czwartek, 1 maja 2014

Głupstwo (II)

A tak na popołudnie... W zasadzie cały ten tekst przygotowałam z myślą o majówce :-)

I bardzo dziękuję wszystkim, którzy w tak pięknych słowach wyrazili swoje uczucia pod przedostatnim postem, w którym pisałam o tym, co pisze. Będę tam sobie zaglądała, gdy będzie mi smutno.

Na maile odpowiem jutro, bo dziś mamy gości i cały dzień piekłam słodkości. Teraz znalazłam wolną chwilkę, by wstawić dla was nowy kawałek tekstu.

Link do części I - (klik) 

          Głupstwo (II)
Byłam już na kilku nieudanych randkach, ale ta była wyjątkowo koszmarna. Nie ze względu na mężczyznę, z którym się umówiłam. A właściwie tak, bo podobał mi się szaleńczo i wariowałam na jego punkcie już ponad rok. Niestety, gdy w końcu udało mi się skłonić go do wspólnego wyjścia, to i tak cały ten wieczór zakończył się fiaskiem.
Marek bawił się właśnie w towarzystwie jakiejś cycatej brunetki, kompletnie o mnie zapomniawszy. A ja stałam pod ścianą zadymionego lokalu, sączyłam piwo i powstrzymywałam się od płaczu.
A kiedy zobaczyłam jak namiętnie ją całuje, to po prostu wyszłam. Krętymi schodami wspięłam się na górę, a chłodne wieczorne powietrze owiało moje rozognione policzki.
Stara, a głupia – beształam się w duchu. Co niby sobie myślałaś kretynko? Że nagle ujrzy w tobie ósmy cud świata i padnie do stóp, składając obietnice wiecznej miłości?
Prychnęłam i oparłam się o metalowy balkonik.
Zastanawiałam się czy ulotnić się bez słowa, czy też zejść na dół i chociaż się pożegnać. Nie, nie z Markiem. Jemu najwidoczniej była obojętna moja nieobecność.
– Cześć sąsiadeczko – usłyszałam za swoimi plecami.
Burknęłam coś w odpowiedzi, nawet się nie oglądając. Doskonale wiedziałam kto powiedział te słowa.
– Co tu robisz? Pracujesz?
– Odczep się! – warknęłam, bo jakoś nie miałam ochoty na słowne utarczki.
Stanął tuż obok i także oparł się o balkonik. Lekko odwróciłam głowę i zmierzyłam go wrogim spojrzeniem.
Nie powiem. Wyglądał rewelacyjnie. W białej koszuli, w spranych dżinsach, wciąż z tym samym bałaganem na głowie, ale tym razem przynajmniej ogolony. Ciemny, mroczny, niebezpieczny.
Intrygujący.
– Jak chcesz wiedzieć, byłam na randce.
– Tak ubrana?!
– A co?
– W spodnie moro, zwykły podkoszulek i uczesana w warkoczyk niczym pensjonarka?
– Marek taką mnie lubi.
– Tak? A gdzie jest teraz? Obrabia jakąś cycatą brunetkę?
Aż zaniemówiłam z oburzenia.
– Widziałeś?
– Ha, ha! Zgadywałem! Jak widać po twojej minie, trafnie.
– A ty co tu robisz? Klub dla seniorów znajduje się pół kilometra dalej.
– Przyszedłem na łowy – oświadczył beztrosko. – Szukam młodego, pięknego i seksownego dziewczątka. Nie bój się, ty nie wchodzisz w rachubę.
– Sądzisz, że bym chciała?
– Tak. Ale nie przyznasz się do tego za żadne skarby świata.
I o czym ja miałam z tym kretynem dyskutować? Był tak przekonany o swym obezwładniającym seksapilu, że nawet moja wyraźna niechęć nie zdołałaby tego zmienić.
– Myśl sobie, co chcesz.
– Intrygujesz mnie. Z takim wdziękiem doprowadziłaś się do orgazmu, że nie sądziłem, iż w rzeczywistości sztywna z ciebie nudziara.
Prychnęłam.
– Za to pewnie sądziłeś, że na widok twojego gołego zadka i krzywego uśmiechu, rozbiorę się w podskokach i rzucę na ciebie, ze zwierzęcym głodem w oczach?
– Coś w tym rodzaju.
– To bardzo przepraszam, że cię rozczarowałam. A teraz idź popsuć humor komuś innemu.
– Popsułem ci humor?
– Nie ty. Ty mnie jedynie zirytowałeś.
Splótł dłonie i milczał, wpatrując się w nie przez długa chwilę.
– Szkoda, że tylko zirytowałem – wyprostował się. – O, jest moje seksowne dziewczątko – skinął na wysoką, skąpo ubraną blondyneczkę, która kretyńsko zachichotała i świńskim truchtem podążyła w naszym kierunku.
Zmierzyłam ją niechętnym spojrzeniem. Jednolita opalenizna, wyrazisty makijaż, ponętne ciałko całkiem z całkiem nieźle wyeksponowanymi zaletami. Tak, stanowczo do niego pasowała.
– O, tu jesteś! – usłyszałam okrzyk pełen ulgi. Marek w dwóch krokach znalazł się tuż obok mnie i utkwił zachłanny wzrok w seksownej blondi. – Szukałem cię, bo masz w kieszeni kluczyki od mojego auta…
