środa, 22 stycznia 2014

Pechowa dziewczyna (XI)

link do części X - klik

          Pechowa dziewczyna (XI)

Miał wystarczająco dużo czasu, by do końca wytrzeźwieć i zastanowić się nad cała tą sprawą. Rozmyślał z przekąsem, że Łowczyni i druid obiecali pomoc, ale na cóż by się ona zdała na przykład wczoraj? Gdyby nie jego upór, silna wola czy jak to tam nazwać, dziś byłoby już po wszystkim.

Nie może ryzykować, że sytuacja się powtórzy.

Pójdzie do Tanji i przekona ją do tego samego, na co zdecydowała się w poprzedniej wersji rzeczywistości.

Co za chora, popieprzona sytuacja! On namawiający swą niedoszłą ofiarę, by nie pozwoliła mu wygrać…

Daren uśmiechnął się ponuro.

Czy przypuszczał, że tak się potoczą jego losy jeszcze kilka tygodni temu? Nie, nigdy! Na dodatek zabiłby każdego, kto tylko wysunąłby podobną supozycję.

Kiedy dotarł pod dobrze znany adres, głęboko odetchnął i zapukał.

– Wejdź. – Tanja miała blada twarz i mocno podkrążone oczy. Widać, że niewiele spała tej nocy. – Sądziłam, że już się nie pojawisz.
– Obiecałem – mruknął. Ciężko, bardzo ciężko było nie chwycić jej od razu w ramiona i nie pocałować. Stanowczo jak najszybciej musi coś z tym zrobić.
Usiadł na kanapie, pilnie obserwowany przez parę psich oczu.
– Zawezwałaś posiłki, bym się na ciebie nie rzucił?
– Tak jakby. Nie lubisz go, prawda?
Mruknął coś niewyraźnie. Wciąż nie mógł pozbyć się wspomnienia jak ten pchlarz ugryzł go w pośladek.
– Po co go tu trzymasz?
– Na przykład pójdę na górę, a Portos cię przypilnuje – powiedziała, żartobliwie puszczając oczko.
Podejrzliwie spojrzał na ogromnego wilczura. W zasadzie to jednym uderzeniem mógłby go posłać do lepszego psiego świata, ale uśmiercać pupila ukochanej, to chyba nie był najlepszy pomysł?
– To twoja ochrona?
– A żebyś wiedział. Wczoraj poszczułam go na jakiegoś pokręconego gościa, który nazywał siebie druidem czy kimś w tym rodzaju.
– Druidem? Niski, krępy, takie błyszczące oczy? – upewnił się Daren.
– Tak. A bo co?
Ale demon nie odpowiedział, tylko wybuchnął gromkim śmiechem. Tanja patrzyła na niego marszcząc czoło.
– Co w tym takiego zabawnego?
– To, że jest jakaś sprawiedliwość na tym podłym świecie. Ugryzł go chociaż?
– Nie.
– A szkoda – Daren pokręcił głową. – A było tak blisko.
– Przestań! Nie przyszedłeś po to, aby rozmawiać o moim psie. Zresztą dowiedziałam się od pewnej osoby, że w miasteczku i jego okolicach odnotowano trzy morderstwa. Ofiary to kobiety. Przegryziono im gardła.
– To nie ja – powiedział na wszelki wypadek Daren.
– Ha! Pewnie! Bo w tej okolicy grasuje przecież kilka żądnych krwi demonów.
– A pomyślałaś, że to może twój powiernik?
– Daridus? Zapomniałeś o małym szczególe. To ty jesteś bestią z piekła!
– On także.
– Bzdura. Zauważyłabym.
– Taa… Akurat! – prychnął nieco już rozzłoszczony. Jak ten gnojek to robił? – Wczoraj jakoś ci to nie przeszkadzało.
– Wczoraj… – zarumieniła się. – Poniosło mnie. Poza tym nie oczekuję, że się przyznasz, ale wiedz, iż nie ujdzie ci to płazem.
– Ty naprawdę sądzisz, że to ja? – autentyczne zdumienie w jego głosie, zachwiało na moment jej niewzruszoną pewnością siebie. Siedział na kanapie, z zadartą głową, patrząc prosto w oczy Tanji.
– Pewnie teraz mi powiesz, że nie byłbyś zdolny do takich rzeczy? – odparła z sarkazmem.
– Byłbym. Bez najmniejszych oporów, bez waszych beznadziejnych wyrzutów sumienia i z wielką rozkoszą. Ale to nie ja.
– Nie rozumiem twojego pokręconego planu. I nie chcę być jego częścią.
– Jesteś nią od samego początku.
Wstał z kanapy, nie zwracając uwagi na głuche warczenie siedzącej nieopodal bestii.
– Tego, co chciałbym ci wyznać, nie rozumiem nawet ja sam. Przyślę jeszcze raz tego biedaka, którego poszczułaś psem. Tym razem z nim porozmawiaj.
– Jest twoim przyjacielem?
– Skąd! Wrogiem. Ale oboje mamy ten sam cel – sprawić, byś była bezpieczna.
– To ty jesteś dla mnie zagrożeniem.
– Nie, nie ja. Moje pożądanie – odparł ze smutkiem. Wyglądał tak poważnie, stojąc naprzeciwko, z opuszczonym wzrokiem i lekko zgarbionymi ramionami, że poczuła nagłą potrzebę bliskości.
