Jeśli nagle zamilknę, to nie dlatego, że o zapomniałam o blogu, tylko dlatego, że siadł mi na dobre komputer :( Znów coś się z nim dzieje, a nie wiem czy naprawa nie będzie droższa niż zakup nowego. Na razie mam 1/6 monitora nieczynne i jest to szalenie wkurzające!
Dziś kolejna część Dżina :)))
Dżin (V)
Dżina nie spotkałam aż
wieczora. Zamiast czuć zadowolenie, byłam tylko i wyłącznie rozdrażniona oraz
poirytowana.
Nie, nie brakowało mi
go, ależ skąd! Śniadania prawie wcale nie ruszyłam, za to z pazerną
łapczywością rzuciłam się na czekolady w pobliskim sklepie. Dopiero przy
trzeciej tabliczce poczułam się odrobinę lepiej. Kolację zlekceważyłam, bo
mdliło mnie po takiej ilości słodyczy.
Lana uciekła z pokoju,
nie mogąc patrzeć jak opycham się słodyczami. Twierdziła, że źle wpływa to na
jej dietę. No cóż… To ona się namiętnie odchudzała, nie ja.
Leżałam sobie na łóżku,
smętnie wpatrzona w resztki czwartej tabliczki, gdy pojawił się dżin. Bez słowa
usiadł obok i zapatrzył się we mnie, niczym w wyjątkowo ciekawy okaz z zoo.
- Czego? –
warknęłam bez odrobiny życzliwości nie zmieniając pozycji.
- Na starość
będziesz potwornie grubą i wielką babą. Już teraz masz odrobinę za dużo ciałka.
- Bo jak cię
strzelę! – zagroziłam, podrywając się gwałtownie. – Po co przylazłeś?
- Myślałem…
- No co ty?
Myślałeś? Serio?
- Mamy poważny
problem, więc przestań zgrywać podłą jędzę i wysłuchaj mnie.
- Chodzi o Adriana?
– spytałam z nagłym niepokojem.
- Nie. Mydłek wraz
ze swoją lubą zażywają zasłużonego odpoczynku w hotelowym spa.
- Nie mów o nim
tak – poprawiłam go odruchowo. – Więc o co?
- O Lanę.
- A co z nią nie
tak?
- Ten Portugalczyk
nie do końca jest tym, za kogo się podaje.
- Co masz na
myśli? – Usiadłam i zaniepokojona spojrzałam na całkiem poważnego dżina.
- Nie zastanowiło
cię, że umawiają się dopiero wieczorami, spędzają ze sobą nockę, a nigdy, na
przykład nie spotkają się na plaży?
Przez bardzo długi
moment milczałam, zastanawiając się nad jego słowami.
- Nooo… Nie
bardzo. To jakiś zboczeniec? Przestępca?
- Gorzej.
- Chyba żartujesz!
Nie mów, że wampir?
- Owszem. I to
jeden z tych najgorszych.
- Ale one istnieją
tylko w filmach!
- A tacy jak ja,
to nie?
No fakt. Świat zyskał
nagle kolejny wymiar, nie koniecznie dający racjonalnie się wytłumaczyć. Trochę
trudno było zaakceptować, że moja najbliższa przyjaciółka umawiała się na
randki z wampirem. Ale z drugiej strony, co można powiedzieć o mnie samej?
- Co robimy? –
spytałam bezradnie. – Czy on zdążył już… - Urwałam w pół słowa, bojąc się
wypowiedzieć na głos straszne przypuszczenia.
- Powiedzmy, że
korzysta z niej, niczym ja z darmowych drinków. Ale i to się kiedyś skończy.
- I?
- Ona umrze.
Natychmiast poderwałam
się z łóżka.
- Gdzie moje
spodnie? Nie gap się tak! Musimy jej pomóc, nadchodzi wieczór i Lana już
wyszła. Z pewnością na spotkanie z nim.
- Masz taki
seksowny tyłeczek – mruknął dżin wpatrując się we mnie bez cienia krępacji.
- Amir, błagam! –
Stanęłam naprzeciwko i wlepiłam w niego rozpaczliwe spojrzenie. – Zaraz, a może
wykorzystam życzenie?
- Punkt szesnasty
regulaminu. Wszelkie magiczne i nadnaturalne stwory nie podlegają czarom z
mojej strony.
- No tak,
regulamin. – Wciągnęłam jeansy i szybko poprawiłam fryzurę. – To co robimy?
Nawet nie wiem, gdzie jej szukać?
- Co ja z tobą
mam! – Dżin uśmiechnął się z nieoczekiwana czułością i delikatnie pogładził mój
policzek. Zerknęłam podejrzliwie. – Chodź. Tylko nie rób głupstw i zdaj się na
mnie.
Nie zdążyłam nawet
zaczerpnąć tchu, gdy poczułam silne zawirowanie i po chwili stałam w kompletnie
obcym miejscu, mrugając zdezorientowana oczyma.
- Co to było? –
spytałam słabym głosem.
- Magiczna
teleportacja. Nie chciało mi się łapać taksówki – odparł beztrosko.
- I płacić za
bilet wstępu – dodałam.
Bez słowa chwycił moją
dłoń i poprowadził w głąb klubu. Było tu dość ciemno i bardzo głośno. W dodatku
muzyka była mroczna i ciężka, a na parkiecie dostrzegłam kilka par, bardzo
jednoznacznie się obściskujących. Zresztą po drodze mijaliśmy innych, bez żadnych
skrupułów uprawiających seks w zaciemnionych niszach po obu stronach.
- Co to za
miejsce? – wrzasnęłam mu do ucha.
- Takie, w którym nie
płaci się za bilet wstępu – odparł z ironią.
- Nie rozumiem?
- Jeśli wchodzą tu
zwyczajni ludzie, to tylko w charakterze prowiantu.
Nie odważyłam się
spytać, czy ja również. W kącie, na obszernej kanapie siedziała Lana, z
wtulonym w jej piersi facetem. Miała zamknięte oczy i rozkosz malującą się na
twarzy. Nie przerwali nawet, gdy podeszliśmy bliżej.
- Hej! –
wrzasnęłam, by zwrócić jej uwagę.
Otwarła oczy, ale i tak
przez chwilę wyglądała, jakby nie mogła mnie poznać.
- Och! To ty
Liloo?
- Ano ja! – potwierdziłam
złowieszczo. – Musimy porozmawiać. To jest ten twój amant? – Wskazałam dłonią
mężczyznę, który wstał i teraz przyglądał się nam z bezczelnym uśmieszkiem.
- No dobrze,
dobrze. Ale pozwolisz, że najpierw odwiedzę toaletę. Odrobinę mnie mdli…
Chciałam za nią pójść,
ale zatrzymał mnie silny uścisk dżina. W tym miejscu stanowczo wolałam zdać się
na jego doświadczenie i nie zaprotestowałam. Myślałam, że weźmiemy Lanę i jak
najszybciej się stąd ulotnimy, jednak on pochylił się i szepnął:
- Zostań tu i
pilnuj tego typka. – Po czym zniknął.
Zakłopotana spojrzałam
w hipnotyzujące oczy mężczyzny wygodnie rozpartego na obszernej sofie. Miał
mroczną i fascynującą urodę, ale w jego twarzy widać było rys okrucieństwa,
który stanowczo nie przypadł mi do gustu.
Z sekundy na sekundę
czułam się coraz dziwniej – jakby skądś nadpłynęła gęsta mgła i powoli
spowijała moje myśli, otępiając zmysły i budząc pożądanie. Pewne pragnienia
stały się nagle tak silne, że bez wahania dałam krok do przodu, by rzucić się w
ramiona przyglądającemu się temu z wyraźną aprobatą wampirowi.
Wtedy poczułam
obejmujące mnie muskularne ramię i błyskawicznie odzyskałam jasność umysłu.
- Zrób to jeszcze
raz, a wybiję ci te przednie siekacze – powiedział ze spokojem dżin, bez trudu
odwzajemniając wściekłe spojrzenie krwiopijcy. – Mam porządnie zaostrzony
osikowy kołek oraz flaszkę wody święconej i nie zawaham się ich użyć! Więc
tknij ją tylko, a pożałujesz!
Coś w jego głosie
pozwalało stwierdzić, że spełni swą groźbę, jeśli tylko zostanie do tego
zmuszony. Zadarłam głowę do góry i spojrzałam na niego ze zdumieniem.
Uśmiechnął się i puścił oczko. Nagle poczułam, jak bardzo mi brakowało przez
cały dzień jego kpiącej miny i wesołego głosu. I tego charakterystycznego
mrugnięcia, jakby właśnie obmyślał nową psotę. Z całych sił przytuliłam się do
jego piersi i zamarłam tak, wdychając całkiem obcy mi, ale i fascynujący męski
zapach. Trzeba było przyznać, że gdyby wyboru miał dokonać mój nos, z pewnością
zwyciężyłby Amir.
Było cudownie, ale
musiałam jeszcze wyjaśnić kwestię Lany. Z niechęcią wyplątałam się z silnego
uścisku i surowo spojrzałam na wampira.
- Posłuchaj mnie
ty krwisty padalcu! Masz zostawić w spokoju moją przyjaciółkę, bo jak nie…
- To co mi
zrobisz? – spytał kpiąco.
- Zawsze mogę
poświęcić jedno życzenie, abyś zamienił się w kupkę parującego popiołu!
- Nie możesz.
Punkt szesnasty regulaminy – odparował z dobrze wyczuwalną satysfakcją. Jak ja
bym go!...
- Ona nie, ale ja
bez trudu sobie z tobą poradzę – przerwał nam spokojny głos dżina.
- Ale po co? –
zdumiał się wampir. – To przecież tylko człowiek. Przez takich jak ona,
trafiłeś do niewoli.
- Masz się trzymać
z daleka od niej – wskazał na mnie – i od Lany. Czy to jasne?
Widziałam już Amira
wściekłego, rozżalonego, smutnego, ale nigdy nie w takim stanie. Oczy
spoglądały niesłychanie czujnie, z niezwykłą twardością, usta zacisnął z taką
siłą, że zamieniły się w wąską kreskę. I pierwszy raz w życiu poczułam, jak to
dobrze mieć za plecami dużego, silnego mężczyznę.
Przez bardzo długą chwilę,
mierzyli się spojrzeniami. Pierwszy skapitulował wampir. Widocznie uznał, że
nie warto zakłócać sobie swej nieśmiertelnej egzystencji walką, którą
prawdopodobnie mógłby przegrać.
- Okay. – Podniósł
w górę obie ręce, pokazując, że się poddaje. Roześmiał się przy tym i po raz
pierwszy miałam okazję ujrzeć prawdziwe, lśniące groźnie, białe kły. – Masz
moje słowo, że więcej ich nie tknę. No chyba, że same będą tego chciały? – Tu
posłał mi uwodzicielskie spojrzenie. Niestety, napotkał na prawdziwy mur
wrogości.
- Mam dżina i nie
zawaham się go użyć! – zagroziłam. – Daruj sobie więc te hipnotyzujące
sztuczki.
Za moimi plecami
rozległ się śmiech. Amir objął mnie i wyszeptał:
- Skoro
załatwiliśmy tą sprawę, to może zostaniemy i się przyłączymy? – Wskazał głową
kotłującą się na parkiecie masę. Dopiero teraz zwróciłam uwagę, co się tam
dzieję. Rany! Orgia na żywo! I trochę trudno było połapać się, kto z kim
uprawia ten seks… Dostałam istnego oczopląsu, nie wspominając już o gorących i
czerwonych policzkach.
- Jeśli chcesz? –
Odwróciłam się do niego przodem i zarzuciłam ramiona na szyję, posyłając
jednocześnie zalotne spojrzenie. Przestał się uśmiechać i zrobił tak ogłupiałą
minę, że o mało nie wybuchłam śmiechem. – A więc, jak będzie? Zostajemy? Nigdy
nie kochałam się naraz z dwoma lub trzema facetami – szepnęłam mu na ucho z
ledwością powstrzymując wesołość.
- Nie ma mowy. – Energicznie
pstryknął palcami i po raz drugi tego wieczoru kompletnie straciłam poczucie
własnej cielesności, by po chwili znaleźć się z powrotem w pokoju.
- Taka impreza, a
my musieliśmy wrócić – powiedziałam z wyrzutem sięgając po resztki czekolady. –
Co cię opętało?
- Zacznij od
jednego – odparł zgryźliwie, siadając w pewnym oddaleniu.
- Nie bardzo
rozumiem…
Nadął się urażony. Nie
przyjął nawet poczęstunku.
- Amir! Przecież
zostawiliśmy tam Lanę! Jak mogłam o tym zapomnieć!
- Nie. Wysłałem ją
do pokoju tuż przed nami. Trzeźwieje w wannie.
Bez namysłu ruszyłam w
kierunku łazienki. W środku, smacznie pochrapując, leżała moja przyjaciółka, wyglądając
niczym pijak po całonocnej libacji.
- Jest bezpieczna?
- Nie – stanowczo
zaprzeczył. Zdumiało mnie to.
- Ale on
powiedział…
- Nie zdjął z niej
uroku.
- Wróci do niego?
- Będzie
próbowała. Do końca życia.
Złapałam się za głowę.
- A ty nie możesz?
- Nie. Magią
władam tylko w ograniczonym zakresie. No, chyba że chodzi o życzenia.
Do stu piorunów! Moje
przedostatnie…
- Życzę sobie by o
nim zapomniała i znów była dawną Laną.
- Jesteś pewna?
- Na sto procent. Skoro
tylko tak mogę jej pomóc?
Uśmiechnął się ze
smutkiem, ale nie zaprotestował.
- Twoje życzenie
jest dla mnie rozkazem.
- I tyle?
- A czego
oczekiwałaś? Trzęsienia ziemi i fajerwerków? Tniemy koszty i nie stać na takie
ekstrawaganckie pokazy. Lana jest już sobą i nawet nie pamięta, że spotkała
jakiegoś wampira.
- Głodna jestem. –
Zmieniłam temat, bo poczułam głośne burczenie w brzuchu. – Idziemy na pizzę? Ja
stawiam – dodałam wspaniałomyślnie.
- Niech będzie –
zgodził się po krótkim namyśle. – Zafunduję ci drinka. A może i dwa? Rozluźnisz
się i może wtedy będziesz łatwiejsza?
Zaczął się śmiać,
widząc jawne oburzenie na mej twarzy. Ale po chwili i tak ujęłam podane ramię.
We względnej zgodzie, udaliśmy się do najbliższej knajpki i muszę przyznać, że
dawno nie byłam na tak udanej kolacji.
***
- Gdzie się
szlajasz po nocach, skoro nie śpisz z nami? – zaatakowałam dżina, gdy tylko
pojawił się po śniadaniu.
- Poderwałem
amerykańską turystkę i załapałem się na darmowe bzykanko z noclegiem. No co?
Skąd te wrogie i potępiające spojrzenie?
- Czy czasem
myślisz o czymś innym niż seks?
- Wtedy, gdy
jestem z tobą? Nigdy!
Jakoś nie chciało mi
się sprzeczać. Bo o co? Poza tym wciąż miałam nadzieję na realizację planu
odbicia Adriana.
- Co z twoim
podrywem Laury?
- Nie do wiary!
Nadal o tym myślisz?
- Tak. Amir,
proszę - pomóż mi jak obiecałeś.
Wyglądał jakby nagle
posmutniał. A potem w jego oczach pojawił się niebezpieczny błysk. Od razu
zaczęłam się bać…
- Dobrze. Masz być
ze swym złotowłosym mydłkiem o trzeciej w pokoju. Schowajcie się na balkonie i
zajmij go czymś by nie od razu połapał się w sytuacji.
- Nie nazywaj go
mydłkiem!
Prychnął.
- To ty chcesz
żeby cię bzyknął. Ja mogę myśleć o nim, co mi się żywnie podoba. A teraz
wybacz, idę na łowy.
Zdążyłam się
przyzwyczaić do jego nagłych zniknięć, więc tylko wzruszyłam ramionami. Byłam
zmęczona całą tą sytuacją. Poza tym Amir chwaląc się swymi podbojami, wyjątkowo
działał mi na nerwy. Można by przypuszczać nawet, że byłam zazdrosna…
Żachnęłam się.
Niedoczekanie! Jeszcze jedno życzenie i pozbędę się tego erotomana. Tylko, że
ta myśl wcale mnie nie uradowała. Wręcz przeciwnie, poczułam się wyjątkowo
podle. Postanowiłam więc wypróbować sprawdzoną metodą przeganiania smutków i
stanowczym ruchem odkorkowałam świeżo, co kupioną butlę z winem.
Na szczęście zdążyłam
doprowadzić się do porządku przed spotkaniem z Adrianem. Nadal szumiało mi w
głowie i męczyła delikatna czkawka, ale liczyłam, że nie będzie to stanowiło żadnej
przeszkody.
Z zastanowieniem wybrałam
odpowiedni strój, uczesałam potargane włosy i przeciągnąwszy błyszczykiem po
ustach, stanęłam przed lustrem. No, nieźle! A jakby tak… Mina zalotna? Nawet
dobrze. A teraz uwodzicielska! Mizdrzyłam się tak, aż do chwili, gdy mój wzrok
padł na siedzącego w fotelu dżina.
- Ja przez ciebie
dostanę zawału serca – jęknęłam, udawanym gestem łapiąc się za pierś.
Przyglądał się mi z
zaciekawieniem, podjadając z ogromnego pudła popcorn.
- Wiedziałem, że
dasz mały pokaz, więc przyniosłem przekąskę. – Wskazał palcem na jedzenie.
- Ponieważ jestem
przyzwoitą dziewczyną, nie powiem na głos, co o tobie myślę.
- Aleś się
odstawiła! Niczym szczur na otwarcie kanału…
- Amir! To
porównanie jest co najmniej niesmaczne!
- E tam!
Zmieniając temat – wszystko gotowe do przeprowadzenia akcji mydłek.
- Miałeś tak o nim
nie mówić! – Pogroziłam mu zaciśniętą pięścią tuż przed samym nosem.
- Bo co?
To pytanie mnie
przystopowało. No faktycznie, co mogłam mu zrobić?
- Jesteś podły!
- A ty głupia! –
powiedział z nieoczekiwaną goryczą. – Chodź, nie czas na kłótnie. Miejmy to jak
najszybciej za sobą.
Nadęłam się i podążyłam
za nim. Najgorsze było to, iż gdzieś tam bardzo głęboko, jakiś cichutki,
nieśmiały głosik powtarzał, że Amir miał całkowitą rację. Zdusiłam go
brutalnie, a popiskujące sumienie wysłałam do wszystkich diabłów.
Z duszą na ramieniu
stanęłam przed drzwiami pokoju Laury i Adriana. Z determinacją zapukałam i
przybrałam odpowiedni wyraz twarzy.
- Część. - Oczywiście
otworzył mi mój wymarzony książę.
- O, Liloo! – Najwyraźniej
się ucieszył. – Wejdź, proszę.
Jak przypuszczałam,
pokój miał zaciągnięte zasłony. Stanowczo skierowałam się na balkon i Adrian,
chcąc nie chcąc musiał pójść za mną. Usiadłam na wygodnym fotelu i poczekałam,
aż zajmie miejsce naprzeciwko.
- Macie lepszy
pokój niż nasz, bo tylko do południa świeci wam słońce i nagrzewa wnętrze.
- A wy nie?
- Dopiero pod
wieczór można zdobyć się na to, by podziwiać widoki.
- No tak.
Nie mogłam nie
zauważyć, że był lekko rozkojarzony, jakby nieobecny i smutny. Nie rozumiałam
dlaczego, ale jakoś nagle straciłam cały zapał. I w dodatku to skojarzenie z
kozą… Przeklęty Amir! Kompletnie zapomniałam kazać mu odwołać rzucony urok.
- Przyszłam, bo
wciąż nie mogę zapomnieć naszej ostatniej rozmowy. Co się z wami dzieje?
- Och, Liloo! – Zamknął
oczy i przeciągnął dłonią po spoconym czole. – Dobrze! Jeśli komuś mogę to
powiedzieć, to tylko tobie!
Ujął moją dłoń i
pocałował. Później spojrzał głęboko w oczy, z półuśmiechem błąkającym się na
ustach.
Aż zamarłam. Czyżby
jednak los szykował mi prywatną wygraną na loterii?
- Jesteś moją
najlepszą przyjaciółką – zaczął z dobrze wyczuwalnym wahaniem.
No cóż... Początek był
raczej kiepski, nie tak wyznaje się skrywaną przez miesiące miłość. Czy choćby
wielkie uczucie, spadające niczym grom z jasnego nieba.
- Pamiętasz Izę?
Tę siostrę mojego kumpla z pracy, która była razem z nim na majowej imprezie?
Trzeba przyznać, że
ogłuszył mnie tym pytaniem. Co u licha, miała do tego jakaś Iza, którą ledwie
raz widziałam na oczy?
- Zdradziłem Laurę
– rzekł z determinacją Adrian. – Właśnie z nią.
Gdyby w tej chwili
wylądował obok latający spodek, pełen małych zielonych ludzików, nie
zdziwiłabym się bardziej. Zamarłam, z otwartymi ze zdumienia ustami, wpatrując
się w obiekt mych uczuć.
- Nie!… -
wyjęczałam wplatając dłonie we włosy.
- To nie wszystko
– kontynuował z uporem. – Wcześniej była jeszcze koleżanka na zjeździe
integracyjnym i moja daleka kuzynka, na stypie po babci…
Już miałam na czubku
języka pytanie „A dlaczego nie ja?”, ale ugryzłam się i nadal wpatrywałam się w
niego bez słowa, zastygła w dramatycznej pozie.
No ładnie! Ja się tu
przez dwa lata krygowałam, wierząc w wielkie uczucie pomiędzy nim, a Laurą,
wzdychałam aż firankę podwiewało, a ten skubaniec oświadcza nagle, że
niejednokrotnie zdradził swoją narzeczoną.
- A przedtem…
- Zaczekaj –
uciszyłam go, podnosząc dłoń. – Ile było tych razy?
- Pięć. Ale wierz
mi, to tylko chwile słabości. Ja naprawdę kocham Laurę i chcę się z nią ożenić.
- I zdradzasz z
tej wielkiej miłości czy co?
- A nie… To tak
przypadkiem.
Wciąż byłam ogłuszona,
ale powoli zaczynała narastać we mnie wściekłość. Księże zleciał z hukiem z
piedestału, pozostawiając po sobie uczucie rozczarowania i niesmaku. I ogromną,
ziejącą pustką, dziurę w moim sercu.
- Adrian! Nie mnie
puszczasz w trąbę, ale czy pomyślałeś kiedyś o tym, że jest to wyjątkowo podłe?
- Noo… – Wydawał
się zakłopotany. – W zasadzie to bardziej boję się, że Laura dowiedziała się o
mojej zdradzie i dlatego jest dla mnie taka oschła.
Co za dupek! To już
przekraczało wszelkie granice! Potem przypomniałam sobie, co jego luba wybranka
wyprawiała z dżinem i zachciało mi się śmiać. Doprawdy! Byli siebie warci!
Nagle tuż obok rozległy
się głosy. Oba rozbawione, jeden damski, drugi męski.
Do licha! Przez to
wszystko całkiem zapomniałam o zaplanowanej akcji.
- Cicho –
szepnęłam, zrywając się z miejsca i lekko odchyliwszy skraj zasłony, spojrzałam
w głąb pokoju z rosnącym zainteresowaniem.
Zdezorientowany Adrian,
wcisnął się tuż obok, ale nie powiedział ani słowa. Widać po nim było, że
przeżywa gorycz swej porażki, ale nie drgnął, nawet wtedy, gdy dżin zaczął
całować Laurę. Robił to powoli, enigmatycznie, celebrując każdy ruch i gest. Co
chwilę przerywał szeptając jakieś czułe słówka, jakby naprawdę był w niej
zakochany.
I tu po raz pierwszy
poczułam ukłucie zazdrości. To miał być wyuzdany seks, a nie romantyczne
spotkanie miłosne. Co on sobie wyobrażał?!
Zgrzytnęłam zębami i
dalej przyglądałam się akcji.
Amir właśnie zsunął z
ramion Laury sukienkę i powoli pieścił ustami szyję, docierając do ust. Na
chwile przerwał, a potem patrząc głęboko w oczy, pocałował ją.
- Nic nie zrobisz?
– Spojrzałam na Adriana z ukosa.
- No co ty! On
jest większy i silniejszy. Wolę nie. – Zachmurzył się, ale i widać było, że
cała ta sytuacja była mu wybitnie na rękę. – Poza tym należy jej się, zwłaszcza
po tych wszystkich zdradach z mojej strony.
Ręce mi opadły. Szczęka
również. Spodziewałam się różnorakiego rozwoju akcji, ale nie TEGO! I pomyśleć,
że na dobrą sprawę zmarnowałam przez palanta aż dwa życzenia!
Uhhh!
To, że nie wydrapałam
mu oczu, zawdzięczał tylko temu, że byłam zbyt zdruzgotana poniesioną porażką.
Właśnie cały świat zwalił mi się na głowę, a w dodatku tuż obok, na moje własne
życzenie, dżin dawał pokaz wyjątkowego bzykanka.
Laura pchnęła Amira na
łóżko i sama usiadła mu na kolanach, zarzucając ramiona na kark. Całując
namiętnie jej szyję i włosy, powoli dotarł do wycięcia bluzki i zanurzył twarz
w niewielkich piersiach. Potem powoli odpinał kolejne guziczki, by w końcu
zsunąć z niej sukienkę, później bieliznę, a na końcu i swoje ubranie. Wszystko
to sprawiało tak harmonijne wrażenie, jakby ktoś specjalnie ułożył do tego
scenariusz i poprzedził wieloma próbami.
Choć serce w mojej
piersi biło jak oszalałe, to nie mogłam oderwać zafascynowanego wzroku od
kochającej się pary. Zresztą czułam nie tylko to.
Amir delikatnie pchnął
Laurę, tak że leżała przed nim całkiem naga, a sam zaczął pieścić ustami jej
ciało, poczynając od brzucha i schodząc coraz niżej. Zajęczała, gdy poczuła jego
dotknięcie w najbardziej intymnym miejscu. Potem powoli uniósł się, objął ją i
bardzo delikatnie zanurzył się w gorącym wnętrzu. Cichy okrzyk rozkoszy stłumił
pocałunkiem. Każde pchnięcie było pełne namiętności, pożądania i coraz
silniejsze. W pokoju słychać było ich coraz głośniejsze jęki.
Spojrzałam w bok, na
siedzącego w fotelu Adriana. Ze spokojem wpatrywał się w morski krajobraz,
sącząc colę z butelki. Najchętniej zepchnęłabym go z tego balkonu…
To wszystko była moja
wina! A w zasadzie mego oślego uporu. Lepiej by było, gdybym to teraz ja mogła
być na miejscu Laury. A tak?
Siedziałam z wymarzonym
mężczyzną, czując jedynie rozgoryczenie i pustkę. W dodatku, dobiegające zza
firanki, narastające okrzyki ekstazy, nieziemsko mnie denerwowały. Bo jakim
prawem było im tak dobrze?! To do cholery, miała być moja wielka chwila!
Zgrzytnęłam zębami i
obiema dłońmi przykryłam uszy, by nie słyszeć jak dochodzą, niemal w tym samym
momencie. Adrian uporczywie nie zwracał na mnie uwagi, co akurat w tej chwili
miałam głęboko w nosie. Albo w innym, znacznie ciemniejszym miejscu.
Zacisnęłam usta i kiedy
uznałam, że minęło wystarczająco dużo czasu, bez słowa weszłam do pustego już
teraz pokoju. Na pożegnanie oraz by ulżyć miotającym mną uczuciami, trzasnęłam
porządnie drzwiami i wróciłam do swej kwatery.
To, co kotłowało się w
mej duszy, było nie do opisania. Przede wszystkim jednak czułam się tak
potężnie rozczarowana, rozbita na tysiące kawałeczków. I nie wiadomo dlaczego
wściekła na dżina. Po co ten idiota dał, aż tak popisowe przedstawienie? Nie
mógł tego załatwić, tak jak poprzednio, szybko i beznamiętnie? Zachciało mu się
zbytecznej romantyczności! Zabiję drania jak tylko się pojawi!
Bardzo długo siedziałam
w milczeniu, popijając wino prosto z butelki. Nie miałam ochoty bawić się w
subtelności, a to, co teraz czułam, naprawdę nie dało się opisać ludzkimi
słowami…
- Jesteś ze mnie
zadowolona? – Rozległ się tuż obok rozbawiony, drwiący głos dżina.
Bez słowa wstałam i
wymierzyłam mu siarczysty policzek.
- A to za co?! – Przysiadł
i zdumiony wpatrywał się w moje pełne łez oczy. – Liloo? Co zrobiłem nie tak?
- Wynoś się –
powiedziałam cicho. – I najlepiej będzie, jak więcej nie pokażesz mi się na
oczy!
- Ja ciebie nie
rozumiem. – Wstał i spojrzał na mnie ze złością. – Chciałaś bym poderwał Laurę,
więc poderwałem. Wszystko dokładnie tak, jak kazałaś. Więc o co się wściekasz?
- Musiałeś robić
to tak realistycznie? – wrzasnęłam nieoczekiwanie. – Tak, jak gdybyś naprawdę
był w niej zakochany?!
I w tym momencie zaczął
się śmiać.
- Liloo! – Bez
problemu zablokował mi ramiona, bo właśnie przymierzałam się by wydrapać mu
oczy. – Jesteś zazdrosna, prawda?
- O ciebie?
Niedoczekanie!
- Adrianek nie
spełnił pokładanych w nim nadziei?
- Zamknij się i
wynocha!
I rozpłakałam się. Tym
razem już zupełnie na serio, wartkim i obfitym potokiem łez. Amir nie protestował,
gdy bez opamiętania moczyłam mu koszulę, tylko przytulił mnie i delikatnie
gładził po plecach.
- No już dobrze! –
mruczał pocieszającym tonem. – Domyślam się, że twój złotowłosy książę nie
rzucił się w twoje ramiona, załamany zdradą narzeczonej?
- Och! – jęknęłam
i rozszlochałam się na nowo. Dopiero po chwili zwróciłam uwagę na dłoń dżina,
która wślizgnęła się pod moją bluzkę i właśnie nieśmiało dotykała piersi. Na
chwilę zamarłam, potem spojrzałam mu w oczy ze złością.
- Wykorzystujesz
sytuację!
- Przyznaj, byłaś
zazdrosna?
- Zrobiłeś to
specjalnie!
- No może trochę… Ale
podziałało!
- Jesteś okropny.
– Odepchnęłam go raptownie. – Jeśli chcesz wiedzieć, to Adrian zdradzał Laurę
już wcześniej. I to kilka razy.
- No co ty? – Zdziwił
się uprzejmie. Ale widać było po nim, że bardziej interesuje się tym, jak tu by
się do mnie dobrać. – A ja myślałem, że to mydłek? Patrz, jak pozory mogą
mylić!
Położyłam się na łóżku,
przysuwając do siebie duży karton z chusteczkami.
- Idź sobie lepiej
na jakiś podryw. Ja tu muszę opłakać me zawiedzione nadzieje i pogrzebane
marzenia. – Na potwierdzenie tych słów, zamaszyście wydmuchałam nos.
Westchnął i położył się
obok.
- Mówiłam,
żebyś sobie poszedł – powiedziałam wrogo. – Nie mam nastroju do żartów, ani
ochoty na twoje żałosne zaloty.
- Przestań Liloo.
– Przytulił się do mnie i dłonią nakrył moją rękę. – Chcę ci tylko pomóc.
- Akurat! Chcesz
mnie tylko zaliczyć.
Nie odpowiedział,
delikatnie pieszcząc opuszkami palców skraj policzka.
- No, może trochę.
Takie bardzo malutkie, maciupeńkie troszeczkę. Musisz mi wybaczyć. – Czułam
jego oddech na swojej twarzy. – I jeśli chcesz płakać, to płacz. Moja
muskularna pierś zniesie wszystko!
- Ech…
W zasadzie powinnam
sobie postawić pytanie, czy było po kim rozpaczać? Adrian okazał się wyjątkowym
palantem, martwiącym się tylko i wyłącznie o swój zasmarkany interes. Pięć
razy! I założę się, że będzie zdradzał nadal, o ile tylko Laura się nie dowie.
Wtedy z pewnością wytoczy żałosne argumenty o jej niewierności i razem będą
sobie żyli długo, szczęśliwie i kłamliwie… Nie ma co, znalazłam idealny obiekt
do westchnień! Już nawet Amir był lepszy, bo on przynajmniej nie udawał i nie
kłamał, odnośnie swoich przygód erotycznych.
- O czym myślisz?
– Jego dłoń dotarła do wycięcia nocnej koszulki i bardzo powoli posuwała się
dalej.
- Nie pytaj –
odparłam ponuro. Jednak nie powstrzymałam tej wędrówki. Jeszcze mocniej
przylgnął do moich pleców, tak, że niemal potrafiłam wyczuć bicie jego serca.
Wargami pieścił szyję, tuż u nasady włosów, sprawiając, że dostałam gęsiej
skórki.
To było więcej niż
przyjemne.
- Jeśli chcesz,
dam ci więcej – wyszeptał, jednocześnie lekko przygryzając zębami płatek uszu.
Przekręciłam się w taki
sposób, że leżąc na placach mogłam spojrzeć w ciemne, zasnute mgłą pożądania
oczy dżina.
- A co potem? –
spytałam. – Mam być tylko kolejnym nacięciem na wezgłowiu twego łoża?
Zamarł w bezruchu. Pogłaskałam
dłonią jego policzek.
- Nie myślałem o
tym w ten sposób…
- A w jaki?
Przelecieć i zapomnieć?
Nie mogłam nie
zauważyć, że odrobinę się odsunął, zwiększając dystans między nami.
- Liloo,
przepraszam! Nie tak… Nie to chciałem…
Zachmurzył się. Chyba
uderzyłam w jakąś czułą stronę, bo nie tylko stracił humor, ale i wyglądał
jakby ktoś przyłożył mu młotkiem w głowę.
- A co? Powiedz
mi, bo ja naprawdę już nic nie rozumiem… – Znów poczułam niechciane łzy.
Z czułością, o jaką bym
go nie posądziła, otarł je z moich policzków, a później pochylił się i
pocałował mnie w czubek nosa.
- Pójdę i spiorę go
na kwaśne jabłko – zaproponował z nagłym entuzjazmem. – Co ty na to?
Pokręciłam głową.
- To zabiorę cię
na cudny zachód słońca w Paryżu?
Tym razem raptownie
usiadłam na łóżku.
- Mógłbyś? – Trudno
było nie wyczuć tęsknoty w moim głosie.
- W zasadzie to
naruszam punkt któryś tam, już sam nie pamiętam, regulaminu. Ale dla ciebie wszystko
maleńka!
Spojrzałam na niego z
powątpiewaniem.
- Spotka cię za to
kara?
- Na początek
upomnienie – oświadczył beztrosko. – To jak?
Można powiedzieć, że świat
miałam u stóp!
- Olać Paryż –
stwierdziłam stanowczo. – Wolę Seszele. Daj mi moment, muszę się tylko
przebrać. Głupio byłoby na wizytę w raju, udać się w zwykłej, nocnej koszuli…
cdn...
Dżina nie spotkałam aż wieczora. - gdzieś się 'do' zgubiło.
OdpowiedzUsuńPoza tym - bajecznie:-))