Witajcie ponownie, po długiej, długiej nieobecności. Powoli dochodzę do siebie, a odnośnie ostatnich dni powiem jedynie - co przeżyjemy, to nasze. Dzidzia ma się dobrze, ja również coraz lepiej, mdli mnie nadal, ale cała reszta sensacji plus obezwładniająca słabość i wściekłe zawroty głowy, zniknęły. Prawie. Jest znośnie, zaczynam funkcjonować w miarę normalnie. Trochę się boję, bo coś za szybko mi przeszło, ale na razie wszystko jest w porządku. Chyba panikuję na zapas.
Dodam od siebie, że gdybym wiedziała, że tak ta impreza będzie u mnie wyglądała, to chyba nigdy w życiu bym się nie zgodziła...
Dziwnie się dziś poczułam klikając w klawiaturę. Normalnie - detoks :-)))
Kontynuujemy to, co rozpoczęte. Szczerze mówiąc poprawiałam tekst dziś po południu, rycząc jak bóbr. Powodu nie miałam, aż tak straszny nie jest, więc to chyba hormony ;-)
Link do części V - klik
Pożegnanie złośnicy VI
Chciała się wyrwać,
uciec, ale on był szybszy, silniejszy. Objął ją i przyciągnął, drugą ręką
odgarnął mokre kosmyki z twarzy. A ona nie zaprotestowała, unieruchomiona
dziwną bezsilnością, czymś, co zapierało dech w piersiach i sprawiało, że zniknęła
niechęć, a w zamian pojawiło się słodkie, omdlewająco rozkoszne uczucie,
którego nigdy wcześniej nie doświadczyła. Przynajmniej nie pamiętała, by tak
było.
– Tato! – Nad ich
głowami rozległ się głośny, donośny wrzask. Konrad drgnął, w myślach recytując
całą wiązankę przekleństw. Że też musieli mu przerwać w takim momencie. Joanna
spojrzała w górę, po czym energicznie wyrwała się z jego objęć i zniknęła we
wnętrzu domu. Cholera! A on się tak najarał, chociażby na szybki numerek. Zupełnie
zapomniał o trójce dzieciaków, które z pewnością przyglądały się całej scenie z
góry.
Jednak w sumie dobrze
się stało. Wpakowałby się w prawdziwe kłopoty. Baba odzyska pamięć i oskarży go
o molestowanie seksualne. Nie powinien dawać jej dodatkowych powodów. Wystarczy
tych, które już sam jej dostarczył, aranżując tę całą sytuację. Machnął ręką i
bez pośpiechu udał się na górę.
W przeciwieństwie do
Joanny, niezbyt długo roztrząsał całe to zajście. Za to ona, zamknięta w łazience,
drżącymi dłońmi chaotycznie gładziła gorące policzki. Czy ten mężczyzna rzucił
na nią urok? Przecież nie czuła do niego cienia sympatii, a tu nagle coś
takiego! Westchnęła. Dlaczego nie pamięta nic ze swojego życia? Nic, kompletnie
nic. Owszem, lekarz powiedział, że jej amnezja nie ma podstaw medycznych i w
każdej chwili może minąć, lecz mimo wszystko czuła jakby błądziła we mgle.
Jedynym oparciem był Konrad, ale to właśnie się jej nie spodobało.
Lekceważył ją.
Traktował z pobłażliwością jak przewrażliwioną, głupiutką żoneczkę. Nie czuła
się głupiutka. Za to jak najbardziej zaniedbana. Po raz kolejny pojawiło się
pytanie, jak mogła do tego dopuścić?
Joanna wyprostowała
się, wstając i spoglądając w przybrudzoną taflę lustra.
Kimkolwiek była, koniec
z tym. Ma szansę zacząć wszystko od nowa. Wszystko. A zacznie od rewolucji w
szafie.
Uśmiechnęła się
przewrotnie do swojego odbicia i sięgnęła po szczoteczkę do zębów. Zapowiadał
się niezwykle interesujący dzień.
***
Konrad wszedł do domu i
zamarł.
