czwartek, 7 listopada 2013

Czas poświęcony zemście (XI)

Przyznam, że łatwiej pisze mi się sceny erotyczne lub dialogi. Ale cóż, człowiek całe życie się uczy. Dziś znów krótko, ale powoli kończymy. Pewnie będą jeszcze dwie, trzy części, w zależności jak długie będę wstawiać fragmenty.
I dzięki za wszystkie komplementy, nie ukrywam, że są dla mnie zaskoczeniem, bo jednak ten tekst jest inny niż wszystkie, a ja zawsze bardziej lubiłam koncentrować się na dialogach i typowych relacjach damsko-męskich. Tutaj po raz pierwszy chciałam połączyć to z akcją, a po Waszych komentarzach wnoszę, że nawet przyzwoicie mi się to udało.
Następnym razem mam zamiar trochę bardziej potrzymać Was w niepewności, co do zakończenia. Tutaj raczej mi się to nie uda, bo już wiemy, kto jest czarnym charakterem. 

link do części X - klik

        Czas poświęcony zemście (XI)
– Ładna mi podwózka – odezwała się zrzędliwym tonem, gdy tylko znaleźli się w małym, pustym pomieszczeniu, skrępowani niczym bydło prowadzone na rzeź. – Jak niby chcesz się wydostać z tego żelastwa, które nam nałożyli?
– Te kajdanki są używane zazwyczaj przez Straż. W teorii nie do otwarcia bez wprowadzenia odpowiedniego hasła i klucza. Tyle w teorii.
Spojrzała na niego podejrzliwie. Ale nie zdążyła się odezwać, gdy rozległ się metaliczny zgrzyt otwieranych drzwi i do środka weszło dwóch dryblasów obwieszonych bronią i oczywiście sam dowódca.
– Nie cierpię, gdy muszę się spieszyć – stanął naprzeciwko i dłonią przesunął po i tak gładkiej fryzurze. – I podejmować ważne decyzje bez namysłu.
– Cóż – Bastian wzruszył ramionami – bywam rozchwytywany.
– Czeka na ciebie mój brat, Bernard.
– Wciąż taki sam z niego palant?
– Taaa – mężczyzna podszedł bliżej i kopnął go z zamierzonym okrucieństwem. Miał ciężkie, solidnie wyglądające buty i Sara aż skrzywiła się na myśl o bólu, jakiego doświadczył Bastian.
Jednak ten nie przejął się zbytnio tą demonstracją siły. Zacisnął tylko usta, choć po oczach było widać, że gdy dorwie oprawcę, sekundy jego życia będą policzone.
– Jestem Benito. I masz do mnie mówić proszę pana śmieciu, bo uszkodzę uroczą buźkę twojej kuzyneczki. A teraz gadaj, skąd masz dwie skrzynie FX?
– Wyglądam na idiotę?
– To broń o najwyższym priorytecie, żeby ją zdobyć trzeba mieć nieliche szczęście, kupę kasy i dobre źródło.
– Szczęście miałem zawsze, a co do źródła… Jeśli pracuje się w handlu ludzkim mięsem, a zleceniodawcą jest sam zastępca komendanta straży, to wierz mi – nie ma się żadnych problemów.
Tamten patrzył na niego z niedowierzaniem, przyswajając usłyszane przed chwilą informacje. Potem pomyślał, że dobrze byłoby wydobyć z tego sukinsyna kontakt do jego mocodawcy. W półświatku każdy doskonale zdawał sobie sprawę, jak bardzo opłacalny był to interes i jak wiele można było zarobić. Czuł, że Bastian mówił prawdę, na czele zawsze stała jakaś gruba i bogata ryba, której wciąż było mało tego bogactwa.
– Cholera! Dlaczego mam wrażenie, że cała ta impreza źle się dla mnie skończy? Dobra, wspólnie z bratem zadecydujemy co z wami zrobić – wymamrotał i wyszedł, nie oglądając się za siebie.
Znów zostali sami. Było coś jeszcze o co musiała go spytać.
– Ten numer z poświęceniem – zrobiłeś to specjalnie, prawda? Po co?
– Chciałem wiedzieć, na ile ci na mnie zależy.
Zachmurzyła się.
– Dobrze, że jestem skrępowana, bo też bym ci przywaliła. I to w o wiele bardziej wrażliwe miejsce.
– Wtedy nie miałabyś ze mnie pożytku. A właśnie, na ile masz sprawny i giętki języczek?
– Hę?
Położył się na podłodze, tuż przy ścianie i z całą siłą uderzył w nią stopami. Potem jeszcze raz i kolejny.
– Co ty u diabła wyprawiasz?
– Skoro nie skorzystałaś z okazji i nie nawiałaś, to wciąż cię muszę uratować.
– Przecież obiecałeś im…
– To ściema. Mam tylko jedną sztukę.
– Co jest takiego niezwykłego w tej broni?
– To najnowszy, najbardziej nowoczesny model. Ma taki mały bajer w postaci czipa, który montuje się w odpowiednim miejscu w głowie właściciela.
– Nadal nie rozumiem?
Odsapnął i spojrzał na nią z ukosa. Rzeczywiście, gdzie ona żyła, że nie słyszała o największym osiągnięciu współczesnej nauki?
