Kilka słów od...
Dla mnie pisanie jest jak decyzja o urodzeniu dziecka. Przede wszystkim piszę więc dla siebie. Dzieci także rodzi się dla siebie, a nie mając na uwadze dobro ludzkości czy przyrost naturalny kraju.
Dla mnie pisanie jest jak decyzja o urodzeniu dziecka. Przede wszystkim piszę więc dla siebie. Dzieci także rodzi się dla siebie, a nie mając na uwadze dobro ludzkości czy przyrost naturalny kraju.
Kiedyś próbowałam to robić inaczej. Po każdym przeczytanym zdaniu, zastanawiałam się co powiedzą o nim czytelnicy. Czy jest mądre, głupie, czy wywołuje określone emocje. Bardzo szybko zrozumiałam, że to błąd.
Cała tajemnicy najlepszych moich tekstów zwiera się w jednym słowie - "pasja". Dlatego nie potrafię wyjść poza pewne ramy, przekroczyć pewnych granic. Stąd podobieństwa pomiędzy bohaterami, stąd niektóre "wyświechtane" zwroty. Niestety nie dotyczy to tylko mnie. Każdy pisarz tworzy w określony sposób, ma swój tak zwany styl. Zmieniają się pomysły, sytuacje, bohaterowie, ale nie styl.
Można mnie więc lubić, czytać, można nienawidzić, można się mną znudzić. Ale proszę, bez zajadłej pogardy - ja nikogo nie zmuszam, ani do czytania, ani do podziwiania.
Szczerze to i tak się dziwię, że potrafię wywołać u Was tak duże zaangażowanie, pisząc kolejną, banalną historię miłosną. Może dlatego, że takich rzeczy nigdy zbyt wiele?
A teraz zapraszam na entą z rzędu porno-opowieść :-)
Link do części I - (klik)
Siedem dni burzy (II)
Dzień
3
Tym razem zapowiadał
się naprawdę słoneczny dzień.
Powrócił skwar, a
duszne, ciężkie powietrze nie pozwalało złapać oddechu.
Już gdy się obudziła,
pomyślała tylko o jednym. Samotna chata na odludziu i jej zagadkowy właściciel,
przyciągali ją z niespotykaną siłą.
Nie potrafiła się temu
oprzeć.
Walczyła ze sobą, aż do
obiadu. Dłużej nie dała rady. Kiedy zakochana para zniknęła w drodze nad
jezioro, zostawiła kartkę z wyjaśnieniami i żwawym krokiem ruszyła w dobrze
znanym kierunku.
Nieważne że znów
zbierało się na potężną burzę. Zapomniała kurtki przeciwdeszczowej, a w
zwykłych japonkach droga przez las stawała się męczarnią. Ale to wszystko nic
nie znaczyło.
Kiedy dotarła na
miejsce, okolica jak zwykle wydawała się kompletnie wyludniona.
Spojrzała z obawą w
górę, na grafitowo ołowiane niebo. I nagle drgnęła, bo drzwi wejściowe do domu
otworzyły się z hukiem i na zewnątrz wyszedł jej nieznajomy.
Tym razem miał na sobie
skórzaną kurtkę, sprane jeansy i zwykłe adidasy. W dłoniach trzymał ciemny
kask. Zbiegł po schodach i udał się prosto do zakrytego szarą płachtą motoru.
Gapiła się na niego
zachłannie, bojąc się nawet drgnąć, aby przypadkiem jej nie zauważył.
Jednak kiedy odjechał,
posmutniała.
Cały dzień czekała na
tę chwilę, kiedy będzie mogła ponownie ukradkiem go obserwować. A on zniknął.
Nie wiadomo gdzie, nie wiadomo na jak długo.
Została sama w ciszy
ogromnego lasu, w milczeniu przyglądając się opustoszałemu domostwu.
I wtedy wpadł jej do
głowy całkiem szalony pomysł.
Mężczyzna wychodząc,
jedynie zatrzasnął za sobą drzwi. Dokładnie widziała, że nie użył klucza. A z
pewnością szybko nie wróci.
