Powiem szczerze, że chciałam, aby było bardzo, bardzo romantycznie, ale mi nie wyszło, bo oboje rzucili się na siebie kichając na romantyzm ;-)
No i normalnie już myślałam, że tego kawałka dziś nie dodam, bo co chwilę ktoś mi przeszkadzał. Tak, wieczorem też. Mąż ;-) Dlatego tak późno...
Do piekła i z powrotem (XVIII)
– Kontynuujemy? – wymruczała,
drapiąc paznokciami jego pierś. Kołysała się coraz szybciej, czując pod sobą
nadal sztywnego i twardego członka. Patrzył na nią błyszczącymi oczyma, palce
zacisnął na krągłych biodrach. Szaleństwo wróciło, a kolejna fala pożądania
zaćmiła umysł. Mętnie pomyślał, że jego nadzieja, iż gdy nasyci się dziewczyną,
będzie mógł ją zabić, była płonna. Więcej, była głupia. Pragnął jej z taką
siłą, pożądał tak mocno, że nie potrafił nad sobą zapanować. Chciał się z nią
kochać całą wieczność, szybko i brutalnie, wolno i delikatnie, we wszystkich
możliwych pozycjach, w najbardziej niezwykłych miejscach. W każdej dostępnej
chwili. Chciał ją mieć przy sobie i dla siebie. Chciał ją chronić i chciał
widzieć w jej oczach to, co teraz. Całkowicie zapomniał o powodach, dla których
się tu znalazł. Czuł smak jej warg, koniuszek języka badający wnętrze jego ust,
splatający się z jego językiem w namiętnym, chaotycznym tańcu. Nigdy wcześniej
nikogo tak nie całował. Więcej, uważał że pocałunki to bzdura, nic nieznaczący
element gry wstępnej.
Lekko się uniosła, a
potem bardzo powoli zaczęła nabijać na jego sterczącą męskość. Obserwował z
zachwytem, jak jej twarz wykrzywiła się w paroksyzmie rozkoszy przeplatanej
bólem. Gdy pochłonęła go ponad połowę, cichutko zajęczała.
– Więcej nie dam
rady – wydyszała mu do ucha. – Jesteś za duży.
Zaczęła się poruszać.
Dłonie oparła o jego tors, a jednocześnie wyprostowała się, wręcz wygięła ciało
do tyłu. Rzadko pozwalał, aby partnerka dominowała podczas stosunku, ale teraz
szalenie go to podjarało. Duże piersi kołysały się w tak każdego ruchu,
falowały, sprawiając, że Davyan nie potrafił oderwać od nich wzroku. Uniósł
jedynie głowę i złapał zębami sterczący sutek.
– Ach! – Z ust
dziewczyny wyrwało się głośne westchnienie. Przymknęła oczy i ujeżdżała go
coraz szybciej. W końcu pochyliła się, zaciskając dłonie na krawędzi kanapy,
która znajdowała się tuż za jego głową. Teraz mogła jeszcze przyspieszyć. W
dodatku jej piersi ocierały się o jego twarz, potęgując doznania.
– Jak cudownie! –
wyjęczała, półprzytomna z rozkoszy. – Pieść mnie! Mocniej!
Jedną rękę zacisnął na
kształtnym pośladku. Brutalnie, bezlitośnie. Drugą miętosił te cudowne cycki,
całował je, ssał, przygryzał z taką siłą, że poczuł smak krwi na języku. Jednak
dziewczyna nie protestowała. Galopowała ku spełnieniu, czując nadciągającą
ekstazę. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie zakosztowała, nie doświadczyła aż z
taką mocą. Wydawało się wręcz nieprawdopodobne, aby tak wiele mogła znieść.
– Ja… Ochhh! –
Krzyknęła, zamierając w bezruchu. Potężna fala orgazmu wstrząsnęła jej ciałem.
Oczy miała ogromne, nieprzytomne, usta rozchylone. Opadła na niego, wciąż
jęcząc. Cała drżała, wstrząsana kolejnymi spazmami rozkoszy. Patrzył na to
zafascynowany, wręcz oszołomiony. Pragnął tego samego, więc bez namysłu zrzucił
ją z siebie, obrócił na brzuch, podciągnął w górę biodra i wbił się gwałtownym
ruchem w rozedrgane, pełne kobiecych soków wnętrze. Palce zacisnął na
pośladkach i zaczął ją posuwać w szalonym, orgiastycznym tempie. Znów
krzyczała, wiła się pod nim, ale to jedynie sprawiło, że jego podniecenie
osiągnęło apogeum. Ogromny członek poruszał się niczym młot pneumatyczny,
równie szybko i równie mocno. Czuł, że opływa potem, słyszał swój własny
świszczący oddech, aż w końcu wytrysnął w środku, zębami kąsając jej kark.
