Miało być zaraz po Transakcji, ale mi się Mały obudził i potem zasnęłam razem z nim :-)
Ja, Baba! (IX)
Ginewra
Omdlenie wytłumaczyłam
upałem oraz zmęczeniem. Całkiem jak za dawnych czasów. Nieznajomy zniknął,
zanim zdążyłam odzyskać przytomność, więc teraz siedziałam na stołku,
przeklinając własną głupotę.
– Proszę, woda.
Może faktycznie powinienem zabrać cie do szpitala? – powiedział zafrasowany
Mateusz. – Wyglądasz na zdrową, lecz zdrowe kobiety nie mdleją ot tak, bez
powodu.
W moich czasach mdleją,
pomyślałam, ale nie odezwałam się ani słowem.
– To był twój
druh? – spytałam ostrożnie.
– Druh? Nie,
kolega z pracy.
– Z pracy? Jakiej?
– Jestem lekarzem.
Leczę złamane paluszki i odrapane kolanka – zażartował.
– Medykiem?
– Można tak
powiedzieć, chociaż już nikt nie stosuje tego terminu. Alan przywiózł mi z
pracy teczkę z dokumentami. Normalnie bym go zatrzymał na kolacji, ale musze
się zając tobą. I nie czynię z tego powodu żadnych wyrzutów – uniósł w górę
obie dłonie.
– Wydaje mi się,
że go znam – powiedziałam podstępnie. – Tylko nie mogę skojarzyć gdzie i kiedy
go spotkałam. Coś mi majaczy, że był wtedy z żoną…
– Z żoną? –
Mateusz zrobił dziwną minę. – Wiesz, to by było raczej dziwne. Chyba się
pomyliłaś.
– Dlaczego?
Wysoka, smukła brunetka – brnęłam dalej.
– Prędzej wysoki,
smukły brunet.
– Hę? – spojrzałam
na niego zdziwiona.
– Nie rozumiesz?
– Nie bardzo.
Kojarzę go z brunetką…
– Możliwe. Ale
Alan nie ma żony. Nie ma nawet dziewczyny. – Moja radość wystrzeliła w górę. –
Jest gejem.
– Że co? Co to
gej?
Tym razem to Mateusz
osłupiał.
– Nie wiesz?
– Nie wiem! –
rozzłościłam się. – Gdybym wiedziała, to bym nie pytała. Czy gej to jakiś
rodzaj kapłana, może nazwa członka zakonu czy… Dlaczego się śmiejesz? Przecież
mówiłeś, że żyje w celibacie, nie ma żony, ani dziewczyny. Mateusz!
– Bo… –
Poczerwieniał, chichocząc bez opamiętania. – Gej to taki mężczyzna, który
gustuje wyłącznie w mężczyznach. Nie pociągają go kobiety. Brutalnie rzecz
ujmując, nie stanie mu na widok nagiej baby. Gdzieś ty się uchowała dziewczyno,
że tego nie wiesz?
Moja uprzednia radość
zdechła. Jak to tak?... Facet z facetem?
– Czy z tego są
dzieci? – zadałam pytanie. To była przyszłość, diabli wiedzą, co ludzie
wymyślili. – I jak oni niby je robią?
Tym razem Mateusz
przestał się nawet śmiać. Gapił się na mnie z podziwem, pomieszanym ze zgrozą.
– Wolałbym w to
nie wnikać – powiedział z końcu. – Ale dzieci z tego na pewno nie będzie.
Może Mordred też był
gejem? Pomimo wieloletniego współżycia, nie doczekaliśmy się żadnego potomstwa.
Ba! Nie było nawet najmniejszego znaku od niebios, że mogłoby nas spotkać takie szczęście. Wolałam jednak
nie pytać o to Mateusza. Starczy kompromitacji.
– Udam się na
spoczynek – mruknęłam. Jednak, gdy go mijałam, chwycił mnie za ramię.
– Dobranoc –
powiedział miękko, nieznacznie się uśmiechając.
– Dobranoc –
odpowiedziałam.
Łóżko było wygodne, a ja
zmęczona po całym dniu przygód. Zakopałam się w pachnących czymś przyjemnym
pościelach, po czym bardzo szybko zasnęłam.
