czwartek, 21 sierpnia 2014

Dług (VI)

Od razu wiem, że wróciłam do ukochanego domku, starych problemów, wiecznej pogoni za kasą i znęcania się nad dziecięciem, by na skrzypce poświęcało więcej niż kwadrans dziennie. Ech... Nad morzem aż mi się paluszki paliły do klawiatury. Brakowało neta, bo ukochany wydzielał go skąpo, ze względu na przekroczenie limitu i dodatkowe koszta, ale nie brakowało weny. 
A propos morza - w Mielnie rabują w biały dzień, na zatłoczonej ulicy. Koleżanka zdradziła mi, że jej znajomi znaleźli się w takiej sytuacji. Odciągnęli dzieciaka, przytoczyli ważkie argumenty, na krzyki i wołanie o pomoc nikt nie reagował. I to był koniec ich wyjazdu. Na policję się nie zgłosili. Szczerze mówiąc, to się nie dziwię. Nawet jeśli trafiliby już na prawdziwych policjantów, nie takich od wystawiania mandatów za światła i pasy, to prokurator orzekłby niską szkodliwość czynu i oskarżający staliby się zwierzyną łowną. 
Tak sobie patrzę na to, co się dzieje dookoła, na dziadowskie sądy, złodziejskich polityków, pożal się boże państwową służbę zdrowia, policję, która zatrzymuje i wlepia mandat 200 zł za przepaloną żarówkę, zus i us którzy śledzą każdy nasz krok i rozliczają z każdego grosza, a tych, u których powinni szukać kasy, nie tykają, na żałosnych celebrytów, funta kłaków nie wartych, ale mieniących się wielkimi gwiazdami, na ludzi, ścigających kombatantkę i osiemdziesięcioletnią staruszkę o to, że nie płaciła abonamentu za telewizję (nawiasem mówiąc, płaciła całe życie, dopiero kiedy ukończyła ustawowy wiek, to przestała), to rzygać mi się chce. I na poważnie zaczynam rozmyślać o emigracji. Niech chociaż moje dziecko ma lepiej. W dupę z polskością, którą szargają sami Polacy. Marzy mi się Norwegia. Wie kto z pierwszej ręki jak to jest? 
Ogólnie humor mam skopany, może napiszę sobie jakieś dołujące opowiadanie i Was nim uraczę? Co tam, lepiej zamartwiać się w towarzystwie ;-)
A! To jest przedostatnia część.

