środa, 21 sierpnia 2013

Dżin - zakończenie alternatywne (I)

W końcu uległam i postanowiłam dopisać inne zakończenie. Choć nie zaprzeczam, że mnie osobiście podoba mi się to, które już jest.
Ale nie mogłam tego zrobić, głównie ze względu na wierne czytelniczki :)))
Oczywiście nie będzie łatwo, do celu będziemy zmierzać pokrętnymi drogami, a i on sam, nie okaże się, aż tak do końca romantyczny...
Za dużo nie zdradzę :D

Miłej lektury!!!

Dżin - zakonczenie alternatywne (I)

Najpierw otwarłam jedno oko. Potem drugie. Otaczał mnie półmrok, choć dawało się zauważyć kontury mebli wypełniających pokój.
I z pewnością byłam sama.
Uniosłam się z łóżka, z głośnym stęknięciem i rozmasowałam bolący łokieć.
Doskonale pamiętałam, że porządnie przywaliłam nim w twardą podłogę, upadając w korytarzu.
– Amir? – odezwałam się niepewnie.
Mikrus czy nie, wciąż pozostawał tym samym mężczyzną, w którym się zakochałam. Uśmiechnęłam się z czułością. Potem dołączyło zakłopotanie. Ładnie go powitałam! Zamiast ucieszyć się z powrotu, pojęczałam i padłam zemdlona. Płytka baba to zbyt łagodne określenie. Lepsze byłoby kretynka lub idiotka.
– Amir? – tym razem odezwałam się nieco głośniej.
Jednak nadal nikt nie odpowiadał.
Wstałam z łóżka i z markotną miną podreptałam do kuchni. Zapaliłam światło i pierwsze co ujrzałam, to zwiędnięte kwiaty, rozsypane barwną mozaiką na stole.
Zastawiłam wodę, bo jedyne czego w tej chwili potrzebowałam, to była porządna, mocna kawa.
I wtedy zauważyłam, że z literkowych magnesów na lodówce ułożone są dwa słowa: żegnaj – Amir.
– Ty kretynie! – powiedziałam na głos z doskonale wyczuwalną goryczą.
Po kilku łykach kawy zaczęłam logicznie myśleć.
Po pierwsze – chciałam by wrócił, niezależnie od tego, jak wyglądał. Trudno, przyzwyczaję się.
Po drugie – gdzie on znowu polazł? Zdenerwowałam się. A co będzie jak poprosi o powrót do lampy? Wtedy naprawdę go stracę. W całości.
Kwadrans zajęło mi doprowadzenie się do porządku. Zostawiłam jeszcze na stole dużą kartkę a4 z napisem: „Jak wrócisz to zostań! Bo inaczej…! I tak cię kocham – twoja Liloo” i wybiegłam w pośpiechu z mieszkania.
Cholera! Gdzie miałam szukać? Zaraz… Co bym zrobiła na jego miejscu?
Porządnie się urżnęła! Knajp w mieście jest sporo, wieczór dopiero się zaczął, przeszukam najbliższe, potem przeniosę się na Rynek. Mały był, trudno będzie go przyuważyć w tłumie, ale muszę, po prostu muszę spróbować!
Po dwóch godzinach poczułam zdenerwowanie, po czterech byłam potężnie zniechęcona. Nie chciałam się poddać, ale jaką miałam gwarancję, że mój pomysł był dobry? Może dżina wcale nie ma w mieście, ba, może nawet w naszym wymiarze? Siedzi biedaczek w ciasnawej lampie, samotny, załamany…
I w tym momencie go zauważyłam. Tylko że…
Energicznie ruszyłam w jego kierunku. Siedział przy kontuarze baru, otoczony wianuszkiem rozchichotanych dziewcząt w nader skąpych ciuszkach. Brutalnie przebiłam się przez ten zwarty pierścień i chwyciwszy go za poły koszuli, przyciągnęłam ku sobie i wysyczałam wściekłym szeptem:
– Co to do diabła ma znaczyć?!
Nie był zdziwiony moim widokiem. Za to ja jego, owszem. Bo wrócił stary Amir, z tą swoją muskularną, barczysta sylwetką, ironicznym spojrzeniem i promieniującym na najbliższy kilometr erotyzmem.
– To ja tu szukam cię po całym mieście, zamartwiając się, że siedzisz gdzieś samotny i zrozpaczony, a ty zabawiasz się na całego?! – mówiąc to, gwałtownie nim potrząsnęłam.
Posłał mi chłodne spojrzenie.
– No i co z tego? Samotny? – dodał z rozbawieniem w głosie. – Czy ja wyglądam na samotnego?
– Amir, przestań się wygłupiać i wracamy do domu. Musimy poważnie porozmawiać.
– Nie mamy o czym. – Zdecydowanie odsunął mnie na sporą odległość. – A teraz wynocha, bo jestem zajęty.
Potem odwrócił się i przygarnął ku sobie jakąś słodką niczym landrynka blondyneczkę. Wciąż roześmiany wyszeptał jej coś na ucho i pocałował…
Stałam obok, wlepiając w niego zaskoczone spojrzenie. Poza tym czułam gdzieś w środku powoli narastającą wściekłość.
