No i wszytko jasne. Nie wiem czy idealnie, ale z pewnością "po mojemu" ;-)
Link do części VII - (klik)
Kłamca (VIII)
Marianna z zadumą
przyjrzała się swemu odbiciu w lustrze. Wciąż miała podkrążone oczy, ale
przestała w końcu przypominać żywego trupa.
I zaczęła normalnie
żyć.
Na tyle, aby po trzech
miesiącach odważyć się przyjąć zaproszenie na kolację od poznanego niedawno
mężczyzny.
O innym, który
przysporzył jej tyle cierpień nie zapomniała. Ale czas stłumił ból, zatarł
wspomnienia.
Sukienka, którą ubrała
była prosta, wręcz minimalistyczna. Miała przyzwoitą długość i nieco
nieprzyzwoity dekolt. Co prawda czarny nie był jej ulubionym kolorem, ale na
pierwszą kolację wydawał się najbardziej odpowiedni. Pogładziła materiał
układający się w artystyczne marszczenia na brzuchu i uśmiechnęła się ze
smutkiem.
Bardzo długo cierpiała.
Całe dnie spędzała w łóżku, ograniczając do minimum kontakty z rodziną i
przyjaciółmi. W końcu musiała jednak wrócić do pracy.
Pierwsze dni były
niezwykle ciężkie. Snuła się między mieszkaniem, a instytutem. Nocami płakała.
Aż w końcu nadszedł przełom. Nagle zrozumiała,
że to jeszcze nie koniec, że ma powód, aby żyć i cieszyć się każdą chwilą.
Miesiąc temu
przyjechało kilku naukowców ze Stanów. Wśród nich, jeden młody, pełen zapału i
najwyraźniej zauroczony smutnymi oczami pięknej blondynki. Na początku nawet
nie chciała słyszeć o jakimkolwiek spotkaniu. W końcu, wczoraj zgodziła się na
niezobowiązującą kolację.
Wiele razy zastanawiała
się jak to możliwe, że Witalij mógł tak bardzo ją zauroczyć? Trzeźwa realistka,
zakochała się niemal od pierwszego spojrzenia. I to jak!
Może wpływ miała na to
sytuacja, w jakiej się znaleźli? Skrajne emocje połączone z fascynacją dały
efekt burzy stulecia. Najzabawniejsze, że teraz gdy doszła do siebie, myślała o
tym również z niechęcią.
Morderca, gwałciciel,
człowiek, który skrzywdził tak wielu. Ją również.
A jednocześnie sam był
krzywdzony.
Witalij był niezwykły.
Z jednej strony niewykształcony prostak, z drugiej inteligentny i pełen
sprzeczności mężczyzna.
Jednak zapomnieć o nim
było bardzo trudno.
Marianna westchnęła i
wciągnęła wysokie, zamszowe kozaczki. Potem zawiązała na szyi apaszkę i narzuciła
ciemny płaszcz.
Jeśli chciała do samego
końca pozbyć się wspomnień, dzisiejszy wieczór był najbardziej odpowiednim
momentem.
Po udanej kolacji,
wracali wolnym krokiem, znajdując coraz więcej wspólnych tematów do rozmowy.
Rod również miał ciemne włosy i szare oczy, choć jego twarz była zupełnie inna,
szczera, uśmiechnięta. Sprawił, że przez te kilka godzin odprężyła się. I po
raz pierwszy od dłuższego czasu, śmiała się tak naturalnie, czuła tak cudownie.
Stanęli przed bramą
prowadzącą do jej mieszkania.
Marianna zawahała się.
Kusiło ją, by zaprosić go na górę. Ale z różnych względów nie podobał się jej
ten pomysł.
– Widzę, że bijesz
się z myślami? – Pochylił się lekko. W jego oczach widziała iskierki
rozbawienia.
– Tak – odparła po
prostu.
– Czy ulży twemu
sumieniu, gdy powiem, że wstąpię na drinka i nic poza tym?
– Nie wstąpisz na
drinka ani nic poza tym! – rozległ się tuż obok wściekły szept. Akcent był
fatalny, ale oboje zrozumieli każde słowo.
Marianna powoli się
odwróciła i stanęła oko w oko z rozjuszonym Witalijem.
– Ty!...
– Ano ja! –
odpowiedział z przekąsem. – Ona jest moja – oznajmił nieco zdumionemu Rodowi.
– Nie jestem
twoja!
