Jak opowiadanie niedzielne, to niedzielne i po północy już musi być dostępne :-) Moja córcia kończyła wczoraj dziewięć lat. Ależ ten czas leci, pędzi, gna na złamanie karku... Panna się z niej robi, a ja już mężowi oświadczyłam, że trzeba zakupić jakąś broń, najlepiej palną. I zaczynam trenować kopanie dołków w ogródku :-))) Jeśli chodzi o moje dzieci, to ja nawet lwica nie jestem, a prawdziwa Godzilla! Wredna, mściwa, pamiętliwa, z pyskiem pełnym zębów oraz kompletem pazurów. Ależ ze mnie będzie jędzowata teściowa ;-)
link do części I - klik
Rozmowa (II)
Zarumieniła się
zakłopotana. Doskonale wiedziała, co miał na myśli, lecz wcale jej się to nie
spodobało. Skoro tak szybko zmienił front godząc się na przymusowe więzienie,
to znaczy, że miał plan. Plan dotyczący jej skromnej osoby, plan o stałych podpunktach,
gdzie początek to wabienie ofiary, a koniec to jej porzucenie. Gorzej. Pozbycie
się niczym niepotrzebnego śmiecia. Na szczęście bardzo dobrze znała jego
praktyki, sporo się w końcu naoglądała, a i własne doświadczenie kazało się
trzymać z daleka od tego mężczyzny. Dziesięć lat temu był obiektem pożądania
każdej dziewczyny ze szkoły, przystojny, znudzony i bogaty. Marzeniem,
bożyszczem. Niewiele się zmienił. Ubrany w doskonale skrojony garnitur,
pachnący drogą wodą toaletową, pewien siebie i nadal seksowny. Nadal znudzony,
zarozumiały i postępujący według tego samego schematu.
– Gdzie pracujesz?
– zagadnęła zaciekawiona, delektując się aromatem pitego trunku. Był delikatny,
słodki, z wyczuwalna nutą wanilii. Naprawdę niczego sobie. Choć nie lubiła whisky,
teraz popijała ją z przyjemnością.
– W biurze.
– Jako?
– Przecież nie
sprzątaczka – syknął poirytowany. – Jestem dyrektorem do spraw informatyki.
– To chyba coś
bardzo intratnego? Chociaż ty i komputery? Dziwne.
– Bo co? Sądziłaś
że całe życie będę kopał piłkę i pocił się na siłowni?
– Coś w tym
rodzaju – odparła zamyślona. – Naprawdę pracujesz na stanowisku dyrektora? Nie
za młody jesteś?
– Niektórzy mają
ambicję, by zarabiać więcej niż średnią krajową – warknął ze złością, po raz
kolejny napełniając kubek. Żałował, że ma tylko tę jedną butelkę.
– Chcesz
powiedzieć, że ja nie mam, bo pracuję w szkole? – spytała domyślnie. – Tylko że
naprawdę lubię tę pracę. Czy wszystko zawsze musi się rozbijać o pieniądze i
prestiż?
– Jakbyś nie
zauważyła, tak działa ten świat.
– Nie. To
niektórzy ludzie chcą nam wmówić, że tak działa. Że wciąż potrzeba nam więcej;
więcej gadżetów, więcej luksusów, więcej sukcesów. – Sięgnęła po herbatnika.
– Posiadanie
pewnych rzeczy sprawia przyjemność. Posiadanie takich, które nie są ogólnie
dostępne sprawia jeszcze większą przyjemność. A zdobywanie prawdziwych białych
kruków, to już prawie ekstaza.
– Materialista.
– Nie tylko to
miałem na myśli – odparł chłodno. – Ja kolekcjonuję wiele rzeczy.
– Na przykład
kobiety?
– Na przykład. Co
w tym złego?
– Naprawdę
jednonocne przygody i łamanie czyiś serc sprawia ci przyjemność? – spytała z
niedowierzaniem.
– Dlaczego od razu
jednonocne? Znasz pojęcie seksu bez zobowiązań?
– Teoretycznie
tak – zarumieniła się. – Ale nie wierzę,
że takie postępowanie nie pociąga za sobą żadnych konsekwencji. To prędzej
sposób na zaspokajanie uczuciowej pustki.
– Ja za to znam z
praktyki – odpowiedział nieco złośliwie. – I ręczę, że żadnej uczuciowej pustki
tym nie zaspokajam, a jedynie elementarne potrzeby doznawania przyjemności.
