Oprócz "Pomyłki", którą oczywiście będę kontynuować, daję drugą cześć nowego opowiadania. Ponieważ szybciej czytacie niż ja piszę, proponuję jedno z dwóch rozwiązań: albo będę dodawać nowy tekst co drugi, trzeci dzień, albo codziennie, ale za to krótsze kawałki.
Niestety, proza życia nie pozwala mi na najbardziej optymalne rozwiązanie: czyli często i dużo :)))
link do części I - klik
link do części I - klik
Nikomu ani słowa (II)
3.
Drzwi, przed którymi
stanął, były stare i lekko odrapane. Zresztą cały budynek sprawiał wrażenie
solidnie nadgryzionego zębem czasu. Z niesmakiem nacisnął na mały dzwonek, nad
którym wisiała plakietka z trzema imionami: Klara, Marika, Amelka. Zza drzwi
dał się usłyszeć stłumiony hałas i po chwili lekko się uchyliły, ukazując bladą
twarz kobiety z dzieckiem przytulonym do jej boku.
- Pan do mnie?
Nataniel suchym tonem
spytał ją o imię, nazwisko i to czy pracuje w danej firmie.
- Tak – odpowiedziała,
delikatnie się rumieniąc.
- Jestem Nataniel J.,
adwokat pana Maksymiliana. Musimy porozmawiać.
Przez chwilę miał
wrażenie, że go nie wpuści. Potem zdjęła metalowy łańcuch i bez słowa, gestem,
zaprosiła do środka.
Mieszkanie nie było
duże. Każdy kącik został tu precyzyjnie zaplanowany i choć meble oraz reszta
wyposażenia sprawiły dość skromne wrażenie, to całość prezentowała się czysto i
schludnie. Kobieta wprowadziła go do niewielkiego salonu, połączonego z
kuchnią, z którego widać było jeszcze dodatkowo troje drzwi, prowadzące do
innych pomieszczeń.
Nieczuły na jakąkolwiek
estetykę wnętrza Nataniel, zajął miejsce przy okrągłym, lekko odrapanym stole.
Z teczki wyjął plik papierów i postawił ją na podłodze. Dopiero potem spojrzał
na lekko zdezorientowaną kobietę, która wraz z córeczką, może pięcio lub
sześcio letnią usiadła naprzeciwko.
- Pewnie zwolnienie? –
powiedziała cicho.
- Owszem. Ale nie
tylko.
- I tak dziwiłam się,
że trwało to aż miesiąc.
- Obserwowałem panią.
Nie było więc mowy o jakichkolwiek niespodziankach.
- Niespodziankach?
W końcu uniósł głowę
znad papierów. Wydawała się szczerze zaskoczona tym słowem.
- To byłaby nie lada
gratka dla prasy.
Gwałtownie się
zarumieniła.
- Nie zamierzałam tego
upubliczniać! – odparła z dobrze wyczuwalnym oburzeniem.
- Ludzie dla pieniędzy
zrobią wszystko.
- Niektórzy mają
jeszcze swój honor i dumę!
- O tak! – Spojrzał na
nią z ironią. – I dlatego godzą się na szybkie numerki w biurze…
Zabolało. Klara poczuła
jak jej oczy napełniają się łzami. Miał rację, ale wtedy to było takie…
Wspaniałe! Zwariowane!
I głupie.
Co ona sobie myślała,
godząc się na przypadkowy seks w miejscu pracy i to w z samym prezesem? W
dodatku dzień przed jego ślubem.
Nie wzruszyły go te łzy.
Raczej zniesmaczyły. Chciał czym prędzej to zakończyć i zająć się
poważniejszymi sprawami.
- Dostanie pani
pewną kwotę za milczenie. Niedużą, choć – rozejrzał się dookoła – myślę, że dla
kogoś takiego dość sporą.
- Nie chcę żadnych
pieniędzy.
- O nie! Przyjmie je
pani i podpisze stosowne oświadczenie.
- Kochanie idź do
swojego pokoju. Możesz obejrzeć sobie bajkę. – Klara pocałowała córeczkę w
policzek i lekko popchnęła ją w kierunku jednych ze drzwi. Mała nie
zaprotestowała, uradowana perspektywą możliwości skorzystania z dvd. Kiedy
zniknęła, kobieta wstała i stanowczo podeszła do drzwi wyjściowych.
