Krewny (II)
A w jego wzroku
wyraźnie mogłam wyczytać, że naruszenie prywatności, odkrycie tak ważnej
tajemnicy, nie będzie mi darowane.
– Zastanawiam się
właśnie nad karą… – Dłonią musnął mój policzek, a później z całej siły uderzył.
Zatoczyłam się do tyłu, zamroczona tym ciosem.
– Na razie
zostaniesz tutaj, a po balu zastanowię się, co z tobą zrobić – oznajmił mi
spokojnym tonem. Potem odwrócił się i wyszedł.
Delikatnie potarłam
piekącą skórę w miejscu uderzenia. Wciąż drżałam, ale teraz bardziej z zimna
niż ze strachu. W komnacie wciąż paliły się wszystkie pochodnie i mogłam
dostrzec więcej szczegółów niż poprzednio. Najbardziej ciekawiło mnie biurko. W
stronę ołtarza i tego, co za nim wisiało, wolałam nie patrzeć. Do drzwi nawet
nie podeszłam, z pewnością Krystian postarał się o staranne ich zamknięcie.
Byłam tego pewna, choć nie słyszałam chrobotu zamka.
Większość papierów to
były luźne kartki z dziwnymi schematami. Za nic nie mogłam odgadnąć, co przedstawiały.
W każdym bądź razie nie widziałam niczego podobnego ani w życiu, ani w żadnej z
książek. Na marginesie każdej z nich widniała cała masa obliczeń, ale jak dla
mnie były one bez sensu. Zresztą, moje skromne wykształcenie, w głównej mierze oparte
o wiedzę książkową, było mocno wybrakowane.
Z braku innych pomysłów
usiadłam w fotelu i zaczęłam bezmyślnie kartkować mały, czerwony notatnik. Był
on gęsto zapisany drobniutkim pismem, w nieznanym mi języku, raz po raz
przeplatanym rysunkami i całą masą liczb.
Co to mogło być? Jeśli
faktycznie Krystian był wyznawcą Szatana, to ani jedna rzecz na tym biurku tego
nie potwierdzała. To była czysta nauka, czułam to intuicyjnie, choć niewiele
rozumiałam.
Obróciłam się w stronę
półki z książkami. Owszem, na niej dostrzegłam kilka starych, grubych ksiąg,
których tytuły wydały mi się podejrzane, ale to właśnie na nich leżał stuletni
chyba kurz, świadcząc o tym, że nikt z nich bardzo długo nie korzystał. Wzięłam
pierwszą z brzegu, zakrztusiłam się pyłem i otwarłam.
Łaciny nie znałam, ale
rysunki były jednoznaczne. Tylko dlaczego leżała w zapomnieniu?
Wyciągnęłam kolejne.
Kurz wzbił się aż pod sufit, a moja biała suknia bardzo szybko zmieniła kolor
na nieokreśloną szarość. Przeglądałam tom po tomie i doszłam do dziwacznych
wniosków.
Wszystkie, które w
jakiś sposób traktowały o czarach, magii i tym podobnych rzeczach, leżały
odłogiem i z pewnością od bardzo długiego czasu nikt ich nie czytał.
Za to na biurku
poniewierały się tylko luźne kartki, pełne dziwacznych notatek.
Strach zniknął.
Poczułam się zaintrygowana. Czym tak naprawdę zajmował się Krystian?
Pora pomyszkować.
Zaglądałam po kolei w każdy kąt, otwierałam każdą szafkę, ale dopiero prawie
pod samym krzyżem, natknęłam się na dziwną skrzynię przykrytą wzorzystą narzutą.
Była niesamowita – idealnie gładka, czarna, bez jakichkolwiek szczelin czy
uchwytów.
Zmarszczyłam brwi.
Materiał z którego została zbudowana… Nie znałam takiego.
Do innych wniosków nie
zdążyłam dojść, gdy otwarły się drzwi i wszedł Krystian. Był boso, miał na
sobie tylko spodnie i białą koszulę. Zdjął też maseczkę z oszpeconej połowy
twarzy.
– Widzę, że
zdołałaś się zadomowić? – spytał zajadłym tonem.
Wstałam i otrzepałam
spódnicę. Niewiele to dało, teraz i moje dłonie stały się brudne.
– Co to jest? –
wskazałam na intrygującą mnie rzecz.
– Odważna jesteś!
Nie mogłam nie
dosłyszeć nutek uznania w jego głosie.
– Myślałeś, że
skulę się gdzieś w kąciku, trzęsąc się ze strachu?
– Coś w tym
rodzaju – machnął ręką, podchodząc bliżej. – Bardziej zastanawiałem się, co z
tobą zrobić?
Mimowolnie uczyniłam
krok do tyłu. Wrócił strach i wszelkie inne obawy.
– Chciałabym tylko
móc wyjechać.
– O, nie! Najpierw
wyjdziesz za Edwarda.
– Co cię
opętało!... – wybuchłam i natychmiast zamilkłam, zerkając na krzyż zawieszony
nad ołtarzem. Doskonale zauważył to spojrzenie i nieoczekiwanie zaczął się
śmiać.
– Myślisz, że on?
– wskazał wciąż rozbawiony. – To pozostało po poprzednim właścicielu zamku, a
mnie nie przeszkadza. Jestem ateistą.
– Uczonym? –
dodałam ostrożnie.
– Ach! Przejrzałaś
papiery na biurku?
Skinęłam potakująco
głową.
– W obecnych
czasach wszechobecnej religii, tej lub innej, mówimy raczej o ateizmie.
Zręcznie wskoczył na
ołtarz i usiadł na nim, bez odrobiny poważania. Lecz mimo to do końca mu nie wierzyłam.
Moja wiara była raczej chwiejna i kompletnie bez jakiegokolwiek zapału, ale
jednak istniała, kryjąc się w zakamarkach duszy i umysłu.
– Oj, Kiro, Kiro!
Co ja mam z tobą zrobić? Gdybyś chociaż była mniej piękna…
„Puścić wolno” –
pomyślałam. Z pewnością uciekałabym tak szybko, jak to tylko możliwe. Z wielu
powodów.
– Zrozum
krewniaczko – musisz wyjść za Edwarda. Dostaniesz jego majątek, który uczciwie
podzielimy na pół, ja skończę swoje prace i zniknę. Wtedy odziedziczysz i ten
zamek.
Zaskoczył mnie tak
bardzo, że znieruchomiałam, patrząc na niego w niemym zdumieniu.
– Jak to
znikniesz? – spytałam słabo.
– Tak po prostu.
Zerknęłam za ramię, na
krzyż.
– Nie, nie tak –
warknął zniecierpliwiony. – Cholera, nie dość, że ta zacofana epoka, to jeszcze
trafiła mi się baba o kurzym rozumku i religijnych obsesjach.
– Powiedziałeś to
tak, jakbyś… – zmarszczyłam brwi. Bałam się kończyć, bo moje wnioski wydawały
się głupie. Obelgę puściłam mimo uszu.
Milczał, świdrując mnie
nieodgadnionym wzrokiem.
– Cofam to co
powiedziałem o twoim kurzym rozumku. A teraz odpowiedz na pytanie: wolisz
dobrowolnie poślubić Edwarda czy mam cię do tego zmusić za pomocą czarów?
– Nie umiesz
czarować.
– Nie? – zdziwił
się uprzejmie. Potem pstryknął palcami i zapanowała kompletna ciemność. Zanim
zdążyłam krzyknąć ze strachu, światło wróciło, a pochodnie paliły się jak gdyby
nigdy nic.
– Krystianie,
proszę! Puść mnie wolno!
– Po ślubie.
– Nie zrobię tego.
– Trudno, jak nie
dobrowolnie to pod przymusem – wzruszył ramionami.
– Nie i koniec! –
wrzasnęłam nieoczekiwanie. – Jestem panią samej siebie, walczyłam o to całe
moje życie! Myślisz, że nie miałam bogatych kandydatów do mej ręki? To się
mylisz! Było ich całe mnóstwo, pomimo całkowitego braku posagu. Ale ja nie
chciałam żadnego z nich. Wygrałam tę wojnę z rodzicami, wygram i z tobą!
– Dlaczego nie
chciałaś?
– Bo… – zająknęłam
się. Jak miałam wytłumaczyć, że najzwyczajniej w świecie nie wydawali mi się
pociągający? – Byli nieodpowiedni.
Ciemne oczy Krystiana
nabrały niezwykłego wyrazu.
– Nieodpowiedni? –
spytał przeciągle. – A ja jestem?
– Skąd to
przypuszczenie?
– Za mnie
zgodziłaś się wyjść.
To była prawda.
Zaakceptowałam wtedy propozycję, której nie było.
Poczułam, że się
rumienię.
– Wybrałam
mniejsze zło.
Zeskoczył z ołtarza i
podszedł do mnie. Zadrżałam pod wpływem jego spojrzenia, choć tak naprawdę
niczego nie pragnęłam bardziej jak kolejnych pocałunków.
Ale on tylko lekko się
pochylił i wyszeptał na moje ucho:
– Nie mogę Kiro.
Bardzo bym chciał, ale nie mogę.
– Czego nie
możesz? – również odpowiedziałam szeptem i odwróciłam głowę tak, że staliśmy
teraz oko w oko i to bardzo blisko.
– Kochać się z
tobą.
Choć były to stanowcze
słowa, to i tak samo ich znaczenie spowodowało, że oblizałam nagle zaschnięte
wargi.
Krystian nie wytrzymał.
Nie bacząc na mą brudną suknię, objął mnie w pasie i przyciągnąwszy ku sobie,
zaczął całować. Łapczywie, bez zastanowienia, zdzierając ze mnie jednocześnie
ubranie, tak że po chwili zostałam tylko w spodniej bieliźnie.
Lecz i ja nie byłam
bierna. Gładziłam dłońmi jego twarz, przesuwałam po zniekształconej,
okaleczonej połowie, muskałam włosy.
Pragnęłam go jak nigdy
dotąd żadnej rzeczy na tym świecie, żadnego innego mężczyzny. Przez chwilę
przypomniały mi się te wszystkie ukradkiem oglądane sceny, momenty gdy musiałam
potem w samotności swego pokoju zaspokajać samą siebie. A potem odpłynęłam w
zupełnie inny świat, pełen rozkoszy i ekstazy.
Widziałam szaleństwo w
jego oczach, bezkresne pożądanie. Czułam jak zrywa ze mnie resztki ubrań, jak
brutalnie pieści dłońmi każdy zakamarek ciała, jak muska nabrzmiałe z
podniecenia sutki.
Rzucił mnie na łoże
pokryte satynową pościelą i w mgnieniu oka zdjął z siebie ubranie. Aż
zachłysnęłam się na widok pierwszego w moim życiu nagiego mężczyzny, z
nabrzmiałą, sterczącą męskością.
A potem położył się na
mnie, a ja oplotłam jego plecy nogami i zarzuciłam ramiona na muskularne barki.
Bez namysłu wszedł we mnie jednym, szybkim ruchem, a mój krzyk stłumił
pocałunkiem. Początkowy ból zamienił się w przyjemność, gdy wbijał się w me
wnętrze coraz mocniej, coraz gwałtowniej. Nasze głośne oddechy odbijały się
echem od pustych ścian, coraz bardziej przeplatając się z jękami ekstazy.
Pocałunki stały się wilgotne, pełne pożądania.
Na chwilę ujęłam jego
twarz w obie dłonie i spojrzałam w na wpół przytomne oczy. Na więcej mi nie
pozwolił – był jak wygłodniałe zwierzę, na równi brutalny i zdecydowany. Jednak
bycie ofiarą w najmniejszym stopniu mi nie przeszkadzało. Zresztą, to chyba
było nieodpowiednie słowo.
Wyszeptałam mu na ucho,
by robił to mocniej, że chcę więcej. Podnieciły go te słowa, widziałam wyraźnie.
Przyspieszył jeszcze bardziej, a ja zaczęłam krzyczeć z rozkoszy, bo nie
umiałam się powstrzymać. W pewnym momencie ukąsiłam go w ramię, czując jak moje
wnętrze eksploduje, jak w mojej głowie pojawiło się tysiące gwiazd. Drżałam,
podczas gdy Krystian poruszał się jak szalony, chcą również dotrzeć do końca. Na
efekty nie musiałam długo czekać. Poczułam jak napręża ciało, jak wtula twarz w
me włosy. Słyszałam jego przeciągły krzyk.
A potem leżeliśmy obok
siebie nieruchomo, próbując uspokoić bijące jak szalone serca i głośne oddechy.
Bałam się tej chwili
po. Nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać – złości, obojętności,
satysfakcji, czułości? Nie, to ostatnie było raczej nieprawdopodobne.
Ale on mnie znów
zaskoczył.
– Co ja zrobiłem? –
usiadł na skraju łoża i z jękiem wplótł dłonie we włosy. – Kira! Jak mogłem się
tego dopuścić? Tyle lat wstrzemięźliwości i teraz taka wpadka!
Zadziwiała taka
reakcja. On… rozpaczał?!
Wstałam i przytuliłam
się do jego pleców, choć tak bardzo bałam się, że mnie odepchnie. I zadałam
bardzo kobiece pytanie.
– Naprawdę żyłeś w
celibacie? Dlaczego?
– Nie mogę…
Nieważne!
Wstał, wyplątując się z
mego uścisku.
– Ubieraj się –
rzucił krótko. – Za dwa dni ślub z Edwardem. Musimy się pospieszyć, bo jego
serce jest bardzo słabe. Może wytrzyma
jeszcze z pięć, sześć dni.
– Skąd to wiesz?
– Po prostu wiem.
I nie chcę słyszeć ani słowa protestu. To tylko jedna noc poślubna.
Milczałam, przyglądając
się jak się ubiera. Potem rzucił w moim kierunku suknię, podniesioną z podłogi.
I na mnie spojrzał.
– Dobrze –
odparłam. – Ale pod jednym warunkiem. Później to ty poprosisz o mą rękę.
– Później? – Przez
chwilę wyglądał jakby się wahał. – Zgoda.
Najgorsze było jednak
to, że wyczułam w jego głosie brak szczerości. Kłamał.
***
Ślub był skromny, z
udziałem zaledwie kilku bardzo ważnych gości. Wiedziałam, że ich obecność to
sprawka Krystiana, by później nikt nie mógł podważyć autentyczności tego
małżeństwa. Zwłaszcza jeśli mówił prawdę i Edwardowi pozostało zaledwie kilka
dni życia.
Przyjęcie było krótkie,
zaledwie uroczysta kolacja. Przez cały ten czas unikałam wzorku Krystiana,
dusząc się od nadmiaru negatywnych emocji.
Potem zostałam sama, z
moim świeżo co poślubionym małżonkiem. W ogromnym pałacu, pełnym przepychu i
bogactwa. Przebrałam się w koronkową koszulę i rozpuściłam włosy. Byłam spięta,
ale spokojna. Jeden raz…
Noc poślubna okazała
się koszmarem. Edward męczył siebie i mnie kilka godzin, bo za nic w świecie
nie mógł dojść. Na końcu trysnął kilkoma kroplami na pościel i błogo zasnął.
Całość przetrzymałam z
zaciśniętymi zębami. Popłakałam się dopiero po. Bolało mnie całe ciało,
zbierało na wymioty na samo wspomnienie… Z podręcznego kuferka, który
przyjechał ze mną, wyjęłam woreczek z krwią i rozerwałam go pośrodku łoża.
Z goryczą pomyślałam,
że Krystian zadbał o wszystko.
Zresztą był taki pewien
śmierci Edwarda… Czy to nie on się za tym krył?
Udało mi się w końcu
zasnąć. Ale obudziłam się w kiepskim nastroju, którego bynajmniej nie poprawiła
zadowolona mina mego męża.
Trzy kolejne dni i noce
były koszmarem. Sapiący, niezdolny do wytrysku mężczyzna, na dodatek traktujący
mnie niczym swoją własność. Zawsze kończył w nieodpowiednim momencie, a ja
leżałam potem obok chrapiącego bucefała, łykając łzy goryczy.
Czwartej nocy nie było,
bo Edward umarł nagle na zawał serca. Stało się to wśród licznego towarzystwa
zaproszonego na przyjęcie. Krystian również był obecny.
Popłakałam się
oczywiście, choć głównie ze szczęścia. Ale tego już nikt nie musiał wiedzieć.
Mój krewniak zadbał, by natychmiast wypłacono mi pewną sumę gotówką, zresztą
kompletnie się na tych sprawach nie znałam, po czym zabrał ją i zniknął, zostawiając
mnie samotną, w ogromnym pałacu mego zmarłego małżonka.
Mijały kolejne dni.
Potem tygodnie. Cierpiałam tak bardzo, że nie potrafiłam opisać tego słowami. A
nade wszystko tęskniłam do Krystiana. Ulotnił się niczym duch i nie wracał.
Wiedziałam, że nie ma go w zamku. Ale nic ponad to.
Później odkryłam coś,
co całkiem zmieniło moje życie.
Byłam w ciąży.
Nie miałam wątpliwości,
kto był ojcem. Pomyślałam z goryczą, że jedna, głupia noc może mieć, aż takie
konsekwencje.
Zażądałam powozu i
udałam się na zamek. Wkroczyłam do niego bez chwili wahania, głucha na
nieśmiałe protesty służby i od razu skierowałam się do zachodniej wieży. Może
tam znajdę jakieś wskazówki co do tego, gdzie przebywał Krystian? O ile drzwi
na dole będą otwarte.
Były. Niedbale rzuciłam
rękawiczki na kamienny ołtarz, wraz z kapeluszem, który zdjęłam by mieć swobodę
ruchu. Zapaliłam kilka pochodni i zaczęłam wertować zawartość biurka.
Głos, który rozległ się
tuż obok, zaskoczył mnie tak bardzo, że o mało nie zemdlałam.
– To dziwne, ale
spodziewałem się, że cię tutaj zastanę.
Nic się nie zmienił,
choć wyglądał na bardziej zmęczonego, niemal udręczonego.
Podeszłam do niego bez
słowa i wymierzyłam siarczysty policzek. Nawet nie mrugnął okiem.
– Masz prawo być
wściekła.
– To miała być
jedna noc! Męczyłam się przez cztery!
Jego wzrok był chłodny,
pełen dystansu. Ramiona skrzyżował na piersi i patrzył na mnie bez jakichkolwiek
uczuć czy emocji.
– Za to teraz, twe
życie będzie usłane różami.
Prychnęłam.
– Nie mogłeś zabić
go wcześniej?
– Ja go nie
zabiłem. Umarł śmiercią naturalną.
– To skąd
wiedziałeś?
– Tego nie mogę zdradzić.
Zresztą, nie zrozumiałabyś.
Milczeliśmy oboje.
Pragnęłam tego mężczyzny, jak nikogo bardziej na świecie, ale on najwyraźniej
mnie nie. Z jakiegoś powodu chciał za wszelką siłę się odsunąć.
– Czy są jakieś
konsekwencje ostatnich dni? Czy raczej nocy?
Zimny błysk w jego
oczach, nieznaczny grymas ust, spowodowały, że odruchowo skłamałam.
– Nie. Na
szczęście nie.
– Nawet nie wiesz
jak wielkie. Gdybyś była w ciąży, musiałbym cię zabić – oznajmił bez jednego
mrugnięcia i usiadł w fotelu przy biurku.
– Żartujesz,
prawda?
– Nie.
– A gdyby to było
twoje dziecko?
– Tym bardziej.
Nie spytałam dlaczego.
Czułam, że i tak nic nie powie. Z ulgą pomyślałam, jak to dobrze, że zaufałam
swej intuicji. Bo uwierzyłam w jego słowa.
– Chciałem się
pożegnać, dlatego wróciłem.
– Pożegnać? –
wyszeptałam. – Krystianie, o co chodzi? Nic nie rozumiem?
– Nie musisz. To i
tak byłoby zbyt skomplikowane. Zamek i ziemie będą twoje. Pieniędzy zostawiam niewiele,
prawie nic.
Stałam tak naprzeciwko,
patrząc na niego z bólem.
– Wiesz, że
niewiedza w tym wypadku sprowadza cierpienie?
– Przyniesie ulgę,
obiecuję – powiedział miękko. – Idź już Kiro. Zadbam by to – wskazał na ołtarz
i krzyż – zniknęło, tak abyś nie miała problemów.
Odważnie podeszłam
bliżej.
– Pocałuj mnie na
pożegnanie – poprosiłam drżącym głosem.
– Nie mogę. – Po raz
pierwszy dojrzałam w ciemnych oczach smutek. Delikatnie pogładził mój policzek opuszkami palców. Potem wzniesiona dłoń opadła. – Nie mogę, bo inaczej być może nie
umiałbym cię zostawić i wrócić do domu.
***
Przez wiele tygodni
prześladowały mnie te słowa, ostatnie jakie wypowiedział do mnie Krystian. Nie
wiem, jak znalazłam się we własnym pałacu, na kanapie, z książką w ręku? Nie
rozumiałam tego wtedy, nie rozumiem i dziś.
Chłopiec, który się
urodził miał ciemne włosy i oczy swego ojca. Oficjalnie był nim oczywiście mój
zmarły mąż.
W krótkim czasie
odziedziczyłam w spadku zamek, do którego przybyłam tak niedawno. Komnata w
zachodniej wieży nie zmieniła wyglądu, ale gdy zeszłam znajomymi schodami w
dół, zastałam pustkę.
Tylko wypalone
pochodnie tkwiły na swoich miejscach.
Po Krystianie zostało
mi dziecko i wspomnienia.
Nieraz siedząc w fotelu
przed kominkiem zastanawiałam się kim naprawdę był i dokąd się udał? Po co była
ta cała tajemnica?
To, co nas łączyło było
tylko fizycznym zauroczeniem. Ale mogło przekształcić się w znacznie więcej, w
miłość, jeśli dalibyśmy sobie szansę.
Czasami budziłam się w
nocy, drżąc ze strachu, że wróci i zrealizuje swą groźbę. Bo w moim synku
dostrzegałam coś obcego, coś nienaturalnego, coś, co z pewnością pochodziło od
jego ojca.
I wtedy zastanawiałam
się, dlaczego spytał mnie wtedy czy jestem w ciąży? Z jakiego powodu tak bardzo
obawiał się, że mogłabym urodzić jego dziecko?
Zastanawiam się. Często.
Ale nie znajduję odpowiedzi.
nie, nie, nie! nie zgadzam,sie! to nie moze byc koniec!
OdpowiedzUsuńa bedzie kontynuacja?
OdpowiedzUsuńGdzies jedna literowka byla w slowie chciec lub chcac
Witaj Babeczko. Czy mi się tylko wydaje czy jest tutaj jakieś podobieństwo, może wstęp do opowiadania "sen". Szkoda, że takie krótkie. Pozostaje pewien niedosyt. Czekam z niecierpliwością na kolejne twoje dzieła. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńRadioactiv
Mi też się kojarzy ze "Snem" tylko zastanawiałam się gdzie to umieścić, przed historią ze "Snu" tak by ten synek był Kaylem, czy może później tak by Krystian był potomkiem Kayla :) Pozdrawiam
UsuńNic z tego :D
UsuńZajrzeć w indeks i sprawdzić. Gdybym chciała nawiązać do tamtego "uniwersum" całe opowiadanie umieściłabym w innej serii utworów :)))
Opowiadanie ciekawe, nawet bardzo. Ale czuję pewien niedosyt... Napisz jeszcze jedną część:)))))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Sandra
Zakończenie - dla mnie bomba :)
OdpowiedzUsuńNie będzie dalszej cześci Hstorii pewnej.. ?
OdpowiedzUsuńBrakuje mi kilku wyjaśnień kim był Krystuan czym się zajmował i gdzie zniknął i czemu nie mógł się związać z kurs
OdpowiedzUsuńCzasami lubię pozostawić co nieco wyobraźni czytającego ;-)
Usuńwiecej ;)
OdpowiedzUsuńPodobnie jak poprzedniczce brakuje tu kilku wyjaśnień. Po przeczytaniu czuje się pewien niedosyt chociażby jaka tajemnica tkwi w dziecku i dlaczego musiała zginąć. Mam nadzieje że dopiszesz dalszą cześć opowiadania i opiszesz co stało się z Krystianem i co kryje się w jego synu. Agfa życze dużo weny i nie mogę się doczekać kontynuacji Nikomu ani słowa :)
OdpowiedzUsuńProszę ||| część
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie! bardzo mi sie podoba, właśnie ze względu na to ze wiele kwestii pozostaje niedopowiedzianych:-) na pewno pobudza wyobraźnię :) jednym słowem, czytelnik pragnie więcej i więcej ..pozdrawiam
OdpowiedzUsuńRównież czuję niedosyt, zbyt dużo niedomówień, których nie jestem nawet sobie w stanie wytłumaczyć oczami wyobraźni :) Pisanie dla pisania jest nieco puste, wydaje mi się, że dobre opowiadanie powinno jednak zawierać w sobie przesłanie, morał.. a wybacz, że to powiem- Twoje opowiadania są jakby.. na jedno kopyto...nieraz nawet (pewnie bezwiednie) powtarzasz epitety, opisy,schematy postaci, przez co odczuwam niemiłe uczucie- takie swoiste deja vu.. :-( Przyznam, że po przeczytaniu pierwszego opowiadania byłam zachwycona, ale po następnych już coraz bardziej zawiedziona :(
OdpowiedzUsuńJa lubię pewne niedopowiedzenia w zakonczeniach, tak, żeby czytelnik miał o czym myśleć po przeczytaniu utworu, ale w tym przypadku wg mnie tych niedopowiedzen jest zbyt duzo, przez to opowiadanie wydaje sie niedokonczone. W sumie żadna z zagadek, a jest ich kilka nie została wyjaśniona...aż sie prosi o 3 część. Poza tym bardzo lubię twoje opowiadania i wchodzę na blogs codziennie
OdpowiedzUsuńNapiszę tak - akurat ten utwór miał pozostawić nawet więcej niż niedosyt. Główny bohater i jego tajemnice miały pozostać nienaruszone - jak ciasteczko, które się lekko nadgryzło, a nie skonsumowało.
OdpowiedzUsuńJak widać z poziomu "niezadowolenia" ;-) plan można uznać za zrealizowany. I obawiam się, że kolejnej części nie będzie ;-D
Babeczko, piszesz, że jesteś nastawiona na krytykę i uwagi co do tekstu- dlaczego zatem puszczasz je mimo uszu? :)) Miałaś zamysł-owszem, zrealizowałaś go, ale dużo komentarzy świadczy o tym, że nie był to dobry pomysł..jakbym oglądała film, który skończyłby się w podobny sposób, to pomyślałabym, że reżyser zostawił sobie bramkę do zrobienia kolejnej części- a Ty od razu zapowiadasz, że tak miało być i więcej nic nie będzie. I dlaczego? Moim zdaniem, mimo wszystko- zbyt wiele zaczętych i niewyjaśnionych wątków. Fajnie by było jednak dowiedzieć się, co z dzieckiem- ten wątek najlepiej nadaje się do rozwinięcia. Pozdrawiam! :))
UsuńCzłowiek całe życie się uczy...
UsuńChciałam raz napisać coś innego, ale - albo mi nie wyszło, albo czytelnicy wolą jednak mój tradycyjny tok myślenia ;-)
A tak a propos - to właśnie jest dzieło stworzone, że się tak wyrażę mechanicznie, niejako pod wewnętrznym przymusem. Na dodatek usiłowałam je maksymalnie skrócić.
Dobra. Robię sobie kilka dni wolnego od pisania, bo mam spięcia na łączach ;-D
Droga autorki! Nikt nie kazał co pisać twoje dzieło pod przymusem jak sama obiecywalas że na mała rocznicę dasz coś ekstra no i dałaś tylko jak dla za bardzo pogmatwane ją wolę jasne i dokończone sytuacje.zatem jestem bardziej zadowolona z pechowej dziewczyny niż z krewnego
UsuńWiem, wybaczcie, ale na błędach człowiek się uczy.
UsuńI nie zrozumcie mnie źle - "pod przymusem" znaczy, że chciałam napisać coś innego niż zwykle, coś nowego, odmiennego.
Normalnie jest tak - pomysł, niestety według szablonu "ja żem silny, ty żeś słaba", a potem siadam i piszę, piszę, piszę...
Przy "Krewnym" zrobiłam inaczej - napisałam sobie porządny plan (nota bene tak jak radzą doświadczeni pisarze!), prawie że punkt po punkcie, zarys postaci, wymyśliłam zakończenie (czego normalnie nie robię) i zrealizowałam całość.
Jak widać twórczość na fali natchnienia wychodzi mi o niebo lepiej... choć czasem bywa wtórna i powtarzalna :-D
Droga Babeczko :)
OdpowiedzUsuńMi się podoba ten niedosyt :P Zastanawiam się czy miałąbyś ochote napisać opowiadanie z zmienionymi rolami postaci? Chodzi o to żeby to kobieta była w końcu tą tajemniczą, po przejściach, unikająca kontaktu a mężczyzna tym zabiegającym o nią ? Pozdrawiam Platyna :)
Mi się bardzo podobało:). chcoiaż chciałąbym wiecej ;)
OdpowiedzUsuńJest dobrze. W końcu od czego mamy swoją wyobraźnie, każdy może dopisać swój własny ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńNIe każda książka kończy się hepy endem. Ta może jednak się skończyła bo skąd wiadomo jakie życie by wiodła Kiro gdyby Krystian został?
Czy tylko ja mam wrażenie że jest to zbyt zwięzłe? Do fabuły nie mam się co przyczepić, sporo dopisałam sobie czytając, ale... Mam wrażenie jakby akcję można spokojnie rozpisać na wiele, wiele większym obszarze i wyraźniej pokazać bohaterkę. Sumując - ciekawe, nowe, lecz przyznam że dla mnie osobiście zbyt streszczone.
OdpowiedzUsuńTo nie może się tak skończyć :p chciałabym przeczytać kolejne części :D pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńŚwietne! :) / N.
OdpowiedzUsuńnie myslałas nigdy o tym żeby napisać książkę ? :P
OdpowiedzUsuńkocham te opowiadania! są takie tajemnicze i zaskakujące!
Akurat tutaj nie wyobrażam sobie szczęśliwego zakończenia... To by wszystko zepsuło.. Cały czar tej histori. Jednakże gratuluję wyobrazni. Cały zamek, opisy zachowań.. Po prostu czysta magia. Choc fajnie byłoby dowiedzieć się czegoś o Krystianie. :-)))
OdpowiedzUsuńNie myślałaś nad kontynuacją tego opowiadania? Żeby akcja działa się po latach np?
OdpowiedzUsuń