz nam po polnocy? moze "Nikomu ani słowa" albo "Pomyłkę"? tych dwóch juz tez nie moge sie doczekać...:(
OdpowiedzUsuńA będzie coś innego po północy?
OdpowiedzUsuńCudne <3 już nie mogę doczekać się północy :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam Twoje opowiadania;p;p;p;p
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadania są jak narkotyk (uzależniają). Przeczytałam wszystko :) I muszę przyznać, że jak na matematyka to masz straszny polot - co żadko zdaża się u nas matematyków,i jestem pewne, że nie jeden Ci tego zazdrości w tym ja ( bo musze przyznać, że mi z wielkim trudem przyszło ubranie w słowa twierdzeń i opisania przekształceń matematycznych do pracy :) )
OdpowiedzUsuńW zasadzie jestem fizykiem, zaledwie po podyplomowej matmie :)))
UsuńWkrótce następna "działka" ;-)
Jak zwykle kawałek na poziomie =)Nie przestawaj pisać bo masz do tego smykałkę i czekam na książkę - daj znać kiedy wyjdzie,a będę stać pierwsza w kolejce.
OdpowiedzUsuńTak jak wszyscy czekam na kolejną część...niech ten uparciuch w końcu się przyzna, że ją kocha! =) Sama ciekawa jestem jego tajemniczej przeszłości.
Pozdrawiam Julex ;]
Hej babeczka. Znalazlam Cie na pokatne.pl wraz z innymi co pisza pod blackjack. Pol nocy stacilam zeby Cie odnalezc, ale bardxo sie ciesze ze wrescie mi sie udalo. Lubie czytac Twoje opowiadania. Dwie ksiazki Sparks leza odlogiem na rzecz Twoich opowiadan.;) Bardzo jestem ciekawa zakonczenia . Jak potocza sie losy Idy I Gabriela. Niezaprzeczam, ze ucieszylabym sie z ich wesela :) zycie I tak daje nam w kosc.pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo cudowny komplement, z tym, że odłożyłaś książki Sparks, na rzecz moich opowiadań. Serio :)
UsuńMoże nie wesele, ale ja także lubię szczęśliwe zakończenia i uważam, że moje opowiadania są po to, by odetchnąć od problemów życia codziennego.
Pozdrawiam
:D
Jestem tak padnięta, że zostawiam tylko ślad i zmykam dalej. :-)
OdpowiedzUsuń