Nie, nie będzie tak prosto, zbyt łatwo. Życie rzadko kiedy takie bywa. To ono tworzy najlepsze scenariusze, plącze nasze drogi, niweczy czasem tak oczywiste plany. Jest najbardziej szalonym reżyserem jakiego znam.
Jesteśmy sumą naszych doświadczeń. Nie wiem, kto pierwszy powiedział te słowa, ale miał całkowitą rację! Codziennych, czasami z pozoru banalnych zdarzeń, drobnych złośliwości i wielkich czynów.
link do części I - klik
W mojej głowie, w twoim sercu (II)
link do części I - klik
W mojej głowie, w twoim sercu (II)
Mateusz zamarł z
wrażenia, z kanapką w ręku w połowie drogi do ust.
Tuż obok, smukła
blondynka mocowała się z zamkiem od zabezpieczenia roweru.
Była tak ładna, że na
bardzo długą chwilę, odebrało mu nie tylko mowę, ale i zdolność ruchu. Potem gwałtownie
się ocknął i rzuciwszy nadgryzioną kanapkę na stół, ruszył z pomocą.
– Daj, ja to
zrobię – powiedział i delikatnie wyjął z jej rąk kłódkę i klucz. Rzuciła mu
lekko spłoszone spojrzenie, ale później szeroko się uśmiechnęła, jakby to, co
ujrzała, bardzo się jej spodobało.
Bez problemów uporał
się z opornym zamknięciem, a potem wstał, wyprostował się i spojrzał na
nieznajomą.
– Nowa?
– Tak. Ale tylko
na czas wakacji. Potem wracam na studia.
– W biurze? –
upewnił się, pożerając ją wzrokiem. Nie była ani wysoka, ani niska, raczej
smukła, z małymi, jędrnymi piersiami, wyraźnie rysującymi się pod cienką białą
bluzeczką. W zasadzie poprzez przejrzystą tkaninę mógł dostrzec także koronkowy
zarys biustonosza. Całości stroju dopełniała krótka, czarna i prosta spódniczka
oraz szare baleriny.
Mateusz w całym swoim
życiu spotkał wiele kobiet, pięknych i takich, które starały się za piękne
uchodzić.
Ale o tej dziewczynie
mógł powiedzieć jedno – była śliczna, a skromny, prosty strój jeszcze bardziej
podkreślał każdy detal jej urody.
A oczy… Boże! Dla
takich oczu mógłby umrzeć!
– Ja na magazynie.
Ale na stałe, bo studiuję wieczorowo.
– Miałam się
stawić w recepcji głównej. – Wyciągnęła z torebki jakiś papierek i w skupieniu
przeczytała nabazgraną w pośpiechu notatkę. Tak ślicznie przy tym marszczyła
nos, tak słodko wykrzywiła usta, że chłopak poczuł, jak po jego głowie zaczynają
krążyć dość niegrzeczne myśli.
– Pokaż! No tak…
To ten trzeci wieżowiec. Kwatera główna, jak mówimy na magazynach.
– Kwatera główna?
– Chodź odprowadzę
cię. Mam przerwę śniadaniową.
– Możesz?
Bez słowa ruszył przed
siebie. Trochę głupio się czuł, towarzysząc takiej ślicznotce w zwykłych
drelichowych spodniach, z twarzą umorusaną smarami, ale nie mógł się pucować w łazience
za każdym razem gdy wychodził na kawę.
– Sorry, za wygląd
– uśmiechnął się z zakłopotaniem. Dłonie wbił w kieszenie, by nie dostrzegła
czarnych smug i ciemnych obwódek wokół paznokci. Zaklął w duchu i obiecał
sobie, że od dziś znacznie bardziej będzie pilnował choć czystości własnych
rąk.
– Nie przepraszaj.
Taka praca.
– Trochę masz
racji. A na dodatek, akurat dziś nawalił jeden z dźwigów i musiałem go
naprawiać.
– Jesteś
mechanikiem?
– Technikiem. Z
polibudy. Robotyka, automatyka i takie tam. Czwarty rok. A ty?
– Fizyka, ale
uniwerek. I dopiero drugi.
Uniósł w zdumieniu brwi.
Fizyka? Nie wyglądała na umysł ścisły. Zresztą… Zawstydził się. Czy to, że była
ładna, musiało oznaczać, że brakowało jej inteligencji?
– Już prawie
jesteśmy. – Zatrzymali się przed ogromnym budynkiem ze szkła i stali. – To
życzę ci powodzenia.
Spojrzała na niego
zdziwiona. I jakby odrobinę zła.
