niedziela, 12 lutego 2017

Do piekła i z powrotem (III)

Bez słowa wstępu. Jedno pytanko do Was - czy ktoś mógłby polecić jakąś maszynę do wypieku chleba? Chciałaby kupić owe ustrojostwo, ale nie mam bladego pojęcia, na co zwrócić uwagę przy zakupie? Ależ pytanie, prawda? Na blogu z opowiadaniami erotycznymi ;-) No cóż... Nie samym seksem człowiek żyje...

            Do piekła i z powrotem (III)
Powrót do rzeczywistości był bardzo brutalny. Ktoś mocno uderzył ją w twarz. Przerażona, uchyliła powieki, napotykając zimne spojrzenie oczu o kolorze nieba przed burzą. Nagle wróciło wspomnienie rozkładającego się trupa, a jednocześnie Daria uświadomiła sobie, że to był profesor. Jednak bardziej porażająca była pewność, że musiał umrzeć dawno temu, miesiąc, może więcej. A przecież rozmawiała z nim jeszcze przedwczoraj.
– W końcu – mruknął nieznajomy, prostując się. Był prawie nagi, jeśli nie liczyć poszarpanych spodni. Włosy miał potargane, kruczoczarne. Twarz szczupłą, z wyraźnie szpiczastym podbródkiem, skórę jasną, prawie białą. Najbardziej niezwykły nie był jednak wygląd, a chłód bojący od jego ciała, pogarda widoczna w zmrużonych po kociemu oczach. – Co tu robisz?
– Ja… – zająknęła się. Nie miała wątpliwości, że ten człowiek jest niebezpieczny. Być może to morderca? Zabił profesora, teraz pewnie zabije i ją. Skoro nie zrobił tego od razu, miał w tym z pewnością jakiś plan. Z trudem przełknęła ślinę. Nie trudno odgadnąć jaki. Potem nagle dotarło do niej, że nie jest skrępowana. Po prostu posadził ją w fotelu, a teraz stał naprzeciwko, mierząc nieodgadnionym wzrokiem. – Co ze mną zrobisz? – O wiele ważniejsze od wyjaśnień, było dla niej pytanie o niepewną przyszłość. Chociaż na tak dobrą sprawę, wcale nie była tak niepewna.

– Nie powinienem cię zabijać – odparł niechętnie. – Jeszcze nie.
– Ale jego… mogłeś?
– Kogo? – zmarszczył brwi. – A! Tego starucha? Tak, jego musiałem. Potrzebowałem lokum i tożsamości. Nadal tego potrzebuję, ale ty musiałaś się tu zjawić i wszystko popsuć.
Daria zamarła. Tożsamości? On potrzebował tożsamości? Nagle wszystko zaczęło się układać w doskonale znany wzór. Mało brakowało, a spytałaby się, czy jest demonem. Tylko że akurat tego nie powinna była robić. Bo jeśli był, to doskonale wiedziała, kogo szuka. W takim wypadku musiała być podwójnie ostrożna. Zapomnieć o widoku rozkładającego się trupa, odzyskać zimną krew. Tylko jak to zrobić, gdy wciąż czuła ten obrzydliwy zapach?
– Nie mogłeś go chociaż zakopać?
– Ziemia jest zmarznięta. Zresztą, po co?
– Strasznie śmierdzi… – wyrwało się Darii. Jednocześnie szacowała swoje szanse na ucieczkę. Drzwi? Odpadały, za daleko. Okno? Nie, do diabła nie! Miała do czynienia z demonem, istotą nieśmiertelną, silną, szybką i bezlitosną. Musi wymyślić coś innego, lepszego.
– Tak? – Pociągnął nosem. – Nie zauważyłem.
– W ogóle to przydałoby się tu porządne sprzątanie – dodała i nagle umilkła, nieoczekiwanie rozbawiona. Całkiem nie na miejscu, ale nie umiała nad tym zapanować. Zaraz, zaraz, jak to leciało? W brudzie i nieporządku wzrasta złowroga siła? Dobrze, pora z tym skończyć, bo jeszcze się czymś zdradzi. – Mogłabym pomóc – zaoferowała.
– Pomóc? – wyglądał na ogłuszonego. – Pomóc w czym?
– Ty usuniesz zwłoki i robactwo, ja tutaj posprzątam. W razie czego będziesz miał miejsce na kolejnego trupa.
– O czym ty bredzisz? – rozzłościł się. – Zastanawiam się właśnie, czy powinienem od razu skręcić ci kark, czy z tym zaczekać, a ty coś bełkoczesz o porządkach!
– Nie bełkoczę. Dlaczego od razu tego nie zrobiłeś?
– Bo mi nie przeszkadza.
– Nie pytałam o trupa, a o zabicie mnie.
– Za dużo ostatnio zaliczam wpadek – mruknął.
– To morderstwo pod klubem to ty? – domyśliła się.
– Tak.
– Zgaduję, że zwierzchnik nie był zadowolony?
Nie odpowiedział, a jedynie zmrużył oczy. Nie chciał przyznać, że nie uśmiercił jej od razu z zupełnie innego powodu. A ten powód właśnie zaczynał porządnie dawać mu się we znaki.
– Biedny profesor – pokiwała ze smutkiem głową.
– I tak by umarł – burknął.
– Jak każdy z nas.
– Mów za siebie.
– No jasne – uśmiechnęła się promienie. Jeśli chce mu dać powód, aby ją oszczędził, musi grać w zupełnie inny sposób. Oczywiście, nie zaszkodzi spróbować ucieczki, lecz jeśli się nie uda… Błyskawicznie zerwała się z krzesła. Była na tyle szybka, że prawie zdołała dotrzeć do wyjściowych drzwi. Dopadł ją w przedsionku i brutalnie zatrzymał w miejscu. Odwróciła się i bez zastanowienia wymierzyła cios. Wystarczająco silny, aby odrzucić go na dość sporą odległość. Ciemne oczy w kolorze grafitu zalśniły zaskoczeniem. Widać nie tego się spodziewał. Lecz natychmiast przystąpił do kontrataku.
– Jak?! – wysyczał, przyszpilając ją do ściany. Tym razem się nie wyrywała. Patrzyła ze spokojem w jego oczy. Mógłby nawet przysiąc, że widać w nich odrobinę rozbawienia. – Skąd masz taką siłę?
– Podobno po tatusiu – odparła.
Zamilkł, przetrawiając informację, która z takim trudem torowała sobie drogę w jego umyśle. Ale ona jest… Była mowa o chłopcu. Więc o co tu u diabła chodzi? Może Kadyia miała złe informacje? Nie, w to akurat wątpił.
– To, że nic nie rozumiem, doprowadza mnie do szału.
– Nie tylko do szału. – Posłała dwuznaczne spojrzenie w dół.
– Tak cię zerżnę, że będziesz wyciem błagać o litość! – warknął.
– Jesteś pewien? – zakpiła. I nagle odepchnęła go z taką siłą, że uderzył o przeciwległą ścianę. Na tym nie poprzestała. Tym razem to ona go przygwoździła, chociaż potrzebował zaledwie kilku sekund, aby się uwolnić.
– Kim ty jesteś?
– A ty? Demonem, prawda?
– Skąd?... – W miejscu złości, pojawiło się zdumienie. – Skąd wiesz, kim jestem? – Powalił ją na podłogę, przykrywając własnym ciałem i unieruchamiając ramiona nad głową. Parzyła ze spokojem w jego oczy, jakby czuła, że i tak ma nad nim przewagę.
– Po prostu wiem.
– Weź przestań! Nikt tego po prostu nie wie.
– Ja wiem.
– Jesteś córką Darena? – rzucił twardo.
– Jesteś tym zaskoczony?
– Była mowa o synu – odparł powoli, uważnie się jej przyglądając.
– Bo kiedyś byłam chłopcem. – Jej głos spoważniał, chociaż w oczach nadal widział kpinę. – Jedna operacja, morze hormonów i po wszystkim. Teraz jestem dziewczyną.