Dobił jeszcze drugi i trzeci raz, po czym opadł wyczerpany na podłogę. Daria
leżała obok, równie zmęczona, ale i nieopisanie szczęśliwa.
– No teraz to
rozumiem – wymruczała, przeczesując drżącą dłonią jego włosy. – Poza tym w końcu
daje się zauważyć, że potrzebujesz przerwy.
– Ja? – warknął,
obracając się na bok i mierząc ją pożądliwym spojrzeniem. – Jeszcze czego!
Zaśmiała się cicho, a
potem przytuliła i pocałowała go. Już bez palącego pożądania, bez uprzedniej
namiętności. To było raczej podziękowanie.
– Davyan, byłeś
cudowny.
– Uhm – mruknął,
ale trzeba przyznać, że te słowa sprawiły mu niezwykłą przyjemność. Teraz to on
ją pocałował, chociaż nadal był to zaborczy, pełen tłumionego żaru pocałunek. I
wtulił się w te cudowne piersi, które tyle razy śniły mu się na jawie. Poczuł
zmęczenie. Może odrobinę się zdrzemnie… Taką malutką odrobinę, a później weźmie
ją jeszcze raz, i jeszcze. Na inne, bardziej wyuzdane sposoby.
– Muszę się czegoś
napić. – Daria wyplątała się z jego ramion i wstała. – Nie śpij na podłodze,
obok jest kanapa.
Nie odpowiedział.
Poszła do kuchni i wypiła duszkiem całą szklankę wody. Gdy wróciła, demon leżał
już na kanapie, pochrapując miarowo. Ale jego męskość nie spała. Nadal była
twarda, nabrzmiała, lśniąca od soków jej wnętrza. W zamyśleniu dotknęła jej
czubka. Pomimo znużenia miała taką szaloną ochotę spróbować jak smakuje.
– Na razie
zaspokoiliśmy zmysły – szepnęła. – Na całą resztę przyjdzie jeszcze czas.
Po czym pochyliła się i
jeszcze ciszej wyszeptała. W zasadzie był to zaledwie niemy ruch ust.
– Kocham cię ty
mój demonie. Mam tylko nadzieję, że też coś do mnie czujesz. Inaczej będziesz
musiał mnie jutro zabić.
Położyła się na nim, bo
kanapa była zbyt wąska na dwie osoby. Przytuliła do rytmicznie unoszącej się
piersi. Wymruczał coś niewyraźnie, po czym objął ją ramieniem. Uśmiechnęła się,
zamykając oczy. Wyczerpana, zaspokojona, nasycona. Zasnęła wsłuchana w równy
rytm bicia jego serca.
***
Stał przy oknie.
Zamyślony. Nieobecny. I w końcu nasycony, chociaż zdawał sobie sprawę, że to
chwilowy stan. I nagle poczuł, jak ktoś staje obok niego. Daria, owinięta
jedynie w prześcieradło.
– Minęły trzy doby
– powiedział tylko.
– Wiem –
uśmiechnęła się niewesoło. Nie przytuliła się, nawet go nie dotknęła. – Zdajesz
sobie sprawę, że to nie ma znaczenia? Ta umowa to była lipa.
– Jak to lipa? –
Odwrócił się przodem do niej, a jego wzrok błyskawicznie stwardniał, usta
wykrzywiły się w grymasie złości. – Chcesz powiedzieć, że mnie oszukałaś?
– Też to zrobiłeś.
Nie miałeś zamiaru dotrzymać słowa i służyć mi cały miesiąc. To po pierwsze. A
po drugie, oboje doskonale wiemy, że zabiłbyś mojego brata. Rytuał nie wymaga
kilku kropli krwi, a dużo, dużo więcej.
– Oszukałaś mnie!
– wysyczał, lecz tym razem nie było to pytanie, a stwierdzenie. Jego wzrok
skamieniał, górna warga uniosła się, pokazując odrobinę zbyt ostre zęby. Daria
mimowolnie cofnęła się o krok. Bała się tej chwili i chociaż nie wierzyła, że
zrobi jej krzywdę, to teraz do jej serca wkradł się strach. W końcu co tak naprawdę
o nim wiedziała? Bywał zabawny, łatwo tracił nad sobą panowanie i najwyraźniej
na nią leciał. Nie był też pierwszym lepszym demonem sprowadzonym do tego
świata, a synem samego władcy. To właśnie ją zaniepokoiło. Plecami trafiła na
ścianę. Davyan stanął tuż obok, tak blisko, że czuła ciepło jego nagiego ciała.
Oczy mu pociemniały, chociaż tym razem nie z podniecenia, ale z wściekłości. –
Oszukałaś mnie – powtórzył szeptem.
– Tak – przyznała,
usiłując uspokoić oszalałe z przerażenia serce. Tym razem miała przed sobą nie
demona kochanka, a bestię żądną zemsty. Zauważyła jak na przemian zaciskał
dłonie w pięści i prostował palce, jak napiął całe ciało. Zerknęła w dół. Nie,
nie był podniecony. Jego męskość, chociaż nadal słusznych rozmiarów, zwisała swobodnie,
niczym nie sygnalizując swej gotowości. – Myślałam, że zdajesz sobie sprawę, iż
to tylko zabawa?
– Zabawa?
– Davyan… –
przełknęła ślinę, kładąc dłoń na jego nagiej piersi, ale natychmiast brutalnie
ją odtrącił.
– Ja ci pokażę
zabawę! – Uniósł ramię i wymierzył cios. Była pewna, że ją uderzy, więc
odruchowo skuliła się, zamykając oczy. Tuż obok usłyszała głuchy łomot.
Zaciśnięta pięść demona trafiła prosto w ścianę, obok jej głowy, a on sam
zaklął soczyście. Bynajmniej nie dlatego, że źle wycelował. W równym stopniu
był wściekły na nią i na siebie. Bo zdawał sobie sprawę, że nie potrafi
wymierzyć jej kary. Powinien bić, szarpać, zostawić skrwawione ciało, z którego
uszło życie, a nie umiał zmusić się do tego, żeby chociaż raz solidnie jej
przyłożyć. Czuł głęboki, wewnętrzny opór i to dodatkowo napawało go złością. Bo
jak to tak!... Pierwszy raz widział w jej oczach prawdziwy strach, pierwszy raz
wyglądała tak bezbronnie i słabo, a on zamiast gniewu czuł… No właśnie. Co tak
naprawdę czuł? Coś, czego nie potrafił nazwać, coś, czego nigdy wcześniej nie
doświadczył. I w tym momencie dotarło do niego, że jej nie skrzywdzi. Więcej,
jeśli próbowałby to zrobić ktoś inny, zabiłby go. Swego ojca również. Zresztą,
tak wielu ciepłych uczuć wobec własnej rodziny w końcu nie żywił. Bardziej
pochlebiało mu wyróżnienie, jakie przypadło w udziale. I zawiódł. Zawiódł, bo
głupio, bezsensownie i całkowicie niespodziewanie się zakochał. Pierwszy raz
odważył się nazwać sprawy po imieniu. Tak, zakochał się. Jak ostatni debil, jak
kretyn, uległ typowo ludzkim uczuciom. I zdawał sobie sprawę, że aby się ich
pozbyć, musiałby wrócić do swojego świata. Przegrany, pokonany. Lecz jeśli
sprowadzi demony tutaj, także przegra.
– Davyan – Daria
ujęła jego szczupłą twarz w obie dłonie, Tym razem jej nie odepchnął, a w jego
oczach widać było więcej rozpaczy niż gniewu. – Czy nie możesz zostać? Ze mną,
tutaj.
Zaprzeczył ruchem
głowy.
– To nie jest moje
miejsce – wychrypiał.
– Więc co zrobisz?
– Dalej będę
polował na twojego brata. Mam w końcu zadanie do wykonania – dodał z goryczą.
Przypomniał sobie zapiekłą nienawiść Darena, którego przez tyle lat torturowano
za jego „wybryk”. Nie chciał tam wrócić. Nie chciał stać się znów takim
potworem. Odwrócił się i sięgnął po leżące na ziemi spodnie, potem po koszulę
przewieszoną przez oparcie krzesła. Ubierał się, nie patrząc w stronę zastygłej
w bezruchu dziewczyny. Nie dlatego, że nadal czuł złość. Bał się, że ulegnie.
Tak łatwo było się poddać, zostać tutaj z nią, znów się kochać… Tylko co dalej?
Miał rację mówiąc, że to nie jest jego miejsce.
Kiedy skierował się ku
wyjściu, Daria biegiem ruszyła w jego stronę.
– Davyan!
Zaczekaj!
Nie posłuchał. Dopadła
go tuż przed drzwiami wejściowymi, chwytając za ramię.
– Proszę!
– Nie – powiedział
beznamiętnym tonem, wyswobadzając się z jej uścisku. Kątem oka zauważył, że
była całkiem naga, widocznie porzuciła gdzieś prześcieradło, którym się okryła.
Po raz pierwszy doświadczył takiego dziwnego bólu, jakby jego serce ściskał z
wściekłością niewidzialny olbrzym. Była taka śliczna, ponętna. Jej szyja nosiła
ślady miłosnych uciech, usta nabrzmiały od pocałunków. Prawie się poddał.