link do części V - klik

          Dług VI
Pierwsze co poczuła, to przyjemny, lawendowy zapach. Otwarła oczy, by następnie w zdumieniu przypatrywać się całkiem nieznanemu otoczeniu.
Pokój, a w zasadzie sypialnia, był ogromny. Po lewej stronie zamiast ściany miała okno, za którym dostrzegła nocną panoramę miasta. Łóżko było miękkie, nad nim na suficie wisiało lustro, w którym mogła teraz obserwować swoją pobladłą twarz oraz ogromne, przerażone oczy. Całość, utrzymana w tonacji bieli i szarości, sprawiała zdecydowanie wrażenie pewnej surowości. W kącie paliła się mała lampka, jedyne zresztą źródło światła.
Usiadła na skraju łóżka i stopami dotknęła czegoś bardzo przyjemnego. Kiedy spojrzała w dół, zorientował się, że to puszysta, biała wykładzina.
Zza zamkniętych drzwi, docierał do jej uszu szmer grającego radia lub telewizora. A ostatnim co pamiętała, był połamany fortepian oraz… Jęknęła głośno i z niejakim trudem wstała. Kiedy wyszła z sypialni, do przestronnego salonu, wszystko stało się jasne. Wygodnie rozpostarty na czerwonej kanapie, siedział Mateusz, paląc papierosa i popijając piwo prosto z butelki. Był jedynie w białej koszulce i bokserkach.
Chyba nie spostrzegł, że zyskał towarzystwo. Gapił się w migający ekran, a oszołomiona Wiktoria gapiła się na niego. Leciutko drżała, ale wcale nie ze strachu. Wyglądał tak… tak… Fascynująco! Ogromny, silny, prawie nagi. I to on ją całował? On jej pożądał?
– Och! – wyrwało się z jej ust. Mężczyzna zareagował błyskawicznie. Zerwał się z kanapy i równie szybko odprężył, kiedy zauważył, że to tylko ona.
– Co ja tu robię?
– Zemdlałaś.
– Wiem. Ale co ja TUTAJ robię?
– Znajdzie się kilka powodów – zmrużył oczy, beznamiętnie mierząc ją wzrokiem. – Po pierwsze twój brat idiota.
– Wiedziałam – wyszeptała, przytrzymując się futryny. – Pożyczył od was pieniądze? A może coś gorszego? Pobił, któregoś z was?
– Pobił? Nie żartuj kurczaku. Siadaj. Chcesz coś do picia?
– Wody.
Zajęła miejsce, ale nie na kanapie, tylko na stojącym obok fotelu. Też był ogromny. Wygodny. Dopiero kiedy podwinęła nogi, spostrzegła, że nie ma spodni. Była jedynie w majtkach i koszuli. Zawstydzona, ukradkiem rozejrzała się, poszukując czegoś do przykrycia, ale nie znalazła absolutnie niczego, co by się do tego nadawało.
– Zgadzam się z tym, że mój brat to idiota, lecz nadal nie wiem dlaczego? – Wzięła z jego ręki szklankę z wodą i podziękowała skinieniem głowy.
– Postąpił zgodnie ze starym powiedzeniem, że okazja czyni złodzieja. – Mateusz usiadł tuż obok, mrużąc oczy, z całych sił, usiłując zapanować nad swoim pożądaniem. Cholera! Nawet rozczochrana, ubrana w kraciastą koszulę, z pobladłą twarzą, była tak pociągająca, tak kusząca, że najchętniej od razu by się na nią rzucił. Ale nie, nie teraz. Zaczeka i dostanie to, na co w końcu sobie zasłużył.
– Czyli? – Wiktoria patrzyła na niego w napięciu.
– Zwędził towar komuś, kto nie lubi takich żartów.
– Tobie?
– Nie zajmuję się już prochami. To przeszłość.
– Prochami?! – Wiki odstawiła naczynie, bo zbyt mocno drżały jej ręce.
– Mojemu znajomemu zniknęła mała paczuszka, o dużej wartości. Kilka godzin zajęło mu dochodzenie, kto to zrobił. Domyślasz się chyba kto?
– Szymon? Ale po co? I jak?
– Nie wiem. To twój brat. Jak? Po prostu znalazł się w odpowiednim czasie i miejscu, a następnie wykorzystał okazję.
– Ja już więcej nie mam siły! – Wiktoria oparła głowę o miękki bok mebla i rozpłakała się. – Nie mam już siły! Najpierw on, potem ty, później znowu on, teraz ty!
– Ja?
– Wciąż mam z wami problemy.
Mina Mateusza była dosyć dziwna. Problemy? Z nim?
– Co mam teraz zrobić? Wiesz? W końcu to twoje… towarzystwo – dokończyła jakby z przymusem.