– Nie dyskutuj
laleczko. Marsz na górę i tam porozmawiamy.
Zamiast radości,
poczuła wściekłość. Tak wielką, że zabrakło jej tchu. Na dodatek Witalij bez skrupułów
pchnął ją w ciemną czeluść bram i zatrzasnął drzwi przed nosem zdumionego Roda.
„Chcesz porozmawiać?” –
pomyślała mściwie, energicznie maszerując na ostatnie piętro. – „Już ja ci dam
rozmowę!”
Ledwo weszli, Marianna
ze spokojem powiesiła płaszcz i odwróciła się przodem do znieruchomiałego
mężczyzny.
A następnie wymierzyła
mu siarczysty policzek.
– Ty bydlaku! –
syknęła z nietajoną nienawiścią. Swoją drogą niezupełnie tak wyobrażała sobie
ich kolejne spotkanie. – Sądziłam, że nie żyjesz. A ty zjawiasz się po trzech
długich, cholernie samotnych miesiącach i jak gdyby nigdy nic mną
komenderujesz!
Potarł znieważony
policzek. Oczy pociemniały mu z gniewu. Poza tym… Poczuła, jak coś ukuło ją
prosto w serce. Nic się nie zmienił. Był tak samo przystojny, fascynujący i
pociągający.
Tylko że ona się
zmieniła.
– Miałem nadzieję,
że nie będę musiał – odpowiedział ponuro.
– Wiesz co?
Zabieraj tę swoją nadzieję i wynocha!
– Nie.
– Zadzwonię po
policję.
– Kto to był?
– Interesujący
mężczyzna, z którym mogłam porozmawiać nie tylko o seksie i traumatycznych
doświadczeniach z dzieciństwa.
– Porozmawiać? –
odparł z ironią. – Ja też mam ochotę w ten sposób z tobą pogawędzić.
Błyskawicznie
przycisnął ją do ściany. Była teraz zupełnie niezdolna do żadnego ruchu, zakleszczona
pomiędzy nim, a twardą, gładką powierzchnią.
– Puszczaj!
– Skoro lubisz
takie pogawędki…
W jednej chwili jej
ręce znalazły się nad głową, w żelaznym uścisku silnej męskiej dłoni.
– Pogawędzimy…
Nie! Zerżnę cię tak, że od razu wszystko sobie przypomnisz – wysyczał jej do
ucha.
O dziwo, nie poczuła
strachu. Za to była wściekła. I rozgoryczona. Jak widać Witalij niewiele się
zmienił. A jednak ta jego siła i pewność, powoli rozpalały jej zmysły.
– Po to wróciłeś?
– Nie.
– Więc po co?
– Po co? – patrzył
na nią roziskrzonym wzorkiem pełnym nietajonego pożądania. Jeszcze mocniej
przyparł do ściany, silniej ścisnął nadgarstki. – Po to, żeby przelecieć cię po
raz kolejny.
Spojrzała w jego oczy
bezczelnie i odważnie.
– Niedoczekanie
twoje.
– Nie? – Kolanem rozszerzył
uda Mari, jednocześnie rozrywając dekolt jej sukienki. Czuła jego gotowość,
widziała prawdziwe szaleństwo w szarych oczach. Całkowicie stracił nad sobą
panowanie. I wtedy poczuła ból w dole brzucha.
– Witalij,
przestań! – jęknęła. – Zrobisz mi krzywdę.
– Czy nie dotarło
do ciebie laleczko, że lubię robić ci krzywdę?
– Ale ja jestem w
ciąży…
Zamarł. Dysząc ciężko,
poszukał potwierdzenia w niebieskich oczach. A kiedy je znalazł, powoli
poluzował uchwyt.
– W ciąży? –
powtórzył z głupim wyrazem twarzy. Gdyby niebo zwaliło mu się na głowę, nie
byłby bardziej zszokowany. – Od kiedy? Nie wmówisz mi chyba, że to ja?...
– Nie, zapyliło
mnie w drodze do domu, bezpośrednio po spotkaniu z twoim bratem – powiedziała z
sarkazmem, wyślizgując się z jego objęć. Była zła. Na niego, na siebie. Bo
dlaczego do cholery znów czuła pożądanie?
– On?!
– Witalij,
głupcze! W przeciągu ostatnich piętnastu miesięcy kochałam się tylko z tobą.
Więc co mam niby powiedzieć? Że to było niepokalane poczęcie?