Dolać ci? Bo za chwilę sam wszystko wypiję.
– Nie wypiłam
nawet połowy – zerknęła w głąb swojego kubka.
– Daj, doleję.
Nie zaprotestowała,
choć już zaczynało szumieć jej w głowie. Nie była przyzwyczajona do tak mocnych
trunków i do tempa, które narzucił Filip. Zerknęła w jego kierunku. Po nim nie
dawało się zauważyć nadużycie alkoholu. Widocznie miał wprawę. Nie wiadomo
dlaczego poczuła smutek. Whisky, kobiety i pieniądze. Niekoniecznie w tej
kolejności. Tylko to się dla niego liczyło. Szkoda że tak atrakcyjne opakowanie
skrywało tak nieatrakcyjne wnętrze.
Jednak się myliła. Filip
zazwyczaj okazyjnie pijał wino do kolacji, czasami latem piwo czy szklaneczkę
whisky przed snem. Bardzo okazyjnie. Alkohol oznaczał utratę kontroli nad
własnym ciałem i umysłem, a on tego nie lubił. Dlatego teraz przysunął krzesło
bliżej biurka, oparł się o jego blat łokciami i zagapił w siedzącą naprzeciwko
kobietę. Jak do diaska mógł przepuścić taką sztukę? No chyba, że w liceum była
zezowatą pokraką. To także możliwe, ale te usta… Poczuł podniecenie budzące się
gdzieś w dole brzucha, dreszczyk emocji. Mieli przed sobą całą, długą noc. A
ona pomimo niechęci w głosie, nie umiała ukryć, że jej się podobał. Może
zabawią się w surową nauczycielkę i niesfornego ucznia? Aż cmoknął z podziwem,
gdy wyobraził sobie gorącą scenę i nagą kobietę prężącą się na poczerniałym
blacie biurka. Po prostu nie może nie wykorzystać takiej okazji.
– Chyba muszę do
łazienki – odezwała się Nadia, zupełnie nieświadoma myśli krążących po głowie
jej towarzysza. Co prawda miał dziwną, jakby wygłodniałą minę, ale nie łączyła
tego ze swoją skromną osobą. Wstała i lekko się zachwiała. Taka ilość whisky
zrobiła swoje. Czuła, że jest wstawiona. Źle, bardzo źle. Nie powinna tracić
panowania nad sobą w jego obecności.
– Może ci pomogę?
– zaproponował uprzejmie.
– Nie, dziękuję,
poradzę sobie. – W popłochu umknęła do pomieszczenia obok, tylko dzięki sile
woli utrzymując w miarę prosty krok. Dopiero kiedy zamknęła drzwi, oparła się o
nie plecami z głośnym westchnieniem ulgi. Kiedy świat przestał wirować,
spryskała twarz lodowatą wodą, przepłukała usta i spojrzała w małe lustro,
wiszące nad umywalką.
– Opanuj się –
powiedziała do siebie surowo. – Inaczej ten mężczyzna pożre cię w całości, a
nędzne resztki wypluje i minutę później o wszystkim zapomni.
Łatwo było mówić.
Alkohol sprawił, że jej myśli były dziwnie chaotyczne, ciało lekkie, jakby
unosiło się kilka centymetrów nad podłogą, a pragnienia coraz odważniejsze. Dziesięć
lat temu odczuwała nie pożądanie, a zauroczenie. Czar prysnął, kiedy zobaczyła
go jak uprawia seks z inną. Leżał na jęczącej dziewczynie, wpatrzony w nią obojętnym
wzorkiem, poruszał biodrami w równym tempie. Bez krztyny uczucia, lekko
znudzony, bo momentami ziewał, nawet tego nie ukrywając. Na samym końcu głośno
stęknął, po czym wstał i z wprawą zapiął spodnie. Wtedy uświadomiła sobie, że
jeśli ulegnie jego czarowi, to nie czeka ją miłość jak ze starego romansu, a
upokorzenie i rozczarowanie. Przeżyła szok, gdy jej naiwne marzenia rozpadły
się niczym domki z kart. A najgorsze było…
– Jesteś tam? –
rozległo się głośne walenie w drzwi. – Wszystko w porządku? To wyłaź, też
chciałbym skorzystać z toalety.
– A gdzie niby
miałabym pójść? – mruknęła poirytowana. Jeszcze raz opryskała twarz,
przygładziła wzburzone włosy i wyszła. Filip stał tuż za progiem, oparty o
futrynę, z rękoma w kieszeni i podejrzliwym wyrazem twarzy.
