Z najlepszymi życzeniami dla jednej z czytelniczek. Uśmiechu, szczęścia, piniąchów i poranków pełnych słońca!!! No i oczywiście upojnego seksu co noc!!! Życzy - Babeczka.
Poza tym, mam do Was małe pytanie. Na prośbę innej z czytelniczek. W końcu mojego bloga czytają głównie baby ;-) Mianowicie czy możecie polecić jej szpital z porodówką w okolicach Chodzieży? Jakieś opinie, zalety, wady, może dobry lekarz lub położna? Te ostatnie na piriva, chętnie przekaże, ale całą resztą można już się podzielić w komentarzach.
Link do części IV - klik
Ciemniejsza strona księżyca V
Obudził ją szmer
rozmowy.
Uniosła głowę i
rozejrzała się dookoła nieprzytomnym jeszcze wzrokiem. Przy kuchence dostrzegła
smukłą sylwetkę Anny.
– Wróciliście? –
spytała, szeroko ziewając. Leżała całkiem naga, w pomiętej i przepoconej
pościeli.
– Tak. Krzysiek
zdobył rzecz, która była mu potrzebna. A dla Stefana nie ma ucieczki przed
samym sobą. Ten wróg znajdzie go wszędzie.
– Coś o tym wiem –
mruknęła z kwaśną miną Katja i wstała, otulając się prześcieradłem. W tej samej
chwili do pokoju wszedł Łowca.
Zerkał na nią
podejrzliwie, jakby wiedział, co zrobiła wczorajszego wieczoru.
– Nie gap się tak.
Pozwoliliście mi przenocować.
– Jest prawie
południe.
– I co z tego? –
wzruszyła ramionami. Miała szaloną ochotę odrzucić prześcieradło i stanąć nago
pośrodku pokoju, jedynie po to, aby go zirytować. Ale nie byli sami.
– Jesteś tu
wystarczająco długo, by zdecydować, co powinniśmy robić dalej – oznajmił sucho.
– Ubierz się i porozmawiamy.
Zaklęła w duchu.
Pragnęła nacieszyć się jeszcze swoim wilkołakiem, spędzić z nim kilka upojnych
nocy, a dopiero potem go zabić.
– Zbliża się pełnia,
za wiele nie zdziałamy.
– Jak się ulotni i
ruszy w świat, też za wiele nie zdziałamy.
– O, nie! Nie bój
się. Na pewno nie ucieknie.
– Bo?
– Bo ja to mówię.
Zniknęła w drzwiach
łazienki, by uciąć dalsze pytania. Po drodze chwyciła sukienkę, niedbale
przewieszoną przez poręcz krzesła. Tę w kolorze wina.
Gdy wyszła, napotkała
oskarżycielskie spojrzenie Łowcy. Anna zniknęła, więc chyba dołączyła do swego
ukochanego na werandzie.
– Coś ukrywasz! –
wysyczał, podchodząc bliżej.
– Ja? – zrobiła
niewinną minkę. – Skądże! Sam zobacz! – I podniosła do góry spódnicę, doskonale
zdając sobie sprawę, że pod spodem nic nie ma.
Ani drgnął. O ile to
możliwe, skamieniał jeszcze bardziej. Doskonale nad sobą panował, choć po
oczach widziała, jak jest wściekły.
– Nie poniżaj się.
Ciało jak ciało, każda takie ma.
Co za skurwysyn!
– Czekaj – odparła
słodziutko, mrużąc oczy. – Jeszcze odszczekasz te słowa.
– Czyżby?
Ten mężczyzna był
niczym drzemiący wulkan. Wiele by dała, by to ona mogła obudzić go do życia.
Wtedy seks z nim byłby cudowniejszy niż ten ubiegłej nocy.
Albo gdyby mogła to
zrobić z nimi obydwoma na raz. Jeden brałby ją od przodu, drugi od tyłu…
Katja zarumieniła się.
