Czyli kończymy Babę. Potem Obcego. A później jadę na wakacje i odezwę się po powrocie :-)
Ja, Baba! (XVI)
Ginewra
Im dłużej o tym
myślałam, tym szybciej dochodziłam do wniosku, że wcale nie chcę wracać. Bo i
po co? Oficjalnie do męża, który mnie nie kochał i zdradzał na potęgę? Do
teściowej, która gdyby mogła, zamieniłaby mnie w przydrożny pył? No, był
jeszcze Artur, ale jakoś nie byłam przekonana o jego wielkiej miłości. Raz dwa
pocieszy się jakąś dziarską dziewką i o mnie zapomni. Poddani się nie zmartwią,
bo nie potrafiłam dać ich władcy następcy. Może jedynie ojciec trochę się
powścieka, ale bynajmniej nie z powodu przypływu uczuć rodzicielskich. Raczej
dlatego, że to pokrzyżuje jego plany polityczne.
Jeśli jednak miałabym
zostać, to przede mną masa problemów. Po pierwsze muszę Mateuszowi wyznać
prawdę. Tylko jak to zrobić i jakimi argumentami poprzeć własne słowa? I nagle
mnie olśniło. Morgana mi pomoże! Tego mogłam być pewna, bo w końcu chciała się
mnie pozbyć. Zakłopotałam się. Bo niby jak miałam się z nią skontaktować?
Kolejne trzy dni i dwie
noce szybko minęły, lecz Mateusz nie zadawał zbyt wielu pytań, bo
zainteresowany był czym innym. Mną konkretnie. Potem zaczął delikatnie
przebąkiwać, że skoro i tak u niego mieszkam, to może pojedziemy po moje rzeczy
i wprowadzę się na dłużej. Nawet zaczął robić miejsce w szafie na moją odzież.
Na razie udawało mi się sprowadzać rozmowę na inny temat, a w zasadzie
zastępować ją wyuzdanym seksem, lecz nie na długo. Musiał w końcu nadjeść dzień,
gdy spytał wprost.
– Więc… – zaczęłam
niepewnie. – Sama nie wiem…
– Czego nie wiesz?
– uniósł pytająco brwi. – Ciągnie nas do siebie od pierwszego spotkania.
Wprowadzisz się do mnie, złożysz pozew o rozwód i po kłopocie. Chyba że nie
chcesz? – Przy ostatnich słowach wyczułam wyraźne napięcie.
– Chcę –
zaprzeczyłam energicznie. – Tylko że… Mam taką małą tajemnicę i nie wiem, w
jaki sposób ją przyjmiesz.
– Mów.
Siedzieliśmy na
kanapie, on w rozluźnionej pozie, ja prawie całkiem naga, przytulona do jego
ramienia. Naprawdę nie wiedziałam, od czego zacząć. Kochanie, jestem z
przeszłości, konkretnie z czasów arturiańskich, chociaż tak naprawdę w mojej
rzeczywistości nikt o Arturze nie słyszał. Tyle czasu miałam na przygotowanie,
a nadal nie wymyśliłam niczego przekonywującego.
– Czy możemy
wrócić do tej rozmowy jutro? – spytałam, patrząc na niego błagalnie. –
Obiecuję, że wszystko ci powiem.
– Jutro? –
wyglądał na zdziwionego. – Dobrze, skoro tak wolisz. A teraz – pocałował mnie
namiętnie. – Teraz zajmiemy się czymś innym.
Kolejna doba upłynęła
mi na wymyślaniu różnych bzdur. W końcu za najlepszy uznałam argument o mężu
brutalu, od którego uciekłam nie zabierając prawie niczego. Widziałam podobną
historię w pudle z ruchomymi obrazkami, którą Mateusz nazywał telewizorem.
Jednak okazało się, że Bóg wysłuchał chyba moich cichych modłów, bo gdy piłam
poranną kawę po wyjściu Mateusza, pojawiła się Morgana.
– Z nieba mi
spadłaś! – rozczuliła się.
– Tego bym nie
powiedziała – odparła z przekąsem. – I nie myśl, że wracasz.
– Nie chcę! Wcale
nie chcę wracać. Wolę zostać.
Przez chwilę
przyglądała mi się podejrzliwie.
– Jak to zostać?
– Poznałam
mężczyznę… No, sama wiesz jak to jest. Mam tylko mały problem, bo niby co mam
mu o sobie powiedzieć?
Usiadła naprzeciwko,
patrząc na mnie z namysłem. Widać było, że jest szalenie zadowolona z takiego
obrotu sprawy. Cóż, jej knowania odniosły sukces, ale miałam to chwilowo w
poważaniu. Najważniejsze było moje życie i moja przyszłość.
– Co masz
powiedzieć? Niech pomyślę…
– Prawdę?
– Zgłupiałaś?
Sądzisz, że ci uwierzy? – spojrzała na mnie z litością. Lecz zaraz potem
rozjaśniła się niczym słoneczko. – Wiesz co Ginewro? To nie taki zły pomysł.
Lecz najpierw ja go przygotuję do tej rozmowy. Jesteś pewna, że nie przestraszy
się i nie zrezygnuje?
– Tak –
zarumieniłam się. Akurat tego byłam stuprocentowo pewna. Powiedzmy, że
połączyło nas nie tylko kiełkujące uczucie, ale i znacznie więcej.
– No dobrze. To ja
znikam, aby zrealizować swój kolejny niecny plan. Powodzenia! – rzuciła na
odchodnym i zniknęła.
Czekałam kilka godzin
obgryzając paznokcie z nerwów. W końcu rozległ się chrobot klucza i do
mieszkania wszedł Mateusz. Minę miał dziwną, włosy wzburzone i wyglądał na
potężnie ogłuszonego. Ale przytulił mnie i pocałował. Potem podszedł do lodówki
i wyjął z niej butelkę wódki. Dał kilka łyków, zakasłał i oparł się o kuchenny
blat.
– Takiego
wyjaśnienia się nie spodziewałem – odezwał się rozweselony.
– Cóż… Bywa.
– Nadal mam
wrażenie, że ta baba to zręczna hipnotyzerka. Rozmawiałem z Leną.
– Moją
zamienniczką?
– Na to wychodzi.
– I co?
– Nic. Też nie
chce wracać. Zakochała się w twoim mężu i to chyba z wzajemnością.
Dobrze że siedziałam,
bo ugięły się pode mną kolana.
– W Mordredzie? –
spytałam osłupiała. – A cóż ona w nim widzi?
– Mnie do Leny też
nigdy nie ciągnęło, chociaż Jolka od lat usiłowała nas zeswatać. Wciąż trudno
mi zrozumieć… – pokiwał głową z niedowierzaniem. Znacznie później dowiedziałam
się, jakich argumentów użyła Morgana. Podeszłam do Mateusza, który wyglądał na
zadumanego i przytuliłam się. Odważnie spojrzałam mu w oczy, a moja dłoń
powędrowała w dół.
– Mam ochotę abyś
solidnie mnie zerżnął – wyszeptałam mu na ucho, błądząc koniuszkiem języka po
miękkim płatku.
– Trzeba przyznać,
że uczysz się błyskawicznie – roześmiał się, zaciskając palce na mojej pupie. –
Chodź, pokażę ci dziś coś nowego.
I pokazał. Tego dnia,
kolejnego. Wkrótce zapomniałam o swej nudnej egzystencji w zimnym, ponurym
zamczysku, u boku niewiernego męża. Czasami czułam ogromną chęć, aby poznać tę
kobietę, dzięki której znalazłam się w tym świecie. Ciekawiło mnie, jak
potoczyły się jej losy. Lecz dopiero kilka lat później, gdy świat obiegła
wiadomość o nietypowym znalezisku archeologicznym, dowiedziałam się, że była
równie szczęśliwa, jak ja. Trochę mnie to zdumiało, bo jak można u diaska być
szczęśliwym, mając za teściową tak wredną babę jak Morgana? Ale tylko trochę.
Lena
Moczyłam się w ogromnej
bali pełnej aromatycznej wody. Zioła miały zbawienny wpływ na moje ciało,
które, co tu dużo gadać, było obolałe po dzisiejszym dniu. Złośliwie też
zastanawiałam się, czy Mordred nie ma podobnego problemu. Zrobiliśmy to pięć
razy pod rząd. A nie, sześć. Zapomniałam o tym numerku w drodze powrotnej.