– Już?
– Tak. Nie zdziw
się, ale nie ma ciepłej wody.
– A na co mi ona?
– burknął, zatrzaskując z hukiem drzwi. Zdołała jednak zaobserwować, że on
również niepewnie trzymał się na nogach. To ją nieco zdziwiło. Podeszła do
biurka i uważnie przyjrzała się stojącej butelce. Kiedy zauważyła ilość
procentów, aż jęknęła. Nic dziwnego, że oboje byli wstawieni.
– Gdzie masz te
herbatniki? – Stał tuż za nią, choć nie słyszała jak wychodził z łazienki.
– Tam. Są dwie
duże paczki. Ta napoczęta jest moja, ta druga dla ciebie.
– Głodny jestem.
Nie jadłem obiadu, a na kolację byłem umówiony.
– Może napijemy
się herbaty?
– Później. Teraz
toast – uniósł w górę poszczerbiony kubek. Jego oczy przybrały dziwny wyraz, na
twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Nadia wzdrygnęła się. Skąd nagłe
skojarzenie z drapieżnikiem szykującym się do ataku na bezbronną ofiarę?
– Za co? – spytała
krótko, chwytając swój kubek.
– Za naszą owocną
znajomość i to, co może się wydarzyć tej nocy – dodał w błyskiem w oku.
– A co niby może
się wydarzyć? Upijemy się i zaśniemy. Obudzimy się rankiem, zdrętwiali, z
dziwnym posmakiem w ustach i w kiepskim nastroju.
– Nie chciałabyś
sobie urozmaicić dłużącego się czasu?
– Owszem. Możemy
porozmawiać o twoim siostrzeńcu.
– Przynudzasz babo
– Filip skrzywił się nadgryzając herbatnika. – Nadal nie wierzę, że nie udało
mi się ciebie przelecieć, ale nic straconego. Jak widać los dał mi kolejną
szansę.
– Na co? – spytała
z ironią, odważnie odwzajemniając jego spojrzenie. Nie należała do niskich
kobiet, ale Filip i tak przewyższał ją prawie o głowę. Dopiero gdy stali tak
obok siebie, ta różnica stała się widoczna. Odrobinę ją speszyła, ale Nadia już
dawno nauczyła się stawiać czoła swoim słabościom. Tak, ten mężczyzna z
pewnością mógł zburzyć spokój duszy, przywołać stare demony, dawny ból
połamanego na drobniutkie okruszki serca. Z nagłą desperacją pomyślała, że sama
powinna postarać się przebić głową kamienne mury i w pośpiechu uciec. A ona się
upiła. Z niechęcią zerknęła na bursztynowy płyn o mocnym zapachu. Koniec z tym.
Resztę zostawi sobie na później. Noc jest długa.
– Nie pijesz? –
odezwał się ze śmiechem Filip, samemu opróżniwszy butelkę do końca.
– Wolę zostawić
coś na potem.
– Mamy herbatę. Z
sokiem – dodał podstępnie.
– Bardziej martwi
mnie perspektywa spędzenia całej nocy na twardym, niewygodnym fotelu –
mruknęła, chcąc zając swoje miejsce. Nic z tego. Wyprzedził ją i sam usiadł na
obrotowym krześle. Potem uczynił zachęcający gest, klepiąc się po kolanie i
uśmiechając szyderczo.
– Chodź. Tak
będzie o wiele wygodniej.
– Złaź! – Nadia aż
sapnęła z oburzenia. – W tej chwili, bo jak nie to…
– To co? Powiesz
mi, że jestem niewychowany?
– Jesteś chamem.
Zawsze byłeś, ale dziesięć lat temu nie potrafiłam tego zauważyć.
– Ach! Byłaś we
mnie zakochana! Jak miło – zmrużył oczy. – Zaraz, zaraz… Coś mi świta… Czy ty
przypadkiem nie byłaś psiapsiółką siostry Szymona?
– Koleżanką z
klasy – odparła krótko.
– Hm – Filip się
zamyślił. Jak przez mgłę pamiętał pewną imprezkę w domu i drobną blondyneczkę,
wpatrującą się w niego maślanym wzrokiem. Całowali się. A potem? Ona się
wycofała, a on po prostu skorzystał z innej okazji. Wróciła, gdy kończył.
