niedziela, 4 sierpnia 2013

Nikomu ani słowa (II)

Oprócz "Pomyłki", którą oczywiście będę kontynuować, daję drugą cześć nowego opowiadania. Ponieważ szybciej czytacie niż ja piszę, proponuję jedno z dwóch rozwiązań: albo będę dodawać nowy tekst co drugi, trzeci dzień, albo codziennie, ale za to krótsze kawałki. 
Niestety, proza życia nie pozwala mi na najbardziej optymalne rozwiązanie: czyli często i dużo :))) 

link do części I - klik

         Nikomu ani słowa (II)

3.
Drzwi, przed którymi stanął, były stare i lekko odrapane. Zresztą cały budynek sprawiał wrażenie solidnie nadgryzionego zębem czasu. Z niesmakiem nacisnął na mały dzwonek, nad którym wisiała plakietka z trzema imionami: Klara, Marika, Amelka. Zza drzwi dał się usłyszeć stłumiony hałas i po chwili lekko się uchyliły, ukazując bladą twarz kobiety z dzieckiem przytulonym do jej boku.
- Pan do mnie?
Nataniel suchym tonem spytał ją o imię, nazwisko i to czy pracuje w danej firmie.
- Tak – odpowiedziała, delikatnie się rumieniąc.
- Jestem Nataniel J., adwokat pana Maksymiliana. Musimy porozmawiać.
Przez chwilę miał wrażenie, że go nie wpuści. Potem zdjęła metalowy łańcuch i bez słowa, gestem, zaprosiła do środka.
Mieszkanie nie było duże. Każdy kącik został tu precyzyjnie zaplanowany i choć meble oraz reszta wyposażenia sprawiły dość skromne wrażenie, to całość prezentowała się czysto i schludnie. Kobieta wprowadziła go do niewielkiego salonu, połączonego z kuchnią, z którego widać było jeszcze dodatkowo troje drzwi, prowadzące do innych pomieszczeń.
Nieczuły na jakąkolwiek estetykę wnętrza Nataniel, zajął miejsce przy okrągłym, lekko odrapanym stole. Z teczki wyjął plik papierów i postawił ją na podłodze. Dopiero potem spojrzał na lekko zdezorientowaną kobietę, która wraz z córeczką, może pięcio lub sześcio letnią usiadła naprzeciwko.
- Pewnie zwolnienie? – powiedziała cicho.
- Owszem. Ale nie tylko.
- I tak dziwiłam się, że trwało to aż miesiąc.
- Obserwowałem panią. Nie było więc mowy o jakichkolwiek niespodziankach.
- Niespodziankach?
W końcu uniósł głowę znad papierów. Wydawała się szczerze zaskoczona tym słowem.
- To byłaby nie lada gratka dla prasy.
Gwałtownie się zarumieniła.
- Nie zamierzałam tego upubliczniać! – odparła z dobrze wyczuwalnym oburzeniem.
- Ludzie dla pieniędzy zrobią wszystko.
- Niektórzy mają jeszcze swój honor i dumę!
- O tak! – Spojrzał na nią z ironią. – I dlatego godzą się na szybkie numerki w biurze…
Zabolało. Klara poczuła jak jej oczy napełniają się łzami. Miał rację, ale wtedy to było takie… Wspaniałe! Zwariowane!
I głupie.
Co ona sobie myślała, godząc się na przypadkowy seks w miejscu pracy i to w z samym prezesem? W dodatku dzień przed jego ślubem.
Nie wzruszyły go te łzy. Raczej zniesmaczyły. Chciał czym prędzej to zakończyć i zająć się poważniejszymi sprawami.
- Dostanie pani pewną kwotę za milczenie. Niedużą, choć – rozejrzał się dookoła – myślę, że dla kogoś takiego dość sporą.
- Nie chcę żadnych pieniędzy.
- O nie! Przyjmie je pani i podpisze stosowne oświadczenie.
- Kochanie idź do swojego pokoju. Możesz obejrzeć sobie bajkę. – Klara pocałowała córeczkę w policzek i lekko popchnęła ją w kierunku jednych ze drzwi. Mała nie zaprotestowała, uradowana perspektywą możliwości skorzystania z dvd. Kiedy zniknęła, kobieta wstała i stanowczo podeszła do drzwi wyjściowych.
- Nie chcę ani pieniędzy, ani podpisywać czegokolwiek. Proszę więc opuścić mój dom i powiedzieć pańskiemu bratu, że nie musi się obawiać z mojej strony żadnego skandalu.
