W końcu uległam i postanowiłam dopisać inne zakończenie. Choć nie zaprzeczam, że mnie osobiście podoba mi się to, które już jest.
Ale nie mogłam tego zrobić, głównie ze względu na wierne czytelniczki :)))
Oczywiście nie będzie łatwo, do celu będziemy zmierzać pokrętnymi drogami, a i on sam, nie okaże się, aż tak do końca romantyczny...
Za dużo nie zdradzę :D
Miłej lektury!!!
Dżin - zakonczenie alternatywne (I)
Najpierw otwarłam jedno
oko. Potem drugie. Otaczał mnie półmrok, choć dawało się zauważyć kontury mebli
wypełniających pokój.
I z pewnością byłam
sama.
Uniosłam się z łóżka, z
głośnym stęknięciem i rozmasowałam bolący łokieć.
Doskonale pamiętałam,
że porządnie przywaliłam nim w twardą podłogę, upadając w korytarzu.
– Amir? – odezwałam się
niepewnie.
Mikrus czy nie, wciąż
pozostawał tym samym mężczyzną, w którym się zakochałam. Uśmiechnęłam się z
czułością. Potem dołączyło zakłopotanie. Ładnie go powitałam! Zamiast ucieszyć
się z powrotu, pojęczałam i padłam zemdlona. Płytka baba to zbyt łagodne
określenie. Lepsze byłoby kretynka lub idiotka.
– Amir? – tym razem
odezwałam się nieco głośniej.
Jednak nadal nikt nie
odpowiadał.
Wstałam z łóżka i z
markotną miną podreptałam do kuchni. Zapaliłam światło i pierwsze co ujrzałam,
to zwiędnięte kwiaty, rozsypane barwną mozaiką na stole.
Zastawiłam wodę, bo
jedyne czego w tej chwili potrzebowałam, to była porządna, mocna kawa.
I wtedy zauważyłam, że
z literkowych magnesów na lodówce ułożone są dwa słowa: żegnaj – Amir.
– Ty kretynie! –
powiedziałam na głos z doskonale wyczuwalną goryczą.
Po kilku łykach kawy
zaczęłam logicznie myśleć.
Po pierwsze – chciałam
by wrócił, niezależnie od tego, jak wyglądał. Trudno, przyzwyczaję się.
Po drugie – gdzie on
znowu polazł? Zdenerwowałam się. A co będzie jak poprosi o powrót do lampy?
Wtedy naprawdę go stracę. W całości.
Kwadrans zajęło mi
doprowadzenie się do porządku. Zostawiłam jeszcze na stole dużą kartkę a4 z
napisem: „Jak wrócisz to zostań! Bo inaczej…! I tak cię kocham – twoja Liloo” i
wybiegłam w pośpiechu z mieszkania.
Cholera! Gdzie miałam
szukać? Zaraz… Co bym zrobiła na jego miejscu?
Porządnie się urżnęła!
Knajp w mieście jest sporo, wieczór dopiero się zaczął, przeszukam najbliższe,
potem przeniosę się na Rynek. Mały był, trudno będzie go przyuważyć w tłumie,
ale muszę, po prostu muszę spróbować!
Po dwóch godzinach
poczułam zdenerwowanie, po czterech byłam potężnie zniechęcona. Nie chciałam
się poddać, ale jaką miałam gwarancję, że mój pomysł był dobry? Może dżina
wcale nie ma w mieście, ba, może nawet w naszym wymiarze? Siedzi biedaczek w ciasnawej lampie, samotny, załamany…
I w tym momencie go
zauważyłam. Tylko że…
Energicznie ruszyłam w jego
kierunku. Siedział przy kontuarze baru, otoczony wianuszkiem rozchichotanych
dziewcząt w nader skąpych ciuszkach. Brutalnie przebiłam się przez ten zwarty
pierścień i chwyciwszy go za poły koszuli, przyciągnęłam ku sobie i wysyczałam
wściekłym szeptem:
– Co to do diabła ma
znaczyć?!
Nie był zdziwiony moim
widokiem. Za to ja jego, owszem. Bo wrócił stary Amir, z tą swoją muskularną,
barczysta sylwetką, ironicznym spojrzeniem i promieniującym na najbliższy
kilometr erotyzmem.
– To ja tu szukam
cię po całym mieście, zamartwiając się, że siedzisz gdzieś samotny i
zrozpaczony, a ty zabawiasz się na całego?! – mówiąc to, gwałtownie nim
potrząsnęłam.
Posłał mi chłodne
spojrzenie.
– No i co z tego? Samotny?
– dodał z rozbawieniem w głosie. – Czy ja wyglądam na samotnego?
– Amir, przestań
się wygłupiać i wracamy do domu. Musimy poważnie porozmawiać.
– Nie mamy o czym.
– Zdecydowanie odsunął mnie na sporą odległość. – A teraz wynocha, bo jestem
zajęty.
Potem odwrócił się i
przygarnął ku sobie jakąś słodką niczym landrynka blondyneczkę. Wciąż
roześmiany wyszeptał jej coś na ucho i pocałował…
Stałam obok, wlepiając
w niego zaskoczone spojrzenie. Poza tym czułam gdzieś w środku powoli
narastającą wściekłość.
– O, nie! Po moim
trupie! – wysyczałam pod nosem.
Chwyciłam blondi za
długie włosy i gwałtownie szarpnęłam, wyrywając ją z ramion Amira, a potem
brutalnym kopniakiem posłałam na bok.
Następnie złapałam
szubrawca zdecydowanym gestem za dolną część ciała i mocno ścisnęłam.
Trzeba przyznać, że
błyskawicznie starłam mu z twarzy ten bezczelny, pełen pewności siebie
uśmieszek.
– Zwariowałaś? –
jęknął.
– Wracasz ze mną
do domu! Jak już sobie wszystko wyjaśnimy, będziesz mógł udać się na podbój
wszystkiego, co ma dwie nogi i nie ucieka na drzewo. A teraz jazda, rusz się!
Nadął się urażony, ale
posłusznie podążył za mną ku wyjściu. Złapałam taksówkę i w milczeniu
dojechaliśmy do mojego mieszkania.
Awantura wybuchła, gdy
tylko zamknęły się za nami drzwi wejściowe.
– To ja tu siedzę,
martwię się, wymyślam katastroficzne scenariusze, a ty szlajasz się po mieście
w towarzystwie półnagich dziewuch… Uch!
Wzruszył lekceważąco
ramionami i położył się na kanapie, krzyżując ręce za głową. Potem posłał mi
obojętne, znów rozbawione spojrzenie.
– Muszę nadrobić
zaległości. W końcu dostałem w nagrodę niczym nie ograniczoną wolność.
– Amir! Ja mówię
poważnie.
– Ja również. A co
myślałaś? Że wrócę do ciebie, by założyć stadło oficjalne i zakosztować
zwyczajnej, mdłej egzystencji u twego boku?
Z impetem usiadłam w
fotelu.
– A nie?
Prychnął pogardliwie.
– Zgłupiałaś? Jest
tyle ciekawszych rzeczy, tyle piękniejszych kobiet niż ty. Ale gdybyś była tak
dobra, to potrzebuję mety na kilka dni – spojrzał na mnie z nagłym
zainteresowaniem. – I kolacji. Chętnie bym coś zjadł.
To był cios prosto w
serce.
Nagle poczułam, że mam
dość. Napięcie ostatnich godzin, w połączeniu z chłodem, z kompletnym brakiem
uczuć okazywanych przez Amira, to było zbyt wiele, jak dla mojej i tak już
obolałej duszy.
Wstałam i bez słowa
skierowałam się do sypialni. Energicznie trzasnęłam drzwiami, przekręciłam
klucz i padłam na łóżko, czując, że powstrzymywane dotąd łzy, ruszyły wartkim
strumieniem.
Co za potwór do mnie
wrócił? Zresztą, czy do mnie? Może to wszystko było kłamstwem, zręcznie
prowadzoną grą, bym poświęciła swe ostatnie życzenie na jego wolność?
Rozszlochałam się na
dobre.
Chciałam z powrotem
mojego Amira, choćby i z tym wyglądem łysego krasnala. Z nieczułym, zimnym
draniem, leżącym w pokoju obok, nie miałam i nie chciałam mieć nic wspólnego.
***
– Śniadanko! – powitał
mnie wesoły głos dżina.
Ziewnęłam potężnie i
przetarłam zdumione oczy.