Nie odpowiedział od razu. Patrzył na nią, zastanawiając się nad odpowiednimi słowami. Zmieniło się tyle rzeczy. Gdy usłyszał, że poszukiwany jest chłopak, który zwędził towar, od razu coś go tknęło. Zjawił się po pożyczkę, a kiedy zniknął, zniknęła także jedna z paczek. I słusznie, bo okazał się nim ten głupi smarkacz. Co on sobie niby wyobrażał? Że pozwolą mu uciec? Że nie dowiedzą się kim był? Plotki szybko się rozniosły i Mateusz na złamanie karku pędził pod znajomy adres. Cholernie się bał, że jego kurczakowi stanie się coś złego. Kiedy wbiegał na trzecie piętro i usłyszał krzyk Wiktorii, o mało co nie oszalał. Za to teraz czuł złość. Od kiedy ten kurczak był jego? Od którego momentu poczuwał się do opieki nad nią oraz do ratowania jej głupiego brata z opałów?
– Przed chwilą dzwonił Artur. Znalazł tego idiotę, zabrał mu towar, skuł mordę, a ja załagodziłem sprawę.
– Skuł… – jęknęła Wiki. – Mocno?
– Za bardzo się z nim cackasz. Dostał manto, aby na przyszłość miał przedsmak tego, co mogłoby go spotkać. Jest w waszym mieszkaniu. Za karę ma do jutra posprzątać cały ten bałagan. – Mateusz wzruszył ramionami.
– Posprzątać? – dziewczyna ze smutkiem się uśmiechnęła. Patrzyła na silne, opalone dłonie, na umięśnione uda, szerokie plecy. Patrzyła, myśląc, jak chętnie schroniłaby się w jego ramionach, z całej siły przytulając się, by w końcu móc poczuć się bezpiecznie. Ale nie mogła tego uczynić. Dla niego byłoby to jednoznaczne z czymś zupełnie innym.
– Jak załagodziłeś sprawę? – spytała, próbując pozbyć się tęsknoty za jego dotykiem.
– Koleś wisiał mi przysługę. Prochy zwróciłem i obgadałem temat. Jesteście bezpieczni.
– Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę czerpała korzyści z tak dziwacznych układów.
– Bywa – odparł lakonicznie. Miał dość czekania. – Wstań! – rozkazał krótko.
– Po co? – Wiki uniosła brwi w geście zdziwienia.
– Wstań – powtórzył cierpliwie.
Zaskoczona, zrobiła jednak, co kazał.
– Wyjdź na środek pokoju.
Nie spytała drugi raz po co. Zerknęła w dół. Kusa koszulka z ledwością zakrywała pupę. Ale co tam. Zaryzykuje. Poza tym znów chciała zobaczyć ten żar w jego oczach. Pochlebiał jej.
– Jestem – powiedziała, teraz już porządnie zaintrygowana. – Co teraz?
– Teraz? – Mateusz wygodnie rozsiadł się na sofie, rozkładając ramiona i kładąc je na oparciu. – Teraz się rozbieraj.
– Co?! – Momentalnie poczerwieniała.
– Gdyby nie ja, być może zatłukliby was na śmierć, wrzucili do worków i zakopali gdzieś na odludziu. Przedtem jeszcze nieźle by się zabawili, przynajmniej byłoby tak w twoim przypadku. Pora na rekompensatę kurczaku. Rozbieraj się! Przerżnę cię na wszystkie możliwe sposoby i będziemy kwita.
Pobladła, a słowa protestu uwięzły jej w gardle. 
– Ale…
– Mogę sam wziąć to, co mi się należy. Na razie proszę po dobroci.
Uniosła drżące dłonie i odpięła pierwszy guzik. Czuła, jak purpurowy rumieniec rozlewa się po jej twarzy, szyi, nawet dekolcie. Ona przed chwilą myślała o nim z taką czułością, a tymczasem… Co za drań! Bydlak! Wieprz!
Odpięła kolejny guzik, i kolejny. Potem otuliła się ramionami i spojrzała na niego z rozpaczą.
– Nie potrafię.
– Potrafisz – powtórzył cierpliwie. – No dalej! I rozpuść włosy. O tak, właśnie tak.
Zrzucenie koszuli było najtrudniejszą rzeczą, z jaką miała do czynienia w całym swoim dotychczasowym życiu. Została w samej bieliźnie. Mateuszowi o mało co, oczy nie wyszły na wierzch. Biała skóra, koronkowe majtki i staniczek, ciało tak doskonale proporcjonalne. Na dodatek długie, ciemne włosy i ogromne, zawstydzone oczy.
– Dalej! – rozkazał niecierpliwie.
– Nie mogę.
– Możesz, możesz. Najpierw góra, potem dół.
– Ale ja…
– Rób co każę – wysyczał.
Oplotła się ramionami i patrzyła na niego coraz bardziej przerażona.
– Mateusz błagam!
Z wrednym uśmiechem mierzył ją wzrokiem. Jedną ręką masował powiększającą się wypukłość pomiędzy nogami, podczas gdy jego umysł pracował na pełnej mocy, stwarzając coraz to cudowniejsze wersje tego, co miało nastąpić. Wiktoria zamarła w bezruchu, ze wszelkich sił starając się wymyślić wyjście z tej sytuacji. Na próżno. W głowie miała prawdziwą pustkę, serce biło w szaleńczym tempie, a na dodatek pojawiło się coś jeszcze. Coś innego, co kusiło i intrygowało swą nowością, coś czego nigdy wcześniej nie doświadczyła.
Nagle mężczyzna zerwał się z sofy i w dwóch susach pokonał dzielącą ich odległość. Spłoszona, chciała się cofnąć, ale ścisnął ją w pasie muskularnym ramieniem. Palcami drugiej ręki przeczesał jedwabiste włosy, przymykając oczy oraz delektując się ich zapachem.
– Co robisz? – spytała nadal wystraszona.
Nie odpowiedział. Uniósł ją w górę i wszedł do sypialni. Kopnięciem zamknął drzwi, a potem postawił ją na łóżku. Wiktoria pomyślała zdumiona, że nawet teraz jest mniejsza. Obie dłonie położyła na jego przedramionach, a Mateusz pochylił się i wyszeptał:
– Możesz mieć mnie za głupiego mięśniaka, niewychowanego prostaka, za drania i bydlaka. W tej chwili to nieważne. Nie mogę spać, nie mogę jeść, nie mogę normalnie funkcjonować, bo myślę tylko o jednym. Żeby się z tobą kochać – mówił coraz bardziej schrypniętym głosem. – I zrobię to, choćbyś nie wiem jak protestowała. Jeśli będzie trzeba, to siłą.
Uniosła głowę i spojrzała prosto w jego oczy. Były szalone, ciemne niczym niebo przed gwałtowną burzą. Oddech miał płytki, urywany. Dotyk jego dłoni niemal parzył. A na swoim brzuchu bardzo wyraźnie czuła nabrzmiałą, twardą niczym skała, męskość.
– To będzie gwałt – odparła cicho.
– Obawiam się, że wielokrotny – uśmiechnął się lekko, a potem ją pocałował. Nie zaprotestowała. Zamknęła oczy, zarzuciła mu ręce na szyję i pozwoliła, by jego język bezczelnie wbił się w gorące wnętrze jej ust, by silne dłonie zacisnęły się na jej pośladkach. Zniknął wstyd, ulotniła się niechęć. Rozwiał się gniew. Za to pojawiło się pożądanie. Wraz z nim podniecenie. Przestała sobie zadawać pytanie, dlaczego akurat to w jego ramionach stawała się tak uległa, tak samo, jak on dawno przestał zastanawiać się, dlaczego akurat ona tak bardzo opętała jego umysł i zmysły.
Do oszołomionej Wiktorii wszystko docierało jakby w zwolnionym tempie. Nie zorientowała się, kiedy znalazła się naga na łóżku, a wargi Mateusza błądziły w dzikim szale po jej gorącej skórze. Drżała, napinała ciało, a kiedy jego język dotknął najwrażliwszego punktu, głośno krzyknęła. I od tej chwili w ogóle przestała myśleć. A on nie potrafił już dłużej czekać, widząc jak wije się na łóżku pod nim, jak konwulsyjnie zaciska palce na białej pościeli.
Jeszcze kilkanaście minut temu, miał zupełnie inne plany. Chciał, aby cierpiała, aby krzyczała i błagała go o litość, kiedy będzie ją bez litości rżnął, bezwolną, poniżoną. Sądził, że dostarczy mu to nieopisanej rozkoszy. Lecz to, czego doświadczał, było o wiele, wiele cudowniejsze. Uniósł się, podciągnął w górę, tak, że leżał teraz pomiędzy jej rozłożonymi udami. I nagle wbił się z impetem, pocałunkiem tłumiąc okrzyk bólu. Oczywiście nie po sam koniec, zdawał sobie sprawę, że byłoby to fizycznie niemożliwe. Może kiedyś? Ale nie teraz, gdy była tak cudownie ciasna i gorąca, kiedy każdy jego ruch, przynosił jej jednocześnie rozkosz i cierpienie. Czuł, jak paznokcie dziewczyny zaorały    jego kark, jak cicho szepcze, że jest cudownie, nieziemsko wspaniale. A to podnieciło go jeszcze bardziej. Uderzał teraz silniej, podpierając się ramionami, patrząc w jej zarumienioną twarz, w półprzytomne oczy. Jak szalony zmierzał do finału, pragnąc w końcu zaznać spełnienia, dostać to, o czym od tylu dni śnił na jawie. Zapomniał o ostrożności, o środkach bezpieczeństwa, które zawsze stosował. Tym razem chciał skończyć w sposób, który uczyniłby z niej jego kobietę. A Wiktoria nie protestowała, bo sama dotarła właśnie do punktu, gdzie ekstaza stała się tak potężnym uczuciem, że pokonała wszystko inne. Na dodatek, patrząc w górę, widziała w lustrze potężne ciało mężczyzny, prężące się mięśnie, jednostajnie poruszające się biodra i swoją własną, wykrzywioną twarz. A potem nagle wszystko stało się chaosem. Wbiła palce w jego ramiona, odgięła głowę do tyłu, krzycząc przejmująco. Mateusz pochylił głowę, wtulając się w jej szyję i uderzył po raz ostatni. Gorący strumień spermy trysnął do środka, a on trwał znieruchomiały, ciężko dysząc, pokrywając pocałunkami zarumienione policzki Wiktorii.
– Jesteś cudowna! – szeptał. – I od teraz tylko moja. Moja!
Odpowiedziała pocałunkiem, zarzucając ramiona na jego szyję. Namiętnym, pełnym żaru pocałunkiem, który tak chętnie odwzajemnił. Po raz pierwszy w życiu pomyślała, że ludzie być może różnią się po to, aby móc się nawzajem uzupełniać. Roześmiała się szczęśliwa i spytała z nadzieją:
– Powtórzymy to za chwilę?
***
Wiktoria wstała, przeciągając się i ponownie rozglądając dookoła z ciekawością. Potem zdecydowanym krokiem podeszła do szafy i wyszukała w niej ogromną, białą koszulę. Zachichotała, bo sięgała jej prawie do kolan. Spojrzała na panoramę miasta za oknem, na lustro wiszące nad łóżkiem, myślami wracając do zeszłej nocy. Całej, długiej nocki, podczas której kochali się na różne sposoby. Była przez to straszliwie obolała, ale i nieziemsko szczęśliwa. A teraz wiedziała już, że i zakochana. To nie było jedynie pożądanie. Czerpała przyjemność nie tylko z seksu, ale i z jego towarzystwa, dotyku, słów, które wypowiadał. Nigdy wcześniej nie była zakochana, lecz to właśnie tak musiało wyglądać.
Przeszła do salonu. Potem do łazienki. Zajrzała do trzech kolejnych pokoi, ale Mateusza nigdzie nie było. Postanowiła, że przygotuje sobie kawę i cierpliwie zaczeka na jego powrót. Ekspres wyglądał na skomplikowany w obsłudze, ale w końcu zdołała zapełnić filiżankę aromatycznym napojem. Podeszła do ogromnego okna i popijając kawę malutkimi łyczkami, wpatrywała się w budzące do życia miasto.
Rozmyślała. Z jednej strony żałowała swej bezgranicznej kapitulacji, uległości i zachwytu. Lecz to wszystko było naprawdę cudowne! Stała się bezbronna wobec tego olbrzyma, wobec jego stanowczości, pożądania. Czuła się taka maleńka w jego ramionach, wsłuchując się w głęboki tembr głosu, patrząc z fascynacją w ciemną, silną dłoń, z taką delikatnością wędrującą po jej jasnej skórze. Poza tym Mateusz wcale nie dbał tylko i wyłącznie o swoją przyjemność. Doprowadzał ją na sam szczyt, podążając tuż za nią.
Spojrzała na zegar. Gdzież on się podziewał? Może pobiegł do kwiaciarni po bukiet róż, albo do sklepu po świeże rogaliki. Wiktoria rozmarzyła się, opierając o gładką taflę szkła. Uśmiechała się przy tym promiennie, i z tym uśmiechem odwróciła w kierunku drzwi, w których zachrobotał klucz.
– To ty? – wyrwał się dziewczynie z rozczarowaniem.
Artur wszedł do środka. Nie spodobał się jej wyraz jego twarzy. Lekko pogardliwy, pełen złośliwej satysfakcji. Chyba nie ośmieli się?...
– Kurczaczek oskubany co do ostatniego piórka? – spytał drwiąco.
Milczała, w duchu błagając, by Mateusz pojawił się jak najszybciej.
– Pewnie zastanawiasz się, gdzie się podział twój kochanek? Masz, nie będziesz więcej musiała czekać.
Podał jej białą kartkę, zgiętą na pół.
– Musiał lecieć na siłownię i kazał przekazać wiadomość.
Po raz pierwszy poczuła niepokój. Prawie wydarła mu ją z ręki i szybko przeczytała jedną, jedyną linijkę tekstu „Jesteśmy kwita. Możesz spływać do domu. Zatrzaśnij drzwi lub oddaj klucze Arturowi. M.”.
 
