Tak słucham tych polskich komentatorów i słucham, i dochodzę do takich wniosków. Niedługo będziemy chwalili się w następujący sposób: w drużynie Ghany gra Bungu Mungu, którego dziadek pożarł polskiego misjonarza, mamy więc wyraźny rodzimy akcent na tych mistrzostwach. Albo: w drużynie Korei gra Gin Won Luj, którego matka przespała się z polskim marynarzem. I tym podobne kwiatki. Może to dziwne, ale mnie nie satysfakcjonują pienia pełne zachwytu nad niejakim Klose, tylko dlatego, że urodził się w Opolu. I co z tego? Ani nazwisko polskie, ani Polakiem nie jest. Nie rozumiem więc szału w gaciach prowadzących dyskusje na antenie. O mało co, nie posikają się z emocji. Jeśli jedynym powodem do dumy ma być dla nas, że jakiś niemiecki piłkarz urodził się w polskim mieście, to sorry, ale zaczynam się wstydzić, że jestem Polką.
Swoją drogą, ostrzegam, że poniższe opowiadanie nie jest dla osób poniżej 18 lat. Jeszcze ta część ujdzie, ale kolejna... :-) Nawet zastanawiałam się, czy nie zrezygnować z opublikowania jej?
Link do części III - klik
Ciemniejsza strona księżyca IV
Siedziała na werandzie
małego domku i zamyślona obracała w dłoniach metalowe kajdanki. Rzuciła już odpowiednie
zaklęcie, wystarczająco potężne, by nieprzyjaciel nie dał rady go pokonać.
Wciąż był wrogiem.
Przed samą sobą
niechętnie przyznała, że ją zauroczył. Zafascynował. Płonęła na samo
wspomnienie ognia w ciemnych oczach.
– O czym myślisz?
Głos był łagodny,
melodyjny. Katja z niechęcią wyrwała się ze świata marzeń i spojrzała na
kobietę, która właśnie zajęła miejsce obok.
– O wielu rzeczach.
– O moim bracie?
– O twoim bracie?
– zdumiała się. I nagle wybuchła śmiechem. – Nie laleczko, nie o nim.
– O tym drugim?
Spodobał ci się, prawda?
Wypowiedziane przez
Annę, ni to pytanie, ni to stwierdzenie, zdumiało ją.
– Nie tylko na
ciebie tak działa – odpowiedziała tamta cicho, pochylając głowę. – Podczas
pierwszego i jedynego zresztą spotkanie, mnie również zauroczył. To było
głupie, niepotrzebne, ale nie potrafiłem się temu oprzeć.
Hm. Czyżby nie urok
osobisty, a rodzaj czarów? Nie, nie przypuszczała.
– Nie mam w
planach samobójstwa – odparła krótko. – To morderca. Bez skrupułów, bez
sumienia, bez jakichkolwiek ludzkich uczuć.
– Słyszałam, że miałam
być przynętą?
– Miałaś. Teraz to
już niepotrzebne. O ile dobrze zrozumiałam, wyjeżdżacie dziś wieczorem?
– Tak. Pewnie
wrócimy dopiero pojutrze. Nadchodzi pełnia i Krzysiek woli wywieźć nas w
bezpieczne miejsce.
Katja nie spytała gdzie
dokładnie. Szczerze mówiąc było jej to najzupełniej obojętne.
– Co zamierzasz?
Zawahała się jedynie
przez moment.
– Kochać się z
nim.
O dziwno, Anna wcale
nie wybuchła oburzeniem, nie rozgniewała się czy zniesmaczyła. Westchnęła
przeciągle i splotła obie dłonie na kolanach.
– Czy to
bezpieczne?
– Tobą przekąsiłby
zaraz po zakończeniu. Ja mogę się okazać ciężkostrawna.
– Jesteś pewna?
– Tym razem nie
potrafię się oprzeć pokusie – Katja ujęła w swoje opalone dłonie, smukłe ręce
dziewczyny i spojrzała na nią bardzo uważnie. – Nie powiesz im, prawda?
– Nie. Uporasz się
z tym do naszego powrotu?
– Taką mam
nadzieję.
– To dobrze. I tak
z ledwością ubłagałam brata, by zgodził się na twoją pomoc.
– Nawet nie wiesz,
jak bardzo zadziwiła mnie jego obecność.
– Co nieco wiem.
– Mam doskonały
pomysł i odpowiednie zaklęcia. Muszę jedynie spełnić swą fantazję. Potem będę
mogła go zabić i zdjąć klątwę. Masz na to moje słowo.
– Krzysiek
twierdzi, że nie warto ci ufać.
– A ty?
Anna podniosła głowę i
posłała jej smutne spojrzenie.
– Choć to okropne
i cholernie się tego wstydzę, ja ci zazdroszczę. Dbaj o siebie wiedźmo.
Katja jeszcze długo
siedziała samotnie na werandzie opuszczonego domku. Cały plan krystalizował się
w jej głowie, każdy szczegół był kilkakrotnie poddawany ocenie. W końcu wstała
i strzepnąwszy niewidzialny pyłek ze spódnicy, weszła do środka. Doskonale zdawała
sobie sprawę z tego, że obserwuje ją para pałających żądzą oczu, potwór,
którego zamierzał uczynić swym kochankiem.
***
Bardzo powoli powracał
do realnego świata. Początkowo zamazane nieostre kształty, nabierały
wyrazistości i barw. Dopiero gdy oczy przyzwyczaiły się do półmroku panującego
w niewielkim pokoju, poczuł, że ma skrępowane ramiona. Plecami opierał się o
niewielki słup, a wykręcone do tyłu ręce skuwały kajdany.
Uśmiechnął się z
pogardą. Czy naprawdę ktoś myślał, że to zdoła go powstrzymać? Głupcy! Po
trzykroć, głupcy!
Powoli wstał, prostując
się i rozciągając mięśnie. Był na wpół nagi, nie licząc wytartych jeansów,
które miał na sobie. Zniknęła koszula, buty i kowbojski kapelusz. Odrobinę go
to zirytowało, ale jeszcze nie poczuł się zaniepokojony. Bo na co komu było
jego ubranie?
Napiął mięśnie, ale
kajdany ani drgnęły.
To go zadziwiło. Przez
chwilę trwał w bezruchu, potem ponowił próbę. Lecz i ona zakończyła się
fiaskiem.
Coś tu cholernie nie
pasowało!
Jeszcze raz, teraz musi
się bardziej postarać. Czuł, jak po policzku spływa mu stróżka potu, jak
zagryza zęby z taką siłą, że kaleczy własne usta. I znów przegrywa…
Drgnął, gdy usłyszał
ciche skrzypienie otwieranych drzwi. Do środka weszła kobieta spotkana
wczorajszego popołudnia w barze. Nie wydawała się zaskoczona jego widokiem.
Przeczucie podpowiedziało mu, że być może dlatego, iż sama go tu uwięziła. Kruczo
czarne włosy opadały aksamitną falą na plecy, a sukienka w kolorze wina, więcej
odkrywała niż zasłaniała, nie pozostawiając zbyt wielkiego pola dla wyobraźni. Pod
połyskliwą tkaniną wyraźnie rysowały się pełne piersi i nabrzmiałe sutki.
Smukłość opalonych nóg podkreślały zgrabne pantofle, na niebotycznie wysokim
obcasie.
Była piękna! Przełknął
ślinę, na chwilę zapominając o swym upokarzającym położeniu. U góry, tuż pod
sufitem, łopaty wolno obracającego się wiatraka, mieliły z wysiłkiem ciężkie,
przedburzowe powietrze. Gdzieś, z oddali, dobiegały pomruki zbliżającej się
nawałnicy. Choć słońce jeszcze świeciło, z trudem przebijając się przez zasnute
mlekiem niebo, to w pokoju z minuty na minutę robiło się coraz ciemniej.
Usiadła w fotelu,
zakładając nogę na nogę i nie odrywając od niego wzroku. Przez bardzo długą
chwilę panowało milczenie, zakłócane tylko szumem wentylatora. Czuł jak po
karku spływa mu strużka potu, jak niepokojąco napina się materiał zbyt mało
elastycznych jeansów.
– I co teraz
powiesz mi o strachu? – Miała spokojny, lekko ochrypły głos. Seksowny i
podniecający.
– To ty się mnie
boisz.
– Skąd to
przypuszczenie?
– Skułaś mnie.
– To nie tak… -
roześmiała się cicho. – Zresztą zobaczysz.