Obudził mnie dziwny
dźwięk. Coś jakby muzyka… Wstałam, przeciągnęłam się i oczywiście najpierw
pognałam do łazienki. Ten prysznic to był jednak cudowny wynalazek! Odświeżona,
z wilgotnymi jeszcze włosami, ubrałam tę samą sukienkę co wczoraj, po czym poczułam
głód. I udałam się na poszukiwanie Mateusza. Był w kuchni. Stał i chyba coś
przygotowywał cicho pogwizdując, więc weszłam do środka i słowa powitania
zamarły na mych ustach. Naprzeciwko miałam coś dziwnego, jakby obraz, ale on się…
ruszał! Przedziwnie wyraziste postacie, żywe koloru, lecz…
– Co to? –
wystękałam w końcu po upływie znacznego kawałka czasu.
– O, Ginewra! –
ucieszył się Mateusz. – Już ubrana? Należysz chyba do rannych ptaszków?
– Nie, do rodziny
królewskiej – odparłam odruchowo, ale jakoś nie zwrócił na te słowa uwagi. – Co
to jest? Magia?
– Nie, telewizja. –
Przestał kroić coś zielonego, za to zaczął się na mnie gapić, marszcząc czoło. –
Daj spokój. Nie wmówisz mi, że nigdy nie widziałaś telewizora!
– Ja… – zaczęłam
bezradnie. Bo niby co miałam powiedzieć? Naprawdę nigdy wcześniej nie widziałam
czegoś takiego, ale ta prawda była chyba nie akceptowalna dla Mateusza. –
Możemy zapomnieć o moich słowach? Chciałam cię rozbawić.
– Bardziej mnie
zdziwiłaś. Jesteś głodna?
Pokiwałam z zapałem
głową. Dostałam tego czarnego o cudownym aromacie i całą resztę. Trzeba przyznać,
że jedzenie w tej przyszłości mieli znakomite i jeśli nie przestanę się opychać,
to do swego zamku wrócę nieźle upasiona.
– Co będziemy
robić? – spytałam, gdy już poczułam się syta.
– Cóż… Mamy
problem. Lena nadal nie daje znaku życia. W poszukiwania włączyła się policja –
powiedział wyraźnie zaniepokojony tym Mateusz. – Ja niestety mam dziś sporo obowiązków,
więc poprosiłem młodszego brata, aby później wpadł i sprawdził, co tam u
ciebie. Tylko nie wiem, czy nie przesadziłem z tą nadopiekuńczością – zerknął na
mnie odrobinę zmieszany. – I z góry przepraszam, jeśli w dobie wojującego feminizmu
moje słowa oraz troska cię obrażają.
Wolałam nie pytać, co
to jest ten feminizm. Już i tak się wygłupiłam, wczoraj z gejem, dziś z pudłem
o ruchomych obrazkach.
– Nic mnie nie
obraża – mruknęłam. – To dziś twoja siostra wychodzi za mąż?
– Tak. Stąd te
obowiązki.
Westchnęłam, wspominając
dzień własnego ślubu. Potem skrzywiłam się, przypominając sobie noc poślubną.
No dobrze, w zasadzie to jej nie było, bo Mordred zaczekał z tym dobre pięć
lat. Twierdził, że nie gustuje w dzieciach. Później posmutniałam, bo w moich
myślach pojawił się Artur. To prawda, że nie grzeszył inteligencją i
najchętniej robiłby to tylko w jednej pozycji, ale jak już wskazałam mu drogę,
to aż wióry leciały! I to nie raz czy dwa, ale czasami nawet sześć, siedem razy
w przeciągu jednej nocy! Wigoru to on miał w nadmiarze. Był milutki i szczerze
go lubiłam, ale… Pragnęłam miłości. Takiej z ballad śpiewanych wieczorem przy
ognisku. Na mojego męża pod tym względem nie mogłam liczyć, bo to był samolubny
i zarozumiały drań. Prędzej pień by się zakochał niż on. Czarował, uwodził, był
doskonałym kochankiem, lecz bił od niego uczuciowy chłód. Już dawno pozbyłam
się złudzeń, że coś może nas połączyć. Zresztą, nawet tego nie pragnęłam.
– Posmutniałaś. –
Mateusz był strasznie czuły, jeśli chodzi o mój nastrój. – To z powodu Leny?
– Poniekąd.
– Nie martw się.
Mam nadzieję, że szybko ją znajdą. Pewnie za dużo wypiła podczas wieczoru
panieńskiego i teraz trzeźwieje gdzieś w jakimś kącie.
