Kilka dni temu, moja córcia podeszła do mnie i pyta: "Mamo, a jak ty się ubrałaś na pierwszą randkę z tatą? I w ogóle jak trzeba się ubierać na randki?" Szczerze mówiąc, to zdębiałam. Dziewięć lat smarkula ma i już się pyta o takie rzeczy?! Okazało się jednak, że bawi się w projektantkę mody i są jej potrzebne pewne informacje...
Zdaję sobie sprawę, że w tym tygodniu krucho będzie z dodawaniem nowych kawałków, więc ten post od razu umieszczam w zaplanowanych, minutę po północy, z takim tekstem, jaki mam już przygotowany. Jeśli uda mi się, to wkleję więcej, jeśli nie, to i tak niedzielny kawałek dla was :-)
link do części IV - klik
Rozmowa (V)
Zdaję sobie sprawę, że w tym tygodniu krucho będzie z dodawaniem nowych kawałków, więc ten post od razu umieszczam w zaplanowanych, minutę po północy, z takim tekstem, jaki mam już przygotowany. Jeśli uda mi się, to wkleję więcej, jeśli nie, to i tak niedzielny kawałek dla was :-)
link do części IV - klik
Rozmowa (V)
– Było
wystarczająco mocno? – spytał rozbawieniem pokrywając niepewność. Po raz
pierwszy w życiu pragnął, by i partnerka doświadczyła tego samego co on. Nie
chełpliwe „byłem dobry?”, a coś zupełnie innego.
– Tak –
odpowiedziała cicho, a delikatny uśmiech rozświetlił jej twarz. Zaraz jednak
zniknął.
– Czy ty… – urwała
z jękiem, prostując się i lekko odpychając Filipa. – Czy ty… Ja…
– Chyba wiem, o co
chodzi. – Pocałował ją w ramię. – Nie zabezpieczasz się, tak?
– Tak.
– Niestety, nie
umiałem nad tym zapanować. Pierwszy raz w życiu. – Jego gorące wargi
powędrowały dalej, w górę.
– Boże! –
Natychmiast pobladła.
– Czym się
martwisz? Jakby co, znajdziemy odpowiedniego lekarza i po krzyku.
– Nie –
zaprzeczyła ruchem głowy. Od razu zauważył, że posmutniała. – Życie to życie. Trzeba
ponosić konsekwencje własnych czynów.
Rozzłościła go tymi
słowami, zawstydziła poważnym spojrzeniem.
– Jak chcesz! Ale
ja żadnych alimentów płacić nie będę. Mam w dupie konsekwencje własnych czynów.
Zagryzła wargi,
wyplątując się z jego ramion. Wstała, poprawiając sukienkę. Włosy opadły jej na
twarz, zakrywając oczy. Atmosfera bliskości, która się pomiędzy nimi
wytworzyła, rozwiała się niczym mgła. Nadia pochyliła się, podnosząc z ziemi
resztę garderoby. Filip obserwował ją bez słowa, z dziwnym zażenowaniem.
Żałował swych ostatnich słów. I nawet nie dlatego, że miał ochotę na powtórkę.
– Idę się ubrać.
– Zaczekaj –
błyskawicznie chwycił przegub jej dłoni. Zauważył łzy w zielonych oczach. –
Przesadziłem, a przecież wina leży również po mojej stronie. Chociaż
przysięgam, po prostu przestałem nad sobą panować. Sądzisz, że mogą być
konsekwencje?
– Nie miałam matki
– powiedziała smutno, nieoczekiwanie zmieniając temat. – Kiedy zaszła w ciążę,
chciała ją usunąć. Ojciec przekupił ją ogromną sumą pieniędzy. Urodziła przez
cesarskie cięcie. Nigdy mnie nie widziała. Nie chciała dać nam nawet szansy.
Miałam być tym kawałkiem wyskrobanego mięsa, bez prawa głosu, bez szansy na
życie. A teraz oddycham, kocham, marzę i każdego dnia mogę podziwiać zachód
słońca. Mogę nawet uprawiać z tobą szalony seks w szkolnej sali – choć ostatnie
słowa zabrzmiały żartobliwie, po policzku spłynęła kolejna łza. Filip wstał,
przyciągając ją ku sobie. To ten cholerny alkohol, pomyślał z desperacją. Dawno
nie czuł się tak podle. Pogładził Nadię po wzburzonych włosach.
– Dobrze, jestem
palantem – wyszeptał jej do ucha. – A teraz idź się ubrać, bo moje zmysły znowu
oszaleją.
– Jesteś palantem
– potwierdziła, podnosząc głowę i zatapiając w jego twarzy nieodgadnione
spojrzenie. Kierowany niezrozumiałym impulsem, pochylił się i pocałował ją.
Delikatnie dotknął wargami słonych od łez ust, pieszczotliwie przesunął po ich
powierzchni, smakując, delektując się tym dotykiem. Jakby pił najwykwintniejsze
wino, nie jednym haustem, a malutkimi łyczkami. Dłonie położył na kształtnych
biodrach, zaciskając palce na jedwabistym materiale sukienki. Dopiero teraz
poczuł zapach włosów muskających jego twarz, ciepło oddechu zabarwionego nutą
alkoholu. Zatracił się w doznaniach, które obezwładniły jego myśli, zniewoliły
zmysły. To było coś całkiem nowego, uczucie tak intensywne w swej świeżości, że
nie potrafił go nawet nazwać.
– Tak, najwyższy
czas się ubrać – odepchnęła go lekko, wyrywając z obcego świata, do którego tak
nieoczekiwanie trafił Z żalem spojrzał
na znikającą w drzwiach łazienki kobietę, a potem głośno westchnął i sięgnął po
leżące na ziemi spodnie. Zapinając je, pokręcił z niedowierzaniem głową. Chyba
kompletnie mu odbiło. Kochać się bez zabezpieczenia, a później całować tak… No
właśnie. Jak? Jak miał to opisać?
Stojąca za drzwiami
łazienki Nadia, drżącą ręką przesunęła po twarzy. Palcami powiodła po
nabrzmiałych ustach. Co to u licha było? No dobrze, pocałunek, ale… taki?! To
na pewno Filip? Może się pomyliła? A może tak do końca go nie zna? Podeszła do
umywalki, opryskała twarz zimną wodą. Potem spojrzała na swoje odbicie. Zamiast
zielonych oczu, widziała inne, z domieszką błękitu. Wyciągnęła dłoń, dotykając
gładkiej tafli szkła. Powinna się bać. Jedna noc nie wpłynie na jego charakter,
nie sprawi, że zniknie egoizm czy zadufanie. A ona miała powody, by
przypuszczać, że ta noc może mieć dla niej konsekwencje. Oby się myliła.
– Mogę skorzystać
z łazienki? – rozległ się stłumiony głos zza drzwi.
– Już wychodzę –
ocknęła się, odrywając od ponurych rozmyślań. Szybko ubrała się i wyszła.
Wyminęła Filipa, starając się nie patrzeć mu w oczy. Zauważyła jednak, że też
był ubrany. I dziwnie zamyślony.
– Chcesz herbaty?
– spytała, gdy wrócił i zajął miejsce przy biurku.
– Tak.
– Z sokiem?
– Poproszę.
Zapadła cisza. Nieco
krępująca, biorąc pod uwagę, że jeszcze pół godziny temu, uprawiali dziki,
szalony seks. Jeden kubek postawiła przed Filipem, drugi otoczyła dłońmi, chłonąc
płynące od niego ciepło. Milczała, bo nie umiała odnaleźć odpowiednich słów.
Omijała wzrokiem siedzącego nieopodal mężczyznę, woląc podziwiać mroźny
krajobraz za oknem. Gdzieś w głębi duszy zakiełkował gniew na samą siebie, na
to, że nie potrafiła się oprzeć pokusie. Przecież zdawała sobie sprawę, że
będzie okazją na jednorazowe bzykanko.
– Nie jest ci
zimno? – To Filip nieoczekiwanie przerwał ciszę. Spojrzała na niego zaskoczona,
potem zarumieniła się i pokręciła przecząco głową.
– Na razie nie.
Herbata mnie rozgrzała.
– Bardziej niż ja?
– zażartował.
Przygryzła wargi, nie
odpowiadając. Za to on pochylił się do przodu, opierając łokcie o blat biurka.
– Dziwna jesteś –
powiedział w zadumie. – Jak wypowiadam słowo związane z seksem, to reagujesz
niczym płochliwa klacz. Ale kiedy się kochaliśmy, zachowywałaś się niczym dzika
lwica.
– Cała ta noc to
jedynie zbieg okoliczności. Gdyby nie twój siostrzeniec – wzruszyła ramionami,
popijając herbatę – nie zamienilibyśmy ze sobą słowa.
– Nie jestem
pewien – mruknął. – Nie jesteś kobietą, obok której przechodzi się obojętnie.
– Ze względu na
moje cycki? – spytała drwiąco.
– Między innymi.
– Co nieco
pamiętam z liceum. Skoro już jestem zaliczona, nie musisz silić się na
konwersację.
Zmarszczył brwi. W
błękitno zielonych oczach pojawił się dobrze zauważalny gniew. Nie dlatego, że
trafnie oceniła jego zachowanie, ale dlatego że tym razem niczym sobie na to
nie zasłużył. Zaciekawiła go tą dziwną mieszanką nieśmiałości i namiętności. Na
samym początku wrogo nastawiona, wręcz oziębła, pod wpływem niezrozumiałego
impulsu, traciła tę swoją wyniosłość. Uczciwie musiał przyznać, że i wypita
ilość alkoholu miała w tym swój udział. Bez niego być może nie udałoby mu się
przełamać jej uporu. W końcu zapamiętała go jako palanta, a i pierwsze zdania
ich konwersacji, nie świadczyły o nim najlepiej.
– Mam ochotę na
jeszcze jeden numerek.
– Daj spokój. Już
otrzeźwiałam.
– I co z tego?
Sądzisz, że na trzeźwo cię nie wezmę?
Westchnęła, zdmuchując
kilka kosmyków, które nieposłusznie opadły na twarz.
– Nie. Czy możemy
poruszyć temat Tymoteusza?
– A co z nim nie
tak?
– No właśnie! –
oskarżycielsko wskazała go palcem, patrząc przy tym potępiająco. – Właśnie za
to cię nie znoszę!
– Aha, zauważyłem
to jakąś godzinę temu.
– Nie kpij. Obojgu
wam potrzebne jest nawet nie szkolenie, a pranie mózgu.
– Bycie palantem
bywa dziedziczne. Nie wiem czy pranie mózgu pomoże?
– Szkoda mi
chłopca. Jest bardzo inteligentny, ma znakomite oceny. Jedynie z zachowania… –
pokręciła głową, zezując na Filipa. Najwyraźniej bawiły go jej obawy. Nic
dziwnego, bo Tymoteusz naprawdę był na najlepszej drodze, by stać się Filipem
numer dwa. Obojętnym, zadufanym w sobie dupkiem, który… Przypomniał jej się
pocałunek. Bezwiednie dotknęła palcami ust. Dziesięć lat temu całował inaczej.
Mechanicznie, jakby wykonywał to według instrukcji, punkt po punkcie. A dziś,
dziś było cudownie. Nikt wcześniej tak jej nie całował.
– Albo
przestaniesz to robić, albo przeskoczę przez stół i zedrę z ciebie ubranie –
powiedział schrypniętym głosem. – I chyba nie muszę dodawać, co zrobię dalej?
– Niby co? –
spojrzała najwyraźniej spłoszona.
Prowokowała go? Nie,
dałby głowę, że robiła to bezwiednie. Tak mocno pogrążona we własnych myślach, z
nieobecnym wzrokiem błądzącym po jego twarzy. A on czuł, że twardniejąca męskość
po raz kolejny rozsadza mu spodnie. Nie, wcale nie miał dosyć. Zdawał sobie
sprawę z tego, że Nadia będzie protestować. Musiał więc po raz kolejny użyć
podstępu, aby się do niej zbliżyć. Trochę go to irytowało, ale było też czymś
przyjemnie nowym.
Mało... ;/
OdpowiedzUsuńZaczyna się robić ciekawie..Opowiadanie urwane w najbardziej ekscytującym momencie.
OdpowiedzUsuńbabeczko znow będę się meczyla tydzień, jesteś cudowna, i blagam dodaj glupstwo
OdpowiedzUsuńI pomyśleć, że trzeba czekać aź do następnej niedzieli... :-(
OdpowiedzUsuńJeden wieczór i noc a tyle wydarzeń i zmian. :) Ekstra. :)
OdpowiedzUsuń