To marzenie było akurat niemożliwe do spełnienia.
Pełne irytacji
prychnięcie Łowcy oznajmiło, że coś z tych myśli musiało odbić się na jej twarzy.
– Jak chcesz to
może cię przelecieć nawet całe stado wilkołaków, mnie w to nie mieszaj.
Chwyciła butelkę z wodą
i wyszła na werandę. O dziwo, nikogo tam nie było.
– Ulotnili się, a
mieliśmy porozmawiać.
– Ja jestem.
– Tego nie trudno
zauważyć.
Nie miała ochoty z nim
dyskutować. Miała ochotę się z nim kochać. Rozsiadła się w wiklinowym fotelu i
pomyślała z niesmakiem, że jest zdrowo porąbana. Przecież sądziła, że to ojciec
Stefana jest kochankiem idealnym. Po co jej kolejny?
Było cudownie, wspaniale.
Ale wciąż pozostał pewien niedosyt. Malutkie marzenie, by dostać więcej i
mocniej. Nie chodziło o to, że była nienasycona.
Pragnęła kochać się z
wilkołakiem. W jego prawdziwej postaci, przy pełni księżyca. Która wypadała
jutrzejszej nocy.
Gdyby ta kara, o której
wspomniał, pokrywała się z jej fantazjami, to byłoby cudownie. Trzy szalone
noce i potem mogłaby zgodnie z obietnicą wypełnić zadanie, zainkasować
należność i dalej ruszyć w świat.
A wilkołak? No cóż… Nic
nie trwa wiecznie. Albo ona go zabije, albo on zabije ją. Trzeciej możliwości
nie było, choć przez króciutką chwilę miała nadzieję na coś więcej. Uśmiechnęła
się z przekąsem. Niby na co? Na małe stadko wilkołacząt, podobnych do tatusia i
mamusi? Domek w lesie i rodzinne wypady przy pełni księżyca?
Nigdy w życiu!
– Nie wiem
dlaczego, ale nie podoba mi się to, co widzę w twoich oczach.
– I co z tego? –
wzruszyła ramionami. – Nie zajmuj się moimi myślami, tylko szykuj się do bitwy
za dwie noce.
– Co zamierzasz?
Nie mogła się przecież
przyznać, że już raz posłużyła się czarami, by zwabić wroga do siebie i kochać
się z nim.
– Złapać i
wyrecytować kilka zaklęć. Po czym bestia stanie się potulnym barankiem, jego
synek odjedzie ze swą ukochaną w stronę zachodzącego słońca, a ja zainkasuję
pieniądze i ruszę w przeciwną. A ty z czystym sumieniem wrócisz do bractwa i
dalej zajmiesz się tępieniem zła na tym cudownym świecie – roześmiała się
perliście. – Fajny pomysł?
– Brak szczegółów.
– Po prostu musisz
mi zaufać.
Skrzywił się. Ale nie
podjął tematu.
Katja odwróciła twarz w
kierunku słońca. Przymknęła oczy, delektując się ciepłem, które pieściło jej
skórę. I z nagłym żalem pomyślała, że wielka szkoda, iż tak naprawdę należy do
mroku, a nie do światła. To nie była kwestia wyboru. Od samych narodzin skazano
ją na taki los.
– Mój ojciec… –
zaczęła z wahaniem. Potem podjęła z determinacją, nie otwierając oczu. – Miałam
ten sam problem, co Stefan.
Nie przerwał jej.
– Matka była jak
najbardziej normalna, ojciec za to… – wykrzywiła twarz. – Nie potrafiłam z nim
walczyć.
– Nie wyczuwam w
tobie nic ze stwora ciemności.
Tym razem na niego
spojrzała. Ze smutkiem w przygaszonych oczach, z dziwnym zmęczeniem, które tak
bardzo do niej nie pasowało. Nie wyglądał na rozwścieczonego tym wyznaniem. Był
raczej zamyślony.
– Uwięziłam swą
drugą naturę głęboko, bardzo głęboko. Pomogła mi w tym magia. A nienawidzę jednego
i drugiego – dopowiedziała z niezwykłą zaciętością.
– Nie sądziłem, że
to możliwe?
– A ja sądziła, że
gdy usłyszysz prawdę, od razu się na mnie rzucisz…
Lekko się uśmiechnął.
– Wiedziałem o
tym.
– Wiedziałeś? – Po
raz pierwszy wyglądała na tak zaskoczoną. Bo i była. Jej najgłębiej strzeżona
tajemnica, największy sekret, a on tak po prostu…
– Niemożliwe! –
wybuchła.
– Uznaliśmy, że
dopóki panujesz nad sobą i nie latasz z owłosionym zadkiem po lasach podczas
pełni księżyca, to nie będziemy na ciebie polować.
– A potem wezwałeś
mnie, bym pomogła w pokonaniu pobratymca?
– Wiedziałem, że
sobie poradzisz. I uprzedzam pytanie, bractwo nic o tym nie wie. Zapomniałem
jednak o jednym. Że przysłowiowo, wilka zawsze będzie ciągnęło do lasu.
Podniosła głowę,
zaciskając jednocześnie palce na twardych poręczach.
– Pozwól mi choć
raz – poprosiła cicho. – Potem zrobię to, po co mnie wezwaliście.
– Jedna noc?
– Jedna.
– Dziś pełnia.
– Tym lepiej.
Miała absurdalną
nadzieję, że jej zabroni. Może zaproponuje swoją własną kandydaturę. Ale
Krzysiek siedział nieruchomo, patrząc na nią nieprzeniknionym wzorkiem.
Siedział i myślał, jak cholernie szkoda, że ta piękna kobieta była tak bardzo
dla niego nieosiągalna. Łowca i wiedźma, która na dodatek była córką wilkołaka?
Nie byłoby miejsca na ziemi, w którym mogliby się ukryć. Cały świat przeciwko
nim.
Nie był na to gotowy.
Ona tym bardziej.
– Masz jedną noc –
powiedział cicho, w pełni świadomy tego, co zamierzała zrobić. – Ale proszę,
uważaj na siebie.
Po raz pierwszy zobaczył,
jak szczerze się uśmiecha. Bez wyrachowania, bez drwiny czy pogardy. I po raz
kolejny pożałował, że nie pocałował jej, kiedy miał na to okazję.
Być może wtedy nie
podjęłaby ryzyka. Nie zdecydowała się na tego drugiego.
Być może.
***
Udawanie bezbronnej i
słabej przyszło jej z wyjątkową łatwością.
Stała, przywiązana do
drzewa, patrząc na siedzącego naprzeciwko mężczyznę, o błyszczących niczym u
dzikiej bestii ślepiach.
Tej nocy księżyc
świecił wyjątkowo jasno.
Wiedziała, że się
przemieni. Nadeszła noc, podczas której żaden wilkołak nie mógł oprzeć się zewowi
swej prawdziwej natury.
Od samego początku
wiedziała, co będzie karą, którą dla niej obmyślił. Dlatego bała się i
jednocześnie czuła prawdziwy dreszcz ekscytacji. Nie protestowała, choć
wystarczyłoby jedno małe zaklęcie. Nikt, nawet Łowca, nie zdawał sobie sprawy
jak była silna.
A teraz naga, skrępowana,
bezwolna. Zdana na łaskę potwora. Niech dalej tak sądzi.
– Na co czekasz? –
spytała, prowokując go spojrzeniem.
Wstał i wyprostował
się. Również był nagi. Jego ciało niemal lśniło w promieniach księżyca,
sprawiając niesamowite, przerażające wrażenie.
– Potrafiłabyś się
uwolnić, prawda?
Wzruszyła ramionami.
– Może tak.
Podszedł bliżej.
Palcami uszczypnął jeden ze sterczących, różowych sutków.
