niedziela, 2 sierpnia 2015

Spadek (III)

Na dobry początek sierpnia ;-) Na komentarze dotyczące kontynuacji opowiadania "Głupstwo" postaram się odpowiedzieć w wolnym czasie. Dodam tylko, że moje pytanie nie oznaczało, że rzucę się teraz -  natychmiast do pisania i zaraz to opublikuję. Podążamy utartym szlakiem, jeszcze w najbliższym czasie czeka nas zakończenie "Poskromnienia złośnicy". Za uwagę odnośnie "śniegowego" tła dzięki. U mnie na kompie tego nie widać, więc dlatego tak długo było zimowo. Na razie zmieniłam na cokolwiek, później planuję odświeżenie szaty graficznej w całości.

link do części II - klik

            Spadek (III)
Pierwszy poranek zaspałam. W kolejny obudziłam się jeszcze przed piątą. Dwa kwadranse wierciłam się w łóżku, aż w końcu wygrało pragnienie i głód. Wygrzebałam z szafy mój ukochany, puszysty sweter, narzuciłam go na cienką, bawełnianą koszulkę, w której spałam i po cichutku zeszłam na dół. Panowie zapewne jeszcze smacznie spali, zresztą zasłużenie po wczorajszym wysiłku. W duchu pogratulowałam sobie wyboru ekipy remontowej. Oni pracowali, a nie stali udając, że coś robią. W zasadzie spotkaliśmy się dopiero wieczorem w kuchni, bo cały dzień spędziłam na strychu przeglądając setki zakurzonych rupieci. Ku mojej starannie skrywanej uldze, Sebastian się nie pojawił.
Podpaliłam gaz na małym, przenośnym piecyku i zagotowałam wodę. Aromat kawy i cisza poranka, nastroiły mnie niezwykle optymistycznie. Założyłam kalosze o popijając gorący napój małymi łyczkami, skierowałam się w stronę tarasu na tyłach domu, aby móc delektować się pięknem nadchodzącego dnia. Ale kiedy wyszłam na zewnątrz, ktoś znienacka chwycił przegub mojej dłoni. Nie dostałam zawału z racji młodego wieku, lecz kubek z kawą o mało co nie wyleciał mi z rąk.
 – Nie spodziewałam się… – wyjąkałam zakłopotana. Potem odchrząknęłam, usiłując przywołać do porządku wariujące serce, które przysłowiowo podeszło mi do gardła. – Chcesz kawy?
Pokręcił przecząco głową. Siedział na moim zdobycznym fotelu, w samych spodniach i podkoszulku, jakby wcale nie czuł porannego chłodu. Nadal trzymał moją dłoń, patrząc przy tym nieodgadnionym wzrokiem. A ja uświadomiłam sobie, że mój sweter i koszulka są tak krótkie, iż nie sięgają nawet połowy uda. I poczułam się bardziej naga niż niejednokrotnie w stroju kąpielowym na zaludnionej plaży. Na szczęście równie nieoczekiwanie jak chwycił, tak puścił moją rękę, odwracając jednocześnie wzrok. Nawet nie próbowałam domyślać się, co znaczyło tak nietypowe zachowanie.  Po prostu miałam ochotę uciec z powrotem do swojego pokoju. Ale to byłoby tchórzostwo. A ja miałam w zwyczaju wychodzenie kłopotom naprzeciw i pewnie dlatego usiadłam na twardych, drewnianych stopniach prowadzących do ogrodu, starając się z całych sił nie myśleć o mężczyźnie za moimi plecami.
Piękno poranka straciło na znaczeniu, poza tym zerwał się wiatr, który rozkołysał wierzchołki drzew i wzniecił tumany kurzu. Zmrużyłam oczy, zastanawiając się jak nazwać swoje odczucia. Strach? Owszem. Niechęć? Także. Najbardziej irytująca była jednak niezdrowa ciekawość. O nie, nie, koniec z tym! Powróciłam myślami do Kuby i od razu poczułam się lepiej. Wspominał coś o niedzielnym spotkaniu. Za dwa dni. To świetnie, bo czasami miałam wrażenie, że jest dziwnie rozkojarzony w moim towarzystwie. Jakby jednocześnie chciał i nie chciał czegoś więcej. Zresztą jedno spotkanie o czym niby miałoby świadczyć? Może będzie upał, założę wtedy tę błękitną sukienkę…
– Podobno od jutra ma być coraz cieplej? – odezwałam się, poruszając jak najbanalniejszy i najbardziej neutralny temat, jaki przyszedł mi do głowy. Nie oczekiwałam odpowiedzi, ale odruchowo zerknęłam do tyłu. Taras był pusty.
I dopiero wtedy poczułam na całym ciele gęsią skórkę. Deski strasznie skrzypiały przy najmniejszym ruchu. Drzwi również. Nawet gdy starałam się stąpać jak najdelikatniej. A on ulotnił się bez najmniejszego szmeru, jak duch. Facet ważący grubo ponad sto kilo. To nie wydawało się możliwe!