Nataniel nawet nie drgnął, obserwując ją z kamiennym wyrazem twarzy.
- To za mało.
- Tylko tyle mogę dać.
Wzruszył ramionami i położył na stole dość grubą kopertę.
- Po pierwsze – tu są pieniądze. Po drugie – proszę sobie zapamiętać, że w razie jakichkolwiek przecieków do prasy lub gdyby usiłowała pani zakłócić spokój małżeństwa mego brata…
- Pan mi grozi? – spytała ze spokojem.
- Tak. – Nie widział powodu by bawić się w zawoalowane aluzje. – To groźba odebrania pani córki.
Pobladła tak bardzo, że nawet on poczuł lekki niepokój. Ale nie zrezygnował.
- Wiem, że przez kilka miesięcy była pani leczona przez psychiatrę, po próbie samobójczej. Bez trudu pozbawię panią praw rodzicielskich. Więc proszę po prostu trzymać się z daleka od mego brata i nie podejmować żadnych kroków, w celu sprzedania tej historii mediom. Wtedy nie będzie żadnych problemów. Wypowiedzenie i pieniądze zostawiam na stole.
Bez słowa przepuściła go w drzwiach. Ostatnie, co zapamiętał, to ogromne, pełne strachu i bólu oczy. Ale akurat tym mało, co się przejął. Zadanie zostało wykonane. Samotna kobieta, bez rodziny, bez bliskich znajomych, mieszkająca tylko z córką i młodszą siostrą, nie stanowiła zagrożenia. Zwłaszcza po tym, co jej oświadczył.
Nataniel zapomniał o sprawie, gdy tylko wsiadł do samochodu. Jednak już niedługo miało się okazać, że ona nie zapomniała o nim…
***
Deszcz miarowo bębnił o szyby, a w przytulnym biurze siedział zamyślony mężczyzna, obserwując ten potok wody, nieprzerwanie padający z nieba już od dobrych kilku dni.
Maks trwał nieruchomo w tej pozycji od dobrej godziny, od chwili gdy otworzył skrzynkę mailową i przeczytał list zaadresowany, jako „poufne”.
- Jeszcze tu jesteś? – Nataniel wszedł do środka i ze spokojem zajął miejsce w fotelu naprzeciwko.
- Tak. – Brat w milczeniu wypił jednym haustem dużego drinka.
- Coś się stało?
- Tak.
Te krótkie, jakby lekceważące odpowiedzi, odrobinę go zirytowały. Maksymilian wydawał się wyraźnie wytrącony z równowagi. Było kilka rzeczy, które mogły być tego przyczyną.
- Gdyby to była praca, wiedziałbym pierwszy. Gdyby Oliwia, zauważyłbym dziś na śniadaniu u was – zastanawiał się na głos. - Ta sprzątaczka? Nie musisz się martwić. Nawet jeśli czymś ci grozi, to mamy na nią odpowiedniego haka.
- Nie grozi mi. Nie żyje.
Tym razem udało mu się wywołać na twarzy Nataniela niczym niekłamane zdumienie.
- To czym się do cholery martwisz?
- Napisała do mnie jej siostra. Żąda miliona za milczenie. Jeśli nie dostanie go w przeciągu tygodnia, idzie z tym do prasy.
Maks nie chciał tłumaczyć, że bardziej jest zasmucony z powodu śmierci obcej mu w zasadzie kobiety, niż utraty reputacji.
- Nie ma dowodów.
- Ma. To, że się nie zabezpieczyłem, miało swoje konsekwencje.
- Chcesz powiedzieć?... – Nataniel spojrzał na niego czujnie. – Że była w ciąży?
- Tak. Początek trzeciego miesiąca. A ja o tym nic nie wiedziałem – dodał z nieoczekiwaną goryczą. To było jego dziecko, którego tak bardzo pragnął, a którego, wiedział to doskonale, Oliwia nigdy nie będzie mogła mu dać.
- Była sekcja zwłok?
- Nataniel, przestań – jęknął, ukrywając twarz w dłoniach. – Nie zachowuj się jakbyś był pozbawiony wszelkich uczuć.
- Nie widzę powodów by się przejmować.
- Ale ja widzę. Dam jej ten milion, jak chce. Ja nie zbiednieję, a…
- Zwariowałeś?! – Tym razem jego brat aż podskoczył w fotelu. – A potem będzie chciała więcej i więcej.
- To dam więcej – powiedział Maks głosem pełnym desperacji. – Mogę sobie na to pozwolić.
