Proszę Was o cierpliwość, jeśli chodzi o platformę, gdzie sprzedaję treści. Już wkrótce ruszy coś całkiem nowego i mam nadzieję, że wtedy będzie mniej problemów. Zresztą, to dotyczy także tekstów bezpłatnych czyli całego bloga.
Transakcja (I)
Tego dnia pech
prześladował ją od samego początku.
Najpierw z objęć
cudownego marzenia sennego wyrwał ją natarczywy i przeszywający dźwięk budzika.
Wstając, niefortunnie postawiła stopę, wykręcając boleśnie prawą kostkę. W
łazience okazało się, że nie wody, a w kuchni, puszka po kawie była całkowicie
pusta.
Iza zaklęła. Pech,
czysty pech. Los był dziś wobec niej wyjątkowo złośliwy. Obmyła się resztką
wody z czajnika, napiła kefiru, bo tylko to znalazła na swojej przydziałowej
półce w lodówce, po czym ubrała w to, co wpadło jej w ręce. Związała jeszcze włosy
w niedbały kok i musnęła nos pudrem, nie korzystając z lustra. Potem chwyciła
plecak i w pośpiechu wybiegła przed kamienicę. Autobus złapała w ostatniej
chwili i w ponurym, pełnym pesymizmu humorze, dotarła do pracy. Widząc kłębiący
się tłum przed drzwiami sklepu, o ile było to w ogóle możliwe, humor jeszcze
jej się pogorszył.
No tak, myślała. Dziś pierwszy
dzień, gdy obowiązywała nowa gazetka reklamowa i stąd te dzikie hordy
zakupowiczów. W pośpiechu przebrała służbową koszulkę i machnąwszy ręką
koleżance, która wyraźnie chciała jej coś powiedzieć, udała się na swoje
stanowisko przy kasie numer dwa.
Mechanicznie wykonywała
pracę, nie zwracając uwagi na lekko zdziwione, a nawet czasem rozbawione
spojrzenia klientów. Było jej obojętne, co o niej myślą. Chciała jedynie
przeżyć kolejny smutny dzień swej szarej egzystencji. Uprzejmie witała i
dziękowała za zakupy, kasowała i wydawała paragony. Do momentu, gdy w kolejce
do kasy ustawiła się ONA.
Zerkała na wysoką,
smukłą brunetkę, zieleniejąc z zazdrości. Jednocześnie czuła gdzieś w głębi
swego jestestwa dziwny ucisk. Coś jakby serce i żołądek, zresztą cała reszta
chyba również. Kobieta wyglądała jakby przed chwilą zeszła z okładki renomowanego
magazynu. Nienaganny ubiór podkreślał każdy detal sylwetki, idealny makijaż
uwypuklał całe piękno, a włosy… Smętnie wspomniała własną fryzurę, czyli coś,
co wyglądało pewnie jak stóg, w który walnął piorun. Gapiła się na nią
ukradkiem, powoli wpadając w coraz większą rozpacz. W końcu klientka była na
tyle blisko, by zauważyć więcej szczegółów. Pogardliwie skrzywione wargi,
lekceważenie w zielonych oczach. Paznokcie… Iza mimowolnie zacisnęła dłonie w
pięści, przypominając sobie, że podczas wczorajszego egzaminu obgryzła prawie
wszystkie skórki.
– Proszę
sprawdzić, jeszcze raz kwotę do zapłaty. – Piękność zmarszczyła z
niedowierzaniem brwi. Nie wyglądała na taką, co musi oszczędzać, a wręcz
przeciwnie. Jednak Iza z doświadczenia wiedziała, że kasiaści klienci są
najgorsi i jeśli im się coś nie zgadza, potrafią długo i skutecznie dociekać
przyczyny.
– Ciasto, kawa,
chusteczki – wyliczyła, zezując jednym okiem na rachunek. – Razem trzydzieści
pięć złotych i osiem groszy. Ciasto dziewięć dziewięćdziesiąt, chusteczki dwa
dziewięćdziesiąt osiem, kawa dwadzieścia dwa złote i dwadzieścia grosze.