- Nie chcę ani
pieniędzy, ani podpisywać czegokolwiek. Proszę więc opuścić mój dom i
powiedzieć pańskiemu bratu, że nie musi się obawiać z mojej strony żadnego
skandalu.
Nataniel nawet nie
drgnął, obserwując ją z kamiennym wyrazem twarzy.
- To za mało.
- Tylko tyle mogę dać.
Wzruszył ramionami i
położył na stole dość grubą kopertę.
- Po pierwsze – tu
są pieniądze. Po drugie – proszę sobie zapamiętać, że w razie jakichkolwiek
przecieków do prasy lub gdyby usiłowała pani zakłócić spokój małżeństwa mego
brata…
- Pan mi grozi? –
spytała ze spokojem.
- Tak. – Nie
widział powodu by bawić się w zawoalowane aluzje. – To groźba odebrania pani
córki.
Pobladła tak bardzo, że
nawet on poczuł lekki niepokój. Ale nie zrezygnował.
- Wiem, że przez
kilka miesięcy była pani leczona przez psychiatrę, po próbie samobójczej. Bez
trudu pozbawię panią praw rodzicielskich. Więc proszę po prostu trzymać się z
daleka od mego brata i nie podejmować żadnych kroków, w celu sprzedania tej
historii mediom. Wtedy nie będzie żadnych problemów. Wypowiedzenie i pieniądze
zostawiam na stole.
Bez słowa przepuściła
go w drzwiach. Ostatnie, co zapamiętał, to ogromne, pełne strachu i bólu oczy.
Ale akurat tym mało, co się przejął. Zadanie zostało wykonane. Samotna kobieta,
bez rodziny, bez bliskich znajomych, mieszkająca tylko z córką i młodszą
siostrą, nie stanowiła zagrożenia. Zwłaszcza po tym, co jej oświadczył.
Nataniel zapomniał o
sprawie, gdy tylko wsiadł do samochodu. Jednak już niedługo miało się okazać,
że ona nie zapomniała o nim…
***
Deszcz miarowo bębnił o
szyby, a w przytulnym biurze siedział zamyślony mężczyzna, obserwując ten potok
wody, nieprzerwanie padający z nieba już od dobrych kilku dni.
Maks trwał nieruchomo w
tej pozycji od dobrej godziny, od chwili gdy otworzył skrzynkę mailową i
przeczytał list zaadresowany, jako „poufne”.
- Jeszcze tu
jesteś? – Nataniel wszedł do środka i ze spokojem zajął miejsce w fotelu
naprzeciwko.
- Tak. – Brat w
milczeniu wypił jednym haustem dużego drinka.
- Coś się stało?
- Tak.
Te krótkie, jakby
lekceważące odpowiedzi, odrobinę go zirytowały. Maksymilian wydawał się
wyraźnie wytrącony z równowagi. Było kilka rzeczy, które mogły być tego
przyczyną.
- Gdyby to była
praca, wiedziałbym pierwszy. Gdyby Oliwia, zauważyłbym dziś na śniadaniu u was
– zastanawiał się na głos. - Ta sprzątaczka? Nie musisz się martwić. Nawet
jeśli czymś ci grozi, to mamy na nią odpowiedniego haka.
- Nie grozi mi.
Nie żyje.
Tym razem udało mu się
wywołać na twarzy Nataniela niczym niekłamane zdumienie.
- To czym się do
cholery martwisz?
- Napisała do mnie
jej siostra. Żąda miliona za milczenie. Jeśli nie dostanie go w przeciągu
tygodnia, idzie z tym do prasy.
Maks nie chciał
tłumaczyć, że bardziej jest zasmucony z powodu śmierci obcej mu w zasadzie
kobiety, niż utraty reputacji.
- Nie ma dowodów.
- Ma. To, że się nie
zabezpieczyłem, miało swoje konsekwencje.
- Chcesz powiedzieć?...
– Nataniel spojrzał na niego czujnie. – Że była w ciąży?
- Tak. Początek
trzeciego miesiąca. A ja o tym nic nie wiedziałem – dodał z nieoczekiwaną
goryczą. To było jego dziecko, którego tak bardzo pragnął, a którego, wiedział
to doskonale, Oliwia nigdy nie będzie mogła mu dać.
- Była sekcja zwłok?
