Na dobry początek sierpnia ;-) Na komentarze dotyczące kontynuacji opowiadania "Głupstwo" postaram się odpowiedzieć w wolnym czasie. Dodam tylko, że moje pytanie nie oznaczało, że rzucę się teraz - natychmiast do pisania i zaraz to opublikuję. Podążamy utartym szlakiem, jeszcze w najbliższym czasie czeka nas zakończenie "Poskromnienia złośnicy". Za uwagę odnośnie "śniegowego" tła dzięki. U mnie na kompie tego nie widać, więc dlatego tak długo było zimowo. Na razie zmieniłam na cokolwiek, później planuję odświeżenie szaty graficznej w całości.
link do części II - klik
Spadek (III)
Pierwszy poranek
zaspałam. W kolejny obudziłam się jeszcze przed piątą. Dwa kwadranse wierciłam
się w łóżku, aż w końcu wygrało pragnienie i głód. Wygrzebałam z szafy mój
ukochany, puszysty sweter, narzuciłam go na cienką, bawełnianą koszulkę, w
której spałam i po cichutku zeszłam na dół. Panowie zapewne jeszcze smacznie
spali, zresztą zasłużenie po wczorajszym wysiłku. W duchu pogratulowałam sobie
wyboru ekipy remontowej. Oni pracowali, a nie stali udając, że coś robią. W
zasadzie spotkaliśmy się dopiero wieczorem w kuchni, bo cały dzień spędziłam na
strychu przeglądając setki zakurzonych rupieci. Ku mojej starannie skrywanej
uldze, Sebastian się nie pojawił.
Podpaliłam gaz na
małym, przenośnym piecyku i zagotowałam wodę. Aromat kawy i cisza poranka,
nastroiły mnie niezwykle optymistycznie. Założyłam kalosze o popijając gorący
napój małymi łyczkami, skierowałam się w stronę tarasu na tyłach domu, aby móc delektować się pięknem nadchodzącego dnia. Ale kiedy wyszłam na zewnątrz,
ktoś znienacka chwycił przegub mojej dłoni. Nie dostałam zawału z racji młodego
wieku, lecz kubek z kawą o mało co nie wyleciał mi z rąk.
– Nie spodziewałam się… – wyjąkałam
zakłopotana. Potem odchrząknęłam, usiłując przywołać do porządku wariujące
serce, które przysłowiowo podeszło mi do gardła. – Chcesz kawy?
Pokręcił przecząco
głową. Siedział na moim zdobycznym fotelu, w samych spodniach i podkoszulku,
jakby wcale nie czuł porannego chłodu. Nadal trzymał moją dłoń, patrząc przy
tym nieodgadnionym wzrokiem. A ja uświadomiłam sobie, że mój sweter i koszulka
są tak krótkie, iż nie sięgają nawet połowy uda. I poczułam się bardziej naga
niż niejednokrotnie w stroju kąpielowym na zaludnionej plaży. Na szczęście
równie nieoczekiwanie jak chwycił, tak puścił moją rękę, odwracając
jednocześnie wzrok. Nawet nie próbowałam domyślać się, co znaczyło tak
nietypowe zachowanie. Po prostu miałam
ochotę uciec z powrotem do swojego pokoju. Ale to byłoby tchórzostwo. A ja
miałam w zwyczaju wychodzenie kłopotom naprzeciw i pewnie dlatego usiadłam na
twardych, drewnianych stopniach prowadzących do ogrodu, starając się z całych
sił nie myśleć o mężczyźnie za moimi plecami.
Piękno poranka straciło
na znaczeniu, poza tym zerwał się wiatr, który rozkołysał wierzchołki drzew i
wzniecił tumany kurzu. Zmrużyłam oczy, zastanawiając się jak nazwać swoje odczucia.
Strach? Owszem. Niechęć? Także. Najbardziej irytująca była jednak niezdrowa
ciekawość. O nie, nie, koniec z tym! Powróciłam myślami do Kuby i od razu
poczułam się lepiej. Wspominał coś o niedzielnym spotkaniu. Za dwa dni. To
świetnie, bo czasami miałam wrażenie, że jest dziwnie rozkojarzony w moim
towarzystwie. Jakby jednocześnie chciał i nie chciał czegoś więcej. Zresztą
jedno spotkanie o czym niby miałoby świadczyć? Może będzie upał, założę wtedy
tę błękitną sukienkę…
– Podobno od jutra
ma być coraz cieplej? – odezwałam się, poruszając jak najbanalniejszy i
najbardziej neutralny temat, jaki przyszedł mi do głowy. Nie oczekiwałam
odpowiedzi, ale odruchowo zerknęłam do tyłu. Taras był pusty.
