Na początku z najlepszymi życzeniami urodzinowymi dla wiernej czytelniczki, która jakiś czas temu prosiła mnie o opowiadanie z żołnierzem w roli męskiej. Natchnienie dopisało, więc jest :-) Sto lat, a poza tym tego, czego pragniesz oraz tego, co jesteś w stanie sobie wymarzyć!!!
A pod drugie - najadłam się babeczek, popiłam piwem, daję tekst i idę maltretować ;-) ukochanego... Humor wrócił, trolle precz! A jak ktoś jeszcze zarzuci mi, że publikuję tylko wybrane komentarze dla sielskiego klimatu, to ostrzegam, że go wyśledzę przez ip i zapukam do drzwi, by skuć mordę...
Aha. Od dziś zapowiadam, że chamskich, oszczerczych komentarzy typu: idź krowy pasaj, nie będę publikować. Nie dam tej satysfakcji tym, którzy kryjąc się za anonimowością internetu próbują zepsuć mój humor czy obrazić moich czytelników. To moje podwórko i mam takie prawo. Zresztą o tym będzie następny post.
Aha. Od dziś zapowiadam, że chamskich, oszczerczych komentarzy typu: idź krowy pasaj, nie będę publikować. Nie dam tej satysfakcji tym, którzy kryjąc się za anonimowością internetu próbują zepsuć mój humor czy obrazić moich czytelników. To moje podwórko i mam takie prawo. Zresztą o tym będzie następny post.
Link do części III - (klik)
Siedem dni burzy (IV)
Dzień
5
Obiecane towarzystwo
przyjechało z samego rana, gdy Karolina jeszcze pochrapywała z nosem wtulonym w
poduszkę. Poprzedniego dnia do późna siedziała przed namiotem, gapiąc się w
rozgwieżdżone niebo i wspominając ostatnie wydarzenia.
Wspominała każdą
chwilę, każdy najdrobniejszy szczegół. Niektórymi się wręcz delektowała.
Pewnie gdyby nie
kolejna burza, spędziłaby tak całą nockę.
Poranek tym razem
powitał ją siąpiącym deszczem i szaroburym niebem. Był całkowitym
przeciwieństwem buzującej w całym jej ciele radości. Z szerokim uśmiechem przywitała
się z nowo przybyłymi, nie siląc się nawet, by zapamiętać ich imiona.
Marzyła jedynie o nim.
Wiedziała, że nie da
rady oprzeć się pokusie, by odwiedzić samotną chatę i jej tajemniczego
gospodarza. Ale los pokrzyżował te plany.
Nie wiadomo kto rzucił
pomysł, że skoro pogoda jest do niczego, to warto udać się na zwiedzanie
bunkrów. Karolina wbrew samej sobie nadstawiła uszu. O MRU słyszała już dawno,
czytała kilka artykułów, ale nigdy nie miała okazji się tam wybrać.
Może to dobry pomysł,
by na chwilę wyrwać się spod czaru czyiś niebieskich oczu, spróbować uciec od
własnych pragnień?
Nie zrezygnowała z
wyjazdu, choć całe jej ciało krzyczało z tęsknoty. Ubrała długie spodnie,
kalosze i ciepłą bluzę.
Kiedy już znaleźli się
na miejscu i ruszyli podziemną plątaniną korytarzy wraz z przewodnikiem i
kilkoma innymi turystami, wcale nie żałowała swej decyzji.
Spacer po pętli
Boryszyńskiej był wspaniałym przeżyciem. Te ogromne korytarze, na tyle
szerokie, że można byłby nimi jeździć, i te wąskie, gdzie woda chlupocze pod
nogami. Graffiti na ścianach, ciekawostki opowiadane przez przewodnika, a nade
wszystko atmosfera.
Gdy wyszli w końcu na
zewnątrz, uderzyło w nich duszne, wilgotne powietrze i zamglone światło słońca,
jakby zanurzonego w mlecznobiałej wacie z chmur.
Następna była pizza w
małej knajpce w Międzyrzeczu, na deser lody tuż obok ratusza i nieśpieszny
powrót do obozowiska.
Wróciła zmęczona, ale i
szczęśliwa.
Jednak gdy tylko
zdołała się wykąpać w chłodnych wodach jeziora, zmyć z siebie pot i kurz,
pojawiła się tęsknota.
Ciekawe co on robił przez
cały dzień?
Czy też o niej myślał?
Ubrała adidasy,
obwiązała się bluzą w pasie i spryskała sprayem przeciwko komarom. A potem
ukradkiem wymknęła z obozowiska i popędziła w dobrze znanym kierunku.
Trochę była na siebie
zła. Czy ten facet rzucił na nią urok, że nie potrafiła wytrzymać bez niego ani
jednego dnia? Co będzie, gdy przyjdzie czas powrotu do domu? O tym wolała nie
myśleć.
Zziajana dotarła do
celu.
Motoru nie było, drzwi
tym razem zastała zamknięte na przysłowiowe cztery spusty.
Zawiedziona usiadła w
fotelu na tyłach domu. Mijały minuty, później godziny. Tymczasem ona wciąż
czekała. Marząc nieśmiało o prawdziwym, upojnym seksie, reżyserując we własnej
głowie tysiące różnych wariantów ich ponownego spotkania. Szkicowała w myślach
jego portret, potem kawałkiem patyczka na piasku.
Ponownie spojrzała na
zegarek. Minęły cztery godziny. Wiki i reszta z pewnością się o nią niepokoją.
Tym bardziej, że w planach dzisiejszego wieczora był wyjazd do pubu, by pograć
w bilard i potańczyć.
Westchnęła i wstała.
Jeszcze raz rozejrzała
się dookoła. Wciąż panowała martwa cisza, zakłócana jedynie odgłosami lasu.
Smutna, pogrążona w
niewesołych myślach, wróciła do namiotu. Naprędce wymyśliła jakieś kłamstwo,
potem poganiana przez zniecierpliwioną Wiktorię, przebrała się w sukienkę,
umalowała twarz i spryskała odrobiną ulubionych perfum.
Pierwszy raz trafiła do
tak dziwnego lokalu. Prawie pod gołym niebem, z drewnianymi ławkami i
zadymionym parkietem. Żadnych wyrafinowanych drinków, jedynie piwo, trochę
innych zimnych napoi, do tego ewentualnie tłuste, soczyste hamburgery.
Wejście całkiem za
darmo, kolejka do stołu bilardowego i nieśmiertelna maszyna, na której co
odważniejsi panowie sprawdzali siłę swych mięśni.
Zagrała dwie partie i
wyszła na taras. Nad głową miała niebo pełne gwiazd, a w serce pełne tęsknoty.
Popiła piwo z trzymanej w ręku butelki i oparła się o drewnianą barierkę.
Ludzie przewijali się niczym obrazki w kadrze, wchodzili, wychodzili, śmiali
się głośno lub pijacko bełkotali. Jedni szli nad pobliskie jezioro, inni
stamtąd wracali.
Karolina obserwowała
ich z nieukrywaną ciekawością. Uwielbiała to robić. Setki różnych twarzy, każda
inna, każda na swój sposób intrygująca. Każda opowiadająca o swym właścicielu odmienną
historię.
Ktoś położył dłoń na
jej ramieniu. Drgnęła, ale szybko okazało się, że to Marcin, który przyniósł
jej kolejną butelkę piwa. Nie odmówiła, choć doskonale zdawała sobie sprawę, że
jej tolerancja nawet na tak słaby alkohol bywa bardzo niewielka.
Obiecała, że zaraz do
nich wróci i powróciła do swych obserwacji.
Złapała się na myśli,
że tak w zasadzie to wypatruje tylko jednego człowieka. Westchnęła. Tak na
poważnie, to wątpiła, by mógł się tu zjawić.
A przynajmniej na pewno
nie z powodu jej skromnej osoby.
W końcu postanowiła
dołączyć do reszty. Przedarła się przez stojących w przejściu osiłków i zmarła.
Przy barze, na jednym z nielicznych stołków siedział on.
Ubrany w skórzaną
kurtkę, z łokciami opartymi o mokry blat, popijał piwo, ponuro zapatrzony przed
siebie. Potem zapalił papierosa i głęboko się nim zaciągnął.
A ona stała, popychana
przez przechodzących ludzi, z oczyma okrągłymi z zaskoczenia i sercem, które
usiłowało wydrzeć się z piersi.
Czy to był przypadek?
A może przeznaczenie?
Los, który nieustanie
krzyżował ich drogi, miał widać jakiś specjalny plan. Z całej siły pragnęła w
to uwierzyć. I wtedy do mężczyzny podeszła wysoka brunetka, odziana w seksowne
łaszki, które nawet przy najlepszych chęciach trudno byłoby nazwać ubraniem.
Pogładziła jego ramię i coś wyszeptała na ucho.
Wzruszył ramionami i
zapalił kolejnego papierosa.
Kobieta bez skrępowania
także poczęstowała się jednym i zaciągnęła się, patrząc na niego prowokująco.
Karolina miała dosyć.
Żadna lafirynda nie będzie podrywać jej faceta! To głupie, ale właśnie tak
pomyślała. Energicznym krokiem ruszyła w stronę pary przy barze i bez namysłu,
wspięła się na stołek tuż obok.
Spojrzał na nią
zaskoczony.
– Cześć –
powiedziała, co przy panującym hałasie mógł odczytać jedynie z ruchu warg.
Nie pozowała na kogoś,
kim nie była. Nie rzuciła mu prowokującego spojrzenia. Patrzyła ze spokojem w
niebieskie oczy mężczyzny, nieznacznie się uśmiechając.
Nie mógł nie zauważyć,
promieniującego z niej szczęścia. I ta błękitna sukienka, ledwo zakrywająca
pupę. Smukłe nogi, malutki dołeczek w policzku, blask oczu.
Do diabła! Czy nawet
tutaj musiał się na nią natknąć? Specjalnie wyjechał z samego rana, mając
zamiar wrócić bardzo późnym wieczorem. Z dwóch powodów – aby nie ulec pokusie i
nie pobiec do niej, i aby ona nie mogła zastać go w domu.
Co za cholerny pech! Dopalił
papierosa i zagasił go w przepełnionej popielniczce. Zerknął na brunetkę, która
z nadąsaną miną mierzyła rywalkę wzorkiem. To byłoby jakieś wyjście.
Tak, byłoby.
Gdyby potrafił się na
nie zdecydować.
Skrzywił się i rzucił na
ladę kasę za piwo. Potem ujął za ramię odrobinę zdumioną Karolinę i pociągnął za
sobą.
Przede wszystkim musiał
z nią poważnie porozmawiać.
Dziewczyna najwyraźniej
wyobrażała sobie bóg wie co. A on był ostatnią osobą, o której mogłaby marzyć
taka delikatna panienka.
Im prędzej, tym lepiej.
Jego opanowanie też miało swoje granice.
Znaleźli się na drodze
prowadzącej nad jezioro. Dudniąca muzyka z pubu docierała także tutaj, ale
przynajmniej była zaledwie echem, a nie główną nutą.
– Idziemy na
spacer? – spytała.
– Nie. Pogadać.
– O czym?
Nie odpowiedział, za to
pogłębił uścisk na jej ramieniu. Jęknęła protestująco, ale nadal szła razem z
nim.
Specjalnie wybrał dość
odludne miejsce. Co prawda panowały tu egipskie ciemności, ale przynajmniej
mieli małe szanse spotkać tłumy napalonych małolatów.
A propos napalenia. Już
czuł, jak jego męskość twardnieje, jak rośnie pożądanie.
– Siadaj!
– Zwariowałeś?
Przeziębię sobie… no, wiesz co. Dziękuję, postoję.
Zacisnął zęby i wcisnął
dłonie do kieszeni. Stała pod drzewem, opierając się o nie plecami, ze wzrokiem
utkwionym w jego twarzy. Światło gwiazd było zbyt słabe, by mógł dostrzec
szczegóły, ale wystarczyła sama świadomość jej obecności, delikatny zapach
kobiecego ciała, jego żar, wyczuwalny w chłodzie nocy.
– O czym chciałeś
rozmawiać?
– Byłaś dziś u
mnie?
– Tak. – Nie
umknęło mu, że przez moment się zawahała. – Ale dopiero późnym popołudniem.
Czekałam.
– Musiałem
wyjechać.
– Trudno.
– Nie, nie trudno!
– rozzłościł się nagle. – Zakazałem ci przychodzić, prawda? Zakazałem?!
– Cicho! Nie
krzycz tak. – Czy mu się zdawało, czy w jej głosie było słychać rozbawienie? –
Oczywiście, że zakazałeś.
– To dlaczego do
cholery nie posłuchałaś?