– Ale… – z impetem
usiadł w fotelu. Nigdy wcześniej nie widziała, by wyglądał na tak zaskoczonego.
I zagubionego jednocześnie.
Nalała wody do dwóch
szklanek i podeszła do siedzącego w bezruchu mężczyzny.
– Napij się.
Wziął z jej ręki
szklankę, ale od razu odstawił na stolik obok. Potem nagle objął ją w pasie i
wtulił twarz w jej brzuch.
Bardzo długo trwał w
takiej pozycji. Tysiące myśli wirowało w jego głowie.
Nie tylko dla niej były
to trzy długie miesiące samotności. Wolny już Witalij wyjechał z Europy, zabierając
ze sobą uszczuplony nieco majątek i wspomnienie kobiety, dla której gotów był
umrzeć. Każdego dnia starał się zacząć od nowa, wymazać przeszłość.
Nie udało mu się.
Wydawało się to
niemożliwe, by tęsknił tak za kimś, kogo znał zaledwie trzy dni. A jednak ta
tęsknota spalał go od wewnątrz, nie pozwalając spać, jeść, nie pozwalając na
nic. Kochając się z innymi, widział przed sobą ogromne niebieskie oczy.
I pewnego dnia się
poddał.
Sprawiło mu to
niewysłowioną ulgę. Spakował się w pośpiechu i bez opamiętania gnał do celu.
Cóż zobaczył po
przybyciu?
Tę, na której punkcie
szalał przez cały ubiegły kwartał, z innym facetem.
A teraz to!
– Mari… – uniósł
głowę. – Wiesz, że to ostatnia rzecz do jakiej zostałem stworzony?
– Wiem. I co z
tego? Nie cofnę czasu. Zresztą – zastanowiła się. – Nie chciałabym.
– Będziesz musiała
sama się tym zająć.
Poczuła żal. A więc to
koniec? Seks bez zobowiązań był w porządku. Dzieci, rodzina, ona jako coś
więcej niż okazja do przygodnego bzykanka, to już zbyt wiele?
– Dobrze –
odpowiedziała beznamiętnie. – Możesz iść.
– Iść? Nigdzie się
nie wybieram.
– To czego chcesz?
– Ciebie.
Prychnęła.
– Tak, właśnie widzę.
Od wejścia rzuciłeś się na mnie niczym wygłodniały zwierz, a teraz wycofujesz
się rakiem.
– Naprawdę
uważasz, że nadaję się na… męża? – z ledwością wykrztusił to słowo.
– Nic nie uważam.
Tam są drzwi.
Zdenerwowała go.
Kolejny raz. Co za uparta... Resztę przekleństwa wymamrotał pod nosem.
Bezwiednie położył jedną dłoń na wciąż zgrabnym brzuszku i przełknął ślinę.
Do diabła! On naprawdę
się nie widział w tej roli.
– To chłopiec czy
dziewczynka?
– Za wcześnie. A
poza tym, to bliźnięta.
Witalij jęknął. Podwójny
wyrzut sumienia.
– Co ja mam według
ciebie zrobić? – spytał poirytowany, patrząc w spokojne oczy Marianny. –
Odwiesić broń i zamienić się w przykładnego tatusia i miłego sąsiada?
– To w ogóle
byłoby możliwe?
– Nie.
– Więc po co
zadajesz głupie pytania?
– Kurwa! –
wrzasnął. – Wychodzę! I tym razem bądź pewna, że nie wrócę.
Zerwał się z miejsca i
dopadł drzwi. Jednak gdy był już na zewnątrz, oparł się o drewnianą poręcz
schodów i zatopił palce we włosach.
Dzieci?
Dlaczego ona mu to zrobiła?
Marianna cierpliwie
odczekała równe pięć minut. To powinno wystarczyć, by się uspokoił i zrozumiał,
że ucieczka nie ma sensu. Ona wiedziała o tym już dawno.
– Witalij – poczuł
na swym ramieniu delikatny dotyk. – Wejdź do środka. Musimy porozmawiać.
– Powinienem już
pójść.
– Nie – zwinnie wślizgnęła
się w jego ramiona i objęła za szyję. – Nie idź, proszę. Wiesz jakie piekło
przeżyłam, sądząc że zginąłeś?
– Mari – wyszeptał
bezradnie. – To nie ma sensu. Naprawdę się nie nadaję. Nie potrafię…
– Słyszałam –
pociągnęła go za sobą do mieszkania. Pchnęła na fotel i sama usiadła na
kolanach, tuląc się z wyraźną tęsknotą. – Ale wierzę, że potrafisz.
– Chyba tylko ty?
– Witalij, nie
wyobrażam sobie, jak codziennie wracasz z pracy, zakładasz domowe kapcie i
zabierasz się za obiad oraz popołudniową gazetę. To groteskowe i niemożliwe. Ale
są jeszcze inne rzeczy.
– Lubię seks,
kocham niezależność, piękne kobiety i moje pieniądze – próbował się wykręcić.
– Kłamczuch –
wymruczała. – Gdyby ci na mnie nie zależało, to nie zaryzykowałbyś życia. I nie
siedział teraz tutaj, wmawiając samemu sobie, że się nie nadajesz.
– Jaka ty jesteś
upierdliwa.
Ale objął ją i
przytulił, pokrywając delikatnymi pocałunkami twarz i szyję.
– Zrobimy tak. Ja
zdobędę tę wymarzoną habilitację, a ty zajmiesz się dziećmi. Potem możesz zdać
maturę i studiować weterynarię.
– Coraz lepiej.
Mam być niańką?
– Nie –
uśmiechnęła się. – Ojcem.
Jego dłoń zsunęła się w
dół. Bardzo ostrożnie dotknęła brzucha.
– Dzieci –
zamyślił się. – A wszystko przez to, że nie chciało mi się samemu przygotować
kolacji.
W zasadzie to już
wiedział, że przegrał. Co z tego, że teraz by uciekł? Nie na długo. Ta kobieta
przyciągała go niczym magnes. Od samego początku był bez szans.
Jednak tak całkowicie
to nie zmierzał się poddać.
– Mogę spróbować –
powiedział niechętnie. – Ale liczysz się z tym, że nigdy do końca nie będę
grzecznym chłopcem? Być może ucieknę, będę cię zdradzał, niejeden raz wezmę
siłą. Bierzesz to pod uwagę?
Uniosła brwi. Ale
widział w jej oczach radość.
– Chyba tak…
Witalij sięgnął ręką na
bok i wyjął coś z kieszeni. Po czym pomachał przed oczyma zdumionej Marianny
kajdankami. Szare oczy pociemniały z pożądania, na ustach wykwitł lubieżny
uśmiech.
– To szykuj się
laleczko na ostrą jazdę – oznajmił z satysfakcją. – Muszę nadrobić te trzy
miesiące i pokazać, że w pewnych sprawach nie zamierzam być grzeczny do końca
życia…
koniec
I jak Cię tu nie uwielbiać Babeczko? :)
OdpowiedzUsuńSupper dla mnie bomba. Zakończenie w Twoim stylu a ja takie uwielbiam. Jeszcze raz spokojnych Świąt
OdpowiedzUsuńNefdrae
Kochana Babeczko!!!!! wstałam z rana, i tu taka niespodzianka!!!!!!, dziękuję, dziękuję, dziękuję.
OdpowiedzUsuńJetseś genialna, wspaniała, najlepsza. Wszystkiego najlepszego!!!!! super zakonczenie, całe opowiadanie chyba najlepsze z Twoich. Pozdrawiam Ania
Wow Babeczko :) a co z Mandatem?
OdpowiedzUsuńWow, wow, wow! Chetnie bym poczytala o ich dalszych losach, ale takie zakonczenie tez super ;D no to teraz na sniadanko, wesolych swiat kochana ;**
OdpowiedzUsuńSwietnie, znow plakalam, jestes cudowna *-*
OdpowiedzUsuń<3 cudowne.
OdpowiedzUsuńSzkoda że to już koniec :/ Może nie do końca o takim zakończeniu myślałam jaki opisałaś ale jeszcze bardziej jestem szcześliwa z takiego obrotu sprawy! :D A teraz chciałabym Ci życzyć zdrowych pogodnych świąt, smacznego jajka, mokrego dyngusa! :*
OdpowiedzUsuńBardzo rhhhhomanthyczne.Nie udało się uniknąć lukru i cukru.
OdpowiedzUsuńhttp://xerotyczne.pl/?p=37 Babeczko, czy to Ty?
