poniedziałek, 28 października 2013

W mojej głowie, w twoim sercu (II)

       Nie, nie będzie tak prosto, zbyt łatwo. Życie rzadko kiedy takie bywa. To ono tworzy najlepsze scenariusze, plącze nasze drogi, niweczy czasem tak oczywiste plany. Jest najbardziej szalonym reżyserem jakiego znam. 
      Jesteśmy sumą naszych doświadczeń. Nie wiem, kto pierwszy powiedział te słowa, ale miał całkowitą rację! Codziennych, czasami z pozoru banalnych zdarzeń, drobnych złośliwości i wielkich czynów. 
      
link do części I - klik 

         W mojej głowie, w twoim sercu (II)

Mateusz zamarł z wrażenia, z kanapką w ręku w połowie drogi do ust.
Tuż obok, smukła blondynka mocowała się z zamkiem od zabezpieczenia roweru.
Była tak ładna, że na bardzo długą chwilę, odebrało mu nie tylko mowę, ale i zdolność ruchu. Potem gwałtownie się ocknął i rzuciwszy nadgryzioną kanapkę na stół, ruszył z pomocą.
– Daj, ja to zrobię – powiedział i delikatnie wyjął z jej rąk kłódkę i klucz. Rzuciła mu lekko spłoszone spojrzenie, ale później szeroko się uśmiechnęła, jakby to, co ujrzała, bardzo się jej spodobało.
Bez problemów uporał się z opornym zamknięciem, a potem wstał, wyprostował się i spojrzał na nieznajomą.
– Nowa?
– Tak. Ale tylko na czas wakacji. Potem wracam na studia.
– W biurze? – upewnił się, pożerając ją wzrokiem. Nie była ani wysoka, ani niska, raczej smukła, z małymi, jędrnymi piersiami, wyraźnie rysującymi się pod cienką białą bluzeczką. W zasadzie poprzez przejrzystą tkaninę mógł dostrzec także koronkowy zarys biustonosza. Całości stroju dopełniała krótka, czarna i prosta spódniczka oraz szare baleriny.
Mateusz w całym swoim życiu spotkał wiele kobiet, pięknych i takich, które starały się za piękne uchodzić.
Ale o tej dziewczynie mógł powiedzieć jedno – była śliczna, a skromny, prosty strój jeszcze bardziej podkreślał każdy detal jej urody.
A oczy… Boże! Dla takich oczu mógłby umrzeć!
– Ja na magazynie. Ale na stałe, bo studiuję wieczorowo.
– Miałam się stawić w recepcji głównej. – Wyciągnęła z torebki jakiś papierek i w skupieniu przeczytała nabazgraną w pośpiechu notatkę. Tak ślicznie przy tym marszczyła nos, tak słodko wykrzywiła usta, że chłopak poczuł, jak po jego głowie zaczynają krążyć dość niegrzeczne myśli.
– Pokaż! No tak… To ten trzeci wieżowiec. Kwatera główna, jak mówimy na magazynach.
– Kwatera główna?
– Chodź odprowadzę cię. Mam przerwę śniadaniową.
– Możesz?
Bez słowa ruszył przed siebie. Trochę głupio się czuł, towarzysząc takiej ślicznotce w zwykłych drelichowych spodniach, z twarzą umorusaną smarami, ale nie mógł się pucować w łazience za każdym razem gdy wychodził na kawę.
– Sorry, za wygląd – uśmiechnął się z zakłopotaniem. Dłonie wbił w kieszenie, by nie dostrzegła czarnych smug i ciemnych obwódek wokół paznokci. Zaklął w duchu i obiecał sobie, że od dziś znacznie bardziej będzie pilnował choć czystości własnych rąk.
– Nie przepraszaj. Taka praca.
– Trochę masz racji. A na dodatek, akurat dziś nawalił jeden z dźwigów i musiałem go naprawiać.
– Jesteś mechanikiem?
– Technikiem. Z polibudy. Robotyka, automatyka i takie tam. Czwarty rok. A ty?
– Fizyka, ale uniwerek. I dopiero drugi.
Uniósł w zdumieniu brwi. Fizyka? Nie wyglądała na umysł ścisły. Zresztą… Zawstydził się. Czy to, że była ładna, musiało oznaczać, że brakowało jej inteligencji?
– Już prawie jesteśmy. – Zatrzymali się przed ogromnym budynkiem ze szkła i stali. – To życzę ci powodzenia.
Spojrzała na niego zdziwiona. I jakby odrobinę zła.
– Nie przedstawiłeś się. Czy ja mam to zrobić pierwsza? – wytknęła mu z wyrzutem.
– Nie! Jasne, że nie. – W duchu po raz kolejny przeklął swą głupotę. – Mateusz.
– Dominika. – Bez wahania uścisnęła jego niezbyt czystą dłoń. – Zobaczymy się później? Albo jutro?
Naprawdę chciała się z nim jeszcze spotkać. Na ogorzałej twarzy chłopaka ukazał się szeroki uśmiech. Nika patrzyła na niego zafascynowana. Biel zębów, błękit oczu i te ciemne, kędzierzawe włosy, oraz wyraziste, niesymetryczne usta. Poza tym był wysoki, o wąskich biodrach i szerokich barkach. Tutaj wszystko było jak najbardziej symetryczne.
