Powiem szczerze, że zazwyczaj nie mam problemu z zakończeniem, bo piszę je na samym początku. Później wystarczy wybrać drogę do owego zakończenia, mniej lub bardziej pokrętną, jednak zazwyczaj satysfakcjonującą. Niestety, nie tym razem. Może dlatego, że opowiadanie od samego początku nie miało żadnej koncepcji, prócz opisów seksu? Może dlatego, że miało być krótsze? Cholera wie. Czasami tak bywa. Kto mnie czyta, wie, że już raz totalnie zabrakło mi weny na zakończenie (patrz - Nikomu ani słowa). Tym razem przyznaję się szczerze, że poprawiałam i rozmyślałam nad ostatnią częścią kilka dni, a jednak nie jestem z niej zadowolona. Nie chodzi o to, że ktoś powie "jest napisana na siłę", bo przypominam, że przy takiej częstotliwości publikowania nowych kawałków, nie ma czasu na wielomiesięczne dumanie nad ich jakością. Zaletą i wadą moich tekstów jest spontaniczność. Taka forma ekspresji, dla niektórych dobra, dla innych zła. Ale moja.
PS. Dziś w nocy śpię sama... No, niezupełnie, ale wiecie o co chodzi? :-) Dziwne uczucie...
link do części V - klik
Uwikłani (VI)
Alisa z trudem
uspokoiła oddech. Jago leżał tuż obok, na plecach, z rozrzuconymi ramionami,
niczym pokonany zawodnik na arenie. Uśmiechnęła się. Było w tym wiele prawdy,
chociaż nie wiadomo czy to ona go pokonała, czy jego własne pragnienia.
– Warto było
zaryzykować – powiedziała cicho, głaszcząc jego ramię.
– Dla seksu? –
wychrypiał.
– Nie. Dla ciebie.
Tym razem otworzył
oczy. Zmienił pozycję, kładąc się na boku i podpierając głowę ramieniem.
– Czego dotyczyło
to przeczucie? – spytał, zmieniając temat.
– Bo ja wiem? Na początku
wszystko wydawało się takie… nierzeczywiste. Później nikt nie próbował wydobyć
ze mnie za wiele. Poprzestano na ogólnikowych pytaniach. Wysłuchano w
skupieniu, ale bez zbytnich emocji. Zobowiązano do milczenia. To nie było do
końca normalne, bo ja raczej spodziewałam się niedowierzania, a także
skrupulatnego przesłuchania. Obcy to przecież potwory, szaleńcy.
– Mam wrażenie, że
od początku w to nie wierzyłaś?
– Wierzyłam, ale
jakie miałam wyjście? Byłam zdana na twoją łaskę i – uśmiechnęła się ponownie –
na twoją ciekawość. Byłam tak przerażona niewolą, że błagałam o natychmiastową
śmierć. Przynajmniej do drugiego razu. Ta współpraca… Masz z tego korzyści?
– Tak. Lecz ta
nienawiść, ona nadal istnieje. Nie myśl, że robię to z miłości do ludzi.
– Wystawiasz
swoich, zwabiasz ich w pułapki, szpiegujesz i to wszystko dla paru sztuk broni
i jedzenia?
– Nie, tylko
szpieguję. Zdaję raporty. Dla broni, dla pożywienia, ale i dla kilku innych
gadżetów.
– Bardzo
praktycznie – zakpiła. – A co potem? Co jeśli twoi się o tobie dowiedzą?
– Nic – wzruszył
ramionami. – Będę żył dalej, albo będę martwy.
Nie do końca mu
wierzyła, bo w dokumentach, które z takim trudem zdobyła, było kilka
zastanawiających zdań. Nie chciała jednak poruszać tego tematu. Prywatna krucjata
Jago była wyłącznie jego sprawą.
– Kłopoty –
powtórzyła w zamyśleniu. – Tak, to dobre słowo. Chciałam cię jedynie odnaleźć,
a teraz… Teraz nie mam żadnego planu na przyszłość.
