Plan jest następujący: w tym tygodniu przewidziane są jeszcze dwa posty - Pałka oraz Do piekła i z powrotem. Później znów kolejna część Wszystko czego pragnę, a po niej Do piekła i z powrotem. Dalej w przyszłość nie wybiegam :-) chociaż chyba przyjdzie kolej na Pałkę.
Wszystko czego pragnę (IV)
Prostokątne pomieszczenie, nagie
ściany w odcieniu lekkiego błękitu. Okno, wąskie, długie, z widokiem na
pustynny krajobraz. Siedziała na skraju łóżka, bezmyślnie gapiąc się przed
siebie. Nie miała siły na nic więcej. Nadal czułą jakby w jej głowie
eksplodowało tysiące fajerwerków, a ściśnięty żołądek nie pozwalał nawet na
głębszy oddech.
W końcu opanowując mdłości,
zeskoczyła na podłogę i podeszła do okna. Na samym początku sądziła, że wróciła
na ziemię. Jednak po dłuższej chwili zrozumiała, że to miejsce, chociaż tak
podobne, jest obce.
Czerwonawy odcień i niebo, na
którym widać było dwa księżyce podsunęły myśl o Marsie. Westchnęła z żalem.
Tęskniła do błękitu, do zieleni, do otwartej przestrzeni. Tęskniła również do
tego szubrawca, chociaż minęło zaledwie kilka godzin. Do niego nawet bardziej,
chociaż była pewna, że gdyby się spotkali, zabiłby ją bez wahania. Nie dlatego,
że udało jej się uciec, ale dlatego, że udaremniła jego plany.
Zaraz po teleportacji straciła
przytomność. Odzyskała ją kilka minut później. I wtedy posługując się obcym
językiem, zażądała widzenia z dowódcą. Chwilę potem zjawił się wysoki, surowy
mężczyzna, który wysłuchał jej nieskładnych tłumaczeń. Lecz nie zlekceważył ich
i zanim Amara po raz kolejny pogrążyła się błogiej nieświadomości, zdołał
wydobyć z niej jeszcze kilka szczegółów.
A teraz obudziła się tutaj, w
tym pustym, smutnym pokoju.
Oparła rozgrzane czoło o chłodną
taflę szyby, czując jak do oczu napływają jej łzy. Owszem, to dziwne, ale
naprawdę tęskniła. I bała się, że może mu się stać krzywda.
Za plecami usłyszała delikatny
szelest otwieranych drzwi. Do środka weszła kobieta, uśmiechając się łagodnie.
W dłoniach niosła tacę, na której stały różnej wielkości pojemniczki. Za nią
mężczyzna, ten sam, który wysłuchał jej słów. Podszedł bliżej i stanął tuż
obok, obserwując ją beznamiętnie, ze znikomym zaciekawieniem.
– Nie posługujesz się
naszym językiem? – spytał.
– Nie – przytaknęła. – A
jeśli chodzi o mowę obcych, to przeszłam przyspieszony, bardzo bolesny kurs już
na samym początku.
– Rozumiem. Chciałbym
zaproponować powtórkę.
– Nie! – prawie wykrzyczała
te słowa.
– Nie teraz – po raz
pierwszy lekko się uśmiechnął. – Rozumiem że to była twoja pierwsza
teleportacja?
– Tak.
– Trochę trwa, aż człowiek
się do tego przyzwyczai.
– Serio? – mruknęła,
siadając na krześle stojącym pod oknem. Zaczynało brakować jej siły. – Można się
do tego przyzwyczaić?
– Większość twierdzi, że
tak. Ale nie o tym chciałbym rozmawiać.
– Czy ich atak się udał?
– Nie do końca. Zdołali
opanować stacje za Jowiszem. Dalej się nie przesunęli, bo uszczelniliśmy
obronę.
– Nie rozumiem…
– Jakimś cudem wydobyli z
Kristofa kody zabezpieczające. Ich znajomość pozwoliła im wyłączyć pole siłowe,
które chroni przed atakiem. Z ich strony taka napaść nie jest czymś nowym, ale
po raz pierwszy byli tak znakomicie przygotowani.
– Dalej nie rozumiem –
zmarszczyła czoło. – Przecież to logiczne, że skoro zauważyliście, że łamią
wasze szyfrowane zabezpieczenia, to błyskawicznie trzeba ja zmienić.
– To nie tak. Gdyby zdołali
się wedrzeć do sytemu, nic byśmy nie zdziałali. Zablokowaliby nas. Dlatego po
rozmowie z tobą rozkazałem, aby w trybie natychmiastowym zaczęto zmieniać
wszystkie kody dostępu. Każdy rejon naszego układu ma inne. Zdołaliśmy wprowadzić
ponad połowę, kiedy zaczął się atak.
Skinęła głową, ale bez zbytniego
zapału. Rehn musiał być wściekły, tak doskonale przygotowana akcja spaliła na
panewce, bo zaniedbał jedną rzecz. Pozwolił zwyciężyć swemu pożądaniu.
– Czy ten mężczyzna,
którego sprowadziliście wraz ze mną, żyje?
– Admirał? Tak. Kristof, ma
na imię Kristof. Z pewnością uratowałaś życie nie tylko jemu.
– Ironia losu – mruknęła.
Mężczyzna sięgnął po drugie
krzesło i usiadł naprzeciwko, wpatrując się w skuloną dziewczynę. Kim ona do
diaska była? Jeńcem? Ukrywała się na statku wroga? Wydostała z niewoli? A może
plotki o wykorzystywaniu ziemskich kobiet w pewnym określonym celu, były
prawdziwe? I ona była jedną z takich ofiar? Ale w takim razie dlaczego nie
znała innego języka, poza kolanińskim?
– Kim jesteś? – spytał w
końcu ze spokojem. – I jak się znalazłaś na ich statku?
Jeśli chcesz przeczytać więcej, kliknij tutaj!
Strony nie znaleziono 😔
OdpowiedzUsuńCo się dzieje 😔
Czy tylko ja tak mam 😔
AG_ucha
Nie da się przeczytać ciągu dalszego: "Strona nie została znaleziona".
OdpowiedzUsuńJuż wszystko jest okey, u mnie nie widziałam, że się nie wyświetla, chociaż sprawdzałam. Musiałam wejść w inną wyszukiwarkę i od razu się zorientowałam, co jest nie tak :-)
OdpowiedzUsuńPrzyjemności!
Jaka głupia ta Amara! Ma na wyciągnięciu ręki faceta - człowieka, a jest zakochana w jakimś kosmicie co i tak chce ją wykorzystać i zabić.
OdpowiedzUsuńJesteś pewna, że chce ją zabić? Okazji miał bez liku, a nie dość, że pozostawił ją przy życiu, to nie przykuł do pierwszej lepszej rury...
UsuńGdyby się dało rozumem pokierować zakochaniem, to co by to miało wspólnego z uczuciami? Pojawienie się Amary siekło Rehna z siłą wyrzutni rakiet i zupełnie sobie z tym nie radzi. Od dawna hoduje w sobie gniew i nienawiść i sam przed sobą nie chce się przyznać, że Amara wiele dla niego znaczy. I słowem i czynem próbował temu zaprzeczać. Myślę, że ucieczka Amary bardziej go zabolała, niż wkurzyła. No nic, trzymam kciuki za kosmiczną parę:)
OdpowiedzUsuńNie musiałby jej przykuwać - mógł ją po prostu wysadzić na najbliższym rogu:)
Babeczko co z tym newsletterem miał już się pojawić? Pozdrawiam Joanna
OdpowiedzUsuńTo jest właśnie ta rzecz, która mnie męczy i dołuje... Sama tego nie zrobię, a informatyk, a w zasadzie informatycy... Szkoda gadać :(
Usuń