link do części VII - klik

34 komentarze:

  1. Babeczko ile jeszcze czesci przewidujesz ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeciez napisala, ze to przedostatnia czesc.

      Usuń
  2. Udusić to za mało! Eh... W takim momencie

    OdpowiedzUsuń
  3. Co za cholery chuj?! Babeczko dodasz kolejną czes dzisiaj prooooszeee Z O

    OdpowiedzUsuń
  4. mam nadzieje ze to podly zart ze strony Artura.....

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie no znowu ;( Kobieto ja przez Ciebie spać normalnie nie mogę ;(( Przerywać w takim momencie?!! Jak możesz?! Opowiadanie świetne. Miałam przeczytać dopiero, gdy będzie całość, ponieważ miałam mały "odwyk" od Twoich opowiadań... Ale dzisiaj złamałam się i weszłam. Przeczytałam wszystkie dotychczasowe części i teraz zastanawiam się jak ja dalej będę funkcjonować nie wiedząc co dalej? ;( Proszę daj jak najszybciej następną część . K : )

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy ostatnia część? :)

    OdpowiedzUsuń
  7. ehh Norwegia :) coraz większej ilości osób marzy się tam jechać :) sama z wielką chęcią pojechałabym tam :)
    Aune

    OdpowiedzUsuń
  8. Babeczko kochana kiedy planujesz ostatnia część

    OdpowiedzUsuń
  9. A zaczynałam być w #TeamMateusz ;) eh

    OdpowiedzUsuń
  10. Ty chyba sumienia nie masz :( teraz będę musiała czatować tutaj dniami i nocami na zakończenie bo nie mogę się doczekać. Ja cały czas byłam #teamArtur ale znając życie to pewnie on jest odpowiedzialny za te kartke :( w każdym razie czekam z utęsknieniem na ostatnią część i mam ogromną prośbę. Czy mogłabyś nam chociaż zdradzić kiedy planujesz ją dodać ( żebym chociaż mogła trochę pospać a nie okupywać Twego wspaniałego bloga ;) ). Kate

    OdpowiedzUsuń
  11. To jest Nasza Polska właśnie :/
    A co do opowiadania to wyczuwam tu jakiś podstęp ;) Man nadzieję że Mateusz nie okaże się być draniem i wszystko odkręci...
    Kiedy można się spodziewać kolejnej części? Ja już się nie moge doczekać ;) Babeczko prosze nie katuj Nas już tak długo jak ostatnio ;)
    Pozdrawiam ;)
    Yuya

    OdpowiedzUsuń
  12. Oj Babeczko, coś czuję, że finał i tak będzie zaskakujący :) i pozytywny, jak my wszystkie tego oczekujemy.
    Co do Norwegii, to jest to fantastyczne państwo, które przede wszystkim dba o swoich obywateli i nie tylko. Potwornie drogo i wysokie podatki, ale za to poziom życia, o jakim tylko możemy pomarzyć w Polsce. Wszystkie rozwiązania typu szpitale są bardzo logiczne - na przykład co zrobili Norwegowie (Szwedzi zresztą też), żeby nie było kolejek do lekarzy pierwszego kontaktu? Kazali płacić za wizytę. Śmieszne pieniądze, bo 100 koron, czyli 50 zł (dla Norwega to nic), ale jedna i druga babcia 2 razy się zastanowią zanim zajmą kolejkę tylko po to, żeby pomarudzić. I to właśnie sprawia, że kraje skandynawskie tak dobrze funkcjonują.
    Inny przykład ze Szwecji - znajomy 2 miesiące z opóźnieniem płacił za czynsz do wspólnoty mieszkaniowej (z czystego zapominalstwa, nie żadnych kłopotów finansowych). Dostał wezwanie do administracji i na spotkaniu z nimi dowiedział się, że postanowili zmniejszyć mu czynsz o połowę (połowę zapłacą za niego), bo pewnie ma trudną sytuację, żonę z dzieckiem na głowie i stąd te opóźnienia :P W Polsce pewnie wywaliliby go na bruk...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do Szwecji, to mam wiadomości z pierwszej ręki i aż czasami serce mnie boli, gdy pomyślę jak jest w naszym kraju. Osobiście byłam jedynie w Dani i przy tym, co tam zobaczyłam Niemcy wydały mi się brudne. Wrażenia dotyczące własnego kraju pominę milczeniem...