– Musisz wrócić.
– Nie chcę. Nie
mam po co.
– Wolisz tak żyć?
– spojrzał na nią z niedowierzaniem.
Westchnęła.
– Powiedziałam że
wiem wszystko, prawda? Dosłownie wszystko. Te tutaj, to tereny niczyje, pas
jałowej, zniszczonej ziemi, pas zrujnowanych miast. Granica, po której obu
stronach rosną w potęgę dwa różne państwa. Jedno coraz wyraźniej silniejsze od
drugiego. W całkowitej izolacji, pod kontrolą rządów i wojska. Oficjalnie mamy
was za dzikusów, opętanych szałem zabijania. A przecież prawda jest o wiele
gorsza. Dlatego w takim pośpiechu moja rasa przygotowuje program kosmiczny,
jedyną drogę ucieczki z tej planety.
– Skoro
twierdzisz, że wiesz wszystko, to zdajesz sobie również sprawę z tego, że
jestem wyrzutkiem. Banitą. Tylko dlatego zgodziłem się na współpracę.
– Zostańmy tutaj –
położyła dłoń na jego piersi. – Tak długo jak się da.
Nie odpowiedział.
Pochylił się i delikatnie ją pocałował. Przyszłość wydawała się taka niepewna.
Jeśli będą razem, staną się wrogami każdej ze stron. Zamknięci w tych czterech
ścianach, z wiecznym poczuciem zagrożenia. Każde wyjście na zewnątrz będzie
groziło śmiercią. Każdy krok w kierunku rozwiązania tej patowej sytuacji nie
będzie miał sensu, bo dla takich jak oni, nie będzie miejsca po żadnej ze stron
barykady.
– Lepiej zrobisz
jak wrócisz.
Leżała na plecach,
patrząc prosto w ciemne, nieludzkie oczy Jago. Leniwym ruchem uniosła obie
dłonie, ujmując w nie jego twarz. Delikatnie przesunęła palcami po szczupłych
policzkach, powiodła opuszkami po linii bruzd wokół ust. Fascynował ją,
fascynowała ją jego inność, siła. Nie chodziło tylko i wyłącznie o seks,
chociaż i ten był cudowny. Z wyjątkiem ostatniego razu. Jej wargi zadrżały,
pojawił się uśmiech.
– Mam ochotę na
więcej – wymruczała cicho. – Wiem, że ty też.
Po staremu zachował milczenie,
a może po prostu wyczerpał już limit słów na dzisiejszy dzień? Oddał pocałunek,
pochylając się i przykrywając ją swym ciałem. Zniknął gdzieś uprzedni pośpiech,
pojawiło się przyjemne rozleniwienie. Tym razem ogień nie buchnął gwałtownym
płomieniem; tym razem jego języki pełzały powoli, pochłaniając centymetr po
centymetrze każdy kolejny kawałek. Alisa zamknęła oczy, rozrzuciła ramiona i
oplotła nogami szczupłe biodra kochanka. Odwzajemniła pocałunek, wsuwając język
pomiędzy jego wargi, niemal enigmatycznie badając każdy szczegół, każdy
zakamarek. Czuła jak jego męskość ożywa, jak twardnieje, rośnie, potęgując
rozkosz i przynosząc obietnicę spełnienia.
– Naprawdę
tęskniłam – wyszeptała. – A ty?
– Także.
Otworzyła oczy,
napotykając mroczne, pełne ognia spojrzenie.
– Uratowałeś mnie
dla zysku?
– Nie – odparł z
wahaniem. – Uratowałem cię pod wpływem niezrozumiałego impulsu.
– Ale to ty
sprowadziłeś pomoc, prawda?
– Tak.
– I uznałeś, że
będzie dla mnie lepiej, jeśli zobaczę, że cię zabili?
– Niezupełnie… –
Jego dłoń coraz odważniej przesuwała się po jej skórze. – On naprawdę myślał,
że mnie zabił.
