Część ostatnia. Na wakacje na razie nie pojechałam, bo miały być namioty, a pada i pada!
Link do całego opowiadania - kliknij tutaj!
Obcy (VI)
Ciemnoczerwoną smugę na
ścianie, tuż przy korytarzu, który prowadził do sypialni nich wszystkich.
Z sercem bijącym jak
oszalałe, podeszła bliżej i dotknęła plamy. Opuszki jej palców zabarwiły się na
karminowo, a dziewczyna pobladła. Nie miała wątpliwości, że to była krew.
Musiało stać się coś złego i pewnie wszyscy są teraz w najbliższym szpitalu.
Chciała wrócić po telefon, by sprawdzić, czy nikt nie przysłał jej żadnej
wiadomości, gdy w głębi mieszkania usłyszała krótki krzyk, który gwałtownie się
urwał. Zamarła, zastanawiając się, czy powinna salwować się ucieczką, czy
sprawdzić, co się stało. W końcu zdecydowała się na to drugie. Ostrożnie, tak
aby nie czynić żadnego hałasu, podeszła do drzwi swojego pokoju. To stamtąd
dochodził hałas. Były uchylone. Wiedziała że nie zaskrzypią niespodziewanie,
więc mogła zaskoczyć tę osobę, która znajdowała się w środku. Najpewniej był to
Kaleb, który znów coś kombinował. Dłonią pchnęła drzwi, tak, aby mogła wejść do
środka.
To co zobaczyła,
sprawiło, że zastygła w miejscu. Strach obezwładnił ją do tego stopnia, że
jedyne co potrafiła, to gapić się na makabryczny widok.
Na łóżku leżała Gosia.
Oczy miała otwarte, ramiona szeroko rozrzucone. Krew… Wszędzie była krew. Pod
oknem jeszcze jedno skulone ciało, tym razem męskie. Mateusz. Krzesło przy
biurku przewrócone, jej szafa z ubraniami wybebeszona. Jakby ktoś czegoś szukał
nie ukrywając swych zamiarów.
A pośrodku tego
wszystkiego stał Kaleb, ze spokojem czyszcząc zabrudzony nóż. Nie patrzył przy
tym na jego ostrze, a prosto na znieruchomiałą Amelię. Beznamiętnie, obojętnie.
Pierwszy raz w jego oczach widziała tyle chłodu; ich błękit wręcz porażał
zimnem. Poza tym na jego twarzy gościł wręcz nieludzki spokój, nie dawało się w
niej wyczytać ani jednego uczucia. Zerknął w dół, aby sprawdzić, czy skończył,
a potem znów na nią spojrzał.
Pierwszy raz w jego
obecności poczuła strach. Nic więcej. Czysty strach, paraliżujący ją do tego
stopnia, że nie potrafiła nawet odwrócić się i uciec.
– Coś ty zrobił? –
wyszeptała bezgłośnie.
– Co? – rozejrzał
się dookoła z ciekawością. Głos też miał zmieniony, inny, bardziej schrypnięty.
– Nic.
A potem szybkim zrywem
ruszył w jej kierunku. Dziewczyna krzyknęła, odzyskując nagle władzę w nogach.
Rzuciła się w stronę drzwi prowadzących na klatkę schodową, ale dopadł ją już w
kuchni. Szarpnięciem zatrzymał w miejscu, sekundę później przyszpilając do
stołu. I chociaż napięła całe ciało, nie potrafiła wyswobodzić się z żelaznego
uścisku jego ramion. Za to we wzroku Kaleba po raz pierwszy pojawiło się coś,
co zakłóciło ten nieludzki spokój. Ciekawość.
Ostrzem noża, który
wciąż trzymał w prawej ręce, bardzo delikatnie zakreślił chaotyczny ślad na jej
policzku. Amelia zamarła z bezruchu. Czuł, jak jej serce trzepotało ze strachu,
w ciemnych, ogromnych oczach zauważył i przerażenie, i rozgoryczenie. Pierwsze
rozumiał, drugiego nie.
– Bydlak! –
powiedziała, chociaż wyraźnie drżał jej głos.
– Gdzie to masz?
– Co?
Nie uszło jej uwadze,
że odrobinę się zawahał.
– Twój przyjaciel
wysłał ci to razem z książkami. Gdzie to jest?
Ostrze zjechało niżej,
teraz zatrzymało się na jej gardle.
– Z książkami? Nie
wiem, o czym mówisz?
– Chciał nas
oszukać. I prawie mu się udało.
– Czy Igor żyje?
– Nie.
– Zabiłeś go,
prawda?
– Ja? Skąd! Mój
poprzednik.
Niezwykłe było to, że
pierwszy raz w jego towarzystwie czuła wyłącznie strach. Nic poza tym. A może w
sytuacji, w jakiej się znalazła, to wcale nie było niezwykłe?
– Zabijesz mnie?
– Powinienem.
Gdyby nie stal
wrzynająca się w delikatną skórę, usiłowałaby się uwolnić. Jednak z nożem na
gardle nie miała szans.
– Dlaczego? –
wyszeptała zdrętwiałymi wargami.
– Rozkaz.
– Od samego
początku miałeś to zrobić, prawda?
– Tak.
– A ja głupia
myślałam… – dwie łzy spłynęły wąską strużką po policzkach, załaskotały, gdy
dotarły do uszu.
– Przykro mi –
odparł uprzejmym tonem. – Skoro nie masz nic do dodania…
– Zostaw ją.
Jeśli chcesz przeczytać więcej, kliknij tutaj!
Ale... Ale... Ale... Jak to? Zmiotło mnie to zakończenie...
OdpowiedzUsuńDoskonałe zakończenie, bardzo w stylu wczesnych opowiadań Kinga pisanych pod pseudonimem. Opowiadanie czytało mi się z prawdziwą przyjemnością. Pozdrawiam,
OdpowiedzUsuńAnnushka.
A kiedy będzie całość? :-D
OdpowiedzUsuńLink jest podany powyżej tekstu w tym poście :-)
Usuń