Trochę się boję, bym nie skopała zakończenia, ale mam nadzieję, że nie omieszkacie mi o tym napisać. Najwyżej będę korygować, dopisywać, ulepszać...
Historia pewnego nieporozumienia (X)
Pewnie, że czas jest
najlepszym lekarstwem, ale jak wiele musi go minąć, by zabliźniły się wszystkie
rany?
Przez pierwsze kilka
dni zamknęłam się w pokoju i symulując przeziębienie, ryczałam aż do utraty
tchu. Potem nie wiadomo skąd, pojawiła się złość. Na cały świat, na Gabriela, a
w końcu, na samą siebie.
Minęły dwa tygodnie.
Już dłużej nie mogłam
tego wytrzymać.
Ubrałam się,
poupychałam po kieszeniach chusteczki i z zawziętą miną pojechałam pod dobrze
znany mi adres.
Tylko, że dom był
zamknięty na cztery spusty, a na bramie wisiała duża tablica z napisem „wynajmę
od zaraz lub sprzedam”.
Zlękłam się. A jeśli
Gabriel naprawdę sobie odpuścił? Tylko nie to! Nie teraz, gdy ja powoli
dochodziłam do wniosku, że pora zrezygnować z dziecinnego uporu i brać, co daje
życie.
Z duszą na ramieniu
podjechałam pod Fidello.
Też było zamknięte. „Do
odwołania” jak pisało na przekrzywionej tabliczce, wiszącej na drzwiach
wejściowych.
Drżącymi dłońmi ujęłam
komórkę i wystukałam jedyny numer, który znałam na pamięć. Beznamiętny damski
głos poinformował mnie, iż abonent jest tymczasowo niedostępny.
Zadzwoniłam więc do
Piotrka. Dowiedziałam się tylko tyle, że z dnia na dzień dostali wypowiedzenie
i odpowiednią rekompensatę. Szefa nie widzieli, całość załatwiał Karol.
Zacisnęłam zęby i
zadzwoniłam do tego skubańca. Był nieoczekiwanie uprzejmy, ale nie powiedział
mi nic nowego. Gabriel zostawił mu instrukcje, pieniądze i upoważnienia.
Kontakt? Nie, żadnego nie ma.
Usiadłam na pierwszej
lepszej ławce i rozbeczałam się na dobre.
Jak on mógł?
Jak mógł tak po prostu
mnie zostawić?!
***
Po pół roku zaczęłam
sypiać normalnie. Po roku umówiłam się nawet na randkę. Co prawda okazała się
kompletnym fiaskiem, ale miałam szczere chęci.
Po dwóch latach, które
mogłam zamknąć w kilku prostych słowach: studia, praca, nieliczne spotkania z
przyjaciółmi, zostałam zaproszona przez Daniela i Carlosa do ich mieszkania na
wybrzeżu południa Hiszpanii. To były cudowne dwa miesiące i wróciłam opalona,
zrelaksowana i z naładowanymi akumulatorami.
Wspomnienie o Gabrielu
nadal bolało, ale już nie tak bardzo. Stało się bladym cieniem, nabierającym
konkretnych kształtów, zazwyczaj w chwilach gdy dopadała mnie chandra.
Fidello wciąż było
zamknięte. Gabriel zniknął. Nie wiedziałam co się z nim dzieje, zaręczył się z
tą swoją Eweliną czy też może znalazł jeszcze inną? Internet milczał na ten
temat, choć przesiedziałam niezliczone godziny, usiłując złowić jakąkolwiek
informację.
Najzabawniejsze, że
prawdy dowiedziałam się przez absolutny przypadek.
Byłam właśnie w
bibliotece mojego wydziału i skrupulatnie wypełniałam urzędowe świstki, gdy w
ucho wpadł mi fragment rozmowy.
Obie panie plotkowały
półgłosem o sukcesach wnuka jednej z nich. Znany dziennikarz i tak dalej,
praca, ciągłe wyjazdy… Podniosłam głowę i nagle mnie olśniło.
Gabriel! A może ktoś,
kto pracuje w tej branży, będzie wiedział kim tak naprawdę był.
Ha, ha! Wydawało mi
się, że rana się zabliźniła. Akurat! Wspomnienia i uczucia powróciły w mgnieniu
oka. Nie namyślając się dłużej zagaiłam rozmowę.
Godzinę później
siedziałam w przytulnym kantorku, pijąc kawę i wylewając kolejne łzy. Bez tego
się nie obeszło. Obie panie, bardzo przejęte, od razu obiecały pomoc. Moja
historia zwłaszcza wzruszyła starszą z nich, panią Irenkę. Tę, której wnuk był
znanym dziennikarzem. Pomoc miałam zagwarantowaną na sto procent.
Napisałam na kartce
wszystko, co było mi wiadomo o Gabrielu, dodałam krótki rysopis i mój numer
telefonu, by mogły mnie poinformować, gdy nadejdą jakieś wieści.
I nadeszły, żeby to…
Nie, nie będę przeklinać.
Pod wieczór zadzwoniła
pani Irenka i tajemniczym głosem powiedziała, że mam jutro, z samego rana, wlecieć
na kawę.
Mało spałam tej nocy.
Znów zasiadłam przed komputerem i znów przeczytałam te same, znane już informacje.
Pod drzwiami biblioteki
stawiłam się, nie dość, że punktualnie, to jeszcze przed czasem. Niewyspana,
byle jak ubrana, z drżącymi kolanami i bijącym jak oszalałe, sercem.
– Och, Iduś! Tak
myślałam, że będziesz wcześniej. Chodź kochanie, siadaj. W zasadzie to sama nie
wiem, czy coś mamy.
O mało co nie umarłam z
ciekawości.
– I? – spytałam z
utęsknieniem, kiedy zauważyłam, że włącza laptopa.
– Mój wnuk dał mi
adres strony internetowej ze zdjęciem. Tylko wiesz, to wszystko jest nieco
skomplikowane. On nie jest Polakiem…
– Kto? Pani wnuk?
– Nie – najwyraźniej
była skonfundowana – ten twój Gabriel.
– Że co? – jęknęłam,
dopadając monitora. – Przecież ma polskie nazwisko?
– To po żonie.
Fakt, iż nie umarłam na
zawał serca, to z pewnością zasługa mojego młodego wieku. Żona? Jaka żona do
diabła?!
– Krzyś nie był
pewien, czy to akurat o tego Gabriela chodzi, ale większość faktów się zgadza.
Wplotłam dłonie we
włosy i zapatrzyłam się w otwieraną właśnie stronę.
– No szybciej! –
warknęłam. O mało co nie potrząsnęłam nieszczęsnym komputerem.
Na ekranie ukazał się
tekst i kilka fotek. Tekst był z pewnością w języku angielskim, choć w tej
chwili nie zwróciłam na niego najmniejszej uwagi. Za to bez słowa gapiłam się
na zamieszczone fotografie.
Na jednej z nich stało
trzech mężczyzn. I z pewnością jednym z nich był Gabriel. Młodszy, jakby
weselszy lecz z tym samym wyrazem arogancji i pychy.
– To on, prawda? –
Starsza pani bez problemu odczytała wyraz mojej twarzy.
– On – szepnęłam
zdławionym głosem. Dopiero teraz spojrzałam na nazwiska umieszczone pod
zdjęciem. Uniosłam drżące dłonie i otwarłam drugą kartę. Wystukałam w niej dwa
słowa – imię i nazwisko.
Jasny gwint! Na
pierwszej pozycji miałam wiki po polsku.
A ja głupia szukałam
Gabriela Redańskiego. Ha, ha! Mogłam sobie szukać do ukichanej śmierci. I tak
cud, że udało mi się znaleźć gdzieś wzmiankę o wykonywanym dawnej zawodzie i
wieku.
– Gabriel
Tregardt, fotoreporter, urodzony w 1969 roku w Johansesburgu, RPA. Laureat
nagrody Pulitzera w wieku dwudziestu czterech lat, żonaty z córką polskiego
dyplomaty Anną Redańską – przeczytałam pobieżnie.
Tekstu było o wiele
więcej. Cały życiorys – rodzina, studia, pierwsze sukcesy, wzmianka o
zamożności i w końcu TO!
– Tutaj piszą, że
cała jego rodzina, ojciec, brat, żona i dwójka dzieci zginęli goszcząc u
znajomych, podczas ataku na farmę. Jednego z wielu, jakie zdarzają się w RPA.
Ocalał tylko Gabriel, którego w tym czasie nie było, bo miał zjawić się dopiero
następnego dnia.
W miarę wypowiadanych
słów, mój głos stawał się coraz cichszy. Przerzuciłam się na język angielski.
Ukazało się jeszcze więcej informacji.
Także ta o sposobie, w
jaki zginęła jego rodzina.
Płakałam czytając
szczegóły. Starszego mężczyznę spalono żywcem, młodszego bito do utraty
nieprzytomności, kobietę wielokrotnie zgwałcono, potem zmiażdżono jej głowę
kamieniem. A dzieci… Boże! Jak to możliwe, że na świecie mogą istnieć tacy
ludzie! Jedno wrzucono do studni i utopiono, drugie po nieudanej próbie
obdarcia ze skóry, uduszono.
– Ale ty go
poznałaś tutaj? W Polsce?
– Nawet słowem nie
wspomniał… Zresztą, mówi z idealnym akcentem. Skąd mogłam w ogóle przypuszczać?
– Czy tam piszą,
jak tu trafił?
– Nie, ani słowa.
Informacje urywają się na roku śmierci jego rodziny. Jakby i on sam umarł.
– Dla świata chyba
tak. – Starsza pani postawiła przede mną kubek z herbatą.
– A myślałam, że
go znam.
– Bo znasz
kochanie.
– Zaraz –
zmarszczyłam brwi – tu jest odnośnik do artykułu. Jest datowany na rok później.
Piszą tu o nieudanej próbie samobójczej znanego fotoreportera Gabriela
Tregardta. Wjechał samochodem w budynek rządowy. To krótka wzmianka. Nic więcej
nie ma.
Pochyliłam się,
wtuliwszy głowę w ramiona.
Wszystko było takie
proste, gdy znało się jego prawdziwe nazwisko. Takie jasne i klarowne. Cała
najbliższa rodzina… Musiał strasznie cierpieć po ich śmierci.
Tylko dlaczego wybrał
Polskę? Z tego co udało mi się wyczytać, prócz żony, nie łączyło go z naszym
krajem nic innego.
– Och, Gabrielu! –
wyjęczałam cichutko. – Byłam taka głupia…
Starsza pani
pocieszająco pogładziła mnie po głowie.
– To tylko suche
fakty dziecko. Diabeł tkwi w szczegółach.
Spojrzałam na nią z
nagłym zastanowieniem.
– A może nie ma
nic, co wymagałoby wyjaśnienia?
– Co podpowiada ci
serce?
– Sama już nie
wiem. – Oparłam głowę na złączonych dłoniach, wpatrując się w fotografię dwudziestopięcioletniego
Gabriela. Roześmianego mężczyznę, który świat miał u stóp. Co się z nim stało?
Gdybym tylko mogła
jeszcze raz z nim porozmawiać. Boże! Tym razem tak bym tego nie zostawiła. Nie
pozwoliła odejść w milczeniu, choćby nie wiem co!
– Czy pani wnuk
nie wie, gdzie Gabriel mógłby obecnie przebywać?
– Nie wydaje mi
się. Ale mogę zadzwonić, poczekaj chwilkę.
Po piętnastu minutach
wiedziałam już, że nic nie wiadomo o dalszych losach Tregardta. Ani słowa dokąd
się przeprowadził, czy kontynuował karierę lub cokolwiek innego.
– Mój wnuk bardzo
się zdziwił, gdy wszystko mu opowiedziałam. Stwierdził, że byłby to świetny
materiał na reportaż, gdyby ktokolwiek wiedział, co stało się z jego głównym bohaterem.
Patrzyłam na nią
połykając łzy.
– Jak ja go teraz
znajdę w tym wielkim świecie?
– Może znów jakiś
szczęśliwy zbieg okoliczności?
Pokręciłam przecząco
głową.
– Myślę, że
wykorzystałam swój limit szczęścia. Teraz muszę działać! – Wraz z tymi słowami
zerwałam się z miejsca. Pocałowałam panią Irenkę w policzek. – Dziękuję!
Naprawdę dziękuję!
– To zaledwie taki
drobiazg.
– Nieprawda. To
prawda, której potrzebowałam. Impuls mogący skłonić mnie do walki o swoje
szczęście.
– Aż tak źle ci
bez niego?
– Źle? –
zarzuciłam torbę na ramię. – Ja się w ogóle dziwię, jak mogę bez niego żyć…
***
Mój wrodzony optymizm
niemal skapitulował po miesiącu poszukiwań jakiegokolwiek śladu po Gabrielu.
Zniknął, jakby zapadł
się pod ziemię.
Wymęczyłam Karola,
prawnika u którego swego czasu podpisywałam umowę, ponownie wnuka pani Irenki.
I nic.
Daniel doskonale
zorientowany w sytuacji, załatwił mi pomoc kolegi, znakomitego hakera. Ale
oficjalne źródła, z nieoficjalnego dostępu, nie wniosły nic nowego. Interesów
pilnował niejaki pan Muller, adwokat z Wiednia, cały kapitał spoczywał
nienaruszony w odpowiednich bankach. Z ubezpieczenie zdrowotnego Gabriel nie
korzystał. Słowem, ślad po nim zaginął.
Nie wiadomo jakich
głupich czynów dokonałabym w akcie desperacji, gdybym nie musiała wyjechać z oficjalną
misją na pierwsze praktyki w terenie.
To była malutka
miejscowość, zaledwie nikły punkcik na mapie, w której niedawno miejscowe kółko
historyczne odkryło dość interesująco zapowiadające się ruiny.
Szłam wąską uliczką,
podjadając draże z plastikowej torebki, gdy mój wzrok przykuła wysoka, lekko
zgarbiona sylwetka.
Mężczyzna odziany był w
bure, nieciekawe łachy. Towarzyszył mu pies nieokreślonej rasy, kulejący na
jedną łapę. Tak jak i jego właściciel.
Wzrok mógł mnie zwieś,
ale nie intuicja. Pędem ruszyłam w kierunku nieznajomego i po chwili chwyciłam
go za ramię, zmuszając do odwrócenia.
I miałam rację. Rację
miało również moje głupie, bijące jak oszalałe serce.
– Gabriel?! –
wyrwało mi się w zdumieniu. – Na Boga! Jak ty wyglądasz???- dodałam ze zgrozą.
Tylko oczy i ironicznie
wykrzywione usta przypominały dawnego Gabriela. Włosy, od wieków już nie
strzyżone, kilkudniowy, niechlujny zarost, zapadnięte policzki i przygasłe
spojrzenie. I dziwny rys goryczy wokół ust. Nie mówiąc już o tym, że był
znacznie szczuplejszy.
Poznał mnie bez chwili
wahania. Delikatnie się uśmiechnął, a potem gwizdnął na psa. I odwrócił się, by
odejść.
– Zaczekaj!
Błagam!
Jak ja w ogóle mogłam
przypuszczać, że przestanę go kochać? Był dla mnie jak powietrze, jak druga
połowa serca, bez której tak naprawdę nie mogło bić. Był jedyny, wyjątkowy. Co
tu dużo mówić – był, jest i będzie całym moim światem.
– Gabrielu,
proszę!
Pokiwał przecząco
głową. Ale za późno. Tęsknota wzięła górę i zanim zdążyłam pomyśleć, co robię,
przytuliłam się do jego piersi, niczym samotne, przerażone dziecko.
– Iduś… – Miał
schrypnięty, zmieniony głos. – Nie rób tego.
– Chce tylko
porozmawiać, przywitać się.
– Nieprawda.
– Nieważne –
powiedziałam niecierpliwie, odgarniając kosmyki nieposłusznych włosów z twarzy.
– Nie puszczę cię tak, po zdawkowym „witaj i żegnaj”. Nie masz na to szans.
– Chodź.
Ujęłam szorstką,
chłodną dłoń i posłusznie podreptałam u jego boku. Za nami wlókł się
pies-inwalida. Minęliśmy prawie wszystkie domy we wsi, skręciliśmy w polną
drogę, lecz dopiero za niskim sosnowym zagajniczkiem, ukazała się niewielka
chata.
Wspomniałam podróż na
Seszele prywatnym odrzutowcem i zagryzłam wargi. Co się u diabła stało?
Wnętrze było urządzone
w sposób niezwykle surowy. Żadnych pamiątek, rzeczy osobistych. Tylko to, co
niezbędne na co dzień, plus cały regał niedbale poupychanych książek.
Usiadłam na kanapie.
Obok mnie umościł się psiak, merdając ogonem, gdy pogłaskałam go po karku.
Potem położył łeb na złączonych łapach i wpatrzył się w swego pana.
– To staruszek,
prawda? Nie znam się na tym, ale chyba mam rację?
– Starzec,
inwalida, skłócony ze światem. Jak ja. Dlatego go wziąłem ze schroniska.
Inaczej zostałby uśpiony.
Gabriel zdjął kurtkę i
usiadł naprzeciwko mnie, na trzeszczącym fotelu. Pochylił się lekko i oparł
łokcie na kolanach, po czym zapatrzył w moje oczy.
– Jesteś piękną
kobietą, Ido.
– Samotną –
dodałam cicho.
– Bzdura. Na pewno
masz w czym wybierać.
To nie było pytanie, a
stwierdzenie. Zagryzłam wargi, by się nie rozpłakać. Bo to on był ostatnim
mężczyzną, którego całowałam. Jedynym, z którym się kochałam.
– Co robisz w
takim miejscu?
– Przyjechałam
niejako w sprawach zawodowych. Mówiłam ci kiedyś, że studiuję archeologię?
– Nie. Ale i tak
wiedziałem.
Musiałam siłą
powstrzymywać się, by nie paść mu w ramiona, nie pocałować wyrazistych ust, nie
rozpłakać się.
Dobrze. To był głupi
błąd. Trzeba było za niego wyjść. Może z czasem nauczyłabym go kochać, mówić o
swoich uczuciach. Może z czasem zatarłyby się okrutne wspomnienia? Dwa słowa
zaważyły na całej naszej przyszłości, zabrały nam tyle lat.
– Byłam głupia –
odezwałam się, wprawiając go w zdumienie.
– Tak piękna
kobieta jako archeolog? To chyba rzadkie zjawisko? – zręcznie zmienił temat
rozmowy.
– Widzisz, gdy
ludzie zwiedzają zrujnowany zamek, widzą tylko kupę kamieni, czasem bez ładu i
składu. Pstrykają zdjęcie, kupują pocztówkę i po powrocie chwalą się znajomym,
że byli „w tych słynnych ruinach”. Dla mnie jednak, to nie tylko kupa kamieni.
Ja widzę zamek i ludzi, którzy tam żyli. Słyszę ich głosy, gwar tłumu. Książąt,
rycerzy i zwykłych kmiotków. Czuję zapach wypiekanego chleba, smród niemytych
ciał, zapach kościelnego kadzidła. Nie potrzebuję komputerowych symulacji. Mam
to tutaj – wskazałam na głowę. – I dlatego zawsze chciałam być archeologiem. A
ciebie wciąż kocham.
Zamarł, gdy padły
ostatnie słowa.
– Myślałem, że
dawno ułożyłaś sobie życie? I nigdy nie spotkałem nikogo, kto by z taką miłością
mówił o wykonywanej pracy?
– Ta praca to
drugie ja. Ćwiartka mojej duszy i serca.
– Dlaczego
ćwiartka?
– Bo to połowa z
połówki. Drugą masz ty.
– Daj spokój
króliczku. Lepiej jest tak, jak teraz.
– Nie, nie jest
lepiej! – wrzasnęłam nieoczekiwanie. Pies podniósł łeb i spojrzał na mnie
czujnie. – Ty wstrętny, przebrzydły tchórzu! I nie nazywaj mnie króliczkiem!
– Nigdy tego nie
lubiłaś?
– Uwielbiałam. Ale
muszę jakoś wyładować moją wściekłość.
– Ida!
Nie miałam wyjścia.
Musiałam być twarda, bezczelna i nieustępliwa. Dlatego teraz wstałam i
bezceremonialnie usiadłam mu na kolanach. Nie poruszył się, choć widziałam jak
gwałtownie przełknął ślinę. I niema wbrew własnej woli, objął mnie w pasie.
– Gabrielu! –
powiedziałam poważnie, ujmując jego wymizerowaną twarz w obie dłonie. – Czy
zostaniesz moim mężem?
Z pewnością gdyby sufit
zawalił mu się na głowę, nie byłby bardziej zdziwiony.
– Co powiedziałaś?
– Spytałam, czy
się ze mną ożenisz?
– Ale…
Nie miałam zamiaru dać
mu dokończyć. Tylko go pocałowałam. Po tych wszystkich latach, poczułam się
nagle, jakbym wróciła do domu, z dalekiej, bardzo dalekiej podróży.
Wargi miał suche i
gorące. Ale odpowiedział na pocałunek i mocniej ścisnął mnie w pasie. Czułam,
jak jego ciało się rozluźnia, jak poddaje się, choć czyni to niemal wbrew
sobie.
– Nigdy więcej cię
nie zostawię – wyszeptałam. – I przysięgam, że nie pozwolę, byś ty to zrobił.
Nawet jeśli mnie nie kochasz.
Najzabawniejsze, że
poczułam smak słonych łez na moich wargach. A przecież nie płakałam.
– Nie wierzę w
miłość…
– Wiem.
– …ale życie bez
ciebie było piekłem. Czasami wręcz wolałem umrzeć.
– Widzę. –
Delikatnie scałowałam łzy z jego policzków. – Ja się tylko zastanawiam, co się
stało z tym aroganckim, zadufanym w sobie dupkiem?
– Pozostał gdzieś tam,
w wielkim świecie.
– Dlaczego
milczałeś przez tyle czasu?
– Najpierw uparłem
się, że to ty do mnie musisz przyjść. Myślałem, że jestem górą, bo ty mnie
kochasz, a ja czuję tylko pożądanie. Wróciłem do dawnej pracy, wyjechałem
prawie na rok. A potem… Sam nie wiem.
– Musisz przyznać,
że to trochę niespodziewane spotkać cię w takim miejscu. Dlaczego nie wróciłeś
do swojej ojczyzny?
Znieruchomiał.
– Wiesz?
– Wszystko. Trochę
to trwało, ale naprawdę sądziłeś, że sobie odpuszczę?
– Czy coś… Czy
jest coś, co muszę wyjaśniać?
– Gabrielu? –
surowo spojrzałam mu w oczy. – Powiedzmy, że nic mnie dziwi. Ale dlaczego do
diaska, karzesz siebie za ich śmierć?
– Bo powinienem
być wtedy z nimi… Ale wyłgałem się
obowiązkami służbowymi.
– Wiesz –
stwierdziłam nieco w zadumie – to trochę tak jak powiedzeniu: nie chodź, bo się
przewrócisz. No i w końcu to był twój sposób zarabiania na chleb.
– Na chleb? –
roześmiał się z goryczą. – Nie wiesz, co mówisz Iduś. Byłem prawie na szczycie
– w pracy sukces gonił za sukcesem. Finanse? Jakie finanse? Już wtedy miałem
więcej pieniędzy niż mógłbym wydać. A w domu czekała na mnie piękna żona,
wybrana właśnie ze względu na swą urodę i reprezentacyjność. Zrobiłaby dla mnie
wszystko, a ja nawet jej nie kochałem… Chcesz wiedzieć gdzie naprawdę wtedy
byłem? Z kochanką w luksusowym hotelu. Parzyliśmy się jak zwierzęta, podczas
gdy inni gwałcili moją żonę i dusili dzieci…
Milczałam. Bo co mogłam
powiedzieć?
– Miałaś rację
mówiąc, że jestem bydlakiem. Tylko ty… Tylko na tobie mi zależy. Dlatego nie
chcę wciągać cię w to bagno, jakim jest moje popaprane życie.
– A jeśli sama
chcę w nie wskoczyć?
– Jestem stary,
porąbany i na dodatek cię nie kocham. Na co ci ktoś taki?
– Ech, głuptasie –
roześmiałam się, choć wcale nie było mi do śmiechu. – Straszny uparciuch z
ciebie.
– Patrzę realnie
na życie.
– Gabrielu!
Zachowujesz się jak dziecko. Gorzej niż ja swego czasu!
Chciał mnie odsunąć,
zepchnąć z kolan, ale nie pozwoliłam na to. Przylgnęłam do jego piersi,
spragniona bliskości człowieka, na którym zależało mi bardziej niż on sam
mógłby przypuszczać.
– Dziwnie jest cię
spotkać w takim miejscu – zręcznie zmieniłam temat, unosząc głowę i figlarnia
wpatrując się w jego wciąż poważne oczy. – Ależ porównanie do tych salonów i
luksusu, którym się otaczałeś.
– Samotnym jest
się bez względu na miejsca.
– Samotnym jest
się często na własne życzenie. Ale nie łudź się, ja nie odejdę.
– Ida! Przecież
mówiłem…
– Uhm – dotknęłam
wargami jego szyi. Pewnie nie chciał, ale jego ciało zareagowało bez udziału
wyższej świadomości. Spiął się cały i z jeszcze większą siłą mnie objął. – Wiesz
co ci powiem? Mam to w dupie!
– Niby co? –
wyraźnie słyszałam drżenie w jego głosie.
– Twój sprzeciw.
Zostaję. Nauczę się w końcu gotować i będę ci pichcić pyszne obiadki. Jemu też
– wskazałam podbródkiem na wpatrującego się w nas psiaka.
– Ida! – jęknął.
Ale gdzieś tam w tle pojawiła się nutka radości. Iskierka nadziei w szarych
oczach.
– Masz rację.
Jesteś porąbany – potwierdziłam, pieszcząc teraz ustami płatek jego ucha.
– A ty niby nie?
– I biorę cię z
całym dobrodziejstwem inwentarza – dodałam.
Kolejny pocałunek pełen
był żaru i niemożliwej do wypowiedzenia tęsknoty.
To było takie dziwne. Znaleźliśmy
się niespodziewanie, gdzieś na krańcu świata, jakby przeznaczenie mimo wszystko
nie chciało napisać innego scenariusza.
– Wiem, że czekają
nas trudne chwile.
– Masz świadomość
tego, że to ty szybciej zostaniesz sama? Między nami jest kolosalna różnica
wieku.
– Mówisz tak,
jakbyś już stał nad grobem - roześmiałam się nagle. – Gabrielu! Przed nami tyle
cudownych chwil, nieskończone możliwości i nowe szczęście! Nie poddawaj się na
samym początku! Masz mnie!
Czule odgarnął moje
włosy na bok. Patrzył w milczeniu, a wyraz jego oczu powoli się zmieniał.
Stawał się twardszy. Zdecydowanie zacisnął usta, jakby nagle podjął jakaś ważną
decyzję.
Jego dłoń wciąż
pieściła mój policzek. Miałam ochotę powiedzieć – no dalej!, wykrztuś to z
siebie! – ale milczałam. Pewne sprawy musiały biec swoim torem. Nie można było
ich przyspieszać ani wymuszać.
Paradoksalnie, te dwa
lata rozstania, dały nam więcej niż przypuszczaliśmy. Wtedy wszystko wydawało
się prostsze, wystarczyło powiedzieć „żegnaj” i odejść. Teraz… Teraz nie. Chyba
po prostu zmądrzałam… On również.
Był nam potrzebny czas,
choć i tak sądzę, że podarowano go nam w nadmiarze. Rok czy półtorej byłby
wystarczający.
– Ciebie? – spytał
cicho. – Na jak długo? To taka moda na starszego faceta czy też chcesz zdobyć
to, co wydaje się niezdobyte?
Ożeż ty! To dlatego! Co
za skończony głupek! Uparty osioł!
Kiedyś obrzuciłabym go
wyzwiskami, może nawet porządnie przywaliła w zęby, ale nie teraz.
– Nie obchodzi
mnie twoja przeszłość. Stare grzechy, żyjące we wspomnieniach. Ja chcę od nowa
napisać kawał historii naszego życia. Musisz mi tylko na to pozwolić. Kocham
cię Gabrielu i nie ważne co powiesz czy
co zrobisz, to się nie zmieni. Możesz mnie zostawić, kolejny raz uciec na inny
kraniec świata, ale choć z pewnością będę cierpieć, to wciąż będę cię kochać.
Zamknął oczy i odchylił
głowę do tyłu.
– A jeśli w
którymś momencie stwierdzę, że nie było warto? I odejdę?
– Nie odejdziesz –
powtórzyłam cierpliwie.
– Skąd wiesz? –
łypnął na mnie podejrzliwie jednym okiem.
– Bo mnie kochasz.
Z lekka go zatkało.
– Tego nie
powiedziałem.
– Ale pomyślałeś.
– Nie wierzę w
miłość. To tylko gra…
– …hormonów,
zwykła reakcja chemiczna. Tak, wiem. Już to słyszałam.
– Jesteś okropna!
– Jestem. To co?
Ożenisz się ze mną?
– Ida! – syknął z
nagła rozzłoszczony. – To ja powinienem wypowiadać te słowa.
– Powinieneś też
wykrztusić w końcu, że mnie kochasz.
– Nie kocham! –
wrzasnął, a potem z żarem mnie pocałował. Było w tym geście tyle tęsknoty, tyle
skrywanych od dawna pragnień, tyle namiętności. – Nie… No dobrze! Trochę tak.
– Co proszę? –
zdziwiłam się obłudnie. Jednocześnie delikatnie pieściłam ustami jego wargi, z
uśmiechem uchylając się od bardziej intymnego dotyku. – Jak duże jest to
troszkę?
Przełknął ślinę. Czułam
jak tuż obok bije jego serce, szybko, mocno, tak głośno, że niemal zagłuszało
myśli.
– Każesz to mówić,
każdemu kochankowi?
– Nie zdenerwujesz
mnie. Tylko tobie. Bo tylko z tobą się kochałam.
Zamarł i spojrzał na
mnie śmiertelnie zaskoczony.
– Po tym jak my,
ty nigdy?... Chyba żartujesz? Przez dwa lata nic???
– A z kim, jak
każdy facet, na którego spojrzałam nie umywał się do ciebie?
– Króliczku –
wyszeptał zdławionym głosem. – Nie powinnaś była. To bez sensu, marnować życie
na kogoś takiego jak ja.
– A ty?
– Co ja?
– Ile miałeś
kobiet przez te dwa lata?
Bardzo długo zwlekał z
odpowiedzią.
– Żadnej –
powiedział cicho. – Iduś? Miałaś rację. Kocham cię…
Ile to się biedna
kobieta namęczy z takim opornym, upartym typem. Lecz gdyby ktoś spytał czy
warto było czekać, odpowiedziałabym, że tak.
– No dobra –
oparłam łokcie na jego ramionach i roześmiana potarłam jego policzek czubkiem
nosa. – Ślub będzie skromny, najbliższa rodzina, trochę przyjaciół i tyle. I
żadnych weselnych kapel, raczej niech będzie stylowo. Co do dzieci…
– No nie! Ledwo ci
wyznałem miłość, a ty masz już zaplanowane całe życie? – w jego wzroku
odczytałam autentyczną zgrozę. I radość.
– Miałam dwa lata
na snucie marzeń. Wierz mi kochanie, wiem nawet ile par skarpetek spakujesz na
podróż poślubną.
– Ucieknę! –
zagroził, a potem zaczął się śmiać. – Króliczku, jak ja mogłem bez ciebie
wytrzymać przez tyle czasu? To po prostu niesamowite!
– Niesamowite jest
to, że spotkałam cię w tej dziurze, na totalnym zadupiu. Szansa jedna na
milion, albo i więcej.
– No dobrze,
ożenię się z tobą – zgodził się tonem łaskawcy. I nagle zerwał się z miejsca, pociągając
mnie za sobą.
– Chodź, musimy
jechać.
– Gdzie? –
spytałam osłupiała, patrząc jak Gabriel grzebie w przepastnej szufladzie
biurka. Dopiero potem zauważyłam plecak, do którego wrzucał jakieś drobiazgi.
– Niespodzianka –
oświadczył tajemniczym tonem i gwizdnął na psa.
Bez sprzeciwu, wciąż z
lekka osłupiała, dałam się posadzić w aucie, a Gabriel ruszył z wizgiem opon.
– Mam nadzieję, że
nie planujesz błyskawicznego ślubu?
– Nie – spojrzał na
mnie z ukosa. Najwyraźniej był rozbawiony i podekscytowany. – W najbliższych
planach mam raczej noc poślubną…
– Ach tak? –
Przytuliłam się do jego boku i z niewinną minką położyłam dłoń na doskonale
wyczuwalnej męskości. – W jak bliskich?
– Ida, przestań!
Spowodujesz wypadek!
– Ja? To ty prowadzisz.
Kusiło mnie by
spróbować jak to jest. Zresztą dookoła same lasy, byłoby się gdzie zatrzymać.
Na efekt samego dotyku
nie trzeba było długo czekać. Pod moją dłonią coś rosło, pęczniało i twardniało
w zastraszającym tempie. Zaczęłam masować na zmianę nabrzmiewającą męskość i
wnętrze ud.
– Ida! Jesteś
szalona!
– Uhm! –
potwierdziłam.
– Wariatka!
– Mówiłam, że
jestem niegrzeczną dziewczynką.
Który facet w tej
sytuacji by wytrzymał? Gabriel nie. Dał po hamulcach, aż w ciało wbił mi się
pas bezpieczeństwa i skręcił w zarośniętą polną dróżkę.
Kiedy stanął, bez
namysłu wdrapałam się na jego kolana i pocałowałam. Odwzajemnił pocałunek
niemal wgryzając się w moje usta. Był jak wygłodniałe zwierzę. Zniknęło gdzieś
zmęczenie, rezygnacja i nijakość.
Niemal zdarł ze mnie
ubranie. Pomagałam mu, bez zastanowienia zrzucając każdą kolejną sztukę
odzieży. Potem zabrałam się za niego. Paznokciami przeorałam muskularny tors,
zostawiając czerwone szramy, zachłannie wpiłam się w usta. A na samym końcu dosiadłam
go z głuchym stęknięciem.
Wszystko przestało się
liczyć. Świat dookoła przestał istnieć. Może nie było to najlepsze miejsce na
seks, ale teraz było to nam obojętne. Poruszaliśmy się jednym rytmem, coraz
mocniej i silniej nabijałam się na twardą niczym kamień męskość. Gabriel
przywarł ustami do mych nabrzmiałych piersi, pieszcząc je, ssąc, gryząc z taką
siłą, że krzyczałam z bólu. Ale to był przyjemny ból. Wplotłam dłonie w jego
włosy, wtuliłam w nie twarz. Dyszałam ciężko, czując zbliżający się finał, ale
wciąż pragnąc więcej i mocniej. Coraz gwałtowniej go ujeżdżałam, coraz
gwałtowniej mnie pieścił.
Poprzedni orgazm był
niczym w porównaniu do tego, co teraz nadeszło. Czułam jak moje nogi drżą w
niekontrolowany sposób, że całe ciało płonie, a w głowie zabłysło tysiące
świateł. Krzyczałam, a mój krzyk zlał się w jedno z jego jękiem. Jakąś cząstką
umysłu zanotowałam, że on również szczytuje, że ukąsił mnie w szyję z brutalną
siłą, jakby kierowany pierwotnym, zwierzęcym odruchem.
A potem zdyszana
opadłam na jego ciało, a on objął mnie mocno, choć czułam jak bardzo drży.
– Iduś…
– Mmm –
wymruczałam, tuląc się do niego.
– Chyba kompletnie
poszaleliśmy!
– Mów za siebie.
Mnie właśnie tego było trzeba.
– Seksu?
– Gabrielu czy ty
musisz psuć nastrój tej chwili?
– Wiesz… Siedzimy
nago, w aucie, gdzieś na odludziu, a naszym miłosnym zmaganiom przygląda się z
tylnego siedzenia pies. Mimo wszystko nie tak wyobrażałem sobie pierwsze
spotkanie po latach.
– A jak? –
spytałam z ironią. – Trumna, a nad trumną ja z laseczką, roniąca łzy pod
woalką?
– Ida!
– No co? Sam
mówiłeś, że stoisz nad grobem?
– Ledwo cię spotkałem,
a mam ochotę uciec!
– Serio?
– Nie – roześmiał się.
– Ubieraj się króliczku, bo jak będziesz świecić po drodze gołym zadkiem, to
faktycznie ktoś wjedzie w krzaki.
– Co masz
przeciwko mojej pupie? – Bezczelnie odwróciłam się tyłem i wypięłam się w jego
stronę. Dokładnie tak, jak tego oczekiwałam, jęknął i gwałtownie wtulił twarz w
zagłębienie między pośladkami.
– Tylko to, że
jest naga. A jeśli pozostanie taka przez następne pięć minut, to wiesz co cię
czeka?
Najchętniej bym
sprawdziła. Ale zżerała mnie też ciekawość, co za niespodziankę miał dla mnie
Gabriel. Jak go znam, za nic nie uchyli rąbka tajemnicy…
Kwadrans później drzemałam
przytulona do jego boku. Na zewnątrz świat był ponury, mglisty, a na dodatek zaczęło
padać. Obudziło mnie gwałtowne hamowanie.
– Jesteśmy na
miejscu.
Przetarłam zaspane
oczy. Fidello?
– Wiesz… Na
kolację mogłeś mnie zabrać do knajpy gdzieś bliżej. Nie jestem wybredna. Poza
tym co tu chcesz serwować? Zupę z proszku?
– Marudna jak
zawsze – pokiwał głową i pomógł mi wysiąść. Na krótko przygarnął mnie do piersi
i delikatnie musnął dłonią policzek, ale potem z tajemniczą miną zbliżył się do
drzwi. Patrzyłam na niego podejrzliwie.
– Masz klucze czy
będziemy się włamywać?
– Mam klucze.
Okazało się, że moje
podejrzenia nie były całkiem bezpodstawne. Drzwi otworzył bez problemu, ale za
to okazało się, iż zapomniał kod alarmu.
Godzinę później Gabriel
otarł pot z czoła, a wciąż nie przekonana co do jego praw ochrona, odjechała z
wizgiem opon. Z dziwną miną wylazłam z auta.
– Mam nadzieję, że
w środku nie czeka na nas więcej pułapek? Latające siekiery, wrząca smoła…
– To nie tak miało
być. Ech!
– Twój zapał
przeszedł, ale moja ciekawość pozostała. Prowadź mój panie i władco!
Spojrzał na mnie z
wyrzutem. A potem nagle się uśmiechnął i szerokim gestem zaprosił mnie do
środka.
– Bardzo ciekawie –
powiedziałam z lekką ironią. – A gdzie noktowizory?
W tym momencie błysnęło
światło i moim oczom ukazało się wnętrze Fidello. Zakurzone, jakieś takie
nienaturalnie porządne, ale…
– Odtworzyłeś to wszystko
kropka w kropkę – powiedziałam z podziwem i wzruszeniem. Było zupełnie tak, jak
wtedy gdy po raz pierwszy wszedł do restauracji, gdy po raz pierwszy się
kłóciliśmy.
– No dobrze. Teraz
mogę się przyznać. To ja miałem wpływ na to, gdzie przydzielono ci pierwszą
pracę. Chciałem cię spotkać. I jednocześnie cholernie się tego bałem –
powiedział cicho. – Obserwowałem cię przez ten cały czas…
– Obserwowałeś
mnie?! – ryknęłam z nagła rozwścieczona. – Męczyłam się jak potępieniec przez
dwa lata, na próżno lecząc złamane serce, a ty się tylko temu przypatrywałeś?!
Ty bydlaku! Za nic… Za nic za ciebie nie wyjdę! – Na potwierdzenie moich słów,
zacisnęłam dłoń w pięść i z całej siły mu przywaliłam.
Zaskoczony, nie zdołał
się uchylić i trafiłam idealnie w środek twarzy.
– Iduś! – jęknął,
łapiąc się za nos. – Kochanie…
– Teraz to
kochanie!? A gdzie byłeś, jak ryczałam, licząc tabletki nasenne i zastanawiając
się czy nie łyknąć ich wszystkich naraz? No gdzie?!
– Króliczku…
Bez ceregieli kopnęłam
go w łydkę. Byłam tak wściekła, że o mało nie wyskoczyłam ze skóry. Biedny,
cierpiący Gabriel. Akurat!
– A ja głupia
dałam się jeszcze bzyknąć pod drodze – stwierdziłam z goryczą, kierując się w
stronę wyjścia.
– Ale ja naprawdę
cię kocham!
– I dlatego tak
bezczelnie sobie ze mną pogrywasz?
– To nie tak.
Chciałem inaczej… Bałem się, więc stwierdziłem, że lepiej będzie, gdy
pomyślisz, że to szczęśliwy zbieg okoliczności. Wiesz, to ponoć takie
romantyczne – powiedział błagalnie podążając za mną.
– Kto ci
naopowiadał takich głupot?
– Irmina
twierdziła, że to doskonały pomysł.
– To się teraz żeń
z nią, a nie ze mną! – wrzasnęłam tracąc resztki opanowania. No ładnie. Na
dodatek spiskował z ukochaną siostrzyczką!
W jego oczach błysnął w
końcu gniew.
– Nie to nie.
Ożenię się z inną. Pół światu jest tego kwiatu!
– Daj ogłoszenie:
podstarzały, wysłużony, ale wciąż nadziany erotoman gawędziarz, szuka podpory swojej
starości!
– Nie prowokuj
mnie!
– Do czego niby?
Założę się, że wyczerpałeś limit krótkich numerków na cały miesiąc – odparłam drwiąco,
strząsając jego dłoń z mego ramienia.
– Jej wysokość
wolałaby seks-maraton? Wolałabyś? – ryknął strasznym głosem i brutalnie pchnął
mnie na ścianę. – Tak cię zerżnę, że przez tydzień będziesz chodzić okrakiem!
– Ha, ha! Mości
książe, który zamiast miecza wymachuje sztylecikiem. W dodatku przyrdzewiałym –
dodałam drwiąco.
Byłam wściekła i zawiedziona.
Zręcznie wmanipulował mnie w sytuację, która była dla mnie ze wszech miar
poniżająca. Wielki pan i władca, który w końcu łaskawym okiem spojrzał na
zabiedzoną sierotkę.
On również był
wściekły. Chyba nie spodziewał się tak gwałtownej reakcji, raczej pienia
pochwalnego i walenia czołem w podłogę z wdzięczności.
– Ida! Jesteś niesprawiedliwa!
– Jesteś dupkiem!
I będziesz nim do końca swego żałosnego, samotnego życia, bo ja na pewno za
ciebie nie wyjdę!
– Nie, to nie.
Drugi raz nie poproszę. – Bez problemu przycisnął mnie do gładkiej powierzchni
ściany. Unieruchomił moje nadgarstki i ze złością mierzył spojrzeniem. – Chcesz
za mnie wyjść, czy wolisz się kłócić o wyimaginowane krzywdy?
Och! Jak ja bym mu
chętnie wydrapała oczy! Przywaliła jeszcze raz, choć i tak ze znieważonego nosa
ciekła krew. Tyle mojej satysfakcji!
– NIE! I tym razem
możesz czekać choćby i z dwadzieścia lat…
Nie dał mi dokończyć. Pocałował.
Puścił moje ramiona, ujął twarz w dłonie i całował. Delikatnie, niemal pieszczotliwie,
z dobrze wyczuwalnym uczuciem, kryjącym się w każdym dotyku, w każdym subtelnym
zetknięciu naszych języków.
– Króliczku –
wyszeptał, na moment przerywając. – Dla ciebie uwierzyłem w miłość, niemal
wbrew sobie postanowiłem walczyć o nasze szczęście. Chciałem się ukorzyć, by
jeszcze raz usłyszeć z twoich cudownych usteczek, że i ty mnie kochasz. Nie
odtrącaj mnie teraz, błagam!
Cała złość zniknęła,
jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. No bo jak ja mogłam się na niego
gniewać po takich słowach, na dodatek wypowiedzianych tonem pełnym czułości?
– Ale to było
świństwo… – kontynuowałam z rozpędu.
– Nie myśl, że
śledziłem cię całe dwa lata. Choć nie było ani dnia, ani godziny, bym o tobie
nie myślał. To zaledwie dwa miesiące wstecz.
– Dwa miesiące
mojego cierpienia!
– Podobno nieźle
bawiłaś się w tym czasie w Hiszpanii?
– W sumie to tak –
odpowiedziałam z ociąganiem. – Jednak…
Znów zaczął mnie
całować i pieścić.
– Iduś! Proszę! Nie
gniewaj się już! W zamian za to obiecuję ci jedno…
Przełknęłam ślinę i
spojrzałam prosto w rozbawione, szare oczy, w których migotała słabo maskowana
złośliwość.
– Mów!
– Nigdy, przenigdy
nie wspomnę naszym dzieciom, że to ty poprosiłaś mnie o rękę!
Pewnie, że miałam
ochotę ponownie mu przyłożyć. Ale w zamian za to go pocałowałam. I nie powiem,
kto po tym niesamowicie zaskakującym wieczorze, musiał chodzić okrakiem…
osz...urwać w takim momencie... z zniecierpliwieniem czekam na ciąg dalszy :3
OdpowiedzUsuńOhh jak ja wytrzymam do 10 :(((
OdpowiedzUsuńI jak tu doczekać do 10... Tortura... :(((((
OdpowiedzUsuńJak my wytrzymamy do 10 września. Wyjaśnia się wszystko i biegnie ku końcowi. Proszę podaj Babeczko dokładny dzień kiedy umieścisz koniec. Nie każ czekać aż tyle, zlituj się. Albo napisz książkę z tego opowiadania. Przepiękna historia, dobrze by było gdyby się skończyła dobrze, szkoda że przeszłość taka brutalna. Pozdrawiam :))))))))
OdpowiedzUsuńDzień dłużej i zakończenie odpowiadania byłoby prezentem na moje urodziny :) Już nie mogę się doczekać co wymyślisz, a tu jeszcze prawie cały tydzień czekania. Mam nadzieję, że umilisz nam ten czas dodając inne opowiadania. Po prostu uzależniasz Babeczko :)
OdpowiedzUsuńCoś niesamowitego. Jesteś Mistrzynią, nasza Pisarko. W mgnieniu oka przeniosłam się do świata Idy. Pisz nam dalej, a zakończenie... skoro i tak już jest, to czy możesz je dać szybciej? :)
OdpowiedzUsuńCudowne!! Tylko błagam, nie rób krzywdy(fizycznej i emocjonalnej) Gabrielowi-facet dość już wycierpiał.Proszę, proszę proszę
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Martyna
Ktoś obiecywał, że następna część będzie dłuższa.....
OdpowiedzUsuńZdecydowanie jestem zawiedziona... Obiecywałam dłuższe teksty - niestety zawiodłam się. Zdaję sobie sprawę z tego, że należy dawkować teksty, podtrzymywać napięcie, nie mniej jednak obietnica, to obietnica. Zapewne wrócę tutaj na zakończenie tejże Historii, jednak czy wrócę po więcej - raczej już nie...
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, wdarł się błąd... Obiecywałaś*
Usuńha! Wiedziałam że Ida to głuptas :3 ma za swoje, ale tak mi się jakoś szkoda zrobiło Gabriela.
OdpowiedzUsuńWiedzialam. Po prostu wiedzialam ze Gabriel przezyl cos strasznego ale nie myslalam ze to bylo az tak okropne. Babeczko, ty to masz wyobraznie. Pozostaje mi tylko miec nadzieje , ze wszystko dobrze sie skonczy. Ale ja tez troche ponarzekam - ostatnie czesc dopiero 10 - ego. Chyba Babeczko bedziesz musiala wczesniej wstawic bo inaczej zlinczuje Cie tlum wscieklych kobiet a nie od dzis wiadomo ze to bron masowego razenia :):):)
OdpowiedzUsuńSmutne czesc.Rozplakalam sie.. Za duzo spadlo na Gabriela. Troszeczek Babeczko przedobrzylas.Czekam na zakonczenie .... Tylko niech sie dobrze skonczy. Za duzo przezyl Garbriel. Z drugiej strony rzadko sie spotyka takich ludzi co podnosza sie I dalej zyja.
OdpowiedzUsuńW zasadzie to zastanawiam się czy nie dodać reszty do części dziesiątej i będzie problem z głowy - bo i tekst dłuższy i z zakończeniem. Co prawda chciałam ich tam jeszcze pomęczyć (głównych bohaterów oczywiście), więc zajrzyjcie po południu, dołożę resztę, a na 10 września dam inną niespodziankę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
TAK! Proszę, nie,błagam,daj wszystko:) juz nie moge sie doczekać! Chyba wezmę urlop na żądanie:)
UsuńBuziaki
Czyli dzis zakonczy sie historia Igi Ii Gabriela? Babeczko pomecz ich troszeczke ale niech beda wrescie razem. Niech mu beda wynagrodzone ten koszmar z przeszlosci. Sadze , ze Iga dostala juz nauczke. Jak napisalas " ku pokrzepieniu serc naszych I ich"...pozdrawiam fanka z Londynu :)
OdpowiedzUsuńO rany! Jeszczeee!
OdpowiedzUsuńZakończenie bardzo ciekawe,dziękuję że zlitowałaś się i dałaś je dziś;). Babeczko droga co z opowiadaniem "Nikomu ani słowa" też bardzo mi się podoba i powiem szczerze ze już nie mogę się doczekać kolejnej części:). Pozdrawiam cieplutko:).
OdpowiedzUsuńCzy to juz koniec????? Czy jeszcze cos dopiszesz Babeczko?????
OdpowiedzUsuńJak dla mnie zbyt chaotyczne. Uważam że koniec powinien być bardziej rozbudowany. Ida trafiła na jakieś odludzie i od razu patrzy a tam kuśtyka jej ukochany Gabriel którego szukała prawie 3 lata i mało tego już po krótkiej wymianie zdań i słowach " biorę Cię z całym bogactwem inwentarza" ( które wraz z aromatyczną kawą i nad kubkiem z zimną lub ciepła kawą trafia się po kilka razy w każdym opowiadaniu) jest wszystko dobrze:P początek tej części super reszta nie w moim guście:) wierna fanka
OdpowiedzUsuńVet
Jak dla mnie tez za duzy chaos sie wkradl. Dlaczego nagle Ida jest studentka archeologii? G. wracajac z Ida w nieudanych oswiadczyn, tez pewnie potrzebowal okolo tygodnai by wszystkie sprawy pozamykac zanim zniknal na dobre, mogl choc z 2-3 razy pojawic sie w swoim starym domu (co np by mogla np odnotowac centrala systemu alarmowego ze byl, duze desajnowe domy czesto tak maja.)
OdpowiedzUsuńDlaczego tez Ida sie meczyla 2 lata, rok by jej starczyl, G. i tak jest stary :D
Brak tez jakiegos idowego przytupu, zlosliwosci, dowiedziala sie o nieszczesliwym zyciu mezczyzny i zlosliwosc jej zeszla.
Ta miejscowosc, w ktorej sie pojawiaja tez tak nie wiadomo skad sie znalazla.
a mnie się podoba :D w końcu coś pozytywnego zaczyna się dziać, od razu dzień staje się weselszy D:P
OdpowiedzUsuńNapisałam długi i piękny komentarz, ale mój komputer ma tendencje do samoczynnego wyłączania i wszystko mi skasował... :(
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle, to kto powiedział, że to koniec?
Nikt nie oczekuje konca, tylko uscislenia niescislosci
OdpowiedzUsuńZ tego co zaobserwowałam autorka początek każdego opowiadania pisze bardzo sumiennie i rozbudowuje sceny w taki sposób że są naprawdę świetne i fascynujące, natomiast gdzieś tak w połowie albo jak nie ma pomysłu to pisze coś co w ogóle nie pasuje do całości tak bylo np z nikomu ani słowa 2 jak dla mnie żenada Nataniel chciał zgwałcić Marike a później naraz miłość jak w modzie na sukces cału cału i po krzyku wszyscy są zadowoleni i boje się że w tym przypadku też tak bedzię już Gabryś niegdyś nie pokorny i wyniosły stał się zramolałym starcem który razem z równie starym psem mieszka w chacie i czeka na śmierć a Ida w dziwny sposób akurat w miejscu gdzie ma praktyki jego znajduje szkoda że jeszcze pośród ruin się nie ukrył. Vet
OdpowiedzUsuńTak działa magia przyciągania
Usuń"Nikomu ani słowa" jeszcze nie skończyłam :) Magia przyciągania to jedno, całkiem możliwe rozwiązanie, ale akurat ja mam w zanadrzu coś innego. Większości pewnie się nie spodoba, ale trudno. Muszę napisać to w taki, a nie w inny sposób... Powiem tylko, że Nataniel kryje w sobie niejedną niespodziankę i to nie on jest głównym bohaterem...
Usuń;-)
Tak polubiłam Gabriela i Idę że mam cichą nadzieję że to nie będzie jeszcze koniec ich historii. Zawsze możesz przecież zlitować się nad Swoimi czytelnikami i napisać coś w rodzaju kolejnych sezonów? Zawsze zastanawiałam się nad tym czemu wszystkie piękne związki czy to w książkach czy w serialach,czy nawet w filmach,kończą się na żyli długo i szczęśliwie,a ostatnia scena to piękny ślub,lub wyznanie miłości? A co dalej? Czy wszstko staje się już tak nudne i monotonne że nie warto o tym opowiadać? Ehh... tak czy inaczej będę tęsknić za Historią...
OdpowiedzUsuńMoze na koniec namietny seks??,
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że to nie koniec i wkrótce opiszesz dalsze losy :-) z niecierpliwością czekam na następną część (i marzę o kolejnych :-))
OdpowiedzUsuńwrzuc resztę bo nie moge sie oderwac od komputera i co chwilę odświeżam ekram,zeby sprawdzić czy juz jest!!!
OdpowiedzUsuńI mnie początek sie bardziej podobał. Zgadzam sie z komentarzami,że nagle bohaterowie, jakby zmienili charakter... Stali sie tacy nijacy, stary Gabriel i zbyt poważna Ida. Nie ma juz tego przekomarzania sie i ognia, który był na początku. W życiu tez tak jest, ale po kilku-kilkunastu miesiącach bycia razem, po dzieciach a nie trzyletniej rozlace.
OdpowiedzUsuńMasz talent ; > Czekam, czekam , czekam.... na zakonczenie :)
OdpowiedzUsuńInspirowalas sie troche 50 twarzami Graya kiedy tworzylas postac Gabryiela?
OdpowiedzUsuńMam wielki sentyment do tego opowiadania bo przydarzyla mi się bardzo podobna historia. Już od dawna śledzę blog. Mam nadzieję że ta historia skończy się szczęśliwie. Jak moja :)
OdpowiedzUsuńTeż liczę na kontynuację losów Idy i Gabriela, może Babeczka napisze nam jakąś opowieść o losach ich dzieci albo wnuków :D
OdpowiedzUsuńAle fajnie, dawaj jeszcze:)
OdpowiedzUsuńBoże! Babeczko, czy ty musisz nas tak męczyć ? ;p
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tak długo to trwało, ale blogger miał problemy techniczne i za nic w świecie nie chciał zaktualizować dodanej treści :(
OdpowiedzUsuńPS. Klnę się na własną i mego dziecka głowę, że Greya znam tylko z opinii na forum!!!
No cudowne, tak jak się spodziewałam 2 godziny temu :P
OdpowiedzUsuń"– Jestem stary, porąbany i na dodatek cię nie kocham." Gdyby mi ktoś powiedział tak odeszłabym. Chyba za szybko się poddaję.
OdpowiedzUsuńNo cóż, szkoda, że koniec.
Nie podobała mi się tylko kłótnia w Fidello, taka dziecinna była.
Ale całość świetna. ;)
Ja nie. Uparta jestem i namolna ;-)
UsuńA propos tego drugiego - co byś zmieniła? Chętnie poznam indywidualną opinię.
A cdn. to kiedy znów, czy to już koniec??
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
A ciąg dalszy będzie, ale Pomyłki :)
Usuńooooch Babeczko, wiedziałam że nas nie zawiedziesz. ja osobiście jestem zachwycona zakończeniem. szkoda tylko że to już koniec :( ale zakończenie jest cudowne. Gabriel w końcu przyznał, że kocha Idę i będą razem szczęśliwi do końca swojego życa.
OdpowiedzUsuńteraz z niecierpliwością czekam na kolejne opowiadania.
pozdrawiam cieplutko
monika
Nie wierzę, ze to juz koniec !!!!!!
OdpowiedzUsuńŚwietne,świetne,świetne..., szkoda tylko, że to już koniec :(
OdpowiedzUsuńPoprawiło mi strasznie humor po ciezkim i stresującym okresie czasu.
Czekam z niecierpliwością na dalsze części innych opowiadań i na kolejne nowe, bo już Ci pisałam w poprzednim komentarzu, że są one jak narkotyk :) Dawno nic tak dobrego nie czytałam.
A nawiązując do Twojej odpowiedzi na mój ostatni komentarz, śmiało mogę stwierdzić, że masz taką samą wiedze jak nie większą kończąc podyplomową matmę niż ja po swojej "matematyce"
Szkoda , ze juz koniec. Ja tez ich polubilam.:) ehhh miec takiego Gabriela. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMi też te zakończenie niezbyt pasuje. Zbyt płytkie, kłótnia jakoś tak wtrącona, dłuższy czas zastanawiałam się o co się Ida wściekła. No i ta miejscowość - jest sobie na praktykach, spotyka Gabriela i nagle znika? Może tak ma być, ale jakoś dla mnie jest to naciągane. Poza tym opowiadanie jest świetne, dopiero wróciłam z pracy i zauważyłam że dodałaś końcówkę:) Powodzenia, pisz dalej!
OdpowiedzUsuńDla mnie za bardzo chaotycznie w pierwszej części gabi był słaby mizerny aż tu nagle,umięśnione klara i ta radość z
OdpowiedzUsuńToż mnie zaszokowałaś! Kiedy to niby Gabriel był słaby i mizerny? Kulał i miał bliznę, to fakt. W ostatniej trochę zmizerniał, zmartwienia potrafią dobić, ale do chudziutkiego słabeusza miał się tak, jak ja w tej chwili do figury supermodelki :)))
UsuńDziewczyny, odpowiem niejako hurtem, bo miałam ciężki dzień i padam na pysk. Wszystkie komentarze i uwagi pilnie czytam, choć z nie wszystkim się zgadzam.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze - to NIE BYŁO przypadkowe spotkanie. Dość wyraźnie powiedział to Gabriel.
Po drugie - a wy byście się nie wściekły i nie awanturowały, jak facet oznajmiłby, że podziwiał sobie z daleka, jak usychacie z tęsknoty? Może jaj bym mu za to nie oberwała, ale awantura byłaby jak patrzy.
Uważam więc, że pewne rzeczy będę zmuszona poprawić, zaakcentować niektóre fakty, tak aby w ferworze pośpiechu były dość czytelne i jasne.
Tak w ogóle to chciałam, by Gabriel ulotnił się ponownie z zaniedbanej chaty i pojawił ponownie u łoża umierającej Idy :))) Ale tak ładnie niektóre prosiły o szczęśliwe zakończenie, że nie mogłam tego zrobić...
A teraz lampka wina i do łóżka :D
Babeczko nic nie poprawiaj jest oki.Pisalas szybko bo wiekszosc z nas nie mogla sie doczekac zakonczenia. Ciagle zarkalam czy juz napisalas..Oooooo to dobrze, ze nie napisalas zakonczenia o umierajacej Idzie. Przypominalo by toTredowata. ...ohh cudnie piszesz ... :-) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNie tyle pisałam, co poprawiałam. Tekst powstał na wakacjach - wykorzystywałam wolne wieczory.
OdpowiedzUsuńJak mówiłam piszę kawałkami, które potem łączę.
A dziś korekta szła mi jak po grudzie, głównie ze względu na jęczące i marudzące dzieciątko :(((
Jesteś genialna !!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńRozkręciłaś opowiadanie i nagle miałoby być rozstanie, już miałam stres że coś im sie rozwali na wstępie :D Tak sie emocjami bawisz ! Codziennie na Twojego bloga wchode :D
Pozdrawiam Marta
Ciężko będzie rozstać się z Idą i Gabrielem, ale lepszego zakończenia nie mogłabym sobie wyobrazić..... najbardziej podobało mi się to, że choć Gabriel w końcu zmiękł i przyznał się do swoich uczuć to jednak na koniec pojawiły się znowu te iskry towarzyszące bohaterom od samego początku....brawo Babeczko
OdpowiedzUsuńi dziękuję:)
Aga (wybacz że tak po imieniu) rozumiemy Twoje problemy, dom rodzina, doceniamy, że w ogóle piszesz :) nie wszystkim się dogodzi ale i tak dziękuję w imieniu wszystkich:) a co do tej zmiany co pisałaś, to może troszkę rozwinęła bym. Jakoś inaczej wtrąciła. I może nie od razu agresja a najpierw szok. Wiadomo, gdyby ktoś patrzył specjalnie jak cierpię to też bym się wkurzyła ale chyba najpierw byłabym w szoku. I chyba dłużej by to zajęło. Ale to tylko moja wizja:) to Ty jesteś tu Panem i Władcą tych wszystkich bohaterów :3
OdpowiedzUsuńBuziaki dla Ciebie i dzieciątka, żeby już nie dokuczało :)
Ja wam powiem tak... Coś czuję, że to zakończenie jeszcze zmienię.
OdpowiedzUsuńZgrzyta mi, oj zgrzyta. W duszy nie gra, tak jak powinno!
Ale to za pół roczku, usiądę sobie przy kawce i zobaczymy...
Nie chcesz szczesliwego zakonczenia??? :(
OdpowiedzUsuńTak to jest, jak czytelnikami są w większości baby.. większość z nas pragnie romantycznych happy endów.:)
OdpowiedzUsuńW ogóle, to mój mąż przyjdzie tu na skargę, bo mu zrzędzę, że nasze życie jest mało romantyczne. :)
Czekam na kolejne opowiadania!
Dziękuję za wysłuchanie naszych niekończących się próśb o dokończenie opowiadania oraz za zmianę pierwotnej koncepcji o umierającej Idzie:)Nie powiem, że po cichu liczę na extra epilog z dalszymi losami Idy i Gabriela.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Julex :]
Kochana Babeczko!
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję!:)
Za wyjaśnienie przeszłości Gabriela (bardzo mi na tym zależało), za to że Ida się nie poddała i odnalazła miłośc swojego życia, a przede wszystkim za to że skończyło się happy endem ;)
Jesteś Kochana, Cudowna i jedyna w swoim rodzaju.
Dziękuję ;)
Pozdrawiam,
W.
Świetne, nie tego się spodziewałam, a może tego, sama nie wiem, ale podobało się i to bardzo. Buziaki, pozdrawiam mam nadzieje, że już coś nowego kiełkuje ;)
OdpowiedzUsuńnie podoba mi się jedynie ta część dodana wczoraj jeszcze bez zakończenia... szło to jak dla mnie za szybko...sama już to mówiłam przy "Spod Ciebie..." i ktoś to powiedział już tutaj.
OdpowiedzUsuńTe opowiadania na początku sobie pełzają a pod koniec zaczynają galopować. Miło byloby pocztać coś więcej już o tych czasach zgody i miłości. Swoją drogą masz dość ciekawe podejście do spraw.
Mam czasem wrażenie, że nie przepadasz za swoimi bohaterami. Tak jakby nie przejmował Cię ich los. Może jestem zbyt przyzwyczajona do harlequinów:)
pozdrawiam,
LIA.
P.S. Uważam, że miłoby było gdyby opowiadania właśnie kończyły sie epilogiem. Wtedy już byłoby idealnie;)
OdpowiedzUsuńLIA.
Nie wiem czy będzie epilog, ale na pewno poprawię zakończenie - czytam i czytam, ale jak dla mnie nie trzyma emocji. Muszę poprawić ;-)
OdpowiedzUsuńPS. Co nowego kiełkuje? Niespodzianka na 10 września :D
OdpowiedzUsuńmiało byc cos na 8mego... nie bedzie?:(
OdpowiedzUsuńWitaj Babeczko, mi tez zgrzyta i zgrzyta i długo się zastanawiałam co, ale chyba już wiem. Gabriel stał się miękki... On stracił jakoś osobowość. Ida szaleje a on przeprasza. Mi to nie pasuje, oj jak nie pasuje...
OdpowiedzUsuńDziękuję, że piszesz, bo ja bardzo lubię czytać :)
ps. Dziś jest 10, a tej niespodzianki nie ma?
czekam na tę jedną chwile serce jak szalone biję
OdpowiedzUsuńWogóle nie mogę się zgodzić z niektórymi komentarzami. Postacie były idealne i wcale sie nie zmieniły, powiedziałabym, że sytuacja na nie wpłynęła. Ze wszystkich twoich opowiadań jakie czytałam to mnie urzekło najbardziej. Jednym prostym słowem "genialne". Babeczko, jesteś moją inspiracją, uwielbiam twój charakterystyczny styl pisania. Dziś, jutro i zawsze jest 11 ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Izabella.
Miałam tyle do napisania i efekcie końcowym to sama nie wiem co napisać :) Tak się wczułam w tych bohaterów, że rozpłakałam się po tym jak Gabriel zostawił Ide, jak ona cierpiała, jakie on miał trudne dzieciństwo... A później szczerze się roześmiałam jak ona zaczęła się awanturować i bić pana kulawego ;) przypomniało mi to bowiem pierwsze opowiadanie o nich kiedy co chwile się obrażali :)
OdpowiedzUsuńWszystkie części genialnie napisane. Masz wielki talent :)
Pozdrawiam Suravi :)
Zdecydowanie Twoje najlepsze opowiadanie, już nie wiem ile razy czytałam, ale uwielbiam bohaterów i nie mogę doczekać się alternatywnego zakończenia :) Pozdrawiam i czekam na kontynuacje innych tekstów :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystkie części i na każdej płakałam. Może dlatego, że trochę utożsamiam się z Idą? Z tą różnicą, że 'mój' Gabriel jest młodszy niż ten (no i nie jest nieprzyzwoicie bogaty). Nas niestety nigdy nie czeka szczęśliwe zakończenie..
OdpowiedzUsuńTe nieprzyzwoite bogactwo to pikuś, akurat pasowało do kontekstu ;-)
UsuńPS. Mój "osobisty" Gabriel też jest młodszy i też nie jest nieprzyzwoicie bogaty ;-D
Czyli to jest zakończenie? Nie ma jeszcze jednej części? ;(
OdpowiedzUsuńAle pocieszam, że całość chcę nieznacznie zmienić i coś jeszcze dopisać, tak aby zakończenie było bardziej... Jak by to ująć? Z fanfarami!
UsuńJak pisalabys ksiazki kupilabym kazda. Te opowiadania sa swietna a to po poprostu kocham. Pozdrawiam Sylwia ;)
OdpowiedzUsuńBa! Tyle osób mi to pisze... A nikt nie chce mnie wydać? Chyba zacznę Wasze komentarze umieszczać jako rekomendacje :-)))
UsuńJa jestem za! Nawet pojde z toba do rego wydawnictwa, taki talent nie moze sie marnowac ;) S.
UsuńBędzie kolejna część "histori pewnego nieporozumienia"?
OdpowiedzUsuńBOSKIE PO PROSTU ŚWIETNE...UWIELBIAM TO WSZYSTKO CZYTAĆ...TO CHYBA MOJE ULUBIONE CHOĆ LUSTRA DŁUG I WYGRANA TEŻ MNIE PORWAŁY..CIEKAWE TEŻ MANDAT I NIKOMU ANI SŁOWA...:)CUDNIE SIĘ TO WSZYSTKO CZYTA
OdpowiedzUsuńPiękne zakończenie, epickie wręcz ostatnie zdanie. Spełniona, z uśmiechem na ustach idę w koncu spać.. Branoc!
OdpowiedzUsuń