Tuż przed nim roztaczał
się bajeczny widok. Kobieta klęcząc na podłodze tyłem do niego, energicznie
szorowała drewniane klepki. Ubrana w krótkie, nawet zbyt krótkie spodenki,
które w cudowny sposób podkreślały krągłość i kształt pośladków. Na dodatek te
ruchy…
Odchrząknął, bo nagle
zrobiło mu się niesłychanie gorąco. Dobrze chociaż, że chłopaków zostawił nad
jeziorem, bo to stanowczo nie był widok dla nich.
Joanna zerknęła przez
ramię, a potem wróciła do szorowania.
– Kochanie… –
zaczął niepewnym głosem. – Wiesz… Chciałbym zapytać…
– No wykrztuś to w
końcu z siebie – odparła ze zniecierpliwieniem.
– Od tyłu
wyglądasz jakbyś nie miała bielizny.
– Bo nie mam. Co
niby miałam założyć? Te bawełniane reformy? Dopóki nie kupisz mi nowej, będę
chodziła bez.
– Nie powinnaś tak
prezentować się przy dzieciach.
– Przecież ich tu
nie ma.
– Ale mogłyby być.
Wrzuciła szmatę do
stojącego wiadra i wstała ze stęknięciem. Potem wytknęła mu z wyrzutem:
– Też jesteś
półnagi. Same spodenki i klapki.
– Jest gorąco.
– Mnie także –
odparowała z kwaśną miną. – Kupiłeś wszystko, co kazałam?
– Nawet więcej.
Szybko uwinął się z
wniesieniem paczek i reklamówek, które beztrosko porzucił na mokrej jeszcze
podłodze. Kątem oka zauważył, jak Joanna skrzywiła się groźnie i roześmiał w
duchu. Zaraz, co by tu jeszcze… Z lodówki wyciągnął piwo, energicznie nim
wstrząsnął i otworzył. Całość szerokim rozbryzgiem poszła na świeżo wypucowany
stół oraz czystą posadzkę. Kobieta zamarła.
– No co? –
delektował się napojem z wyraźną przyjemnością. – Lubię wstrząśnięte.
Bez słowa nachyliła się
i wyciągnęła z wiadra mokrą szmatę, która kilka sekund później wylądowała na
twarzy Konrada. Kiedy z głuchym plaśnięciem spadła na podłogę, nie miał już tak
zadowolonej miny.
– Ja też lubię
wstrząsy – oznajmiła z satysfakcją. – A teraz marsz do łazienki, umyć się. Nie
będziesz mi tu paradował śmierdząc potem.
– Kąpałem się w
jeziorze – wycedził przez zęby.
– Tak? A ta
kuchnia pewnie codziennie była zamiatana. I jak wygląda? – spytała z ironią. –
Obrosła brudem, jak i ty obrośniesz jeśli nie będziesz dbał o higienę.
– Oszaleć można z
tobą babo – wymamrotał, ale posłusznie pomaszerował do łazienki. Nie miał
ochoty na kłótnie, zwłaszcza że z takim zapałem odwalała domowe porządki. Może
zanim wróci jej pamięć, da radę doprowadzić tę ruderę do stanu niemal
idealnego? Roześmiał się w duchu, wyobrażając sobie scenę, gdy Joanna odzyskuje
własne wspomnienia oraz życie. Pewnie od razu pobiegnie na policję albo do
prokuratury. I co z tego? Wraz z chłopcami wszystkiego się wyprze, tłumacząc,
że jedynie zaopiekował się sąsiadką w trudnej sytuacji. Musi jeszcze porozmawiać
z Konradem i uzgodnić wspólną wersję zdarzeń.
Z przyjemnością
zanurzył się pod chłodnym strumieniem wody. Panował tak wściekły upał, że
najchętniej w ogóle by nie kończył. Na noc zapowiadali potężne burze. Musi
pamiętać, by powiedzieć chłopcom, aby w razie czego przyszli do niego do
sypialni. A pani dziekan chyba nie boi się tak banalnych zjawisk?
Z premedytacją owinął
się jedynie ręcznikiem. Z mokrymi włosami, z kropelkami wody wciąż połyskującymi
na opalonej skórze, wyszedł z łazienki, kierując się wprost do kuchni. Joanna
siedziała w bezruchu przy stole, trzymając w złączonych dłoniach szklankę z
wodą. Była tak zamyślona, że zwróciła na niego uwagę dopiero, gdy otworzył
drzwi lodówki, wyjmując kolejne piwo.