Pokiwałam głową, bo
niby co miałam powiedzieć? Nie znałam kobiety i pewnie nigdy nie poznam, a
robiłam za jej krewną.
Młodszy brat wpadł z
wizytą trochę wcześniej i okazał się takim samym rudzielcem jak Mateusz i
Jolka. Był młody, nie miał chyba jeszcze ukończonych dwudziestu wiosen. Ładny
jak na chłopca. Uśmiechał się nieśmiało, posyłając mi ukradkowe spojrzenia
pełne starannie maskowanego zachwytu. Porozmawiał krótko z Mateuszem, po czym szybko
się ulotnił.
– Tutaj masz mój numer
telefonu.
No nie! A co to znowu
ten telefon? Nie, nie spytam. Poczekam jeszcze, może dorwę jakieś źródło
ilustrowane, które pomoże mi zrozumieć krok po kroku tę piekielną cywilizację.
– Lodówka jest
pełna, barek również, częstuj się bez ograniczeń – mój gospodarz roześmiał się głośno.
Śliczny był, taki uśmiechnięty. Nawet na moment zapomniałam o Alanie. – Miałem iść
sam, ale chyba zadam ci to pytanie. Masz ochotę pójść ze mną na wesele i
imprezę po?
– Pewnie tak.
Tylko w co ja się ubiorę? – zatroskałam się.
– Coś załatwię.
I wtedy rozległ się
głośny, przenikliwy dźwięk. Słyszałam go już wcześniej, ale wtedy nie był taki
natarczywy, roszczeniowy. Mateusz od razu przestał się uśmiechać.
– Cholera! –
zaklął. – To pewnie moja była. Czego chce ta megiera?
– Była?
– Była żona.
Powiedzieć, że się nie lubimy, to za mało.
– Dlaczego? –
wyrwało mi się ze zdumieniem, po czym podążyłam za Mateuszem.
– Chciała mnie
oskubać do ostatniego gorsza, ale jej nie wyszło. Pewnie dlatego nadal dyszy
żądzą zemsty. Przepraszam cię, lecz muszę otworzyć. Inaczej będzie tak
sterczała, dopóki nie padnie z głodu, a ja naprawdę mam sporo spraw do
załatwienie. Może być nieprzyjemnie – ostrzegł mnie, po czym przekręcił zamek.
Na progu stała wysoka
kobieta. Miała staranną fryzurę i bardzo wyraźny makijaż. Szczerze mówiąc, to
wyglądała bardzo nienaturalnie. Zerknęłam na Mateusza. Ciekawe, kto jego
wyswatał?
– No, nareszcie
otworzyłeś – gderała nieznajoma. – A to kto? – spojrzała na mnie ostro i z
wyraźną wyższością. – Kolejna kochanka?
Co za bezczelne babsko!
Moja królewska krew od razu dała o sobie znać. Nie będzie mi tu byle łajza ubliżała!
I nagle mnie olśniło. Ona była zazdrosna! O mnie!!! Wprost nie do wiary.
Zrozumiałam tę mało oczywistą prawdę, po czym poczułam ochotę, aby zagrać
wrednej małpie na nerwach. W tym celu przylgnęłam do boku Mateusza, oplotłam
jego szyję ramionami i oparłam głowę na szerokiej piersi, wsłuchując się w
mocne i szybkie bicie serca. Nie powiem, zrobiło mi się bardzo przyjemnie,
zwłaszcza że i on objął mnie ramieniem. I tak ślicznie pachniał!
– W jakiej sprawie
przyszłaś? – spytał ze spokojem, gładząc mnie kciukiem po nagim ramieniu.
– Jak to, nie
pamiętasz?
– Nie. Byłem wtedy
nieźle wstawiony.
– Jak to nie?
Zaproponowałeś, że razem się będziemy bawić u Jolki – zaćwierkała słodko, a ja
poczułam naglą chęć rozkwaszenia jej nosa. – To przyszłam omówić szczegóły.
– Zmieniłem plany.
– Jak to
zmieniłeś? – Z pozoru miła i czarująca, powoli zmieniała się w potwora.
– Po prostu
zmieniłem – odparł, po czym pochylił się i mnie pocałował. – Prawda kochanie?
Chociaż było to
zaledwie muśniecie ust, to w moim ciele oraz umyśle rozszalała się burza. Nigdy
wcześniej nie reagowałam tak na pocałunek! Zgoda, coś podobnego było, gdy spotykałam
się z Lancelotem, ale tam do niczego nie doszło z dość praktycznych powodów.
