Znów się plażuję, tym razem w Gąskach. Trochę to uciążliwe, jechać na cztery dni do Pobierowa, wrócić do Poznania, a potem znów nad morze na kilka dni, ale co zrobić?
Dla was zostawiłam część trzecią najnowszego opowiadania.
Historia pewnego nieporozumienia (III)
Piotrek, kucharz, z
którym pracowałam od dwóch lat i którego osobiście zatrudniałam w Fidello, o
mało się nie udławił z wrażenia, gdy tylko pojawiłam się w kuchni Gabriela.
– Ida? To ty?!
– Ano ja –
powiedziałam radośnie.
– Matko! Ależ ty
wyglądasz! Szef dostanie szału!
Spojrzałam z
zadowoleniem w dół, na sukienkę, którą kupiłam po godzinach intensywnych
poszukiwań. Powiedzieć, że była nieprzyzwoita, to zbyt mało. Miała obcisły
czarny gorset, idealnie uwypuklający biust, a spódniczkę tak krótką, że w
zasadzie można było powiedzieć o jej braku. Do tego seksowne pończoszki, czarne
szpilki, odpowiednio ułożona fryzura i wyrazisty makijaż.
Sama na sobie zrobiłam
wrażenie, gdy przejrzałam się po raz pierwszy w lustrze. Maja, moja najlepsza
koleżanka z liceum, obecnie prowadząca niewielki salon kosmetyczny, pomogła mi
w pracy nad twarzą. Fryzjer wzorowo wywiązał się ze swojego zadania i na głowie
miałam istny majstersztyk; był to potężny zwał, lśniących rudych pukli, w
zamierzonym nieładzie opadający na plecy.
Wyciągnęłam z torebki
mikro fartuszek i założyłam go. Piotrek nadal tkwił w bezruchu.
– Coś się przypala
– wskazałam podbródkiem na podskakujące garnki.
Ta uwaga błyskawicznie
go ocuciła. Ruszył na ratunek wytwornej kolacji i dopiero po chwili odetchnął,
ponownie wlepiając we mnie wzrok.
– No co? –
spytałam z wyrzutem, jednocześnie sprawdzając w lusterku stan makijażu. Był
idealny, ale mimo to, lekko przypudrowałam nosek.
– On naprawdę
dostanie szału. A ja nie wiem, jak mam pracować.
– Po wszystkim,
pożyczę ten strój twojej narzeczonej.
– Mogłabyś? –
spytał zachłannie, powracając do mieszania w garnkach.
– Pewnie, że tak.
A teraz mnie nie denerwuj, bo jeszcze wyłożę się przy serwowaniu do stołu.
Pokręcił głową, a potem
się roześmiał.
– Tam jest masa
ludzi, wyglądających na bardzo ważnych.
– Gabriel
powiedział, że nie mam zakładać dżinsów. O detalach nie wspomniał.
– O ciuchach z sex
shopu też pewnie nie pomyślał.
– Skąd wiesz?
– Nie wmówisz
nikomu, że takie kiecki sprzedają w zwykłych sklepach?
– Nie truj. Co na
początek?
– A właśnie. Szef
kazał ci powiedzieć, że masz zacząć od szampana, a przeprosiny będą później.
Nie bardzo zrozumiałem…
– Nie musisz, ja
wiem o co chodzi. Gdzie ten szampan?
– W lodówce. Tu,
na tacy stoją kieliszki. Otworzę ci, a ty nalej i ruszaj, bo miałaś być na
salonach jakiś kwadrans temu.
– Nie umrą z
pragnienia – odparłam beztrosko.
Serce biło mi jak
szalone, gdy wychodziłam z kuchni. I słusznie, bo na mój widok umilkły wszelkie
rozmowy, a potem poczułam na sobie wzrok trzynastu par oczu. W dziewięciu
męskich wyczytałam wyraźny zachwyt, w trzech damskich zawiść. W oczach Gabriela
dojrzałam tylko furię.
Może jednak
przesadziłam z tym strojem?
– Za dziesięć
minut podamy do stołu – oznajmiłam lekko drżącym głosem, spuszczając
zakłopotany wzrok. Dygnęłam i uciekłam do kuchni.
– Jak było? –
spytał szalenie zaciekawiony Piotrek.
– Chyba przegięłam
– jęknęłam, opierając się o drzwi lodówki.
– Zdrowo
przegięłaś – usłyszałam za sobą wściekły glos Gabriela. – Pozwól ze mną na
chwilę do biblioteki.
Bez sprzeciwu,
posłusznie podreptałam za nim w głąb domu.
Z hukiem zatrzasnął
drzwi i gwałtownie chwycił mnie za ramiona.
– Czy tobie już do
reszty, kompletnie odbiło?! – wysyczał, energicznie mną potrząsając. – Co to
niby ma być? Myślisz, że to jest zabawne? Że to doskonały żart, kolejny, który
puszczę płazem?
– Nieee –
wyjąkałam odrobinę przerażona.
Puścił mnie tak
gwałtownie, że o mało nie upadłam.
– Policzmy się po
przyjęciu.
I wyszedł.
Zagryzłam wargi i
pomyślałam buntowniczo, że nie czas teraz, by się poddać. Uniosłam hardo
podbródek i wróciłam do kuchni.
Co prawda rozmowy przy
stole nie umilkły, ale wyraźnie dawało się zauważyć pewne rozkojarzenie
ucztujących. Konwersacja stała się mdła i mało dynamiczna. Założę się, ze pod
stołem. niejeden z panów miał znaczne wybrzuszenie w spodniach. Trochę mnie to
speszyło, bo nie zależało mi na cudzym zachwycie. Chodziło tylko o Gabriela,
który siedział z pochmurną miną i nienawistnie mierzył mnie wzrokiem.
Odetchnęłam dopiero,
gdy zamknęły się drzwi za ostatnim gościem i Piotrkiem, który na pożegnanie,
rzucił mi współczujące spojrzenie.
Super. To doprawdy mnie
pocieszyło. Przez chwilę, miałam ochotę uciec, ale co to by dało?
Zdjęłam fartuszek i z
bijącym sercem oraz całkiem miękkimi kolanami udałam się do salonu. Gabriel
siedział wygodnie rozpostarty w fotelu, trzymając w ręku flaszkę szampana.
– Rozbieraj się –
rzucił oschłym tonem.
– Co?!
– Chcesz robić za
dziwkę? Zgoda. Płacę pięć stów od godziny. Przynajmniej prędzej spłacisz dług.
Niektórzy z moich gość, także chcieliby skorzystać z twoich usług.
– Pocałuj mnie w
dupę – powiedziałam dosadnie, krzyżując ramiona.
– Ach tak? –
Zmrużył oczy i uśmiechnął się lubieżnie. Doprawdy, trudno było zinterpretować
to inaczej.
Po czym zerwał się z
fotela i dopadłszy mnie, odwrócił plecami i przycisnął do gładkiego blatu
stołu. Jęknęłam, bo jego silny uchwyt naprawdę bolał.
– Puszczaj!
– O, nie!
Do dziś nie wiem jak on
to zrobił. Zawsze traktowałam go jak kalekę, w końcu dość mocno utykał na jedną
nogę. Tymczasem przyszpilił mnie do stołu, z pupą wypiętą w górze, i trzymając
za ramiona, wtulił twarz w prawie całkiem nagie pośladki.
– Wariat!
Puszczaj, bo…
– Nie mam mowy. –
Zębami chwycił cienki paseczek stringów i mocnym szarpnięciem, rozerwał go.
– Gabrielu, puść
mnie – powiedziałam błagalnie, usiłując wywinąć się z jego uścisku.
– Uhm – wymruczał
cicho, a potem poczułam jak czubkiem języka pieści tę drugą dziurkę. Aż
zachłysnęłam się z wrażenia. On chyba nie zamierza?...
Jakby wyczuwając mój
strach, podniósł się i niemal położył na mnie. Tym razem, poczułam na swych
pośladkach, twardy, naprężony członek.
– Moja mała
kurewka – wyszeptał kpiąco do mego ucha. – Zapracujesz na te swoje pięć stówek…
– Gnojek –
ponownie się szarpnęłam, wywołując u niego wybuch śmiechu.
– Gratis dorzucę
tę butelkę wina, o którą się założyliśmy. – Jego dłoń brutalnie ścisnęła mój
pośladek, po czym rozluźnił ten uchwyt i siłą wsunął ją pomiędzy kurczowo
zaciśnięte uda.
– Gabrielu, to już
nie jest zabawne! Puść mnie!
Więcej nie zdołałam
powiedzieć, bo poczułam jak wciska palec w moje gorące i mocno wilgotne
wnętrze. Wstyd przyznać, ale mimo woli czułam narastające podniecenie.
„Jestem popieprzona” –
pomyślałam w panice.
Zanim doszłam do jakiś
konkretniejszych wniosków, poczułam przeszywający ból.
– Au! Przestań, to
boli!
Zamarł zaskoczony.
– TY na serio
jesteś dziewicą?
– A co sobie
myślałeś?
– Hm… - wcale nie
zamierzał rezygnować. – W takim razie będę zmuszony podwoić stawkę.
– Chyba żartujesz?
– szarpnęłam się, lecz bezskutecznie.
– Albo nie.
Robiłaś to może od tyłu? Analnie?
– Puszczaj gnoju,
bo jak mnie tkniesz, to daję słowo, że cię wykastruję!
– Czeka mnie więc
ostatni seks w życiu – powiedział kpiąco. Po czym poczułam, jak rozpina
spodnie.
– Gabrielu –
jęknęłam ponownie. – Proszę! Puść mnie! Ja nie chcę…
– Chcesz, i to
bardzo. To co mówisz, przeczy temu, co przekazuje mi twoje ciało.
Nie odpowiedział. Jedną
ręką przycisnął moją głowę do blatu stołu, drugą mocno uderzył w pośladek.
Wrzasnęłam, bynajmniej
nie z bólu, tylko z zaskoczenia. Choć uwolnił moje dłonie, to i tak niewiele
mogłam zdziałać. Młóciłam tylko nimi w powietrzu, desperacko usiłując się
uwolnić.
To było niczym koszmar
na jawie. W dodatku całkowicie przestało mi się podobać. Nie tak wyobrażałam
sobie seks z Gabrielem. Zresztą, nigdy nie wyszłam poza pocałunek i banalne,
delikatne pieszczoty.
A to… To było okropne!
Twardy, nabrzmiały
członek ocierał się o wrażliwą skórę, w zgłębieniu pomiędzy pośladkami. Ale
zamiast podniecenia czułam tylko strach, a panika sprawiła, że całkowicie
przestałam nad sobą panować. Szamotałam się wściekle, słysząc za swoimi plecami
drwiący śmiech Gabriela.
A potem niespodziewanie
mnie puścił. Zerwałam się na równe nogi i odwróciłam. Dyszałam przy tym ciężko,
niczym po jakimś nadludzkim wysiłku.
A on ze spokojem
zapinał spodnie.
– To był żart.
Równie niesmaczny i pozbawiony sensu, co twój. Na przyszłość unikniemy takich
sytuacji, gdy będziesz traktowała moje słowa poważnie.
Zagryzłam wargi, by się
nie rozpłakać. Włosy rozsypały się na mych ramionach w malowniczym nieładzie i
doskonale zdawałam sobie sprawę, że moje pończochy są w strzępach.
– Idź już lepiej
do domu Ido – powiedział cicho, dotykając dłonią mego policzka. Niemrawo odtrąciłam
tę rękę. – Bo inaczej naprawdę dokończę to, co zacząłem…
Nie do wiary. Po tym wszystkim
widziałam w jego oczach wyraźny podziw! Co za kawał skurwysyna!
– Najpierw usiłujesz
mnie zgwałcić, a teraz mówisz banalne komplementy? – odparłam drżącym z
wściekłości głosem.
– Nie są banalne.
Wyglądasz tak, że miałbym ochotę schrupać cię w całości.
Nie wytrzymam! Chociaż…
Niektórych rzeczy nie mógł robić tylko dla żartu. Przypomniałam sobie jego
podniecenie i gorący członek w pełnym wzwodzie. Po czym bez słowa, w panice,
rzuciłam się ku drzwiom.
Dwie minuty później
siedziałam w samochodzie, usiłując opanować drżenie rąk, tak, bym mogła dojechać
do domu.
cdn...
Z niecierpliwością czekam na więcej ;)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się że uciełaś kawałek tego tekstu chodzi mi o końcówkę tzn banalne komplementy których On nie używał w stosunku do niej. Opowiadanie bardzo mi się podoba:)
OdpowiedzUsuńKiedy następna część? :)nie mogę się doczekać
OdpowiedzUsuńbardzo to lubię,coraz bardziej.
OdpowiedzUsuńtak sobie pomyślałam, że miłoby było troszkę poczytać "Nikomu ani słowa", kiedy możemy się spodziewać?
i te części takie króciutkie :( może by tak troszkę dłuższe? ale znowu czekać kilka dni na dłuższe, kiedy chciało by się codziennie - tortury.
Mam nadzieję, że będzie mi dane przeczytać kiedyś Twoją książkę, nacieszyć się nią od deski do deski... ahhh... cóż to by była za przyjemność!:)
pozdrawiam,
LIA.
Hej hop sa sa jak ona szybko mknie więc dalej dalej do zabawy śpieszmy się ;-)
OdpowiedzUsuńNormalnie z tym zachowaniem to przyganiał kocioł garnkowi XD
OdpowiedzUsuń