Wypompowałam go do ostatniej kropelki spermy, ale ten głupek miał tak rozanielony
wyraz twarzy, że aż poczułam się zaniepokojona. Co będzie, jeśli nie pozwoli mi
wrócić? Z drugiej strony, przestało mi się spieszyć do domu.
Dotknęłam dłonią
obolałej cipki i aż syknęłam z bólu. Zresztą, co mnie nie bolało…
Kiedy już przebrałam się
w worek pokutny służący jako koszula nocna, zjadłam coś i obejrzałam w
wypolerowanej tarczy służącej za lustro, stan mojej szyi. Wtedy ktoś załomotał
do drzwi. Potem, nie czekając na pozwolenie, wszedł do środka.
– Co ty?... –
zaczęłam po staremu z oburzeniem, ale nie dał mi skończyć. Przekręcił potężny
klucz w zamku, po czym dopadł mnie jednym susem i powalił na łóżko. Najgorsze,
że doskonale wyczułam, jak bardzo było podniecony.
– Znów? –
jęknęłam. – Wszystko mnie boli!
– Wszystko? –
spoglądał na mnie drwiąco, opierając się na wyprostowanych ramionach. – Wątpię.
Znajdzie się sposób.
– Coś ty brał, że
jeszcze możesz?
– Nie uwierzysz,
ale nic.
– Mamusia nie
pomogła?
Nieznacznie się
zachmurzył.
– W tych sprawach
wolę nie prosić jej o pomoc. Źle to by się mogło skończyć, zwłaszcza dla mnie.
– Jesteś pod
maminym pantoflem – zadrwiłam.
– Niby ja? –
Ciemne oczy zabłysły gniewem, górna warga lekko się uniosła, jak u zwierzęcia,
które przygotowuje się do ataku. Poza tym było w nim coś tak pociągającego,
fascynującego, że z miejsca poczułam podniecenie. Leżałam na łóżku,
przygnieciona silnym ciałem, posyłając mu prowokujące spojrzenia. Doskonale
wiedziałam, co miał na myśli, mówiąc o innych sposobach i już czułam
niepokojące mrowienie. – Zaraz ci pokażę, kto tu rządzi!
Oczywiście stawiłam
słabo markowany opór. To było bardziej podniecające niż normalna gra wstępna. W
końcu przycisnął mnie brzuchem do łóżka, zdarł ze mnie ubranie i chwycił w obie
ręce moje pośladki. Potem rozsunął je i językiem dotarł do dziewiczej dziurki.
Pieścił mnie dłuższą chwilę, a ja po raz kolejny odpływałam. Wiłam się,
pojękiwałam, wypinałam pupę, aby ułatwić mu dostęp. O seksie analnym sporo
wiedziałam, jednak nigdy nie miałam okazji go spróbować. Do teraz. Drżałam,
kiedy włożył tam pierwszy palec. Zanurzał go powoli, delikatnie, jednocześnie
pokrywając drobnymi pocałunkami moje pośladki. Gdy już pierwszy palec się
rozgościł, dołączył do niego drugi. Powinno boleć, ale byłam tak podniecona, że
prawie nie odczułam tego bólu.
– Podoba ci się? –
wyszeptał, podciągając moje biodra ku górze i zajmując pozycję za moimi
plecami. – Widzę, że tak, nie zaprzeczaj.
– Nie mam zamiaru!
– wystękałam, bo ogromny, twardy jak granit członek, torował sobie właśnie
drogę pomiędzy moimi pośladkami. Krzyczałam, gdy zaczął powoli się zanurzać.
Wiłam się, zacisnęłam palce na szorstkim materiale przykrycia, ale on wchodził
we mnie nieustępliwie, do samego końca. Tak przynajmniej mi się wydawało.
Z tego co się działo
potem, niewiele pamiętam. Uderzenia, każde kolejne jakby mocniejsze, jakby
szybsze. Jego ciało przytulone do mojego, palce zaciskające się na krtani, inne
pieszczące moją szparkę. Głośny oddech i mokre pocałunki. Szaleństwo, które
zakończyło się jeszcze większym szaleństwem, gdy doprowadził mnie do orgazmu, a
zaraz potem sam wytrysnął w ciasnym wnętrzu mojej pupy.
Opadłam na łóżko. Byłam
tak oszołomiona, że dopiero po chwili uzmysłowiłam sobie coś ważnego.
– Wcale tak bardzo
nie bolało – powiedziałam zdumiona, patrząc na Mordreda leżącego tuż obok. Wyglądał
jak gladiator po śmiertelnym pojedynku, a włosy to chyba miał całkiem mokre.
– A chciałabyś aby
bolało? – zerknął na mnie z zaciekawieniem.
– No nie –
ziewnęłam. – Wykończyłeś mnie.
– To zaśnij –
odparł, gładząc mnie kciukiem po policzku. – Jutro znów będziemy to robić. I
pojutrze. I przez cały kolejny tydzień. Albo miesiąc.
– Wariat –
mruknęłam, zamykając oczy. Nie miałam nawet siły, aby się okryć, nie mówiąc już
o czymkolwiek innym. Szybko zasnęłam, śniąc tym razem o czymś niezwykle
przyjemnym. Gdy się obudziłam, za oknem szalała burza, a pomiędzy moimi
rozchylonymi udami rytmicznie poruszała się głowa Mordreda. Nie pytałam głupio,
co robi, tylko zaczęłam kręcić biodrami, pieścić własne piersi i cicho
wzdychać. Chociaż przysięgałam sobie, że ogłoszę trzydniowy strajk, to teraz
czułam wyłącznie rozkosz. Lecz on nie zamierzał tym razem wyłącznie dawać.
Wytyczając ustami szlak po brzuchu, na dłużej zatrzymał się przy piersiach, a
na końcu dotarł do mych nabrzmiałych warg. Wpił się w nie, penetrował w dzikim
szale, jednocześnie drażniąc mnie czubkiem swego kutasa. W końcu sama uniosłam
w górę biodra, sprawiając, że zanurzył się w mym wilgotnym, gorącym wnętrzu.
– Och! –
westchnęłam. Oplotłam go nogami, krzyżując je na rytmicznie poruszających się
plecach, ramiona rozrzuciłam na boki i z zamkniętymi oczyma przyjmowałam
kolejną dawkę ekstazy. Nigdy wcześniej nie lubiłam klasycznej pozycji, uważając
ją za nudną i mało satysfakcjonującą, lecz nagle zaczęła mi się podobać.
Przygnieciona silnym, spoconym męskim ciałem, rżnięta w coraz szybszym tempie,
bez możliwości jakiegokolwiek sprzeciwu, czułam się taka bezbronna, taka… Nie
umiałam do końca określić tego słowami, ale podniecało to mnie tak bardzo, że
szybko doszłam. W miłosnym szale kąsałam jego barki, rozkoszując się
rozlewającym po całym ciele orgazmem. Potem pozwoliłam, aby i on dotarł do
celu. Wbijał się we mnie z wściekłością. Widziałam jego wykrzywioną twarz,
zaciśnięte kurczowo zęby, czułam pot kapiący z czubka nosa. Czasami łapczywie
zgniatał moje ust, brutalnie wpychając do środka język. Raz czy dwa, skaleczył
delikatne wargi, lecz to nie było ważne.
– Mocniej! –
zażądałam. – Rżnij mnie mocniej! O, tak! – krzyknęłam, wyginając ciało. Mordred
nie dał się dwa razy prosić. Czegoś takiego nie da się opisać słowami. Poruszał
się w mnie niczym młot pneumatyczny, dostarczając zarówno bólu, jak i rozkoszy.
A kiedy doszedł, odchylił głowę do tyłu, głośno charcząc. Potem dobił jeszcze
raz i drugi, tryskając kolejnymi porcjami nasienia, a na końcu padł, dysząc i opływając
potem.
– Cudownie –
wyszeptałam mu do ucha. Z trudem odwrócił głowę i pocałował mnie.
– Tak –
potwierdził. – I zapomnij o tym, że pozwolę ci odejść.
Te słowa powinny mnie
zaniepokoić, ale sprawiły jedynie, że poczułam ulgę. Przez kolejne dni i noce,
uprawialiśmy dziki, namiętny seks, w każdym miejscu i o każdym czasie. I coraz
bardziej pomysłowy. Jego siły witalne wydawały się być niewyczerpane. Było nam
obojętne czy ktoś się o tym dowie czy nie. Totalnie obojętnie. Raz zrobiliśmy
to na tronie, a zdarzyło się i na przyjęciu dla jakiś super ważnych gości. Za
tym drugim razem, skryliśmy się po prostu za rogiem, bo nie dalibyśmy rady
dotrzeć do komnaty. Często musiał zasłaniać mi usta ręką, aby moje krzyki nie
roznosiły się po całym zamku i nie siały zgorszenia. Chodziłam niewyspana i
obolała, bo ledwo co zaleczyłam jedne otarcia, to pojawiały się nowe. Wszystko
inne prócz seksu przestało się liczyć. Obok tego pojawiła się niezwykła
potrzeba bliskości, zwłaszcza gdy Mordred zasypiał zmęczony, a ja przyglądałam
mu się w ciszy. Czasami przyłapywałam go na tym samym. I chociaż nadal nie
nasyciliśmy się sobą, to pocałunki były dłuższe, bardziej namiętne, bardziej
czułe. Poza tym zasypiałam w jego objęciach i w jego objęciach się budziłam.
Jakby bał się mnie z nich wypuścić.
Potem zjawił się
Mateusz. Przyprowadziła go Morgana. Wytłumaczyli mi, co postanowiła moja
zmienniczka, a ja słuchałam tego w milczeniu. Jasne że chciałam wrócić, bo
jednak średniowiecze nie miało tych udogodnień, co dwudziesty pierwszy wiek,
lecz jednocześnie coś siłą trzymało mnie tutaj. Powoli zaczęłam podejrzewać co.
W końcu westchnęłam i powiedziałam Mateuszowi, aby dbał o swoją ukochaną. Tak,
ukochaną, bo ślepy by zauważył, że chłop się zabujał. Zadowolona Morgana
poklepała mnie po ramieniu, po czym zniknęła razem z niespodziewanym gościem. A
ja skierowała się do komnaty Mordreda.
Tym razem nie powitał
mnie z entuzjazmem. Siedział tuż przy oknie, taki trochę zaniedbany, ponury.
Serce we mnie zamarło, bo powód mógł być tylko jeden. Chciał powrotu swej
prawowitej małżonki, a matka pokrzyżowała mu plany. Podeszłam bliżej, a wtedy
spojrzał na mnie ze złością.
– Po co przyszłaś?
– wybuchnął. – Nie potrzebne mi pożegnania. Zwłaszcza gdy uwierzyłem że…
Zaklął i rzucił o
ścianę kielichem, który trzymał w ręce. A ja o mało co, nie wybuchłam śmiechem.
Co za cymbał grzmiący!
– Może jednak
pożegnalny seksik? – drażniłam go, podchodząc bliżej.
Za kielichem poleciał
dzban oraz kilka bardzo niecenzuralnych słów.
– Przecież
chciałeś odzyskać Ginewrę. A mnie posłać do diabła.
– Chciałem. Ale mi
przeszło – warknął. – Gdyby to nie była moja matka, to kazałbym ją ukatrupić i
po problemie.
Posługiwał się
skrótami, lecz dokładnie wiedziałam, o co mu chodzi.
– Czyli wolisz,
abym została? – drążyłam temat, przekrzywiając głowę na bok.
– Tak.
– To poproś –
zażądałam.
Sądziłam że znów się
wkurzy, bluzgnie przekleństwem, a on tylko wstał, podszedł i padł na kolana,
wtulając twarz w mój brzuch. Objął mnie przy tym w pasie z taką siłą, aż
jęknęłam protestująco.
– Proszę! –
powiedział unosząc głowę. – Zostań ze mną.
Pierwszy raz widziałam
na jego obliczu taką szczerość. W tym sensie był jakby nagi, zupełnie
bezbronny. I do tego patrzył na mnie tak błagalnie, bez drwiny, kpiny czy tego
ukrytego żaru, który wyzwalał we mnie bestię żądną seksu. W zadumie
przeczesałam zmierzwione ciemne włosy, przeciągnęłam palcami po zarośniętym
podbródku, po spierzchniętych ustach. Był słodki, kiedy tak klęczał i błagał
samym wzrokiem o decyzję, która już tak naprawdę zapadła.
– W zasadzie to
rozmawiałam z Morganą.
– Lena! – Podniósł
się i oparł czoło o moje czoło. – Musisz zostać. Nie wyobrażam sobie życia bez
ciebie.