Spojrzała na niego
chmurnie.
– Urośnie ci
ogromne, wystające brzuszysko – mruknęła.
– Nie bredź. Nic
mi nie urośnie.
– Od tej ilości
piwa? Ja się dziwię, że już nie jesteś posiadaczem dobrze odhodowanego mięśnie
piwnego.
– U mnie rośnie
jedynie coś poniżej – mrugnął łobuzersko okiem. – I to do całkiem niezłych
rozmiarów.
– Te aluzje są co
najmniej niesmaczne.
– Tak jak i twoja
mina.
– Ta amnezja
przywróciła mi zdrowy rozsądek – burknęła, wstając i podchodząc do zlewu.
Powoli, w skupieniu przepłukała szklankę i odstawiła ją na bok do obeschnięcia.
Ale kiedy się odwróciła, wylądowała wprost w ramionach Konrada.
– Odczepisz się w
końcu czy nie? – Natychmiast się zdenerwowała. O krwistym rumieńcu na
policzkach nie wspominając. Przecież on był w zasadzie nagi!
– Moja śliczna
żoneczka – wymruczał, jednocześnie z całej siły powstrzymując wybuch śmiechu. –
To jak? Robimy dziewuszkę?
Wzdrygnęła się,
bezskutecznie usiłując go od siebie odepchnąć. Najgorsze było jednak to, że
dotyk jego nagiego ciała nie niósł ze sobą jedynie obrzydzenia.
– Nie będę na
każde twoje zawołanie!
– Jakie każde?
Ostatni raz robiliśmy to… Niech pomyślę… Tydzień temu. Chłopców nie było, więc
zabawa trwała całą noc. Aż ochrypłaś od krzyków – dodał z iście diabelskim
błyskiem w oku.
– Uhm – mruknęła,
zręcznie wyślizgując się z jego objęć. Tym razem na to pozwolił. Głównie miał
na uwadze swoje własne dobro, bo naprawdę zaczynał czuć rosnące podniecenie. Jeszcze
trochę, a wykorzystałby sytuację, zwłaszcza gdy ona niezbyt usilnie się opierała.
Konrad zamarł, bo nagle
uświadomił sobie, że oziębła pani dziekan faktycznie nie okazywała stanowczego
protestu. Nie miotała się, nie krzyczała i nie złościła. Wyglądała na zawstydzoną
i zmieszaną, ale nie protestowała. O nie! Żadnych takich. To miała być dla niej
nauczka za pogardliwe traktowanie innych ludzi, a nie przygoda seksualna
dostarczająca przyjemności. Nie ma mowy!
Zafrasowany, z
rozmachem otworzył szafę i zastygł w niemym zdumieniu. Potem ciszę rozdarł ryk
dzikiego zwierza.
– Coś ty zrobiła z
moimi ubraniami?! – wysapał z wściekłością wpadając do kuchni.
– Te lepsze wystawię
na sprzedaż. Te gorsze wystarczą, jak i mnie. W końcu to nie szata zdobi
człowieka, prawda? – dodała złośliwie.
– Zakazałem ci się
do nich zbliżać!
– Ależ ja to
zrobiłam w szczytnym celu – wykrzywiła usta niczym zmartwiona dziewczynka. –
Sam mówiłeś, że brakuje pieniędzy na nowy zlew.
– Gdzie je
schowałaś, gadaj! – wysyczał.
Zamyśliła się.
Mężczyzna stał tuż obok, pochylony niczym szarżujący zwierz, purpurowy na
twarzy, z prawdziwym gniewem w niebieskich oczach.
– Powiem, jak
kupisz mi seksowną, koronkową bieliznę. I z dwie koszule nocne, takie, które
nie przypominając babcinych.
– Sądzisz, że ich
nie znajdę? – sapnął.
– Sądzę, że nie –
roześmiała się. – To co? Jedziemy do pobliskiego miasteczka?
Żeby ją tak!... Zmełł w
ustach przekleństwo. Cholerne babsko. Miała trzy godziny, naprawdę mogła
doskonale je ukryć. Amnezja nie pozbawiła jej inteligencji.
– Idę się ubrać.
Masz być gotowa. Trzy pary i nic więcej! Zrozumiałaś?
– Pięć. Gdzie są
chłopcy, musimy chyba zabrać ich ze sobą? – zaniepokoiła się.
– Trzy!
– To oddam ci
połowę.
– Jak ja bym
cię!... – zacisnął dłonie w pięści. Dobrze, w końcu nie zbiednieje. Pięć minut
później siedział naburmuszony w samochodzie, patrząc na Joannę, która z
troskliwością kwoki zaganiała nieco zdumionych chłopców na tylne siedzenia. Po
czym sama zajęła miejsce i radośnie oświadczyła:
– Ruszajmy!
W miasteczku odległym o
kilkanaście kilometrów Konrad został zmuszony do zakupu kilku sztuk koronkowej,
damskiej bielizny. Trzeba przyznać, że miała wyrafinowany gust, a końcowy
rachunek wcale nie wyszedł taki mały. Zapłacił jednak bez słowa, zaciskając
zęby i starając się nie okazywać złości. Chłopcy siedzieli na zewnątrz,
zajadając lody i chichocząc. To denerwowało go dodatkowo. Wstrętne babsko. Za
karę jutro zatrudni ją przy porządkowaniu ogródka.
Za to Joanna wyglądała
na zadowoloną. Wszystkie pakunki umieściła w bagażniku, po czym dołączyła do
dzieciaków, zamawiając potrójną porcję lodów. O dziwo, jej celne, cięte
riposty, rozśmieszyły chłopców, więc droga powrotna upłynęła im w bardzo
przyjemnej atmosferze. Nikt nie zwrócił uwagi na ponurego Konrada, aż do momentu,
gdy dotarli do domu.
– Zdrajcy –
mruknął, gdy Tomek kazał mu się rozchmurzyć. Zanim zniknął we wnętrzu budynku
spojrzał na zasnute chmurami na zachodzie niebo. Tak, po tylu upalnych dniach
burza z pewnością przyniesie ukojenie.
***
Przebudzenie nastąpiło
bardzo gwałtownie.
Przez dłuższą chwilę
nie mogła niczego rozpoznać w panujących ciemnościach, ale kiedy wnętrze pokoju
rozświetlił zimny blask oślepiającego światła, a nad jej głową przetoczył się
głośny huk, od razu wszystko zrozumiała.
Konrad wspominał o
burzy dzisiejszej nocy. Nie sądziła jednak, że będzie tak gwałtowna. To był
istny Armagedon! Ogłuszający hałas, coraz jaśniejsze i częstsze błyski. Dziwne,
że obudziła się tak późno.
Chwilę potem Joanna
zrozumiała, że burza jest z pewnością jedną z rzeczy, których nie cierpi. I których
się boi. Pisnęła, chowając głowę pod kołdrę i zaciskając z całej siły powieki,
ale niewiele to pomogło. A kiedy wyraźnie dało się słyszeć uderzenie gdzieś w
niezbyt dalekiej odległości, zerwała się z kanapy i bez namysłu pobiegła do
sypialni.
Kolejny jasny błysk
rozświetlił świat, a w jego blasku ujrzała smacznie pochrapującego Konrada.
Leżał na prawej połowie łóżka, na plecach, z rozrzuconymi ramionami i kołdrą
zaplątaną między uda. W zasadzie to nie powinna była…
Kolejny huk i Joanna z
piskiem wylądowała na łóżku obok śpiącego mężczyzny. Swoją drogą, jak on tak
mógł? Nie przeszkadzał mu ten hałas? A dzieci? Także spały? Widać w tym domu
tylko ona panicznie bała się burzy. Właśnie, panicznie, to było odpowiednie
słowo.
link do części VII - klik
link do części VII - klik
Hej.jak miło Cie "widzieć".tęskniłem. cieszę się , że z Wami wszystko dobrze.pozdrawiam gorąco. A opowiadanie fajnie pokręcone.
OdpowiedzUsuńSory.zapomniałem się podpisać.marek.pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńhihihi wcale bym się nie zdziwiła, jak by pani doktor w tę burzową noc dobrała się do "swojego mężusia" i w tzw między czasie amnezja jej minęła;) Pozdrawiam Was oboje i wyciszenia burzy życzę
OdpowiedzUsuńKasia
Z utęsknieniem czekam na kontynuacje !!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę szybkiego powrotu do formy.
Babeczko ! Ale ta część chyba już była :( pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń