Pewnego zimowego wieczoru (III)
Kolejna bezsenna noc.
Zerknęła na proszki
leżące tuż obok, na nocnym stoliku.
Westchnęła. Nie, z tym
już koniec. Problemy nie znikały, stawały się tylko jakby bardziej mgliste, tak
jak i świat dookoła. Tak naprawdę nienawidziła tego stanu całkowitego przytłumienia.
Dlatego zostawiła sobie tylko dwie pigułki. Na wszelki wypadek. Resztę już
dawno wyrzuciła.
Co się stało z tą
silną, radosną kobietą, którą kiedyś była?
Dokładnie wiedziała co.
Wciąż była silna. Gdyby nie to, wyrzuty sumienia już dawno by ją zepchnęły na
drogę, z której nie było powrotu.
Nerwowo przekręciła się
na łóżku, zmieniając pozycję. Leżała teraz na plecach, bezmyślnie gapiąc się w
sufit. Bardzo powoli podniosła dłoń i dotknęła ust.
Przypomniała sobie
pocałunek.
Był zupełnie zaskakujący,
kompletnie niespodziewany.
Pierwszy, od bardzo
długiego czasu. I obudził tyle zapomnianych uczuć, tyle emocji, o których
sądziła, że dawno wygasły.
A przecież ten
mężczyzna nawet się jej nie podobał. Owszem, był przystojny, muskularny,
wysoki, o jasnych, niemal pszenicznych włosach i intensywnie niebieskich
oczach. Do tego ten uśmiech, nieznacznie garbaty nos. Pewien siebie, nawet
powiedziałaby, że lekko zarozumiały.
Pan i władca świata. Na
dodatek taki, który przegrał ostatnią bitwę o własną rodzinę. Nie wyglądał
jednak na zbyt przejętego tym faktem. Choć wyraźnie było widać, że bardzo
zależy mu na synach. Ale nie na partnerce.
Jednak nie powinna go
osądzać. Nie ona.
Jęknęła i znów zmieniła
pozycję.
Po co on ją pocałował?
To dlatego nie mogła teraz zasnąć. Czuła niepokój i podniecenie, kumulujące się
wyraźnie w dole brzucha. Nic dziwnego, po tylu miesiącach wstrzemięźliwości
seksualnej? I to całkowitej, bo nawet nie miała ochoty o tym myśleć.
Ale niektórych rzeczy
nie idzie po prostu odłożyć na półkę i traktować jedynie jak wspomnień. Nie w
tym wieku.
Uśmiechnęła się sama do
siebie. Był młodszy. Zawsze miała szczęście do takich facetów. Jednak Konrada
wybrała ze względu na jego spokój i doświadczenie. Ale źle zrobiła, o czym
przekonała się tuż po ślubie. Spokój okazał się całkowitym brakiem uczuć, a
doświadczenie pozwalało mu odnosić się do niej niezwykle lekceważąco, niemal z
pogardą. Nic dziwnego, że po miesiącu zażądała rozwodu.
Dlaczego nie
zorientowała się wcześniej?
To pytanie zadawała
sobie wiele razy, ale nigdy nie umiała znaleźć dobrej odpowiedzi. Czyżby tak
dobrze się maskował? Czy to ona była tak zaślepiona, że nie zwracała na nic
uwagi?
Otrzeźwienie przyszło,
gdy pierwszy raz ją uderzył. Pierwszy i ostatni, bo nie należała do kobiet, które
by sobie na to pozwoliły. A najgorsze miało dopiero nadejść…
Nie! W ten sposób na
pewno nie zaśnie.
Wstała i otuliwszy się
kocem usiadła na fotelu tuż przy oknie. Patrzyła na padający śnieg, na całe to
piękno zimowego krajobrazu. Taki widok zawsze napełniał ją spokojem. I teraz
też tak było. Czysty, niewinny świat, jakby nie było na nim żadnego zła,
żadnego brudu. Wszystko przykryte białym puchem, a dookoła podkreślająca każdy
szczegół, cisza.
Coraz bardziej opadały
jej powieki, aż w końcu kobieta usnęła.
***
– Cześć!
Spojrzała w górę,
wprost w niebieskie, roześmiane oczy mężczyzny. Stał tuż obok , trzymając za
rękę małego chłopca.
– Daj, pomogę ci.
– Nie, dzięki.
Lubię odgarniać śnieg.
– Moja męska duma cierpi,
gdy tak stoję obok i tylko patrzę. Dawaj!
– Twoją męską dumę
mam w nosie – mruknęła, a malec dotychczas patrzący na nią z zaciekawieniem,
zaczął chichotać.
– To jest Monika.
– Krzysiek przykucnął przy chłopcu. – A to Franek, mój młodszy syn.