- Nataniel,
przestań – jęknął, ukrywając twarz w dłoniach. – Nie zachowuj się jakbyś był
pozbawiony wszelkich uczuć.
- Nie widzę powodów by
się przejmować.
- Ale ja widzę. Dam jej
ten milion, jak chce. Ja nie zbiednieję, a…
- Zwariowałeś?! –
Tym razem jego brat aż podskoczył w fotelu. – A potem będzie chciała więcej i
więcej.
- To dam więcej –
powiedział Maks głosem pełnym desperacji. – Mogę sobie na to pozwolić.
- I tak pójdzie do
prasy. Nie wiesz, że jej nie chodzi o kasę, ale o zemstę? Czyżby siostrunia,
załamana tym, że nie udało się zdobyć kochanka, popełniła samobójstwo?
- Nie wiem. Zresztą czy
to jest teraz ważne?
- Jest. – Nataniel
wstał i spojrzał z uwaga na brata. – Masz na razie nie podejmować żadnych
kroków. Zrozumiałeś? Ja to zacząłem, więc ja to skończę. – To mówiąc, skierował
się ku wyjściu.
Maks nic nie
powiedział. Nalał sobie kolejnego drinka i ponownie zapatrzył się, na ponury,
deszczowy krajobraz za oknem.
***
Znów stał przed starymi
o odrapanymi drzwiami, na których wisiała ręcznie malowana tabliczka z imionami.
Ale tym razem czuł wyraźnie narastającą wściekłość.
Milion! Też coś! Już on
nauczy tę dziewuchę moresu.
Energicznie nacisnął po
raz kolejny dzwonek, z irytacją myśląc, że jeśli nie ma jej w domu, będzie
musiał zaczekać w samochodzie. Tymczasem był zmęczony, głodny i zły. Stan ducha
zupełnie nieodpowiedni, jeśli chodzi o cierpliwe czekanie.
Jednak za drzwiami dał
się słyszeć stłumiony hałas. Po chwil lekko się uchyliły i w niezbyt szerokiej
szparze, ukazała się zapłakana, dziewczęca buzia.
- Słucham?
- Jestem adwokatem
pana Maksymiliana. Musimy porozmawiać, więc proszę otworzyć ten cholerny
łańcuch i mnie wpuścić! – ostatnie słowa niemal wykrzyczał.
Dziewczyna przez chwilę
wyglądała, jakby chciała zatrzasnąć mu drzwi przed nosem.
- Dobrze –
powiedziała nieoczekiwanie. – Ale Amelka śpi, więc proszę zachowywać się w
miarę cicho.
Z furią rzucił teczkę
na najbliżej stojące krzesło. Potem usiadł i spojrzał na nią z niechęcią. Była
podobna do siostry; ta sama jasna karnacja ze złocistymi piegami, te same
szare, świetliste oczy. Tylko włosy miała ciemne, prawie
całkiem czarne, krótkimi kędziorami otaczające szczupłą twarz. I smuklejszą, niemal
chłopięcą figurę.
No i zdecydowanie była młodsza.
Nie dałby jej nawet dwudziestu lat.
- Co to za numer z tym
szantażem?
Wzruszyła ramionami i
chwyciwszy kubek z herbatą, usiadła obok niego. Dopiero teraz zauważył również
głębokie cienie pod oczyma i zaczerwienione białka oczu.
- Szantaż? Czy tak
twierdzi szanowny pan prezes, ten, który w wolnych chwilach posuwa swoje pracownice?
– jej głos aż ociekał jadem. – Albo i pracowników?
- Nie rób z mego brata
zboczeńca.
- Brata? –
Wydawała się być tym zdumiona. – Ha! Nie muszę. Dla mnie i tak jest skończonym
palantem…
- Jeszcze słowo i
przysięgam, że pożałujesz – wycedził, mrużąc oczy. Co było w niej takiego, że
nie umiał zapanować nad swoimi emocjami? Chyba jednak rzeczywiście był
przemęczony…
- A co zrobisz? –
spytała z ironią. – Zgwałcisz mnie? No tak, przecież w tym jesteście dobrzy…
- To nie był
gwałt.
- Może tak, może nie. Jak
myślisz, jaki dadzą nagłówek?
Zacisnął zęby, usiłując
odzyskać choć odrobinę równowagi. By zyskać przewagę, musi się uspokoić, a to
wcale nie okazało się takie łatwe.
- Dostaniesz
dziesięć tysięcy i ani grosza więcej, pazerna… - ugryzł się w język, by nie
skończyć tak, jak tego pragnął.
- Chyba żartujesz?
- Nie. To i tak dużo.
- Zostałam prawie
całkiem sama na świecie, bo nasi rodzice oboje pochodzili z domu dziecka. Mam
pod opieką dziecko i właśnie dla niej chcę te pieniądze. Nie zaspokoją mojej
chciwości, tylko przyszłość Amelki. Dlatego nie zrezygnuję.
- Owszem,
zrezygnujesz. Chyba, że chcesz by twoja siostrzenica także była samotnym,
niechcianym bachorem z sierocińca?
- Kawał gnoja z
ciebie, wiesz? – Spojrzała na niego z odrazą, krzywiąc usta. – Ale pomyśl, że z
tym także mogłabym iść do prasy lub telewizji. A takie łzawe historie, o
biednej dziewczynie skrzywdzonej przez okrutnego bogacza, świetnie się
sprzedają.
- O ile ktoś zechce je
kupić.
- Jest jeszcze
internet. Tego nie zablokujesz, choćbyś nie wiadomo jak chciał – dodała ze
złością.
Nataniel pomyślał z
irytacją, że była twardsza niż przypuszczał. No cóż. Nie pozostało mu nic
innego, prócz wykazania swej przewagi fizycznej.
- Są jeszcze tacy
do wynajęcia, którzy mogą nauczyć cię potulności. A że przy okazji komuś, na
przykład pewnej małej dziewczynce, stanie się krzywda… Wypadki chodzą po
ludziach. - Wzruszył przy tym ramionami z udawaną obojętnością. Pobladła tak
bardzo, że kolorem twarzy zaczęła przypominać biel ściany znajdującej się za
jej plecami.
Wstał i z satysfakcją
obserwował tę reakcję.
- To wszystko, co
miałem ci do powiedzenia. Myślę, że jak rozważysz wszystkie za i przeciw…
Bardzo powoli podniosła
się zza stołu i podeszła bliżej, stając naprzeciwko. Tym razem prócz strachu,
malowała się jej oczach narastająca furia.
Potem nieoczekiwania
wymierzyła mu policzek. Zaskoczony, nie zdołał wykonać uniku. Bardziej go tym
upokorzyła, niż zraniła i to właśnie urażona duma własna, popchnęła go do
czynów, których w normalnych warunkach nigdy by nie popełnił. Rozjuszony
chwycił ją za ramiona i popchnął do tyłu, przyciskając do ściany.
- Ty mała… -
warknął. Dziewczyna zdołała wyswobodzić jedno ramię i paznokciami rozorała mu
policzek. Tylko syknął i otwartą dłonią uderzył ją w twarz. Wściekłość, którą
odczuwał nie dawała się porównać z jakimkolwiek innym doświadczeniem w jego
życiu. Zawsze chłodny, kontrolujący się Nataniel, całkowicie stracił panowanie
nad sobą. I nawet nie starał się go odzyskać. Pragnął tylko jednego – poniżyć i
ukarać tą niepokorną dziewczynę, która z taką energią próbowała wyrwać się z
jego uścisku. Ale on był o więcej niż głowę wyższy, o połowę cięższy i od
dzieciństwa trenował sztuki walki. Wystarczyło zaledwie kilkanaście sekund, by
całkowicie ją unieruchomił.
- Dupek! –
wydyszała, patrząc na niego z nienawiścią. Z rozciętej wargi płynęła krew,
zresztą tak samo jak z jego lewego policzka. – Już ja się postaram, byście
oboje za wszystko zapłacili!
- I myślisz, że
co? To będzie krótka i gwałtowna burza w szklance wody. Nic nam nie zrobisz, za
to gwarantuję ci, że stracisz o wiele więcej.
- Tylko skończony
palant groziłby, że skrzywdzi dziecko, by obronić wątpliwą reputację tego
podstarzałego erotomana!
- Tylko skończony
dureń przystałby na szantaż takiej szmaty!
- Szmatą to możesz
nazwać swoją obecną bratową. Dałaby dupy nawet trupowi, gdyby to mogło pomóc w
karierze.
Zmrużył oczy,
obserwując ją z nagłym zainteresowaniem.
- Dobrze. Dołożę z
pięćdziesiąt kawałków, jeśli zrobisz mi loda.
- Nawet za milion bym
ci go odgryzła! – syknęła, spluwając mu prosto w twarz.
Uderzył ją kolejny raz.
Potem chwycił i odwróciwszy tyłem, przycisnął do blatu stołu.
- Wiesz co? –
powiedział na ucho z doskonale wyczuwalną złośliwością. – Może wezmę to sobie
gratis?
Gwałtownym ruchem
podciągnął skraj krótkiej sukienki. W pierwszym momencie zamarła zaskoczona,
ale gdy poczuła jak usiłuje zsunąć jej bieliznę, krzyknęła. Nataniel nie
zwrócił na to najmniejszej uwagi, zanurzony w chaosie własnych uczuć i
pragnień, dotychczas tak mu obcych.
Kiedy już niemal czuła,
jak twardy niczym kamień członek, toruje sobie drogę do jej ciasnego wnętrza,
wydarzyły się naraz dwie różne rzeczy.
Przez niedomknięte
drzwi wszedł do mieszkania Maks i stanął nieruchomo, zaskoczony przypatrując się
scenie rozgrywającej się przed jego oczyma. Równocześnie do salonu weszła mała,
zapłakana dziewczynka, tuląc do siebie wytartego misia.
- Mamusiu? – Spojrzała
na znieruchomiałą parę na stole. – Ciociu?
- Do jasnej
cholery, Nataniel! – Maksymilian ruszył szybkim krokiem w jej stronę. –
Kompletnie ci odbiło? Chodź kochanie, ciocia zaraz do ciebie przyjdzie. Musi
tylko porozmawiać z wujkiem.
- Marika! – Mała
rozpłakała się rzęsiście, odsuwając ze strachem od tego dużego, obcego
mężczyzny.
Dziewczyna bez wahania
odsunęła zastygłego niczym słup soli Nataniela i drżącymi rękoma poprawiając
sukienkę, podbiegła do zapłakanego dziecka.
- Cicho maleńka… -
Wzięła ją na ręce i weszła do drugiego pokoju, kopnięciem zamykając drzwi.
Maks został sam na sam
ze swoim młodszym bratem.
- Czy możesz mi
wytłumaczyć, co to wszystko ma znaczyć? – spytał ze złowróżbnym spokojem,
podchodząc bliżej. – I wciągaj portki, bo wyglądasz śmiesznie!
- Nie. – Nataniel
zacisnął szczękę, z taką siłą, że aż widać było wyraźnie każdy napięty mięsień.
– Niczego nie będę tłumaczył.
- To tak wyglądają
twoje słynne negocjacje? Napadłeś na bezbronną dziewczynę, właściwie dziecko
jeszcze, w jej własnym domu, pobiłeś ją i usiłowałeś zgwałcić?!
- Zamknij się! –
wysyczał tamten, zapinając spodnie. Potem bez najmniejszej skruchy spojrzał w
rozzłoszczone oczy brata. – To wszystko twoja wina!
- Nataniel? Ja cię
nie poznaję? – Maks był tak zdumiony, że nawet nie potrafił porządnie się
rozzłościć. Usiadł ciężko na sofie, która ostrzegająco zaskrzypiała. Kiedyś,
dawno temu dotarły do niego plotki, że młodszy brat gustuje w brutalnym, pełnym
przemocy seksie. Dlatego tak trudno mu związać się z kimś na dłużej. Wtedy
wydało mu się to sporą przesadą. Ale może nie do końca to były tylko plotki?
- Nie musisz. I jeśli
zapłacisz tej zdzirze, to daję ci słowo, że odchodzę z firmy! Skoro nie
słuchasz moich rad, to i tak jestem niepotrzebny.
- Powinniście
gdzieś indziej załatwiać swoje kłótnie. – Nawet nie zauważyli, kiedy wróciła. –
I możesz zatrzymać pieniądze. Nic nie chcę!
- A pewnie. Wynajmę
sobie za to luksusową dziwkę na miesiąc – warknął ze złością.
- Skoro za darmo żadna
cię nie chce…
- Dość tego! –
Maks energicznie wstał. – Wracaj do domu i weź coś na uspokojenie. Melisę,
relanium, cokolwiek. I nie chcę nigdy więcej słyszeć, że ją nachodzisz!
Zrozumiano?
Nataniel rzucił im
ostatnie, pełne nienawiści spojrzenie i jak burza wypadł z mieszkania. Jego
brat przez chwilę przyglądał się temu ze zmarszczonymi brwiami, a potem
spojrzał na dziewczynę.
Otulała się ramionami,
lekko drżąc, a lecące z oczu łzy, mieszały się z kroplami krwi z rozciętej
wargi i skaleczonego nosa. Poczuł wyjątkowo nieprzyjemny smak goryczy. Co by
było, gdyby zjawił się kilka minut później?
- Nie wiem, co
powiedzieć... – Posłała mu spojrzenie bez wyrazu. A jednak patrząc nie niego
nie czuła tej nienawiści, która tak bardzo dręczyła duszę od chwili, gdy Klara
opowiedziała jej całą historię.
- Zostawcie tylko
nas w spokoju. Oboje. I to wszystko.
Podszedł bliżej, prawie
na wyciągnięcie ręki.
- Naprawdę była w
ciąży? – spytał cicho. Pokiwała głową, zagryzając zęby, by się nie rozszlochać
na dobre.
- Biedactwo! –
wyszeptał, delikatnie przyciągając ją ku sobie i otaczając ramionami. Pozwoliła
mu na to, bo po raz pierwszy od śmierci siostry, to ją ktoś pocieszał, to ona
mogła płakać.
link do części III - klik
Aż się popłakałam
OdpowiedzUsuńJestem za codziennymi,krótszymi kawałkami :). Mam nadzieję,że to co teraz wstawiłaś to "krótki kawałek" - taki zupełnie mi wystarcza :)
OdpowiedzUsuńno długi to on raczej nie jest... tez jestem za publikowaniem codziennie. Opowiadanie swietne. nie wiem czy nie najlepsze jakie jak dotąd napisalas, na pewno najbardziej emocjonalne. brawo.
OdpowiedzUsuńStachanowska wydajność, kręcę głową ze zdziwieniem...
OdpowiedzUsuńAż strach się przyznać, ile tego jeszcze mam... Nie mówiąc o całkiem nowych pomysłach...
Usuń;D
Boskie!! Ja również jestem za publikowaniem codziennie.
OdpowiedzUsuńAle to było smutne :( dawno tak nie płakałam przy opowiadaniu
OdpowiedzUsuńA co do częstotliwości Twoich publikacji to ja bym była za nowymi tekstami co kilka dni, będzie to troszkę mniej wyczerpujące dla Ciebie a jeśli "zajedziemy" Ciebie i Twój komputer to nie będziemy mieć w ogóle co czytać :)
Niesamowite, czytając pierwszą część nie tego spodziewałam, aczkolwiek jak zawsze twoja wyobraźnia nie zawodzi. Szczerze powiedziawszy mam nadzieję, że historia oprze się na Natanielu i Marice, może to trochę dziwne patrząc na to do czego prawie się dopuścił. Cóż czekam na więcej, nie pozostało mi nic innego ;) ja bym wolała dłuższe części co dwa, trzy dni.
OdpowiedzUsuńA i mam nadzieje ze nie powtórzy sie historia z Luster z miłością do dwóch braci :]
A nie :) nie zamierzam się dublować ;)
UsuńTo dobrze, ale nie chce żebyś mnie źle zrozumiała bo lustra były świetne! Juz nie mogę doczekać się ciągu dalszego ;)
UsuńCzekałam na to opowiadanie i się nie zawiodłam wręcz przeciwnie jestem zachwycona;-) świetnie piszesz Babeczko.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam vet
Dzięki za wszystkie komplementy, bo szczerze mówiąc bałam się, że przekombinowałam troszkę z powyższym tekstem. Cieszę się, że potrafię nie tylko rozśmieszyć, ale i skłonić do płaczu :)
OdpowiedzUsuńAchh to dopiero zmiana akcji, trudna historia ale jakże ciekawa.
OdpowiedzUsuńMarta
Czemu ją uśmierciłaś?! ;/
OdpowiedzUsuńSama nie wiem... Czasami scenariusz opowiadania nie zawsze układa się tak jak bym chciała.
UsuńTak ostatnio sobie przeglądałam indeks... Czy ta seria opowiadań bedzie niedokończona ? Czy to już jest całość ? Tam są jeszcze chyba lodowe kwiaty i cud. Chyba.. Bo pewna nie jestem.
OdpowiedzUsuń