– Tyle mojej
satysfakcji, że musiało boleć jak cholera.
– Bolało –
uśmiechnął się krzywo. – Strzelał ze zbyt bliskiej odległości.
– A gdyby
kamizelka zawiodła? Gdyby celował w głowę?
– Zginąłbym.
Pokręciła głową z
dezaprobatą. Jednak nie pozwolił jej zbyt długo nad tym rozmyślać. Kolejnym
pocałunkiem stłumił słowa, a jego nabrzmiały członek powoli wślizgnął się do
gorącego, wilgotnego wnętrza. Nie spieszył się do celu, lecz dążył uporczywie
naprzód, do samego końca. Jęknęła, gdy poczuła to cudowne wypełnienie, jego
wielkość i twardość. Nieznacznie uniosła biodra ku górze, palce zaciskając na
muskularnych ramionach. Wtuliła się w ciało mężczyzny z taką siłą, z takim
głodem, że stali się jednością, poruszając się w tym samym rytmie. Coraz
szybciej, coraz gwałtowniej. Tym razem bez przerażenia, a jedynie z fascynacją
obserwowała jego przemianę. Siniejącą skórę, siateczkę srebrzystych żył, coraz
bardziej szalone, nieludzkie oczy, usta wykrzywione w zwierzęcym grymasie. Nagle
przestał być delikatny. Uderzał coraz mocniej, wręcz wbijając się w nią, jakby
chciał wyładować przepełniającą go wściekłość. Lekko się uniósł, a palce niczym
szpony zacisnął na jej piersiach. Z rozchylonych warg wydobywał się świszczący,
głośny oddech. Na skórze perlił się pot. Alisa wygięła ciało w łuk, bez
sprzeciwu poddając się temu, co robił. Krzyczała i nawet nie starała się
stłumić tego krzyku. Coraz odważniej błagała o więcej, prosiła, aby przestał
się kontrolować.
– Jago! –
zacisnęła dłonie na pościeli. – Mocniej, mocniej!...
I tym razem nie
wytrzymał za długo. Lecz nie wycofał się. To, że ona akceptowała jego
szaleństwo, tę nieludzką i pełną okrucieństwa część natury, podnieciło go
jeszcze bardziej. Chciał jednocześnie zadać ból i podarować niewysłowioną
rozkosz. Paradoksalnie, i jego doprowadziło to na skraj przepaści, przyniosło
ekstazę.
Kilka minut później,
gdy ich oddechy uspokoiły się, a serca przestały bić jak oszalałe, zrozumieli,
że jednak coś się zmieniło. Seks przestał być tylko seksem. Nabrał nowej, o
wiele subtelniejszej głębi.
– Jesteś pewna? –
odezwał się nieoczekiwanie Jago.
– Tak. – Złowiła jego
spojrzenie, palcami przesuwając po spoconym czole.
Znów zapadła cisza. Alisa
przymknęła oczy, przywołując wspomnienie ich pierwszego spotkania, późniejszych
koszmarnych dwunastu miesięcy, gdy sądziła, że go zabili. I euforii, w jaką
wpadła, gdy w końcu dowiedziała się prawdy.
– To zostań dopóki
nie zmienisz zdania – usłyszała jeszcze. Potem przytulił się do niej i zasnął.
Ona nie. Czuwała, bo miała coś jeszcze do zrobienia.
Po długim, bardzo
długim czasie, wstała, otulając się kocem. Podeszła do okna. Na horyzoncie było
widać pierwsze promienie wschodzącego słońca, niebo rozświetliło się różową
łuną. Nadchodził nowy dzień. Alisa westchnęła ciężko. Potem odwróciła się i
sięgnęła po porzuconą bluzę. Z bocznej kieszonki, wydobyła coś małego, co bez
problemu mieściło się w dłoni.