– Że jak? – Zaskoczony Davyan. – To możliwe? I na co to komu?
– Nie mów, że wy demony jesteście aż takie staroświeckie?
– Przestań mi tu pieprzyć głupoty! – Znów się rozgniewał. – Poza tym jesteś mieszańcem, silniejszym niż zwykły człowiek, ale wciąż słabszym od czystej krwi demona. Zawsze mogę ci skręcić kark i po kłopocie.
– A zerżniesz mnie przed tym? – spytała z nieukrywaną ciekawością.
Prowokowała go. Drażniła. Wyśmiewała. Czuła swoją przewagę, bo wcale nie otrzymał rozkazu, aby ją zgładzić. Wręcz przeciwnie. To była jakaś cholerna pomyłka. Kazali mu znaleźć jego. Natknął się na nią i coraz mniej z tego wszystkiego rozumiał. Dobrze że chociaż nie ukatrupił jej na wstępie. Dopiero wtedy wpadłby w prawdziwe tarapaty.
– Do stu piorunów! – wysyczał, wstając i silnym szarpnięciem stawiając ją na nogach. – Co za popieprzona rzeczywistość.
– Piekło lepsze?
– Nie pierdol głupot. Nie pochodzę z piekła.
– Aha – podsumowała to szerokim uśmiechem. – To co robimy?
Wiedziała, że igra z ogniem. Wiedziała również, że musi tak postąpić, aby ochronić bliską jej osobę. Kogoś, kto wobec tego demona okazałby się bezbronny.
Davyan sapnął z oburzeniem. Zero szacunku, zero strachu. Na dodatek podniecenie skutecznie pozbawiało go resztek zdrowego rozsądku. Musi coś zrobić z tym nieznośnym napięciem, bo oszaleje.
– Najpierw rżnięcie – zaproponował, starając się, aby ton jego głosu brzmiał zachęcająco. Mieszaniec czy nie, stanowiła godnego przeciwnika.
– Przecież żartowałam – spojrzała na niego z politowaniem.
– A ja nie!
– Wiem. Już mówiłam, że to widać.
– Muszę się napić. Idziesz ze mną! – Zacisnął palce na jej nadgarstku i pociągnął za sobą do kuchni. Tam siłą posadził na jednym z krzeseł, a sam przystąpił do przeszukiwania szafek.
– Ale chlew – odezwała się Daria, rozglądając dookoła. – Tylko karaluchów brakuje, ale to kwestia czasu.
– Wiem – mruknął, wydobywając z czeluści spiżarni pełną butelkę. – Jak skończą z prowiantem w sypialni, to przyjdą i tu.
– Przestań, bo mnie mdli.
– W dupie mam twoje mdłości. – Przyłożył flaszkę do ust i zaczął pić. Daria patrzyła na niego zafascynowana. A więc to był demon! Tak wyglądał. Zresztą nie chodziło o poszczególne cechy zewnętrzne, ale o zwierzęcy magnetyzm, erotyzm wyczuwalny każdą, nawet najmniejszą komórką ciała. No i w zasadzie fizycznie też był niczego sobie. Odpychał jedynie chłód malujący się na twarzy, wyraz oczu, pogardliwe skrzywienie ust. Westchnęła. Żadnych miłosnych zauroczeń. To, że jej matce się udało, nie oznaczało, iż także ona będzie miała szczęście. Jakby to powiedzieć, jeden demon w  rodzinie wystarczy.
– Powinnam wracać – odezwała się w końcu. Davyan o mało nie udusił się alkoholem. Przez chwilę dziwnie prychał i charczał, ale w końcu doszedł do siebie.
– Wracać? Nie ma mowy.
– Tutaj nie zostanę. Nie z rozkładającymi się zwłokami.
– Nikt cię nie pytał o zdanie.
– Daj spokój. Skoro wcieliłeś się w rolę profesora, to wiesz kim jestem i gdzie mnie znaleźć.
– Szczerze mówiąc – przesunął dłonią pod podbródku. – To nie mam pojęcia, co teraz zrobić. Miałem dostarczyć chłopaka. Ty jesteś bezużyteczna, chociaż masz w sobie naszą krew.
– Macie kiepskich szpiegów.
– Nie mamy żadnych.
– To mogę iść?
– Mówiłem już, że nie! – wrzasnął poirytowany. – Wyskakuj z ciuchów! Już dawno miałem na ciebie ochotę.
Popukała się palcem w czoło, patrząc na niego z wyraźnym politowaniem. Strasznie łatwo tracił nad sobą panowanie.
– Przecież cię nie wydam. Po pierwsze komu? Księdzu z pobliskiego kościoła? Po drugie, chciałabym się dowiedzieć czegoś więcej. Ale to nie teraz. Zaczyna się ściemniać i wolałabym już iść. – Wstała, otrzepując spodnie. Demon wyglądał na lekko osłupiałego. – No i jeszcze jedno. Jak ci na imię?
– Davyan. – Całkiem zapomniał, że nie powinien zdradzać własnej tożsamości. Gapił się tylko na jej krągły tyłeczek, opięty elastycznymi dżinsami, czując, że za chwilę eksploduje. Nie odrywając wzorku od tych wspaniałości, szedł za nią aż do wyjścia. Dopiero tam Daria odwróciła się, to zamarła w bezruchu, a jej policzki momentalnie pokryły się purpurą. Nic dziwnego. Ogromny, gruby i sterczący członek, to dość niecodzienny widok. Nie przywykła do takich rzeczy. Spojrzała wyżej i wtedy napotkała zamglone, pełne zwierzęcej chuci spojrzenie. I zrozumiała, że nie powinna zostawać tu ani sekundy dłużej.
 

13 komentarzy:

  1. Interesujące, lecz krótkie.
    Liczę ze nie będziemy czekać zbyt dlugo na kolejną część. .. a! To będzie brat? ;) Tina

    OdpowiedzUsuń
  2. Babeczko, planujesz może jakiś delikatny remont bloga? Chodzi mi głównie o indeks opowiadań, który moim zdaniem jest odrobinę mało intuicyjny przy takim duuuużym dorobku pisarskim. Niekoniecznie wiadomo które opowiadania to fantastyka lub science fiction, a które to realizm i właściwie tylko kilka ma wyróżnione oznaczenia "o demonach". Przydałyby się jakiekolwiek krótkie opisy opowiadań - czytam Cię już długo (tryb ninja) i chciałam odszukać kiedyś jedno opowiadanie, ale ostatecznie się poddałam.
    Piszę to jako czytelniczka, nie hejtuję - jeżeli to odbierzesz przepraszam. Ot, luźna sugestia. Myślę że to byłoby pomocne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj planuje, planuje :-D Będą opisy więc może w końcu znajdziesz to opowiadanie?

      Usuń
  3. .."Pechowa.." była cudowna...magiczna...mam nadzieję, ze może chociaż tu będzie happy end :) :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Gdzie jest wersja na telefon? :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie kupuj maszyny, piecz w piekarniku. Mogę Ci nawet przesłać książkę z przepisami.
    Kupiłam maszynę, skusiłam się i powiem Ci, że teraz używam wyłącznie do wyrastania ciasta na pizzę :D
    Chlebownica ma to do siebie, że musisz się trzymać DOKŁADNIE przepisu. Ja nie potrafię :-) A poza tym masz w chlebie dziury po mieszadłach, a czasami musisz te mieszadła wydłubać z chleba po upieczeniu (rozwalając bochenek). Kombinować wg siebie z dodatkami nie możesz.
    Wszystkie znane mi osobniczki, które skusiły się na to urządzenie, szybko przestawały z niego korzystać.
    Na pewno jest dobry, by przełamać opory przed pieczeniem chleba.
    Tom się rozpisała :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mika na rację :) też posiadam takowe urządzenie i też obecnie tylko do wyrabiania ciasta drożdżowego, tudzież robienia powideł czy ketchupu. Chleb już tylko piekę w piekarniku.Poza tym w maszynie możesz robić tylko chleby na drożdżach, na zakwasie nie wychodzą dobrze.
      Sylwia

      Usuń
  6. Część krótka ale ciekawa :) chociaż ja wolę kiedy kobietka jest bezbronna ale i to jest super :) czekam na następną część i nie mogę się doczekać kolejnej części On'ego

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepraszam za pytanie i mam nadzieję że się Babeczko nie obrazisz ale między twoimi opowiadaniami nie mam co czytać bo znam tylko twojego bloga i mikakamaka. Czy zna ktoś jeszcze inne stronki z opowiadaniami? Może bardziej romantycznymi ale i z erotycznymi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. www.pokatne.pl ale tam są różni autorzy
      www.skrywanepragnienia.pl
      Bardziej po męsku marekdopra.pl

      :-)

      Usuń
    2. Anna i jej skrywanepragnienia.pl
      Diabeł wymiata! Zresztą Babeczka też ją poleca :)

      Usuń
  8. Witam:)
    Jeśli miałabym kupić teraz maszynę do wypieku chleba lub robot planetarny ,to zdecydowanie robot:),Maszynę wykorzystywałam tylko do wyrabiania i przekładałam do keksówki,wkurza mnie wyciąganie chleba z maszyny,a teraz wyrabiam robotem( bo ręcznie nie wyrabiam -czysty leń ze mnie ;p) i siup do foremki,robot jest dla mnie bardziej funkcjonalny i mniej czyszczenia z nim mam :) Pozdrawiam Kasia

    PS. Opowiadanko super ,bardzo przyjemnie mi się czyta.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja tez nie kupilabym maszyny do chleba. Mam prosty super przepis z mąki orkiszowej. Nie trzeba godzinami wyrabiać. Należy tylko pozwolić by ciasto wyrosło raz w misce i raz po nałożeniu w keksowce. A do tego taki swojski chleb dłużej nadaje się do spożycia niż taki ze sklepu. Szkoda kasy na maszynę ☺
    Pozdrawiam
    Kamila

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.