– O, nie! Po moim trupie! – wysyczałam pod nosem.
Chwyciłam blondi za długie włosy i gwałtownie szarpnęłam, wyrywając ją z ramion Amira, a potem brutalnym kopniakiem posłałam na bok.
Następnie złapałam szubrawca zdecydowanym gestem za dolną część ciała i mocno ścisnęłam.
Trzeba przyznać, że błyskawicznie starłam mu z twarzy ten bezczelny, pełen pewności siebie uśmieszek.
– Zwariowałaś? – jęknął.
– Wracasz ze mną do domu! Jak już sobie wszystko wyjaśnimy, będziesz mógł udać się na podbój wszystkiego, co ma dwie nogi i nie ucieka na drzewo. A teraz jazda, rusz się!
Nadął się urażony, ale posłusznie podążył za mną ku wyjściu. Złapałam taksówkę i w milczeniu dojechaliśmy do mojego mieszkania.
Awantura wybuchła, gdy tylko zamknęły się za nami drzwi wejściowe.
– To ja tu siedzę, martwię się, wymyślam katastroficzne scenariusze, a ty szlajasz się po mieście w towarzystwie półnagich dziewuch… Uch!
Wzruszył lekceważąco ramionami i położył się na kanapie, krzyżując ręce za głową. Potem posłał mi obojętne, znów rozbawione spojrzenie.
– Muszę nadrobić zaległości. W końcu dostałem w nagrodę niczym nie ograniczoną wolność.
– Amir! Ja mówię poważnie.
– Ja również. A co myślałaś? Że wrócę do ciebie, by założyć stadło oficjalne i zakosztować zwyczajnej, mdłej egzystencji u twego boku?
Z impetem usiadłam w fotelu.
– A nie?
Prychnął pogardliwie.
– Zgłupiałaś? Jest tyle ciekawszych rzeczy, tyle piękniejszych kobiet niż ty. Ale gdybyś była tak dobra, to potrzebuję mety na kilka dni – spojrzał na mnie z nagłym zainteresowaniem. – I kolacji. Chętnie bym coś zjadł.
To był cios prosto w serce.
Nagle poczułam, że mam dość. Napięcie ostatnich godzin, w połączeniu z chłodem, z kompletnym brakiem uczuć okazywanych przez Amira, to było zbyt wiele, jak dla mojej i tak już obolałej duszy.
Wstałam i bez słowa skierowałam się do sypialni. Energicznie trzasnęłam drzwiami, przekręciłam klucz i padłam na łóżko, czując, że powstrzymywane dotąd łzy, ruszyły wartkim strumieniem.
Co za potwór do mnie wrócił? Zresztą, czy do mnie? Może to wszystko było kłamstwem, zręcznie prowadzoną grą, bym poświęciła swe ostatnie życzenie na jego wolność?
Rozszlochałam się na dobre.
Chciałam z powrotem mojego Amira, choćby i z tym wyglądem łysego krasnala. Z nieczułym, zimnym draniem, leżącym w pokoju obok, nie miałam i nie chciałam mieć nic wspólnego.
***
– Śniadanko! – powitał mnie wesoły głos dżina.
Ziewnęłam potężnie i przetarłam zdumione oczy.
– Co ty tutaj robisz? – spytałam ze złością.
– Pyszne jedzonko – roześmiał się. – No, nie gniewaj się już Liloo. Znajdziesz sobie innego faceta, a teraz siadaj, bo jajecznica stygnie.
To już był szczyt bezczelności. Zatchnęło mnie do tego stopnia, że bez sprzeciwu dałam się posadzić przy stole. Amir zajął miejsce naprzeciwko i z apetytem zabrał się za śniadanie.
– Tylko kilka dni – powiedział z pełnymi ustami. – A może i szybciej? Poderwę sobie jakąś panienkę i natychmiast wyprowadzę.
– Że co? – jęknęłam, a widelec wypadł mi z dłoni.
– Tym razem musi być piękna, seksowna i bogata. Nie zamierzam zadowalać się już byle czym.
Co on bredził? To niby ja jestem tym „byle czym”? Patrzyłam na niego bez słowa, czując jak w gardle rośnie mi wielka gula, a do oczu napływają kolejne łzy. Jakbym mało płakała tej nocy?
Nie dałam rady ich powstrzymać. Popłynęły wartkim strumieniem, kapały na blat stołu i w talerz z jajecznicą.
A Amir wyglądał tylko na lekko zakłopotanego.
– No wiesz… Czytałem tę kartkę z lodówki. Przykro mi, że źle mnie zrozumiałaś.
– Wynoś się – powiedziałam cichym, pełnym wściekłości szeptem. – Wynoś, i żebym więcej nie musiała cię oglądać.
– Szkoda. Ale twoje życzenie jest dla mnie rozkazem – dodał z ironią.
W milczeniu przyglądałam się jak wkłada do zlewu brudny talerz, jak podchodzi do wyjścia, zabierając z wieszaka kurtkę.
Jednak na koniec się odwrócił.
– Ja robiłem śniadanie, ty pozmywaj – wskazał dłonią na piętrzące się na blacie brudne naczynia.
Całe szczęście, że zdążył umknąć, bo chwilę później o drzwi uderzył mój talerz z jajecznicą.