Usiadła na skraju łóżka,
w skupieniu przyglądając się śpiącemu mężczyźnie. Wiedziała, że nie pochwaliłby
tego, co za chwilę zamierzała zrobić. Tylko czy miała inne wyjście? Tak, Jago
powiedziałby, że tak. Mogła wrócić do swoich. Jednak nie chciała. Wolała zostać
w tym zrujnowanym świecie, u boku mężczyzny, którego tak niespodziewanie
pokochała. Bo jeśli to nie była miłość, to co nią było?
Rozluźniła palce.
Zdjęła osłonkę z igły, która srebrzyście zalśniła.
– Co robisz? –
Silna, męska dłoń, zacisnęła się na jej nadgarstku.
– To proste. – Z
powagą spojrzała w rozwścieczone oczy Jago. – Ty nie możesz się zmienić. Ja
tak.
– Oszalałaś?! –
syknął.
– Wybrałam.
– Tak? A zdajesz
sobie sprawę, jakie masz szanse na przeżycie?
– Proszę –
przykryła jego rękę swoją dłonią. – Muszę spróbować.
Usiadł. Bardzo długo
milczał, wpatrując się w twarz Alisy, szukając w niej potwierdzenia tego, co
zamierzała zrobić.
– To kiepski
wybór. Chcesz się stać taka jak ja? Nieobliczalna, niebezpieczna, szalona? –
powiedział w końcu.
– To pozwoli mi
przetrwać.
Nagle uzmysłowił sobie,
że miała rację. Nie było innego sposobu, bo ile czasu mogli ukrywać się wśród
tych czterech ścian? Ile czasu mogli igrać z losem? A przecież tak naprawdę nie
chciał, aby odeszła. Może dlatego wyjął strzykawkę z rąk znieruchomiałej
dziewczyny, a później to zrobił.
Nie zaprotestowała, nie
skrzywiła się. Potarła miejsce, gdzie wbił przed chwilą igłę, a potem położyła
się na łóżku, wyciągając do niego ramiona.
– Teraz nie mogę
już wrócić – uśmiechnęła się. I pocałowała go. Nie po raz ostatni, ale po raz
kolejny. Można nawet powiedzieć, że po raz pierwszy.
koniec
a mi się bardzo podobalo, cudownie dopracowane i zakończenie jak i seks który wydaje mi się ze był jednym z najlepszych jaki opisalas, jak i zyciowe wybory... bo nie oszukujmy się codziennie stajemy pred trudnymi wyborami, zwłaszcza w sprawach sercowych... dla mnie naprawdę bomba
OdpowiedzUsuńJa lubię twoja spontaniczność☺ i z utęsknieniem czekam na Onego😁
OdpowiedzUsuńA mnie się to zakończenie podoba :) Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBabeczko, dobrze wyszło. Jestem zadowolona z zakończenia. Gratuluje Ci też odwagi, że udostępniasz swoje opowiadania. Ja nie mam już takiej odwagi. Tylko moi najbliżsi znajomi czytają i oceniają je.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę wiele pomysłów na kolejne historie ;)
Niespodziewałam się takiego zaskoczenia! Jestem pod miłym wrażeniem. :-)
OdpowiedzUsuńPS. Teraz będzie Tysiąc Odcieni Bieli? :-D
Jak to nie jest zakończenie opowiadania na 6+ to ja nie wiem! Bardzo mi się podoba i życzę dalszej weny! A teraz błagam już chyba po raz tysięczny o Tysiąc odcieni bieli... :) xxx
OdpowiedzUsuńNareszcie szczęśliwe zakończenie! Ostatnio na blogach które czytam pojawiają się potwornie smutne zakończenia. Ale to jest piękne. Dziękuję babeczko. I proszę o Tysiąc...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
S.
Wspaniałe zakończenie! Nie mogło być lepszego.
OdpowiedzUsuńCzy tylko ja czekam na "Nie umiem stąpać tak cicho"??? Zaintrygowalo mnie,no!