Nie odpowiedział. W
napięciu śledził każdy ruch, każdy gest. Głośno przełknął ślinę, gdy wstała i
powoli podeszła bliżej. Czuł jej zapach, podniecającą mieszankę kobiecego potu
i perfum o nucie pomarańczy. Szarpnął się, ale kajdany utrzymały go na miejscu
i tylko mocniej wpiły się w nadgarstki.
– Nie trudź się.
To na nic. Rzuciłam na nie odpowiedni czar.
Starała się ze spokojem
wypowiadać te słowa, ale widok pół nagiego mężczyzny, działał na nią z niespotykaną
siłą. Była tak bardzo rozpalona, że niemal czuła strużkę wilgoci spływającą po
wewnętrznej stronie uda. Nie mogła go jednak uwolnić, jeszcze nie teraz. Gdyby
tak uczyniła, to być może pierwszą rzeczą jaką by zrobił, byłoby przegryzienie
jej gardła. Ale mogła w inny sposób pokonać bestię… I zaspokoić własne
pragnienia.
Z jego ust wydobył się
głuchy, gardłowy pomruk. Wargi rozchyliły się, odsłaniając ostre zęby, oczy
zalśniły nieludzkim blaskiem. Ale zbyt dobrze panował nad przemianą, by móc
pozwolić przejąć władzę swemu drugiemu ja. Zresztą tym razem chciał być w pełni
świadomy każdej upływającej minuty, każdej sekundy.
Znajdowała się teraz
niemal na wyciągnięcie ręki. A on nie mógł jej dotknąć! Zaczął szarpać
krępujące go więzy, wić się niczym w paroksyzmie bólu, ale nic to nie dało.
Krzyczał, wył, miotał groźby i obelgi, ale kajdany były niepokonane.
Zdesperowany, zdecydował
się na przemianę. Jednak choć czuł swe drugie ja tuż pod skórą, nie mógł się
przekształcić. Czarodziejskie więzy i w tym mu przeszkodziły.
Stała w bezruchu,
czekając aż się uspokoi. Muskularne ciało błyszczało od potu, spodnie
wybrzuszyły się pod wpływem wspaniałej erekcji, a w oczach widziała wściekłość
i żądzę.
– Wiedźma –
wycharczał zmęczony tym nagłym napadem.
– Owszem, ale
musisz przyznać, że piękna. – To mówiąc, zsunęła sukienkę, zostając w skąpej,
seksownej bieliźnie. Przełknął głośno ślinę, ale nic nie powiedział. Poczuł
fizyczny ból nabrzmiałego, spragnionego pieszczot członka, którego w dodatku
uciskał ciasny materiał ubrania.
– No powiedz to! –
prowokowała, podchodząc jeszcze bliżej. Jednocześnie ręką dotknęła nagiej skóry
jego brzucha. Potem pieszczotliwie przesuwała nią coraz niżej, by po chwili
powrócić do punktu wyjścia. – Powiedz, jak bardzo tego chcesz!...
Nie miał więcej sił na
bunt. Nie miał jej nawet na okazanie buzującej w całym ciele wściekłości. Zamknął
oczy i pozwoliłby delikatny dotyk kobiecej dłoni dostarczył przedsmaku raju.
– Nie tak szybko –
wymruczała mu do ucha. Jej ręka niebezpiecznie zbliżyła się do nabrzmiałej
męskości, powoli odpięła zamek spodni, by następnie pozwolić im opaść do
kostek. Potem zsunęła bokserki, jednocześnie pieszcząc umięśnione, mocno owłosione
uda.
Teraz był całkiem nagi,
skrepowany, oddany na łaskę i niełaskę nieznajomej. Coś mu mówiło, że przybyła
tutaj by go zabić. Zresztą, on miał podobne zamiary. Ale oboje ulegli czemuś
nowemu, innemu i całkiem niespodziewanemu.
Otwarł oczy i z
zapartym tchem śledził wzrokiem każdy jej ruch. Kobieta pozbyła się bielizny i
usiadła w fotelu naprzeciwko, rozsuwając szeroko nogi. Teraz mógł w całej
okazałości podziwiać cudownie różowe, rozkoszne zakamarki jej ciała.
Ona również była
podniecona. Musiała z całej siły panować nad sobą, zwłaszcza gdy stał przed nią
całkiem nagi, z nabrzmiałym, sterczącym członkiem i nieopisanym, wręcz
zwierzęcym pożądaniem w oczach. Powoli wsunęła palec do swego wilgotnego
wnętrza, wyrywając z jego ust nieludzki skowyt. Szarpnął się jeszcze raz, ale
nie bała się, że zdoła się uwolnić. Ta magia była zbyt potężna.