Z sercem bijącym tak
mocno i szybko, że zdawało się to odbijać echem od otaczających ją drzew, krok
za krokiem przesuwała się w kierunku chaty. Gdzieś za jej plecami rozległ się
odległy grzmot, rozniósł się po niebie, niczym zapowiedź Armagedonu. Powietrze
stało w miejscu, słychać było jedynie ciche brzęczenie owadów. Jednak drzewa
nie szumiały. Trwały nieruchomo w martwym powietrzu, jakby uginając się pod
ciężarem nadchodzącej nawałnicy.
Dotarła do celu i
bardzo ostrożnie, nacisnęła klamkę. Sama nie wiedziała, czy lepiej gdyby chata
byłaby zamknięta, czy otwarta?
Minutę później stała w
środku, ocierając o spodnie spocone dłonie.
Surowy wystrój wcale ją
nie zaskoczył.
Przeciwnie, idealnie
pasował do właściciela.
Ogromny salon, po
prawej aneks kuchenny, po lewej jeszcze jedne drzwi. Pewnie prowadzące do
łazienki. Uśmiechnęła się. Niby leśna głusza, ale jak widać gospodarz nie
gardził zdobyczami współczesnej cywilizacji.
Podeszła do
rozgrzebanego łóżka, stojącego w kącie pokoju. Pogładziła dłonią poduszkę, na
której widać było jeszcze odciśnięty ślad ludzkiej głowy. Zmyśliła się. Oczami
wyobraźni widziała śpiącego mężczyznę. Nagiego, jedynie z cienką kołdrą
zaplątaną pomiędzy udami.
Potem wyjrzała przez
okno, wychodzące na tył domostwa. Spostrzegła wiklinowy fotel i zarumieniła
się. Przypomniało jej się wczorajsze wydarzenie.
Najgorsze było jednak
to, że znów miała szaloną ochotę na seks.
Co u diabła się z nią
działo?
Dotknęła czołem
rozgrzanej powierzchni przybrudzonej szyby.
I w tym momencie
drgnęła, bo silne ramię objęło ją w pół, a na szyi poczuła chłodne ostrze
stali.
– Co tu robisz? –
usłyszała syczący głos.
Była tak przerażona, że
w pierwszym momencie nie potrafiła nawet zebrać myśli. Czy on już wrócił? Jak
to możliwe, że tego nie dosłyszała?
– Pytam się, co tu
robisz? – wrzasnął, tym razem wprost do jej ucha.
Niebo nad lasem
przeszyła zygzakowata błyskawica. Świat zamarł, lecz po chwili panującą ciszę
przerwał odgłos pierwszych spadających kropli deszczu.
– Ja… – wyjąkała.
Trzymał ją z taką siłą, że nie mogła nawet drgnąć. Zresztą, nie zamierzała tego
robić, bojąc się, że zrobi jej krzywdę przystawionym do krtani nożem. –
Trafiłam tu przypadkiem.
Prychnął z
niedowierzaniem. I ani na moment nie poluzował uścisku.
– Wczoraj także?
– Skąd?...
– Intuicja –
odparł krótko. – Po co tu przylazłaś?
Jak miała mu cokolwiek
wytłumaczyć, gdy z jednej strony czuła obezwładniający strach, a z drugiej
narastające podniecenie?
Huk gromu wstrząsnął
domem. Błyskawica była tak jasna, że na moment ją oślepiła. Wiatr zgiął korony
drzew, rozpętał piekło, pełne chaosu, światła i ogłuszającego hałasu. Kolejne
strzały błyskawic rozdarły niebo, jedna po drugiej, a każdej z nich towarzyszył
głośny grzmot.
Karolina zadrżała.
Przez cienką tkaninę bluzki wyczuwała żar drugiego ciała. Prawie każdy
szczegół, każdy detal. Oszołomił ją zapach, dziwna mieszanka potu, deszczu i
czegoś nieuchwytnego, czego nie potrafiła opisać słowami. Jej piersi
stwardniały, sutki bezwstydnie sterczały, a podbrzusze pulsowało coraz większą
tęsknotą.