W tym momencie moje marzenia definitywnie legły w gruzach. Płytki facet – pomyślałam z ponurą miną, nie zważając na kpiące spojrzenie mojego sąsiada.
– Wracam do domu – oznajmiłam, wręczając mu te cholerne kluczyki.
– Tak? To do zobaczenia – Marek cmoknął mnie w policzek i w pośpiechu wrócił na dół.
– Co się szczerzysz? – warknęłam do kudłatego.
– To była twoja randka? – spytał bezczelnie, obejmując przy tym swoją towarzyszkę.
– Tak. Ale zapomniałam kija i nie miałam go czym ogłuszyć – dodałam zgryźliwie.
Roześmiał się i pokiwał na pożegnanie. Nawet nie czekałam, aż zniknie z mojego pola widzenia. Odwróciłam się na pięcie i zbiegłam po schodach.
Upokorzenie i rozczarowanie dławiło mnie w gardle. Złapałam pierwszą lepszą taksówkę, w duchu modląc się, by starczyło mi kasy i po kwadransie byłam w domu.
Nie, nie poszłam spać. Owinęłam się w koc i resztę nocy spędziłam na leżaku, w ogródku. Patrzyłam w niebo i zastanawiałam się, dlaczego akurat ja muszę być tak bardzo nieszczęśliwa. Brak pracy, Marek, pokręcony erotoman zza płotu…
Życie doprawdy bywało popieprzone.
***
Gdybym miała zajęcie, humor wróciłby mi pewnie już po dwóch dniach. A tak snułam się niczym cień, przez kolejne dwa tygodnie. Sąsiada widziałam tylko, gdy wjeżdżał swą super wypasioną bryką i przemykał do drzwi frontowych.
Bogiem a prawdą wcale nie miałam ochoty na spotkanie z nim.
Raz ujrzałam rudowłosą piękność na jego tarasie. Dość skąpo odzianą i tak odstawioną, jakby przed chwilą zeszła z okładki pisma dla pań.
Poczłapałam do lustra i spojrzałam na prawdomówne odbicie, bladą twarz i smutne oczy. Potem w dół, na moje połamane, zarośnięte skórkami paznokcie.
Nie, powinnam coś z tym zrobić!
Obciąć palce, podpowiedział złośliwy głos w mojej głowie.
Wsiadłam na rower i udałam się do najbliższej drogerii. Wróciłam z torbą pełną upiększających kosmetyków i od razu przystąpiłam do pracy. Czyściłam, regulowałam, poprawiałam tak długo, aż w końcu z lustra spojrzała na mnie zupełnie inna twarz. Oczy, w oprawie ciemnych rzęs wydawały się ogromne, brwi dodawały twarzy charakteru, a farba uwypukliła złocisty odcień włosów. No i nie splotłam ich w warkocz, a jedynie w luźnego koka. Potem zabrałam się za dłonie i stopy. Kolorowych lakierów nie cierpiałam, ale delikatny błękit? Dlaczego nie?
Pozostała jeszcze sprawa opalenizny. Słoneczko świeciło jak głupie, jednak nie mogłam tak po prostu przeleżeć całego dnia opalając się. Musiałam to zrobić stopniowo, dozując słoneczne kąpiele. W tym celu postanowiłam każdego dnia udać się na przejażdżkę rowerem.
Po dwóch tygodniach zorientowałam się, że nie tylko moja skóra przybrała piękny, złocisty odcień, ale i pupa zyskała niespotykana jędrność.
Przeglądając się w lustrze, podziwiałam swój nowy wizerunek, zastanawiając się, co tym razem powiedziałby Marek? Na elficę już się nie nadawałam, ale za to na reklamę tropikalnej wycieczki, jak najbardziej.
Ubrana w zwiewną, błękitną sukienkę, na boso, z nosem w kolejnej książce, udałam się w moje ulubione miejsce pod wierzbą.
Z zadumy nad losami pokręconego psychicznie bohatera głównego, wyrwał mnie głośny okrzyk podziwu.
Uniosłam głowę i napotkałam spojrzenie mojego kudłatego sąsiada.
– To ty? – spytał z niedowierzaniem.
Stał oparty o płot, w samych tylko bokserkach, prezentując światu swoje nadmierne owłosienie. Gdyby tak ten kawałek materiału zamienić na skrawek skóry jakiegoś zwierzaka…
Parsknęłam śmiechem.
– Tak kudłaczu. Ja.
– Kudłaczu?
– Nie mów, że nie zauważyłeś?
– Czego?
– Niebiosa, zlitujcie się – mruknęłam, wznosząc oczy ku niebu.
– Przyjdziesz tu do mnie? Zrobię ci egzotycznego, pysznego drinka – kusił.
– Nie chadzam w odwiedziny do nagich mężczyzn.
– Ostatnio kiedy u mnie byłaś, nie miałem nawet bielizny.
– Ale to nie była wizyta towarzyska.
– Więc przyjdź nie-towarzysko.
Co za uparty, namolny typ!
– Nie.
– Dobrze. To ja wpadnę – z gracją dzikiego zwierza, przeskoczył przez płot i podszedł bliżej. Zamarłam spłoszona, mając pełną świadomość tego, że jestem sama w domu. Piekielna rodzina, gdzież się oni szwendają, gdy są potrzebni?