Przymknęła powieki i
zaczęła poruszać dłonią, raz głębiej, raz płycej. Drugą ręką przesuwała po
swoim ciele, pieszcząc własne piersi, ugniatając albo szczypiąc sterczące
sutki. Pragnęła zakończenia, ale jeszcze większą rozkoszą napełniało ją samo przedłużanie
czasu oczekiwania. I widok mężczyzny, skrępowanego, podnieconego do najwyższych
granic, z blaskiem szaleństwa w spojrzeniu.
W końcu wstała i
podeszła do więźnia. Wodził za nią wzorkiem, ani na chwilę nie spuszczając z
oczu. Powoli, bardzo powoli przyklęknęła, przesuwając dłonią po rozpalonej
skórze, delikatnie muskając owłosioną pierś. Czubkiem języka dotknęła
nabrzmiałej męskości. Poczuła jak po raz kolejny naprężył ciało.
– Uwolnij mnie!
Uwolnij mnie to pokażę ci… – przerwał, bo stanowczym ruchem wsadziła sobie jego
ogromnego członka do ust, aż po same jądra. Zajęczał przeciągle i poruszył
biodrami, domagając się więcej. Przez chwilę zatrzymała się w tej pozycji, a
jej wilgotne i ciepłe usta, dostarczyły mu niebywałej rozkoszy. Później
rytmicznie zaczęła ssać go, raz głębiej, raz płycej, dłonią pieszcząc
nabrzmiałe jądra. Ekstaza przezwyciężyła wściekłość, bo teraz pragnął już tylko
więcej i mocnej. To, że wciąż pozostawał skrępowany, przestało być źródłem
frustracji, a dostarczyło nowych, nieznanych bodźców. Pierwszy raz kochał się z
kobietą, która miała nad nim całkowitą przewagę. Mogła zrobić wszystko, nie
pytając się o zgodę i to właśnie tak niesamowicie go podniecało.
Katja przerwała i z pół
uśmiechem błąkającym się na ustach, wstała i spojrzała prosto w oczy wilkołaka.
Nie odezwała się; wszelkie słowa były zbędne. Teraz już mogła odważyć się na
coś, co wcześniej wydawało się czystym szaleństwem.
Pocałowała go.
Ocierając się
nabrzmiałymi piersiami o jego nagi tors, jedną dłonią wciąż pieszcząc twardego
i naprężonego członka, dotknęła ustami spierzchniętych i gorących warg.
Zareagował z siłą huraganu, wciskając swój język do środka i rozpoczynając
szalony, nieokiełznany taniec. Choć wciąż pozostawał skrępowany, to pocałunek
był gwałtowny, brutalny, niemal zwierzęcy. Przez chwilę miała ochotę uwolnić go
i zobaczyć, do czego jest zdolny. Ale szybko opanowała tę pokusę.
Z trudem oderwała się
od spoconego, muskularnego ciała i dała krok do tyłu. Z nieukrywanym podziwem
patrzyła teraz na swego więźnia, zafascynowana jego podnieceniem. Spoglądała w
nieludzkie oczy potwora, zamglone, pełne nieznanych uczuć i zwierzęcej chuci.
Odwzajemnił to spojrzenie, dysząc głośno, jak po jakimś koszmarnie
wyczerpującym wysiłku.
Chciała to zakończyć.
Była tak podniecona, że prawie nie panowała nad swoim ciałem. Pragnęła tylko
jednego – poczuć go w sobie!
Odwróciła się i
wypiąwszy tyłeczek, nadziała się na jego sterczącego penisa. Powoli, smakując
swą rozkosz, nie zważając na głośne jęki, dochodzące zza pleców, aż po samą
nasadę, aż do samego końca…
Krzyknęła, gdy wypełnił
ją całą. Potem oparła dłonie o krawędź krzesła i zaczęła się poruszać. Z całą
siłą nabijała się na jego sterczący członek, a jej piękna twarz wykrzywiała się
w intensywnie odczuwanej rozkoszy.