– Mnie się nie
boisz. Ale co powiesz na tego drugiego? Na potężne, owłosione cielsko potwora?
Zadrżała. Jednak nie ze
strachu, a z podniecenia.
– Jak masz na
imię? – spytała cicho, próbując uspokoić burzę, którą wywołało jego pytanie.
– Zack.
– Chcesz mnie
zabić?
– Nie – oblizał
się, kładąc dłonie na jej biodrach. – W żadnym wypadku!
– Czy to twój
sposób ukarania mnie?
– Zobaczysz.
Cofnął się. Jego oczy
błyszczały coraz mocniej, wręcz jaśniały blaskiem podobnym światłu księżyca.
Przemiana się
rozpoczęła.
Zafascynowana patrzyła
na coś, co mogła podziwiać po raz pierwszy w życiu. Powolną i bolesną
metamorfozę nie tylko ciała, ale i umysłu.
Jednak coś jeszcze
zwróciło jej uwagę. Odwróciła głowę i spojrzała na skraj polany.
Przerywać w takim momencie ?! To istne tortury babeczko :/ K :)
OdpowiedzUsuńPrzerywanie w takim momencie powinno być zabronione i ścigane z urzędu :)
OdpowiedzUsuńOj Babeczko... :D do piekła pójdziesz za kończenie w takim miejscu! To niedozwolone!
OdpowiedzUsuńAle ogólnie świetny tekst :) podoba mi się :) Buziaki :-* / N.
Świetna... Część. Nie mogę się doczekać następnej części. Jest niesamowitą ze wymyslasz takie opowiadania. Gratuluje. Miłego dzionka życzę. :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę ge nial ne! Już czekam (nie)cierpliwie na ciąg dalszy.kogo chowasz na skraju polany? Stado wilkolakow? Czasem czuję , że my, Twoi czytelnicy jesteśmy jak te ptaki z bajki o rybce Nemo.Daj.daj.daj.daj.ale spoko.dasz, kiedy uznasz, że jest ok.pozdrawiam.marek
OdpowiedzUsuńP.S. od Marek: ponawiam pytanie, ale jak nie chcesz to nie musisz odpowiadaćznasz twórczość Nory Roberts?bardzo podobny jest ten styl pisania, ktory bardzo mi się podoba.a co sądzą inni Twoi fani? Chociaż Twoje pisanie Babeczko jest znane jako "babeczkowy styl".raz jeszcze pozdrawiam.marek
OdpowiedzUsuńZnać znam, choć przyznam, że wiele jej książek nie przeczytałam. Za to film "Pod niebem Montany" bardzo mi się podobał :-)
UsuńSerio podobny? Chyba powinnam się czuć zaszczycona :-)
Serio.serio. ja łykam te książki namiętnie. Ten film też widziałem,ale jak to zwykle bywa ,książka jest lepsza, pełniej oddaje emocje bohaterów.na AXN ie często lecą te filmy. 3maj się ciepło. Pozdrawiam.marek
UsuńP.
OdpowiedzUsuńCholera jasna! Rozpalasz człowieka tymi opowiadaniami! ;)
OdpowiedzUsuńAnna M.
Czekam czekam czekam! Nie poganiam, bo im mniejsza presja tym lepsze opowiadania. To jest... elektryzujące.
OdpowiedzUsuńPamiętaj, że mimo wszystko wierne czytelniczki (jak i czytelnicy oczywiście) zawsze będą z Tobą. Dlatego resztą sie nie przejmuj, po co psuć sobie krew.
Pozdrawiam serdecznie!
Aga :)
Nie mogę się doczekać następnej części!! <3
OdpowiedzUsuńDziś wtorek, a tekstu "ani widu ani słychu" :(
OdpowiedzUsuńUmowy chyba żadnej nie było na kiedy miał być ciąg dalszy.bedzie gotowe to przeczytamy.na dobre rzeczy warto poczekać. Pozdrawiam.marek
Usuń