– No, teraz wyglądasz jak prawdziwa kobieta – pochwalił z uznaniem, muskając palcem mój policzek. – I mam jeszcze większą ochotę się z tobą kochać.
Rozdziawiłam usta. Żeby tak bez skrępowania?...
– Mam jaccuzi – szeptał dalej. – I zimnego szampana w lodówce. Wziąłbym cię od tyłu, bo masz tak śliczną pupcię, że nie można oderwać od niej wzorku.
Poczerwieniałam z oburzenia.
– Bez…
– Bezczelny cham? – objął mnie i przycisnął do siebie. – Zgadza się sąsiadeczko. I coraz bardziej napalony. Nie czujesz?
Zaraz, zaraz…
– Puszczaj! – wrzasnęłam. Roześmiał się i zacisnął palce na moim pośladku. Drugą ręką odparował cios, jaki właśnie wymierzyłam. – Gorąca suczka z ciebie, nie ukryjesz tego pod płaszczykiem fałszywej skromności.
– Puść mnie porąbany zboczeńcu, bo jak nie, to tak ci przywalę w jaja, że do końca życia nie pomyślisz o seksie!
– Zaryzykuję – odparł kpiąco, ocierając się o mnie nabrzmiałą męskością. Chwycił mnie przy tym za włosy i z taką siłą odgiął głowę, że aż jęknęłam. Po czym pochylił się i zachłannie zaczął pieścić moją szyję. – Wciąż nie mogę zapomnieć tego, jak sama się zaspakajałaś… O kim wtedy myślałaś?
– Przecież nie o tobie! – warknęłam, wijąc się w stalowym uścisku jego ramion.
– O tym wymoczku od kluczyków?
– To jest próba gwałtu!
– Jakiego tam gwałtu. Założę się, że już masz mokro w majtkach. – Uniósł zdziwiony brwi. – Gdybyś je na sobie miała…
Sapnęłam z oburzenia. On w ogóle nie reagował na mój sprzeciw. To było wyjątkowo wkurwiające.
– Czy znasz znaczenie słowa nie?
– Znam. I co z tego?
– To przestań – tym razem z moim głosie było więcej rozpaczy niż złości. Jak wytłumaczyć temu idiocie, że w ogóle mnie nie kręci jako mężczyzna?
Przestał mnie obmacywać i spojrzał głęboko w oczy.
– Naprawdę nie masz ochoty?
– Nie! Po pierwsze – nie znam cię. Nawet nie wiem jak masz na imię. Po drugie – po tym, co widziałam, dziękuję. Ja odpadam.
– Gdybyś widziała, to z pewnością nie zrezygnowałabyś.
– Teraz jeszcze brakuje, byś podał długość i średnicę z dokładnością, co do centymetra, po czym wyliczył szereg swoich sukcesów erotycznych.
– Tak – roześmiał się i mnie puścił. – Szkoda, bo jestem nieziemsko napalony.
Zerknęłam w dół. Faktycznie, bardzo duże wybrzuszenie poświadczyło, że mówił szczerą prawdę.
– Ubrałbyś coś maskującego – powiedziałam z niesmakiem, poprawiając sukienkę.
– Po co? W taki upał?
– Zwykłe spodenki by wystarczyły.
– E tam – machnął ręką. – I poza tym, pora chyba się przedstawić. Karol – posłał mi czarujący uśmiech.
– Gabrysia – odparłam, wcale nieoczarowana, ale coraz bardziej poirytowana.
– Skoro teraz nie chcesz się skusić na wizytę, to może wieczorem? Organizuję urodzinowe przyjęcie.
– Które?
– Czterdziestkę.
– Aż tak stary jesteś?! – wybałuszyłam oczy. – Serio?
– Tak – tym razem nie było mu do śmiechu. Nawet jakby nieco spochmurniał.
– Okrągła rocznica. Połowa życia za tobą – kontynuowałam tym razem z premedytacją.
– Jeszcze słowo, a pokażę ci, ile jeszcze we mnie drzemie wigoru.
– Wiagoru, chciałeś powiedzieć – zakpiłam.
– Doigrałaś się! – warknął, ale nie zdążył nic zrobić.
– Siostra? – Dorka szła w naszym kierunku, zachłannie gapiąc się na kudłatego.
Następna, pomyślałam z niesmakiem. Co te kretynki w nim widzą?
– To ja już pójdę – mruknął sam obiekt zainteresowania i zniknął równie szybko, jak się pojawił.
– Ależ ciacho! – westchnęła, kiedy już znalazła się obok.
– Chyba żartujesz?
– E tam. Ciebie nic nie rusza, prócz bladych, anemicznych wymoczków o przerośniętym mózgu i ponadprzeciętnej inteligencji.
– To zboczony erotoman. Od takich lepiej trzymać się z daleka.
– Co ty oczywiście robisz? – powiedziała z ironią.
– Próbuję. Ale przyczepił się niczym rzep do psiego ogona i nie odpuszcza.
– Szkoda że do ciebie. Ja bym nie miała nic przeciwko.
– Zauważyłam – podniosłam upuszczoną książkę. – Jestem zaproszona do niego na wieczorne przyjęcie urodzinowe. Pójdziesz ze mną?
– Pewnie! A mogę? – dodała z wahaniem.
– Możesz, dlaczego nie – wzruszyłam ramionami. – A teraz idę czytać i proszę mi nie przeszkadzać, aż do obiadu.