Oblizała zaschnięte
wargi, w panice zastanawiając się, co powinna zrobić.
– Cholera –
odezwał się nagle mężczyzna schrypniętym głosem. – Ależ jesteś nieziemsko
napalona.
– To nie tak…
– A jak? – Bardzo
delikatnie przygryzł płatek jej ucha. Dłoń dotychczas ściskająca ją w pasie,
zsunęła się niżej, wkradła za pasek spodni i wędrowała dalej, wywołując w ciele
dziewczyny dreszcze. – No powiedz mi, jak?
– Sama nie wiem?
– Uhm – wymruczał.
– Mała złodziejka ma ochotę, by zerżnąć ten jej śliczny tyłeczek, co?
– Nie chciałam
niczego ukraść – niemrawo spróbowała odepchnąć jego rękę, ale w tym momencie
mocniej przycisnął ostrze do skóry.
Poczuła strach. W
marzeniach był cudownym nieznajomym, fascynującą zagadką. Jednak w
rzeczywistości nic o nim nie wiedziała. Samotnik, odludek, a kto wie? Może i
morderca czy gwałciciel?
Przełknęła ślinę.
Gwałciciel?
– Od pół roku nie
miałem kobiety, więc chyba mam ochotę na to samo co ty.
Ostrze bardzo wolno
ślizgało się po jej spoconej skórze, rozcięło cienki materiał bluzki i dotarło
między uda. Dziewczyna zarumieniła się. Ponieważ nie założyła stanika, piersi
sterczały dumnie w całej swej okazałości, jakby błagając, by w końcu ktoś się
nimi zajął.
Nad uchem usłyszała
aprobujące mruknięcie.
Ale nie przerwał,
kontynuując wędrówkę po jej ciele. Po chwili poczuła, jak przecina gruby
materiał dżinsowych szortów, a potem wąski pasek stringów.
I kiedy silna, męska
dłoń dotarła do pierwszego wrażliwego punktu, dziewczyna zamknęła oczy,
odchyliła głowę do tyłu i z na wpół otwartymi ustami, całkowicie oddała się
temu dotykowi.
Uniósł w górę brwi ze
zdumienia. Chciał jedynie nastraszyć nieproszonego gościa, gdy tymczasem ona
reagowała w tak niezwykły, cudowny sposób. Prężyła się w jego objęciach, swoimi
rękoma pieściła niewielkie, ale kształtne piersi, ocierała się pupą o twardniejącą
męskość. Jeszcze trochę, a on również straci nad sobą panowanie.
Spojrzał w dół, na jej
twarz.
Kolejna błyskawica
rozświetliła świat. Towarzyszący jej huk zagłuszył głośny jęk dziewczyny, gdy
poczuła jak w jej wnętrzu zanurza się palec nieznajomego. Ciekawski, nieco
natarczywy, dostarczający nieopisanej rozkoszy.
– Proszę! – Spięła
pośladki, zaciskając uda i więżąc tam jego rękę. Całkowicie straciła poczucie
rzeczywistości i dysząc ciężko, kręciła biodrami małe kółeczka lub wykonywała
posuwiste ruchy, tak jak przy prawdziwym stosunku.
I jemu zabrakło siły,
by to przerwać. Pochylił się i brutalnie całując zgrabną szyję, rozsunął jej
uda i do pierwszego, dołączył kolejny palec. Pieścił ją intensywnie,
gwałtownie, wsłuchując się w cudowne okrzyki, patrząc jak drobną twarz
dziewczyny wykrzywia niekłamana rozkosz.
Lecz choć również
nieziemsko podniecony, nie zamierzał nic brać. Chciał tylko dawać. Ni w ząb nie
rozumiał całej tej sytuacji, ale życie już dawno nauczyło go ostrożności.
Nic nie było za darmo.
Za wszystko trzeba było zapłacić, nierzadko bardzo wysoką cenę.
