Dobra, ruszamy z tym koksem, bo już się za Wami stęskniłam ;-) Dziś wedle zamiennej kolejności, część płatna. Później bezpłatna, chociaż do końca jeszcze nie wiem, co dam. Ostatnio kilka osób dopominało się o pyskatą bohaterkę, więc chyba przychylę się do tych próśb. Komentarze czytam, gorzej z odpowiedziami, bo nie lubię pisać ich przez komórkę. Głupi telefon tak zmienia sens niektórych słów, że sama nie wiem, o co mi chodziło.
I będę szczera. Idą chude tygodnie. Chude, bo mam za dużo na głowie. Przybył mi żywy inwentarz w postaci dwóch świnek morskich i już trzeba jechać z nimi do weterynarza, bo tak mocno się drapią, że się pokaleczyły :( Córcia wkrótce ma pierwszą komunię. Mąż zapracowany w trzy dupy. Z Małego zrobił się rozrabiaka, żywe srebro to przy nim pikuś. Pomyliłam terminy na wynajęcie knajpy i na gwałt trzeba było szukać czegoś nowego. Niedługo egzamin ze skrzypiec, też muszę przypilnować, bo córcia obudzi się na tydzień przed, spazmując że nic nie umie. Siwieję od tego :-))) Ale wiecie co? Chociaż marzyłam o samotności, o tym, że zostanę starą panną i kupię sobie kota, to jednak niczego bym w moim życiu nie zmieniła. No... Prócz wagi. Wiosna idzie, czas się zabrać za kolejną cud dietę ;-)
Recydywista (IV)
– Mam twoje słowo,
że się do niej nie zbliżysz?
– Moje tak. Ale za
całą resztę nie odpowiadam.
– Porozmawiam z
córką. Już więcej nie będzie cię nachodzić.
Akurat, powiedziała
mina Szymona. Jakoś nie bardzo w to wierzył. Trochę go to złościło, trochę mu
to pochlebiało. Jednak przede wszystkim nie chciał kłopotów. A ona właśnie je
oznaczała.
Tymoteusz wyszedł, a
zamyślony Szymon usiadł na skraju łóżka, przeczesując palcami włosy. Przez
otwarte okno słyszał dwa męskie głosy, rozmowę na całkiem banalny temat
dotyczący pracy. Potem zapadła cisza, a po chwili do jego pokoju wszedł
Mariusz.
– Kto by pomyślał…
– uśmiechnął się krzywo. – Chodź, mam dziś wolne i chciałem zrobić porządek na
tyłach ogrodu. Pomożesz mi.
– Wezmę prysznic.
– Nie warto.
Lepiej po. Jak skończymy jadę do Anki i dzieciaków. Pewnie zostanę na noc, bo
jutro nie idę do pracy.
Szymon skinął głową.
Rodzina Mariusza wyjechała nad jezioro i miała tam zostać prawie cały tydzień.
Pamiętał tę okolicę, bo jeszcze przed odsiadką załapał się na dwa sezony. Leśna
głusza, drewniany domek z luksusami i tuż obok niewielka plaża. Czego chcieć
więcej? Tym bardziej, że w szkole wystawiono już oceny i w zasadzie nie było
powodu, aby nie skorzystać z cudownej pogody.
Zaścielił łóżko i
szybko się ubrał. Kiedy był już w drzwiach spojrzał na otwartego laptopa. Potem
wzruszył ramionami. Nie było nikogo, kto mógłby skorzystać z okazji i odkryć
tych kilka tajemnic, jakie skrywał przed światem. Zbiegł na dół do kuchni, a
potem razem z bratem udał się na tyły posesji.
Kilka godzin później
spocony, umorusany i solidnie zmęczony Szymon siedział w wiklinowym fotelu, w
cieniu ogromnego drzewa i popijał zimne piwo. Obok, na stoliku leżały puste
opakowania po jedzeniu zamówionym w pobliskiej restauracji. Mariusz intensywnie
pluskał się pod prysznicem, bo miał zamiar wyjechać wcześniej i urządzić
ognisko dla dzieciaków, zanim pójdą spać.