Link do części III - (klik)
 

28 komentarzy:

  1. Mega! czekam na następną część! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietna czesc babeczko, czy moge liczyc na kolejna po polnocy?

    OdpowiedzUsuń
  3. Łał dobre.... gorące :)))))))))))))))))

    OdpowiedzUsuń
  4. kolejny świetny rozdział :)
    bardzo Ci dziękuję za umilenie tego jakże beznadziejnego dnia ;>
    kiedy ciąg dalszy??

    pozdrawiam I.

    OdpowiedzUsuń
  5. haha boskie Babeczko :D poprawiłaś mi humor nie ma co :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Babeczko moja droga, czy mogę liczyć na kolejną część tuż po północy lub rankiem? Tak dla Poprawienia humoru, bo słabo się jakos czuje :)|A

    OdpowiedzUsuń
  7. G-E-N-I-A-L-N-E ♥ strasznie mi się podoba przypomina mi trochę ,,Historię pewnego nieporozumienia''. Masz wielki talent do pisania :) Zazdroszczę Ci tego. Jestem juz uzależniona od twoich opowiadań. Codziennie wchodzę po kilka razy i patrzę czy może niczego nie dodałaś. Przeczytałam wszystko i ciągle mi mało. Przy twoich opowiadaniach już i płakałam i śmiałam się do łez. Dziękuje Ci za to, Dziękuje że jesteś. Cieszę się że znalazłam twojego bloga. Na koniec zapytam jedynie kiedy mogę liczyc na następną część ? Mam nadzieje że będzie jak najszybciej.
    Gorąco pozdrawiam i całuję Ania :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Idealnie w mój gust!
    I tak pozwalam sobie czuć się jakby całość była dla mnie :D
    pozdrawiam ciepło i dziekuję raz jeszcze,
    LIA.

    OdpowiedzUsuń
  9. Przeswietne babeczko :) Jeżeli chodzi o twoje opowiadania to jestem niczym alkoholik czekający z utęsknieniem na kolejna flaszkę :D K :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetne!!! zresztą jak wszystkie Twoje opowiadania.
    Jednak ja czekam na dalszy ciąg "Mandatu" :)
    Pozdrawiam A.

    OdpowiedzUsuń
  11. Droga i Wspaniała Babeczko!
    Błagam, dodaj Mandat... Taki prezent dla Twoich fanek- maturzystek.
    "A niech się odstresują jedne" :D
    Proszę i gorąco pozdrawiam
    Maturzystka...

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie mam nic przeciwko Twoim happy end'om, nawet jeśli są przewidywalne, kocham je właśnie takie. Tylko dlaczego każde opowiadanie jest pisane według pewnego schematu?! Dziewczyna (najlepiej dziewica) poznaje mężczyzne (najlepiej bogatego, albo zdemoralizowanego), nie chce się z nim przespać przez x części (jednak było między nimi kilka zbliżeń), na koniec jednak mu ulega.
    A ja chciałabym doczekać się wreszcie jakiejś szalonej bohaterki, która nie jest cnotką niewydymką, która tak ciężko spotkać w dzisiejszych czasach.
    Ok, był pierzasty(świetny!), ale dla równowagi on był wstrzemięźliwy i wszystko biegło według "schematu" :(
    Może pominęłam jakiś tekst i jest coś o czym piszę?
    Nikola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaraz... A gdzie ja napisałam, że Gabi jest dziewicą czy cnotką? Ona po prostu nie ma ochoty na akurat tego faceta ;-) Dlatego on ją określa mianem świętoszki.
      Co do wyuzdanych bab to było ich kilka, ale co dziwne akurat te opowiadania nie wzbudziły wielkiego odzewu... Czytelnicy chyba lubią schematy ;-))) Co oczywiście nie decyduje o tym, że będę pisać tylko w taki sposób.

      Usuń
    2. PS. Takiego zupełnie zwyczajnego, niezdemoralizowanego faceta mam tuż obok, w łóżku :-) Bardzo go kocham, ale nie wyobrażam sobie, by stał się pierwowzorem moich męskich bohaterów. No chyba, że wezmę się za tak zwaną prozę obyczajową i będę opisywać codzienne bitwy o to, kto zaścieli łóżko, wyniesie kubki po herbacie i dlaczego do diabła, te brudne skarpetki wciąż leżą pod szafą ;-)))

      Usuń
  13. można spodziewać się kolejnej części po północy?

    OdpowiedzUsuń
  14. Dawno nie wspominałem o wzorkach :)

    "– Mam jaccuzi – szeptał dalej. – I zimnego szampana w lodówce. Wziąłbym cię od tyłu, bo masz tak śliczną pupcię, że nie można oderwać od niej wzorku."

    OdpowiedzUsuń
  15. Uuu... coś czuję że będzie się działo na tym przyjęciu :)
    Gabi powinna się wystroić aby sąsiad zszedł od razu na zawał na jej widok albo lepiej, aby dostał takiej erekcji że prawie go rozsadzi.
    Chociaż mam cichą nadzieję że ona mu w końcu ulegnie, zabawią się w wiązanie i przemoc a potem się ona go oleje. A on by chciał więcej może nawet na poważnie. Sama nie wiem ale ma się przed nią płaszczyć ;)
    Zobaczymy czy choc trochę trafiłam w to co napisałaś ;)

    S.

    OdpowiedzUsuń
  16. moge liczyc na cos dzisiaj *-*?

    OdpowiedzUsuń
  17. Babeczko ile mniej więcej lat ma Gabi ? Jest dużo młodsza od sąsiada ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rok po studiach? Jakieś 25.

      Usuń
    2. Dasz dzisiaj babeczko kolejna czesc?

      Usuń
    3. Babeczko bardziej teraz czy wieczorem???? Nie katuj nas, bo wchodzimy i sprawdzamy:)))))))

      Usuń
    4. To fajnie :)

      Usuń
    5. Babeczko, a kiedy dodasz Mandat ? Tak bardzo czekam ;) K.

      Usuń
  18. Kocham Twoje opowiadania :) i mam prośbę mogła byś mniej więcej napisać o której dodasz, bo sprawdzam co 5 min i nie moge sie na niczym skupić

    OdpowiedzUsuń
  19. Droga Babeczko a kiedy wrzucisz moja Kare doczekac sie jej nie moge :( bardzoooo bardzoooo prosze :) Aneczka

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.