– Co ty tutaj robisz? –
spytałam ze złością.
– Pyszne jedzonko
– roześmiał się. – No, nie gniewaj się już Liloo. Znajdziesz sobie innego
faceta, a teraz siadaj, bo jajecznica stygnie.
To już był szczyt
bezczelności. Zatchnęło mnie do tego stopnia, że bez sprzeciwu dałam się
posadzić przy stole. Amir zajął miejsce naprzeciwko i z apetytem zabrał się za
śniadanie.
– Tylko kilka dni
– powiedział z pełnymi ustami. – A może i szybciej? Poderwę sobie jakąś
panienkę i natychmiast wyprowadzę.
– Że co? – jęknęłam, a
widelec wypadł mi z dłoni.
– Tym razem musi
być piękna, seksowna i bogata. Nie zamierzam zadowalać się już byle czym.
Co on bredził? To niby
ja jestem tym „byle czym”? Patrzyłam na niego bez słowa, czując jak w gardle
rośnie mi wielka gula, a do oczu napływają kolejne łzy. Jakbym mało płakała tej
nocy?
Nie dałam rady ich
powstrzymać. Popłynęły wartkim strumieniem, kapały na blat stołu i w talerz z
jajecznicą.
A Amir wyglądał tylko
na lekko zakłopotanego.
– No wiesz… Czytałem tę
kartkę z lodówki. Przykro mi, że źle mnie zrozumiałaś.
– Wynoś się –
powiedziałam cichym, pełnym wściekłości szeptem. – Wynoś, i żebym więcej nie
musiała cię oglądać.
– Szkoda. Ale twoje
życzenie jest dla mnie rozkazem – dodał z ironią.
W milczeniu
przyglądałam się jak wkłada do zlewu brudny talerz, jak podchodzi do wyjścia,
zabierając z wieszaka kurtkę.
Jednak na koniec się
odwrócił.
– Ja robiłem
śniadanie, ty pozmywaj – wskazał dłonią na piętrzące się na blacie brudne
naczynia.
Całe szczęście, że
zdążył umknąć, bo chwilę później o drzwi uderzył mój talerz z jajecznicą.
O Matko. Mam nadzieję że Amir wcale nie okaże się nieczułym draniem i nie zostawi Liloo. Błagam!!! Oni muszą być razem!!! Babeczko droga, spraw żeby tak się stało :)
OdpowiedzUsuńDoprowadzasz mnie do palpitacji serca! Czekam z niecierpliwością na dalsze rozdziały :)
OdpowiedzUsuńprosimy!
OdpowiedzUsuńBabeczko, dlaczego ty nam to robisz? Zdecydowanie wolę zakończenie w którym Amir jest łysym karzełkiem, ale szczerze kocha Liloo niż to że jest dupkiem. Mam nadzieję, że w następnej części okaże się, iż Liloo naruszyła jego męskie ego mdlejąc i to był tylko głupi dowcip. Czekam na kontynuację choć wierzę, że Ty to odkręcisz. Oj Babeczko lubisz droczyć się z czytelnikami ;D
OdpowiedzUsuńa tak sie ciesyzlam na alterrnatywne zakonczenie
OdpowiedzUsuń1 a to.. zawiodlam sie ;( dlaczego oni nei moga byc razem? Prosze!! :(
Tak mi źle tak mi szaro każdy dzień ciągnie się jak makaron
OdpowiedzUsuńNo i klops. Już miało być tak pięknie. Miejmy nadzieję że to nie jest koniec perypetii Liloo i Amira. chyba wyrażę prośbę pozostałych czytelników: Prosimy o romantyczne zakończenie z finałem w postaci gromadki dzieci Liloo i Amira:)
OdpowiedzUsuńNo nie, pierwszy raz się popłakałam bo tak bardzo mi się nie podobało to co czytam, kobieto powalasz na łopatki :) normalnie nie mogę opanować łez, mam nadzieję że to nie koniec tego "zakończenia"
OdpowiedzUsuńKorzystam z tego, że jestem w Kołobrzegu i mam neta :)
OdpowiedzUsuńTo miało być alternatywne SZCZĘŚLIWE zakończenie... Więc nie jęczeć, będzie :)))
Pozdrawiam znad morza...