– Daren – powiedziała cicho i objąwszy go w pasie, przytuliła się do muskularnej piersi. Wierzyła mu. Wierzyła we wszystko, w każde słowo. Złapał się w pułapkę własnych pragnień, a ona razem z nim.
Najpierw pogładził ją po włosach. Potem nieznacznie od siebie odsunął i kciukiem uniósł podbródek dziewczyny.
– Porozmawiaj z druidem.
– Tym, którego na którego poszczułam niedawno Portosa? To zadzwoń po niego – rozkazała impulsywnie.
– Zadzwonić? – posłał jej niewesoły uśmiech. – Nie, Tanju, to nie tak działa. Pomyśl o nim. Wyraź w duchu pragnienie, że go potrzebujesz. Ma na imię Aleksander.
– Mam pomyśleć? – spytała, marszcząc brwi.
– Taki magiczny telefon komórkowy. I kiedy przyjdzie, wszystko ci opowie i zaproponuje pewną transakcję, zgódź się.
– Chyba domyślam się o co chodzi. A co będzie z tobą?
– Ja wyjdę. Nie mogę zbyt długo przebywać w twoim towarzystwie. Wiesz dlaczego, więc nie zadawaj zbędnych pytań.
– Nie mógłbyś zostać? – spytała błagalnie. Już sama nie rozumiała własnych uczuć. Pragnęła jego bliskości, a jednocześnie bała się, że naprawdę okaże się potworem, za jakiego jeszcze do niedawna go miała. No i te morderstwa… W końcu ile rozwścieczonych demonów pętało się w tej okolicy? Ale czy takie łaknące krwi stwory czytały ckliwe romanse i wyśpiewywały serenady pod oknami? Nie wspominając już o odrzuceniu możliwości panowania nad światem.
– Nie będę wam do niczego potrzebny. Pilnuj tylko, żeby pchlarz nie zrobił mu tego samego, co mnie.
– Moja psina ma piękne imię. Nie mów o nim per pchlarz.
– Mogę zamienić na zawszony kundel. Nie lubię go, patrzy na mnie tak dziwnie.
– Boisz się zwykłego psa?
– Boję się, że jak jeszcze raz wystartuje z wyszczerzonymi zębami, to mu przywalę i poślę do lepszego, psiego świata.
– Wrócisz jak skończę rozmowę z druidem? – zręcznie zmieniła temat.
– Nie. Będziesz musiała nad wszystkim się zastanowić. I wierz mi, potrwa to kilka dni, a może i tygodni. Istnieje też możliwość, że w ogóle nie będziesz chciała mnie widzieć. Nieważne, bo chodzi tylko o to, abym to ja nie wygrał.
– Dobrze. Idź. Ale pocałuj mnie na pożegnanie, proszę!
Zarzuciła mu ramiona na szyję, wspinając się na palcach, by być jeszcze bliżej. Widziała, jak zadrgały mu nozdrza, z jakim trudem nad sobą panował.
– Tanja!
– Tylko raz. No dalej tchórzliwa bestio!
Warknął ze złością. A potem pocałował ją tak, jak tego pragnęła. Nigdy wcześniej nie doświadczyła czegoś takiego – czułości splecionej z brutalnością, głodu z powściągliwością. A kiedy skończył, odepchnął ją i w pośpiechu wypadł z mieszkania. Nic dziwnego, z trudem opanował pragnienie, by nie tylko kontynuować pocałunek, ale także to, by dostać znacznie więcej.
Tanja stała w bezruchu, gładząc opuszkami palców nabrzmiałe wargi. Tak długo, dopóki nie rozległo się energiczne pukanie do drzwi. Ocknęła się. Kiedy je uchyliła, ujrzała krępego, ciemnoskórego mężczyznę o niezwykłych oczach.
– Witaj.
– Wejdź i nie zwracaj uwagi na psa, będzie grzeczny.
– Wierzę Tanju – nieznajomy wszedł do środka i spokojnym krokiem skierował się ku kanapie. Kiedy już wygodnie na niej usiadł, podniósł głowę i wbił w nią wzrok. – A więc od czego zaczniemy?
***
Obudził ją dźwięk dzwonka. Wibrował w uszach, nieprzyjemnie wdzierając się w mętne jeszcze myśli i sprawiając, że ból głowy zyskał na sile.
Wcale nie miała ochoty na jakąkolwiek wizytę. Ale zaraz potem pomyślała, że może to Daren. Cicho pojękując zwlekła się z łóżka i potknąwszy o pozostawione w przejściu buty, dotarła do drzwi.
– Kiepska pora na odwiedziny – uśmiechnęła się do stojącego za nimi demona.
– Mogę wejść?
– Nie zaproszę cię. Aleksander rzucił jakiś tam czar, żeby wściekły Daridus nie mógł mnie dopaść. Jeśli nie jesteś nim, przekroczysz próg bez problemu.
Demon wzruszył ramionami i wszedł do środka. Przyglądała się w milczeniu jak wiesza płaszcz i zdejmuje buty. Oczywiście o czymś takim jak skarpetki nie pamiętał…
– Chcesz kawy? – Tanja podreptała do kuchni, próbując ukryć nagłe zakłopotanie. Czuła, że podążał tuż za nią.
– Nie.
- No nie wiem. To może soku? Herbaty?
– Ciebie… – poczuła jak obejmuje ją i wtula twarz w jej szyję.
  

link do części XII - klik

5 komentarzy:

  1. Nie martw się Babeczko, tacy ludzie już po prostu są, ale daleko nie znajdą. Ja też miałam problem z nieuczciwym pracodawcą. Okropne warunki, śmieszne pieniądze i bardzo długi nos szefowej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham wszystkie Twoje teksty! O dziwo brakło mi cierpliwości, aby czytać tylko Twoje zakończone teksty. Zawsze mi będzie mało. Ale sprawia mi nawet przyjemność takie oczekiwanie na Twoją twórczość. Jak wydasz książkę, to na pewno znajdzie się i na mojej półce. A trafiają tam tylko i wyłącznie książki, które mnie zachwyciły. Postawię ją tuż obok mojej ukochanej trylogii "Mrocznych materii" Philip'a Pullman'a ;) Jakbyś nie dała rady nawet jutro dokończyć/wstawić tej fantastycznej opowieści, to się nie przejmuj. Nie jesteś tylko na usługi czytelniczek xD A kto będzie narzekać, niech nie czeka, jego strata. Najważniejsze, żebyś była szczęśliwa w życiu. I tego Ci z całego serca życzę. Dając tak wiele z siebie, nie zapominaj o samej sobie.

    Śledzę już Twojego bloga grubo ponad pół roku. I teraz się ujawniam. Ciekawa jestem, czy znowu znajdą się tacy co będą narzekać. Pewnie tak. No ale cóż, nie dogodzisz wszystkim. Niektórzy powinni brać pod uwagę, że póki co, to jest Twoja pasja, a nie sposób na życie. Przeczytałam wiele komentarzy i nie rozumiem, jak można mieć o cokolwiek do Ciebie pretensje. Dajesz z siebie tyle, ile jesteś w stanie. A nikt przecież za Ciebie życia nie przeżyje. Tylko trzeba tu rozróżnić tych, którzy nie umieją się doczekać, ale nie robią zbytnio hałasu, a tych, co sprawiają wrażenie wręcz oburzonych Twoim podłym zachowaniem, że dajesz im jakieś ochłapy ;P Ta druga opcja z pozycji obserwatora jest wręcz niekiedy zabawna, a często też dla mnie osobiście żenująca. Nie daj sobie wejść na głowę :) Niech sami zaczną siebie lepiej kontrolować, nikt im nie zabrania wejść do Ciebie raz na tydzień. Ja lubię sprawdzać, gdy tylko sobie przypomnę, czy jest coś nowego. Ja wolę Twój chaos, wtedy jest dreszczyk emocji :D No i jest szansa na większą ilość tekstów, gdy masz ku temu okazję. Porządek jest nudny. Ale mną się nie przejmuj, dostosuję się do wszystkiego. Czasem lubię po prostu wyrazić swoje zdanie ;D

    Mam nadzieję, że wszystko się Wam ułoży. Może to tylko puste słowa, ale będę trzymać kciuki. Taka sytuacja może się niestety przytrafić każdemu. Nikt nas nie uczy tego, jak próbować się uchronić przed takim typem pracodawcy. Tak się zastanawiam, specem w tym nie jestem, ale może przy takich sytuacjach z świeżo upieczonymi przedsiębiorcami powinno się ich pytać o biznesplan? Jeżeli w ogóle by nie wiedziała o co chodzi (a z tego co wiem chyba wszystkie firmy muszą takie coś stworzyć), albo jakby się nie trzymał kupy, to może byłoby to wystarczające ostrzeżenie? Tylko z drugiej strony, kto się na lekcjach przedsiębiorczości zastanawia, że umiejętność wyciągnięcia wniosków z czegoś takiego może się przydać.. No i druga strona medalu, czy zwykły za przeproszeniem "robol" może zapytać "pana i władcę" o takie rzeczy? Większość ludzi się popuka w głowę, nawet o tym nie pomyśli z obawy, że pracodawca może nas przez taki incydent nie zatrudnić.
    Strasznie nie lubię ludzi, którzy nie umieją się przyznać do winy, tylko wytykają innym wymyślone winy.

    Pozdrawiam
    Dominika W.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze jedno, jeżeli umowa wygasła np była to umowa na czas określony i on właśnie nadszedł, a pracownik pojawia się w pracy, wykonuje ją a pracodawca nie przeciwdziała temu to umowa ulega automatycznemu przedłużeniu i można żądać za to wynagrodzenia nawet jeżeli nie było pisemnej aktualnej umowy. Cytat
      "Sytuacja będzie przedstawiać się nieco inaczej, jeśli pracodawca po zakończeniu aktualnego stosunku pracy dopuści pracownika do dalszej pracy bez zawarcia z nim umowy na piśmie. Należy wówczas domniemywać, że strony zawarły umowę ustną, a umowa zawarta ustnie jest równie ważna i równie skuteczna jak umowa pisemna (postanowienie Sądu Najwyższego z dnia 31.08.1981r. – III PZ 18/81; wyrok Sądu Najwyższego z dnia 20.09.1977 r. – I PR 67/77, oraz wyrok Sądu Najwyższego z dnia 06.10.1976 r. – I PRN 66/76).

      Niepotwierdzenie zaś pracownikowi warunków zatrudnienia na piśmie każe domniemywać, zgodnie z wyrokiem Sądu Najwyższego z dnia 05.05.1976 r. – I PZP 9/76, że strony zawarły umowę o pracę na czas nieokreślony.
      " - link http://www.prawo-pracy.pl/przedluzenie_umowy_na_czas_nieokreslony-p-478.html

      Często przy okręgowych Sądach Pracy są poradnie prawa pracy. Zdaję sobie sprawę, że to co proponuję to trochę droga przez mękę.

      Na koniec z innej bajki. Twoje niektóre opowiadania przypominają mi klimatem piosenkę Ałly Pugaczowej - Milion Purpurowych Róż

      Żył był pewien malarz,
      Miał on dom i płótna,
      Ale kochał jedną aktorkę,
      Tę, co kochała kwiaty.
      Sprzedał wtedy swój dom,
      Sprzedał obrazy i zacisze swe.
      I za wszystkie pieniądze kupił,
      Całe morze kwiatów.

      Refren:
      Milion, milion, milion purpurowych róż,
      Z okna, z okna, z okna, widzisz,
      Kto zakochał się, zakochał się, zakochał się na zabój,
      Swoje życie dla ciebie przemieni w kwiaty.

      Rankiem staniesz u swego okna,
      Może po prostu zwariowałaś?
      Jak we śnie kolejnym, wokół roi się od kwiatów.
      Ostudzi się jednak dusza,
      Cóż to za bogacz tak cuduje?
      A pod oknem ledwo dysząc,
      Stoi biedny artysta.

      Spotkanie było krótkie
      Nocą ujechała pociągiem,
      lecz w jej życiu pozostała
      szalona pieśń róż.
      Przeżył artysta ów
      wiele nieszczęść ścierpiał,
      lecz w jego życiu pozostało ogromne morze kwiatów.

      za http://www.tekstowo.pl/piosenka,alla_pugaczowa,million_alyh_roz.html

      Usuń
  3. A może będziesz sprzedawała swoje opowiadania jako pdf-y. Z przyjemnością kupię, Dostarczasz tyle radości, poświęcasz czas a ja ma wyrzuty sumienia, że nie jestem w stanie tego wynagrodzić. Sądzę, że szerokie grono czytelników przyłączyłoby się do mnie. Jakaś mała donacja za możliwość czytania dalszych Twoich opowiadań.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zamierzam, ale żeby za coś brać kasę, trzeba to porządnie przygotować - od strony językowej, graficznej, itd. Ja fuszerki nie lubię ;-) Mam już nagranych korektorów, na razie sama poprawiam teksty co do treści i zgodności faktów. Myślę, że w tym roku dam radę coś zaprezentować :-))) A zacznę od poszerzonej, poprawionej wersji Historii...
      Buziaki :-*

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.