– Tak –
wyszeptałam, wlepiając w niego zaskoczony wzrok. Stanowczo, rudzielec miał w
sobie coś wyjątkowego. Tak bardzo, że nie zważając na obecność obcej kobiety,
tym razem to ja go pocałowałam.
Coraz lepiej! Babeczko, chcemy więcej :)
OdpowiedzUsuńSuper! Czekamy na następną część :-D
OdpowiedzUsuńNie wiem jakiego tu się spodziewać zakończenia. Czy Ginerwa zostanie w przyszłości, czy Lena zostanie w średniowieczu?
OdpowiedzUsuńO mamo ! :) Na poczatku opowiadania myślałam, że to jedno z tych opowiadań takich nudniejszych, ale jak tak mogłam w ogóle pomyśleć ?! Bije się w pierś :) Dziś wróciłam i narobiłam wszystkie części. Babeczko jestes niesamowita w tym co robisz- serio. Kiedy można spodziewać się kolejnej części ? Już nie mogę się doczekać jak rozegrasz sprawy z dziewczynami. Czekam na kolejne części jak na nasze Polskie lato ;) Pozdrawiam Marta :)
OdpowiedzUsuńA już miałam pisać, że wolę części Leny... A tu Ginewra zaczyna się rozkręcać :P
OdpowiedzUsuńBabeczko ,a ja mam takie pytanie czy nie chciałabyś pociągnąć opowiadania "Tysiąc odcieni bieli " pozdrawiam Asia
OdpowiedzUsuńBabeczko to też nie jest głupi pomysł. :-D
UsuńNie chce tu narzekać i marudzić, ale muszę... Co tak krótko??? Jeszcze!
OdpowiedzUsuńJa się wybiję, opowiadanie nie przypadło mi do gustu. Nie jestem w stanie zrozumieć jego sensu. To coś jak "Goście, goście" po polsku, różnica jest taka, że tam było zabawnie, tu jest czasem niepokojąco. Humor niestety do mnie nie trafia, bohaterki są lekko denerwujące. Szczególnie drażni mnie postać Ginewry, Lena jest po prostu pewną siebie kobietą, w czasach gdy wszystko było tematem tabu. Ginewra jawi się nam nie jako dama i królowa, lecz raczej wieśniaczka, którą nietrudno przekonać do rozłożenia nóg.
OdpowiedzUsuńFikcja literacka fikcją literacką, ale nieważne, czy to Bukowski pisze o trzech wymiarach kilkadziesiąt lat po zdefiniowaniu Czasoprzestrzeni Minkowskiego czy ty zabierasz bohaterką barwę, tworząc je na wzór programu zero-jedynkowego, każde z tych dzieł uwłacza literaturze jako takiej.
K.
Widocznie kiepski był z fizyki ;-) Co do opowiadania, sama wiem, że raz mi wychodzi coś lepiej, raz gorzej. Czasami dobry pomysł zamienia się w "gluta', a kiepski w "hit". Bywa, rwać włosów z tego powodu nie będę, tylko dalej pisać, starając się to robić coraz lepiej.
UsuńOpowiadanie bardzo przypadło mi do gustu, jednak przez to, że części są krótkie, wydaje mi się, że będzie trwać wieki.. Mi bardzo podoba się pomysł z przemieszczeniem się w czasie, a właściwie z zamianą miejsc.
UsuńZgadzam się z tym, krótkie są te części i to opowiadanie się ciągnie trochę.
UsuńTeż uważam to opowiadanie za jedno ze słabszych. Ale nie z powodu luk logicznych fabuły. Po prostu wypada sztampowo. Taki wakacyjny zapychacz miejsca na blogu. Po przeczytaniu zapomina się natychmiast co się wydarzyło.
UsuńOczywiście Lena nie przeniosła się w przeszłość, bo jednak w naszym świecie magii nie ma. Raczej do alternatywnego świata.
Ola
Czekamy na kolejne części!
OdpowiedzUsuńRozdziały są zbyt krótkie! Czuję ogromny niedosyt i czekam na ciąg dalszy ;)
OdpowiedzUsuńNo kiedy ta Baba? :D
OdpowiedzUsuńKiedy pojawi się baba? :D
OdpowiedzUsuń