Ależ mi długaśne opowiadanie wychodzi ;-) Od razu słów kilka. Poprzedni i ten tydzień były wyjątkowo intensywne jeśli chodzi o ilość dodawanych postów. Dlatego przyszły zrobię sobie trochę wolnego. Na pewno będzie zakończenie Wszystko czego pragnę, co do reszty to zobaczymy.
Do piekła i z powrotem (XIV)
Zamurowało go. Dosłownie.
Stał i gapił się, nie wiedząc, co ma powiedzieć i jak zareagować. A na dodatek
czuł coś dziwnego, nieprzyjemnego. Wwiercało się w jego umysł, wyczyniało coś
nienormalnego z żołądkiem. Jakby ktoś wymierzył mu bardzo silny cios w brzuch.
Pomyślał, że zanim dojdzie do realizacji umowy, oszaleje. Zwariuje przy tej
cholernej babie. Zgrzytnął zębami, ruszając przed siebie prawie biegiem.
– Jak mogłaś? –
powiedziała z wyrzutem Iga. – Przecież on jest jak marzenie. I na dodatek nie
może od ciebie oderwać wzroku. Mam nadzieję, że to część większego planu?
– Tak. – Daria
skinęła głową. – Naprawdę nie może oderwać wzroku?
– Ten niezaprzeczalny fakt, wręcz bije po oczach.
– Szkoda, że tylko
to.
– Tak – Iga
zaczęła chichotać. – Niektórzy faceci są jak nosorożce. Chodź, wybierzemy tę sukienkę,
niech zzielenieje z zazdrości.
Udały się do
najbliższego centrum handlowego. Davyan towarzyszył im, milcząc i posyłając
wściekłe spojrzenia. Nawet nie zauważył niezdrowego zainteresowania, jakie
wzbudzał u płci pięknej. Nie było kobiety, która by się za nim nie obejrzała, a
niektóre wręcz bezczelnie się gapiły, rozbierając go wzrokiem. Miał to w dupie.
Najchętniej by kogoś rozszarpał, wyładował jakoś pęczniejące w nim uczucia. Ale
nic z tego. Za to dostał torby z zakupami i robił za tragarza.
Na dodatek… Przy
zakupie seksownej, czerwonej sukienki zgrzytał zębami z bezsilnej wściekłości.
Przy bieliźnie, gdy Daria rozważała wybór pomiędzy dwoma staniczkami, z których
każdy był koronkowym dziełem sztuki, o mało co oczy mu nie wyskoczyły z orbit.
Ale gdy doszło do zakupu cieniutkich jak pajęczynka samonośnych pończoszek,
których walory bezczelnie zademonstrowała jeszcze w sklepie i to na jego
oczach, biednemu demonowi prawie poszła para z uszu.
Dotrwał do powrotu do
domu, po czym z wściekłością rzucił trzymanymi pakunkami o ziemię. Sapiąc ze
złości, pomaszerował do kuchni i energicznie otworzył lodówkę. Daria nie
protestowała, kiedy wyjął butelką białego wina, odkorkował ją i przystawił do
ust. Przez cały czas doskonale wiedziała, co się z nim działo. Podniosła torby
i poszła na górę, do siebie. Wykąpała się, umalowała i ubrała. Z zadowoleniem
podziwiała swoje odbicie w lustrze, ale nie tylko to. Nie mogła się doczekać
chwili, gdy pojawi się Gracjan. To dopiero będzie konfrontacja. Poprawiła
niesforny kosmyk, który wyrwał się zza ucha, przeciągnęła opuszkiem palca po
dolnej wardze i spojrzała na zegarek. Zaraz powinien się zjawić. Wzięła małą
torebeczkę, po czym starając się poruszać z gracją, zeszła na dół.
Davyan siedział przy
kuchennym stole, z taką siłą zaciskając zęby, że można było zauważyć pulsującą
na jego skroni żyłkę. Butelka po winie była pusta, a tuż obok stała nowa,
jeszcze nienapoczęta.
– Jak wyglądam? –
spytała, ignorując fakt, że to jawna prowokacja.
– Jak dziwka,
którą zerżnę, gdy będę miał ochotę! – warknął.
– Głupek. O, już
jest! – Zaciskając z emocji dłonie, podeszła do drzwi. Gracjan nie zawiódł jej
nadziei i wyglądał tak, że gdyby nie Davyan, to szybko by przepadła. Wzięła z
jego rąk bukiet kwiatów, zapraszając do środka. Nie zauważyła, że demon podążył
za nią i stal teraz, opierając się o framugę drzwi. Stał i gapił się zaskoczony.
Nowo przybyły również. Nie znali się, nigdy nie widzieli, ale od pierwszego
spojrzenia oboje zrozumieli, kim jest przeciwnik.