OdpowiedzUsuńMoje, ale nie ja. Jako autor widnieje niejaki Nocny, więc na pewno nie ja :-)
UsuńNa wskazanej stronie znalazłam też kilka opowiadań Miki
UsuńI rozwalił mnie tekst u dołu strony "Wszelkie Prawa Zastrzeżone. xErotyczne.pl ® 2014" - ręce opadają :/
A "Kłamca" bardzo mi się spodobał, odrobina lukru na końcu to jest to co lubię :)
Pozdrawiam świątecznie :)
Wydaje mi się, że jest tam parę innych opowiadań z Pokątnych. Ciekawy blogger ;)
Usuńsuper:) ktore bedziesz teraz wrzucac?? moze Mandat?? Wesolych Swiat
OdpowiedzUsuńCałe opowiadanie i zakończenie jest idealne ;) zresztą jak w każdym Twoim opowiadaniu ;)
OdpowiedzUsuńDroga Babeczko!
OdpowiedzUsuńJa Cię po prostu ubóstwiam !
A moim zdaniem to najlepsze twoje opowiadanie!
Pozdrawiam Em.
Jakoś nie lubie czytać zakończeń... Za każdym razem robi mi się smutno, że to już koniec że za krótko, a z drugiej strony nienawidzę tasiemców, które ciagnął się na 500 części... I weź tu zrozum kobiete ;)
OdpowiedzUsuńAle przyznać muszę, że zakończenie świetne, jak zwykle ;))
JK.
osobiście wolałabym żeby witali zginął.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się opowiadanie jest naprawdę świetne :) Ale denerwuje mnie jedna rzecz, habilitację robi się zazwyczaj gdy ma się ponad 40 lat. - Wiem, że to nieistotny szczegół, ale i tak drażni. Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńO! Nie powiedziałabym. Miałam na uczelni wykładowcę, który habilitację robił nieco po trzydziestce. Jak będę miała chwilkę czasu, poszukam mój stary indeks z nazwiskiem i sprawdzę w necie. Zdolny był skubaniec, a na dodatek jaki przystojny! Z koleżanką chodziłyśmy na dodatkowe wykłady, żeby sobie na niego popatrzeć :-) Zresztą, same wykłady też były ciekawe - na przykład czy teleportacja jest możliwa z punktu widzenia fizyki, itd.
UsuńWiek Marianny, choć o nim nie wspomniałam szacuję na jakieś 34-35 lat.
Ha, ha! Sprawdziłam. On już jest profesorem! A ręczę, że jak ja zaczynałam studia, to nie miał jeszcze trzydziestki.
UsuńBabeczko, co z Mandatem?
UsuńTo tylko zazdrościć :) Mówię tylko, że zazwyczaj się robi w takim wieku. ;) Są również zdolni, ostatnio czytałam o 30 latku który ma już habilitację.
UsuńSądziłam, że Marianna jest młodsza, ale jeśli jest w takim wieku, to jest to do przyjęcia. ;)
Miało być na zajączka i nie ma nic! :(
OdpowiedzUsuńŚwietne! Mam dla Ciebie pomysł na następne opowiadanie, wykładowca - studentka/student, albo jeszcze lepiej, nauczycielka/nauczyciel i uczeń/uczennica :)
OdpowiedzUsuńPS Nie wiesz czy istnieją jeszcze jakieś blogi podobne do Twojego i Miki? Bo ja chyba za szybko czytam i muszę się czymś zająć w oczekiwaniu na wasze teksty :))
/ Ada
Kochani mógłby mi ktoś powiedzieć co to za blog Miki wstawić adres czy coś?
UsuńPo lewej mam jako ulubiony :-) Kliknąć i wędrować. Będzie Mandat, ale nie obiecuję na jutro. Może być na pojutrze. Buziaki
UsuńDołączam sie do pytania Ady :) zna ktoś coś co mógłby polecić?
Usuńzdradzał?serio mógłby to jej zrobić?a ja wcale to nie ruszyło co powiedział?;/
OdpowiedzUsuńNo raczej powiedział to tylko aby ją wystraszyć, tzn spróbować jeszcze ją zniechęcić do Sb. Szczerze wątpliwe żeby takie coś mógł uczynić skoro piszę iż nawet z innymi przed oczami miał jej niebieskie oczy :)
UsuńTomasz Szlendak,rocznik1974,jest profesorem od dwóch lat ;-)
OdpowiedzUsuńtak, tak, tak ! super sexy nauczyciel i urocza, młodziutka uczennica !
OdpowiedzUsuńBabeczko, kiedy możemy spodziewać się Aniołka lub Mandatu? :)
OdpowiedzUsuńMandat.
OdpowiedzUsuńJesteś świetna Babeczko!
OdpowiedzUsuń