Słowa wstępu nie będzie :-( Za bardzo jestem zmęczona.
Wszystkim, którzy już zagłosowali i wysłali eskę, wielkie dzięki :-)))
Za porady z poprzedniego postu także. Buziaki i chyba do zobaczenia w sobotę na Ilyn...
Wygrana II (IV)
Moja wyobraźnia
pracowała pełną parą. Idąc energicznym krokiem ulicą, w myślach robiłam
przegląd wszystkich znanych mi średniowiecznych metod tortur. Jaka szkoda, że w
dzisiejszych czasach już się tego nie praktykowało… No, przynajmniej w tej
części świata.
Westchnęłam rzewnie,
gdy tylko stanęłam przed doskonale znanym mi mieszkaniem.
Uprzednio spędziłam w
łazience ponad godzinę, na wszelkie możliwe sposoby udoskonalając swój wygląd.
Włosy zaplotłam w wymyślny kok, makijaż był dyskretny, strój skromny, ale
podkreślający każdy atut, którym dysponowałam.
Podniosłam dłoń i
energicznie zapukałam.
Po chwili drzwi się
otwarły i ukazała się zaspana twarz Roberta. Wrócił ze szpitala po pierwszym
dniu, co jednocześnie ucieszyło mnie i przygnębiło.
– Dzień dobry –
powiedziałam grzecznie, spuszczając wzrok. – Przyszłam jak zwykle, zrobić małe
porządki.
– Ojciec mówił, że
się zwolniłaś?
– Nic w tym stylu.
Potrzebuję tej pracy – zerknęłam na niego spod rzęs. Trzeba było przyznać, że
miał dość dziwną minę. Widziałam z jego oczach niechęć, ale jakby i odrobinę
podziwu. I nietajone zainteresowanie.
Przelotnie zastanowiłam
się jakim cudem udało mi się go rozkochać poprzednio, wtedy nad morzem? Półnagi
Robert, z tym muskularnym torsem, rozwichrzonymi włosami i błękitnymi jak niebo
oczyma, był nie tylko przystojny. Był oszałamiająco seksowny!
– Dobrze. Możesz
zostać. Ale za kilka dni wylatuję.
– Gdzie? –
zainteresowałam się łagodnie.
– Na Maltę. Moja
narzeczona ma tam jakieś zlecenie do wykonania.
Narzeczona? Do czego to
doszło…
Chwyciłam ścierę i
zgrzytając z wściekłości zębami, rozpoczęłam pucowanie łazienki. Zresztą,
zbędny wysiłek. I tak można było tam jeść z posadzki.
Szorując wannę,
poczułam, że ktoś mi się przygląda. Pełna złych myśli, podniosłam wzrok i
napotkałam rozradowane spojrzenie Karola. Kurwa!!! – wysyczałam w duchu. Utopię
gnojka w sedesie, jak boga kocham!
– Czego? –
warknęłam nieuprzejmie.
– To nic ci nie
da.
Wstałam i rzuciłam
wprost w jego twarz mokrą szmatą. Przyjął to ze stoickim spokojem, choć
zauważyłam kiełkujący gniew w błękitnych oczach.
– Kiedyś odzyska
pamięć. Zastanów się lepiej, jak wtedy się wytłumaczysz? Zresztą wystarczy, że
podsunę mu pierwszą lepszą gazetę… – Nagle pomyślałam, że od tego powinnam była
zacząć.
– Nie dopuścimy do
tego. Żadnej prasy, telewizji, komputera. A kiedy Izabela rozkocha go w sobie,
ty nie będziesz miała żadnych szans.
– Jesteś tego
pewien?
– Tak. Wystarczy,
że porównam was obie i od razu mijają mi wszelkie wątpliwości.
Zerknęłam w lustro. A
potem na niego.
– Anita również
była o niebo piękniejsza ode mnie – odparłam ze spokojem.
– Dlatego właśnie
nie potrafiłem zrozumieć Roberta. Chociaż… – dodał, patrząc na mnie z zainteresowaniem.
Skrzywiłam się i bez
pardonu pokazałam mu język. W odniesieniu do tego człowieka, miałam w nosie
wszelkie zasady dobrego wychowania.
– Jest w tobie
coś, co nie pozwala przejść obok z obojętnością – powiedział spokojnie.
– Owszem. Żądza zemsty.
– Nie. Zauważyłem
to już wcześniej – nieoczekiwanie się uśmiechnął. Z zaskoczenia rąbnęłam głową
o kant szafki, głośno jęknęłam i aż przysiadłam na podłodze.
– Łapy precz! –
wysyczałam, gdy silne męskie dłonie próbowały pomóc mi się podnieść. – Też
sobie wymyśliłeś!
– Akurat tego nie
planowałem. – Nie zważając na moje protesty pomógł mi wrócić do pionowej
pozycji.
– Mam w dupie
twoje plany. A swoją drogą, jak to zrobiłeś, że Robert wrócił tak szybko? Miał
przecież arcyważne spotkanie.
– Anonimowy telefon
od życzliwego.
– Oj, policzę ja
się z tobą, policzę! – syknęłam, rozmasowując obolały po upadku pośladek.
– Tak? – wyglądał
na szczerze ubawionego. – A co mi zrobisz dziewczynko?
Gdyby mnie znał, nie
zadałby tak głupiego pytania. Bez namysłu kopnęłam go między nogi, wkładając w
to całą dostępną siłę. Zareagował błyskawicznie głośnym rykiem i skulił się z
bólu.
No! Chociaż tyle
mojego.
– Co tu się
dzieje? – Robert wciąż w piżamie, wpadł do łazienki.
– Twój ojciec ma
silne bóle – wyjaśniłam beztrosko. – Ugryzło go mroczne jak noc sumienie.
– Wywal
natychmiast tę wariatkę! – jęknął Karol.
– Mnie? A za co? –
zdziwiłam się obłudnie.
– Wywal ją!
Jeszcze czego.
Uszczypnęłam się z taką siłą w pośladek, że od razu łzy stanęły mi w oczach.
Wydając z siebie urywane pochlipywanie, usiadłam na skraju wanny i żałośnie
spojrzałam na Roberta.
– Dlaczego? –
wyjąkałam, ocierając wierzchem dłoni policzki i teatralnie podciągając nosem.
Trzeba przyznać, że
wyglądał na ogłuszonego.
– Nie płacz… –
bezradnie rozejrzał się dookoła. – A ty nie powinieneś znęcać się nad biedną
dziewczyną.
– Ja?! – Karol
zdołał się wyprostować, ale w oczach miał prawdziwą żądzę mordu.
– Nie wiem co was
łączy lub łączyło, ale to nie miejsce byście załatwiali swoje prywatne sprawy.
– Łączyło?
Przeleciałem ją i tyle.
– Tak. A uprzednio
dosypałeś środków odurzających do herbaty – wytknęłam mu ze satysfakcją. Mógł
zmyślać on, mogłam i ja. – Do dziś żałuję, że nie zgłosiłam tego na policję.
Ależ mieli osłupiałe
miny! W dodatku to piekielne podobieństwo. Cudowny widok!
– Odurzyłeś ją? –
spytał Robert ze zdziwieniem spoglądając na ojca.
– A wyglądam na
kogoś, kto musiałby się uciekać do takich środków?
– Pewnie, sama się
ogłuszyłam – odparłam jadowicie.
– Dlaczego mi o
tym nie powiedziałaś? – Robert potarł zmarszczone czoło.
– Zapłaciłem jej i
to nie małą sumę – ubiegł mnie Karol. Trzeba przyznać, miał facet refleks.
– Wzięłam kasę bo
potrzebowałam na operację mojej ciężko chorej matki.
– Jaką operację?
Potrzebowałaś na nielegalną aborcję!
– A się dziwisz?
Byłam dziewicą zanim mnie zgwałciłeś.
– Dziewicą? A tych
wszystkich sztuczek nauczyłaś się z książek?
Staliśmy naprzeciwko
siebie, mierząc się wzrokiem, który gdyby mógł zabijać, w łazience leżałyby już
dwa trupy. Robert przyglądał się nam w osłupieniu.
– Miałam w liceum
wychowanie seksualne w rodzinie.
– I co?
Trenowaliście fachowe robienie loda?
– Nie, prawidłowe
zakładanie gumki na banana. Gdyby i ciebie tego uczyli, nie potrzebowałabym tej
kasy na aborcję. I dla chorej matki – dodałam po krótkim namyśle.
– Byłaś z moim
ojcem w ciąży?
– A skąd mam
wiedzieć czy z nim? Przede wszystkim byłam nieprzytomna.
– Byłaś chętna.
Mało brakowało, a sama byś się na mnie rzuciła.
– Na ciebie? Nie
gustuję w facetach, którzy jadą na rezerwie.
– Spokój! –
wrzasnął znienacka Robert. Oboje spojrzeliśmy na niego z pretensją, bo ta
kłótnia była doskonałą okazją, by wyładować choć część szalejących w nas uczuć.
Negatywnych uczuć.
– Spokój –
powtórzył. – Dobra, wierzę ci tato. Kłócicie się jak para…
– Że co? –
ryknęłam. – Zgłupiałeś do reszty?
– …z długoletnim
stażem. Nie wiem, co pomiędzy wami zaszło, ale załatwcie to sami i w innym
miejscu. Przypominam, że jestem po wypadku i potrzebuję spokoju.
Tym razem mokra szmata
wylądowała na jego głowie.
– Palant! –
syknęłam pod adresem Roberta. – Jesteś taki sam jak twój pokręcony psychicznie
ojczulek. Samolubny drań. Po raz pierwszy żałuję, że jednak nie odstąpiłam ci
tego apartamentu nad morzem!
– Nad morzem???
Odepchnęłam go na bok i
warcząc ze złości, wypadłam na korytarz. Trzęsącymi się dłońmi sięgnęłam po
torebkę, gdy poczułam energiczne szarpnięcie za ramię.
– Co miałaś na
myśli, mówiąc ostatnie słowa?
Tym razem moje łzy nie
były udawane. Ktoś kto kocha, nie powinien zapomnieć. Wiedziałam, że to
niesprawiedliwe i niemądre myśleć w ten sposób, ale przestałam nad sobą
panować.
– Wiele rzeczy –
odparłam z goryczą. A potem nagle wspięłam się na palce i go pocałowałam. Miał
chłodne, suche usta. I zdumienie w oczach. Ale nie usiłował mnie powstrzymać
gdy wyszłam, trzasnąwszy za sobą z hukiem drzwiami.
Wlekłam się do
wynajętego pokoju z opuszczoną głową, łykając łzy i rozpamiętując każdą cudowną
chwilę spędzoną z Robertem. Dlaczego jego ojciec tak bardzo mnie nienawidził?
Za co? Za to kim byłam? Przecież to głupie.
Kiedy dotarłam do celu
rzuciłam się na łóżko. Bardzo długo leżałam nieruchomo, gapiąc się w sufit.
Gdyby nie głośno burczący pusty żołądek, przeleżałabym tak cały dzień.
Zajadając ze smakiem kanapkę
i popijając ją kieliszkiem czerwonego wina, notowałam na kartce kolejne punkty
mojego planu.
Malta? Cudownie.
Przełknęłam ostatni kęs
i udałam się do najbliższej kafejki internetowej. Musiałam sprawdzić, która
linia oferuje najtańsze loty. I koniecznie odwiedzić fryzjera.
***
Cholera, cholera,
cholera! – klęłam, bowiem upał był tak nieziemski, że pot lał się ze mnie
strumieniami. Na dodatek wynajęłam pokój w jakimś podłym miejscu bez
klimatyzacji. Było tanio, ale i obskurnie.
Oczywiście zdążyłam już
obejrzeć sobie luksusowy hotel, w którym zamieszkał Robert z zołzą. Przezornie
wypatrywałam też ukochanego ojczulka, ale wyglądało na to, że przylecieli sami.
Po dusznej i upalnej
nocce, czułam się porządnie wymiętoszona. Nie pomógł nawet zimny prysznic. Ani
pyszne śniadanko.
Zajęłam miejsce naprzeciwko
okna apartamentu mego ukochanego, zgrzytając zębami na samą myśl, że
prawdopodobnie spał z nią w jednym łóżku. No dobrze, przyznam się. Bolało mnie
serce, żołądek i czułam się wyjątkowo podle. Najchętniej skoczyłam bym z
nadbrzeża głową w dół, ale nic z tego. Za dobrze umiałam pływać, by się utopić.
Popijając wodę,
zastanawiałam się co powinnam teraz zrobić. Przecież nie poprzestanę na
przypatrywaniu się gruchającym gołąbkom?
Dookoła budziło się
życie. Ulicą przesuwały się dziesiątki samochodów i śmieszne, zabytkowe
autobusy. Turyści zajmowali miejsca w kafejkach, spragnieni aromatycznej kawy
lub zimnych drinków. Było gwarnie, barwnie i coraz głośniej. Tylko ja
siedziałam w milczeniu, ponuro zapatrzona przed siebie.
Schowałam włosy pod
chustką i założyłam ogromne, ciemne okulary. Potem podeszłam bliżej hotelu,
zastanawiając się czy mnie nie wyrzucą, jak tylko zjawię się w środku. Nie
miałam w tej kwestii żadnego doświadczenia, a budynek naprawdę wyglądał na
luksusowy i niezwykle ekskluzywny. Hilton to to nie był, ale te pięć gwiazdek
miał z pewnością.
Gdy tak stałam przed
wejściem, z głową zadartą ku górze, potrącił mnie jakiś mężczyzna.
– Jak leziesz
kretynie! – warknęłam odruchowo przechodząc na angielski.
Uśmiechnął się
przepraszająco, ale ja nie miałam czasu by zareagować, bo właśnie naprzeciwko
ukazał się Robert ze swoją nową narzeczoną. Jęknęłam, bo szli dokładnie w moim
kierunku. Przecież od razu mnie zauważą! Jasny gwint!
Nie namyślając się
zarzuciłam dłonie na ramiona faceta, który stał obok i coś tam mówił. Mało mnie
to obchodziło w tej chwili. Najważniejsze bym już pierwszego dnia nie została
zdekonspirowana. W rozpaczy tylko jedno przyszło mi do głowy. Gwałtownie
przytuliłam się do nieznajomego i wycisnęłam na jego ustach ognisty pocałunek.
Jednocześnie obróciłam zaskoczonego mężczyznę w taki sposób, że zasłaniał mnie
niemal w całości. Znad jego ramienia zezowałam jednym okiem na mijającą nas
parę. Kiedy zniknęli w tłumie na ulicy, oderwałam się, by pójść za nimi. Ale
właśnie wtedy poczułam jak ktoś stanowczo zaciska dłoń na moim nadgarstku.
– Co to miało być?
– usłyszałam rozweselony głos.
Spojrzałam na niego ze
złością i zniecierpliwieniem. Obiekt mych obserwacji oddalał się w
nieokreślonym kierunku, a ten tu zadawał głupie pytania. Spojrzałam i wbiło
mnie nieco w płyty chodnika.
Ależ on był śliczny!
Dosłownie. Ciemna karnacja, krucze włosy, czarne oczy i smagła cera. Raczej
smukły i wysoki niż umięśniony. Na dodatek ta twarz… Gdzież to produkują takie
modele? I ten szeroki uśmiech, dołeczek w brodzie…
– Arab? – spytałam
podejrzliwie.
– Nie. Włoch.
– No tak. Mogłam
się domyślić – mruknęłam przechodząc od razu na jego ojczysty język. Przyznam,
że pochlebiło mi uznanie w ciemnych oczach nieznajomego.
– Mówiłem, że masz
oryginalny sposób zawierania znajomości.
– A, to! Sorry,
ale spieszę się gdzieś w tamtym kierunku – machnęłam ręką. Śliczny czy nie, ja
musiałam śledzić Roberta.
Wyglądało jednak na to,
że wcale nie miał zamiaru wypuścić mojej dłoni.
– Dobrze, lecz
musimy się jeszcze pożegnać – to mówiąc przyciągnął mnie ku sobie, lekko
przegiął do tyłu i pocałował. Pewnie gdybym była mniej zaskoczona, to
przywaliłabym bezczelnemu draniowi. Ale zanim zdążyłam zareagować, puścił mnie
i mrugnąwszy okiem zniknął w drzwiach hotelu.
To ci dopiero –
pomyślałam, wciąż lekko oszołomiona rozwojem sytuacji. I nagle zrozumiałam, że
mam niepowtarzalną szansę, by dostać się do środka bez żadnych podejrzeń.
– Zaraz,
chwileczkę! – rzuciłam się za nim w pośpiechu, o mało co nie łamiąc sobie nóg.
Dogoniłam go tuż za drzwiami i od razu ujęłam za ramię.
– Myślałem że
spieszysz się gdzieś w tamtym kierunku? – spojrzał na mnie odrobinę zdziwiony.
– Prowadzę bloga o
luksusowych hotelach – zełgałam na poczekaniu. – Głupio mi było tak wejść i się
rozglądać, ale z tobą to co innego.
Miał dość sceptyczną
minę.
– Czyli to taki
sposób na bezproblemowe dostanie się do środka?
– Pocałunek?
Niezupełnie – zająknęłam się, bacznie rozglądając dookoła. Grunt to przedostać
się przez hol główny. Z niesmakiem pomyślałam, że trzeba było lepiej się ubrać.
Biała, plażowa sukienka i japonki z wyprzedaży w supermarkecie, pewnie aż kuły
w oczy swoją nijakością. Ale jak tu myśleć o stroju, gdy żołądek zwinął się w
supełek, a serce wyczyniało nieziemskie harce?
– A może dasz się
zaprosić na śniadanie?
Tym mnie ustrzelił. Patrzyłam
podejrzliwie w kpiące, ciemne oczy i gorączkowo zastanawiałam nad propozycją.
– Intrygujesz mnie
– wyjaśnił. – Nie dość, że w roztargnieniu omijasz wzrokiem, to jeszcze ten
pocałunek. Nie tak reagują kobiety na mój widok.
No dobrze. Przynajmniej
rozumiałam powód. Pan zarozumialec się zdziwił bo nie padłam u jego stóp jęcząc
z zachwytu i błagając o odrobinę zainteresowania.
– Kawa na szybko –
powiedziałam twardo. – A potem idę załatwiać własne sprawy.
Pokiwał głową jakby w
geście rezygnacji i pociągnął mnie na prawo.
W zasadzie to nie byłam
pewna, czy dobrze robię? A może to zwykła strata czasu? Powinnam raczej śledzić
Roberta w nadziei na okazję odzyskania go. Ale uległam magnetyzmowi ciemnych
oczu nieznajomego i postanowiłam, że przyda mi się chwila relaksu.
W środku nie było
tłoku. Zaledwie kilkoro gości, na dodatek samotnie popijających kawę z nosami
wlepionymi w laptopy czy gazety. Zajęliśmy stolik tuż pod oknem, skąd miałam
doskonały widok na wejście. Jeszcze tego mi brakowało, żebym wpadła w tak głupi
sposób.
Oparłam podbródek na
złączonych dłoniach i w milczeniu obserwowałam mego towarzysza, który ze
spokojem właśnie wertował menu, udzielając kelnerce szczegółowych instrukcji.
Kawa taka, a taka, z określoną ilością mleka, nie więcej i nie mniej.
Wybrzydzał jak rasowa primadonna. Jednocześnie okiem zezowałam na wszystkie
kierunki, aby przypadkiem nic mi nie umknęło.
– A ty? – przerwał
mi z uśmiechem.
– Duże latte i ogromny
kawał ciasta czekoladowego – odparłam w roztargnieniu, bo przy wejściu
zauważyłam jakiś ruch. I gdy tylko kelnerka odwróciła się plecami, byłam
zmuszona w mało elegancki sposób zsunąć się pod okrągły stolik. Całe szczęście,
że był przykryty długim, białym obrusem.
cdn...
Genialna część zresztą jak wszystkie twoje opowiadania :) widzę że akcja sie rozkręca, ale mam taką małą nadzieję że Robert przypomni sobie wszystko i że teraz to on będzie musiał trochę powalczyć bo Alicję oczaruje ten włoch niech trochę akcja się skomplikuje proszę cię kocham jak facet musi walczyc o kobietę i niech on troche się wysili i ruszy ten swój seksi tyłek żeby walczyc o miłość swojego życia :)
OdpowiedzUsuńAle Alicja to nie jakaś wyrachowana kurtyzana, która leci na innego faceta, bo miłość jej życia chwilowo straciła pamięć. Jakby role się odwróciły, to nie dość, że fabuła mało odbiegałaby od Mody na sukces, to uczucie bohaterki do Roberta przybrałoby chwiejną formę w oczach czytelnika.
UsuńJakby pojechał na jakąś delegację, zostawiając ukochaną w domu, to też by sobie jakiegoś włoskiego modela z rozkładówki znalazła na samotne wieczorki? To on stracił pamięć, nie ona, a łamanie szablonu, że to facet musi zawalczyć o kobietę, bo ona czeka z wyciągniętą do przeprosinowych pocałunków o Bóg wie o co ręką i zastanawia się, czy ma już sobie zacząć szukać nowego pantofla, czy stary przyjdzie i będzie przed nią walić czołem o podłogę, jest odpowiednie. Bo zważając na nietypowy charakter Alicji, do niej taka rola pasuje.
A co do opowiadania. Świetne, Babeczko. Szkoda, że takie krótkie części dostajemy, ale nie będę wybrzydzać. Czekam na kolejną i pocieram rączki na myśl o rozwinięciu akcji. ;-)
Nie chodzi mi o to żeby Alcja zdradziła Roberta z tym włochem tylko żeby nie wiem zaprzyjaźniła się z nim albo coś albo żeby pomógł jej odzyskać Roberta. Tylko chodzi mi o to że kiedy Robert odzyska pamięć niech też będzie trochę zazdorsny o Alicje to nada całe opowiadaniu trochę pikanterii jak one też się troche podenerwuję z zazdrości. I nie chodzi mi o to że mają latać za soba jak jakieś psiaki tylko żeby w tym opowiadaniu ukazała się walka obydwóch partnerów o te miłość a nie jednostronna walka. Po za tym i tak fabuła zależy tylko i wyłącznie od babeczka a ona z całą pewnościa nas nie zawiedzie :)
UsuńNie rzuciła sie na pierwszego lepszego, tylko próbowała ukryć.. A ze tak wyszło.. Teraz jest wiele możliwości. Chciałabym widzieć mine tego Włocha, jak nagle weszła pod stół.. Pewnie pomyślał cos głupiego. xd
UsuńTrochę poszalejemy, nie martwcie się, ale bez przesady... Na pewno Alicja ni z gruszki, ni z pietruszki nie zmieni swoich uczuć. Będzie tylko zabawnie ;-)
UsuńBabeczko..może w czwartek dodasz Ilyn a w sobotę następną cześć Wygranej. Nie karz aż tak długo czekać. Chce zobaczyć jak się dalej akcja potoczy i czy Alicja jeszcze spotka się z nieznajomym a Robert w końcu odzyska pamieć.
OdpowiedzUsuńtroszke nadciagane...przecież pierwsze co by zrobiła jakaś kobieta to postarała się żeby odzyskał pamięć..nawet pokazywałabym gazety, tv, internet...a nie śledzi lła to co robi;///połącz ich znów!!!
OdpowiedzUsuńFaktycznie, jak na tak rezolutną osobę, trochę późno zorientowała się, że mogłaby wykorzystać zwykłe wycinki z gazet....
UsuńŚwietne ;-)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że Robert w miarę szybko odzyska pamięć i będzie musiał się trochę postarać o Alicję. Fajnie że pojawił się ten Włoch- to stwarza wiele możliwości ;-)
Akcja z tatusiem- bezcenna ;-)
S.
:( za dużo tych problemów. Jedna dziewczyna nie może walczyć tak o faceta. I to jeszcze z jego ojcem :( Babeczko napisz coś miłego. Na osłodę i ukojenie skołatanych nerwów. Wiem, że dalej będzie lepiej ale na razie tak jakoś za dużo problemów.
OdpowiedzUsuńSłodko i romantycznie będzie na walentynki. Szykuję coś krótkiego, w stylu Sylwestrowej ;-) Mam nadzieję, że zdążę...
Usuńbyłoby super!!!!!!:):):::::::::::::::))))))
UsuńBabeczko, kolejna świetna część. Czekam na następną. Mam małe pytanko: ile będzie części Wygranej II, bo nie wiem czy wytrzymam przy tak krótkich kawałkach. Nie rób mi tego i dodawaj dłuższe, ponieważ ranisz tym moje uczucia. :) Liczę, że moja prośba zostanie przyjęta pozytywnie. Pozdrawiam,
OdpowiedzUsuńDemonica
Jakbym dawała po 10 stron wordowskich, to z pewnością będzie jeszcze z sześć części. I to jest ta wersja z dłuższymi kawałkami :-)
UsuńTo jest dłuższa wersja??!! Babeczko nie żartuj. To był tylko skrawek. Ja potrzebuje więcej. Jestem głodna twojej twórczości.
UsuńDemonica
A nie. Ta ma pięć wordowskich stron. Dłuższa dziesięć :-)))
UsuńAlicja jest zdrowo pokręcona :-) Jak przeczytałam tą cześć to ze śmiechu padłam :-D Czekam na koldjną część ;-)
OdpowiedzUsuńJestem uzależniona od Twoich opowiadań:-) a tak swoją drogą. Babeczko, zdradź proszę ile masz lat? Wiem że kobiet o wiek się nie pyta, ale zwyciężyła ciekawość i prostolinijność... :D
OdpowiedzUsuńJestem 78 rocznik. Policzcie sami ;-)
UsuńAlicja musi być pokręcona. W tym tkwi jej urok :-) choć nie każdemu przypadnie do gustu.
OdpowiedzUsuńUwielbiam twoje opowiadania .Kiedy następna część ?
OdpowiedzUsuńJutro?
UsuńAbsolutnie TAK ;-)
Usuńpo północy? :)
UsuńTak. :-D
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze dotrzymasz obietnicy i nie karzesz nam długo czekac na nastepną częsc i to po takim zakończeniu ;)
OdpowiedzUsuńOd polnocy czekam na Ilyn albo wygrana a tu nic:( poprosze jakis tekst jeszcze dzisiaj.
OdpowiedzUsuńWłoch... :-D
OdpowiedzUsuń