Szymon przyłożył
chłodną butelkę do spoconego czoła. Pierwszy raz miał zostać sam w domu i to w
dodatku na całą noc. Pomyślał, że czas wykorzystać okazję i się zabawić. Naprawdę
przyda mu się solidne rżnięcie. Ma wolne lokum, a z chętną dziewczyną nie było
problemu, gdy się wie, gdzie szukać. Owszem, jakieś tam pozory trzeba będzie na
początek stworzyć, uśmiechnął się z ironią. Sięgnął po telefon i poszukał w kontaktach
zdobyty całkiem niedawno numer telefonu. Jednak nie zadzwonił. Postanowił, że zrobi
to zaraz po tym, jak się wykąpie. Na samą myśl o seksie, poczuł niepokojące
mrowienie w całym ciele. Z premedytacją pozbył się wspomnienia porannego
incydentu z Lidią. Ona stanowczo nie była dla niego.
– Jestem gotowy –
Mariusz wyszedł na zewnątrz, dopinając koszulę. – Jeśli będziesz czegoś
potrzebował, dzwoń. Kasę masz w pudełku na lodówce. Pozamykaj wszystkie okna,
bo od zachodu zbliża się burza. I nie rozrabiaj – dodał rozbawiony.
– Mam w planach
randkę – mruknął Szymon.
– Randkę? Akurat!
– ironizował brat. – Byle nie z Lidią.
– Nie ma mowy. Po
pierwsze dałem słowo. Po drugie, ta dziewczyna oznacza dla mnie kłopoty. I jest
za dobra.
– Nie przesadzaj. Kogo
masz na oku? Znam ją?
– Niby skąd? Jak
trzy dni temu byłem w klubie, Arek przedstawił mi swoją kuzynkę i jej
przyjaciółkę. Ta druga była chętna już wtedy. Wziąłem numer.
– I dobrze. –
Mariusz rozejrzał się, a potem z niepokojem spojrzał w niebo. – Jadę, chociaż
mam wrażenie, że z ogniska nic nie wyjdzie. Pozamykaj okna. Do zobaczenia
jutro.
Szymon pomachał mu
leniwie ręką. Potem wysączył jeszcze dwa piwa, wypalił kilka papierosów.
Dopiero kiedy w pobliżu zagrzmiało, wstał z niechęcią. Zabezpieczył meble na
tarasie, pozamykał okna, jak polecił mu brat, po czym wspiął się na górę, idąc
prosto do łazienki. Biorąc prysznic postanowił, że nie zostanie w domu i nie
zadzwoni. Najpierw pójdzie do klubu, może coś upoluje. W sobotni wieczór roiło
się tam od pijanych, napalonych małolat, chętnych na szybki numerek. Co za
czasy, pomyślał z niesmakiem. Gdyby to jego córka tak się bawiła wieczorami, to
chyba by smarkuli nogi z dupy powyrywał. Ciekawe co na to rodzice, tych pożal
się boże lolitek? Pewnie nic. Po raz pierwszy z uznaniem pomyślał o Tymoteuszu.
Chociaż z drugiej strony ten idiota zagrożenie widział jedynie w jego skromnej
osobie.
Owinął się ręcznikiem,
zerkając w okno. Przyroda na zewnątrz zamarła. Nie drgnął ani jeden listek na
drzewie, za to niebo na zachodzie rozświetliła kolejna błyskawica. Pomaszerował
do swojego pokoju. I kiedy otworzył drzwi zamarł zaskoczony.
Jeśli chcesz przeczytać dalej, kliknij tutaj!
Cnotka niewydymka z tej Lidii trochę xD
OdpowiedzUsuńBardzo proszę, nieważne co się stanie po drodze, o szczęśliwe zakończenie dla tych dwoje.
OdpowiedzUsuńNieeee, niech będzie smutne :D
UsuńCzy wszystkie Twoje bohaterki muszą być za każdym razem łatwe?
OdpowiedzUsuń