Mało brakowało, a zerwałabym się i pobiegła go szukać. Besztając swoją bujną wyobraźnię, starałam się znaleźć jakieś racjonalne wytłumaczenie. Nawet wstałam i przeszłam, prawie wstrzymując oddech. Na nic. Piekielna podłoga skrzypiała, nie dało się tego ukryć. W takim razie musiałam się tak mocno zamyślić, że nie słyszałam kiedy wychodził. Spojrzałam na rozkołysany w chaotycznym tańcu las, otaczający dom z trzech stron, na pustą drogę, która wyglądała jakby prowadziła donikąd i nagle poczułam strach. Ta ruina bardziej przypominająca siedzibę duchów niż cokolwiek innego. Samotność wyzierała tu z każdego kąta, samotność otaczała misternie utkaną siecią. Jakże okropnie musiało tu być zimą? Wzdrygnęłam się. Zatęskniłam nagle za miastem, za jego nieustającym gwarem, za dźwiękiem tramwajów przemykających po torach. I za Mikołajem, za nadzieją, która nam towarzyszyła gdy razem zamieszkaliśmy. Zatęskniłam tak bardzo, że z moich oczu wymknęły się zdradzieckie łzy, których nawet nie próbowałam zetrzeć.
***
Wbrew moim obawom, współpraca z ekipą remontująca układała się wzorcowo. Oni byli zajęci swoją pracą, ja odkrywaniem tajemnic strychu i poznawaniem okolicy. W końcu jednak uległam, a wzgardzony rower został przywrócony do łask. Pogoda dopisywała, rzeczywiście robiło się coraz cieplej, a nadchodzący tydzień zapowiadał się wręcz upalnie. O incydencie na tarasie prawie zapomniałam, a Sebastiana unikałam ze wszelkich sił, co wcale nie było trudne, bo i on nie szukał mojego towarzystwa.
Pokochałam za to poranne kąpiele w jeziorze. Woda była okropnie zimna i znakomicie orzeźwiała, zaś wieczorem otulała swą aksamitną miękkością, niemal pieszcząc spoconą skórę. Takie kąpiele były uciążliwe, ale miały swój nieodparty, niepowtarzalny urok. Bardzo szybko przekonałam się też, że musze uważać gdzie jadę, bo w plątaninie dróg i ścieżek leśnych, łatwo było zgubić orientację. Te rejony naprawdę były urokliwe, choć nigdy nie przepadałam za takim bezmiarem lasów.
Z kolei strych dostarczał zupełnie innych doznań. Pełen połamanych mebli, zatęchłych ubrań i różnorakich sprzętów, których dziś już nikt nie używał, sprawiał bardzo przygnębiające wrażenie. Ucieszyłam się jedynie z kartonu zapakowanego starymi książkami. Odkurzyłam je i po kilka sztuk zaniosłam do pokoju. Mogłabym poprosić o pomoc, ale nie chciałam im przerywać. Rankiem zawsze spotykaliśmy się przy kawie, wieczorem siedzieli przy stoliku grając w karty, pijąc piwo i paląc papierosy. Oczywiście nie wszyscy. Sebastiana z nimi nie było, a ja nie zamierzałam dopytywać się, co porabia.
I czekałam na niedzielę.
W końcu Kuba zadzwonił, proponując wypad do najbliższej miejscowości, gdzie trwał właśnie coroczny festyn. Zgodziłam się z ochotą i od razu zanurkowałam w szafie, szukając odpowiedniej kreacji. Wybrałam upatrzoną wcześniej błękitną sukienkę, odkurzyłam kosmetyki do makijażu i po południu czekałam gotowa na jego przyjazd, pijąc zimną herbatę na werandzie. Spóźnił się zaledwie trzy minuty. A może to wina mojego zegarka? Tak czy inaczej przywiózł ze sobą kwiaty i dobry humor. Uśmiechnięta zbiegłam po schodach, zostałam obdarzona spojrzeniem pełnym zachwytu i już po chwili siedziałam w aucie, pełna radości jak dziecko, któremu rodzice obiecali wizytę w lodziarni. Kiedy odjeżdżaliśmy zdążyłam jeszcze zauważyć Sebastiana, opartego o bok przyczepy, ze skrzyżowanymi ramionami, z opuszczoną głową, a jednak bacznie się nam przyglądającego.
– Dlaczego go zatrudniłeś? – spytałam impulsywnie, nawet nie wyjaśniając o kogo chodzi. Jakby powinien był to wiedzieć.
– Kogo?
– Tego kudłatego ponuraka?
– Kudłatego? – Kuba zaczął się śmiać. – Faktycznie, ostatnio chodzi trochę zarośnięty. I masz rację, jest ponurakiem. Taki charakter.
– Więc dlaczego?
– Nie mówiłem? To mój kuzyn.
– Aha, pokrewieństwo – mruknęłam, zerkając na niego podejrzliwie. Jakoś nie mogłam znaleźć najmniejszego podobieństwa między nimi dwoma. I całe szczęście.
– Owszem, to rozrabiaka. Z bogatą kartoteką, ale nie patrz na mnie z takim przerażeniem. Przeważnie to bójki i kradzieże samochodów.