I dopiero wtedy
poczułam na całym ciele gęsią skórkę. Deski strasznie skrzypiały przy
najmniejszym ruchu. Drzwi również. Nawet gdy starałam się stąpać jak
najdelikatniej. A on ulotnił się bez najmniejszego szmeru, jak duch. Facet
ważący grubo ponad sto kilo. To nie wydawało się możliwe!
Mało brakowało, a zerwałabym
się i pobiegła go szukać. Besztając swoją bujną wyobraźnię, starałam się
znaleźć jakieś racjonalne wytłumaczenie. Nawet wstałam i przeszłam, prawie
wstrzymując oddech. Na nic. Piekielna podłoga skrzypiała, nie dało się tego
ukryć. W takim razie musiałam się tak mocno zamyślić, że nie słyszałam kiedy
wychodził. Spojrzałam na rozkołysany w chaotycznym tańcu las, otaczający dom z
trzech stron, na pustą drogę, która wyglądała jakby prowadziła donikąd i nagle
poczułam strach. Ta ruina bardziej przypominająca siedzibę duchów niż cokolwiek
innego. Samotność wyzierała tu z każdego kąta, samotność otaczała misternie
utkaną siecią. Jakże okropnie musiało tu być zimą? Wzdrygnęłam się. Zatęskniłam
nagle za miastem, za jego nieustającym gwarem, za dźwiękiem tramwajów
przemykających po torach. I za Mikołajem, za nadzieją, która nam towarzyszyła
gdy razem zamieszkaliśmy. Zatęskniłam tak bardzo, że z moich oczu wymknęły się
zdradzieckie łzy, których nawet nie próbowałam zetrzeć.
***
Wbrew moim obawom,
współpraca z ekipą remontująca układała się wzorcowo. Oni byli zajęci swoją
pracą, ja odkrywaniem tajemnic strychu i poznawaniem okolicy. W końcu jednak
uległam, a wzgardzony rower został przywrócony do łask. Pogoda dopisywała,
rzeczywiście robiło się coraz cieplej, a nadchodzący tydzień zapowiadał się
wręcz upalnie. O incydencie na tarasie prawie zapomniałam, a Sebastiana
unikałam ze wszelkich sił, co wcale nie było trudne, bo i on nie szukał mojego
towarzystwa.
Pokochałam za to
poranne kąpiele w jeziorze. Woda była okropnie zimna i znakomicie orzeźwiała,
zaś wieczorem otulała swą aksamitną miękkością, niemal pieszcząc spoconą skórę.
Takie kąpiele były uciążliwe, ale miały swój nieodparty, niepowtarzalny urok.
Bardzo szybko przekonałam się też, że musze uważać gdzie jadę, bo w plątaninie
dróg i ścieżek leśnych, łatwo było zgubić orientację. Te rejony naprawdę były
urokliwe, choć nigdy nie przepadałam za takim bezmiarem lasów.
Z kolei strych
dostarczał zupełnie innych doznań. Pełen połamanych mebli, zatęchłych ubrań i
różnorakich sprzętów, których dziś już nikt nie używał, sprawiał bardzo
przygnębiające wrażenie. Ucieszyłam się jedynie z kartonu zapakowanego starymi
książkami. Odkurzyłam je i po kilka sztuk zaniosłam do pokoju. Mogłabym
poprosić o pomoc, ale nie chciałam im przerywać. Rankiem zawsze spotykaliśmy
się przy kawie, wieczorem siedzieli przy stoliku grając w karty, pijąc piwo i
paląc papierosy. Oczywiście nie wszyscy. Sebastiana z nimi nie było, a ja nie
zamierzałam dopytywać się, co porabia.
I czekałam na niedzielę.
W końcu Kuba zadzwonił,
proponując wypad do najbliższej miejscowości, gdzie trwał właśnie coroczny
festyn. Zgodziłam się z ochotą i od razu zanurkowałam w szafie, szukając
odpowiedniej kreacji. Wybrałam upatrzoną wcześniej błękitną sukienkę, odkurzyłam
kosmetyki do makijażu i po południu czekałam gotowa na jego przyjazd, pijąc
zimną herbatę na werandzie. Spóźnił się zaledwie trzy minuty. A może to wina
mojego zegarka? Tak czy inaczej przywiózł ze sobą kwiaty i dobry humor. Uśmiechnięta
zbiegłam po schodach, zostałam obdarzona spojrzeniem pełnym zachwytu i już po
chwili siedziałam w aucie, pełna radości jak dziecko, któremu rodzice obiecali
wizytę w lodziarni. Kiedy odjeżdżaliśmy zdążyłam jeszcze zauważyć Sebastiana,
opartego o bok przyczepy, ze skrzyżowanymi ramionami, z opuszczoną głową, a
jednak bacznie się nam przyglądającego.
– Dlaczego go
zatrudniłeś? – spytałam impulsywnie, nawet nie wyjaśniając o kogo chodzi. Jakby
powinien był to wiedzieć.
– Kogo?
– Tego kudłatego
ponuraka?
– Kudłatego? –
Kuba zaczął się śmiać. – Faktycznie, ostatnio chodzi trochę zarośnięty. I masz
rację, jest ponurakiem. Taki charakter.
– Więc dlaczego?
– Nie mówiłem? To
mój kuzyn.
– Aha,
pokrewieństwo – mruknęłam, zerkając na niego podejrzliwie. Jakoś nie mogłam
znaleźć najmniejszego podobieństwa między nimi dwoma. I całe szczęście.
– Owszem, to
rozrabiaka. Z bogatą kartoteką, ale nie patrz na mnie z takim przerażeniem. Przeważnie
to bójki i kradzieże samochodów.
– Wygląda jak
seryjny morderca – odparłam, podziwiając mijane przez nas okolice. Las, las i
jeszcze raz las. Wąska droga wijąca się wśród drzew, pomiędzy którymi zabłąkały
się promienie popołudniowego słońca.
– Możemy poszukać
sobie ciekawszego tematu do rozmowy? – spytał Kuba zerkając na mnie
dwuznacznie. Potaknęłam gorliwie i natychmiast zapomniałam o zarośniętym ponuraku.
Z ciekawością wypytywałam mego towarzysza gdzie mieszka i o inne głupotki,
starannie pomijając kwestię jego życia osobistego. Doskonale wiedziałam, że
obecnie jest samotny. Mateusz, korpulentny blondynek, okazał się niewyczerpanym
źródłem wiedzy i różnorakich plotek.
Nasza rozmowa nie
zdążyła na dobre się rozwinąć, gdy dojechaliśmy na miejsce. Kuba zaparkował z
niejakim trudem, lecz po chwili wmieszaliśmy się w gęsty tłum. Otuchą napawało
to, że chwycił moją rękę. Po jakimś czasie odważył się nawet objąć w pasie. Na
każdym kroku spotykaliśmy jego znajomych oraz pełne podziwu czy zazdrości spojrzenia.
Z jednej strony trochę to krępowało, z drugiej mile łechtało moją próżność.
– Wszyscy koledzy mi
zazdroszczą – szepnął rozbawiony. Z trudem rozróżniałam słowa, bo na scenie
rozbitej na ryneczku, produkowała się właśnie jakaś kapela. Jakaś, bo za nic
nie kojarzyłam ich z nazwy. – Pójdziemy tam dalej – wskazał palcem na drugi
koniec placu. – Będzie można przynajmniej porozmawiać. Chcesz coś do picia?
– Tak. Piwo z
sokiem.
Odprowadził
mnie do ławki, przedstawił sporej grupie ludzi i ruszył, by zająć miejsce w
kolejce z zakrętasem. Przysłuchiwałam się rozmowie przy stole, gdy nagle
rozmowa nieoczekiwanie zboczyła na temat domu, w którym mieszkałam i jego byłej
właścicielki. Starali się być dyskretni, ale ciekawość wyzierała z każdego ich
słowa.
– To
kompletna ruina. Podobno przeprowadzasz jej remont?
– Tak.
I muszę go skończyć do ostatniego dnia września – wyjaśniłam łysemu i opalonemu
chłopakowi w okularach.
– Niemożliwe?-
odparł z niedowierzaniem. – Roboty tam od cholery, to za krótki okres czasu.
– Kuba
powiedział, że damy radę. Nawet zostanie nam kilka dni w zapasie.
– Kuba
tak powiedział? Widocznie zauroczyły go twoje oczy i zwariował. Najprędzej
początek listopada. A i to po łebkach – podsumował.
– Zobaczymy.
– Nie zamierzałam się kłócić. Nie widziałam też powodu, dla którego Kuba miał
kłamać. – Znaliście byłą właścicielkę? Od razu zaznaczam, choć może to wydać
się dziwne, ale ja nie.
Przysadzista
blondynka o mocnej opaleniźnie wzdrygnęła się z niechęcią.
– Była
odludkiem. Czasami robiła zakupy w miejscowym sklepie. Wiedźma, o potarganych,
siwych włosach, ubrana w burą suknię, tę samą niezależnie od pogody, ciągle
mamrocząca coś pod nosem. Krążyła plotka, że była potwornie bogata. To prawda?
Zakłopotałam
się. Kapitału przeznaczonego na remont nie nazwałabym bogactwem. Zresztą czy
powinnam się tłumaczyć z zawiłości testamentu?
– Nie
wiem. Dostałam ziemię i dom, który zamierzam sprzedać. Tylko tyle.
Towarzystwo
wydawało się być zawiedzione moimi słowami. Czego niby oczekiwali? Że zdam im
relację z faktycznego stanu mojego majątku? Prychnęłam, możliwie że lekko
pogardliwe.
– Skąd
te sensacyjne wieści o bogactwie? – spytałam w końcu.
– Nie
wiem – blondynka wydawała się być zmieszana. – Od lat krąży plotka o cudownej
urody klejnotach, które ponoć kiedyś ktoś widział.
– Od
lat, kiedyś, ktoś? – powątpiewałam.
– Skarb
warty fortunę.
– Aż
dziw, że nikt jej nie ukatrupił w imię tego hipotetycznego skarbu – powiedział chłopak
siedzący naprzeciwko mnie. Byłam mu wdzięczna, bo widać nie tylko ja nie
wierzyłam w miejscowe plotki. Niepotrzebne mi były włamania chciwych
poszukiwaczy czegoś, co istniało jedynie w ludzkiej wyobraźni. Stara wariatka
musiała na nich zrobić niezłe wrażenie. Dobrze że nie mieszkam sama... I nie po
raz pierwszy ucieszyłam się z towarzystwa czterech mężczyzn, nawet Sebastiana.
Skarb?
Zaraz, zaraz… W jakich innych okolicznościach słyszałam o skarbie? I jaki to
miało związek ze mną? Na szczęście wrócił Kuba i wszelkie tajemnice oraz skarby
od razu wywietrzały mi z głowy.
link do części IV - klik
link do części IV - klik
Lubię skarby i tajemnice :D
OdpowiedzUsuńCholera, mało! Uwielbiam Twoje opowiadania :*
OdpowiedzUsuńHahaha sprytnie, sprytnie :P to znaczy tak myślę, bo chyba akcja będzie się kręcić wokół Sebastiana, a nie wokół Kuby jak mi się początkowo wydawało. No, chyba że to Sebastian będzie tym złym... A nieważne! Czekam na dalszy ciąg! :D
OdpowiedzUsuńZ tym "Głupstwem" to dobra myśl jest. Zakończenie trochę mnie zdołowało, no ale nie można się ciągle zasładzać.
Co tam jeszcze... Hmm. A no tak! "Poskromienie złośnicy"! Najbardziej oczekiwane przeze mnie zakończenie :P
Buziaki! :*
A.
Bydzie wkrótce ;-) Właśnie przygotowuję.
UsuńW końcu działa mi dobrze na telefonie. Dziękuje za zmianę tła. Kiedy kolejna część?
OdpowiedzUsuńMoże na weekend? Jak zdążę. Jak nie, to w przyszłym tygodniu.
UsuńHej Babeczko! Uwielbiam czytać twojego bloga i cieszę się, że wróciłaś :) mam nadzieję, że Alina będzie z Kubą a nie z Sebastianem :) czekam na następne części i zaglądam tu codziennie ;) dużo zdrówka dla dzieciaków i męża ;)
OdpowiedzUsuńPopiszemy, zobaczymy :-D Dziekuję za pozdrowienia!
UsuńTak uwielbiam Twoje opowiadania, że sobie nie wyobrażasz! Męża nie mam, dzieci tym bardziej, więc gdy wrócę z pracy, mam czas tylko dla siebie czytam Cię :D
OdpowiedzUsuńTylko mam jedno pytanie...
Wstawiasz na bloga wszystkie swoje opowiadania? Nie boisz się, że ktoś Ci podpierdzieli pomysł (nie skopiuje, napisze sam historię, taką jak masz na blogu Ty, tylko swoimi słowami) i na przykład potem wyda?
Pozdrawiam, czekam na więcej "Spadku"! No i na dokończenie "On" :D
Po pierwsze dziekuję :-)
UsuńPo drugie - Nie wszystkie. Jedno sobie zostawiłam na wydanie w formie ebooka albo papierowej ;-) Ryzyko plagiatu zawsze istnieje, ale nie oszukujmy się, nie wszystko nim jest. Ja na przykłąd tworząc Kłamcę, inspirowałam się opowiadaniem z sieci. Maleńkim fragmencikiem, ale zawsze. Uważam jednak, że czym innym jest inspiracja, a czym innym skorzystanie z całego pomysłu, a nawet większych fragmentów. Sądzę że o to drugie raczej nikt się nie pokusi ;-) Za duże ryzyko.
Pozdrawiam
PS. Kolejna część Spadku będzie wkrótce, On po Złośnicy, którą właśnie przygotowuję.
Papierowa? Jestem pierwszą osobą, która ją kupi! Koniecznie musi się znaleźć na mojej półeczce :D
UsuńKiedy kolejna część? :(
OdpowiedzUsuńOpowiadania na 6+ jeszcze sporo mam do czytania (: