Od razu zapowiem, że kolejna część w przyszłym tygodniu. Bo wiem, że zdążę przeczytać z kilka razy, poprawić i ewentualnie coś zmienić. I przede wszystkim się nie spóźnię ;-)
Wygrana II (VI)
Robert pomaszerował pod
prysznic, a ja wyczołgałam się z niejakim trudem. Stanęłam przed lustrem i
poprawiłam sukienkę, a później fryzurę. Wyjęłam z szafy uprzednio pochowane
dowody i poszłam do łazienki.
Poczułam ukłucie żalu,
bo dawno już nie oglądałam tego widoku. Stał pod natryskiem, z twarzą uniesioną
ku górze, delektując się chłodem wody.
Chyba nie należało
dłużej zwlekać. Zamknęłam za sobą drzwi, przekręciłam klucz i oparta ramieniem
o framugę, chrząknęłam znacząco.
Pewnie gdyby dach
wyleciał w powietrze, nie osiągnęłabym takiego efektu. Robert zamarł,
wybałuszając na mnie oczy, a woda ściekała mu po twarzy.
– Co ty tu robisz?
– wykrztusił z siebie, gwałtownie chwytając wiszący z boku ręcznik. Wyszedł
spod natrysku i owinął się nim energicznie.
– Daruj sobie –
odparłam ze spokojem. – Setki razy oglądałam cię nago.
– Nago?!
– W łóżku, w
łazience, w kuchni i salonie. Nawet raz na plaży – dodałam z rozbawieniem. On
naprawę miał tak durny wyraz twarzy…
– Na plaży? –
wyjąkał.
– Powiem wprost,
bo inaczej daleko nie zajdziemy. A ty jak widać faktycznie nic nie pamiętasz –
podałam mu trzymana w rękach makulaturę. – Masz, czytaj.
Posłusznie zrobił co mu
kazałam. Widziałam jak zmarszczył brwi, a potem wyraźnie się rozgniewał.
– Co to niby ma
być?
– Najlepiej gdybyś
spytał ukochanego tatusia. Jest na miejscu.
– To jakiś
fotomontaż.
– Dlaczego? –
Osłupiałam z zaskoczenia.
– Bo ja kocham
Izabelę.
Dobrze, że miałam się o
co oprzeć. Inaczej z hukiem usiadłabym na marmurowej podłodze.
– Kochasz…
Izabelę?... – wybełkotałam zaszokowana.
– Tak. Jest
idealna. Piękna, mądra, zabawna. Nie sądzę bym darzył uczuciem kogoś takiego
jak ty.
– Nie sądzisz? –
odparłam złowróżbnie. Stał tuż naprzeciwko, cudownie bliski i jednocześnie tak
daleki, z odpychającym wyrazem twarzy i pogardą w oczach.
Co powinnam zrobić? Rozpłakać się? Rozzłościć?
Obrazić i wraz z urażoną dumą czym prędzej wynieść się z apartamentu?
Nic z tego.
Po mojej prawej stał
kuferek z damskimi kosmetykami. Pewnie tej małpy.
Idealny – oceniłam w
oka mgnieniu. Po czym bez dalszego namysłu wykorzystałam dostępną amunicję…
Najpierw poleciały te
większe, kremy, jakieś tubki, a nawet nożyczki. Trafiałam co drugi rzut. Reszta
rozbijała się na ścianie tuż za jego plecami.
– Oszalałaś? –
jęknął, bo akurat trafiłam go prosto w ramię.
– Piękna? – I
kolejny rzut. – Mądra? – Następny. – Zabawna? – warczałam ze złością, celując
coraz dokładniej. – Ty wredny sukinsynu!
Teraz przyszedł czas na
kosmetyki kolorowe i inne drobiazgi. Robert wykorzystując ich małą siłę
rażenia, doskoczył do mnie i unieruchomił moje ramiona.
– Zwariowałaś? –
wrzasnął rozsierdzony. – Co cię opętało kretynko?
Chciałam go na koniec
kopnąć jeszcze w przyrodzenie, ale chyba się zorientował co może mu grozić.
Ciężarem całego ciała przycisnął mnie do ściany. Patrzyliśmy na siebie ze
złością, z prawdziwą nienawiścią.
– Zawezwę ochronę,
a oni policję. I odpowiesz za ten napad.
– Bidulek –
zadrwiłam. – Mocno bolało mięczaku?
– Przestań! –
syknął, mrużąc oczy. – Bo jak ci pokażę…
– Niby co? Tę
nędzną kiełbaskę, która dyndała ci między nogami?
Aż go zatchnęło ze
złości.
I nagle zamarł,
marszcząc brwi. Pochylił się nade mną i wpatrywał badawczo w oczy.
– Mam dziwne
uczucie deja vu…
– Znaczy się więcej
kobiet mówiło, że masz nędzną kiełbaskę? – Wciąż jeszcze ziałam jadem.
Uśmiechnął się.
– Nie. Ty złośnico
jesteś pierwsza. – Poluzował uchwyt i opuszkami palców przesunął po moim
policzku.
– Łapy precz, bo
ci je odgryzę! – szarpnęłam się energicznie.
– Nie – odparł ze
spokojem. Już miałam mu pokazać, co dla mnie znaczy te jego „nie”, gdy on po
prostu mnie pocałował. Tak jak za pierwszym razem, tak jak za ostatnim… Tak jak
zawsze. Ale mylił się sądząc, że się poddam. Wolną ręką rozorałam mu skórę na
przedramieniu i z całej siły próbowałam zacisnąć usta, by jego język nie mógł
sobie tak bezczelnie poczynać pomiędzy moimi wargami. Nie przerwał, tylko
zwiększył nacisk. Na dodatek ręcznik, którym był owinięty, opadł na podłogę,
nie wspominając o tym, że podczas szarpaniny, podwinęła się moja sukienka.
Czułam więc dokładnie jego twardniejącą męskość i swoje rosnące podniecenie. Ta
zdrada własnego ciała napełniała mnie jednak wściekłością.
– Puszczaj! –
wysapałam ze złością, gdy jego wargi przeniosły się na moją szyję.
– Skoro
twierdzisz, że jesteśmy parą, to chyba nie masz nic przeciwko? – podniósł głowę
i spojrzał na mnie kpiąco.
– Sypiasz z inną.
Mam dużo przeciwko temu! – wrzasnęłam, tłukąc go zaciśniętą pięścią w bark.
Najwyraźniej się
zakłopotał.
– Wiesz… To nie do
końca tak.
– A konkretniej? –
zamarłam, patrząc na niego podejrzliwie.
– Amnezja to
jedno. Ale do dziś, do teraz miałem też problemy… No domyśl się z czym.
– Akurat! –
prychnęłam. – Jest twardy jak kamień.
– I to mnie dziwi.
Izabela tyle razy próbowała… – więcej nie zdołał powiedzieć, bo zagłuszył go
mój ryk.
– Jesteś okropna –
mruknął. – Ale i taka słodka.
Co on widział w
rozczochranym, ziejącym jadem potworze słodkiego, nie wiem do dziś. Zamknęłam oczy, by się uspokoić, a on zaczął
całować moje przymknięte powieki, miękkie płatki uszu, by na samym końcu wrócić
do rozchylonych ust.
Tym razem ziemia
usunęła się spod moich stóp. Tak bardzo za tym tęskniłam… Z determinacją
objęłam go i odpowiedziałam na pocałunek. I nagle wargi Roberta zaczęły
napierać mocniej, miażdżąc moje usta z dziką pasją, z namiętnością, której już
tyle razy zakosztowałam.
Wsunął dłonie pod moje
biodra i uniósł mnie w górę, tak, bym mogła opasać go nogami. Niecierpliwie
odgarnął natrętne kosmyki włosów,
Gdy jego ręka dotarła
pomiędzy moje uda, próbując odsunąć na bok wąski paseczek stringów, zrozumiałam
co zamierza. Pragnęłam go całą sobą, ale nie w ten sposób. Nie teraz.
– Puszczaj! –
brutalnie przerwałam pocałunek i wykręciłam głowę.
– Ale… Dlaczego? –
wydawał się być oszołomiony i zdumiony.
– Bo ktoś się
dobija i to chyba jest twoja mądrzejsza, piękniejsza i zabawniejsza Izabela.
Faktycznie, ktoś walnął
kilkakrotnie pięścią w zamknięte drzwi łazienki.
– Robert? –
usłyszałam poirytowany głos Karola. – Kto jest z tobą?
– I co ty na to? –
spytałam, ostatecznie wyplątując się z jego objęć. – A nawiasem mówiąc,
poszperaj w necie. To wystarczy, żebyś miał pewność iż mówię prawdę.
Posłał mi dziwne
spojrzenie. Widząc, ze zamierzam otworzyć, w pośpiechu schylił się i podniósł
ręcznik. Ale opasanie się nim niewiele dało, bo z przodu miał spory, gustowny
namiocik.
– Cholera! –
zaklął.
W tym momencie
przekręciłam klucz i do środka wpadł jego pokręcony ojczulek.
– Co ty kurwa
tutaj robisz?! – wrzasnął, brutalnie chwytając mnie za ramię. Trzeba przyznać,
że tak rozwścieczonego nie wiedziałam go nigdy wcześniej.
– Au! To boli!
– Zostaw ją! –
Robert usiłując jedną ręką zakryć swój pożałowania godny stan, ujął mnie za
drugie ramię i usiłował przyciągnąć ku sobie.
– Dość! – ryknęłam
ogłuszająco, wyrywając się im obu. – I jak któryś jeszcze mnie tknie, to nie
odpowiadam za siebie! – dodałam złowrogo mierząc ich spod opuszczonej głowy.
Na progu pojawiła się
piękna Izabela. Zdumiona, z wyrazem lekkiego niesmaku na cudownie harmonijnej
twarzy. Uch! Żeby ja to mogła jakoś zburzyć tę harmonię!
– Co się stało? –
spojrzała pytająco na mnie, potem na narzeczonego. – Kochanie?
Chciała do niego
podejść, ale Robert cofnął się do tyłu. Przy okazji zahaczył skrajem ręcznika o
kant umywalki. Izabela nie zrezygnowała, a on dał kolejny krok w tył. Za
gwałtowny, bo puszysta tkanina zsunęła się z jego bioder i oczom całego
towarzystwa ukazał się członek Roberta we wspaniałej erekcji.
– Alice? – Gino zaciekawiony
wsadził głowę do środka. Skąd się on tu wziął, nie miałam pojęcia. Najpierw
zmierzył się wzrokiem z Karolem, potem spojrzał na mego nagiego, czerwonego
niczym piwonia ukochanego. Mina, jaką zrobił, stanowczo na zawsze pozostanie w
mej pamięci…
– A pan co tu
robi?
– Przyszedłem po
nią – wskazał na mnie. Widziałam, że z ledwością zachowuje powagę.
– Po nią? – Robert
sapnął i chwyciwszy kolejny ręcznik, zakrył kłopotliwą nagość.
Zemsta na zimno jest
najlepsza. Ale ta na ciepło też bywa niezła. Rzuciłam się na biednego Gino,
niemal wskakując w jego ramiona. Nie zaprotestował, tylko mocno mnie objął.
– Zabierz mnie
stąd! – wysyczałam wściekłym szeptem.
– To my już pójdziemy
– oznajmił i zgodnie z moim życzeniem, zaczął się wycofywać.
– Zaraz,
chwileczkę! – Robert ruszył za nami, ale nie dał nawet dwóch kroków, gdy jego
własny ojciec podłożył mu nogę. Dosłownie.
Gino czym prędzej
zaprowadził mnie do swego apartamentu. Po czym rzucił na łóżko i sam padł obok,
wyjąc ze śmiechu.
– No co? –
spytałam, siadając i poprawiając włosy. – Amnezja dotyczy jego ducha, nie
ciała.
– O, tak! To było
aż za dobrze widoczne.
– A co powiesz o
niej? Piękna, prawda? – dodałam z wyjątkowym masochizmem.
– O amnezji?
– O Izabeli.
– Ojciec lepszy.
– Jesteś gejem?
– A wyglądam?
– Pewnie –
odparłam zgryźliwie. – Bo każdy to ma wypisane na czole. Wolę wiedzieć, bo może
to nie ona ci się spodobała, a Robert. W końcu obejrzałeś sobie wszelkie jego
walory.
Kolejny wybuch śmiechu,
skwitowałam milczeniem.
– Zawsze mógłbyś
poderwać Karola – powiedziałam z namysłem.
– Alice… – Gino
usiadł, starł łzy z policzków i spojrzał mi głęboko w oczy. – Wiesz, ja się
chyba w tobie zakocham…
cdn...
Cudowne, genialne, i brak słów ale tydzień to kategorycznie zbyt długi okres czasu :-) Może tak wczesniej za tak długie oczekiwanie :-) pozdrawiam Agfa
OdpowiedzUsuńJednak jego ciało ją zapamiętało ;-) bosko
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko biednego Gino- już bym wolała aby był gejem niż by się miał w niej zakochać.
Kibicuję Robertowi- szczególnie po tym fragmencie ;-)
S.
Tak krotko? Jestem bardzo nie nasycona .. nie wiem jak wytrzymam tydzien
OdpowiedzUsuńTo jakiś żarcik? ;) Minęło 11 dni od ostatniej części, a to jest wszystko? I tylko tyle na caly tydzień? Jest poniedzialek :) Pierwszy raz zaczęłam sie śmiać po skończeniu czytania jakiegokolwiek twojego opowiadania. Szkoda, że nie z fabuły (:
OdpowiedzUsuńNareszcie :D koczuję na twoim blogu już dwie godziny, czekając na wygraną i doszłam do wniosku, że tydzień czekania to okropnie długo :( jednak jeśli następna część będzie tak dobra jak ta, to warto :)
OdpowiedzUsuńKobieto jesteś świetna !!!!
OdpowiedzUsuńAle nie masz dla nas serca ;( przerywać w takim momencie ;)
nie wiem jak ja wytrzymam do następnego tygodnia :)
Pisz jak najwięcej bo masz wielki talent ! <3
Cała tajemnica tkwi w tym, że resztę tekstu mam w głowie... Trochę potrwa zanim przeleję go na kompa. Myślałam, że pójdzie szybciej, ale przez ostatnie dni pisanie idzie mi jak po grudzie... Idę spać, bo może to pomoże. I wam życzę dobrej nocki...
OdpowiedzUsuńDobranoc ;-)
UsuńA wiesz już ile będzie jeszcze części "Wygranej II"?
OdpowiedzUsuńI proszę, proszę, proszę- mówię NIE tygodniowej przerwie- to stanowczo za dłuuugo :-(
nie wiem czy tyle przeżyje ;-)
O Matko!Jaki Gino xd Ty to umiesz zaskoczyc i rozbawic czlowieka. ;-)
OdpowiedzUsuńJuz dawno sie tak nie usmialam normalnie do lez. Dziekuje i chce wiecej
OdpowiedzUsuńNefdrae
Świetne, świetne, świetne jak zawsze zresztą;) Przyczepię się tylko do jednego, mianowicie "cofania się do tyłu", inaczej się chyba nie da cofnąć;) Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na kolejne części.
OdpowiedzUsuńNie że się czepiam ale czasem piszesz "cofnął się do tyłu"
OdpowiedzUsuńMagda.
Jasny gwint! Znowu! Dzięki, poprawię :-)
UsuńI to jest to co lubię!!! nie mdła miłostka, ale pokręcona, zabawna historia, gdzie bohaterka nie wpatruje się "ślepo" w swojego Pana Idealnego tylko ma pazura!!! Za takie historie pokochałam twojego bloga:)
OdpowiedzUsuńJuż wolę Gino od Roberta :D ma o niebo lepszy charakter :D
OdpowiedzUsuńKrótkie trochę, znów tyle czekać.. :D Strasznie się dłuży
OdpowiedzUsuńBędę czekał cierpliwie.
OdpowiedzUsuńNie karz tak dlugo czekac na kolejna czesc, nie moze byc w czwartek?
OdpowiedzUsuńTeraz Robercik będzie nieźle wkurzony widząc Alice z Gino. Już wiem co miałaś na myśli pisząc, że to Robert będzie o nią wałczył. I Babeczko nie znęcaj się nad nami dodaj następną część Wygranej wcześniej, bo te "skrawki" nam nie wystarczają.
OdpowiedzUsuńNie. Proszę dodaj wcześniej.
OdpowiedzUsuńoch błagam niech Robert odtrąci natychmiast izabele i niech uwierzy Alicji!! niech znajdzie dowody, przypomni sobie.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie genialne, boskie, super, wspaniałe jak zwykle oczywiście. Bardzo bym chciała i nie tylko ja abyś napisała szybciej ale nie naciskam :) Czekam z zniecierpliwieniem
OdpowiedzUsuńGorąco pozdrawiam
Oj pieknie, pięknie sobie poczyna:) Wspaniała lektura Babeczko. Dziękuję! Nie wiem jak wytrzymam di przyszłego tygodnia... A coś innego w tym nam zaserwujesz?
OdpowiedzUsuńile będzie części?
OdpowiedzUsuńNa samym początku zauważyłam jeden błąd: Poczułam UKUCIE żalu. :3
OdpowiedzUsuńPoza tym, świetne :D
Mad.
Gino- to błędny tok myślenia. XD
OdpowiedzUsuń