– Wygląda jak seryjny morderca – odparłam, podziwiając mijane przez nas okolice. Las, las i jeszcze raz las. Wąska droga wijąca się wśród drzew, pomiędzy którymi zabłąkały się promienie popołudniowego słońca.
– Możemy poszukać sobie ciekawszego tematu do rozmowy? – spytał Kuba zerkając na mnie dwuznacznie. Potaknęłam gorliwie i natychmiast zapomniałam o zarośniętym ponuraku. Z ciekawością wypytywałam mego towarzysza gdzie mieszka i o inne głupotki, starannie pomijając kwestię jego życia osobistego. Doskonale wiedziałam, że obecnie jest samotny. Mateusz, korpulentny blondynek, okazał się niewyczerpanym źródłem wiedzy i różnorakich plotek.
Nasza rozmowa nie zdążyła na dobre się rozwinąć, gdy dojechaliśmy na miejsce. Kuba zaparkował z niejakim trudem, lecz po chwili wmieszaliśmy się w gęsty tłum. Otuchą napawało to, że chwycił moją rękę. Po jakimś czasie odważył się nawet objąć w pasie. Na każdym kroku spotykaliśmy jego znajomych oraz pełne podziwu czy zazdrości spojrzenia. Z jednej strony trochę to krępowało, z drugiej mile łechtało moją próżność.
– Wszyscy koledzy mi zazdroszczą – szepnął rozbawiony. Z trudem rozróżniałam słowa, bo na scenie rozbitej na ryneczku, produkowała się właśnie jakaś kapela. Jakaś, bo za nic nie kojarzyłam ich z nazwy. – Pójdziemy tam dalej – wskazał palcem na drugi koniec placu. – Będzie można przynajmniej porozmawiać. Chcesz coś do picia?
– Tak. Piwo z sokiem.
Odprowadził mnie do ławki, przedstawił sporej grupie ludzi i ruszył, by zająć miejsce w kolejce z zakrętasem. Przysłuchiwałam się rozmowie przy stole, gdy nagle rozmowa nieoczekiwanie zboczyła na temat domu, w którym mieszkałam i jego byłej właścicielki. Starali się być dyskretni, ale ciekawość wyzierała z każdego ich słowa.
– To kompletna ruina. Podobno przeprowadzasz jej remont?
– Tak. I muszę go skończyć do ostatniego dnia września – wyjaśniłam łysemu i opalonemu chłopakowi w okularach.
– Niemożliwe?- odparł z niedowierzaniem. – Roboty tam od cholery, to za krótki okres czasu.
– Kuba powiedział, że damy radę. Nawet zostanie nam kilka dni w zapasie.
– Kuba tak powiedział? Widocznie zauroczyły go twoje oczy i zwariował. Najprędzej początek listopada. A i to po łebkach – podsumował.
– Zobaczymy. – Nie zamierzałam się kłócić. Nie widziałam też powodu, dla którego Kuba miał kłamać. – Znaliście byłą właścicielkę? Od razu zaznaczam, choć może to wydać się dziwne, ale ja nie.
Przysadzista blondynka o mocnej opaleniźnie wzdrygnęła się z niechęcią.
– Była odludkiem. Czasami robiła zakupy w miejscowym sklepie. Wiedźma, o potarganych, siwych włosach, ubrana w burą suknię, tę samą niezależnie od pogody, ciągle mamrocząca coś pod nosem. Krążyła plotka, że była potwornie bogata. To prawda?
Zakłopotałam się. Kapitału przeznaczonego na remont nie nazwałabym bogactwem. Zresztą czy powinnam się tłumaczyć z zawiłości testamentu?
– Nie wiem. Dostałam ziemię i dom, który zamierzam sprzedać. Tylko tyle.
Towarzystwo wydawało się być zawiedzione moimi słowami. Czego niby oczekiwali? Że zdam im relację z faktycznego stanu mojego majątku? Prychnęłam, możliwie że lekko pogardliwe.
– Skąd te sensacyjne wieści o bogactwie? – spytałam w końcu.
– Nie wiem – blondynka wydawała się być zmieszana. – Od lat krąży plotka o cudownej urody klejnotach, które ponoć kiedyś ktoś widział.
– Od lat, kiedyś, ktoś? – powątpiewałam.
– Skarb warty fortunę.
– Aż dziw, że nikt jej nie ukatrupił w imię tego hipotetycznego skarbu – powiedział chłopak siedzący naprzeciwko mnie. Byłam mu wdzięczna, bo widać nie tylko ja nie wierzyłam w miejscowe plotki. Niepotrzebne mi były włamania chciwych poszukiwaczy czegoś, co istniało jedynie w ludzkiej wyobraźni. Stara wariatka musiała na nich zrobić niezłe wrażenie. Dobrze że nie mieszkam sama... I nie po raz pierwszy ucieszyłam się z towarzystwa czterech mężczyzn, nawet Sebastiana.
Skarb? Zaraz, zaraz… W jakich innych okolicznościach słyszałam o skarbie? I jaki to miało związek ze mną? Na szczęście wrócił Kuba i wszelkie tajemnice oraz skarby od razu wywietrzały mi z głowy.