- I tak pójdzie do prasy. Nie wiesz, że jej nie chodzi o kasę, ale o zemstę? Czyżby siostrunia, załamana tym, że nie udało się zdobyć kochanka, popełniła samobójstwo?
- Nie wiem. Zresztą czy to jest teraz ważne?
- Jest. – Nataniel wstał i spojrzał z uwaga na brata. – Masz na razie nie podejmować żadnych kroków. Zrozumiałeś? Ja to zacząłem, więc ja to skończę. – To mówiąc, skierował się ku wyjściu.
Maks nic nie powiedział. Nalał sobie kolejnego drinka i ponownie zapatrzył się, na ponury, deszczowy krajobraz za oknem.
***
Znów stał przed starymi o odrapanymi drzwiami, na których wisiała ręcznie malowana tabliczka z imionami. Ale tym razem czuł wyraźnie narastającą wściekłość.
Milion! Też coś! Już on nauczy tę dziewuchę moresu.
Energicznie nacisnął po raz kolejny dzwonek, z irytacją myśląc, że jeśli nie ma jej w domu, będzie musiał zaczekać w samochodzie. Tymczasem był zmęczony, głodny i zły. Stan ducha zupełnie nieodpowiedni, jeśli chodzi o cierpliwe czekanie.
Jednak za drzwiami dał się słyszeć stłumiony hałas. Po chwil lekko się uchyliły i w niezbyt szerokiej szparze, ukazała się zapłakana, dziewczęca buzia.
- Słucham?
- Jestem adwokatem pana Maksymiliana. Musimy porozmawiać, więc proszę otworzyć ten cholerny łańcuch i mnie wpuścić! – ostatnie słowa niemal wykrzyczał.
Dziewczyna przez chwilę wyglądała, jakby chciała zatrzasnąć mu drzwi przed nosem.
- Dobrze – powiedziała nieoczekiwanie. – Ale Amelka śpi, więc proszę zachowywać się w miarę cicho.
Z furią rzucił teczkę na najbliżej stojące krzesło. Potem usiadł i spojrzał na nią z niechęcią. Była podobna do siostry; ta sama jasna karnacja ze złocistymi piegami, te same szare, świetliste oczy. Tylko włosy miała ciemne, prawie całkiem czarne, krótkimi kędziorami otaczające szczupłą twarz. I smuklejszą, niemal chłopięcą figurę.
No i zdecydowanie była młodsza. Nie dałby jej nawet dwudziestu lat.
- Co to za numer z tym szantażem?
Wzruszyła ramionami i chwyciwszy kubek z herbatą, usiadła obok niego. Dopiero teraz zauważył również głębokie cienie pod oczyma i zaczerwienione białka oczu.
- Szantaż? Czy tak twierdzi szanowny pan prezes, ten, który w wolnych chwilach posuwa swoje pracownice? – jej głos aż ociekał jadem. – Albo i pracowników?
- Nie rób z mego brata zboczeńca.
- Brata? – Wydawała się być tym zdumiona. – Ha! Nie muszę. Dla mnie i tak jest skończonym palantem…
- Jeszcze słowo i przysięgam, że pożałujesz – wycedził, mrużąc oczy. Co było w niej takiego, że nie umiał zapanować nad swoimi emocjami? Chyba jednak rzeczywiście był przemęczony…
- A co zrobisz? – spytała z ironią. – Zgwałcisz mnie? No tak, przecież w tym jesteście dobrzy…
- To nie był gwałt.
- Może tak, może nie. Jak myślisz, jaki dadzą nagłówek?
Zacisnął zęby, usiłując odzyskać choć odrobinę równowagi. By zyskać przewagę, musi się uspokoić, a to wcale nie okazało się takie łatwe.
- Dostaniesz dziesięć tysięcy i ani grosza więcej, pazerna… - ugryzł się w język, by nie skończyć tak, jak tego pragnął.
- Chyba żartujesz?
- Nie. To i tak dużo.
- Zostałam prawie całkiem sama na świecie, bo nasi rodzice oboje pochodzili z domu dziecka. Mam pod opieką dziecko i właśnie dla niej chcę te pieniądze. Nie zaspokoją mojej chciwości, tylko przyszłość Amelki. Dlatego nie zrezygnuję.
- Owszem, zrezygnujesz. Chyba, że chcesz by twoja siostrzenica także była samotnym, niechcianym bachorem z sierocińca?