Babeczka
W ciągu dwóch dni siedzenia w domu nadrobiłam chyba wszystkie Twoje dłuższe serie.
OdpowiedzUsuńDżina pochłonęłam w godzinkę i dzisiaj rano zasiadłam z niecierpliwością do tej alternatywnej wersji. Boże! Jaki z tego Amira jest cham!
A czytając pierwsze części myślałam, że sama chciałabym spotkać takiego na swojej drodze życia.
To jedno z nielicznych opowiadań, po których mnie rusza.
Mistrzyni ma! Jesteś wspaniała w pisaniu, wydaj proszę jak najszybciej Wygraną.
P.S. Zastanawiałaś się może nad wydawnictwem RW2010?
Wierna fanka - Ola
Sorry, sorry, soryy, strasznie przepraszam, przez pomyłkę usunęłam komentarz :(((((((((((((((((((((((
OdpowiedzUsuńJak będę miała dostęp do neta przez komputer, a nie przez telefon, to spróbuję to odkręcić!!!
OdpowiedzUsuńJeszcze raz przepraszam komantującą!!!!
Babeczka
Czy dzisiaj po północy pojawi się kolejna część Dżina lub Historia pewnego nieporozumienia?:>
OdpowiedzUsuńJestem za :)
OdpowiedzUsuńBabeczko gdzie kolejna część? :)
OdpowiedzUsuńuuuuu.... i dzisiaj nic:(
OdpowiedzUsuńbędzie coś po północy? bo nie wiem czy się kłaść już spać:D
OdpowiedzUsuńbzdura z tym RW2010!
OdpowiedzUsuńNie wydają nic dobrego, nawet fragmenty się ciężko czyta.
a WYGRANA jest mega.
Nic nie ma nowego :(
OdpowiedzUsuń:(
OdpowiedzUsuńCzekałam mając nadzieję,że coś nowego się pokaże :) no nic. Może jutro? :D
OdpowiedzUsuńProszę o kolejne opowiadanie ;)
OdpowiedzUsuńJa również czuję się zawiedziona. Babeczko, musisz nam to jakoś wkrótce zrekompensować :D A tymczasem wypoczywaj i udanych wakacji :)
OdpowiedzUsuńBabeczko prosimy :)
OdpowiedzUsuńkurde co tu wchdoze czuje ogromny zawod ze az sie powoli wkur*iam, bo niedlugo wyjezdzam za grnaice gdzie nie bede miala neta a chce przeczytac dalsza historie pewnego nieporozumienia! :((
OdpowiedzUsuńCześć babeczki mam nadzieje że niedługo wrócisz z wakacji wypoczęta z głowa pełną pomysłów i na dzień dobry nam swoim wiernym czytelnikom dasz coś mega extra do poczytania pozdrawiam AGA
OdpowiedzUsuńuwielbiam Twoje opowiadania.pokatne śledzę od kilku miesięcy wchodząc z nadzieją że dalas coś nowego.Tę stronę odkryłam dwa dni temu i już przeczytałam wszystkie opowiadania.Czekam z niercierpliwoscia na cokolwiek spod Twego klawiaturo-pióra:-)Życzę wszystkiego dobrego i powodzenia w wydaniu wygranej .Kupię ją bez względu na cenę!
OdpowiedzUsuńBabeczko zlituj się, ja się tu zapłaczę z tęsknoty! Pozdrawiam i niecierpliwie czekam na Historię pewnego nieporozumienia ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy któraś z tutaj obecnych pań wchodzi na Pokątne, ale ostatnio pojawiło się opowiadania łudząco podobne do "historii...". Chyba autorka trochę za bardzo się zainspirowała :/
OdpowiedzUsuńchodzi o "Przypadkową znajomość"?
OdpowiedzUsuńzgadzam się, pierwsze co mi przyszlo na mysl to wlasnie nasza "Historia...".
cóż z jednej strony to na pewno miłe, bo skoro aż tak się wzrozuje, to musi sie bardzo podobać;)
pozdrawiam,
LIA.
A niech się inspiruje. A może to po prostu inne, odmienne spojrzenie na ten sam temat?
Usuń:D
Czemu Ty mi to robisz? :)
OdpowiedzUsuńAle ja uwielbiam takie bezczelne egzemplarze:-))
OdpowiedzUsuń