Uderzyła go? Tak! Przywaliła mu całkiem mocno, ale wtedy tylko się roześmiał. –
Chyba wiem, dlaczego cię nie zaliczyłem.
– Jak miło. Teraz
w końcu dasz mi spokój i zejdziesz z mojego miejsca?
– Nie. Nadal
zapraszam na moje kolana. Możesz rozpiąć górę sukienki – zaproponował chytrze. –
Jakiego koloru masz bieliznę pod spodem?
– To absolutnie
nie powinno cię interesować. – Z impetem usiadła na twardym, niewygodnym
krześle. – Czy ty w ogóle umiesz rozmawiać o czymś innym niż seks?
– Umiem. Ale po
co?
– Tak, to było
bardzo głupie pytanie z mojej strony.
Nie odpowiedział. Bawił
się pustą butelką po whisky, wpatrując się intensywnie i bez żadnego
skrępowania w swą towarzyszkę. Wyraźnie czuł, że przeholował z alkoholem, ale
rozdrażnienie spowodowane całą tą sytuacją sprawiło, że stracił nad sobą
kontrolę. Teraz szumiało mu w głowie, a na dodatek pojawiły się niebezpieczne
myśli. Nadia ubrana była w skromną, czarną sukienkę i wysokie kozaczki, co
znakomicie uwypuklało zarówno jej figurę jak i urodę. Przyłapał się na tym, że
marzy, aby rozpuściła włosy i rozpięła kilka górnych guziczków. Było w niej sporo
ognia i bardzo wiele uporu. Zmarszczył brwi, zastanawiając się, jakiej użyć
taktyki, by pokonać to drugie.
– Czy to pierwszy
raz, gdy Tymoteusz znalazł się pod twoją opieką? – Nieoczekiwanie przerwała
ciszę, wiercąc się na niewygodnym siedzisku krzesła.
– Pierwszy.
Zazwyczaj zostawał u dziadków, ale tym razem oni też wyjechali.
– A twoja siostra
wie, jak zły wpływ masz na chłopca?
– Bez przesady –
skrzywił się. – Sądzisz, że wieczorem oglądamy razem pornusy i pijemy wódkę?
– Oby nie –
mruknęła. – Jednak nie wyobrażam sobie sytuacji, gdy siedzisz na brzegu łóżka i
czytasz mu bajeczkę o zagubionej kaczuszce.
– Czytamy razem
„Wyspę Skarbów” – odparł krótko. – Albo Karola Maya.
– Maya?
– Chłopcy w jego
wieku lubią historyjki o kowbojach i dzikim zachodzie.
– A chłopcy w
twoim wieku? – zadała to pytanie prawie odruchowo i od razu tego pożałowała.
– Chłopcy w moim
wieku oglądają pornusy – uśmiechnął się szeroko, widząc jej zmieszanie. – I lubią wylizywać szparki takim gorącym
ślicznotkom jak ty.
Tym razem na twarzy
Nadii ukazał się nie delikatny rumieniec, a prawdziwa purpura. Splotła dłonie
na kolanach i z uporem gapiła się w okno. Żaden mężczyzna nigdy się tak do niej
nie zwracał.
– Twoje sugestie
są bardzo nie na miejscu – odezwała się w końcu stłumionym głosem.
– Moje sugestie
zaczynają twardnieć.
– Nie obchodzi
mnie to! – Zdenerwowana wstała, podchodząc do czajnika. – Chcesz herbaty? Albo
nie, idź się napij zimnej wody. Przyda się.
– Spójrz na zegar.
Dopiero dziesiąta. Nie chciałabyś czymś zabić nudy?
– Mam ochotę zabić
ciebie. Nie zdziwię się, jeśli nie będę się mogła temu oprzeć.
Roześmiał się, jakby
opowiedziała świetny dowcip. Potem położył nogi na biurku, dłonie splótł za
głową i obserwował przygotowującą herbatę kobietę. Nie tylko usta i ciało miała
seksowne. Podobała mu się jej szyja, wysmukła, kształtna. Zielone oczy, w
których głębinach dawało się czasami zauważyć prawdziwy ogień. Dumnie zadarty
podbródek. Dłonie, delikatnie, o długich, zgrabnych palcach. Zazwyczaj
kontemplował kobiety jako całość. Tym razem miał wyjątkowo dużo czasu, by
zagłębić się w szczegóły. Dlatego gapił się zachłannie, z każdą upływającą
minutą wynajdując coraz więcej takich zachwycających detalów. Nawet upór i
jawna niechęć okazywana względem jego osoby, były podniecające. I szczere.
Musiałby mieć ze sobą kilka takich butelek whisky, aby straciła nad sobą
kontrolę i dała się zaliczyć. Nie miał, więc postanowił, że wykorzysta swój
własny urok. Dawno tego nie robił. Albo inaczej, dawno nie musiał wysilać się,
aby zaimponować kobiecie. Może to dziwne, ale chciałby zobaczyć podziw w świetlistych,
zielonych oczach.
– Chcesz tej
herbaty? – odezwała się oschle, wyraźnie rozdrażniona zachowaniem Filipa. Czego
się tak gapił?
– Poproszę –
odpowiedział grzecznie. Od razu zerknęła na niego podejrzliwie. Co on tam knuł?
A że knuł, tego była pewna na tysiąc procent.
– Z sokiem?
– Z sokiem.
Zabrała z biurka jego
pusty kubek po whisky. Po chwili odstawiła go wypełnionego po sam czubek
gorącym, aromatycznym napojem. Usiadła na trzeszczącym krześle i bez słowa zaczęła
sączyć herbatę. Mężczyzna nie spuszczał z niej wzroku, także pijąc swoją.
– Oddasz mi moje
miejsce, albo płaszcz – powiedziała, zaciskając dłonie na parzącym naczyniu.
– Nie.
– Tak. Na tym
krześle nie da się wytrzymać dłużej niż godzinę. A więc ja zabiorę twój płaszcz
i zdrzemnę się na podłodze.
– Zmarzniesz –
zmartwił się obłudnie. – Na moich kolanach będzie i cieplej, i wygodniej.
Pomijając jego podejrzane
zamiary, miał trochę racji. Wbrew sobie, westchnęła tęsknie. Dawno już nikt nie
trzymał jej w ramionach. Do diabła! Dlaczego akurat trafiła na Filipa? Na
najmniej odpowiedniego faceta pod słońcem? Na kogoś, kto bez ogródek
oświadczył, że ma ochotę ją zaliczyć? Pech, po prostu pech!
– Pewnie tak –
odpowiedziała szczerze. – Lecz nie dam ci tej satysfakcji.
– Nie, to nie –
wzruszył ramionami, odchylając głowę do tyłu i zamykając oczy. Fotel, a w
zasadzie coś pomiędzy fotelem i krzesłem, był dość znośny. Jeśli to uparte
dziewczątko, wzgardzi jego propozycją, to niech sobie śpi na krześle lub
podłodze. Co tam, odda jej nawet swój płaszcz.
Mijały minuty. Filip
udawał, że przysnął, Nadia najpierw patrzyła na zawieruchę za oknem, potem
coraz częściej na niego.
Oj malutko! Ale fajne. :)
OdpowiedzUsuńCzyichś - zdaje się, że "ch" brakuje :)
OdpowiedzUsuńDlaczego takie krótkie? ;-;
OdpowiedzUsuńJak zawsze super! :)
OdpowiedzUsuńcudowne... super się czyta
OdpowiedzUsuńMłodej życzyć tylko stu lat albo i więcej!
OdpowiedzUsuńA jeżeli chodzi o opowiadanie, to oby była już kolejna niedziela ;)
Szczeże mowiąc to zaczynają mnie już nudzic ci schematyczni bohatetowie i fabuła... miło by było przeczytać coś innego
OdpowiedzUsuńSzykuje się, ale właśnie dlatego, że nie jest schematyczne, będziecie musieli zaczekać :-)
UsuńAnonimie jak Cie 'szczeże' nudzą schematycznie bohaterowie to poczytaj słownik ortograficzny :) To już nie był błąd - to był wielbłąd - szczerze !!!!!! :D
Usuńbabeczko dodaj dzisiaj cos fajnego
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKiedy coś nowego zobaczymy? Głupstwo lub Rozmowa?
OdpowiedzUsuńKochana, genialnie piszesz, ehhh trafiasz w mój gust, ale prosze cie zostaw komcia na moim blogu, o tutaj wypas owiec Józefów
OdpowiedzUsuńLubię puchate owieczki :-) Zerknę w wolnej chwili, bo teraz wracam do łóżka.
UsuńBabeczko co z nami? Kiedy coś wrzucisz? Ile mamy czekać?
OdpowiedzUsuń