– Chyba seksu? –
zakpiłam, chociaż wcale nie było mi do śmiechu.
– To też – odparł
niecierpliwe.
– Mógłbyś mnie zmusić
do zostania.
– Po co? Chcę… –
pocałował mnie czule w czubek nosa. – Chcę abyś została, ale nie pod przymusem.
Dobrowolnie. Czy to w ogóle możliwe?
– Całkiem możliwe
– uśmiechnęłam się wzruszona. Ależ go wzięło! Jeszcze kilka dni i posypią się
deklaracje miłości, chociaż na razie takie słowa nie chciały mu przejść przez
gardło. – Powiedziałam jej, że zostaję. Nie chcę wracać, moja zmienniczka
również, więc równowaga zostanie zachowana i…
Przestał słuchać już
przy pierwszych słowach. Twarz mu pojaśniała, a potem zaczął mnie całować.
– Będziesz moją
królową… Moją prawdziwą królową! – szeptał czule. – I do końca życia będziemy
uprawiać szalony seks.
– A twoja mamusia?
– spytałam niewinnie.
– Coś wymyślę, aby
dała nam spokój. Ważne…
Ktoś z całej siły załomotał
do drzwi. Mordred nie wypuścił mnie z ramion, tylko niechętnie rozkazał:
– Wejść!
– Królu nasz! –
Pachołek najwyraźniej był przerażony. – Straszne nieszczęście nas spotkało!
– Idź z tym do
mojej matki. Jest specjalistką od nieszczęść – dodał szorstko. Pomyślałam, że
będę miała przechlapane z taką teściową, gdy sługa załamał ręce i wycharczał:
– Toć właśnie w
jej sprawie przychodzę. Potknęła się o koszyk z wełną, który ktoś pozostawił u
szczytu schodów. Zleciała prawie na sam dół i niestety – załkał – nie żyje.
Mordred zdrętwiał, a ja
z ulgą zdążyłam jeszcze pomyśleć o szczęściu, które mnie spotkało. Co jak co,
ale wyczucie czasu zły los miał idealne. Potem pomyślałam, że będę musiała
pocieszać ukochanego mężczyznę przez dłuższy czas i bardzo mi się spodobała
perspektywa tak okrutnego losu. A na samym końcu błysnęła mi myśl, że być może
piekielnie namolna baba zrobiła to specjalnie…
Zakończenie epickie!
OdpowiedzUsuńBędę tęsknić za babą;/
OdpowiedzUsuńŻyczę udanego odpoczynku ;3
OdpowiedzUsuńZasłużyłaś na chwilę wytchnienia i spokoju.
Swietne! Bardzo polubiłam to opowiadanie. Lekkie i zabawne. Ile części Obcego będzie, że wspominasz o końcu?
OdpowiedzUsuńChyba jeszcze trzy. Muszę jeszcze coś dopisać i wtedy zobaczymy. ale wszystkie pod rząd, jak salwa z karabinu maszynowego :-) I reszta po wakacjach.
UsuńReszta to znaczy coś nowego.
UsuńTo może Zamiana? :D
UsuńBabeczko, a jest szansa że jak wrócisz z wakacji to wrócisz też do "On"? Utkwiło mi w głowie to opowiadanie i chciałabym wiedzieć co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńMam zamiar do końca roku zakończyć też te trzy opowiadania, które przerwałam :-)
UsuńCudownie! :D
UsuńBaba fenomenalna! Będzie mi jej brakowało :(
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że w pewnym momencie zabrakło pomysłu - rozwijało się powoli, ciekawie, a nagle rach, ciach i po wszystkim. Chociaż może to i dobrze, bo nadmierne przedłużanie nie sprzyja fabule, ale hmmm, czegoś mi jednak zabrakło. Mimo wszystko - fajne opowiadanie, super pomysł, jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńTeż mi się tak wydaje. ;-) Jak zwykle szybkie zakończenie.
UsuńNie wiem, czy zakończenie za szybkie, ale powiem wam szczerze, że jak mam dwie główne bohaterki, to czasami robię wtopę. Starając się, aby obie wyszły wyraziście, gubię się gdzieś po drodze i końcówka wychodzi blado :(
UsuńSzkoda, że to już koniec.
OdpowiedzUsuń