– Niemożliwe! To
za dużo. Adam – brunetka odwróciła się do mężczyzny, który znalazł się za jej
plecami. – Ta kawa była w promocji, prawda?
I wtedy Iza zamarła,
zamieniając się w przysłowiowy, chociaż siedzący słup soli. Mężczyzna miał na
sobie elegancki garnitur w granatowym kolorze, dopasowany krawat i koszulę. Był
wysoki, doskonale zbudowany, czego nie zdołała ukryć, a wręcz uwypukliła
idealnie skrojona marynarka. Włosy miał modnie obcięte, ciemne, lekko już
siwiejące. Twarz surową, pociągłą, może niezbyt przystojną, ale było w niej coś
tak intrygującego, że ciężko byłoby przejść obok niego obojętnie. Cerę smagłą,
wypielęgnowaną. Najładniejsze miał oczy; jasne, bardzo jasne, w czarnej oprawie
rzęs i brwi, co wyglądało niezwykle fascynująco. Zmrużył je teraz, bo widać
było, że jest poirytowany.
– Zapłać i nie
dyskutuj. Nie mamy na to czasu.
– Nie. Tam była
inna cena. To nie kwestia pieniędzy, a zwykłej uczciwości – prychnęła brunetka.
– Niech pani kogoś zawoła. Ten ktoś niech sprawdzi moje słowa, a później
jeszcze raz pani wszystko skasuje.
Iza westchnęła, ale nie
ośmieliła się zaprotestować. Rozległ się przenikliwy dźwięk dzwonka. Niestety,
z powodu niedoboru personelu, nie od razu zjawiła się uprawniona osoba.
Brunetka przytupywała ze zniecierpliwieniem nogą, tłum za nią falował, mrucząc
ze złością na opóźnienie, a męski ideał wyglądał na mocno poirytowanego. Za to
biedna Iza była coraz bardziej nieszczęśliwa. Poczerwieniała na twarzy, nie
mając nawet śmiałości zerknąć w stronę nieznajomego.
– Przepraszam. – Brunetka
przechyliła głowę, przyglądając jej się z ciekawością, niczym dziwnemu stworowi
w zoo. Zresztą, co tu dużo ukrywać, Iza mniej więcej tak się czuła. – Czy to
jakiś nowoczesny makijaż?
– Nie rozumiem –
wyjąkała zmieszana. Tym razem także mężczyzna zagapił się na nią, lecz zamiast
zainteresowania w jego oczach pojawiło się rozbawienie.
– Ma pani dziwne,
zielone kropki po bokach twarzy – wyjaśniła uprzejmie posągowa piękność. – To
jakaś choroba? Świerzb, pryszczyca czy coś w tym rodzaju?
– Niiee –
wyszeptała, a jej buzię oblał krwisty rumieniec. Cholera! Że też nie spojrzała
przed wyjściem w lustro. Widocznie podczas tego prowizorycznego mycia resztką
wody, nie zwróciła uwagi na szczegóły.
– I jeszcze ma
pani dorodnego pryszcza na samym czubku nosa. – Tamta powiedziała to z wyraźnym
niesmakiem. – Jak kobieta może się tak zaniedbać?
Pytanie było
retoryczne, bo nie oczekiwała na odpowiedź. Iza najchętniej zapadłaby się pod
ziemię, ale nie mogła nic zrobić. Nawet uciec. Na szczęście zjawiła się
koleżanka z odpowiednim kodem i mogła skasować cholerną kawę. Wyszło o dwa
złote mniej, ale brunetka miała minę pełną satysfakcji. Zabrała zakupy i
oddaliła się, kusząco kołysząc biodrami. Tuż za nią podążył mężczyzna, z
podziwem zerkając na te wszystkie seksowne krągłości. Izę najbardziej zabolało,
że chciała mu podać paragon, ale on po prostu odwrócił wzrok, lekceważąc jej
uprzejmość. Nie zabrał nawet dwóch groszy reszty, jakby to uwłaczało jego
godności.