Dlatego gdy ona z
ochrypłym jękiem dotarła na sam szczyt, gdy ekstaza pozbawiła ją niemal
zmysłów, zagryzł zęby i z całej siły docisnął do siebie drobne ciało. Eksplozja
nie powaliła go na kolana, była jedynie przedsmakiem tego, czego mógłby
doświadczyć.
Grzmoty umilkły.
Słychać było tylko jednostajny szum padającego deszczu. Nie ulewy, ale
ściszony, dobiegający jakby z oddali szmer tysięcy kropli, które właśnie w tej
chwili wybrały się w podróż na ziemię.
Potem odwrócił wycieńczoną
dziewczynę przodem i posadził na fotelu.
Patrzyła na niego
zamglonym wzrokiem, zarumieniona i tak piękna, że nie potrafił oderwać od niej
oczu.
Ona od niego również.
Po raz pierwszy
widziała tę fascynującą twarz z bliska.
Oczy wcale nie były
czarne, ale niebieskie. Był to czysty, zimny blask, niczym lód odbijający
błękit zimowego nieba. Niezwykłe oczy, ale i oczy człowieka niebezpiecznego. W
ich głębi czaiło się okrucieństwo i odrobina szaleństwa. Nadawały całej twarzy
rys pewnej twardości, przywodziły do wniosków, że ten człowiek musiał widzieć i
dopuszczać się strasznych rzeczy.
Nadal jednak nie czuła
strachu.
A on klęczał tuż obok,
cierpliwie czekając, aż dziewczyna przyjdzie do siebie.
– Teraz powiesz
mi, po co tu przyszłaś?
Niepewnym ruchem
odgarnęła krótkie, kręcone włosy w kolorze dojrzałych kasztanów. Miała
delikatną cerę, szerokie usta i twarz dziecka. Jej oczy również były błękitne,
ale raczej przywodziły na myśl słoneczny dzień upalnego lata.
– Ja… Widziałam
cię nad jeziorem.
Te słowa niczego nie
wyjaśniały. Zachmurzył się. Może nie było czego wyjaśniać? Zauważył wyraźnie
okazywaną przez nią fascynację, podziw i stłumione już teraz podniecenie.
Czym sobie do diabła na
to zasłużył?
– I?
– Naprawdę nie
wiem – zakłopotana odwróciła głowę, bo powoli docierał do niej sens tego, na co
przed chwilą sobie pozwoliła. – Samo wyszło…
Ta rozmowa nie miała
sensu. Albo była niespełna rozumu, albo to głupia gęś, szukająca wakacyjnej
przygody.
– Samo? –
powiedział z ironią i wstał. – Zabieraj dupsko i wynocha. Jak zobaczę cię tu
następnym razem, to nie skończy się na przyjemnościach. Zrozumiałaś dziewczynko?
Zarumieniła się. Na
twarzy pojawił się gniew.
– Nie po to
przyszłam – oświadczyła drżącym głosem i wstała. – Nie musisz mnie obrażać,
kiedy sama czuję się wystarczająco podle. Poza tym, jak mam wracać? Nago?
Zlustrował ją bacznym
spojrzeniem. Bluzka rozcięta na pół, spodnie również, bose stopy, brak
bielizny.
Bez słowa odwrócił się
i podszedł do szafy. Wyjął stamtąd białą koszulkę i podał wciąż nieruchomo
stojącej dziewczynie.
– Masz. Nie musisz
zwracać.
– Nie zamierzam –
odpowiedziała ze spokojem. – To są drzwi do łazienki?
– Tak.
Wyminęła go i bez
dalszych tłumaczeń, pomaszerowała we wskazanym kierunku.
Stanął przy oknie i w
zamyśleniu potarł czoło. To, co przed wydarzyło się przed kilkoma minutami było
głupie. Nie potrafił nad sobą zapanować. Nie pomogły żelazne nerwy czy zimna
krew. Sposób w jaki zareagowała, rozgrzałby nawet kamienny posąg.
Uśmiechnął się z przekąsem.