– Nie mogłam się
oprzeć pokusie…
– Jakiej kurwa
pokusie?! – wywarczał. Dał krok do przodu i znalazł się tuż przy niej. Nagle
wyrwał rękę z kieszeni i zacisnąwszy ją w pięść, walnął z całej siły w miejsce
tuż na prawo od jej głowy. Chropowata kora przecięła skórę, ale ból choć na
chwilę przezwyciężył wściekłość. I podniecenie.
Drugą dłonią brutalnie
ścisnął jej podbródek i wysyczał:
– Nigdy więcej!
Zrozumiałaś?
Jej oczy zaokrągliły
się ze zdumienia i strachu. Tak, tym razem wyczuwał w niej przerażenie.
A jednak mylił się
sądząc, że się poddała.
– Dlaczego?
– Jeśli chcesz ode
mnie tylko tego, bym cię przerżnął, to nie ma sprawy. Możemy to załatwić nawet
teraz. Tutaj. Jeśli czegoś innego…
– Zgadzam się –
przerwała mu drżącym z emocji głosem.
– Na co? – spytał
osłupiały.
– Na rżnięcie. Co
prawda ja nazwałabym to inaczej, ale w sumie mówimy o tym samym, więc co za
różnica. Prawda?
Zaniemówił. Potem
pomyślał z rozpaczą, że ta dziewczyna pozbawi go zdrowych zmysłów. A na dodatek
on sam miał na nią taką ochotę…
Głęboko odetchnął.
Pochylił się jeszcze bardziej, teraz zaledwie centymetry dzieliły ich oczy i
usta.
– Nie. I radzę ci
posłuchać dzieciaku, zanim komuś stanie się krzywda. To nie zabawa z napalonym
rówieśnikiem, któremu możesz dać po łapach, gdy przestanie ci się podobać.
– To już
zauważyłam.
– Więc po prostu
jesteś głupia.
– Może –
odpowiedziała zamyślona. Smukła, delikatna dłoń błądziła po jego piersi,
wywołując gęsią skórkę i coraz potężniejszy wzwód. – Może masz rację. Tylko
dlaczego wolę zaryzykować niż zrezygnować?
Patrzyła na niego z
taką powagą. Usta miała lekko rozchylone, pełne i kuszące. W oczach, choć było
tak ciemno, widział intensywny blask.
I pożądanie.
A może to było jedynie
odbicie jego własnych pragnień?
Zaklął i gwałtownie ją
puścił.
Potem uciekł.
Skapitulował. Prawie biegł, głośno przeklinając. Bo do jasnej cholery, łatwiej
było o odwagę na polu bitwy. Tam przynajmniej zasady bywały jasne.
To w obliczu czegoś,
czego nie potrafił zrozumieć, czuł się całkowicie bezbronny.
Bo nie potrafił.
Mógł wyjaśnić
pożądanie, podniecenie, ale nie tę dziwną tęsknotę. Męczące sny, po których
budził się tak najarany, że nie potrafił sobie z tym poradzić.
Dopiero gdy dotarł do
zaparkowanego przed pubem motoru, zauważył jak z prawej dłoni kapie krew. Ale
to akurat był najmniejszy z jego problemów.
Ten podstawowy, w
postaci wciąż zdumionej i roztrzęsionej Karoliny, pozostał nad jeziorem.
Stała nieruchomo
wpatrując się w ciemną, delikatnie falującą wodę.
Nagle uniosła głowę.
Niebo na zachodzie rozświetlił jasny blask. Zbliżała się kolejna burza.
Wspaniałe :)
OdpowiedzUsuńJejku... Babeczko jesteś taka niesamowia :o Proszę, a nawet błagam o więcej!
OdpowiedzUsuńAnn.
Ps. Czytam Twoje opowiadania od roku i uważam, że każde jest coraz lepsze. Pozdrawiam cieplutko!
Niech ta historia skonczy sie happy endem...
OdpowiedzUsuńUwielbiam Ciebie i Twojej teksty !
OdpowiedzUsuńO ja, jak krociotko :( moze zlozymy sie wszyscy chociaz po zlotowce na jakis maly notebook dla ciebie, zebys nie musiala rywalizowac z mezem o kompa i mogla w kazdej wolnej chwili dla nas pisac :D
OdpowiedzUsuńTak to dobry pomysł :P Najlepiej nowy tekst co 5 minut hehe
Usuńdobra przesadziłam ale co 10 - 20 hehe
Dniami dodaję :-) Wyjątek zrobiłam dla części I, bo faktycznie za krótka by była.