– To jest ta twoja
randka? – spytał z niedowierzaniem Davyan.
– Tak.
Odchylił głowę do tyłu
i zaczął się śmiać.
– Zamknij się! –
wysyczał poirytowany wampir. Daria jedynie stała, przyglądając się im w
zdumieniu. – Lepiej powiedz, co tu robisz? Szukamy cię od dwóch dni.
– Pracuję na sławę
i chwałę – odparł złośliwie demon. – Nie wspominałaś, że to randka z wampirem?
– Z wampirem? –
powtórzyła słabo.
– Tych kwestii nie
poruszam na pierwszym spotkaniu.
– No tak. A na
kolejnym już tak? Między pierwszym, a drugim daniem, oznajmiasz dziewczynie, że
będzie deserem?
– Nie każda na to
zasługuje – zmrużył oczy Gracjan. – Co on tu robi?
– Nocuje – wyrwało
się wciąż zdumionej Darii. Wampir? O jasna cholera! Ależ jej się trafili
zalotnicy! Jeden przegryza gardła, drugi tętnice. – Mamy układ.
– To on malował te
ściany? – upewnił się wampir, patrząc szyderczo na przeciwnika. – I jak mu
poszło?
– Rewelacyjnie.
– Powiesz komuś o
tym malowaniu, to długo nie pociągniesz! – zagroził demon.
– To groźba? Już
się boję!
– Spokój! –
krzyknęła Daria, energicznie przytupując nogą. – Malowanie to żadna hańba. Mój
ojciec swego czasu opiekował się gromadką dzieci.
Oboje wybałuszyli oczy,
gapiąc się na nią w milczeniu.
– No co? Ponoć
nawet nieźle mu szło – wzruszyła ramionami, odkładając kwiaty i sięgając po
szal. – Davyan, nalej wody do wazonu i wstaw bukiet. Tylko zimnej. I nie ciesz
się, zostajesz w domu. Masz grzecznie siedzieć i czekać, aż wrócę. Złamanie
tego rozkazu, to złamanie warunków umowy, zrozumiano?
Warknął coś pod nosem,
krzyżując ramiona.
– A ty! – Dziabnęła
palcem wampira, który ze złośliwą satysfakcją wpatrywał się w przeciwnika. – A
ty powiesz mi, jaka była prawdziwa przyczyna naszego przypadkowego spotkania. I
nie próbuj kłamać. Po tatusiu odziedziczyłam wystarczająco dużo siły, aby
rozkwasić ci ten orli nos i wybić te ostre kły.
***
Wsadziła klucz do
zamka, starając się zrobić to jak najciszej.
Prawie druga godzina,
Davyan pewnie już śpi. Zresztą, nie miała ochoty na rozmowy, na tłumaczenia, na
jakąkolwiek konfrontację. Nie po tym, jak uświadomiła sobie pewną rzecz.
Gracjan był cudowny. Co
prawda nie wiedziała, ile swego uroku zawdzięczał czarom, a ile rzeczywistym
walorom, ale sam wygląd wystarczył, aby oczarować dziewczynę. Uśmiech, gorące
spojrzenie błękitnych oczu. No, momentami to one wcale nie były błękitne, tylko
połyskiwały krwistą czerwienią. Ale szybko do tego przywykła.
I równie szybko
uświadomiła sobie, że chociaż doskonale się bawi, to tęskni. Tęskni za swoim
demonem, za jego zmiennymi humorami, za ponurym spojrzeniem oczu w kolorze
grafitowego nieba. O ile lepiej by się bawiła, gdyby to on zaprosił ją na
kolację, siedział naprzeciwko i prawił komplementy. Chociaż Davyan i
komplementy… Uśmiechnęła się.
– No! Nareszcie! –
Zamarła zaskoczona, z ręką na włączniku światła.
– Myślałam, że
śpisz?
Nie odpowiedział, za to
podszedł bliżej. Nie wyglądał na zadowolonego, wręcz przeciwnie, oczy błyszczały
mu prawdziwą furią, usta wykrzywiły się w pogardliwym grymasie. Nie zwracając
na to uwagi, usiadła na pobliskim krześle i z ulgą zdjęła buty.
– Nie jestem
przyzwyczajona do tak wysokich obcasów – powiedziała, rozmasowując obolałe
stopy. I wtedy Davyan zrobił coś, czego nigdy by się po nim nie spodziewała.
Ukląkł tuż obok, biorąc w dłonie jedną nogę i zaczął delikatnie ją masować.
Daria zdrętwiała, prawie że przestała oddychać z wrażenia.
– Co robisz? –
spytała słabo po dłuższej chwili.
Milczał, ale za to
uniósł głowę, patrząc na nią uważnie. Jednocześnie czuła, jak jego palce
delikatnie przesuwając się po przegubie, muskając łydkę, aby później wrócić do
podbicia. W słabym świetle salonowej lampki, oczy demona lśniły podnieceniem.