A robocze ciuchy jeszcze podkreślały pierwotną siłę, młodzieńczą werwę, bijącą od całej jego postaci.
Z zapartym tchem czekała na odpowiedź. Zauważyła, że był zdumiony tymi słowami. Ale i ucieszony.
– Kończę o szesnastej. Ty pewnie też, choć to zależy gdzie cię przydzielą.
– Będę jedynie małą mrówką, taką od przenoszenia papierków, kserowania dokumentów i parzenia kawy – roześmiała się. Mateusz miał tak cholerną ochotę dotknąć tych wyrazistych ust w kolorze malin. Aż musiał zacisnąć dłonie w pięści, by tego nie zrobić.
– Tu mieszczą się dwie sekcje. Kadry i biuro szefa. Jak trafisz do tego drugiego, to na ksero i kawie się nie skończy.
– Dlaczego?
– To pracoholik. A jeśli on siedzi do północy, to większość pracowników razem z nim.
– Och! – wyrwało się jej z zaniepokojeniem. – Wiesz, tę pracę załatwiła mi siostra przyjaciółki. Nic nie mówiła o nadgodzinach. Zresztą – dodała z optymizmem. – Jeśli nawet, to tylko dwa miesiące.
– Fizyka… – Jeszcze raz pokręcił głową z niedowierzaniem. I uśmiechnął się. Serce Dominiki wywinęło niespodziewanego koziołka, po czym wróciło do pierwotnej pozycji, ale biło tak mocno, że miała wrażenie, iż on musi to słyszeć.
– To do zobaczenia po pracy – powiedziała ostrożnie.
– Do zobaczenia.
Nie umiał się jednak powstrzymać. Pochylił się i pocałował gładki, zarumieniony policzek dziewczyny.
Nie zareagowała z oburzeniem. Nie obraziła się. Pomachała mu tylko na pożegnanie i zniknęła za szklanymi drzwiami.
Mateusz ponownie ukrył dłonie w kieszeniach i wolnym krokiem wrócił do miejsca, gdzie leżała porzucona kanapka.
A potem pomyślał, że do szesnastej pozostało strasznie dużo czasu…
Tymczasem Dominika z bijącym sercem stawiła się w pokoju, gdzie surowa kobieta, która okazała się być od dziś jej przełożoną, suchym tonem zapoznała ją z nowymi obowiązkami.
Zresztą, zgodnie z przewidywaniami, okazały się one niezbyt skomplikowane.
Z ironią pomyślała, że nazwa stanowiska: pracownik administracyjno-biurowy, była zbyt szumna. A później zajęła się swoją pracą, nawet nie zauważając szybkiego upływu czasu. Ocknęła się dopiero, gdy pani Kasia, zwróciła jej uwagę, że kończą za pięć minut.
Zanim jednak wyszła, pędem ruszyła ku łazience. Przypudrowała nos, poprawiła fryzurę i przeciągnęła błyszczykiem po ustach. Potem z bijącym sercem, wyszła na zewnątrz.
Choć w zwykłym ubraniu wyglądał całkiem inaczej, to nie miała najmniejszych problemów, by go rozpoznać. A na dodatek jeansy, biała koszulka i skórzana kurtka, oraz ciemne okulary na nosie, idealnie do niego pasowały. To był chłopak o jakim marzyła każda dziewczyna, idealny w szczegółach, idealny w całości. Nagle zawstydziła się swojego prostego stroju, braku szałowego makijażu i banalnych butów.
Przypomniała sobie zielonookiego mężczyznę sprzed kilku dni. Dobrze, że chociaż nie miała na nogach tych koszmarnie różowych kaloszy. To wspomnienie rozbawiło ją i nawet się nie obejrzała, jak wszystko opowiedziała nowemu znajomemu. Bez szczegółów oczywiście, ale i tak wyglądał na lekko zdumionego jej szczerością.
Potem, gdy doszli do parkingu dla pracowników, zamilkła zmieszana.
– Przepraszam, za dużo gadam – powiedziała, wyłamując nerwowo palce. – To chyba moja największa wada. Swobodny przepływ informacji, jak mawia moja mama.
– Swobodny przepływ?
– Chodzi o to, że czasem nie zastanowię się, co mówię.
Rozpiął kłopotliwą kłódkę i wstał. Widać było, że jest rozbawiony.
– Jutro przyniosę ci nową. Ta jest zepsuta.
– Dziękuję. A ty?
– Co ja?
– Czym wracasz do domu?
Wskazał dłonią w róg parkingu, gdzie stał ogromny, lśniący srebrem i głęboką czernią motor. Tak, tego właśnie brakowało mu do pełnego wizerunku.
Dlaczego każdy poznany facet okazuje się taki wspaniały, podczas gdy ona sama jest taka… taka… zwyczajna!
Z markotną miną spojrzała na swój odrapany rower.
Nie zwróciła uwagi na zachwyt w błękitnych oczach chłopaka. Na jego drżące dłonie.
– Piękny – westchnęła tylko. – A mój pojazd wygląda jakby już przeżył trzy wojny światowe.
– Za to ty jesteś tak śliczna, że… – urwał zmieszany. Było mu głupio, bo nie chciał, by wzięła go za zwykłego, pospolitego podrywacza. Jednak przeprosiny byłyby jeszcze bardziej nie na miejscu.
– Nie obraź się na mnie przypadkiem, ale wolałbym ciebie niż setkę takich cacek – uśmiechnął się widząc jej zmieszanie. Zdumiewające, że potrafiła łączyć w sobie tyle ciekawych cech. – Może cię podwieź?
– A jutro?
– Oboje zaczynamy o ósmej. Przyjadę po ciebie. Mam tu gdzieś drugi kask.
– Jeszcze nigdy nie jechałam takim czymś.
– Będzie fajnie, obiecuję. – Pędem ruszył do swojej szafki. Oby tylko nie zrezygnowała.
– Pojadę wolno. Wystarczy, że zapamiętasz kilka prostych zasad. Po pierwsze, musisz mocno się mnie chwycić. Po drugie, na zakrętach podążasz za ruchem mojego ciała. A więc, gdy ja kładę się w prawo, ty również, i tak dalej
– Jasne kapitanie – zasalutowała na niby. Potem pozwoliła, by zapiął kask. Mateusz dziękował niebiosom, że nie wyczuła jak bardzo drżą mu ręce. Tylko dlatego, że mógł jej dotknąć. A kiedy pomyślał, że przytuli się do jego pleców… Ech!
– Gdzie mam jechać? – spytał, zmienionym pod wpływem emocji głosem.
Ze spokojem wytłumaczyła mu przebieg trasy. Okazało się, że to wcale nie tak daleko. Jakieś pięć do dziesięciu minut jazdy. No, rowerem trochę dłużej.
– Gotowa?
Skinęła głową i z całej siły objęła go w pasie. Wąską spódniczkę musiała przy tym podwinąć na maksa i chłopak o mało co nie zwariował, katem oka zezując na zgrabne, seksowne uda.
O matko! Ależ się wpakował.
Żeby tylko nie spowodował jakiegoś głupiego wypadku! Musi się wziąć w garść. A o tych cudownych nogach pomarzy sobie później.
Przez całą drogę był tak spięty, że gdy zatrzymał się przed dużym domem z odrapaną furtką, poczuł niemal fizyczny ból po rozluźnieniu. Za to Nika zsiadła, mając całkiem miękkie kolana. I to nie tylko z powodu jazdy. Przez tyle czasu, pod palcami wyraźnie wyczuwała twarde mięśnie brzucha, przyjemny zapach męskiego ciała i czegoś jeszcze, może wody po goleniu? Albo żelu pod prysznic? Nieważne.
Palce jej drżały, gdy w pośpiechu usiłowała odpiąć zapięcie kasku. Do diaska! Czy ona zawsze musi być tak niezręczna.
Mateusz pochylił się i ze spokojem jej w tym pomógł. Tylko on wiedział, ile kosztowało go to pozorne opanowanie.
– Uff… – odetchnęła z ulgą. – Ale było fajnie. Nie zapomnisz o mnie jutro? – dodała z niepokojem.
– Ja miałbym zapomnieć? – Aż znieruchomiał zdumiony tymi słowami.
– Musiałbym pójść piechotą.
– Zapomnieć? – powtórzył jeszcze raz osłupiały. – Nigdy w życiu! – dodał z zapałem.
– W takim razie dzięki – uśmiechnęła się zakłopotana, widząc jawny zachwyt w jego wzroku. A jednocześnie jej dusza zaczęła śpiewać z radości, a serce znów wyczyniało te dziwne sztuki. Naprawdę mu się podobała!
Przez chwilę przypomniała sobie inne oczy. Zielone, aroganckie i będące dodatkiem do szałowej całości. Te błękitne Mateusza były całkiem inne. Ciepłe, przyjazne i takie… Nie umiała określić tego słowami, ale podobały jej się znacznie bardziej. Sprawiały, że chciała utonąć w jego ramionach, zwierzyć się ze wszystkich swoich marzeń, planów. Wpleść palce w kręcone włosy, dotknąć ust, usłyszeć bicie serca i zmusić swoje własne, by biło w tym samym rytmie.
Niósł ze sobą zapewnienie bezpieczeństwa, a nie szaleństwa.
A gdy odjechał, Nika wciąż stała przy bramie, z dłońmi skrzyżowanymi na piersiach, z uśmiechem na ustach i rozmarzeniem w oczach.
Tym razem była pewna, że to coś więcej niż fizyczna fascynacja czy dziecięce zauroczenie.
I to coś sprawiało, że była jednocześnie pełna obaw, jak i euforii. Jakby jedną noga przebywała w niebie, a drugą w piekle.
Nagle do niej dotarło, że być może pierwszy raz w życiu poczuła słodko-gorzki smak pierwszej miłości.
Roześmiała się radośnie, wyrzucając w górę ramiona. Tanecznym krokiem pobiegła do domu, w marzeniach snując już plany, co do jutrzejszego spotkania.
Na więcej się nie odważyła.
Nie chciała zapeszyć.
 
      link do części III - klik

18 komentarzy:

  1. Boskie *.* Chce więcej!! ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Poczekajcie. Jeszcze do końca nie znacie bohaterów ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajne:-) ale kreca mnie niegrzeczni chlopcy i jakos szkoda tego drugiego.ale to zapewne nie koniec i on jeszcze pokaze kto tu rzadzi:-) nie moge sie doczekac
    magda p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również lubię niegrzecznych chłopców... Będzie wojna? ;-)

      Usuń
  4. Super Babeczko,zresztą jak zawsze ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Słuchajcie, ale draka! Założyłam sobie konto google analystic i co się okazało? Że wśród odwiedzających mojego bloga mam więcej mężczyzn niż kobiet... Przynajmniej tak pokazuje statystyka.
    Albo świat stanął na głowie, albo tym statystykom nie można do końca wierzyć...

    OdpowiedzUsuń
  6. Hyymmm czy tylko ja mam wrażenie, że Nika pracuje w firmie Dawida...

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy następna część?? xD

    OdpowiedzUsuń
  8. Też mam wrażenie że Dominika pracuje u Dawida ! :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie będę świnia, dodam jeszcze jedną część ;-) Jutro.

    OdpowiedzUsuń
  10. jej jej super ta czesc zapowiada sie fajnie :) no chyba pracuje u Dawida ale ozbaczy jak to bedzie juz czekam na jutro :)

    OdpowiedzUsuń
  11. aleś trafiła z imieniem :D mój synek Mateusz właśnie obchodzi 2 urodzinki a tu jeszcze sobie czytam o całkiem fajnym Mateuszku :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To daj mu buziaka ode mnie! :-)
      Ja lubię to imię, zwłaszcza w zdrobnieniu - Mati. Choć osobiście żadnego kolegi Mateusza nie miałam...

      Usuń
  12. Wstanę jutro o pól godziny wcześniej i przeczytam przed pracą... Ale fajne... Jeszcze, jeszcze, jeszcze.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.