Wczoraj miał dziwne przeczucie, że ktoś go obserwuje. Intuicja już tyle razy
uratowała mu życie, że nauczył się jej bezwarunkowo ufać. Sądził jedynie, że
mogło to być kilkoro smarkaczy lub okoliczny pijaczyna, znęcony pozorną
łatwością, z jaką mógłby dostać się do chaty.
Ale kobieta? W dodatku
tak piękna?
– Skończyłam. –
Był tak zamyślony, że nie usłyszał, jak wyszła z łazienki.
– Chcesz herbaty?
Zdziwiła się. Pewnie
raczej spodziewała się, że od razu wywali ją za drzwi.
– Owszem. Na
zewnątrz zrobiło się nieprzyjemnie – otrząsnęła się i spojrzała w dół, na swoje
bose nogi.
– Nie mam obuwia w
twoim rozmiarze.
– Przed domem
zostawiłam klapki.
– Jak deszcz
trochę odpuści – wskazał na okno – odwiozę cię. I więcej nie chcę widzieć, jak
kręcisz się w pobliżu mojego domu. Zrozumiałaś?
– Dlaczego?
Zacisnął zęby. Jego
spojrzenie nieoczekiwanie stwardniało.
– Napalona
małolata – burknął, wrzucając do kubków dwie torebki herbaty.
– Nie jestem… –
zająknęła się – małolatą.
– Nie?
– Mam dwadzieścia
lat!
– O, tak! Masz
więc już dowód i można cię pieprzyć bez obaw, że na głowę zwali się prokurator.
– Wyjątkowo
niegrzeczne słowa – usiadła przy kuchennym stole i posłała mu pełne wyrzutu
spojrzenie. – Mogłabym przyjść jeszcze raz i cię namalować?
Zabrakło mu słów. Postawił
przed nią herbatę, ale sam nie usiadł, opierając się o kuchenny blat.
– Czego nie
zrozumiałaś z mojej poprzedniej wypowiedzi?
– Tej, w której
wspominałeś, że można mnie przelecieć?
Cholera! Bezczelna
dziewucha.
– Jak to zrobię,
to dasz mi spokój?
– Czy wszystkie
twoje myśli krążą dookoła jednego tematu?
– Moje? –
znieruchomiał. – Moje?!
– Twoje –
poświadczyła ze spokojem.
Postanowił zakończyć tę
bezsensowną rozmowę. Stał z rękami w kieszeniach, nie uśmiechał się, nie
odezwał więcej ani jednym słowem.
Nawet nie drgnął,
podczas gdy jego spojrzenie nie schodziło ze zmieszanej twarzy dziewczyny. Znów
zauważyła w nim jakąś twardość, coś czego nie umiała bliżej określić. Coś, co
kazało jej poczuć strach.
Jego oczy miały
naprawdę bardzo intensywny, niebieski odcień. Chłodny, wręcz zimny.
– Przyjechałam na
wakacje z kuzynką i jej koleżanką – rozpoczęła z wahaniem. - Oraz z ich chłopakami.
Jedna para musiała wrócić do domu po trzech dniach, druga zaszyła się w
namiocie. Więc codziennie wybierałam się na długie spacery. Przedwczoraj,
natknęłam się na małe jeziorko w głębi lasu. I na ciebie. Wcale nie chciałam
być natrętna. Sama tego do końca nie rozumiem, bo ja nigdy… – poczerwieniałą
jeszcze mocniej. – Nigdy wcześniej tak się nie zachowywałam.
Przypomniała sobie
swojego ostatniego i jednocześnie pierwszego chłopaka. Chodziła z nim od
trzeciej klasy liceum. Po balu maturalnym pierwszy raz uprawiali seks. Potem
jeszcze kilkakrotnie, ale za każdym razem to on musiał ją namawiać. Był
przyjemnie lecz nic poza tym. A już na pewno nie przypomniało szaleństwa sprzed
kilkunastu minut.
I wtedy mężczyzna
uśmiechnął się. Był to szeroki, ciepły uśmiech, odmieniający całą twarz. W tej
samej chwili jego wygląd przestał budzić strach, stał się wręcz przyjacielski.
