Bardzo Was przepraszam za małe opóźnienie, ale po prostu nie miałam nawet kiedy usiąść przed komputerem. Za to dla mnie kolejna nauczka, jak nie dam czegoś jako automatycznej publikacji, to tego nie zapowiadam.
Tak więc do poniedziałku ogłaszam ciszę w eterze :-) Muszę odespać kilka nocy, zająć się córcią, która ma właśnie zimowe wakacje, popisać, aby mieć tekstu w zapasie ;-)
Uzurpator (VII)
– Żal opuszczać
takie miejsce. – Rozejrzała się dookoła, kończąc pleść warkocz. Selim tylko
wzruszył ramionami. W jego umyśle panował prawdziwy chaos. Już sam nie
wiedział, jak powinien postąpić. A na dodatek wróciło podniecenie. Spalało go
od środka, podsycając płomień gniewu, sprawiając, że napęczniały członek
uwierał w spodniach. Dyskretnie poprawił jego położenie, lecz to nie zmieniło
faktu, że nadal był sztywny i gotowy do kolejnych uciech.
– A może
zostaniemy tu do jutra, albo do…
– Nie! – uciął
krótko i brutalnie. Jednak ziarno padło na podatny grunt.
– Przecież nagroda
ci nie ucieknie.
Nie chciał tłumaczyć,
że już dawno powinni dotrzeć do celu. Jeśli spóźni się kolejną dobę, lord
będzie myślał, że go zdradził i nie wykonał zadania. Zwłaszcza gdy szpiedzy z
zamku doniosą, iż jego wysokość nadal ściga zbuntowaną małżonkę. Połączy te dwa
fakty, a potem nie wiadomo co się wydarzy. Być może będą mieli na karku dwa
pościgi, jeden dowodzony przez wściekłego Danjala, drugi przez równie
rozgniewanego, a na dodatek zawiedzionego Vacona. Nie mógł do tego dopuścić, bo
nagroda przejdzie mu koło nosa. Nikt nie będzie chciał słuchać jego tłumaczeń,
a mimo wszystko nie był aż tak silny, by stawić opór całej drużynie.
Nieświadoma tych jego
niewesołych myśli Naija przysiadła na trawie. Z niechęcią spojrzała na resztkę
czerstwego chleba. Potem energicznie zerwała się na równe nogi.
– Muszą tu rosnąć
jakieś owoce – powiedziała, bacznie rozglądając się dookoła.
– Nie mamy na to
czasu.
– A właśnie, że
mamy! – Tupnęła nogą. – Co się tak uparłeś, żeby natychmiast wyruszyć w drogę?
– Nie uparłem się.
To logiczne.
Nie słuchała go więcej.
Podeszła do wysokiego drzewa, na którym wisiały dorodne, czerwonawe owoce. Nie
znała ich, ale wyglądały na jadalne. Zadarła głowę, rozmyślając, jakby zerwać
chociaż kilka.
– Nadają się? –
Odwróciła się w stronę spochmurniałego Selima.
– Nadają. Jak
zerwę kilka, odpuścisz sobie sztuczne opóźnienie?
– Tak.
Sprawnie wdrapał się na
drzewo i strącił sporą ilość dojrzałych owoców. Po dwudniowej diecie, wydawały
się być prawdziwym rarytasem.
– Ummm –
wymamrotała Naija, wbijając zęby w twardy miąższ. Po brodzie pociekł jej gęsty
sok, ale nie zwróciła na to uwagi, pochłonięta jedzeniem. – Nareszcie coś
normalnego. Nie jesz? – dodała zdziwiona.
– Za chwilę.
Usiadł obok niej, po
rozłożystą koroną drzewa. Wpatrywał się w leniwie falującą powierzchnię
jeziora, w złocisto czerwone promienie zachodzącego słońca, które rozświetlały
krwawą łuną wieczorne niebo. Może powinni zostać? Tylko do jutra. Zerknął na
dziewczynę, która zabierała się za jedzenie kolejnego owocu.
– Może jednak
zostaniemy na noc – odezwał się w końcu niechętnym tonem.
– Cudownie! –
roześmiała się perliście.
– Ale masz mnie
nie prowokować.
– Prowokować? A
niby w jaki sposób to robię? – spytała podstępnie.
– Zjemy, rozpalimy
ognisko i pójdziemy spać.
– A będziemy się kochać?
– Naija z rozmysłem oblizała lepiące się od soku palce, jeden po drugim,
patrząc na milczącego Selima spod opuszczonych rzęs. Robiła to w tak
prowokujący sposób, że nie wytrzymał. Zerwał się i bąknąwszy coś o ognisku,
pobiegł w głąb lasu.
– Też mi groźny demon
– mruknęła. Podeszła do jeziora i opłukała ręce. Potem położyła się na brzegu,
w miękkiej, wysokiej trawie, patrząc na rozświetlone zachodem słońca niebo. Pomyślała
że kompletnie jej odbiło. Prowokować bestię do działania, wystawiać się na
kolejne niebezpieczeństwo, to skrajna głupota. Lecz przyszło jej również do
głowy, że gdyby uczynić Selima bardziej ludzkim, zmusić do okazania odrobiny
powściągliwości, to wtedy mogłaby się z nim kochać w nieskończoność. Co tu dużo
mówić, podniecała ją jego siła i zdecydowanie, pewne brutalne aspekty również,
chociaż nie chciałaby skończyć z przegryzionym gardłem. Przeciągnęła dłonią po
szyi, pod drobnych ranach, będących śladami jego dzikości. Zamknęła oczy i
wyobraziła sobie, jak bierze ją od tyłu, jak ściska jej krtań, jak uderza w
pośladki, bez litości, z całą dostępną mu siłą.
– Nie powinnam… –
jęknęła cichutko, kurczowo zaciskając uda. Wilgoć sącząca się z rozgrzanego
wnętrza wyraźnie pokazała, jak bardzo była podniecona tą wizją. Leżała próbując
uspokoić oddech, oszalałe z emocji serce. Ale gorączka wcale nie zniknęła.
Pragnęła go. Pragnęła się z nim kochać. Przeżyć znowu niezwykłe połączenie bólu,
poniżenia, rozkoszy i uniesienia. I pragnęła czegoś jeszcze. Pokazać mu, że to
wszystko może wyglądać odrobinę inaczej, nabrać bardziej ludzkiego wymiaru.
Tak, właśnie tego chciała. Zacząć od pocałunku i na pocałunku skończyć.
Jeśli chcesz przeczytać więcej, kliknij tutaj!
Babeczko, ale chyba nie chcesz ubić Selima , co?
OdpowiedzUsuńS.
No cóż...
Usuń😢
UsuńMyślałam, że to ostatnia część... a tu jeszcze nie koniec. :-D
OdpowiedzUsuńA nie ;-) Gdzieś tam na początku zapowiadałam, że tym razem będzie to 8 lub 9 części i tak będzie.
UsuńBabeczko! tak czekam i czekam na to opowiadanie "on" i go ciągle nie ma... Dowiem się kiedy będzie? :-)
OdpowiedzUsuńBabeczko żyjesz? Czy też Cię dopadło jakieś chorobsko. Jeśli tak to zdrowiej 😊
OdpowiedzUsuń