Oboje byli tak
podnieceni, że wystarczyło zaledwie kilka energicznych pchnięć, by nadszedł ten
najbardziej oczekiwany punkt kulminacyjny. Orgazm był nieprawdopodobnie mocny,
tak silny, że gdyby nie krzesło, o które się oparła, jej drgające konwulsyjnie
ciało nie zdołałoby zachować równowagi. Ochrypły męski głos, zmieszał się z
krzykiem kobiety, w niesamowitym, narastającym crescendo, gdy wilkołak z całej
siły naparł biodrami i trysnął do środka, gorącym, obfitym strumieniem.
Przez krótką chwilę jego
członek drgał w rozpalonej cipce, pompując wciąż nowe porcje spermy. Jednak
wycieńczona ekstazą kobieta, nie zdołała dłużej wytrwać w niewygodnej pozycji i
powoli osunęła się na ziemię, obracając się na plecy.
Leżała tak przed nim,
spazmatycznie oddychając, z szeroko rozłożonymi nogami ugiętymi w kolanach. Mógł
teraz podziwiać cienki, mleczny strumień, wypływający z jej wnętrza. Dysząc
głośno, osunął się na kolana, wciąż skrępowany, wciąż zniewolony.
Ale nigdy wcześniej w
całym swoim życiu, nie przeżył niczego podobnego…
Może i byłą wiedźmą,
czyhającą na jego życie, ale był całkowicie pewien, że jej nie zabije. Chciał
więcej! Mocniej! Dłużej!
Podniecenie minęło, ale
pozostało pożądanie, bezkresne jak ocean, nieskończone jak wszechświat.
Była jego i biada
komukolwiek, kto próbowałby to zmienić!
Nieświadoma tych myśli
Katja, uniosła się lekko na łokciach i spojrzała w jego stronę.
Przymknęła powieki i w
myślach wypowiedziała zaklęcie.
Musiała zaryzykować.
Krępujące go kajdany,
opadły na podłogę z głuchym odgłosem. Był wolny.
Nareszcie!
Potarł rany na
nadgarstkach i skrzywił się. Bolało. Przynajmniej za to musi ją ukarać.
Istniało tysiące różnych sposobów, każdy kolejny lepszy od poprzedniego.
Uśmiechnął się szeroko i wbił wzrok w kobietę, która wciąż jeszcze nie doszła
do siebie.
– Teraz jesteś
moja – powiedział cicho. – I nie pomogą ci żadne sztuczki z magią.
Pochyliła głowę na bok
i przyglądała mu się w milczeniu. W jej oczach widział głód, prawdziwe, niedające
się ukryć pożądanie.
– Masz siłę na
kolejny raz? – spytała drwiąco.
Wykrzywił się i wstał.
Z łatwością wyplątał się z opuszczonych spodni i podszedł bliżej. Jego członek
wcale nie stracił nic z swej sztywności. Był twardy, nabrzmiały i gotowy do
kolejnych igraszek. Jednak tym razem według scenariusza, który sam ułoży.
Pochylił się w wplótł
palce w jej długie włosy. Potem gwałtownym ruchem pociągnął do góry. Syknęła,
ale posłusznie wstała. Wtedy ją uderzył, z taką siłą, że poleciała wprost do
tyłu, na łóżko znajdujące się za jej plecami.
– Dziwka! –
wrzasnął.
Nie czekając na
reakcję, błyskawicznie doskoczył do niej i przydusił szczupłe ciało kobiety do
miękkiego materaca.
Nadal drwiąco się
uśmiechała. Jakby wiedziała, że i tak nie zrobi jej krzywdy. I miała rację.
Jakkolwiek brutalny by nie był, wszystko zmierzało do doskonale znanego finału.
Jego wściekłość, podniecała ją jeszcze bardziej. Nie był w stanie wywołać
uczucia strachu. Świadomość tego doprowadziła go do prawdziwej furii.
– Tym razem to
zdecyduję o wszystkim – wyszeptał jej na ucho, jeszcze mocniej dociskając nagie
ciało do łóżka. – Będziesz błagała o litość!
– Tak! – cichutko
westchnęła, czując twardość nabrzmiałej męskości, ocierającą się o wnętrze jej
ud, drażniące swym ogromem niezwykle wrażliwą, spragnioną dotyku łechtaczkę.
– Zerżnę cię
niczym sukę, którą jesteś! Będziesz wyła z bólu, cierpiąc… Ach! – zajęczał
przeciągle czując jak sztywny penis, zanurzył się niespodziewanie w rozgrzanym,
wilgotnym wnętrzu kochanki.