Podszedł bliżej i kciukiem przesunął po jej policzku. Mało brakowało, a z
wrażenia spadłaby z krzesła.
– Dobrze, ale
pamiętaj mała, nigdy więcej. Nie nadaję się na zabawy w kotka i myszkę.
Zrozumiałaś?
Bez słowa skinęła
głową. Bo co niby miała powiedzieć? Że się nie zgadza? Że nie da rady tak po
prostu o nim zapomnieć?
– Przejaśniło się.
Zbieraj dupsko, odwiozę cię.
Posłusznie wstała.
Wciąż miała jeszcze drżące nogi i przysłowiową watę w kolanach. Wcale też nie
czuła się lepiej po ostatnich słowach, które zabrzmiały twardo i nieprzyjemnie.
Wychodząc, zauważyła
coś nietypowego leżącego na parapecie. Były to dwie owalne blaszki na łańcuszku
kulkowym. Gdzieś już widziała podobną rzecz…
Dopiero kiedy byli w
połowie trasy, zrozumiała, że to coś nazywane jest nieśmiertelnikiem. Jednak
nie zdążyła już o nic zapytać, bo gdy tylko zsiadła z motoru, posłał jej
ostatnie, nieco rozbawione spojrzenie i ryknąwszy silnikiem maszyny, ruszył w
powrotną drogę.
Karolina bardzo długo
stała nieruchomo na drodze, która prowadziła prosto do obozowiska. Otulona
ramionami, dygocząca z zimna, z prawdziwym natłokiem myśli, które za nic nie
chciały się ułożyć w żaden logiczny ciąg.
Miał rację, popełniła
głupstwo.
Ale na boga, gdyby
mogła cofnąć się w czasie, popełniłaby je jeszcze raz!
Link do części III - (klik)
<3
OdpowiedzUsuńjak ona nie wróci, to sam po nią przyjdzie
Świetnie ! Z każdym zdaniem jest coraz ciekawiej !
OdpowiedzUsuń"A teraz zapraszam na entą z rzędu porno-opowieść :-) " i bardzo dobrze, jest weekend i coś fajnego miło się czyta. Babeczko masz fajny styl.Uwielbiam Twoje opowiadania od września 2013 r. Pozdrawiam :))) i jak zwykle czekam na więcej. :)))
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba to opowiadanie! Naprawdę super :)
OdpowiedzUsuńJa tam się babeczko cieszę, że trafiłam do Ciebie na bloga. Oczywiście z Pokątnych ;) Kiedyś po prostu szukałam czegoś 'pobudzającego":P wpisałam opowiadania erotyczne w google i trafiłam na pokątne właśnie, a stamtąd do Ciebie. I bardzo podoba mi się jak piszesz, bo mieszasz erotykę z miłością, radością, uczuciami (a czasem i jakieś fantasy się znajdzie). Owszem, te dobre zakończenia czy "landrynkowa miłość" to rzadko się zdarzają, normalne życie jest właśnie normalne i nie zawsze wszystko kończy się dobrze. Ale dlatego lubię Twoje opowiadania - poprawiają mi humor i uśmieję się, i popłaczę, i powzdycham do głównego bohatera :) Wiadomo, że krytyka nie jest miła, mnie krytyka w ogóle nie dopinguje, raczej przygnębia, ale zbytnie chwalenie też nie, muszę mieć constans pochwał i krytyki. W każdym razie podziwiam Ciebie i uwielbiam twoje opowiadania, pisz dalej. To jest jedna z lepszych stron, jakie udało mi się do tej pory odwiedzić ;) noo i przez Ciebie, to nie mogę się skupić nad moją cudowną pracą magisterską, którą właśnie tworzę i nawet w połowie nie jestem, o! :P forever alone ;)
Pozdrawiam słonecznie (choć u mnie deszcz),
A.
ja tylko nie lubie zwrotu "wsunal sie do jej wilgotnego wnetrza" tzn moze byc ale czasami przydla by sie odmiana, wiec nie marudze, ogolnie to, to opowiadanie podoba mi sie
OdpowiedzUsuńciekawi mnie czy Tobie z Mika Kamaka udaloby sie naspiac wspolnie opowiadnie, jedna by mogla pisac ona druga onego zawsez z malym kawalkiem do przodu, mogolobybyc ciekawie :)
Ja sobie wypraszam!