Prawie. Musiał uciec, z hukiem zatrzaskując za sobą drzwi, bo jeszcze chwila, a
byłoby po nim. Pędził po zaśnieżonych ulicach, potem po pustych polach. Pędził,
jakby ta ucieczka miałaby mu w czymkolwiek pomóc. Zatrzymał się dopiero przed
chatą, którą zawłaszczył. Była otwarta, więc wszedł do środka. W salonie zastał
idealny porządek i Omenę pijącą kawę. I jedno, i drugie nie uczyniło na nim
najmniejszego wrażenia.
– Nareszcie jesteś
– przywitała go, promiennie się uśmiechając. – Nie pytam gdzie się podziewałeś,
bo to już wiemy, ale w jakim celu to zrobiłeś?
– Sądziłem, że wyśledzę,
gdzie ukrywa się jej brat – mruknął pierwsze lepsze usprawiedliwienie, jakie
przyszło mu do głowy.
– Zabiłeś ją?
– Na razie nie –
powiedział ostrożnie.
– I bardzo dobrze.
Mamy nowy plan.
Usiadł na fotelu,
rzucając za siebie kurtkę.
– Jaki plan? –
spytał podejrzliwie. – Twierdziliście, że dziewczyna do niczego się nie przyda?
– Bezpośrednio nie
i w tej kwestii nic się nie zmieniło. O, jest Lah. On ci wyjaśni szczegóły, a
ja zrobię kawy? Chcesz?
– Tak – skinął nieuważnie
głową, patrząc z niechęcią na czarnoksiężnika, który właśnie się pojawił. Plan
dotyczący Darii? Cholera, nie podobało mu się to, bardzo mu się nie podobało.
– Będę się
streszczał. Potrzebujemy męskiego potomka Darena. Jego syn został dobrze ukryty
i raczej nie mamy możliwości, aby go odnaleźć. Ale możemy wykorzystać jego
córkę. Uwięzić ją, zapłodnić i czekać. Gdy zajdzie w ciążę, określimy płeć i
wtedy ją wypatroszymy. Możesz to zrobić ty, może i Gracjan. Chociaż najlepiej
byłoby znaleźć odpowiedniego człowieka i…
– Dosyć! –
wysyczał Davyan zrywając się na równe nogi. Wypatroszymy ją? On im kurwa da
patroszenie! Prędzej sam poprzegryza gardła tym debilom! – Co to za kretyński
pomysł?!
– Owszem, musimy
uzbroić się w cierpliwość, ale to wcale nie taki zły plan. A jak płód będzie
płci żeńskiej, usuniemy go, odczekamy i powtórzymy operację. Chociaż Omena
mówiła, że są odpowiednie zaklęcia i ona się już postara, aby to był chłopiec.
Demon tylko stał pośrodku
pokoju i sapał ze złości. Najgorsza była świadomość, że tak naprawdę nie ma
żadnych racjonalnych powodów, aby się na to wszystko nie zgodzić.
– Muszę się
przespać – warknął poirytowany. – I żebyście sami nie podejmowali żadnych
decyzji, bo wam łby poukręcam! Zrozumiano?
I nie czekając na
odpowiedź pomaszerował do sypialni dawnego gospodarza. Co prawda z lekkim
obrzydzeniem przypomniał sobie o tym, co mógł tam zastać, ale było mu wszystko
jedno, byle zostać samemu. O dziwo, pokój pachniał nieco dziwnie, chyba jakimś
środkami czystości, ale panował w nim wzorowy porządek. To ten popieprzony,
pedantyczny czarnoksiężnik, pomyślał z wściekłością Davyan, po czym rzucił się
na łóżko.
Miał bardzo dużo rzeczy
do przemyślenia. Tak dużo, że od razu rozbolała go głowa.
Czekam na więcej!
OdpowiedzUsuńBardzo romantycznie, także plan wyszedł w tej części :)
OdpowiedzUsuńwiem, że święta idą, ale powiedz, że nie masz zamiaru dodać dopiero po nich :(? Normalnie się poplakalam, bardzo źle się potoczylo
OdpowiedzUsuńCud miód malina!
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że Davyan ją już zaplodnil :)
OdpowiedzUsuńNie wiem, jak to skończysz, Babeczko, ale mi się wydaje patrząc na okoliczności w całym opowiadaniu, że nie skończy się to dobrze (chociaż chciałabym, żeby jednak był happy end). :)
OdpowiedzUsuńChcę więcej!
OdpowiedzUsuńCudowne! :) Czekam na kolejną część.
OdpowiedzUsuńJa bardzo bym chciała happy end. Prooooooszę :-)
OdpowiedzUsuńZ utęsknieniem czekam na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuń