czwartek, 14 sierpnia 2014

Dług (III)

Ja pewnie nadal na wakacjach... A Wiktoria w tarapatach!

link do części II - klik

         Dług (III)

– Co?! – Wiki wlepiła w niego zaszokowany wzrok. Nie spodziewała się takich słów czy zachowania.
Nie powtórzył, a jedynie gwałtownie skręcił w boczną drogę. Wjechał w głąb lasu i zatrzymał się wystarczająco daleko, by nie widać ich było z szosy.
– Obciągniesz, połkniesz i po sprawie – wyjaśnił.
– W życiu! – wrzasnęła oburzona dziewczyna, czerwieniąc się przy tym, aż po korzonki włosów. Nerwowo szarpnęła klamkę, ale on był szybszy i błyskawicznie zablokował drzwi.
– Przestań się droczyć kurczaku. To i tak będzie najdroższy oral w moim życiu – dodał rozbawiony, odwracając się w jej kierunku. – Jestem tak podjarany, że wystarczy kilka ruchów.
Spojrzała w jego oczy i zrozumiała, że wcale nie żartuje. Potem jej wzrok powędrował w dół. Spore wybrzuszenie w spodniach mówiło samo za siebie.
– Nie! – jęknęła, starając się odsunąć jak najdalej. – Masz mnie natychmiast wypuścić. Wracam do domu! Choćby na pieszo!
Zmarszczył czoło. Spodziewał się sprzeciwu, ale nie wierzył w jego autentyczność.
– Umiesz się targować – mruknął, wyciągając dłoń i dotykając gorącego policzka. Oczywiście ze złością odtrąciła jego rękę. – Dobra, dorzucę jeszcze klocka.
– Czy ty gorylu jeden nie rozumiesz, że za żadne pieniądze? Choćbyś nie wiadomo ile dopłacił!
Mógł ją zmusić. Nie miałaby szans na protest. Ale za kwadrans powinien być na miejscu. Zajechałby tam z rozczochraną, zapłakaną kobietą, która prawdopodobnie zaraz po wyjściu z samochodu, oznajmiłaby całemu światu, co sądzi o takim traktowaniu. Mógł również zostawić ją tutaj, gdy będzie po wszystkim. Lecz wtedy nici z upojnej nocki. Miał więc tylko jedno wyjście.
– Cholera! – zaklął. – Zostań i nie ruszaj się stąd. Wrócę za kilka minut.
Dla pewności zamknął ją w środku. Wbiegł pomiędzy gęste krzaki, a potem oparł się plecami o wysoką brzózkę. Rozpiął spodnie. Zacisnął zęby, bo tak naprawdę był wściekły. Do czego to doszło? Do diabła, to było poniżające! Nie miał jednak wyjścia, musiał rozładować napięcie. Zamknął oczy wyobrażając sobie, co zrobi z nią dziś wieczorem. Jego dłoń poruszała się coraz szybciej, aż całe ciało napięło się i w górę trysnął mlecznobiały strumień.
Tymczasem Wiktoria usiłowała się wydostać. W końcu uznała, że jedynym wyjściem jest rozbicie szyby. Zdjęła jeden z delikatnych bucików, o długim, cienkim obcasie i już miała walnąć nim w szklaną taflę, gdy tuż obok pojawił się Mateusz, dopinając spodnie. Nagle zrozumiała co zrobił. Kiedy zajmował swoje miejsce, odwróciła głowę, wściekła i zniesmaczona. Co za prymityw! Jest jeszcze gorszy niż przypuszczała. Różnił się od brata, ale nie na tyle, by wywołać w niej jakiekolwiek pozytywne emocje. Gorzej, z każdą chwilą miała o nim coraz gorsze zdanie.
– Nie bocz się. Mogłem cię zgwałcić, albo sam się zaspokoić. Wybrałem chyba mniejsze zło?
Bąknęła coś niewyraźnie.
– Kleją mi się ręce. Wyjmij ze schowka mokre chusteczki.
Znalazła je i rzuciła całą paczką w siedzącego obok mężczyznę.
– To było ohydne!
– Całkiem naturalne – odparł ze spokojem, wycierając dłonie. – Nie mów, że ty nigdy się nie brandzlujesz?
– Mateusz! – jęknęła. – Jakich ty słów używasz?
– Jak zwał, tak zwał, chodzi o to samo.
– O Boże! – wymamrotała. – Jesteś okropny!
Nie raczył odpowiedzieć. Nie lubił strzępić języka. Zresztą, nie na podziwie mu zależało. Chciał ją przelecieć. Raz, dwa razy, na ile starczy mu sił. Nieważne, że przedtem będzie musiał ją odurzyć. W zasadzie to nawet lepiej. Nienawidził patrzeć prosto w te złociste oczy, pełne niechęci i pogardy. Po pigułce dziewczę się rozluźni i kto wie, może samo wyskoczy z sukienki.
Uśmiechnął się na samą myśl o tym. Wycofał i ruszyli w dalszą drogę, tym razem w milczeniu.
Za to Wiktoria usiłowała dojść do siebie. Nikt wcześniej nigdy tak jej nie traktował. Jak przedmiot, jak towar, po który wystarczy sięgnąć według swego widzimisię. Przesunęła palcami po policzku. Nadal był gorący. Jak on śmiał?... Czy niechcący sprowokowała go do takiego zachowania? Jeśli tak, to czym?
Mimowolnie przypomniała sobie jego dłonie. Gdzieś tam pojawił się ich obraz, błądzących po jej ciele, wędrujących wzdłuż kręgosłupa, dotykających nagiej skóry. Chociaż klimatyzacja działała doskonale, poczuła, jak oblewa ją żar.
Nie, nie! Tylko bez takich myśli!
To się staje niebezpieczne. Już lepiej po prostu zacisnąć zęby i przeczekać te kilka godzin w towarzystwie niewychowanego typka.
Na szczęście kiedy dojechali na miejsce, zdążyła ochłonąć. Uporczywie jednak odwracała głowę w drugą stronę, starając się nie patrzeć w kierunku swojego towarzysza.
Z samochodu wysiadła sama, nie czekając na Mateusza. Otrzepała sukienkę i rozejrzała się dookoła z ciekawością. Dom był niezwykły, z ciemnej cegły, z białymi oknami, otoczony zadbanym ogrodem. Doskonały w każdym szczególe. W zasadzie to nie powinna mówić dom. To była prawdziwa posiadłość. W dzieciństwie zdarzyło się jej oglądać brazylijską telenowelę i to miejsce przypinało właśnie taką luksusową willę z ekskluzywnej dzielnicy.
– Zapomnijmy o tamtym – powiedział cicho Mateusz. – Chodźmy do środka.
– Zapomnijmy? – zmarszczyła brwi. Ale posłusznie ujęła jego ramię. – Ze względu na to, że po dzisiejszym wieczorze, nigdy się już nie zobaczymy, mogę zapomnieć. Lecz jeszcze jedna tak prostacka propozycja, to ostrzegam, pozbędziesz się mojego towarzystwa szybciej niż przypuszczasz.
– Nie ty dyktujesz tu warunki, kurczaku.
– Wiem. Lecz czy to oznacza, że jestem twoją własnością?
Nie miał ochoty dłużej z nią dyskutować. Czuł złość. Z wielu powodów. Przede wszystkim dlatego, że traktowała go z góry, mając za idiotę o szczątkowym ilorazie inteligencji oraz przeroście mięśni nad rozumem. Spochmurniał, obiecując sobie w duchu, że nadchodząca noc nauczy ją pokory. Jednak niepotrzebnie pomyślał o seksie, bo znów poczuł podniecenie.
– Ślub na wzór amerykański? Nie w kościele, a pod gołym niebem? – spytała zaciekawiona Wiktoria.
– Tak.
– Pięknie! – powiedziała z podziwem, kiedy przeszli przez salon i znaleźli się na tyłach domu. Na wprost widać było miejsce przyszłej ceremonii, ustawione krzesła, niewielki ołtarz, wszystko tonące w bieli i złocie. Jednak nie dałoby się zarzucić braku gustu twórcy tego dzieła, raczej dyskretny przepych. Po prawej stały okrągłe stoliki oraz podest na którym przygrywała orkiestra. Na lewo zebrali się przybyli już goście, stojąc w parach lub większych grupach, zajmując nieliczne sofy i częstując się zimnymi napojami.
Dziewczyna była zachwycona, za to Mateusz uświadomił sobie nagle, że prócz pary młodej, brata oraz dalekiej ciotki, nie zna nikogo z tych ludzi. Na szczęście Artur, ubrany w jasnoszary garnitur, z niedbale rozpiętą u góry koszulą, stał otoczony wianuszkiem najwyraźniej zachwyconych nim pań. Kiepskie to towarzystwo, ale zawsze towarzystwo.
Wiktoria skrzywiła się nieznacznie, gdy dotarło do niej w jakim kierunku zmierzają. Drugiego z braci darzyła jeszcze większą niechęcią, a to z pewnością z powodu kopniaka, którego skutki odczuwała do teraz. Nie robił na niej wrażenia jego urok niebezpiecznego chłopca, ciemne, prawie czarne oczy i lekko kpiący uśmiech.
Za to Artur widząc ich, zamarł w pół słowa i wlepił zdumiony wzrok w kobietę w czerwonej sukience. Rozpoznał ją bez problemu.
– Jesteśmy – Mateusz przywitał się z nim silnym uściskiem dłoni. Połowa pań dostała nagle rozbieżnego zeza, nie mogąc się zdecydować, który z mężczyzn jest atrakcyjniejszy i godzien uwagi.
– Całe szczęście, bo zaczynałem się bać, że nie dotrzecie. To mój brat Mateusz i jego… – Artur zawiesił dwuznacznie głos – dziewczyna.
Twarz Wiktorii przybrała kolor nie mniej intensywny niż jej sukienka. Ten padalec ośmielał się zasugerować, że była w czymś rodzaju kochanki brata! Na dodatek spoglądał w jej oczy z bezczelnym rozbawieniem, z niezwykłą pewnością siebie oraz nieukrywanym podziwem. Gdyby nie to, że nie zwykła była się unosić, to powiedziałaby co myśli o takich insynuacjach.
– Widziałeś Ewkę?
– Tak. Wygląda bosko. Zresztą, sam zobaczysz za kilka minut.
– Faktycznie, przybyliśmy na ostatnią chwilę.
– A co? Mieliście małą przerwę po drodze? – zaczął się śmiać.
– Nie taką, o jakiej myślisz – odparła coraz bardziej czerwona dziewczyna. Zwłaszcza że nie do końca mówiła prawdę.
– Ten rumieniec wskazuje, że jestem blisko.
Nie odpowiedziała. Po prostu nie potrafiła znaleźć wystarczająco ciętej riposty, która jednocześnie nie byłaby obraźliwa.
Panna młoda okazała się niską, drobniutką brunetką, o szerokim uśmiechu i błyszczących szczęściem oczach. Podobna do braci, a jednocześnie zupełnie inna. Pan młody wyglądał zdaniem Wiktorii jak suchotnik, ale nie mogła nie zauważyć, z jakim uwielbieniem wpatruje się w przyszłą małżonkę.
Westchnęła z uniesieniem, gdy całą uroczystość zakończył romantyczny pocałunek i towarzyszące mu dźwięki skrzypiec. Kto jak nie ona, mógł docenić muzyczną oprawę uroczystości? Przez cały czas unikała spoglądania w kierunku Mateusza. Miała ochotę zapomnieć przez kogo i z jakiego powodu tu się znalazła. Nie zwróciła również uwagi na pełen żaru wzrok Artura. Dała się ponieść emocjom i z prawdziwym wzruszeniem podziwiała całą ceremonię. Dłonie splotła, przytulając je do piersi i co chwilę uśmiechała się, nieświadoma tego, że mężczyzna siedzący obok cały czas ją obserwuje.
Nie wiedziała, że staje się dla niego coraz bardziej interesująca. Większość pań rozglądała się dookoła, taksując wzrokiem pozostałych gości. Panowie okazywali brak zaangażowania mniej ostentacyjnie. Tylko towarzysząca mu dziewczyna, dla której tak naprawdę młoda para była zupełnie obca, przeżywała to z takim uniesieniem.
– I już po wszystkim – szepnął, gdy zabrzmiała melodia marsza weselnego.
Wiki uniosła głowę i napotkała jego nieprzenikniony wzrok.
– Ależ skąd! To dopiero początek. Miłości, przyszłego życia, wspólnych marzeń. Kłótni, drobnych sprzeczek i tysiąca przyjemności. Jak możesz mówić, że już po wszystkim?
Zagapił się na nią.
– Miałem na myśli część oficjalną.
– Państwo młodzi z pewnością tak nie myślą – z uśmiechem podała mu rękę, pozwalając prowadzić się w stronę nowożeńców. – Nie kupiłeś żadnego kwiatka? – spytała zaniepokojona.
– Nikt nie kupił. Ewa poprosiła gości, by pieniądze przeznaczone na kwiaty podarowali potrzebującym.
– Tak? A komu ty wrzuciłeś przysłowiowy grosik? Ofiarom przemocy finansowej?
Udał, że nie dosłyszał drwiny w jej głosie.
– Jeszcze nie zdążyłem tego zrobić.
– Prezentu również nie masz, prawda?
– Mam.
Wyjął z wewnętrznej kieszeni marynarki płaską, dość sporych rozmiarów kopertę.
– Pieniądze? Tak banalnie?
– Nie, nie pieniądze. Ewa i jej mąż są fanami piłki nożnej. To są dwa bilety na finał przyszłych mistrzostw świata.
Trzeba przyznać, że tym razem ją zaskoczył. Widać nie tylko gruntownie przemyślał sprawę prezentu, ale i dołożył wszelkich starań, by osiągnąć założony cel.
– Przypuszczam, że trudno było je zdobyć?
– Jak cholera.
– Chyba nie zabrałeś ich komuś siłą? – zaniepokoiła się.
– Nie kurczaku – roześmiał się. – Nikogo nie pobiłem, nikogo nie zabiłem, nawet o zgrozo, nikomu nie groziłem w związku z tym bronią. Zapłaciłem za nie. Słono.
Pochlebił mu podziw, który po raz pierwszy wyczytał w jej oczach. Nagle zapragnął, by takich momentów było więcej. Znacznie więcej. Na razie jednak dotarli do państwa młodych. Przedstawił Wiktorię i zmieszał się pod wpływem pełnego zdumienia wzroku Ewy. Chyba dlatego, że była pewna, iż pojawi się sam.
– Mój mąż – westchnęła Wiktoria z uniesieniem. – Jak to pięknie zabrzmiało w ustach twojej siostry. I jak dumnie.
Nie widział w tym nic zachwycającego. Ani trochę nie potrafił zrozumieć jej podziwu. Co u diabła te baby miały z tym małżeństwem? Związek pozostawał związkiem, bez względu na puste słowa przysięgi. Tak przynajmniej uważał.
– Chciałabyś wyjść za mąż?
– Oczywiście.
Zaskoczyło go przekonanie z jakim to powiedziała.
– To jeden papierek więcej i zmiana dokumentów. Tylko tyle – wzruszył ramionami.
– Jakoś nie oczekiwałam, że zrozumiesz.
– Bo co?
– Znasz w ogóle znaczenie słowa związek czy miłość?
Jaka ona potrafiła być wkurwiająca, gdy stała tak naprzeciwko, z lekko przechyloną głową, patrząc na niego z niezwykłą powagą.
– Zawsze chodzi tylko o seks. Krótkie bzykanko na jedną noc lub nieco dłuższą przygodę. Do tego nie potrzeba się żenić.
Odsunął krzesło, by mogła usiąść. Ich stolik znajdował się niedaleko podestu z muzykami, którzy właśnie grali coś z jazzowych klimatów. Jako jedni z pierwszych, zajęli miejsca.
– Potrzeba – zaprzeczyła z ogniem. – To zależy jedynie od człowieka. Ja nie poszłabym do łóżka, z mężczyzną, który nie byłby moim mężem.
– Hę? – Mateusz zamarł w bezruchu i wlepił w nią zdumiony wzrok. Zaraz, z tego co powiedziała, można wywnioskować…
– Nie pierdol! Nigdy się nie pieprzyłaś? – spytał, a w jego głosie pobrzmiewało tak autentyczne zdumienie, że Wiki się roześmiała. Jednak nie zdążyła zrobić nic więcej, bo tuż obok pojawił się Artur.
– Dziwnie wyglądasz – powiedział do brata, przyglądając mu się podejrzliwie. – Coś się stało?
Choć nigdy nie miała powodu, by wstydzić się wartości, które wyznawała, tym razem miała nadzieję, że Mateusz nic nie powie.
– Nie – mruknął. – Głodny jestem.
Skłamał. Właściwie zupełnie nie chciało mu się jeść. Siedział i wpatrywał się w dziewczynę, która rozglądała się dookoła z ciekawością. Jeśli mówiła prawdę… Jasny gwint! Taki towar, a na dodatek nieużywany! Pomacał kieszeń. Wyczuł dwie małe, okrągłe pigułki i od razu się podniecił. 

link do części IV - klik

9 komentarzy:

  1. A tu się Mateuszkowi trafił egzemplarz trudny do zdobycia ;) ale możliwy. Fajne opowiadanie takie bijące kontrastem bohaterów on prymityw, a ona mająca swoje zasady życiowe. Mam takie dziwne wrażenie, że on jej tej tabletki nie da ale to tylko tak mi się jakoś nasunęło.:)

    Weroniś :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne! Z każdą częścią jest coraz ciekawsze. :) Pozdrawiam, N.

    OdpowiedzUsuń
  3. No to teraz pozostaje liczyć, że byłaś konsekwentna i kolejna część za dwa dni :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Kolejna część jutro czy w sobotę?:) opowiadanie zaskakujące ale osobiście wole "On"

    OdpowiedzUsuń
  5. o jeju, wszystkie twoje opowiadania są wręcz boskie, a to w niczym im nie ustępuję! Nie wiem skąd bierzesz na to wszystko pomysły, ale mam nadzieję, że nigdy ci ich nie zabraknie, i takich cacuszek powstanie jeszcze więcej! czekam z okropnym przejęciem na ciąg dalszy!

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajne ale ja też wolę On

    OdpowiedzUsuń
  7. A mnie się wydaje, że tabletki ona da i Mateuszowi i Arturowi. No bo niby czemu on ma 2 pigułki ? :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dodasz dziś kolejną część?

    Z O

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.