– Cześć –
uśmiechnęła się niepewnie.
Mężczyzna spojrzał na
nią z uwagą. To dziwne, że pewniej się czuła w jego towarzystwie niż
trzyletniego dziecka. Dlaczego?
– Szukam do niego
opiekunki. Wspomniałaś, że nie masz pracy?
Nigdy nie widział, by
ktoś tak gwałtownie zbladł. Kolor jej twarzy zaczął przypominać barwę
otaczającego ich śniegu, a oczy miały wyraz zaszczutego zwierzęcia, które
właśnie wpadło w niespodziewaną pułapkę.
– Chyba… Nie, na
pewno się nie nadaję.
– Ja myślę, że
przesadzasz.
– Nie!
To był prawie krzyk. Najchętniej
po prostu by ją przytulił i uspokoił, ale po pierwsze tuż obok stał jego nieco
zdezorientowany synek, a po drugie miał wrażenie, że to by jeszcze pogorszyło
sytuację.
– A możesz kogoś
polecić? – spytał z pozornym spokojem.
– Chyba nie. Idź
już sobie – poprosiła.
– Ej! Przecież nie
musisz się mnie bać. Nic ci nie zrobię.
– Może nie
świadomie.
Ach! Więc tak to
wyglądało? Nie tylko on miał na nią ochotę. Widocznie umiała lepiej udawać? A
on nie umiał się tak szybko poddać.
– Chciałem z
Frankiem ulepić bałwana. Kolejnego – dodał z rozbawieniem. – Przyłączysz się?
– To kiepski
pomysł.
– Hm… To co młody?
Porywamy ją?
– A umie lepić
bałwany?
– Ponoć najlepiej
w całej okolicy – puścił oczko do roześmianego chłopca.
– Porywamy! –
wrzasnął malec i zanim Monika zdołała zaprotestować, została podniesiona w górę
i przerzucona przez ramię. Szufla, którą trzymała z głuchym łoskotem opadła na
betonowy chodnik.
– Zwariowałeś?!
Puszczaj!
– Nie ma mowy.
Masz do wykonania ważne zadanie.
Uderzyła go z całej
siły, ale równie dobrze mogłaby walić głową w mur. Nawet nie zareagował. Ze
śmiechem ruszył w kierunku własnego domu, a chłopiec pobiegł przodem, szeroko
otwierając furtkę.
– To było podłe! –
warknęła, poprawiając kurtkę i z powrotem wciskając na głowę czapkę, kiedy już
ją postawił.
– Buduj, to cię
wypuścimy!
Ze złością chwyciła w
dłonie śnieg i rzuciła mu prosto w twarz. Nie pozostał jej dłużny i po chwil rozpętała
się prawdziwie śnieżna bitwa.
Udało jej się
przeciągnąć na swoją stronę chłopca i oboje z zapałem lepili kulki śniegu,
energicznie atakując osamotnionego wroga.
Tym razem jej śmiech
brzmiał tak prawdziwie, jak śmiech dziecka stojącego tuż obok.
– Dobrze,
wystarczy – jęknął Krzysiek i padł na kolana, podnosząc ręce do góry. – Poddaję
się, bo jestem cały mokry. Wy także.
Monika i Franek
spojrzeli na siebie i wybuchli śmiechem, a potem jak na komendę zaczęli rzucać
dalej.
Pół godziny później chłopiec
leżał na kanapie, przebrany i otulony w gruby koc, oglądając bajkę, a oni
siedzieli w kuchni, przy kubkach z gorącą czekoladą.
– Jaka dobra! –
Monika z lubością upiła kolejny łyk. – Jakby co, zrobisz mi jeszcze jedną?
– Pewnie. Mam cały
zapas tych kapsułek, bo dzieciaki ją uwielbiają. Wiesz, że masz czekoladowe
wąsy?
Zanim zdążył
odpowiedzieć, wyciągnął dłoń i delikatnie, opuszkiem palca, starł piankę znad
jej ust. Uśmiechał się przy tym tak, że jej serce wywinęło koziołka,
powędrowało w górę, później w dół, a na sam koniec zaczęło bić jak oszalałe.
– Myślałam, że
jesteś zapracowanym biznesmenem?
– Jestem. Ale nie
mogę zostawić dziecka z byle kim. Jak znajdę opiekunkę, wrócę do pracy.
Dlaczego nie chcesz się zgodzić?
Tym razem nie wyglądała
już na przerażoną. Raczej na zasmuconą. Pochyliła nisko głowę, tak, że nie mógł
widzieć jej oczu.
– Prosisz
nieodpowiednią osobę.
– Dlaczego? O ile
dobrze zauważyłem, świetnie dogadujesz się z Frankiem. Zobacz jak szybko
przeciągnęłaś go na swoja stronę. Na pewno umiałbyś się nim zając te kilka
godzin.
Tym razem podniosła
głowę. Po policzkach płynęły łzy, a usta miała wykrzywione w wyrazie goryczy.
– Nie wiesz co
mówisz! Ktoś, kto zabił własne dziecko, nie będzie dobrym opiekunem dla
jakiegokolwiek innego…
Ledwo powiedziała te
słowa, zerwała się gwałtownie z krzesła i uciekła.
A osłupiały Krzysiek
siedział wciąż przy stole, patrząc jak kobieta w biegnie po odśnieżonym
podjeździe, w pośpiechu zapinając kurtkę i wierzchem dłoni ocierając twarz.
Zabił?
Chyba żartowała?!
Nagle przypomniał sobie
ból w ciemnych źrenicach Moniki, jej bladą twarz i ogromne cienie pod oczyma.
Ta kobieta naprawdę cierpiała. Ale dlaczego? Nigdy w życiu nie uwierzy w to, co
powiedziała.
Ale w co powinien
wierzyć?
W tej chwili do kuchni
weszła jego gospodyni, okrąglutka, przyjazna starsza pani, która mieszkała
kilka ulic dalej.
Już wiedział, o czym
powinien z nią pogawędzić.
– Dzień dobry pani
Klaro – szeroko się uśmiechnął. – Ma pani ochotę na małe ploteczki?
link do części IV - klik
link do części IV - klik
Czekam już z niecierpliwością na kolejne części.Nie mogę się już doczekać:-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
K
suuuper .... jak każde wcześniejsze :)
OdpowiedzUsuń"Uśmiechnęła się sama do siebie. Było młodszy."
OdpowiedzUsuńudalo mi sie whaczyc blad?
Udało :-) Już poprawione, a przy okazji znalazłam jeszcze jeden.
UsuńI dziękuję :-)
UsuńWstałam, zrobiłam sobie kawuchę ,wchodzę i ... jest kolejna część :)) Super!!!! Dziękuję i czekam na dalsze:)
OdpowiedzUsuńFantastyczne! Ale przewiduję, że będzie chodzić o aborcję dziecka, którego nie chciała, bo mąż ją bił?
OdpowiedzUsuńI jeszcze jedno: PEWNY siebie, a nie pewien :)
Dziękuję za kolejną część :)
OdpowiedzUsuńWracam z próbnej matury (szkoła sobie wymyśliła próbną w listopadzie) a tu taka miła niespodzianka :D
Pozdrawiam M.
Super się to czyta chociaż w paru miejscach kilka literówek, ale czy to ważne...;-)
OdpowiedzUsuńMoże mąż ją tak skatował któregoś wieczoru, że poroniła a obwinia siebe ?
Czekam na ciąg dalszy i doczekać się nie mogę:)
Pozdrawiam
Delka
Aga masz już skończony cały tekst? I codziennie będziesz nam dawkować kolejną działkę, bez przerwy? :D
OdpowiedzUsuńNowe opowiadanie podoba mi się strasznie. Z niecierpliwością czekam na kolejną część :)
OdpowiedzUsuńDobre, naprawde dobre :D Przez Ciebie zawaliłam moje dzisiejsze koło bo ważniejsze było to żeby sprawdzać co chwile czy coś dodałaś, no ale trudno :P
OdpowiedzUsuńNie moge się doczekać, następnej części !!!
Nie trzymaj nas w niepewności :)
Buziaki,
Karolina :)
Zazwyczaj dodaję po północy i jednego posta dziennie :-)
UsuńA więc tak... Jutro chciałam dać kolejną część Pechowej, a później wracamy do tego i lecimy, aż do zakończenia. Całości nie mam, piszę na bieżąco, ale w głowie mam całość, więc nie będzie problemu. Zresztą te opowiadanie nie ma zbyt skomplikowanej akcji... Choć przelanie tego na kompa wymaga odrobinę zachodu ;-)
OdpowiedzUsuńProszę daj pechowa... AGA
UsuńWspaniale jak zawsze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na odpowiedz. Wiktoria
Interesujące opowiadanie,
OdpowiedzUsuńczekam na cd.
kiedy możemy się spodziewac następnej części?
w.
Trzy części Zimowego przeczytałam bez jakichkolwiek przerw :) bardzo ciekawe opowiadanie. Zastanawiem się czy Monika wykonała aborcję czy też jej były mąż w odwecie za rozwód... Czekam na następną część :)
OdpowiedzUsuńYumi
Błagam, daj dziś kolejną część. To czekanie mnie wykończy:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam te gosposie, co przypominają żony świętego Mikołaja. :-)
OdpowiedzUsuń