czwartek, 2 lutego 2017

Uzurpator (VII) - treść płatna

Bardzo Was przepraszam za małe opóźnienie, ale po prostu nie miałam nawet kiedy usiąść przed komputerem. Za to dla mnie kolejna nauczka, jak nie dam czegoś jako automatycznej publikacji, to tego nie zapowiadam. 
Tak więc do poniedziałku ogłaszam ciszę w eterze :-) Muszę odespać kilka nocy, zająć się córcią, która ma właśnie zimowe wakacje, popisać, aby mieć tekstu w zapasie ;-) 

           Uzurpator (VII)
– Żal opuszczać takie miejsce. – Rozejrzała się dookoła, kończąc pleść warkocz. Selim tylko wzruszył ramionami. W jego umyśle panował prawdziwy chaos. Już sam nie wiedział, jak powinien postąpić. A na dodatek wróciło podniecenie. Spalało go od środka, podsycając płomień gniewu, sprawiając, że napęczniały członek uwierał w spodniach. Dyskretnie poprawił jego położenie, lecz to nie zmieniło faktu, że nadal był sztywny i gotowy do kolejnych uciech.
– A może zostaniemy tu do jutra, albo do…
– Nie! – uciął krótko i brutalnie. Jednak ziarno padło na podatny grunt.
– Przecież nagroda ci nie ucieknie.
Nie chciał tłumaczyć, że już dawno powinni dotrzeć do celu. Jeśli spóźni się kolejną dobę, lord będzie myślał, że go zdradził i nie wykonał zadania. Zwłaszcza gdy szpiedzy z zamku doniosą, iż jego wysokość nadal ściga zbuntowaną małżonkę. Połączy te dwa fakty, a potem nie wiadomo co się wydarzy. Być może będą mieli na karku dwa pościgi, jeden dowodzony przez wściekłego Danjala, drugi przez równie rozgniewanego, a na dodatek zawiedzionego Vacona. Nie mógł do tego dopuścić, bo nagroda przejdzie mu koło nosa. Nikt nie będzie chciał słuchać jego tłumaczeń, a mimo wszystko nie był aż tak silny, by stawić opór całej drużynie.
Nieświadoma tych jego niewesołych myśli Naija przysiadła na trawie. Z niechęcią spojrzała na resztkę czerstwego chleba. Potem energicznie zerwała się na równe nogi.
– Muszą tu rosnąć jakieś owoce – powiedziała, bacznie rozglądając się dookoła.
– Nie mamy na to czasu.
– A właśnie, że mamy! – Tupnęła nogą. – Co się tak uparłeś, żeby natychmiast wyruszyć w drogę?
– Nie uparłem się. To logiczne.
Nie słuchała go więcej. Podeszła do wysokiego drzewa, na którym wisiały dorodne, czerwonawe owoce. Nie znała ich, ale wyglądały na jadalne. Zadarła głowę, rozmyślając, jakby zerwać chociaż kilka.
– Nadają się? – Odwróciła się w stronę spochmurniałego Selima.
– Nadają. Jak zerwę kilka, odpuścisz sobie sztuczne opóźnienie?
– Tak.
Sprawnie wdrapał się na drzewo i strącił sporą ilość dojrzałych owoców. Po dwudniowej diecie, wydawały się być prawdziwym rarytasem.
– Ummm – wymamrotała Naija, wbijając zęby w twardy miąższ. Po brodzie pociekł jej gęsty sok, ale nie zwróciła na to uwagi, pochłonięta jedzeniem. – Nareszcie coś normalnego. Nie jesz? – dodała zdziwiona.
– Za chwilę.
Usiadł obok niej, po rozłożystą koroną drzewa. Wpatrywał się w leniwie falującą powierzchnię jeziora, w złocisto czerwone promienie zachodzącego słońca, które rozświetlały krwawą łuną wieczorne niebo. Może powinni zostać? Tylko do jutra. Zerknął na dziewczynę, która zabierała się za jedzenie kolejnego owocu.
– Może jednak zostaniemy na noc – odezwał się w końcu niechętnym tonem.
– Cudownie! – roześmiała się perliście.  
– Ale masz mnie nie prowokować.
– Prowokować? A niby w jaki sposób to robię? – spytała podstępnie.
– Zjemy, rozpalimy ognisko i pójdziemy spać.
– A będziemy się kochać? – Naija z rozmysłem oblizała lepiące się od soku palce, jeden po drugim, patrząc na milczącego Selima spod opuszczonych rzęs. Robiła to w tak prowokujący sposób, że nie wytrzymał. Zerwał się i bąknąwszy coś o ognisku, pobiegł w głąb lasu.
– Też mi groźny demon – mruknęła. Podeszła do jeziora i opłukała ręce. Potem położyła się na brzegu, w miękkiej, wysokiej trawie, patrząc na rozświetlone zachodem słońca niebo. Pomyślała że kompletnie jej odbiło. Prowokować bestię do działania, wystawiać się na kolejne niebezpieczeństwo, to skrajna głupota. Lecz przyszło jej również do głowy, że gdyby uczynić Selima bardziej ludzkim, zmusić do okazania odrobiny powściągliwości, to wtedy mogłaby się z nim kochać w nieskończoność. Co tu dużo mówić, podniecała ją jego siła i zdecydowanie, pewne brutalne aspekty również, chociaż nie chciałaby skończyć z przegryzionym gardłem. Przeciągnęła dłonią po szyi, pod drobnych ranach, będących śladami jego dzikości. Zamknęła oczy i wyobraziła sobie, jak bierze ją od tyłu, jak ściska jej krtań, jak uderza w pośladki, bez litości, z całą dostępną mu siłą.
– Nie powinnam… – jęknęła cichutko, kurczowo zaciskając uda. Wilgoć sącząca się z rozgrzanego wnętrza wyraźnie pokazała, jak bardzo była podniecona tą wizją. Leżała próbując uspokoić oddech, oszalałe z emocji serce. Ale gorączka wcale nie zniknęła. Pragnęła go. Pragnęła się z nim kochać. Przeżyć znowu niezwykłe połączenie bólu, poniżenia, rozkoszy i uniesienia. I pragnęła czegoś jeszcze. Pokazać mu, że to wszystko może wyglądać odrobinę inaczej, nabrać bardziej ludzkiego wymiaru. Tak, właśnie tego chciała. Zacząć od pocałunku i na pocałunku skończyć.

Jeśli chcesz przeczytać więcej, kliknij tutaj!
 

7 komentarzy:

  1. Babeczko, ale chyba nie chcesz ubić Selima , co?
    S.

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślałam, że to ostatnia część... a tu jeszcze nie koniec. :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie ;-) Gdzieś tam na początku zapowiadałam, że tym razem będzie to 8 lub 9 części i tak będzie.

      Usuń
  3. Babeczko! tak czekam i czekam na to opowiadanie "on" i go ciągle nie ma... Dowiem się kiedy będzie? :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Babeczko żyjesz? Czy też Cię dopadło jakieś chorobsko. Jeśli tak to zdrowiej 😊

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.