33 komentarze:

  1. O Matko. Mam nadzieję że Amir wcale nie okaże się nieczułym draniem i nie zostawi Liloo. Błagam!!! Oni muszą być razem!!! Babeczko droga, spraw żeby tak się stało :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Doprowadzasz mnie do palpitacji serca! Czekam z niecierpliwością na dalsze rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Babeczko, dlaczego ty nam to robisz? Zdecydowanie wolę zakończenie w którym Amir jest łysym karzełkiem, ale szczerze kocha Liloo niż to że jest dupkiem. Mam nadzieję, że w następnej części okaże się, iż Liloo naruszyła jego męskie ego mdlejąc i to był tylko głupi dowcip. Czekam na kontynuację choć wierzę, że Ty to odkręcisz. Oj Babeczko lubisz droczyć się z czytelnikami ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. a tak sie ciesyzlam na alterrnatywne zakonczenie
    1 a to.. zawiodlam sie ;( dlaczego oni nei moga byc razem? Prosze!! :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak mi źle tak mi szaro każdy dzień ciągnie się jak makaron

    OdpowiedzUsuń
  6. No i klops. Już miało być tak pięknie. Miejmy nadzieję że to nie jest koniec perypetii Liloo i Amira. chyba wyrażę prośbę pozostałych czytelników: Prosimy o romantyczne zakończenie z finałem w postaci gromadki dzieci Liloo i Amira:)

    OdpowiedzUsuń
  7. No nie, pierwszy raz się popłakałam bo tak bardzo mi się nie podobało to co czytam, kobieto powalasz na łopatki :) normalnie nie mogę opanować łez, mam nadzieję że to nie koniec tego "zakończenia"

    OdpowiedzUsuń
  8. Korzystam z tego, że jestem w Kołobrzegu i mam neta :)
    To miało być alternatywne SZCZĘŚLIWE zakończenie... Więc nie jęczeć, będzie :)))

    Pozdrawiam znad morza...
    Babeczka

    OdpowiedzUsuń
  9. W ciągu dwóch dni siedzenia w domu nadrobiłam chyba wszystkie Twoje dłuższe serie.
    Dżina pochłonęłam w godzinkę i dzisiaj rano zasiadłam z niecierpliwością do tej alternatywnej wersji. Boże! Jaki z tego Amira jest cham!
    A czytając pierwsze części myślałam, że sama chciałabym spotkać takiego na swojej drodze życia.
    To jedno z nielicznych opowiadań, po których mnie rusza.