link do części IV - klik


12 komentarzy:

  1. Cholera, mało! Uwielbiam Twoje opowiadania :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahaha sprytnie, sprytnie :P to znaczy tak myślę, bo chyba akcja będzie się kręcić wokół Sebastiana, a nie wokół Kuby jak mi się początkowo wydawało. No, chyba że to Sebastian będzie tym złym... A nieważne! Czekam na dalszy ciąg! :D
    Z tym "Głupstwem" to dobra myśl jest. Zakończenie trochę mnie zdołowało, no ale nie można się ciągle zasładzać.
    Co tam jeszcze... Hmm. A no tak! "Poskromienie złośnicy"! Najbardziej oczekiwane przeze mnie zakończenie :P
    Buziaki! :*
    A.

    OdpowiedzUsuń
  3. W końcu działa mi dobrze na telefonie. Dziękuje za zmianę tła. Kiedy kolejna część?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może na weekend? Jak zdążę. Jak nie, to w przyszłym tygodniu.

      Usuń
  4. Hej Babeczko! Uwielbiam czytać twojego bloga i cieszę się, że wróciłaś :) mam nadzieję, że Alina będzie z Kubą a nie z Sebastianem :) czekam na następne części i zaglądam tu codziennie ;) dużo zdrówka dla dzieciaków i męża ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popiszemy, zobaczymy :-D Dziekuję za pozdrowienia!

      Usuń
  5. Tak uwielbiam Twoje opowiadania, że sobie nie wyobrażasz! Męża nie mam, dzieci tym bardziej, więc gdy wrócę z pracy, mam czas tylko dla siebie czytam Cię :D
    Tylko mam jedno pytanie...
    Wstawiasz na bloga wszystkie swoje opowiadania? Nie boisz się, że ktoś Ci podpierdzieli pomysł (nie skopiuje, napisze sam historię, taką jak masz na blogu Ty, tylko swoimi słowami) i na przykład potem wyda?
    Pozdrawiam, czekam na więcej "Spadku"! No i na dokończenie "On" :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze dziekuję :-)
      Po drugie - Nie wszystkie. Jedno sobie zostawiłam na wydanie w formie ebooka albo papierowej ;-) Ryzyko plagiatu zawsze istnieje, ale nie oszukujmy się, nie wszystko nim jest. Ja na przykłąd tworząc Kłamcę, inspirowałam się opowiadaniem z sieci. Maleńkim fragmencikiem, ale zawsze. Uważam jednak, że czym innym jest inspiracja, a czym innym skorzystanie z całego pomysłu, a nawet większych fragmentów. Sądzę że o to drugie raczej nikt się nie pokusi ;-) Za duże ryzyko.
      Pozdrawiam

      PS. Kolejna część Spadku będzie wkrótce, On po Złośnicy, którą właśnie przygotowuję.

      Usuń
    2. Papierowa? Jestem pierwszą osobą, która ją kupi! Koniecznie musi się znaleźć na mojej półeczce :D

      Usuń
  6. Kiedy kolejna część? :(
    Opowiadania na 6+ jeszcze sporo mam do czytania (:

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.