Wargi miał lekko rozchylone, tak że było widać rozdwojony czubek języka. Ale to
co robił, było przyjemne, bardzo przyjemne.
– Dlaczego
wróciłaś tak późno? – spytał, a dziewczyna o mało co nie wybuchła śmiechem. On
był zazdrosny! Zazdrosny! O nią! Po prostu cudownie! Oczywiście, nie przyzna
się do tego nawet na torturach, ale jego oczy, ton głosu i zachowanie mówiły
dużo więcej niż słowa.
– Najpierw była
kolacja, a potem Gracjan zaprosił mnie na drinka.
– Gdzie? – Davyan
zgrzytnął zębami ze złości, na chwilę wypadając z roli czułego adoratora.
– Do apartamentu,
który wynajął. Nie zgodziłam się – dodała lekkim tonem, uważnie obserwując jego
twarz. Czy to była ulga? Tak, chyba coś w tym rodzaju. – Poszliśmy do klubu i
tam spędziliśmy resztę czasu.
– No, ma szczęście
– wymamrotał demon. Co prawda byli po tej samej stronie barykady, ale obiecał
sobie, że jeśli ten krwiopijca ją tknie, to wypruje mu flaki.
– Skąd wiedziałeś
kim jest?
– Wyczułem –
mruknął, tym razem przesuwając dłonie dużo wyżej, ponad kolano. Wszystkie emocje,
gniew, rozgoryczenie i coś jeszcze, czego nie potrafił nazwać, skumulowały się
w dole brzucha, ożywiając jego męskość. Pragnął seksu! Tak bardzo, że powoli
przestawał nad sobą panować.
– Davyan! – Daria
uniosła jego podbródek palcem. – Widzę, co ci chodzi po głowie. Zresztą, to co
zawsze. Ale ja jestem zbyt zmęczona, poza tym mieliśmy umowę.
– Umowę? –
wyszeptał bezgłośnie, a jego oczy zabłysły pożądaniem. – W dupie mam umowę! –
wrzasnął nagle, a potem chwycił ją, ściągając na podłogę, na puszysty dywan
leżący w salonie i zaczął całować. Z trudem go odepchnęła.
– Nie pozwoliłam
ci na to! – powiedziała ostrym tonem, starając się wyswobodzić. Leżała na
plecach, przygnieciona silnym, męskim ciałem. - Nie dotrzymasz słowa, to i ja
swojego nie dotrzymam – zagroziła, z bijącym jak oszalałe serce, czekając na
reakcję. Davyan zawisł nad nią, opierając się na wyprostowanych ramionach.
Usiłował pokonać własną słabość. Już prawie osiągnął cel, tak niewiele mu
brakowało. Ale kiedy przypomniał sobie tego złotowłosego lalusia, całkowicie
przestał nad sobą panować. Nikt, a w szczególności jakiś wampir, nie zabierze
mu tego, co jego!
– Jesteś moja! –
warknął z obłędem w oczach, szarpiąc dekolt sukienki, a potem wtulił twarz w
jędrne cycuszki. Daria wykorzystała ten moment osłabienia uwagi i zrzuciła go z
siebie. Potem przeturlała się kawałek po podłodze i wstała.
– Przestań! –
tupnęła. Davyan także błyskawicznie zerwał się na równe nogi. Dyszał ciężko, ale
nie zamierzał cię poddać. Pragnienia, które go opanowały były zbyt silne. Tym
razem nie miał na to szans i nie pomogła nawet świadomość, że złamie umowę i
nie zdobędzie wymarzonej sławy i chwały.
– Nie mógłbyś
zachowywać się normalnie? Tak jak na początku? A ty wciąż rzucasz się na mnie i
miętosisz mój biust.
Wysyczał coś
niecenzuralnego, szykując się do kolejnego ataku.
I wtedy ktoś głośno
zapukał do drzwi. Oboje zamarli. Daria poczuła ulgę, bo zdawała sobie sprawę,
że pomimo swojej siły, nie da rady oprzeć się atakowi demona i własnym
pragnieniom. Za to Davyanowi przyszło do głowy, że to może ten bęcwał. Ryknął
coś strasznym głosem, odwrócił się na pięcie i dopadł drzwi. Najpierw wypruje
mu flaki, a potem zajmie się dziewczyną.
W progu stał niski, nieco
przygarbiony staruszek.
– Ogromnie
przepraszam, że tak w środku nocy, ale paliło się światło… Pan tu mieszka? –
spytał znieruchomiałego demona.
– Tymczasowo. –
Daria zarzuciła na ramiona szal, aby zakryć rozerwany dekolt i podeszła do
sąsiada. – Czy coś się stało? – spytała z niepokojem.
– Ja do pani mamy.
Jest może w domu? Moja żona wstała po szklankę wody i poślizgnęła się w kuchni.
Nie może się ruszyć i strasznie jęczy, że coś stało jej się w plecy.
– Mamy nie ma –
odpowiedziała Daria z namysłem. – Ale doskonale pan trafił, bo ten tutaj –
wskazała na milczącego demona – jest znakomitym fizjoterapeutą. Jego dłonie
wręcz czynią cuda – dodała z rozbawieniem.
– Tak? – Staruszek
spojrzał na wysokiego, mrocznego mężczyznę z powątpiewaniem.
– Dam głowę, że
nie będzie nawet potrzeby wzywać karetki. Davyan, ubierz się. I podaj mi mój
płaszcz. No!
– Coś ty znów
wymyśliła? – syknął, podczas gdy Daria szukała swoich kozaczków.
– To proste. W
ramach trzydniowej posługi, pomożesz pewnej starszej, bardzo sympatycznej pani.
Odprawisz te swoje hokus pokus i zapomnimy, że o mało co, nie zerwałeś naszej
umowy.
– Ja mam uzdrowić
człowieka?! – spytał osłupiały. – Ja?! W tym stanie? – wskazał na spore i
doskonale zauważalne wybrzuszenie w spodniach.
Zmrużyła oczy.
– Poczekaj chwilę
– nakazała, znikając w drzwiach prowadzących do kuchni. Gdy wróciła, trzymała w
ręce jakąś paczuszkę. Bez wahania podeszła do demona, odchyliła pasek jego
spodni i… Powietrze przeszył niekontrolowany wrzask.
– Jasna cholera! –
Z trudem łapał oddech, w pośpiechu pozbywając się dolnej części garderoby. – Co
to miało być?
– Mrożony groszek
– wyjaśniła cierpliwie. – Bądź mężczyzną, nie jęcz. Zobacz, już lekko oklapł.
– Oklapł? –
wrzasnął ze złością. – Jeszcze raz odwalisz taki numer, to ci ręce i nogi
powyrywam!
Machnęła lekceważąco
dłonią i czymś w niego rzuciła.
– Twoje stare
spodnie. Wciągaj i ruszamy na pomoc.
Uniósł ręce, zbliżając
rozczapierzone palce do jej szyi.
– Jak ja bym
cię!... – wysyczał.
– Zerżnął,
sponiewierał i zabił? – spytała domyślnie, patrząc na niego z coraz większym
rozbawieniem. – Daruj, ale nie wierzę. I wciągaj portki.
– W co nie wierzysz?
– Tak go zaskoczyła tymi słowami, że zapomniał o gniewie. Nawet wydane
polecenie wykonał bez sprzeciwu.
Daria westchnęła. Może skończyć
już z tym prowokowaniem bestii? Jeszcze faktycznie się zdenerwuje i się na nią
rzuci?
– Chodź panie
demon – ujęła go pod ramię, pociągając za sobą. – Będziesz robił za cudotwórcę.
Genialne!
OdpowiedzUsuń!!!!
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie Babeczko :)
To opowiadanie chyba będzie moim ulubionym!
OdpowiedzUsuńSumiennie stwierdzam, że po przeczytaniu wszystkich Twoich opowiadań to jak na razie jest najlepsze. Mam nadzieję, że nic się nie zmieni.
OdpowiedzUsuńMasaż pleców starszuki będzie, prawda? :-D
OdpowiedzUsuńJak sobie wyobraziłam akcję z groszkiem, to mało nie spadłam z łóżka wraz z laptopem:) Puenta też jest boska - he, he... "panie demon". Sąsiadka na widok takiego lekarza od razu lepiej się poczuje.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, czy Daria dowiedziała się czegoś istotnego od wampirka Gracjanka - swoją drogą: świetne imię:)
Zdaje mi się, że czas pogłaskać bestię po główce:)
Po głowie czy po główce? ;-)
UsuńA poza tym czytasz w moich myślach...
Po główce! :-D
UsuńMyślę, że Davyanowi podobałoby się jedno i drugie - po główce "głaskany" był często, ale czy kiedykolwiek jakaś kobieta go przytuliła, okazała czułość? Pewnie nie, bo i wcale tego nie potrzebował, ani nie wiedział, że można się tylko poprzytulać. I że to też jest baaardzo przyjemne:)
UsuńCudne ja chce jeszcze.....
OdpowiedzUsuńTen D. zaczyna zdradzać jakieś ludzkie odruchy w końcu, super xd
OdpowiedzUsuńNiesamowite i NIESAMOWICIE zabawne :)
OdpowiedzUsuńMiałam niezła zabawę z czytania tego opowiadania :D
OdpowiedzUsuńKocham kocham kocham!
OdpowiedzUsuń