UsuńPozdrowienia z Międzyrzecza Babeczko! :)
OdpowiedzUsuńmusze przyznać że trochę w tych bunkrach czasu spędziłam ( praca)
a po za tym to uwielbiam Ciebie i Twoje mega opowiadania.
dziękuje za to że tworzysz taką przyjemność dla mojego spracowanego umysłu!
My się w tym roku wybieramy, ale z córcią, jeśli trafimy pod namioty w okresie wakacyjnym. Kumata jest, można jej pokazać co nieco :-)))
UsuńA przyjemność, zapewniam, jest obopólna!
Babeczko dlaczego tak krotka ta czesc?:( ale i tak cie uwielbiam;p
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jak zawsze wspaniałe :) nie mogę się doczekać kolejnej części :)
OdpowiedzUsuńa Zazdrośnikami lub po prostu kretynami nie należy się przejmować :)
pytanie tylko jedno jeżeli im się nie podoba to po co czytają??
Babeczko piszesz świetne teksty i od każdego z nich nie można się oderwać i nie śpi się po nocach bo czeka się na kolejną część :* Dziękuję za wszystkie dotychczasowe opowiadania i proszę o WIĘCEJ WIĘCEJ WIĘCEJ :* to jest jak narkotyk :) ale nie mam zamiaru iść na terapię :P
Pozdrawiam i całuje A.
Bardzo bym chciała przeczytać szczęśliwe zakończenie tej historii. Ciekawi mnie też jakie demony kryją się w duszy Jacka. Jakoś mi tak dziwnie, że się przejmuję losami fikcyjnych bohaterów :) Ale to chyba dobrze świadczy o Tobie, jako autorce... Co do tego, co Ci tam ktoś zarzuca... No cóż, najprościej byłoby napisać, że o gustach się nie dyskutuje. Ale po to mamy możliwość komentowania, żeby wyrazić swoje opinie. Chociaż ja to nawet jak czasami wyłapię jakąś literówkę, czy błąd stylistyczny, albo w konstrukcji zdania, to nie piszę o tym w komentarzu. Nie chcę się czepiać, bo to nie o to chodzi. Czytam dla przyjemności, a nie w celach korektorskich. Sama swoje wpisy czytam po kilka razy, żeby się ustrzec błędów, ale przecież nikt nie jest nieomylny. Pamiętajmy też, że za autorami książek stoi cały sztab ludzi, którzy mają za zadanie poprawiać tekst. Za blogiem stoi tylko ten, który go pisze... Może dziewczyny z Twoich opowiadań zbyt często czują naprężone członki na swoich pośladkach :) I może schematy są podobne... Ale czy choćby S.King nie popadł w schemat pisząc raz za razem o pisarzu z niemocą twórczą, famme fatale i dziecku z nadprzyrodzonymi zdolnościami? A mimo to ludzie na całym świecie cały czas sięgają po jego książki i czekają na następne. Bo liczą się emocje! Co prawda gramatyka też, ale miałam się nie czepiać. I jeszcz tylko słówko o bohaterkach Twoich opowiadań - jeśli mają ochotę uprawiać seks z nieznajomym, czy po kilku dniach znajomości, to nikomu nic do tego. Wiadomo, że nie każda z nas odważyłaby się na coś takiego, nie każda dałaby się ponieść tak emocjom jak Karolina, ale o to chodzi, że jak same nie mamy odwagi, to możemy chociaż o tym poczytać i sobie pofantazjować. Koniec i kropka :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ogromnie i cieplutko!
Pił piwo a potem ma zamiar jechać motorem?
OdpowiedzUsuńUwielbiam te Twoje opowiadania, w których facet walczy sam ze sobą, żeby nie być z jakąś dziewczyną. To pokazuje, jaką władzę kobiety mają nad mężczyznami, haha! :D
OdpowiedzUsuńŚwietnie sie czyta, wręcz uzależnia :)
Mad.
Świetne! :) a ostatnie zdanie jest przepiękne..
OdpowiedzUsuńOstatnio sama przechodzę okropną burzę w sercu i duszy...
Pozdrawiam serdecznie, N. :)
PS. Czy u Ciebie Babeczko jest taka piękna pogoda jak u mnie, pod Ełkiem? Czuuuć lato :)