UsuńTo był mój pomysł i proszę Babeczko potwierdź, że takiego maila do Ciebie wczoraj rano wysłałam, bo aż mi szczęka opadła.
Proszę nie myśl, że Ikolac, to ja i pod innym nickiem coś takiego piszę.
I niech mi ktoś powie, że myśli nie da się zaszczepić...
Kochana Babeczko, wiedz że Twoje opowiadania są moim jedynym nałogiem, i nawet nie zamierzam z nim w jaki kolwiek sposób walczyć. ;) Nimi nie można się znudzić! A Siedem dni... jest kolejnym w które po prostu całkiem "wsiąkłam". ;)
OdpowiedzUsuńTak więc jako czytelniczka z ponad pół rocznym stażem, bardzo Ci dziękuję że piszesz bo masz naprawdę ogromny talent! I pomyśleć że Ty jedna, potrafisz sprawić przyjemność tylu tysiącom osób i to jednocześnie ;)
Tak więc jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam Cię serdecznie. :*
Alicja K.
Jak zawsze świetne !
OdpowiedzUsuńKiedy możemy sie spodziewać kolejnej części ?
Babeczko bardzo Cię lubię a wręcz uwielbiam . Jestem uzależniona od Twoich opowiadań ;) i napewno nigdy mi się nie znudzisz :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńChrzanić malkontentów, za każdym razem kiedy tu jestem dobrze się bawię... A takich, co nie umieją docenić czyjeś pracy i pasji... a niech im ziemia lekką ;)
OdpowiedzUsuńCzekam z pozostałymi, na kolejne kawałki tego i innych:D
No, no, no... początek intrygujący, zobaczymy jak się to rozwinie i zakończy oczywiście. Zakończenie jest najważniejsze, bo może wszystko zepsuć :) Tak więc z niecierpliwieniem i z zaciekawieniem czekam na dalsze części. Jedno z ciekawszych opowiadań, które wyszły spod Twojego pióra ostatnimi czasy. :)
OdpowiedzUsuńNo, no. To dopiero druga część, a zapowiada się naprawdę ciekawie :) Pozdrawiam gorąco, N.
OdpowiedzUsuńcudowne:) to jest coś innego i cholernie mi sie podoba;p juz nie moge sie doczekac kolejnych czesci:D
OdpowiedzUsuńBabeczko, można Cię lubić, można Cię też nienawidzić, ale przede wszystkim można Cię uwielbiać! Jesteś prześwietna :P Cały tydzień miałam zawalony i dopiero dziś mogłam przeczytać to opowiadanie. Jest fenomenalne! Kochana jesteś :* Czekam z niecierpliwością na kolejne części. Pozdrawiam Cię gorąco :*
OdpowiedzUsuńA ja cierpliwie poczekam aż będzie całość :)
OdpowiedzUsuńS.
Już 15 raz odświeżyłam dzisiaj Twojego bloga :)
OdpowiedzUsuńSą jakieś szanse, ze w ten deszczowy dzień będzie mi dane usiąść z kawusią, ciachem i przeczytać Twoje nowy opowiadanie? :) Najlepiej kolejną część " Siedem dni burzy"
Pozdrawiam Sylwia :)
Bardzo lubię Twoje opowiadania, ale jednak w każdym klimat jest ten sam, nawet tych o demonach. Czasem on na początku nie chce, ale i tak sie nie powstrzyma. Czasem ona nie chce, ale mu ulega. Oboje czuja dziwne przyciąganie i odpychanie ;) Jak dla mnie fajnie, fabuły sa za każdym razem inne, interesujące :)
OdpowiedzUsuńCzuję taki niedosyt względem tego faceta, że głową mała.
OdpowiedzUsuń