niedziela, 3 listopada 2013

Czas poświęcony zemście (VIII)

W taki dzień jak dziś, nic się nie chce. Ewentualnie położyć pod wygodnym kocykiem, poczytać lub obejrzeć dobry film. A ponieważ nasza telewizja jak zwykle nas nie rozpieszcza, to daję Wam obiecany tekst, do poczytania przy małej czarnej.
Przyjemności!!! 

link do części VII - klik

         Czas poświęcony zemście (VIII)
Przed wyruszeniem w dalszą drogę, wypalił ostatniego papierosa.
Sara cierpliwie czekała, wciąż zastanawiając się nad ostatnimi słowami, jakie wymienili. Nie potrafiła ich wytłumaczyć. Czyżby jako przegraną rozumiał stratę intratnej posady? A może obawiał się dalszej zemsty Iana?
Szczerze mówiąc i ona bała się przyszłości. Nawet jeśli uda im się zdemaskować ten cały handel ludzkim mięsem, zabić pana X i jego przydupasów, to co dalej? Rzuci się Bastianowi na szyję, równocześnie wbijając mu nóż w serce?
Hm… W zasadzie to mogłaby zrezygnować z zabicia go. Pod warunkiem, że on zrezygnuje z zapłaty, którą mu obiecała. To było tak absurdalnie zabawne, że sama musiała się roześmiać.
– Co cię tak bawi?
– Wizja, jak padasz na kolana i mówisz „dokonaj swej zemsty, ma luba”…
Te słowa wyrwały jej się, zanim zdążyła pomyśleć. O dziwo, mężczyzna również zaczął się śmiać.
– A myślałem, że jesteś całkiem pozbawiona poczucia humoru?
– Jedźmy już lepiej, zanim zdążymy znów się pokłócić.
– My się kłócimy? – zdumiony uniósł brwi.
– Powiedzmy, że swoją niefrasobliwością i lekceważeniem działasz mi na nerwy.
– Powiedzmy – zgodził się i uruchomił silnik. – Chodź Saro. Czeka nas długa droga.
Dużo później wspominała tę podróż jako prawdziwy koszmar. Bastian prawie wcale nie robił postojów, tylko gnał przed siebie jak na złamanie karku. Dwa razy zatrzymali się na krótki posiłek. Zjedli w milczeniu i ruszyli dalej.
Monotonny krajobraz, w różnych odcieniach brązu, mógł doprowadzić do szału. Często zamykała oczy, by nie wiedzieć wciąż tych samych połaci piachu, wciąż tego samego bezchmurnego nieba.
Kiedy zapadł zmrok, wziął ją przed siebie. Sarze było to całkiem obojętne, bo i tak bolało ją całe ciało. Jednak miło było przytulić się znów do szerokiej piersi Bastiana, poczuć jego ciepło i to, jak obejmuje ją jednym ramieniem. Nawet nie zauważyła, kiedy przysnęła.
– Obudź się śpiochu!
– Już jesteśmy na miejscu? – przeciągnęła się, usiłując rozprostować obolałe mięśnie. Na dodatek wszędzie czuła piasek. W oczach, ustach, w nosie, nawet we włosach.
– Zależy co przez to rozumiesz.
Tuż obok nich zauważyła stare, na wpół zasypane przez piasek szarobure baraki.
– To jest ta stara stacja?
– Tak. Jeden z pierwszych przyczółków na tej planecie.
– Co bym oddała za kąpiel – mruknęła, niechętnie odrywając od jego piersi. – Wchodzimy do środka?
– Tak. Musimy nabrać sił. I jeszcze dobra wiadomość. Zostało nam paliwo.
– Co ty powiesz? Na ile?
– Na jakieś pięćset, sześćset kilometrów.
– Nie taka znowu dobra ta wiadomość – powiedziała, ze skwaszoną miną gramoląc się z motolotu.
– Takie stacje bywały samowystarczalne. Zobaczymy, co tu znajdziemy. Ostatnim razem nie szukałem paliwa, bo nie było mi to potrzebne.
– Byłeś tu? – Odwróciła się gwałtownie i podejrzliwie spojrzała w ciemne oczy.
– Byłem. Wywieziono mnie ciężko rannego na pustynię i porzucono. Dotarłem tu przypadkiem i tylko szczęśliwy traf sprawił, że zdołałem dotrzeć na powrót do miasta.
Ton jego głosu zniechęcał do dalszych pytań.
Drzwi okazały się całkiem solidne. Weszli do środka i w półmroku Sara zdołała zauważyć tylko niekończący się korytarz. Klaustrofobicznie ciasny i tak niski, że Bastian z ledwością się w nim mieścił.
– Idź naprzód – rozkazał i wcisnął do jej ręki małą latarkę.
Nie zaprotestowała. Marzyła, by jak najprędzej po prostu usiąść i cokolwiek zjeść. Kto wie? Może znajdzie się i odrobina wody do mycia?
W końcu dotarła do jakiegoś pomieszczenia. Było owalne, nieduże i dość mocno zrujnowane. Prowadziły w niego trzy pary drzwi, jedne na wprost, drugie w prawo, trzecie w lewo.
– Kuchnia, łazienka, sala główna – Bastian, który pojawił się tuż za nią, po kolei wskazał na poszczególne drzwi. – Jedzenia nie ma, ale jest woda i stary akumulator, który ostatnio jeszcze działał.
– Woda? – spytała z nadzieją. – Ostatnio, czyli kiedy?
– Dwadzieścia lat temu.
Aż jęknęła, słysząc te słowa.
– Dwadzieścia?
– Zapraszam na kąpiel. – Szarmanckim gestem otworzył przed nią metalowe, mocno skrzypiące drzwi. – Rozgość się, a ja pójdę zobaczyć co z zasilaniem.
„Ależ chlew” – pomyślała Sara, rozglądając się dookoła. Pomieszczenie było niewielkie, o ścianach w nieokreślonym kolorze i małych, owalnych okienkach, przez które wpadało kilka zbłąkanych promieni słonecznych.  Z jednej strony zauważyła trzy natryski, z drugiej dwie kabiny, zapewne z toaletami w środku, oraz dwie umywalki i ogromne lustro.
Całość była w pożałowania godnym stanie.
Kiedy ona tak stała w bezruchu, rozpaczliwie się rozglądając, do środka wszedł Bastian.
– Zrobione – zatarł z radością dłonie. – Będziesz miała swoją kąpiel.
– Serio?
Bez słowa podszedł do jednego z natrysków i odkręcił staromodne kurki. Rury zaczęły rzęzić, bulgotać i dudnić, ale po chwili ujrzała cienką strużkę rdzawo-brązowej cieczy.
– To jest to?
– Poczekaj z pięć minut.
– Wygląda mało zachęcająco.
– Wiesz jaki jest twój podstawowy problem Saro? Jesteś straszną pesymistką.
– Co ty nie powiesz? – zdenerwowała się. - Sam się myj w tym śmierdzącym gównie.
– Właściwie to chciałem ci zaproponować wspólną kąpiel.
Prychnęła pogardliwie i nie raczyła odpowiedzieć. Ale chyba miał rację, bo z strumień zwiększył swą objętość, a poza tym stawał się coraz bardziej przejrzysty.
– Faktycznie woda – zdumiona wysunęła dłoń przed siebie. – A na dodatek ciepła, wręcz gorąca! Dlaczego się rozbierasz? Ja pierwsza…
– Chyba nie słyszałaś co mówiłem. Tego starczy na jakieś dwadzieścia minut. Wyskakuj z tych łaszków, chyba że chcesz czekać kolejną dobę?
– Nie ma mowy. Ja pół, ty pół. A teraz wyjdź!
O dziwo, posłuchał. Westchnął przy tym teatralnie, robiąc zasmuconą minę, ale widziała, że jego oczy miały kpiący, niemal szyderczy wyraz. Nic dziwnego, dwa razy oglądał ją nagą. Lecz tym razem nie o nagość chodziło. Chciała mieć tę chwilę tylko dla siebie.
Ciepła woda rozluźniła napięte nerwy, przyniosła ukojenie i przywołała wspomnienia. Gdy zniknęła napędzająca ją złość, gdy nienawiść do Iana stała się zaledwie bladym cieniem, pojawił się żal. Sara poczuła, że po prostu się rozkleja. Ostatnie godziny były tak intensywne, że nie miała na to siły. Ale teraz?
Kochała go. Wciąż go kochała. Nawet po tym co zamierzał jej zrobić. Jak miała pogodzić tę miłość z nienawiścią? Zaczęła się cicho śmiać, bo uświadomiła sobie, że łatwiej by jej przyszło zabić Bastiana niż byłego chłopaka.
A przecież już rozczarowanie nim kilka lat temu, było tak potężne, że do dziś nie potrafiła zaufać żadnemu partnerowi. Seks? Proszę bardzo, ale nic poza tym.
Był nie tylko kłamcą, był również bezdusznym dupkiem, który na sam koniec użył sobie jej ciała, by nie tyle zaspokoić żądze, co pokazać, iż on wygrał. Zwyciężył w tej nierównej walce, bo miał władzę, doskonale przeszkoloną gwardię przyboczną i przewagę zaskoczenia.
A ona miała jedynie na wpół szalonego psychopatę, który współpracował tylko po to, aby ją przelecieć.
Śmiech stał się bardziej histeryczny, a z oczy popłynęły niechciane łzy. Szlochała tak głośno, skulona przy zimnej, obślizgłej ścianie, że nie zauważyła stojącego tuż obok mężczyzny, który przyglądał się jej pociemniałymi z żalu oczyma.
A potem westchnął, wszedł pod gorący strumień wody i objął Sarę.
W pierwszym momencie chciała się wyrwać. Później zrezygnowała, myśląc, że to już i tak wszystko jedno.
– Hej – szepnął jej do ucha. – Nie czas na spóźnione żale.
– Mam to gdzieś! Całą tę zemstę, cały ten złoty interes i kierującego nim dupka! Ciebie też mam gdzieś!
– Nieprawda – wymruczał. Stał spokojnie, przyciskając się do jej pleców, a jego dłonie powoli wędrowały po nagim ciele Sary. – Jesteś po prostu zmęczona i zbyt pesymistycznie patrzysz na to, co wydarzyło się w przeszłości.
– Optymista się znalazł – warknęła, usiłując strząsnąć z siebie jego ręce.
– No bo sama pomyśl, cóż się takiego strasznego stało?
Zamarła z niedowierzaniem. On naprawdę był stuknięty!
– Zabito mi brata! I zjedzono! Nie pamiętasz?
– I tak już stał nad grobem. Gdybyś go widziała – szkielet pokryty skórą.
– TY go pamiętasz?!
– Kojarzę, bo dostałem reprymendę od pana X, że przysyłam mu nic nie warty towar…
Szarpnęła się w jego objęciach, tym razem naprawdę rozwścieczona. Nie zdawała sobie sprawy, że Bastian wypowiedział te słowa specjalnie. Przed nimi daleka droga, wszystko było lepsze od użalania się nad sobą. Z drugiej strony, nieszczególnie żałował tych wszystkich uśmierconych dla kasy. Zawsze zależało mu tylko na samym sobie. Od niedawna także na niej. Pewnie nawet nie przypuszczała jak bardzo…
– Ty wstrętny, zimnokrwisty, sukinsynu! – Pozwolił, by dosięgnął go zadany cios. Ale tylko na tyle. Sara musiała się uspokoić, wyzbyć wszelkich emocji, zarówno żalu, rozpaczy, jak i złości. A na to znał znakomity sposób. I miał wrażenie, że nie będzie zbytnio protestować.
Unieruchomił jej ramiona i pochyliwszy się, poszukał kuszących warg. Jeszcze przez kilkanaście następnych sekund, wyrywała się i szarpała, nawet go ugryzła, ale potem poczuł, jak drobne ciało Sary zwiotczało, rozluźniły się napięte mięśnie.
Przycisnął ją do ściany i całował, wygłodniały, pełen narastającego pożądania. Nie pamiętał, kiedy po raz ostatni był aż tak podniecony. Przestało mu zależeć na tym, by dłużej czekać – pragnął jej tutaj i teraz!
Oszołomiona Sara oddawała te pocałunki, zarzuciła ramiona na jego barki, wplotła palce w krótkie, mokre włosy. Jedną nogą opasała biodra Bastiana, który bez namysłu, uniósł ją w górę, tak by bez problemu zanurzyć się gorącym wnętrzu, gotowym na przyjęcie jego męskości. Bo on czuł, że była gotowa. Tak samo podniecona, jak i on sam, tak samo spragniona kontaktu fizycznego.
I wtedy nadeszło opamiętanie. Odepchnęła go równie gwałtownie, jak przed chwilą do niego przylgnęła.
– Co się stało? – spytał zdumiony.
– Jeśli teraz to zrobimy, to więcej mi nie pomożesz. Dostaniesz to, czego chciałeś i to będzie koniec…
W tym momencie wyczerpała się woda. Bastian patrzył w dół, ale Sara nie umiała niczego wyczytać w jego oczach. Choć ze strachem stwierdziła, że nigdy wcześniej nie widziała tak pełnego zimna spojrzenia. Aż poczuła ciarki przebiegające wzdłuż kręgosłupa.
A on tylko stał nieruchomo, patrząc na dużo niższą i drobniejszą kobietę, z wodą kapiącą z czubka nosa, zaciskając surowo wargi. Głęboko nabierał powietrza i równie wolno je wypuszczał.
Aż tak źle o nim myślała? Miała go za śmiecia, za psychopatę, który prowadzi sobie tylko znaną grę? Który chce wykorzystać sytuację w jakiej się znalazła? Nic się nie zmieniło od pierwszego spotkania. Nie pomogło to, że narażał dla niej życie, że poświęcił swą w miarę ustabilizowaną egzystencję.
Nic nie pomogło i nic nie miało pomóc.
Przed chwilą tak cudownie reagowała na jego dotyk, pieszczoty i pocałunki. Ale uświadomił sobie, że zrobiłaby to z kimkolwiek. W zasadzie, to że był sobą, okazało się znacznie gorsze.
– Myślisz, że tak bym postąpił? – spytał cicho, dając krok do tyłu.
Tak naprawdę, to nie była tego pewna. Więcej, miała co do tego poważne wątpliwości. Ale upór i niechęć okazały się zbyt silne.
– A nie? Więcej zapasów, mniejszy ciężar, a tym samym zwiększyłbyś swoje szanse na dotarcie do miasta.
Nie odpowiedział. Wyjaśnienia były zbędne, a goryczy porażki, której właśnie zasmakował, nie dało się opisać zwykłymi słowami.
A jemu tak bardzo na niej zależało, że zrobiłby wszystko. Nie mógł tylko cofnąć czasu i uratować tego cholernego wymoczka, jej brata. I dlatego nic się nie liczyło, prócz nienawiści, którą do niego czuła.
– Jesteś taka sama… – pokręcił głową. – To nigdy nie miało sensu.
To były ciche, pełne żalu słowa. A potem chwycił porzucone na ziemi ubranie i wyszedł, nie oglądając się za siebie.
Zaskoczona Sara patrzyła na zatrzaśnięte z hukiem drzwi. Wspomnienie tego, co powiedział, towarzyszyło jej gdy powoli się ubierała, usiłując uporządkować chaos w swojej głowie i sercu.

link do części IX - klik

14 komentarzy:

  1. Malo.. bardzo malo. Nie rozumiem po co to robisz? Lubisz jak blagaja cie zebys wrzucila nastepna czesc czy co? Skoro tak ci zalezy na swoich czytelnikach to ich uszczesliwiaj a nie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam więcej, bo piszę na bieżąco. Tekst cieplutki, wprost w worda. Niecierpliwym mogę tylko doradzić, żeby zajrzeli za tydzień, pewnie będzie więcej, choć do zakończenia jeszcze z dwie części na bank.

      Usuń
    2. Oj babeczko! Dasz palec, chcą całą rękę... Ludziom nigdy nie dogodzisz..choćbyć na głowie stawała...
      Temu niecierpliwemu przypominam, że pisała o przerwie technicznej do soboty, dodała tekst w piatek, dodała dzisiaj - ja tam czuję się bardzo uszczęśliwiona!! :)

      Usuń
  2. A teraz idę do córci, bo pół dnia już siedzi i ogląda bajki w tv... Rozum jej się zlasuje ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. O.M.G. to jest boskie! :D To opowiadanie jest chyba jednym z najlepszych jakie czytałam *.* Szkoda, że tak krótko, ale i tak warto było zaczekać :D
    K.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mogłabyś zmienić tło na jakieś ciemniejsze? Strace wzrok ;____;

    OdpowiedzUsuń
  5. Za tydzień?!!! Oj babeczko... !

    OdpowiedzUsuń
  6. Cholernie wzruszające i smutne, w życiu się tak nie poryczałam. Ale przepiękne opowiadanie, gratuluję! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Może dla odmiany wrzucisz Babeczko "w mojej głowie,w twoim sercu"? Bo to też jest super :-) M.T.

    OdpowiedzUsuń
  8. Babeczko jak zwykle nie zawiodlaś! Opowiadanie świetne, wzruszające i najlepsze jakie do tej pory czytałam:) zdecydowanie moje ulubione! Dziękuję ze dzisiaj dodalas następną część i jak zwykle czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg:) szkoda ze wszystko co dobre tak szybko się kończy :-D pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale jak to za tydzień?.. A do tego czasu Bastian będzie cierpiał? Okaż trochę serca jemu i nam!

    OdpowiedzUsuń
  10. NORMALNIE POCZUŁAM TE JEGO CIERPIENIE...AŻ MI ŚCISNĘŁO ŻOŁĄDEK...

    OdpowiedzUsuń
  11. No i miejmy nadzieję, że Sare zjedzą wyrzuty sumienia :-))

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.