– Nie przedstawiłeś
się. Czy ja mam to zrobić pierwsza? – wytknęła mu z wyrzutem.
– Nie! Jasne, że
nie. – W duchu po raz kolejny przeklął swą głupotę. – Mateusz.
– Dominika. – Bez wahania
uścisnęła jego niezbyt czystą dłoń. – Zobaczymy się później? Albo jutro?
Naprawdę chciała się z
nim jeszcze spotkać. Na ogorzałej twarzy chłopaka ukazał się szeroki uśmiech. Nika
patrzyła na niego zafascynowana. Biel zębów, błękit oczu i te ciemne,
kędzierzawe włosy, oraz wyraziste, niesymetryczne usta. Poza tym był wysoki, o
wąskich biodrach i szerokich barkach. Tutaj wszystko było jak najbardziej
symetryczne.
A robocze ciuchy jeszcze
podkreślały pierwotną siłę, młodzieńczą werwę, bijącą od całej jego postaci.
Z zapartym tchem czekała
na odpowiedź. Zauważyła, że był zdumiony tymi słowami. Ale i ucieszony.
– Kończę o
szesnastej. Ty pewnie też, choć to zależy gdzie cię przydzielą.
– Będę jedynie
małą mrówką, taką od przenoszenia papierków, kserowania dokumentów i parzenia
kawy – roześmiała się. Mateusz miał tak cholerną ochotę dotknąć tych
wyrazistych ust w kolorze malin. Aż musiał zacisnąć dłonie w pięści, by tego
nie zrobić.
– Tu mieszczą się
dwie sekcje. Kadry i biuro szefa. Jak trafisz do tego drugiego, to na ksero i
kawie się nie skończy.
– Dlaczego?
– To pracoholik. A
jeśli on siedzi do północy, to większość pracowników razem z nim.
– Och! – wyrwało się
jej z zaniepokojeniem. – Wiesz, tę pracę załatwiła mi siostra przyjaciółki. Nic
nie mówiła o nadgodzinach. Zresztą – dodała z optymizmem. – Jeśli nawet, to
tylko dwa miesiące.
– Fizyka… – Jeszcze raz pokręcił głową z niedowierzaniem. I uśmiechnął się. Serce Dominiki
wywinęło niespodziewanego koziołka, po czym wróciło do pierwotnej pozycji, ale
biło tak mocno, że miała wrażenie, iż on musi to słyszeć.
– To do zobaczenia
po pracy – powiedziała ostrożnie.
– Do zobaczenia.
Nie umiał się jednak
powstrzymać. Pochylił się i pocałował gładki, zarumieniony policzek dziewczyny.
Nie zareagowała z
oburzeniem. Nie obraziła się. Pomachała mu tylko na pożegnanie i zniknęła za
szklanymi drzwiami.
Mateusz ponownie ukrył
dłonie w kieszeniach i wolnym krokiem wrócił do miejsca, gdzie leżała porzucona
kanapka.
A potem pomyślał, że do
szesnastej pozostało strasznie dużo czasu…
Tymczasem Dominika z bijącym
sercem stawiła się w pokoju, gdzie surowa kobieta, która okazała się być od
dziś jej przełożoną, suchym tonem zapoznała ją z nowymi obowiązkami.
Zresztą, zgodnie z
przewidywaniami, okazały się one niezbyt skomplikowane.
Z ironią pomyślała, że
nazwa stanowiska: pracownik administracyjno-biurowy, była zbyt szumna. A później
zajęła się swoją pracą, nawet nie zauważając szybkiego upływu czasu. Ocknęła się
dopiero, gdy pani Kasia, zwróciła jej uwagę, że kończą za pięć minut.
Zanim jednak wyszła,
pędem ruszyła ku łazience. Przypudrowała nos, poprawiła fryzurę i
przeciągnęła błyszczykiem po ustach. Potem z bijącym sercem, wyszła na
zewnątrz.
Choć w zwykłym ubraniu
wyglądał całkiem inaczej, to nie miała najmniejszych problemów, by go
rozpoznać. A na dodatek jeansy, biała koszulka i skórzana kurtka, oraz ciemne
okulary na nosie, idealnie do niego pasowały. To był chłopak o jakim marzyła
każda dziewczyna, idealny w szczegółach, idealny w całości. Nagle zawstydziła
się swojego prostego stroju, braku szałowego makijażu i banalnych butów.
Przypomniała sobie zielonookiego
mężczyznę sprzed kilku dni. Dobrze, że chociaż nie miała na nogach tych
koszmarnie różowych kaloszy. To wspomnienie rozbawiło ją i nawet się nie
obejrzała, jak wszystko opowiedziała nowemu znajomemu. Bez szczegółów
oczywiście, ale i tak wyglądał na lekko zdumionego jej szczerością.
Potem, gdy doszli do
parkingu dla pracowników, zamilkła zmieszana.
– Przepraszam, za
dużo gadam – powiedziała, wyłamując nerwowo palce. – To chyba moja największa
wada. Swobodny przepływ informacji, jak mawia moja mama.
– Swobodny
przepływ?
– Chodzi o to, że
czasem nie zastanowię się, co mówię.
Rozpiął kłopotliwą
kłódkę i wstał. Widać było, że jest rozbawiony.
– Jutro przyniosę
ci nową. Ta jest zepsuta.
– Dziękuję. A ty?
– Co ja?
– Czym wracasz do
domu?
Wskazał dłonią w róg
parkingu, gdzie stał ogromny, lśniący srebrem i głęboką czernią motor. Tak,
tego właśnie brakowało mu do pełnego wizerunku.
Dlaczego każdy poznany
facet okazuje się taki wspaniały, podczas gdy ona sama jest taka… taka…
zwyczajna!
Z markotną miną
spojrzała na swój odrapany rower.
Nie zwróciła uwagi na
zachwyt w błękitnych oczach chłopaka. Na jego drżące dłonie.
– Piękny – westchnęła tylko.
– A mój pojazd wygląda jakby już przeżył trzy wojny światowe.
– Za to ty jesteś
tak śliczna, że… – urwał zmieszany. Było mu głupio, bo nie chciał, by wzięła go
za zwykłego, pospolitego podrywacza. Jednak przeprosiny byłyby jeszcze bardziej
nie na miejscu.
– Nie obraź się na
mnie przypadkiem, ale wolałbym ciebie niż setkę takich cacek – uśmiechnął się widząc
jej zmieszanie. Zdumiewające, że potrafiła łączyć w sobie tyle ciekawych cech. –
Może cię podwieź?
– A jutro?
– Oboje zaczynamy
o ósmej. Przyjadę po ciebie. Mam tu gdzieś drugi kask.
– Jeszcze nigdy
nie jechałam takim czymś.
– Będzie fajnie,
obiecuję. – Pędem ruszył do swojej szafki. Oby tylko nie zrezygnowała.
– Pojadę wolno. Wystarczy,
że zapamiętasz kilka prostych zasad. Po pierwsze, musisz mocno się mnie
chwycić. Po drugie, na zakrętach podążasz za ruchem mojego ciała. A więc, gdy
ja kładę się w prawo, ty również, i tak dalej
– Jasne kapitanie –
zasalutowała na niby. Potem pozwoliła, by zapiął kask. Mateusz dziękował niebiosom,
że nie wyczuła jak bardzo drżą mu ręce. Tylko dlatego, że mógł jej dotknąć. A
kiedy pomyślał, że przytuli się do jego pleców… Ech!
– Gdzie mam
jechać? – spytał, zmienionym pod wpływem emocji głosem.
Ze spokojem
wytłumaczyła mu przebieg trasy. Okazało się, że to wcale nie tak daleko. Jakieś
pięć do dziesięciu minut jazdy. No, rowerem trochę dłużej.
– Gotowa?
Skinęła głową i z całej
siły objęła go w pasie. Wąską spódniczkę musiała przy tym podwinąć na maksa i
chłopak o mało co nie zwariował, katem oka zezując na zgrabne, seksowne uda.
O matko! Ależ się
wpakował.
Żeby tylko nie
spowodował jakiegoś głupiego wypadku! Musi się wziąć w garść. A o tych
cudownych nogach pomarzy sobie później.
Przez całą drogę był
tak spięty, że gdy zatrzymał się przed dużym domem z odrapaną furtką, poczuł
niemal fizyczny ból po rozluźnieniu. Za to Nika zsiadła, mając całkiem miękkie
kolana. I to nie tylko z powodu jazdy. Przez tyle czasu, pod palcami wyraźnie
wyczuwała twarde mięśnie brzucha, przyjemny zapach męskiego ciała i czegoś
jeszcze, może wody po goleniu? Albo żelu pod prysznic? Nieważne.
Palce jej drżały, gdy w
pośpiechu usiłowała odpiąć zapięcie kasku. Do diaska! Czy ona zawsze musi być
tak niezręczna.
Mateusz pochylił się i
ze spokojem jej w tym pomógł. Tylko on wiedział, ile kosztowało go to pozorne
opanowanie.
– Uff… –
odetchnęła z ulgą. – Ale było fajnie. Nie zapomnisz o mnie jutro? – dodała z
niepokojem.
– Ja miałbym
zapomnieć? – Aż znieruchomiał zdumiony tymi słowami.
– Musiałbym pójść piechotą.
– Zapomnieć? –
powtórzył jeszcze raz osłupiały. – Nigdy w życiu! – dodał z zapałem.
– W takim razie
dzięki – uśmiechnęła się zakłopotana, widząc jawny zachwyt w jego wzroku. A jednocześnie
jej dusza zaczęła śpiewać z radości, a serce znów wyczyniało te dziwne sztuki. Naprawdę
mu się podobała!
Przez chwilę
przypomniała sobie inne oczy. Zielone, aroganckie i będące dodatkiem do
szałowej całości. Te błękitne Mateusza były całkiem inne. Ciepłe, przyjazne i
takie… Nie umiała określić tego słowami, ale podobały jej się znacznie bardziej.
Sprawiały, że chciała utonąć w jego ramionach, zwierzyć się ze wszystkich
swoich marzeń, planów. Wpleść palce w kręcone włosy, dotknąć ust, usłyszeć
bicie serca i zmusić swoje własne, by biło w tym samym rytmie.
Niósł ze sobą
zapewnienie bezpieczeństwa, a nie szaleństwa.
A gdy odjechał, Nika wciąż
stała przy bramie, z dłońmi skrzyżowanymi na piersiach, z uśmiechem na ustach i
rozmarzeniem w oczach.
Tym razem była pewna,
że to coś więcej niż fizyczna fascynacja czy dziecięce zauroczenie.
I to coś sprawiało, że
była jednocześnie pełna obaw, jak i euforii. Jakby jedną noga przebywała w
niebie, a drugą w piekle.
Nagle do niej dotarło,
że być może pierwszy raz w życiu poczuła słodko-gorzki smak pierwszej miłości.
Roześmiała się
radośnie, wyrzucając w górę ramiona. Tanecznym krokiem pobiegła do domu, w
marzeniach snując już plany, co do jutrzejszego spotkania.
Na więcej się nie
odważyła.
Nie chciała zapeszyć.
link do części III - klik
♥Mateusz♥
OdpowiedzUsuńObaczymy ;-)))
OdpowiedzUsuńDawid! <3 :D
OdpowiedzUsuńBoskie *.* Chce więcej!! ;D
OdpowiedzUsuńPoczekajcie. Jeszcze do końca nie znacie bohaterów ;-)
OdpowiedzUsuńFajne:-) ale kreca mnie niegrzeczni chlopcy i jakos szkoda tego drugiego.ale to zapewne nie koniec i on jeszcze pokaze kto tu rzadzi:-) nie moge sie doczekac
OdpowiedzUsuńmagda p
Ja również lubię niegrzecznych chłopców... Będzie wojna? ;-)
UsuńSuper Babeczko,zresztą jak zawsze ;D
OdpowiedzUsuńSłuchajcie, ale draka! Założyłam sobie konto google analystic i co się okazało? Że wśród odwiedzających mojego bloga mam więcej mężczyzn niż kobiet... Przynajmniej tak pokazuje statystyka.
OdpowiedzUsuńAlbo świat stanął na głowie, albo tym statystykom nie można do końca wierzyć...
Hyymmm czy tylko ja mam wrażenie, że Nika pracuje w firmie Dawida...
OdpowiedzUsuńKiedy następna część?? xD
OdpowiedzUsuńTeż mam wrażenie że Dominika pracuje u Dawida ! :D
OdpowiedzUsuńNie będę świnia, dodam jeszcze jedną część ;-) Jutro.
OdpowiedzUsuńjej jej super ta czesc zapowiada sie fajnie :) no chyba pracuje u Dawida ale ozbaczy jak to bedzie juz czekam na jutro :)
OdpowiedzUsuńaleś trafiła z imieniem :D mój synek Mateusz właśnie obchodzi 2 urodzinki a tu jeszcze sobie czytam o całkiem fajnym Mateuszku :p
OdpowiedzUsuńTo daj mu buziaka ode mnie! :-)
UsuńJa lubię to imię, zwłaszcza w zdrobnieniu - Mati. Choć osobiście żadnego kolegi Mateusza nie miałam...
Wstanę jutro o pól godziny wcześniej i przeczytam przed pracą... Ale fajne... Jeszcze, jeszcze, jeszcze.
OdpowiedzUsuńNa dobry początek dnia ;-)
Usuń