Gdy przyszła pora na
przerwę, biedna Iza zamknęła się w damskiej toalecie, z rozpaczą patrząc w
lustro. Za pomocą mokrych chusteczek zmyła resztki maseczki, a potem wycisnęła
obrzydliwego bydlaka, który faktycznie, umiejscowił się na samym środku nosa.
Normalnie nie miała większych problemów z cerą, ale akurat tydzień temu
postanowiła wypróbować nowy krem i nabyte tym sposobem pryszcze, leczyła już od
dłuższego czasu rozmaitymi sposobami.
Kiedy skończyła, oparła
się dłońmi o boki umywalki i zagapiła ponuro na własne oblicze. Okropne. I nie
tłumaczyło ją nic, prócz własnego lenistwa. Ani praca, ani trwająca sesja, ani
zawód miłosny, którego właśnie doznała. Złamane serce to nie powód, aby
wyglądać jak duża, zaniedbana baba.
Przypomniał jej się
mężczyzna. Łzy wymknęły się spod powiek i spłynęły po policzkach. Był… Idealny!
Jak wyjęty z jakiegoś ekskluzywnego pisma o vipach. A ona? Beznadziejna. Czy
powinna się dziwić, że najpierw spojrzał na nią ze współczuciem, a potem w
ogóle zignorował? Mając przy swoim boku taką piękność, jak tamta kobieta? Nie,
to wcale nie było dziwne.
Wydmuchała nos w
papierową chusteczkę, a potem wróciła do pracy. Bo co innego mogła zrobić?
***
Deszcz padał z taką
siłą, jakby chciał zatopić cały świat, aż po czubki najwyższych gór.
Ulicą szła dziewczyna.
Na nogach miała różowe kalosze, na głowę naciągnęła kaptur kurtki, która, co
wyraźnie dawało się zauważyć, była dla niej o dwa lub trzy numery za duża. Co
chwila wygrzebywała z jednej kieszeni cukierka, po czym lądował on w jej buzi,
a papierek w drugiej kieszeni. Szła leniwym krokiem, jakby padający deszcz
wcale jej nie przeszkadzał. Nie wyglądało również, żeby czuła chłód, chociaż
nogi miała całkiem nagie i niezwykle zgrabne. Raz po raz unosiła opadający jej
na oczy kaptur, rozanielonym wzorkiem patrząc na szary, mokry świat. Widać
było, że wbrew panującej aurze, dopisywał jej humor. Zresztą, gdyby ktoś
przyjrzałby się jej uważniej, w oczach o kolorze dojrzałego agrestu, dojrzałby
również szczęście.
Bo Iza tym razem była
szczęśliwa. Sesję zdała w całości i bez poprawek. Niewierny eks wrócił na
kolanach, żebrząc o przebaczenie, a ona sama, zupełnie przypadkowo, znalazła
lepszą pracę. W biurze bardzo poważnej firmy. Co prawda miała tam głównie
kserować, porządkować materiały i wykonywać te czynności, których nikt inny nie
chciał, ale było jej to obojętne. Godziny znośne, pensja również, dojazd taki
sam jak do poprzedniej roboty.
Żyć nie umierać!
Rozanielona, wydobyła z
kieszeni kolejnego cukierka, gdy za jej plecami, całkiem blisko rozległ się
głośny huk i pisk opon. Odruchowo uskoczyła w bok, a potem błyskawicznie się
obejrzała. Na środku pustej drogi stał duży, błyszczący i luksusowy samochód.
Prawe koło miał takie dziwne… Od razu zrozumiała, że musiał złapać gumę. Stąd
huk. Wycieraczki poruszały się miarowo, zgarniając wodę z przedniej szyby, a
silnik cicho mruczał.