- Kawał gnoja z ciebie, wiesz? – Spojrzała na niego z odrazą, krzywiąc usta. – Ale pomyśl, że z tym także mogłabym iść do prasy lub telewizji. A takie łzawe historie, o biednej dziewczynie skrzywdzonej przez okrutnego bogacza, świetnie się sprzedają.
- O ile ktoś zechce je kupić.
- Jest jeszcze internet. Tego nie zablokujesz, choćbyś nie wiadomo jak chciał – dodała ze złością.
Nataniel pomyślał z irytacją, że była twardsza niż przypuszczał. No cóż. Nie pozostało mu nic innego, prócz wykazania swej przewagi fizycznej.
- Są jeszcze tacy do wynajęcia, którzy mogą nauczyć cię potulności. A że przy okazji komuś, na przykład pewnej małej dziewczynce, stanie się krzywda… Wypadki chodzą po ludziach. - Wzruszył przy tym ramionami z udawaną obojętnością. Pobladła tak bardzo, że kolorem twarzy zaczęła przypominać biel ściany znajdującej się za jej plecami.
Wstał i z satysfakcją obserwował tę reakcję.
- To wszystko, co miałem ci do powiedzenia. Myślę, że jak rozważysz wszystkie za i przeciw…
Bardzo powoli podniosła się zza stołu i podeszła bliżej, stając naprzeciwko. Tym razem prócz strachu, malowała się jej oczach narastająca furia.
Potem nieoczekiwania wymierzyła mu policzek. Zaskoczony, nie zdołał wykonać uniku. Bardziej go tym upokorzyła, niż zraniła i to właśnie urażona duma własna, popchnęła go do czynów, których w normalnych warunkach nigdy by nie popełnił. Rozjuszony chwycił ją za ramiona i popchnął do tyłu, przyciskając do ściany.
- Ty mała… - warknął. Dziewczyna zdołała wyswobodzić jedno ramię i paznokciami rozorała mu policzek. Tylko syknął i otwartą dłonią uderzył ją w twarz. Wściekłość, którą odczuwał nie dawała się porównać z jakimkolwiek innym doświadczeniem w jego życiu. Zawsze chłodny, kontrolujący się Nataniel, całkowicie stracił panowanie nad sobą. I nawet nie starał się go odzyskać. Pragnął tylko jednego – poniżyć i ukarać tą niepokorną dziewczynę, która z taką energią próbowała wyrwać się z jego uścisku. Ale on był o więcej niż głowę wyższy, o połowę cięższy i od dzieciństwa trenował sztuki walki. Wystarczyło zaledwie kilkanaście sekund, by całkowicie ją unieruchomił.
- Dupek! – wydyszała, patrząc na niego z nienawiścią. Z rozciętej wargi płynęła krew, zresztą tak samo jak z jego lewego policzka. – Już ja się postaram, byście oboje za wszystko zapłacili!
- I myślisz, że co? To będzie krótka i gwałtowna burza w szklance wody. Nic nam nie zrobisz, za to gwarantuję ci, że stracisz o wiele więcej.
- Tylko skończony palant groziłby, że skrzywdzi dziecko, by obronić wątpliwą reputację tego podstarzałego erotomana!
- Tylko skończony dureń przystałby na szantaż takiej szmaty!
- Szmatą to możesz nazwać swoją obecną bratową. Dałaby dupy nawet trupowi, gdyby to mogło pomóc w karierze.
Zmrużył oczy, obserwując ją z nagłym zainteresowaniem.
- Dobrze. Dołożę z pięćdziesiąt kawałków, jeśli zrobisz mi loda.
- Nawet za milion bym ci go odgryzła! – syknęła, spluwając mu prosto w twarz. 
Uderzył ją kolejny raz. Potem chwycił i odwróciwszy tyłem, przycisnął do blatu stołu.
- Wiesz co? – powiedział na ucho z doskonale wyczuwalną złośliwością. – Może wezmę to sobie gratis?
Gwałtownym ruchem podciągnął skraj krótkiej sukienki. W pierwszym momencie zamarła zaskoczona, ale gdy poczuła jak usiłuje zsunąć jej bieliznę, krzyknęła. Nataniel nie zwrócił na to najmniejszej uwagi, zanurzony w chaosie własnych uczuć i pragnień, dotychczas tak mu obcych.
Kiedy już niemal czuła, jak twardy niczym kamień członek, toruje sobie drogę do jej ciasnego wnętrza, wydarzyły się naraz dwie różne rzeczy.
Przez niedomknięte drzwi wszedł do mieszkania Maks i stanął nieruchomo, zaskoczony przypatrując się scenie rozgrywającej się przed jego oczyma. Równocześnie do salonu weszła mała, zapłakana dziewczynka, tuląc do siebie wytartego misia.
- Mamusiu? – Spojrzała na znieruchomiałą parę na stole. – Ciociu?
- Do jasnej cholery, Nataniel! – Maksymilian ruszył szybkim krokiem w jej stronę. – Kompletnie ci odbiło? Chodź kochanie, ciocia zaraz do ciebie przyjdzie. Musi tylko porozmawiać z wujkiem.
- Marika! – Mała rozpłakała się rzęsiście, odsuwając ze strachem od tego dużego, obcego mężczyzny.
Dziewczyna bez wahania odsunęła zastygłego niczym słup soli Nataniela i drżącymi rękoma poprawiając sukienkę, podbiegła do zapłakanego dziecka.
- Cicho maleńka… - Wzięła ją na ręce i weszła do drugiego pokoju, kopnięciem zamykając drzwi.
Maks został sam na sam ze swoim młodszym bratem.
- Czy możesz mi wytłumaczyć, co to wszystko ma znaczyć? – spytał ze złowróżbnym spokojem, podchodząc bliżej. – I wciągaj portki, bo wyglądasz śmiesznie!
- Nie. – Nataniel zacisnął szczękę, z taką siłą, że aż widać było wyraźnie każdy napięty mięsień. – Niczego nie będę tłumaczył.
- To tak wyglądają twoje słynne negocjacje? Napadłeś na bezbronną dziewczynę, właściwie dziecko jeszcze, w jej własnym domu, pobiłeś ją i usiłowałeś zgwałcić?!
- Zamknij się! – wysyczał tamten, zapinając spodnie. Potem bez najmniejszej skruchy spojrzał w rozzłoszczone oczy brata. – To wszystko twoja wina!
- Nataniel? Ja cię nie poznaję? – Maks był tak zdumiony, że nawet nie potrafił porządnie się rozzłościć. Usiadł ciężko na sofie, która ostrzegająco zaskrzypiała. Kiedyś, dawno temu dotarły do niego plotki, że młodszy brat gustuje w brutalnym, pełnym przemocy seksie. Dlatego tak trudno mu związać się z kimś na dłużej. Wtedy wydało mu się to sporą przesadą. Ale może nie do końca to były tylko plotki?
- Nie musisz. I jeśli zapłacisz tej zdzirze, to daję ci słowo, że odchodzę z firmy! Skoro nie słuchasz moich rad, to i tak jestem niepotrzebny.
- Powinniście gdzieś indziej załatwiać swoje kłótnie. – Nawet nie zauważyli, kiedy wróciła. – I możesz zatrzymać pieniądze. Nic nie chcę!
- A pewnie. Wynajmę sobie za to luksusową dziwkę na miesiąc – warknął ze złością.
- Skoro za darmo żadna cię nie chce…
- Dość tego! – Maks energicznie wstał. – Wracaj do domu i weź coś na uspokojenie. Melisę, relanium, cokolwiek. I nie chcę nigdy więcej słyszeć, że ją nachodzisz! Zrozumiano?
Nataniel rzucił im ostatnie, pełne nienawiści spojrzenie i jak burza wypadł z mieszkania. Jego brat przez chwilę przyglądał się temu ze zmarszczonymi brwiami, a potem spojrzał na dziewczynę.
Otulała się ramionami, lekko drżąc, a lecące z oczu łzy, mieszały się z kroplami krwi z rozciętej wargi i skaleczonego nosa. Poczuł wyjątkowo nieprzyjemny smak goryczy. Co by było, gdyby zjawił się kilka minut później?
- Nie wiem, co powiedzieć... – Posłała mu spojrzenie bez wyrazu. A jednak patrząc nie niego nie czuła tej nienawiści, która tak bardzo dręczyła duszę od chwili, gdy Klara opowiedziała jej całą historię.
- Zostawcie tylko nas w spokoju. Oboje. I to wszystko.
Podszedł bliżej, prawie na wyciągnięcie ręki.
- Naprawdę była w ciąży? – spytał cicho. Pokiwała głową, zagryzając zęby, by się nie rozszlochać na dobre.
- Biedactwo! – wyszeptał, delikatnie przyciągając ją ku sobie i otaczając ramionami. Pozwoliła mu na to, bo po raz pierwszy od śmierci siostry, to ją ktoś pocieszał, to ona mogła płakać.

link do części III - klik

16 komentarzy:

  1. Aż się popłakałam

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem za codziennymi,krótszymi kawałkami :). Mam nadzieję,że to co teraz wstawiłaś to "krótki kawałek" - taki zupełnie mi wystarcza :)

    OdpowiedzUsuń
  3. no długi to on raczej nie jest... tez jestem za publikowaniem codziennie. Opowiadanie swietne. nie wiem czy nie najlepsze jakie jak dotąd napisalas, na pewno najbardziej emocjonalne. brawo.

    OdpowiedzUsuń
  4. Stachanowska wydajność, kręcę głową ze zdziwieniem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż strach się przyznać, ile tego jeszcze mam... Nie mówiąc o całkiem nowych pomysłach...

      ;D

      Usuń
  5. Boskie!! Ja również jestem za publikowaniem codziennie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale to było smutne :( dawno tak nie płakałam przy opowiadaniu
    A co do częstotliwości Twoich publikacji to ja bym była za nowymi tekstami co kilka dni, będzie to troszkę mniej wyczerpujące dla Ciebie a jeśli "zajedziemy" Ciebie i Twój komputer to nie będziemy mieć w ogóle co czytać :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Niesamowite, czytając pierwszą część nie tego spodziewałam, aczkolwiek jak zawsze twoja wyobraźnia nie zawodzi. Szczerze powiedziawszy mam nadzieję, że historia oprze się na Natanielu i Marice, może to trochę dziwne patrząc na to do czego prawie się dopuścił. Cóż czekam na więcej, nie pozostało mi nic innego ;) ja bym wolała dłuższe części co dwa, trzy dni.
    A i mam nadzieje ze nie powtórzy sie historia z Luster z miłością do dwóch braci :]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie :) nie zamierzam się dublować ;)

      Usuń
    2. To dobrze, ale nie chce żebyś mnie źle zrozumiała bo lustra były świetne! Juz nie mogę doczekać się ciągu dalszego ;)

      Usuń
  8. Czekałam na to opowiadanie i się nie zawiodłam wręcz przeciwnie jestem zachwycona;-) świetnie piszesz Babeczko.
    Pozdrawiam vet

    OdpowiedzUsuń
  9. Dzięki za wszystkie komplementy, bo szczerze mówiąc bałam się, że przekombinowałam troszkę z powyższym tekstem. Cieszę się, że potrafię nie tylko rozśmieszyć, ale i skłonić do płaczu :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Achh to dopiero zmiana akcji, trudna historia ale jakże ciekawa.
    Marta

    OdpowiedzUsuń
  11. Czemu ją uśmierciłaś?! ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama nie wiem... Czasami scenariusz opowiadania nie zawsze układa się tak jak bym chciała.

      Usuń
  12. Tak ostatnio sobie przeglądałam indeks... Czy ta seria opowiadań bedzie niedokończona ? Czy to już jest całość ? Tam są jeszcze chyba lodowe kwiaty i cud. Chyba.. Bo pewna nie jestem.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.