To prawda, że chciał ją
poniżyć, zniewolić, że chciał by była niczym bezwolna kukiełka w jego dłoniach.
Ale teraz, gdy całą sobą błagała, by w nią wszedł, gdy sama nadziała się na
jego sterczący w pełnej erekcji członek, przestało być to ważne.
Zaczął poruszać się z
nieujarzmioną dzikością, z wściekłością zanurzając się w aż po sam kraniec
ciasnej szparki. Ustami pieścił piersi, smakował rozgrzaną, pachnącą potem i
pomarańczą skórę. Jęczał, jednocześnie wsłuchując się w wibrujący mu w uszach
krzyk kobiety.
Druga natura pulsowała
w rytm każdego uderzenia, nie panował nad nią. Przemiana następowała powoli,
ale nie przeraziła Katji. Tak bardzo go pragnęła, nie ważne w jakiej postaci,
wilkołaka czy mężczyzny. To nie miało znaczenia, bo obaj pożądali jej aż do
utraty tchu. I ona pożądała ich obu.
Kiedy eksplodował w rozpalonym
wnętrzu, niemal stracił przytomność. Rozkosz rozlała się po całym ciele, niczym
nieujarzmiony przypływ, niszczący każdą barierę i docierający do każdego
zakątka. Drgające pod nim ciało kochanki, jeszcze bardziej ją spotęgowało, bo i
ona dotarła na szczyty ekstazy, niemal równocześnie z nim.
Było to krótkie, ale i
niesamowicie intensywne zbliżenie. Wyczerpujące tak bardzo, że jeszcze przez
dobre parę minut nie mieli sił na zmianę pozycji. Wciąż leżał z twarzą wtuloną
w kusząco miękką, spoconą szyję, z członkiem drgającym w mokrej od jego soków,
cipce.
– Oszaleliśmy! –
wyszeptała.
– Możliwe. – On
również nie miał siły, by wypowiedzieć te słowa na głos. – Ale musisz przyznać,
że to cudowne szaleństwo? I bynajmniej jeszcze nie skończyłem. A teraz czas na
karę, za to, że ośmieliłaś się mnie skuć.
Świetne opowiadanie, nie usuwaj go jestem ciekawa dalszego ciagu...i czy Krzysztof niespodziewanie wróci..i zastanie ich razem :D
OdpowiedzUsuńKategorycznie proszę o kolejną część ;) i bez żadnego ale. Piszesz bajkę dla dzieci, czy opowiadanie erotyczne ? Jak ktoś nie lubi fantasy to niech nie czyta i tyle. Nie zawsze opowiadanie będzie takie tju tju tju lekkie czasami musi być hardcorowe. Jak ja lubię czytać twoje opowiadania jak przyjdę z pracy :):) :)
OdpowiedzUsuńWeroniś :)
Zdaje mi się ze ten kawałek z opisem samego aktu, gdzie wilk olak był przykuty to czytałam na pokantnych
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu, ale kilka ostatnich opowiadań jest po prostu ... nudnych :-(
OdpowiedzUsuńOoo ... i mam kisiel:))))
OdpowiedzUsuńBabeczko nawet nie myśl o tym, żeby nie opublikować następnej części!!
Pozdrawiam K.
Każda następna część lepsza od poprzedniej ;)
OdpowiedzUsuńZ czymś mi się kojarzy fragment o tym skuciu kajdankami i kobiecie w czerwonej sukience...może miałaś to kiedyś w zapowiedziach? Nie wiem ;)
Genialne ;)
Anna M.
Babeczko, dodasz kolejną część jutro? Tak specialnie na moje urodziny ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Ada
Owszem, zresztą przy pierwszej części pisałam, że kawałek dałam kiedyś na pokatnych. Dam jutro, lecz wieczorkiem. W tej chwili zamiast poprawiać tekst piszę nowy, bo mnie natchnienie pcha do działania ;-)
OdpowiedzUsuńWybacz Babeczko, moje niedopatrzenie (zapomnienie). Pisz kiedy i co tam tylko chcesz ;) czekam cierpliwie ;)
UsuńAnna M.
Niesamowite! Z niecierpliwością czekam na więcej... Miłego, słonecznego dnia. Buziaki :) :-* / N.
OdpowiedzUsuń