Iza zawahała się. Czy
kierowca potrzebuje pomocy? Zresztą w jaki sposób mogłaby jej udzielić? Jednak
nie potrafiła tak po prostu odejść. Podeszła bliżej i zapukała w okno od strony
pasażera. Kiedy szyba opuściła się w dół, życzliwe słowa utknęły jej w gardle.
– Potrzyma mi pani
parasol? – spytał kierowca, patrząc na nią z szerokim uśmiechem. – Raz dwa
zmienię na zapasowe i nie będę musiał czekać na pomoc drogową. Zresztą, wstyd
ich wzywać do takiego głupstwa.
Skinęła głową, nie
będąc w stanie wykrztusić z siebie jakiekolwiek odpowiedzi. I w tym momencie
deszcz jeszcze przybrał na sile, a na dodatek zerwał się porywisty wiatr.
– Niech pani
wsiada, przeczekamy to – zachęcająco machnął ręką. Nie zastanawiała się długo,
tylko zrobiła, co kazał.
Jeśli chcesz przeczytać więcej, kliknij tutaj!
Zapowiada się ciekawie... czekam na dalszy rozwój!
OdpowiedzUsuńMoje klimaty! Czekam na kolejną część 😍
OdpowiedzUsuńFacet normalnie jak mój mąż... Kurcze muszę zacząć uważać na kasjerki w marketach, jeszcze mi go która ukradnie... ;)
OdpowiedzUsuńCzy to ten dupek z marketu? ;) Heh... No cóż, chyba tylko w książkach zdarzają sie takie cudowne koincydencje i upragnione, niezwykle zwroty akcji :D :p
OdpowiedzUsuńPatrząc w swoją przeszłość, to stwierdzam, że nie tylko w książkach ;-) Chociaż sprawiedliwie muszę przyznać, że większość moich tekstów opiera się właśnie na takich cudownych zbiegach okoliczności. Zresztą, akurat fakt spotkania "pana z marketu" na drodze podczas ulewy, to dopiero początek. Dalej będzie ciekawiej :-)
UsuńMiło, że zaprosił ją do samochodu :) ale co stało sie potem? Strescisz nam na początku drugiego rozdziału? Tym, co nie płacą ;D
OdpowiedzUsuńNie ma sensu tego streszczać bo koniec jest jeszcze bardziej ciekawy. To opowiadanie warto wykupić z czystej ciekawości i na dodatek się nie zawiedziesz! 😍
UsuńOdpowiedź godna pytania.
UsuńFacet wyszedł z samochodu, a ponieważ bardzo padało, nie zauważył otwartego gulika. Pijaczki wywieźli go na szrot, bo potrzebowali kasę na flaszkę. Przystojniak wpadł jedną nogą do otworu, ale zatrzymał się na wzwodzie. Podźwignął się i choć złamał jedną nogę, mógł dziewczynę gonić, mimo ulewy, złamanas zastępując potężną męskością.
W końcu ją dogonił, puknął i żyli długo i szczęśliwie. Pieprzyli się jak norki i nie mieli dzieci, bo ona ich nie lubiła i nie nosiła bielizny, więc logicznym jest, że nie może ich lubić. Przecież każdy, kto gardzi bielizną, nie chce mieć dzieci.
Bohaterka ma psa Burka, który jest niewidzialny, ale upierzenie ma w paski. Dziobie przechodniów i śpiewa, bo myśli, że jest śpiewakiem operowym. Czasami, gdy pada śnieg, zakopuje się w chrupkach ziemniaczanych, które firma "Cyprius" dostarcza zrzucając z helikoptera.
Bohaterka jest wysoka, więc nosi buty na płaskim obcasie. Jej mężczyzna jest niższy od niej, więc jeździ w jej towarzystwie na deskorolce. Najgorzej, gdy są na przyjęciu, bo on zawsze oblewa się szampanem.:D
Od kiedy streszczasz tu swoje teksty?
UsuńDobry żart, tynfa wart ;-)
UsuńDupek czy nie dupek. Mi tam się to opowiadanie podoba!
OdpowiedzUsuń