– Powiedzmy, że ja jestem tutaj, a moja broń trzy metry dalej, za tą ścianą. Nawiązuję odpowiednie połączenie, zyskuję wizję i mogę sterować nią telepatycznie.
– Serio?! – Sara aż otwarła usta ze zdumienia. – Możesz to zrobić?
– Niestety nie. Nie mam wszytego tego małego bajeru, dziecinko. Trzeba więc sobie radzić samemu.
To mówiąc ponownie uderzył o ścianę.
Tym razem uszkodził jeden z butów. Ujmując to bardziej szczegółowo, to wyglądało tak, jakby odleciał jego kawałek.
– Dobrze Saro, teraz twoja kolej. Czeka cię trochę gimnastyki, bo musisz w tego wgłębienia wydobyć małą płytkę i umieścić ją na moich kajdanach. Dokładnie po prawej stronie tego czerwonego światełka.
Zacisnęła zęby.
– Nie ma  mowy. Najpierw powiesz mi wszystko, co chcę wiedzieć.
– Nie mamy zbyt dużo czasu. A jeszcze muszę ich zabić.
– Mamy. Po co ten cały cyrk i zbyteczne udawanie, że poświęcasz na mnie życie?
Obrócił się tak, że jego buty znalazły się tuż przed jej nosem.
– Teraz wiem, że ci na mnie zależy.
– Gówno prawda! – rozzłościła się. Co za wredny, przebrzydły drań! Zależy?! Też coś!
– Jak tylko mnie uwolnisz, to obiję ci tę wstrętną gębę!
– Zgoda. To do roboty!
Zgrzytnęła zębami w przypływie złości. Czy on musiał tak ją denerwować?
Dobrze. Przed samą sobą mogła być szczera. Wkurzało ją to, że dała się nabrać. Ale naprawdę nie chciała, by go zabili. Głównie dlatego, że wciąż  był jej potrzebny.
– Co to jest? – spytała, usiłując coś dojrzeć w podstawionych pod nos, podeszwach.
– Mój osobisty klucz do tych kajdan.
O nic więcej nie pytała. Po kwadransie, gdy umieściła małą płytkę, bardziej przypominającą naklejkę, na miejscu wskazanym przez Bastiana, cała opływała potem.
– Czuję się jak kretynka – powiedziała, patrząc bez dumy na swoje dzieło. – Co dalej?
– Teraz wykażesz sprawność ząbków.
– Niech cię… Czyli co?
– Musisz zerwać przejrzystą folię. I odsunąć się. Jeśli eksploduje, to urwie mi ręce.
– Akurat – mruknęła, pozostając na miejscu. – Już ja znam te gadki o poświęceniu dla mnie.
– Naprawdę uważasz, że robię to wszystko dla własnej przyjemności?
Nie raczyła odpowiedzieć, choć na czubku języka miała słowa o zabawie.
Tym razem poszło o wiele sprawniej. Czerwona lampka zamigotała i rozległ się krótki trzask.
– No, nareszcie. Wiedziałem, że ten wydatek się kiedyś zwróci. – Bastian z zadowoleniem rozcierał nadgarstki.
– Masz na sobie jeszcze jedne.
– I jeszcze jedną płytkę deszyfrującą.
– A co ze mną?
Ona również była skrępowana tym samym żelastwem, choć stopy miała już związane zwykłym sznurem.
Bastian bez słowa, wydobył z drugiego buta identyczną płytkę i umieścił ją na kajdanach krępujących jego kostki.
Był wolny. Szkoda tylko, że nie może uwolnić Sary. Będą musieli dostać się do jego mieszkania. Tam ma tego więcej.
– Na razie tylko to – powiedział i przeciął sznur. – Pozwolisz, że zajmę się tym towarzystwem obok?
– Podobno nie dałbyś rady tylu uzbrojonym najemnikom?
– Kłamałem! – mrugnął do niej z rozbawieniem. – Naprawdę chciałem wiedzieć czy wrócisz. No i poza tym, teraz jest znacznie łatwiej ich pokonać.
Potem ukląkł przy niej i nachyliwszy się pocałował. Choć miała wielką ochotę go ugryź, to dotknięcie jego warg, oszałamiało. Przymknęła oczy, delektując się tą chwilą, smakiem ust Bastiana, dłonią pieszczącą jej policzek.
– A teraz grzecznie na mnie zaczekaj – szepnął. Znów widziała w ciemnych oczach nieco pogardliwą wesołość i odrobinę szaleństwa. – Pocałunek dokończymy jak wrócę.
„Jakbym miała inny wybór” – pomyślała, usiłując zmienić pozycję na bardziej wygodną.
Nagle dotarło do niej, że Bastian ma zamiar zabić jedenastu ludzi. Być może i zasłużyli sobie na śmierć, ale… Jak on mógł to zrobić tak całkiem na zimno, bez żadnego wahania, bez żadnych uczuć?
Siedziała tak w dziwnej zadumie, analizując swój stosunek do niego. Niechętnie musiała przyznać, że zaczęło jej na nim zależeć. A kiedy ją całował… Wtedy naprawdę robiło się cudownie. Nie wspominając już o podnieceniu koncentrującym się w dole brzucha i dziwnym pragnieniu, by dostać więcej i więcej.
A Sal? Miała o tym zapomnieć? A ci wszyscy ludzie?
Zza ściany nie dobiegały żadne dźwięki. Co on tam robił? Zabijał ich wzorkiem, tak że padali bez czucia, nie wydając z siebie ani jednego jęku?
Poza tym, skoro ich sprowadził do stacji, dlaczego nie zabił na miejscu? Dlaczego czekał, aż znajdą się na statku? A gdyby zlekceważyli sprawę zarobku i tych, jak im było, FX? I po prostu poderżnęli im gardła?
Nagle dotarło do niej, że Bastian uwielbia ryzykować. Ten dreszczyk emocji, adrenalina, poczucie przewagi.
Czy i z nią się bawi? Udaje, że mu na niej zależy, czekając aż Sara zmięknie i podda się, pomimo tego, że jeszcze kilka dni temu miała autentyczną ochotę go zabić?
Jeśli tak, to jest wyjątkowym gnojkiem!
Tymczasem Bastian skradał się właśnie w stronę kabiny pilotów, kompletnie nieświadom ponurych myśli pozostawionej w ładowni Sary. Załatwił już czterech i to bez wielkiego problemu. Najemnicy? Barany, a nie najemnicy. Podczas transportu takiego ważnego więźnia jak on, dwóch drzemało, jeden siedział w kiblu, a trzeci onanizował się w luku bagażowym.
Teraz została ta trudniejsza część.
Ramię, które zacisnęło się na gardle kolejnego z najemników, przypominało stalowe szpony i z taką precyzją odcięło mu dopływ powietrza, że natychmiast zaczął się dusić. Bastian ostrożnie ułożył go później na ziemi, tak aby uczynić jak najmniej hałasu.
Jeszcze sześciu za zamkniętymi drzwiami.
Głęboko odetchnął i sprawdził broń zabraną pokonanemu wcześniej mężczyźnie. Tradycyjna, na pociski – stwierdził z uznaniem. Dawno nie miał takiej w ręku. Za cholewką wysokiego buta, zatknięty miał nóż. Oraz element zaskoczenia.
To musiało wystarczyć.
Jeszcze przez chwilę stał nieruchomo, w myślach odtwarzając każdy szczegół wnętrza sąsiedniego pomieszczenia i zastanawiając się, gdzie mogli siedzieć poszczególni przeciwnicy. Musiał oddać sześć precyzyjnych strzałów, nie uszkodzić przy tym kokpitu i tylko zranić szanownego pana Benito. Był mu potrzebny do małej pogawędki.
Trudne.
Ale wykonalne.
Wcale nie zamierzał gwałtownie wpadać do środka. To by ich tylko uprzedziło. Gdy normalnie otworzy drzwi, ściągnie jedynie zaciekawione spojrzenia. I będzie musiał wykorzystać te kilka sekund przewagi.
Bastian głęboko odetchnął, czując buzującą w całym ciele radość. Ależ będzie jazda! Tego właśnie mu było trzeba. Przy Sarze zrobił się dziwnie miękki i zbyt wiele rozmyślał nad zmarnowanymi szansami. Pora odzyskać odrobinę dawnego siebie.
Z uśmiechem nacisnął niewielki guzik po prawej stronie, a gdy drzwi się rozsunęły, wszedł do środka.
– Cześć chłopcy! – rzucił wesoło, z prawdziwą euforią patrząc na osłupiałe miny czworga ludzi. Naprawdę, uwielbiał to! I nie zastanawiał się gdzie jest pozostała dwójka. Nie miał czasu.
Zanim zdążyli zareagować, oddał planowane cztery strzały. Trzech najemników osunęło się na ziemię, a w ich czołach widniały malutkie, precyzyjne otwory po pociskach. Czwarty skulił się w kącie, usiłując dosięgnąć leżącego niedaleko FX.
– Nie, nie, nie. Nieładnie – Bastian był już przy nim i kopniakiem odrzucił fazer na sporą odległość. – No, panie Benito, porozmawiamy?
– Wal się! – warknął ulizany i splunął krwią. Dłońmi usiłował powstrzymać krwotok z postrzału, co nie było wcale łatwe.
– Zła odpowiedź – Bastian kopnął go wprost w genitalia. – Jeszcze raz. Porozmawiamy?
Niedawny dowódca najemników z trudem łapał oddech, zwijając się z bólu na ziemi.
– Brakuje dwójki. Gdzie oni są?
– Wracają motolotem – wycharczał ranny.
– Aha. – Nie miał powodów, by nie wierzyć. Takie cacko osiągało niezłą cenę na rynku. – Mam dla ciebie misję, mój drogi Benito – Bastian kucnął tuż obok, wpatrując się w niego z okrutnym uśmiechem. – Tak nawiasem mówiąc, jak już miałeś złe przeczucia, to trzeba mnie było lepiej pilnować. Wciąż jestem niedoceniany, myślę że pora to zmienić.
– Zmienić?
– Właśnie. I to będzie twoja misja.
Małe świńskie oczka patrzyły na niego z autentycznym przerażeniem. Bo w ciemnych oczach Bastiana było coś, co zmuszało do strachu. Było to gorsze od rozbawienia czy gniewu. Całkowity brak jakichkolwiek uczuć, jak u człowieka, który stracił kontakt z rzeczywistością i kieruje nim jedynie wewnętrzne szaleństwo.
Tak więc, gdy Bastian wyciągnął nóż, więzień wrzasnął w niekontrolowanym napadzie strachu. Na szczęście zemdlał, gdy tylko jego oprawca zabrał się do roboty.

link do części XII - klik

16 komentarzy:

  1. O k u r c z ę !!! Jak mogłaś przerwać w takim momencie? ;-(

    Ale co mi tam ;-) i tak kocham Bastiana ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Babeczko. uzalezniasz!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. uwielbiam tą serię ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. "Niechętnie musiała przyznać, że zaczęło mu na nim zależeć" Wydaje mi się że powinno być -jej na nim zależeć

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak zwykle,cudowna cześć. Babeczko nie drecz nas dłuzej daj kolejną cześc i ciut dłuższą prosze :) Uwielbiam Cie. Maja

    OdpowiedzUsuń
  6. Babeczko - kocham Cię! ;) cieszę się, że trafiłam tutaj ;) ja również nie przepadam za s-f ale temu opowiadaniu nie można się oprzeć.

    Pozdrawiam,
    Aneczka^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Opowiadanie jak zwykle swietne! a co do bloga - sprobuj zeby wygladal jakos tak: http://diy-kiepa.blogspot.com ; http://prostepotrawy.blogspot.com/ ; http://ankyls.blogspot.com/ ; http://bizneswoman-w-kuchni.blogspot.com/ lub http://www.obsessionblog.pl/ , wiesz Babeczko, taki klimat ;) Bo narazie jest tu troche szztywno ;( Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zajrzę, tym bardziej, że i ja chcę zmienić szatę graficzną. Ale na razie albo piszę, albo robię inne rzeczy. Na to nie starcza już czasu :-(

      Usuń
  8. Co tu można napisać innego niż to ze jak zwykle opowiadanie jest zarabiste ?;d ciekawe co Bastian zrobi temu facetowi? Oskóruje go , byłoby zabawnie lol?:d jak w hannibalu

    OdpowiedzUsuń
  9. Więcej, więcej, więcej chce !!! - Tylko te słowa przychodzą mi do głowy w tej chwili ;) !

    OdpowiedzUsuń
  10. Kochana Babeczko uzależniasz!!!!!!! Kiedy dasz następną część???? Nie daj usychać, Bastian jest wspaniały mimo tej mrocznej historii.:)))

    OdpowiedzUsuń
  11. Część ja zwykle świetna, ku mojemu zadowoleniu Sara zaczyna coś czuć do Bastiana:) Dziękuję Babeczko!:) Nie ukrywam, że czekam na happy end, ale oczywiście przyjmę dalszy ciąg bez względu na to jak potoczy się ich znajomość.
    Z niecierpliwością czekam na kolejną część, kiedy możemy się jej spodziewać? :)
    W.

    OdpowiedzUsuń
  12. Wcale nie chcę ale muszę Cię zapytać kiedy kolejna część ?:-) opowiadanie superaśne :P

    OdpowiedzUsuń
  13. Po północy ;-) Na rozgrzanie...

    OdpowiedzUsuń
  14. This site was... how do you say it? Relevant!! Finally I have found something which helped me.
    Kudos!

    Feel free to visit my blog ... 123inkjets coupon, kareldekar.com,

    OdpowiedzUsuń
  15. Na szczęście zemdlał- haha! boskie!

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.