      Usuń
    2. A jak czytam końcówkę Twojego komentarza, to mi się chce płakać. Wiadomo dlaczego.

      Usuń
  13. Babeczko, najsłodsza, dodaj teraz coś jeszcze tak w gratisie na lepszy sen ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Czekam sobie na kolejną część :)/A

    OdpowiedzUsuń
  15. Hmm albo Mateusz jest takim skurczybykiem, albo ta kartka to mega podły żarcik zazdrosnego Artura. Ten problem rozwiąże kolejna część na którą czekam , a może Babeczka znajdzie jeszcze jakąś trzecią opcję. Weronis ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. a ja myślę, że karteczkę napisała Artur

    OdpowiedzUsuń
  17. Ale cham, a już zaczynałam go lubić.. / N.

    OdpowiedzUsuń
  18. Mieszkam od urodzenia w Norwegii <3 Zapraszam:* Jest bosko <3 Zależy na kogo trafisz na początek życia w Norwegii ale da rade, masa polaków.

    OdpowiedzUsuń
  19. W Norwegii byłam wiele razy ale żeby tam zamieszkać??? Fakt płacą dobrze a jak by twoja córka skończyła tam szkole to by traktowali jak swojego obywatela ( płacili jeszcze lepiej)....angielski umie tam każdy....biegle....ale jest tam zimnooooooooo....nie ma gorąca latem ( chociaż ten rok był tam rekordowo ciepły) i codziennie pada deszcz :/ a jak juz tak myślisz o Norwegii to polecam Stavanger :)

    OdpowiedzUsuń
  20. a ja mam wrażenie, że to nie pisał Mateusz tylko Artur zazdrośnik.....
    czekamy na następną cześć, cierpliwie, albo jednak z niecierpliwością.......,
    piękne opowiadanie, tak jak wszystkie Twoje.....

    OdpowiedzUsuń
  21. Coś mi sie zdaje ze kartka od Mateusza to robota Artura ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Świetnie ;3
    A co do Norwegii , to kraj rewelacyjny w co drugim sklepiku , czy targu rybnym polska obsługa, a jak nie to po angielsku wszędzie się dogadasz. Tylko nie zdziw się jak na ulicy podejdzie do Ciebie taki mały szkrab i zacznie mówić do Ciebie po angielsku ;) ( Dzieci mają takie zadania na angielskim w szkole ) :D Polecam :D

    OdpowiedzUsuń
  23. No, w Norwegii na pewno będzie lepiej dziecku :P
    http://www.sosrodzice.pl/norwegia-nie-dla-mlodych-polek/
    I ponoć nie jest to wcale rzadkie, zwłaszcza wśród przyjezdnych.

    A poza tym co kto lubi, ja wolę płacić mniejsze podatki i mieć mniejszy socjal.

    OdpowiedzUsuń
  24. jeszcze tydzień i koniec wakacji...babeczko daj kolejną część na pocieszenie, jeżeli możesz...:(

    OdpowiedzUsuń
  25. Ja chcę happy endu . Powiedz mi że ten liścik to tylko intryga Artura . Proszę proszę proszę . Natalia

    OdpowiedzUsuń
  26. Babeczko mam prośbę. Leże w szpitalu ze złamaną nogą. Psia jrew zachciało mi się uczyć na rolkach 35 latce . Rezultat pobijana i złamana noga.
    Czy wrzucisz dziś Dług?
    Miło było by zająć umysł.
    Pozdrawiam " Połamana" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam szczery zamiar :-) Położę dziecię spać, zaliczę domowe obowiązki i wstawię tekst. Zdrówka i specjalnie dla Ciebie będzie kolejny tekst. Na zmianę z wilkołakami, bo pora i to skończyć. Pozdrowienia!!!

      Usuń
    2. Dziekuję Babeczko

      Usuń
  27. to pewnie podpucha artura xd oby tak było ;)

    OdpowiedzUsuń
  28. Czekam z niecierpliwością na zakończenie !

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.