    Mistrzyni ma! Jesteś wspaniała w pisaniu, wydaj proszę jak najszybciej Wygraną.

    P.S. Zastanawiałaś się może nad wydawnictwem RW2010?

    Wierna fanka - Ola

    OdpowiedzUsuń
  10. Sorry, sorry, soryy, strasznie przepraszam, przez pomyłkę usunęłam komentarz :(((((((((((((((((((((((

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak będę miała dostęp do neta przez komputer, a nie przez telefon, to spróbuję to odkręcić!!!
    Jeszcze raz przepraszam komantującą!!!!
    Babeczka

    OdpowiedzUsuń
  12. Czy dzisiaj po północy pojawi się kolejna część Dżina lub Historia pewnego nieporozumienia?:>

    OdpowiedzUsuń
  13. Babeczko gdzie kolejna część? :)

    OdpowiedzUsuń
  14. uuuuu.... i dzisiaj nic:(

    OdpowiedzUsuń
  15. będzie coś po północy? bo nie wiem czy się kłaść już spać:D

    OdpowiedzUsuń
  16. bzdura z tym RW2010!
    Nie wydają nic dobrego, nawet fragmenty się ciężko czyta.
    a WYGRANA jest mega.

    OdpowiedzUsuń
  17. Nic nie ma nowego :(

    OdpowiedzUsuń
  18. Czekałam mając nadzieję,że coś nowego się pokaże :) no nic. Może jutro? :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Babeczkomaniaczka23 sierpnia 2013 00:50

    Proszę o kolejne opowiadanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Ja również czuję się zawiedziona. Babeczko, musisz nam to jakoś wkrótce zrekompensować :D A tymczasem wypoczywaj i udanych wakacji :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Babeczko prosimy :)

    OdpowiedzUsuń
  22. kurde co tu wchdoze czuje ogromny zawod ze az sie powoli wkur*iam, bo niedlugo wyjezdzam za grnaice gdzie nie bede miala neta a chce przeczytac dalsza historie pewnego nieporozumienia! :((

    OdpowiedzUsuń
  23. Cześć babeczki mam nadzieje że niedługo wrócisz z wakacji wypoczęta z głowa pełną pomysłów i na dzień dobry nam swoim wiernym czytelnikom dasz coś mega extra do poczytania pozdrawiam AGA

    OdpowiedzUsuń
  24. uwielbiam Twoje opowiadania.pokatne śledzę od kilku miesięcy wchodząc z nadzieją że dalas coś nowego.Tę stronę odkryłam dwa dni temu i już przeczytałam wszystkie opowiadania.Czekam z niercierpliwoscia na cokolwiek spod Twego klawiaturo-pióra:-)Życzę wszystkiego dobrego i powodzenia w wydaniu wygranej .Kupię ją bez względu na cenę!

    OdpowiedzUsuń
  25. Babeczko zlituj się, ja się tu zapłaczę z tęsknoty! Pozdrawiam i niecierpliwie czekam na Historię pewnego nieporozumienia ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. Nie wiem, czy któraś z tutaj obecnych pań wchodzi na Pokątne, ale ostatnio pojawiło się opowiadania łudząco podobne do "historii...". Chyba autorka trochę za bardzo się zainspirowała :/

    OdpowiedzUsuń
  27. chodzi o "Przypadkową znajomość"?
    zgadzam się, pierwsze co mi przyszlo na mysl to wlasnie nasza "Historia...".
    cóż z jednej strony to na pewno miłe, bo skoro aż tak się wzrozuje, to musi sie bardzo podobać;)
    pozdrawiam,
    LIA.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A niech się inspiruje. A może to po prostu inne, odmienne spojrzenie na ten sam temat?
      :D

      Usuń
  28. Ale ja uwielbiam takie bezczelne egzemplarze:-))

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.