Dług (III)
link do części IV - klik
– Co?! – Wiki
wlepiła w niego zaszokowany wzrok. Nie spodziewała się takich słów czy
zachowania.
Nie powtórzył, a
jedynie gwałtownie skręcił w boczną drogę. Wjechał w głąb lasu i zatrzymał się
wystarczająco daleko, by nie widać ich było z szosy.
– Obciągniesz,
połkniesz i po sprawie – wyjaśnił.
– W życiu! –
wrzasnęła oburzona dziewczyna, czerwieniąc się przy tym, aż po korzonki włosów.
Nerwowo szarpnęła klamkę, ale on był szybszy i błyskawicznie zablokował drzwi.
– Przestań się droczyć
kurczaku. To i tak będzie najdroższy oral w moim życiu – dodał rozbawiony,
odwracając się w jej kierunku. – Jestem tak podjarany, że wystarczy kilka
ruchów.
Spojrzała w jego oczy i
zrozumiała, że wcale nie żartuje. Potem jej wzrok powędrował w dół. Spore
wybrzuszenie w spodniach mówiło samo za siebie.
– Nie! – jęknęła,
starając się odsunąć jak najdalej. – Masz mnie natychmiast wypuścić. Wracam do
domu! Choćby na pieszo!
Zmarszczył czoło.
Spodziewał się sprzeciwu, ale nie wierzył w jego autentyczność.
– Umiesz się
targować – mruknął, wyciągając dłoń i dotykając gorącego policzka. Oczywiście
ze złością odtrąciła jego rękę. – Dobra, dorzucę jeszcze klocka.
– Czy ty gorylu jeden
nie rozumiesz, że za żadne pieniądze? Choćbyś nie wiadomo ile dopłacił!
Mógł ją zmusić. Nie
miałaby szans na protest. Ale za kwadrans powinien być na miejscu. Zajechałby
tam z rozczochraną, zapłakaną kobietą, która prawdopodobnie zaraz po wyjściu z
samochodu, oznajmiłaby całemu światu, co sądzi o takim traktowaniu. Mógł
również zostawić ją tutaj, gdy będzie po wszystkim. Lecz wtedy nici z upojnej
nocki. Miał więc tylko jedno wyjście.
– Cholera! –
zaklął. – Zostań i nie ruszaj się stąd. Wrócę za kilka minut.
Dla pewności zamknął ją
w środku. Wbiegł pomiędzy gęste krzaki, a potem oparł się plecami o wysoką
brzózkę. Rozpiął spodnie. Zacisnął zęby, bo tak naprawdę był wściekły. Do czego
to doszło? Do diabła, to było poniżające! Nie miał jednak wyjścia, musiał
rozładować napięcie. Zamknął oczy wyobrażając sobie, co zrobi z nią dziś
wieczorem. Jego dłoń poruszała się coraz szybciej, aż całe ciało napięło się i
w górę trysnął mlecznobiały strumień.
Tymczasem Wiktoria
usiłowała się wydostać. W końcu uznała, że jedynym wyjściem jest rozbicie
szyby. Zdjęła jeden z delikatnych bucików, o długim, cienkim obcasie i już
miała walnąć nim w szklaną taflę, gdy tuż obok pojawił się Mateusz, dopinając
spodnie. Nagle zrozumiała co zrobił. Kiedy zajmował swoje miejsce, odwróciła
głowę, wściekła i zniesmaczona. Co za prymityw! Jest jeszcze gorszy niż
przypuszczała. Różnił się od brata, ale nie na tyle, by wywołać w niej
jakiekolwiek pozytywne emocje. Gorzej, z każdą chwilą miała o nim coraz gorsze
zdanie.
– Nie bocz się.
Mogłem cię zgwałcić, albo sam się zaspokoić. Wybrałem chyba mniejsze zło?
Bąknęła coś
niewyraźnie.
– Kleją mi się
ręce. Wyjmij ze schowka mokre chusteczki.
Znalazła je i rzuciła
całą paczką w siedzącego obok mężczyznę.
– To było ohydne!
– Całkiem
naturalne – odparł ze spokojem, wycierając dłonie. – Nie mów, że ty nigdy się
nie brandzlujesz?
– Mateusz! – jęknęła. –
Jakich ty słów używasz?
– Jak zwał, tak
zwał, chodzi o to samo.
– O Boże! –
wymamrotała. – Jesteś okropny!
Nie raczył
odpowiedzieć. Nie lubił strzępić języka. Zresztą, nie na podziwie mu zależało.
Chciał ją przelecieć. Raz, dwa razy, na ile starczy mu sił. Nieważne, że
przedtem będzie musiał ją odurzyć. W zasadzie to nawet lepiej. Nienawidził
patrzeć prosto w te złociste oczy, pełne niechęci i pogardy. Po pigułce
dziewczę się rozluźni i kto wie, może samo wyskoczy z sukienki.
Uśmiechnął się na samą
myśl o tym. Wycofał i ruszyli w dalszą drogę, tym razem w milczeniu.
Za to Wiktoria
usiłowała dojść do siebie. Nikt wcześniej nigdy tak jej nie traktował. Jak
przedmiot, jak towar, po który wystarczy sięgnąć według swego widzimisię. Przesunęła
palcami po policzku. Nadal był gorący. Jak on śmiał?... Czy niechcący
sprowokowała go do takiego zachowania? Jeśli tak, to czym?
Mimowolnie przypomniała
sobie jego dłonie. Gdzieś tam pojawił się ich obraz, błądzących po jej ciele,
wędrujących wzdłuż kręgosłupa, dotykających nagiej skóry. Chociaż klimatyzacja
działała doskonale, poczuła, jak oblewa ją żar.
Nie, nie! Tylko bez
takich myśli!
To się staje
niebezpieczne. Już lepiej po prostu zacisnąć zęby i przeczekać te kilka godzin
w towarzystwie niewychowanego typka.
Na szczęście kiedy
dojechali na miejsce, zdążyła ochłonąć. Uporczywie jednak odwracała głowę w
drugą stronę, starając się nie patrzeć w kierunku swojego towarzysza.
Z samochodu wysiadła
sama, nie czekając na Mateusza. Otrzepała sukienkę i rozejrzała się dookoła z
ciekawością. Dom był niezwykły, z ciemnej cegły, z białymi oknami, otoczony
zadbanym ogrodem. Doskonały w każdym szczególe. W zasadzie to nie powinna mówić
dom. To była prawdziwa posiadłość. W dzieciństwie zdarzyło się jej oglądać
brazylijską telenowelę i to miejsce przypinało właśnie taką luksusową willę z
ekskluzywnej dzielnicy.
– Zapomnijmy o
tamtym – powiedział cicho Mateusz. – Chodźmy do środka.
– Zapomnijmy? –
zmarszczyła brwi. Ale posłusznie ujęła jego ramię. – Ze względu na to, że po
dzisiejszym wieczorze, nigdy się już nie zobaczymy, mogę zapomnieć. Lecz
jeszcze jedna tak prostacka propozycja, to ostrzegam, pozbędziesz się mojego
towarzystwa szybciej niż przypuszczasz.
– Nie ty dyktujesz
tu warunki, kurczaku.
– Wiem. Lecz czy
to oznacza, że jestem twoją własnością?
Nie miał ochoty dłużej
z nią dyskutować. Czuł złość. Z wielu powodów. Przede wszystkim dlatego, że
traktowała go z góry, mając za idiotę o szczątkowym ilorazie inteligencji oraz
przeroście mięśni nad rozumem. Spochmurniał, obiecując sobie w duchu, że
nadchodząca noc nauczy ją pokory. Jednak niepotrzebnie pomyślał o seksie, bo
znów poczuł podniecenie.
– Ślub na wzór
amerykański? Nie w kościele, a pod gołym niebem? – spytała zaciekawiona
Wiktoria.
– Tak.
– Pięknie! –
powiedziała z podziwem, kiedy przeszli przez salon i znaleźli się na tyłach
domu. Na wprost widać było miejsce przyszłej ceremonii, ustawione krzesła,
niewielki ołtarz, wszystko tonące w bieli i złocie. Jednak nie dałoby się
zarzucić braku gustu twórcy tego dzieła, raczej dyskretny przepych. Po prawej
stały okrągłe stoliki oraz podest na którym przygrywała orkiestra. Na lewo
zebrali się przybyli już goście, stojąc w parach lub większych grupach,
zajmując nieliczne sofy i częstując się zimnymi napojami.
Dziewczyna była
zachwycona, za to Mateusz uświadomił sobie nagle, że prócz pary młodej, brata
oraz dalekiej ciotki, nie zna nikogo z tych ludzi. Na szczęście Artur, ubrany w
jasnoszary garnitur, z niedbale rozpiętą u góry koszulą, stał otoczony
wianuszkiem najwyraźniej zachwyconych nim pań. Kiepskie to towarzystwo, ale
zawsze towarzystwo.
Wiktoria skrzywiła się
nieznacznie, gdy dotarło do niej w jakim kierunku zmierzają. Drugiego z braci
darzyła jeszcze większą niechęcią, a to z pewnością z powodu kopniaka, którego
skutki odczuwała do teraz. Nie robił na niej wrażenia jego urok niebezpiecznego
chłopca, ciemne, prawie czarne oczy i lekko kpiący uśmiech.
Za to Artur widząc ich,
zamarł w pół słowa i wlepił zdumiony wzrok w kobietę w czerwonej sukience. Rozpoznał
ją bez problemu.
– Jesteśmy –
Mateusz przywitał się z nim silnym uściskiem dłoni. Połowa pań dostała nagle
rozbieżnego zeza, nie mogąc się zdecydować, który z mężczyzn jest
atrakcyjniejszy i godzien uwagi.
– Całe szczęście,
bo zaczynałem się bać, że nie dotrzecie. To mój brat Mateusz i jego… – Artur
zawiesił dwuznacznie głos – dziewczyna.
Twarz Wiktorii
przybrała kolor nie mniej intensywny niż jej sukienka. Ten padalec ośmielał się
zasugerować, że była w czymś rodzaju kochanki brata! Na dodatek spoglądał w jej
oczy z bezczelnym rozbawieniem, z niezwykłą pewnością siebie oraz nieukrywanym
podziwem. Gdyby nie to, że nie zwykła była się unosić, to powiedziałaby co
myśli o takich insynuacjach.
– Widziałeś Ewkę?
– Tak. Wygląda
bosko. Zresztą, sam zobaczysz za kilka minut.
– Faktycznie,
przybyliśmy na ostatnią chwilę.
– A co? Mieliście małą
przerwę po drodze? – zaczął się śmiać.
– Nie taką, o
jakiej myślisz – odparła coraz bardziej czerwona dziewczyna. Zwłaszcza że nie
do końca mówiła prawdę.
– Ten rumieniec
wskazuje, że jestem blisko.
Nie odpowiedziała. Po
prostu nie potrafiła znaleźć wystarczająco ciętej riposty, która jednocześnie
nie byłaby obraźliwa.
Panna młoda okazała się
niską, drobniutką brunetką, o szerokim uśmiechu i błyszczących szczęściem
oczach. Podobna do braci, a jednocześnie zupełnie inna. Pan młody wyglądał
zdaniem Wiktorii jak suchotnik, ale nie mogła nie zauważyć, z jakim
uwielbieniem wpatruje się w przyszłą małżonkę.
Westchnęła z
uniesieniem, gdy całą uroczystość zakończył romantyczny pocałunek i towarzyszące
mu dźwięki skrzypiec. Kto jak nie ona, mógł docenić muzyczną oprawę
uroczystości? Przez cały czas unikała spoglądania w kierunku Mateusza. Miała
ochotę zapomnieć przez kogo i z jakiego powodu tu się znalazła. Nie zwróciła
również uwagi na pełen żaru wzrok Artura. Dała się ponieść emocjom i z
prawdziwym wzruszeniem podziwiała całą ceremonię. Dłonie splotła, przytulając
je do piersi i co chwilę uśmiechała się, nieświadoma tego, że mężczyzna siedzący
obok cały czas ją obserwuje.
Nie wiedziała, że staje
się dla niego coraz bardziej interesująca. Większość pań rozglądała się dookoła,
taksując wzrokiem pozostałych gości. Panowie okazywali brak zaangażowania mniej
ostentacyjnie. Tylko towarzysząca mu dziewczyna, dla której tak naprawdę młoda
para była zupełnie obca, przeżywała to z takim uniesieniem.
– I już po
wszystkim – szepnął, gdy zabrzmiała melodia marsza weselnego.
Wiki uniosła głowę i
napotkała jego nieprzenikniony wzrok.
– Ależ skąd! To
dopiero początek. Miłości, przyszłego życia, wspólnych marzeń. Kłótni, drobnych
sprzeczek i tysiąca przyjemności. Jak możesz mówić, że już po wszystkim?
Zagapił się na nią.
– Miałem na myśli
część oficjalną.
– Państwo młodzi z
pewnością tak nie myślą – z uśmiechem podała mu rękę, pozwalając prowadzić się
w stronę nowożeńców. – Nie kupiłeś żadnego kwiatka? – spytała zaniepokojona.
– Nikt nie kupił.
Ewa poprosiła gości, by pieniądze przeznaczone na kwiaty podarowali
potrzebującym.
– Tak? A komu ty
wrzuciłeś przysłowiowy grosik? Ofiarom przemocy finansowej?
Udał, że nie dosłyszał
drwiny w jej głosie.
– Jeszcze nie
zdążyłem tego zrobić.
– Prezentu również
nie masz, prawda?
– Mam.
Wyjął z wewnętrznej
kieszeni marynarki płaską, dość sporych rozmiarów kopertę.
– Pieniądze? Tak
banalnie?
– Nie, nie
pieniądze. Ewa i jej mąż są fanami piłki nożnej. To są dwa bilety na finał przyszłych
mistrzostw świata.
Trzeba przyznać, że tym
razem ją zaskoczył. Widać nie tylko gruntownie przemyślał sprawę prezentu, ale
i dołożył wszelkich starań, by osiągnąć założony cel.
– Przypuszczam, że
trudno było je zdobyć?
– Jak cholera.
– Chyba nie
zabrałeś ich komuś siłą? – zaniepokoiła się.
– Nie kurczaku –
roześmiał się. – Nikogo nie pobiłem, nikogo nie zabiłem, nawet o zgrozo, nikomu
nie groziłem w związku z tym bronią. Zapłaciłem za nie. Słono.
Pochlebił mu podziw,
który po raz pierwszy wyczytał w jej oczach. Nagle zapragnął, by takich
momentów było więcej. Znacznie więcej. Na razie jednak dotarli do państwa
młodych. Przedstawił Wiktorię i zmieszał się pod wpływem pełnego zdumienia
wzroku Ewy. Chyba dlatego, że była pewna, iż pojawi się sam.
– Mój mąż –
westchnęła Wiktoria z uniesieniem. – Jak to pięknie zabrzmiało w ustach twojej
siostry. I jak dumnie.
Nie widział w tym nic
zachwycającego. Ani trochę nie potrafił zrozumieć jej podziwu. Co u diabła te
baby miały z tym małżeństwem? Związek pozostawał związkiem, bez względu na puste
słowa przysięgi. Tak przynajmniej uważał.
– Chciałabyś wyjść
za mąż?
– Oczywiście.
Zaskoczyło go
przekonanie z jakim to powiedziała.
– To jeden
papierek więcej i zmiana dokumentów. Tylko tyle – wzruszył ramionami.
– Jakoś nie
oczekiwałam, że zrozumiesz.
– Bo co?
– Znasz w ogóle
znaczenie słowa związek czy miłość?
Jaka ona potrafiła być
wkurwiająca, gdy stała tak naprzeciwko, z lekko przechyloną głową, patrząc na
niego z niezwykłą powagą.
– Zawsze chodzi
tylko o seks. Krótkie bzykanko na jedną noc lub nieco dłuższą przygodę. Do tego
nie potrzeba się żenić.
Odsunął krzesło, by
mogła usiąść. Ich stolik znajdował się niedaleko podestu z muzykami, którzy
właśnie grali coś z jazzowych klimatów. Jako jedni z pierwszych, zajęli
miejsca.
– Potrzeba –
zaprzeczyła z ogniem. – To zależy jedynie od człowieka. Ja nie poszłabym do
łóżka, z mężczyzną, który nie byłby moim mężem.
– Hę? – Mateusz
zamarł w bezruchu i wlepił w nią zdumiony wzrok. Zaraz, z tego co powiedziała,
można wywnioskować…
– Nie pierdol!
Nigdy się nie pieprzyłaś? – spytał, a w jego głosie pobrzmiewało tak
autentyczne zdumienie, że Wiki się roześmiała. Jednak nie zdążyła zrobić nic
więcej, bo tuż obok pojawił się Artur.
– Dziwnie
wyglądasz – powiedział do brata, przyglądając mu się podejrzliwie. – Coś się
stało?
Choć nigdy nie miała
powodu, by wstydzić się wartości, które wyznawała, tym razem miała nadzieję, że
Mateusz nic nie powie.
– Nie – mruknął. –
Głodny jestem.
Skłamał. Właściwie
zupełnie nie chciało mu się jeść. Siedział i wpatrywał się w dziewczynę, która
rozglądała się dookoła z ciekawością. Jeśli mówiła prawdę… Jasny gwint! Taki
towar, a na dodatek nieużywany! Pomacał kieszeń. Wyczuł dwie małe, okrągłe
pigułki i od razu się podniecił. link do części IV - klik
A tu się Mateuszkowi trafił egzemplarz trudny do zdobycia ;) ale możliwy. Fajne opowiadanie takie bijące kontrastem bohaterów on prymityw, a ona mająca swoje zasady życiowe. Mam takie dziwne wrażenie, że on jej tej tabletki nie da ale to tylko tak mi się jakoś nasunęło.:)
OdpowiedzUsuńWeroniś :)
Świetne! Z każdą częścią jest coraz ciekawsze. :) Pozdrawiam, N.
OdpowiedzUsuńNo to teraz pozostaje liczyć, że byłaś konsekwentna i kolejna część za dwa dni :D
OdpowiedzUsuńKolejna część jutro czy w sobotę?:) opowiadanie zaskakujące ale osobiście wole "On"
OdpowiedzUsuńo jeju, wszystkie twoje opowiadania są wręcz boskie, a to w niczym im nie ustępuję! Nie wiem skąd bierzesz na to wszystko pomysły, ale mam nadzieję, że nigdy ci ich nie zabraknie, i takich cacuszek powstanie jeszcze więcej! czekam z okropnym przejęciem na ciąg dalszy!
OdpowiedzUsuńFajne ale ja też wolę On
OdpowiedzUsuńA mnie się wydaje, że tabletki ona da i Mateuszowi i Arturowi. No bo niby czemu on ma 2 pigułki ? :)
OdpowiedzUsuńDodasz dziś kolejną część?
OdpowiedzUsuńZ O
Świetne
OdpowiedzUsuń